Stron

wtorek, 27 stycznia 2015

UMIERAMY I CO DALEJ? - czyli co się z nami dzieje po śmierci? - Cz. IV

SĄD BOŻY


Od niepamiętnych czasów ludzie musieli zmagać się z wieloma przeciwnościami losu. Jak nie najazdy obcych plemion, to walki z dzikimi zwierzętami, jak nie walka o pożywienie i co za tym idzie - przetrwanie dla całej społeczności, to wszelakie katastrofy naturalne - jak trzęsienia ziemi, pożary, powodzie etc. Nic zatem dziwnego że ludzie by przetrwać, musieli trzymać się razem, wspólnie pracować, polować, żyć. Owa konieczność przetrwania w obrębie danego gatunku (czy choćby jedynie społeczności), wymusiła stworzenie nieformalnych i niepisanych praw, wedle których należało postępować, by zapewnić danemu plemieniu bezpieczeństwo i zasobność, oraz nie narażać ich na jakiekolwiek niebezpieczeństwa. Prawa te, były ściśle przestrzegane, a jakiekolwiek wyłamanie się z tego kanonu karano najczęściej śmiercią. Człowiek pierwotny żyjący w otoczeniu złowrogiej, otaczającej go natury i narażony w każdej minucie swego życia, na niebezpieczeństwo śmierci, zdawał sobie sprawę, że jego życie tu na Ziemi podlega pewnym regułom, ale...podobne reguły musiały przecież obowiązywać po śmierci, w zaświatach. Bogowie byli więc podobni ludziom - karali tych, który za życia dopuścili się wielkiego (lub drobnego, w zależności od kategorii) zła, lub złamali prawa swego plemienia. Z czasem, gdy powstały pierwsze ludzkie cywilizacje, zaczęto tworzyć całe mitologie, które opierały się na wierze w pośmiertne cierpienie duszy, w zależności od popełnionych za życia grzechów.

Motyw Sądu Bogów i kary za grzechy, jest obecny we wszystkich wielkich cywilizacjach i religiach świata, począwszy od egipskiej i sumeryjskiej, poprzez grecką, rzymską, chrześcijańską, hinduistyczną czy nawet buddyjską (w hinduizmie i buddyzmie mamy motyw wiary w duchowe więzienie na niższych poziomach egzystencji). I choć we wszystkich tych kulturach - śmierć jest uważana za stan przejściowy na drodze ku lepszemu życiu w Zaświatach, to jednak wyniesione z życia na Ziemi, kalki myślowe mówiące o Sądzie Bożym, jednocześnie same z siebie nasuwały skojarzenia z karą za grzechy. Trudno się temu dziwić, do dziś instytucje religijne, sądy i trybunały narzucają nam kodeksy moralności i sprawiedliwości, których należy przestrzegać, zaś pojęcia "zbrodni" "kary" i surowego osądu ludzkich występków, są bardzo głęboko zakorzenione w naszej tradycji, kulturze i umysłowości. Zresztą ludzie zawsze czuli się niepewnie w obliczu wyższych od siebie sił, które mogłyby zdecydować o ich pośmiertnych losach. Ponieważ obawa o życie towarzyszy nam stale i na każdym kroku ("Nie znasz dnia ani godziny"), wobec tego skłonni jesteśmy postrzegać śmierć jako najwyższe dla nas zagrożenie. A wszelakie religie dokładały do tego również strach przed Sądem Bożym i ewentualną karą za grzechy, co było równoznaczne z wiecznym cierpieniem dla duszy.

Tacy Egipcjanie na przykład, choć wierzyli że pełnią życia będą żyli dopiero po śmierci, jednocześnie wkładali bardzo dużo energii w pośmiertne zachowanie ciała, potrzebnego do "życia po życiu". Wierzyli że każdy człowiek składa się z trzech elementów - "Ka", "Ba" i "Ach". Aby mogły one właściwie funkcjonować, niezwykle ważną sprawą było zachowanie fizycznego ciała w jak najlepszym stanie. Zaświaty zaś, postrzegali starożytni Egipcjanie jako krainę szczęśliwą, położoną gdzieś daleko na zachodzie (zwaną Królestwem Zachodu). Wstęp do niej był możliwy jedynie dla tych dusz, które wiodły  dobre i cnotliwe życie. Aby jednak "sprawdzić" czy dusza spełnia te kryteria, musiała ona stanąć przed Sądem Bogów. Nim jednak do tego doszło, dusza musiała namówić starego przewoźnika, by ten na swej łódce przewiózł ją przez "Rzekę Śmierci". Następnie dusza musiała przejść przez Dwanaście Bram strzeżonych przez ogromne węże. Aby owe potwory nie "pożarły" duszy, miała ona przy sobie (ofiarowane przez żyjących i wkładane do trumny przeróżne amulety i oczywiście Księgę Umarłych - zawierającą zaklęcia, mapę oraz wskazówki pomagające duszy obejść bezpiecznie wszystkie pułapki. Gdy dusza "ominęła" już węże, stawała przed Jeziorem Ognia, który również musiała przepłynąć na barce innego przewoźnika. Gdy dusza przeszła już wszystkie próby i ominęła wszystkie pułapki, stawała przed Sądem Bogów, złożonym z 42 ławników, którzy odczytywali duszy listę grzechów (ogólnych). Zmarły przysięgał że nigdy nie popełnił żadnego z nich. Następnie wchodził do Sali Sądu Ozyrysa, gdzie ważono jego serce, kładąc na drugiej szalce Pióro Prawdy. Jeśli zmarły skłamał i wiódł grzeszne życie, jego serce było ciężkie, a wówczas zostawał rzucony na pożarcie potworowi. Jeśli zaś prowadził cnotliwe życie, jego serce równoważyło ciężar Pióra Prawdy. Wówczas mógł połączyć się ze swymi przodkami w "Królestwie Zachodu".

Starożytni Grecy zaś wierzyli że ludzie po śmierci udają się do podziemnego świata - Hadesu. Po śmierci i opuszczeniu ciała przez duszę, zjawiał się po nią bóg Hermes, który prowadził duszę poprzez jedno z podziemnych szczelin w ziemi, lub górskich jaskiń, na brzeg rzeki Styks, która była granicą pomiędzy światem żywych i umarłych. Nad brzegiem rzeki stał przewoźnik, którego należało opłacić, by ten przewiózł duszę do "Świata Umarłych". Żyjący krewni, zaopatrywali więc swych zmarłych w monetę (obol), którym dusza "płaciła za transport". Te dusze, które nie posiadały takiej monety, musiały błąkać się bez celu wzdłuż brzegu rzeki Styks. Po przewiezieniu dusza przechodziła przez bramę "Królestwa Umarłych", której strzegł ogromny trójgłowy pies - Cerber. Miał on za zadanie zatrzymywać żywych, którzy pragnęliby wtargnąć do państwa umarłych - czyli królestwa boga Hadesa, oraz zapobiegać "ucieczkom" zmarłych, którzy pragnęliby uciec z "Zaświatów". Po minięciu Cerbera i przejściu przez bramę, dusza dochodziła do rozstajnych dróg, gdzie odbywał się nad nią sąd. Sędziów było trzech - Minos, Radamantys i Ajakos. Wydawali oni sąd na podstawie życia, jakie zmarły wiódł na Ziemi. Dusze osób, które dopuściły się oszustw i zbrodni - kierowane były do Tartaru, gdzie "za karę" cierpiały wieczyste męki. Zaś ludzie prowadzący życie cnotliwe i bogobojne (oraz członkowie i członkinie kultów misteryjnych, takich jak np. szalenie popularne, lecz jednocześnie niezwykle snobistyczne Misteria Eleuzyńskie - ku czci bogini Demeter i jej córki Persefony - żony Hadesa), tacy ludzie trafiali na Pola Elizejskie, czyli miejsca wiecznej szczęśliwości, błogostanu i radości, napełnionego złocistym blaskiem słońca (co ciekawe - dusze wtajemniczonych w misteria mogły poprosić Hadesa i Persefonę o kolejne wcielenie, a jeśli trzykrotnie w ciągu swych wcieleń, trafiły na Pola Elizejskie, mogły wejść na Wyspy Błogosławionych - królestwa Kronosa, miejsca nieopisanego szczęścia i przyjemności. Większość jednak dusz, które ani nie popełniły żadnej zbrodni, ani też nie wiodły nazbyt cnotliwego życia - trafiały na Łąki Asfodeli. Było to szare, piaszczyste, monotonne miejsce, gdzie dusze błąkały się bez celu, czekając aż ktoś z żywych wspomoże ich ofiarami.

Rzymianie przejęli od Greków ich wyobrażenia o życiu pośmiertnym, jednak w miejsce greckich - wstawili swych własnych bogów. Tak więc świat podziemny, czyli "Królestwo Umarłych", było królestwem Plutona i Prozerpiny. Rzymianie bezczelnie "zerżnęli" wyobrażenia o życiu pozagrobowym od Greków, gdyż sami pod tym względem prawie nie wypracowali swojego "stanowiska". W pierwotnej (agrarnej - czyli chłopskiej), religii rzymskiej wyobrażenie życia pozagrobowego było niezwykle mgliste. Rzymianie po prostu obawiali się prześladowania złych duchów (lemures, larvae), dopiero z czasem ich panteon i wiara w życie pozagrobowe coraz bardziej się rozrastały i ubogacały, poprzez adaptację nowych kultów etruskich, greckich, egipskich, syryjskich, żydowskich i wreszcie chrześcijaństwa, które także oczywiście mówi o Sądzie Bożym i każe za grzechy w piekle, a nagrodzie za cnotliwe życie w Niebie. Starożytna, metafizyczna tradycja Wschodu (buddyzm a szczególnie hinduizm), jest...jeszcze bardziej (niż chrześcijaństwo i islam), pogmatwaną mieszaniną przesądów. Dlaczego religie Wschodu są "pogmatwane"? Ano dlatego że prócz oczywistości reinkarnacji, wyznają również wiarę w istnienie transmigracji (czyli dewolucja np. do form zwierzęcych). Jest to jeden z niezwykle ważnych elementów kontroli społeczeństwa Wschodu, nie mniej ważny (a być może nawet ważniejszy), niż koncepcja wiecznych, piekielnych mąk w chrześcijaństwie i islamie.

Tak naprawdę są dwa momenty, gdy odczuwany niepewność - pierwszy moment to czas naszych narodzin, gdy poznajemy świat w którym żyjemy. Nie pamiętamy ani poprzednich żywotów, ani też czasu, jaki spędziliśmy w "Zaświatach", gdyż przed każdymi narodzinami zawieramy taki układ z naszymi Przewodnikami. Startujemy więc jako nowa, czysta karta do ponownego zapisania. Pamięć o tym że ta karta tak naprawdę stanowi jedynie część innych podobnych jej kart, razem tworzących niezwykle grubą księgę - byłby dla nas niekorzystny, gdyż zajmowalibyśmy się problemami które już minęły, zamiast na nowo poszukiwać drogi do Boga. Narodziny i późniejsze życie na Ziemi, działają na nas przygnębiająco i...deprymująco. Dlaczego tak się dzieje? Niepamięć nie jest bowiem całkowita, są pewne przebłyski w postaci snów, wizji lub obrazów przesuwających się w naszych myślach (Przewodnicy godzą się na to, gdy uznają że jest to korzystne dla naszego dalszego rozwoju). Weźmy na przykład małe, kilkuletnie dzieci, które bawiąc się w piaskownicy mówią do wymyślonego przez siebie towarzysza zabawy. Dla nas (myślących racjonalnie, twardo stąpających po ziemi), takie zachowanie jest co najmniej niepokojące. Tłumaczymy dzieciom że tak naprawdę nie ma żadnego "towarzysza zabawy", że są same, że powinny myśleć tak jak my - uczyć się życia.

Wszystko fajnie, ale...to my się mylimy. Małe dzieci, do pewnego wieku jeszcze pamiętają o czasie jaki spędziły w "Raju", a ich "towarzysze zabaw", to nic innego jak...Przewodnicy - oni ich jeszcze widzą, traktują jak kolegę, przyjaciela, my zaś ich rodzice, widząc że nasze dziecko mówi do siebie lub dzieli się np. łopatką do piasku ze swym "kolegą", uznajemy za przejaw pewnego dziecięcego zaburzenia. Trzeba też pamiętać, że wiele dusz, inkarnując na Ziemi, często przeżywa szok. Jest on związany z tym, czego tu doświadczają. One myślały że tu będzie w pewien sposób podobnie, tak jak było w "Raju". Myślały że nikt nie będzie ich oceniał, że zaakceptuje ich w całej pełni, że będzie im życzliwy, że im dopomoże we wszelkich trudach i okaże swą przyjaźń, że wreszcie nas doceni. To, co spotykają na Ziemi (i czego doświadczają), jest zupełnym przeciwieństwem tego, co jeszcze tkwi w ich podświadomości - pamięći Miłości "Tamtego Świata". Taka niedawno narodzona i wchodząca w ziemski świat dusza, licząc na akceptację i Miłość ze strony innych ludzi, doznaje szoku - spotyka się z niechęcią, odrzuceniem, wzgardą, nieżyczliwością, przemocą i bólem. To jest naprawdę deprymujące uczucie, dla niedawno narodzonej duszy, która musi się przyzwyczaić do nowego świata i nauczyć się rozumieć i rozróżniać ludzkie zachowania (spójrzcie na dzieci, one potrafią się cieszyć z "drobnostek" - rzeczy, które już dla nas wydają się nieistotne). Drugim zaś momentem, w którym odczuwamy pewien niepokój i niepewność, jest...moment naszej śmierci (o tym już jednak pisałem we wcześniejszych tematach). Narodziny i śmierć - dwa zwrotne momenty naszego istnienia.

Dusza, która po ponownym przywitaniu z rodziną i znajomymi, przybywa teraz w towarzystwie swego Przewodnika, na sąd do "Rady Starszych", nie odczuwa strachu, gdyż ciągle towarzyszy jej uczucie spokoju i harmonii. Jedyne uczucia jakich może wówczas doświadczać, to pewien rodzaj niepewności (tylko młode dusze), oraz żal, za źle przeżyte (czyli w mniemaniu duszy - zmarnowane), życie. Gdy stajemy przed Radą Starszych, z ich "twarzy" emanuje łaskawość. Otoczeni jesteśmy wszechogarniającym nas uczuciem Spokoju, Harmonii, Miłości. Następnie zostaje "wyświetlony film" z naszego życia. Ten film nie przypomina jednak znanych nam obrazków, jakie możemy ujrzeć na ekranach kin, lub naszych prywatnych odbiornikach telewizyjno-komputerowo-laptopowo-smartfonowych etc. Ten film obejmuje każdą sekundę naszego życia i wszystko jest pokazane jednocześnie, co wcale nie przeszkadza, by móc je dokładnie omówić. Pewien mężczyzna (lekarz i nauczyciel akademicki), poddany hipnozie i cofnięty do czasu jaki spędził w "Zaświatach", opowiadał iż, "członkowie Rady" zapytali go: "Który moment swego życia uważasz za najważniejszy", on zaczął wymieniać (jako że w poprzednim życiu też był naukowcem), ukończone szkoły, sportowe zwycięstwa, otrzymane nagrody itp. W pewnym momencie puszczono mu film, gdy jako młody chłopak, przyszedł w nocy do pokoju swej ciężko chorej siostry, objął ją, złapał za rękę i zasnął, siedząc przy niej do samego rana. Członkowie Rady odpowiedzieli: "TO - było największe zwycięstwo twojego życia".




 Wedle tego co mówią ludzie poddani sesjom hipnoterapeutycznym, dusza po śmierci w żadnym przypadku nie przechodzi przez etap kary za grzechy, a raczej przez kolejne stadia samooświecenia. Nie doznajemy cierpień, ani w postaci "fizycznej" ani psychicznej ani jakiejkolwiek innej. Rada Starszych (Założyciele - jest to moja prywatna nazwa, można ich określać zupełnie dowolnie), przed którą stajemy po śmierci, przypomina co prawda rodzaj sądu nad duszą, ale nie jest nim w sensie dosłowny. Przede wszystkim należy pamiętać, że te mądre Istoty, które nas zapytują o właśnie zakończone życie - mają niezmiernie wiele współczucia dla ludzkich ograniczeń i słabości i okazują niewyczerpaną cierpliwość wobec popełnionych przez nas błędów. W przyszłych życiach otrzymamy jeszcze wiele szans na poprawę naszego "zachowania" i wyborów i choć owe życia (zapewne), nie będą należały do łatwych (łatwe i przyjemne wcielenia niewiele wnoszą w dalszy rozwój duszy), po śmierci w żadnym razie nie doznamy, ani nie dostąpimy kolejnej "porcji" bólu, który przeżywaliśmy za życia. Nie znaczy to jednak że nasze wybory, związane np. z zadawaniem bólu i krzywdzeniem innych ludzi (czy w ogóle innych istot), są przyjemne po śmierci - nie są. Ów Sąd przede wszystkim ma na celu uświadomienie nam roli i rangi popełnionych przez nas błędów. Zawsze jednak odbywa się to w takiej "atmosferze", by dusza czuła się dobrze, by była spokojna, by nie odczuwała niepokoju przed rozmową z Założycielami.

W tym celu do sali sądu odprowadzają nas nasi Przewodnicy, którzy (choć rzadko się odzywają podczas spotkania ze "Starszymi"), gdy zauważą naszą konsternację, lub gdy nie znamy odpowiedzi na dane pytanie - sami starają się odpowiedzieć w naszej "obronie", lub podpowiedzieć rozwiązanie. Jeden z mężczyzn, poddany hipnozie, opowiadał, jak to jego Przewodniczka zaprowadziła go do pięknej, pełnej marmurowych kolumn sali. Ściany mienią się przepięknymi, różnokolorowymi barwami z mrożonego szkła, a w oddali słychać delikatną muzyczkę. Światło jest lekko przyciemnione o złotawej barwie. Wewnątrz sali jest mnóstwo roślin i kwiatów, oraz przepiękna fontanna, w której "słodko szemrze woda. Wszystko po to bym się odprężył i zrelaksował" - opowiada mężczyzna. "Święci siedzą przy długim, półkolistym stole, a moja Przewodniczka staje za mną, po lewej stronie". Umiejscowienie Przewodnika "po lewej stronie", nie jest wcale przypadkowe - chodzi tu o blokadę energii, która mogłaby "uciekać" ze strony prawej na lewą (lewa strona ludzkiej głowy dominuje nad prawą, zaś dusze stając po swej śmierci przed Radą Starszych, bardzo często nadal nie wyzbyły się swych "fizycznych" inklinacji), dlatego też Przewodnik pomaga danej duszy w odbiorze energii dochodzącej z prawej strony, blokując myśli (jeszcze fizyczne połączenia neuronalne), które mogłyby uciekać stroną lewą (jest to jedyne takie działanie Przewodnika - potem, gdy całkowicie już pozbędziemy się naszych fizycznych cech - które wciąż pamiętamy i częstokroć nadal zachowujemy się jak żyjący - Jego działanie nie będzie już nam potrzebne).

Starsi następnie zapytują duszę, co sądzi o najważniejszych wydarzeniach z jej poprzedniego życia, oraz jaki ma stosunek do własnych wyborów (szczególnie tych, związanych z krzywdzeniem innych ludzi). Co ciekawe, wśród Rady nie ma jakiejkolwiek niechęci, czy najmniejszej choćby formy zniecierpliwienia naszymi błędami, choćbyśmy popełniali je notorycznie co wcielenie. Te niezwykłe Istoty okazują nam tyle cierpliwości, na ile nie byłoby stać nawet nas samych. Należy bowiem pamiętać (o czym praktycznie się nie mówi), że każda dusza ma wolny wybór i jeśli nie chce - wcale nie musi inkarnować fizycznie. Jeśli nie zechce - będzie uczyła się na doświadczeniach innych, ale nikt ani nic nie może jej zmusić do przyjęcia kolejnego ciała i rozpoczęcia następnej inkarnacji. Radę więc interesuje nie tyle to, ile razy upadaliśmy na naszej "cielesnej" drodze, tylko czy i ile razy zdołaliśmy się podnieść z upadku i zakończyć nasze życie tak, by zminimalizować cierpienie i ból, jaki nasze ciała mogłyby zadać innym.

Spotkania duszy z Założycielami, różnią się. w zależności od stopnia zaawansowania duszy, oraz zdobytych doświadczeń. I tak młodziutkie duszyczki, które dopiero niedawno rozpoczęły proces inkarnacyjny, często na takie spotkania ze "Starszymi", chodzą w grupie innych młodych duszyczek. Założycieli jest wówczas zazwyczaj niewielu (z reguły dwóch - często "mężczyzna" i "kobieta" - będące synonimem rodziców-opiekunów młodych dusz). Spotkanie ma charakter zabawy w grupie (młode dusze są traktowane jak dzieci, gdyż ilość ich przeżytych doświadczeń fizycznych jest minimalna, a to oznacza że bardzo łatwo taką duszyczkę "uszkodzić". Uszkodzić - oznacza iż dusza ta może nie potrafić zrozumieć i zaakceptować tego z czym spotkała się na Ziemi podczas wcielenia, czyli bólem, przemocą i nienawiścią (tu bardzo ważna jest rola Przewodników). Tak więc spotkanie ma charakter wspólnej zabawy i wyjaśniania sobie co przeżyliśmy, a co chcielibyśmy zmienić. Na zakończenie młode duszyczki często odchodząc machają rączkami (jak dzieci), w stronę "rodziców", czyli Starszych/Założycieli, a Ci również odpowiadają w ten sposób. Spotkanie nie ma charakteru oficjalnego, jak opisany przeze mnie wyżej - lecz przypomina spotkanie pani z dziećmi w przedszkolu, gdzie siedzą one wokół swej pani (np. po turecku), a ona zadaje im pytania. Taki też charakter ma spotkanie Założycieli z młodziutkimi duszyczkami.

Sytuacja zmienia się po...ok. czwartym, piątym wcieleniu, wówczas już przybywamy do "Sądu", sami, bez swych kolegów z grupy (przedszkolaków). Pewien mężczyzna, który jest młodą duszą, na widok dość już wówczas oficjalnego spotkania wykrzyknął w stronę hipnoterapeuty: "Jak to się wszystko zmieniło! Trochę się niepokoję, to spotkanie jest bardziej oficjalne niż poprzednie. Na środku przepięknej sali, stoi stół, za którym zasiadają trzy starsze osoby - dwaj mężczyźni i jedna kobieta" (kwestia płci Założycieli nie ma znaczenia - to co widzą dusze przed sobą, wynika bardziej z ich osobistych pragnień i chęci. Najczęściej dusze wśród Rady widzą w większości samych mężczyzn, gdyż wynikłe to jest z kultury w jakiej żyli, mężczyźni są bowiem uważani za tych, którzy tworzą i egzekwują prawo. Ale zaczyna się to zmieniać także wśród dusz. O ile we wcześniejszych wcieleniach tej samej duszy dominowali sami mężczyźni - o tyle im bliżej naszych czasów podział ten jest już prawie wyrównany. Wszystko zależy od tego w jaki sposób dusza jest w stanie zaakceptować kobietę, jako tę, która również może sądzić i tworzyć prawo. A ponieważ w naszych czasach zawód sędziego jest już w dużej mierze sfeminizowany - dlatego łatwiej jest duszy ujrzeć wśród członków Rady także i kobiety).

Im dusza bardziej "rozwinięta", tym spotkanie staje się ponownie mniej oficjalne. Dusze zaawansowane, takie które wkrótce same mogą zostać Przewodnikami i objąć pieczę nad "swoimi dziećmi", często nie stoją przed Radą Założycieli, lecz zapraszane są do stołu wraz z Założycielami. Zwiększa się wówczas i liczba Starszych (może ich tam wówczas być nawet dziesięciu, dwunastu za "stołem"). Dlaczego tak się dzieje? Powód jest prosty - dusza zaawansowana jest już w stanie swobodnie określić "płeć" i "wygląd" Starszych, choćby ich było nawet i piętnastu, zaś młodziutka duszyczka z reguły rozpoznaje tylko tego z Założycieli, który zwraca się do niej bezpośrednio, dlatego w takich spotkaniach liczba "Sędziów-Założycieli", ogranicza się do jednego, góra dwóch - nie więcej. Pewien mężczyzna będący duszą zaawansowaną opisuje to w taki sposób: "Po zakończeniu mojego ostatniego życia, wśród członków Rady ujrzałem nową "osobę" płci żeńskiej, której wcześniej nie było. Była mi przyjazna i życzliwa, choć łagodnie krytykowała moją stałą obojętność wobec kobiet w poprzednich wcieleniach. Zjawiła się tu, by pomóc mi przezwyciężyć moją skłonność do wykluczania kobiet z mojego życia, które hamuje mój rozwój". Pytania najczęściej zadaje "Przewodniczący" Sądu (ulokowany pośrodku stołu), choć oczywiście nie zawsze jest to regułą. Ale gdy tylko omawiany jest dość bolesny temat, związany np. z popełnionymi za życia błędami (zbrodnie, nienawiść, złość, gniew, cierpienie którym "obdarzaliśmy" innych) - pozostali członkowie Rady, milcząc przesyłają nam jednocześnie ciepłą, życzliwą energię, oraz "fale" błogiego spokoju.

Pewna kobieta (poddana hipnozie), opowiada jak to wśród członków Rady rozważają problem jej zamknięcia na innych ludzi, niepewności i braku chęci wyrażania własnego zdania, nawet w sytuacji gdy owe zdanie jest prawdziwe. Kobieta mówi członkom Rady Założycieli, że bardzo się boi konfrontacji z nieszczerymi ludźmi i wszelakich przeciwności życiowych. Na to jeden ze Starszych odpowiada: "Nigdy nie postawimy Cię przed trudnościami, z którymi nie potrafiłabyś sobie poradzić". Radzi by kobieta spróbowała przełamać swoje obawy, niechęć i nieśmiałość do innych ludzi i pokazał im jaka jest naprawdę, a wówczas mówi: "Będziesz przez nich kochana i doceniana". Następnie dodaje: "To co zyskujesz przeżywszy ciężkie życie, zyskujesz na wieczność - lecz wszystko jest w tobie, nie zapominaj o tym". Członkowie Rad, choć przypominają srogich sędziów, tak naprawdę odczuwają do nas ogromną empatię i zrozumienie (być może nawet większe niż nasi Przewodnicy). Ma to swoje pewne wytłumaczenie - najprawdopodobniej Założyciele którzy nas "egzaminują" z poprzedniego życia, odznaczają się podobnymi do naszych charakterami oraz niezwykłą i trudno wytłumaczalną bliskością.

Przykładem niech będzie fakt, iż pewna kobieta będąca pod wpływem hipnozy, zaczęła głośno płakać, gdy ujrzała wśród członków Rady Założycieli - swego dawno nie widzianego Założyciela-Opiekuna Rendara, którego nie widziała od jakichś 3000 ziemskich lat. Po prostu nie pojawiał się podczas jej spotkań z Radą. Cieszyła się jak mała dziewczynka, gdy Go ponownie ujrzała w Radzie, mówiła: "Minęło tyle czasu...On jest bardzo stary i mądry, tak pełen spokoju, był ze mną od początku, zanim przeszłam te wszystkie ziemskie cykle...On mówi do mnie...mówi... :Dobrze jest znów z Tobą pracować". Kobieta wyznaje że "zniknięcie" Rendara z członków Rady, miało związek z jej przewinami, gdyż pomimo składanych Mu obietnic, w każdym z kolejnych żywotów kobieta stawała się coraz bardziej samolubna, żądna władzy i pochlebstw (bez względu na to jakie wówczas "nosiła" ciała). On tłumaczył: "To spowalnia Twój postęp", lecz ona go nie słuchała, składała mu obietnice poprawy bez pokrycia, a w każdym następnym życiu czyniła to samo (także jako silny, potężny mężczyzna - żyjący w VIII wieku wśród wikingów, którego celem samym w sobie był rabunek, niszczenie i gwałt. Oddawał się jedynie swej cielesnej formie, zapominając o duchowości. Zginął podczas ataku na jedną z angielskich wsi. Był bardzo silny i dobrze zbudowany - kobieta przypomina sobie że uwielbiała demonstrować swą wyższość nad innymi, mając tamto ciało). Teraz Rendar znów powrócił, co wywołało ogromne zadowolenie owej kobiety.

Najczęstszymi kolorami "szat", jakie dusze widzą wśród swych Przewodników, lub też Założycieli - są barwy bieli i fioletu. Biała energia bowiem pomaga duszom w procesie nieustannego samooczyszczenia i odnowy, oraz symbolizuje Czystość, Jasność Myśli, Mądrość i Wiedzę. Według ludzi poddanych sesjom hipnoterapeutycznym, biała barwa szat noszonych przez Przewodników lub Założycieli symbolizuje harmonię danej duszy z Uniwersalną Energią (czyli Bogiem). Natomiast barwa fioletowa koloru szat, symbolizuje Mądrość, Zrozumienie, Życzliwość i Miłość naszych Nauczycieli. Choć są to najpopularniejsze barwy, noszone zarówno przez Założycieli, jak i przez naszych Przewodników - nie są jedyne. Spotkać można również zieloną i żółtą barwę szat (lub szaty o kolorach mieszanych). Zieleń jest kolorem uzdrowienia duszy i pojawia się szczególnie często po tzw.: "ciężkim życiu", pełnym chorób, bólu i cierpienia. Żółta barwa zaś - pomocna jest przy omawianiu kwestii "podarków", jakie otrzymaliśmy, a szczególnie jakimi obdarowaliśmy innych. Inne barwy spotyka się rzadziej - na przykład kolor czerwony symbolizuje witalność i chęć do życia, do ponownego odradzania się i pokonywania błędów. Jest barwą pasji i namiętności. Są jednak kolory które nie występują nigdy na szatach Nauczycieli - do tej barwy zalicza się kolor czarny.

Podczas relacjonowania etapów naszego życia przed Radą Założycieli, nasi Przewodnicy (jak już wspomniałem), stają za nami z tyłu. Podczas rozmowy, prawie się nie odzywają, lecz gdy tylko daną duszę nachodzą wątpliwości, lub czuje żal, lub zniecierpliwienie niewygodnymi pytaniami (to także się zdarza, szczególnie wśród młodszych dusz), nasz Przewodnik przejmuje inicjatywę. Opowiada więc za nas historię naszego minionego życia, podkreślając nasze przymioty i tłumacząc błędy z jakimi musieliśmy się zmagać (a które zbyt dobrze o nas nie świadczą), sytuacjami które nas ku temu popchnęły. Nie próbuje jednak wybielać błędów, lecz prezentuje je "pod innym kątem", by dać nam czas na zebranie myśli i ponowną, swobodną rozmowę. Gdy jednak niepewność lub żal duszy bierze mimo to górę, wówczas sami Założyciele/Starsi informują ją o prawdziwym charakterze tego spotkania i konwersacji. Mężczyzna poddany hipnozie, tak relacjonuje "słowa" (a raczej myśli), jakie skierowali do niego Starsi, gdy zaczął dopadać go żal i frustracja. Jeden z Nich zwrócił się do niego takimi słowy: "Nie jesteśmy tu, by Cię osądzać! Pragniemy jedynie byś spojrzał na swoje życie, własnymi oczyma i spróbował przebaczyć sobie samemu. Zaakceptuj siebie takiego, jakim jesteś z tą samą bezwarunkową Miłością, jaką My cię darzymy!".

Następnie proszą go by przypomniał sobie jedno z wydarzeń z ostatniego życia. "Czy pamiętasz wydarzenie z przystanku autobusowego?" - pytają go. On jednak odpowiada przecząco "Nie pamiętam nic takiego", wówczas pokazują mu to na wielkim "telebimie". Pewnego razu, gdy jechał do swojego biura (w poprzednim życiu ów mężczyzna był bogatym przedsiębiorcą- - niezbyt "kochanym" przez swych pracowników), zauważył na jednym z przystanków autobusowych siedzącą i płaczącą kobietę. Kazał się zatrzymać, podszedł do niej, objął ją ramieniem i starał się ją pocieszyć, mówiąc że wszystko będzie dobrze, by przestałą płakać i się uspokoiła. Utulił ją w ramionach i tak czekali razem aż do przyjazdu autobusu. Kobieta podziękowała i powiedziała że czuje się lepiej, po czym wsiadła do autobusu. Szybko o niej zapomniał. Powiedział wręcz hipnoterapeucie: "Mój Boże, prowadziłem swoją fundację, dałem tyle pieniędzy na cele charytatywne, a Ich obchodzi wydarzenie, o którym ja już dawno zapomniałem". No cóż, na "Tamtym Świecie" często sprawy które uważamy za ważne tutaj są błahe i nieistotne, zaś takie, które postrzegamy za nic nieznaczące i o których szybko zapominamy - są niezwykle ważne, gdyż to one właśnie pokazują naszą prawdziwą naturę i cel ku któremu dążymy (choćby to było najzwyklejsze ustąpienie miejsca starszej osobie w autobusie - rzecz zdawałoby się ulotna i niewarta naszej pamięci, a jednak po śmierci możemy być mile zaskoczeni tym, co Oni uważają za naprawdę ważne).

Bardzo często Założyciele/Starsi pragną rozbudzić w nas odwagę do podejmowania i pokonywania kolejnych wyzwań. Często dusze wykazują się nieśmiałością (za życia oczywiście), co wpływa potem na kierunek obieranych przez nich spraw. Są też i inne próby "rozbudzenia" duszy do dalszego działania, jak choćby uświadomienie duszy że każdy z nas ma możliwość i wręcz powinien - sam rozwiązywać spotykające nas problemy w taki sposób by nadal pozostać w harmonii z własnym środowiskiem. Szczególnie "ciekawie" wygląda ta kwestia w przypadku dusz, które same wcześniej decydują się na przyjęcie ciała, o dużym prawdopodobieństwie śmierci w młodym wieku. Takie dusze czynią to świadomie, gdyż śmierć ukochanej, bliskiej osoby ma być często rodzajem sprawdzianu dla duszy która przeżyła, przykładem jej wewnętrznej siły, samodyscypliny i odwagi w pokonywaniu trudów życia (opiszę to w kolejnych częściach).

Taka wizyta przed "Sądem" odbywa się zaraz po śmierci i drugi raz...przed samymi narodzinami, by ostatecznie "dopracować" ustalenia tyczące nowego życia (jak już wcześniej wspominałem - to my sami decydujemy się na wybór nowego ciała, ustalenia tyczą jedynie przyszłych oddziaływań karmicznych i tego, co należy zmienić by zrównoważyć negatywną energię z poprzedniego żywota).

  

CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz