SZKOŁA
Jak już napisałem w poprzednich tematach, budynek szkoły, każda dusza widzi jako indywidualne miejsce, wyrosłe z jej własnych wyobrażeń o tym miejscu. Jednak wewnątrz owej "świątyni", "hali", "biurowca", czy "katedry", znajdują się poszczególne korytarze, wiodące do kolejnych "sal lekcyjnych". W każdej z owych sal, znajdują się kolejne grupy dusz, wzajemnie pracujące w samotności, w dwu, lub trzyosobowych grupkach, lub wszystkie razem (zależy to od doświadczeń jakie muszą przerobić, a które miały, bądż też będą miały znaczenie w następnych wspólnych inkarnacjach). Wszystkie korytarze, łączą się ze sobą w centralnym miejscu, który tworzy ogromną aulę, będącą centrum całej "szkoły". Każda nowo przybyła na lekcje dusza (nieważne czy jest to młoda duszyczka, czy też dusza która niedawno zakończyła swój fizyczny żywot), jest witana w swojej "klasie" okrzykami radości i pocałunkami. Niektóre dusze wstają by odprowadzić ja na swoje miejsce do jej "ławki szkolnej" (tak właśnie opisują to ludzie poddani hipnozie). Dla samej duszy zaś (mowię tu o duszy która niedawno zakończyła ziemski żywot), owe "rozstanie" z grupą, wydaje się chwilowe, tak jakby tylko "na moment wyskoczyła i już jest z powrotem". Pewien mężczyzna tak opisuje swoje wrażenie z przybycia do swej "klasy szkolnej": "Ten cały czas, gdy mnie nie było z Nimi, wydaje mi się krótką chwilą, jak gdybym poszedł do sklepu za rogiem, kupić karton mleka".
Istnieją też poszczególne piętra "budynku szkoły". Na najniższym piętrze uczą się "pierwszaki", czyli najmłodsze dusze, niedawno przybyłe z tzw.: "wylęgarni". Niektóre "starsze" dusze, jeszcze przed udaniem się do swoich "klas", przybywają do owych pierwszaków, by się z nimi zaznajomić. Czynią tak szczególnie te Dusze Średnie, które same szkolą się na Nauczycieli-Przewodników. Lecz ów budynek szkolny", jest zdaje się jedynym miejscem, gdzie Przewodnicy starają się zbytnio "nie spoufalać" ze swymi "uczniami", czyli z grupą dusz, jaką sami sobie wybrali. Dlatego też tutaj, w tym szkolnym miejscu, starają się być nad wyraz wymagający, co oczywiście nie oznacza że są "napuszeni" i nieprzystępni, lecz pragną po prostu by owe "dzieci" (jak nazwał młode dusze pewien mężczyzna będący początkującym Przewodnikiem), "nie właziły" im na głowy. Ów wspomniany wyżej mężczyzna, będący początkującym Przewodnikiem, po przybyciu pod "opieką" swojej Przewodniczki, do budynku szkoły - został przez Nią skierowany do swojej "sali lekcyjnej". Jak sam przyznał Jej słowa były dość stanowcze, co nigdy (poza tym budynkiem), Jej się nie zdarzało, lecz zaraz dodała że...nie musi się śpieszyć i sam zdecyduje kiedy dołączy do swojej grupy. Po czym znów w sposób dość stanowczy zakomunikowała mu że zobaczą się później. Mężczyzna udaje się więc do "pierwszaków", by się z nimi zaznajomić i sprawdzić postępy w nauce (jedną z "klas" złożonych z młodziutkich dusz, do których przybywa, prowadzi - też jako początkująca Przewodniczka-Nauczycielka - jego Przyjaciółka z tej samej grupy docelowej, z którą również pragnie się spotkać).
Przejście z poziomu "ucznia", na poziom "Nauczyciela-Przewodnika", wymaga od duszy bardzo dużo pracy (głównie nad samym sobą), oraz zrozumienia harmonii własnej egzystencji z resztą dusz. Owi przyszli Nauczyciele - są to już dusze bardzo rozwinięte (w porównaniu z duszami młodymi, czy też "pierwszakami", lecz i tak wiele im brakuje do ich własnych Przewodników), emanujące wielkim ciepłem i Miłością, wręcz "naznaczone Boską Esencją" - jak wyraził się o nich (podczas sesji hipnotycznej) pewien mężczyzna, będący młodą duszą. Kandydaci na Przewodników, zajmują więc ostatnie, trzecie "piętro", lecz gdy już "awansują" i wybiorą swoją własną grupę dusz, z którą dalej będą pracować - wówczas kończą swoją edukację w tej szkole. Wtedy pojawiają się w niej, jedynie na lekcjach (trzeba zaznaczyć, że dość rzadko się tam zjawiają). Przewodnicy-Nauczyciele, nie kontrolują jednak - swych uczniów non-stop, a wręcz przeciwnie, pozwalają im na bardzo wiele niezależności i uciechy z przebywania we własnym gronie. Zlecają im pewne zadania do opracowania, pewne ćwiczenia do wykonania, a potem po prostu...zjawiają się by sprawdzić stan wiedzy swych podopiecznych i dopomóc im we wszelkich problemach, jakie na tej drodze napotykają. Mimo t,o sale wykładowe nie są wcale jedynymi miejscami, gdzie "młodzież" może zgłębiać wiedzę - równie pomocna jest w tym względzie...biblioteka szkolna.
Jest to wyjątkowe miejsce, które (zgodnie - niezmiennie), pojawia się we wszystkich przekazach ludzi poddanych hipnozie. Bibliotekę opisują oni jako długą, prostokątną salę, z ogromnymi regałami dookoła. W centrum, czyli na samym środku sali, mieszczą się ogromne stoły, przy których dusze mogą przeglądać wybrane pozycje. Sala i owe stoły są tak długie, że dana dusza nie jest w stanie ujrzeć końca stołu z drugiej strony, gdyż widok ten jest poza polem widzenia duszy (innymi słowy dusza nie sięga "wzrokiem" aż tak daleko, by ujrzeć koniec stołu). Dusze w większości same odszukują wybrane pozycje, gdy jednak mają problemy ze znalezieniem danej księgi - proszą o pomoc Archiwistów. Są to stare dusze Przewodników, którzy pomagają młodym duszom (i co ważne również innym Przewodnikom), w odnalezieniu właściwej i pomocnej im Księgi Życia. Pamięć owych bibliotek (a szczególnie znajdujących się tam Ksiąg Życia), przetrwała w...buddyzmie, w formie tzw.: "Ksiąg Akaszy". Jednak (co też bardzo szczególne), ziemskie religie (każda z religii nosi w sobie jakieś ziarno prawdy, lecz obudowana jest późniejszymi nadinterpretacjami i...jawnymi zmyśleniami), potrafią skutecznie wypaczać owe przekazy. Tak też jest w buddyzmie, który głosi że owe Księgi Akaszy, mogą służyć nie tylko do zdobywania przez dusze wiedzy, ale także na jej niekorzyść...jako dowody w sprawie jej popełnionych za życia win i błędów.
Są też ludzie (w kulturze Wschodu), którzy twierdzą że posiedli dar "wglądu" do owych Ksiąg i wiedzą jaka kara może spotkać daną osobę. Aby więc odwrócić przeznaczenie - należy...podporządkować się danemu "wglądającemu" i być mu całkowicie posłusznym jako swoistemu guru i jedynemu "zbawcy ludzkości". Hinduizm, buddyzm i w ogóle cała filozofia Wschodu też ma wiele "głupot" na swym koncie. Biblioteka stanowi miejsce nie "Sądu Bożego" i "trybunału kar", lecz samopoznaniu i samooczyszczeniu. Bardzo często do owej biblioteki przybywają te dusze, które popełniły za życia jakieś zbrodnie, lub które popełniły samobójstwo. O samobójcach i samobójstwie już trochę wcześniej pisałem, choć jak widać były to tylko szczątkowe informacje. Samobójstwo (co bardzo ważne), nie jest w "Zaświatach", traktowane jako "grzech śmiertelny". Więcej, ponoć dopuszcza się (co znaczy iż - mamy prawo), zdecydować się na "miłosierdzie śmierci" (czyli samobójstwo), w sytuacji gdy cierpimy potworne fizyczne lub psychiczne męki, gdy nie potrafimy uwolnić się od fizycznego bólu i upokorzenia, doznanego na "tym świecie". Bardzo często dusze, które popełniły samobójstwo w takim właśnie momencie swego życia, nie tylko że nie czują żadnej "skruchy", za pozbawienie się życia - lecz również ich Przewodnicy, prawie ich o to nie pytają. Co innego, gdy decydujemy się popełnić samobójstwo pod wpływem chwilowej depresji, strachu lub niepewności, posiadając jednocześnie zdrowe i silne ciało.
Nie oznacza to oczywiście też żadnej "pośmiertnej kary", za ów czyn, lecz jest powodem głębokiego osądu, zarówno dla samej duszy jak i dla jej Przewodnika. Z taką duszą należy długo i intensywnie pracować indywidualnie, nie można jej zostawiać samej sobie (jak czynią to Przewodnicy z innymi duszami, będącymi pod ich pieczą). Zdarza się bowiem, że traumatyczne doświadczenia własnego samobójstwa, mogą odcisnąć swe piętno w kolejnym życiu, w postaci zwid, depresji, niechęci do innych ludzi etc. Mało tego, mogą nawet (w skrajnych przypadkach), przenieść się na kilka następnych wcieleń. Dlatego też ci, którzy popełnili samobójstwo z przyczyn "nieistotnych" (a takimi są chociażby nieumiejętność zaaklimatyzowania się w społeczeństwie, lub nawiązywania kontaktów z innymi ludźmi - chęć samotności i izolacji, obawa przed innymi, obawa przed ich osądem i strach przed "złym słowem"), muszą skrupulatnie przećwiczyć wszystko "od początku", każdy aspekt ich życia pod kierunkiem ich Przewodnika (lub Przewodników). Powoli, nie spiesząc się, przećwiczyć wszystko z powrotem od początku. Do tego służą również biblioteki. Zdarza się też, że samobójcami bywają (i to nawet dość często), te dusze, które dopiero od niedawna wcielają się na Ziemi, zaś wcześniej inkarnowały na innych planetach (niekiedy łagodniejszych od Ziemi). Dusze te, mają w pamięci podświadomości, przekazy wyniesione z "ich rodzimych światów" i kontakt z "prymitywizmem" ludzkiego ciała i społeczeństwa, bywa dla nich dojmujący. De dusze po prostu chcą się stąd jak najszybciej wydostać.
Lecz "po śmierci", każda dusza, która popełniła ów błąd (samobójstwo z błahego powodu), prawie natychmiast po wydostaniu się z ciała, czuje żal, smutek i...wstyd przed Przyjaciółmi z grupy. Ludzie, którzy w poprzednich wcieleniach popełnili samobójstwo, bardzo często pytają się siebie, zwracając się oczywiście do hipnoterapeuty: "Dlaczego to zrobiłem?", lub "Ale byłem głupi". Dusze te, tak bardzo wstydzą się swojego czynu, że czują się "gorsze" i "mniej ważne" od swych Przyjaciół z grupy. Dusze te, czują się tak, jakby były wyrzutkami, którym cała reszta robi łaskę, że z nimi w ogóle rozmawia. Dlaczego? Uświadamiają sobie bowiem, że każde kolejne życie jest naszym darem, a jego wybranie kosztowało nas przecież sporo wysiłku. Zastanawialiśmy się nad różnymi jego aspektami, przećwiczyliśmy różne wydarzenia (indywidualnie, w grupie wraz z Przyjaciółmi, czy też jedynie z naszym Przewodnikiem). Teraz jednak "daliśmy plamę na całego", odebraliśmy sobie życie, tylko dlatego ze nie potrafiliśmy sobie z nim poradzić. Nie doświadczaliśmy ani choroby ani bólu fizycznego, mimo to zdecydowaliśmy się (niczym banda wyrostków), porzucić ciało z powodu chwilowego niedopasowania, lub jakiegoś innego indywidualnego niepowodzenia (np. utrata pracy, niepewność o losy rodziny). Zapomnieliśmy że "po nocy zawsze przychodzi nowy dzień", oraz że "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". Nawet utrata pracy, nie musi być katastrofą, być może jest to jedynie sygnał do większego zaangażowania, do zmiany środowiska, do "wypłynięcia na głębsze wody". Nie zawsze to co wydaje się nam tragedią bez wyjścia, jest nią w rzeczywistości.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz