Stron

wtorek, 14 kwietnia 2015

NOC KASZTANÓW - Cz. I

MUSIMY WIEDZIEĆ, ILE MY I NASZE DWORY ZAWDZIĘCZAMY PRZEPIĘKNEJ BAŚNI O CHRYSTUSIE

Papież LEON X (1513-1521)


 OPOWIADANIE

- Ależ to cudne - twarz młodej dziewczyny o jasnych jak słońce włosach, nabierała rumieńca a oczy zaczęły świecić blaskiem tej niezwykłej konstrukcji w którą się wpatrywała. Nie mogła oderwać od tego wzroku, tak była zauroczona. Trudno się zresztą dziwić, dopiero od kilku dni przybyła do miasta ze swej wioski, nie wiedziała jeszcze czym może ono ją zaskoczyć, lecz każdego dnia odkrywała coś nowego.

 - Mamo, mamo, chodź, spójrz na to... - głos dziewczyny urwał się w pół zdania, gdy z pokoju weszła na balkon, na którym stała jej córka, ciemnowłosa kobieta w średnim wieku.

- Ach tak, "to" masz na myśli? Też byłam zauroczona, gdy pierwszy raz przybyłam do tego miasta. To Zamek Św. Anioła, moja mała, siedziba Ojca Świętego. Robi wrażenie prawda? - rzeczywiście w blasku słońca rotunda i czworoboczne nasady owej budowli, odbijały światło słoneczne w taki sposób, iż wydawało się że są całe pokryte złotem, lub wręcz...że są w całości wykonane ze złota.

Punkt obserwacyjny, z którego obie kobiety doglądały tego cudu, znajdował się w zajeździe przy Torre di Nona, skąd był również doskonały widok na Via Recta, którą to ulicą każdego dnia, setki pielgrzymów  zmierzało w kierunku Watykanu. Był 31 października 1501r.

- To miejsce, mój skarbeńku, jest kopalnią złota dla kobiet takich jak ty - dodała matka, wchodząc z powrotem do pokoju. Matka wiedziała dobrze że jeśli młoda kobieta chce zrobić karierę, to nie może żyć w brudnej toskańskiej wsi, w której przyszła na świat, lecz koniecznie musi przenieść się do dużego miasta. Najlepiej właśnie do Rzymu. Tu bowiem krzyżowały się drogi całego chrześcijańskiego świata, tu przybywali pątnicy i pielgrzymi, tutaj tez do skarbca watykańskiego, płynęły pieniądze z największych i najprzedniejszych dworów Europy.

Matka dziewczyny, Diana Trotti, kobieta majętna, dzięki odpowiedniemu ożenkowi, z o wiele od niej starszym mężczyzną Paolo Trotti, który zakończył już swój żywot, wiedziała co robi ściągając córkę (z pierwszego małżeństwa), do Rzymu.

- Jeśli będziesz mądra, zbijesz tutaj fortunę, gdyż to miasto to prawdziwy...Babilon miłości - dodała matka. Dziewczyna nie zastanawiała się zbytnio nad jej słowami, patrzyła przed siebie, wszystko ją ciekawiło, wszystko radowało, niewiele bowiem równie pięknych rzeczy widziała w swym krótkim 17-letnim życiu. Zresztą na wsi, w której się wychowała, nie tylko nie było pięknych budowli opromienionych słońcem, lecz także ludzi, a szczególnie młodych, przystojnych mężczyzn, których zauroczył blask urody owego dziewczęcia. Matka jednak dobrze jej pilnowała. Wiedziała że dziewictwo jest skarbem, który należy odpowiednio dobrze "sprzedać", dlatego też przeganiała wszystkich "gołowąsów", którzy wieczorami wyśpiewywali serenady pod oknem jej córki, lub bili się o pierwszeństwo do stawania w  konkury.

Dziewczynę bardzo radowały te podchody. Nazywała się Antonia (lecz do historii przejdzie pod zupełnie innym imieniem). Dlatego też nie dziwiło jej zupełnie owe zainteresowanie mężczyzn jej osobą. Przebywała w Rzymie dopiero od kilku dni, a już mogła pochwalić się całym "wianuszkiem" jawnych adoratorów. Bawiło ją to i...śmieszyło jednocześnie, matka jednak pozostawała czujna.

W pewnym momencie Antonia ujrzała wjeżdżającą na Torre di Nona, grupę kilku jeźdźców. Zatrzymali się pod zajazdem w którym obie z matką mieszkały i zsiedli z koni. Jej wzrok szczególnie przykuł jeden z mężczyzn, ubrany niezwykle kunsztownie i bogato. Na głowie miał ciemny kapelusz z pawimi piórami, modny francuski płaszcz z czarnego aksamitu, kryjący koszulę z białego adamaszku. Mężczyzna zeskoczył z konia i skierował swe kroki ku wejściu do zajazdu, towarzyszyła mu grupka kilku innych mężczyzn. Nim jednak wszedł, skierował wzrok ku balkonowi, na którym siedziała Antonia. Uśmiechnął się i skinął głową na powitanie, zdejmując zeń kapelusz z pawimi piórami. Antonia, jak przystało na damę, odpowiedziała mu lekkim dygnięciem. Następnie wszedł do budynku.

- Mamo, grupa mężczyzn zbliża się ku nam - krzyknęła Antonia. W jej głosie była nutka niepewności i lekkiego podniecenia, gdyż nigdy wcześniej nie widziała tak kunsztownie ubranych mężczyzn.

- Mam nadzieję że to nie kolejni zalotnicy bez grosza przy duszy - odparła matka i dodała - Ja będę rozmawiała, ty wracaj do swego pokoju - po czym wepchnąwszy dziewczynę do jednej z komnat, zamknęła za nią drzwi na klucz. Antonia przyłożyła ucho do drzwi, lecz nie słyszała wszystkiego. Słyszała jednak dosadnie głośne stukanie o podłogę solidnych butów do jazdy konnej, które nosił ów mężczyzna. Dało się jeszcze usłyszeć jego powitanie, lecz treść rozmowy pozostawała dla niej tajemnicą, jako że matka rozmawiała szeptem. Nie mogła zrozumieć ani słowa. Po jakimś czasie usłyszała znów kroki mężczyzny wchodzącego na schody i kierującego się ku wyjściu. Odeszła od drzwi, wiedząc że za chwilę znów się otworzą. Nie myliła się.

W drzwiach pojawiła się uśmiechnięta matka, przez chwilę wpatrując się w swą córkę bez słowa. - Mamo, kim był ten kawaler, czego chciał? - spytała trochę zdezorientowana.

- Ten kawaler, mój skarbeczku, ten kawaler jest nasza kopalnią złota.

- Jak się nazywa, kim jest, powiedz mi - dopytywała się Antonia.

- Jest synem Ojca Świętego papieża Aleksandra VI.

- Cezar! Cezar Borgia! - z trudem wykrztusiła to imię dziewczyna. - Tak, to Cezar, on jest twoją przepustką do wielkiego świata, moja mała" - matka podeszła do Antonii i przytuliła ją do siebie. Lecz myśli dziewczyny krążyły zupełnie gdzie indziej. Nawet tam, na tej maleńkiej florenckiej wsi, na której się wychowała, słyszano o Cezarze Borgi. Cezar był obecnie najpotężniejszym i najbardziej niebezpiecznym z ludzi, o jakich kiedykolwiek słyszała. Jego kasztelani rezydowali w prawie wszystkich zamkach Lacjum i środkowej Italii. Ludzie opowiadali o jego zamiłowaniu do luksusu, pięknych kobiet i...okrucieństwa. Porzucił ofiarowaną mu przez ojca Rodrigo Borgię (Aleksandra VI), karierę duchowną i wrócił do stanu świeckiego. Ojciec mianował go więc księciem Valentinois oraz lordem Forli, Imoli, Rimini i Faenzy. Otrzymał również tytuł księcia Romanii - był najbogatszym człowiekiem ówczesnego Rzymu. Mawiano iż kobiety kocha podobnie jak byki (uwielbiał walki byków, mówiono iż jest w stanie ściąć łeb zwierzęciu jednym ciosem) - i jedne i drugie najpierw ujarzmiał i niewolił, a potem...niszczył.

Zimny pot pokrył twarz dziewczyny na samą myśl o tym człowieku.






CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz