Stron

piątek, 3 kwietnia 2015

UMIERAMY I CO DALEJ? - czyli co się z nami dzieje po śmierci? - Cz. XXVIII

DUCHOWE "SPECJALIZACJE"

DUSZA - OBROŃCA



Kim jest Dusza-Obrońca i jakimi cechami się wyróżnia? Dusze takie, starają się (za życia oczywiście), bronić ludzi (są to dusze, które z reguły wcielają się w postacie wojownicze, męskie i waleczne). Takie dusze praktycznie nie inkarnują w innych ciałach, jak postacie żołnierzy, wodzów lub bohaterów wojennych. Są to tzw.: "Bojownicy Słusznej Sprawy" i sprzeciwiają się z reguły wszelkiej niesprawiedliwości. Stają po stronie ciemiężonych i prześladowanych, a walka jest ich żywiołem. Wspólnymi cechami Dusz-Obrońców, są: wytrzymałość na ból i trudy życia, zachowanie spokoju w momentach krytycznych, lecz przede wszystkim takie dusze kierują się wyznaczonymi zasadami, poza ramy których nigdy nie wychodzą, a są to sprawiedliwość, moralność, dążenie do prawdy zawsze i w każdej sprawie, oraz...pochwała męstwa i waleczności. Takie dusze są jednak samotne, gdyż nim trafią w "Zaświaty", i połączą się ze swoją grupą docelową, długo przebywają w dobrowolnym odosobnieniu.

Mężczyzna poddany sesji hipnotycznej (a będący właśnie Duszą-Obrońcą), tak ów stan dobrowolnej samotności i wyciszenia opisuje: "Po zakończeniu każdego kolejnego wcielenia, poszukuję cichego schronienia, gdzie mógłbym się w spokoju zastanowić. Przeglądam wspomnienia i nauczki, które chciałbym zachować z poprzedniego życia oraz te, których chciałbym się pozbyć. W tej właśnie chwili zachowuję odwagę i pozbywam się nieumiejętności dotrzymywania osobistych zobowiązań (...) To co postanowię zachować, staje się częścią mojego charakteru. Resztę wyrzucam." Dusze te w owej samotni, zastanawiają się nad swoimi poprzednimi wyborami, czy przyniosły one im więcej korzyści, czy też więcej strat. Wybory ich są albo "ofensywne", albo "defensywne", to znaczy wcielają się w ciała takich osób, które prowadzą natarcie, by np. zniszczyć określone zagrożenie, lub też bronią przed owym zagrożeniem. Czas spędzony po śmierci (a przed udaniem się w "Zaświaty"), w owej samotni, przeznaczają właśnie na analizę czy ich wybory był prawidłowe, czy też nie. Pragną pomagać innym ludziom, jednak wybory - komu pomagają - są już ich suwerenną i w dużej mierze subiektywną decyzją.


Bez wątpienia taką DUSZĄ-OBROŃCĄ, 
był gen. George Smith Patton


"TO ZAWSZE BYŁEM JA"





"Poprzez zmagania wieków, pośród przepychu i trudów wojny. Walczyłem dążyłem i ginąłem, wiele razy na tej gwieździe. Jakby poprzez szkło i mrok, zmagania wieków widzę. Och walczyłem w różnych przebraniach i pod wieloma imionami, ale to zawsze byłem ja"



Gen. GEORGE PATTON - (w swym wierszu: "Poprzez ciemne zwierciadło")


Patton był wyjątkowym człowiekiem. Był wspaniałym żołnierzem, wodzem (najlepszym wg. mojej skromnej oceny, amerykańskim wodzem na europejskim teatrze działań wojennych podczas II wojny światowej i jednym z największych dowódców tej wojny), oraz ojcem dla swych żołnierzy (jego błyskawiczne ataki na pozycje nieprzyjaciela, wielokrotnie ratowały przed niechybną śmiercią tysiące żołnierzy. Matki i ojcowie żołnierzy, służących pod dowództwem gen. Pattona, w listach do Niego, dziękowali mu że to właśnie On jest dowódcą ich syna),był również historykiem i poetą. Jego ataki były piorunujące, niczym "cięcie mieczem" - szybkie, zdecydowane i niestety, trochę szaleńcze, jak choćby podczas kampanii w Europie Zachodniej, gdy 3 Armia Pattona, nacierała z takim impetem w Lotaryngii, że żołnierzom...skończyły się mapy pokazujące zdobyty już teren. Bardzo często, przełożeni gen. Pattona, musieli wydawać mu pisemny rozkaz: "Zatrzymaj się i ani kroku dalej", lub "Zabrania się zdobywać tego lub innego miasta". Jak reagował Patton? Najczęściej wysyłał wiadomość do dowództwa że "Rozkaz jest niezrozumiały", lub że "Mamy problem z łącznością", po czym zdobywał to, czego zdobyć mu zakazywano i odpisywał już po wszystkim że: "Zadanie zostało wykonane - czekam na kolejne rozkazy" . Wielu gryzipiórków z Waszyngtonu przyprawiał o ból głowy i "inne dolegliwości".

Patton był też odważnym żołnierzem - nie bał się wjeżdżać na pierwszą linię walki, wśród wybuchających pocisków i latających nad głowami samolotów, strzelających seriami i zrzucających bomby. Było to oczywiście zachowanie niezbyt godne dowódcy, gdyż narażając siebie, jednocześnie narażał całą swoją armię. Takie brawurowe zachowanie, było niewątpliwie dosyć niemądre, ale Patton tym samym pokazywał że nie jest dowódcą który krzyczy "Naprzód", sam chowając się bezpiecznie na tyłach - On zawsze krzyczał "Za mną". Patton miał też jeden mały kompleks, a dotyczył on jego...nosa. Jeszcze jako młody oficer, zaraz po West Point, bardzo bał się postrzału w nos. Ten strach siedział w nim latami, dlatego też, by go przezwyciężyć, sam często pakował się na pierwszą linię walk krzycząc w stronę wroga: "Spróbujcie dranie, trafić mnie prosto w nos". Jego determinacja i błyskawiczne działania (niemieccy oficerowie mogliby się od Niego uczyć "blitzkriegu"), pozwoliły zaoszczędzić wiele niepotrzebnych ofiar. Nie jest bowiem tajemnicą, że w II wojnie światowej, poległo mniej żołnierzy niż w I wojnie, a to dlatego, że drugą zdominowały szybkie, przełamujące kampanie i błyskawiczne ofensywy, zaś pierwsza to było powolne "oczekiwanie na śmierć" w okopach. Dlatego też takim ludziom jak Patton należą się szczególne podziękowania i pamięć.

Nie wszyscy jednak wiedzą, że gen. George Patton pamiętał również ze szczegółami, niektóre ze swoich wcześniejszych inkarnacji, i to począwszy od...starożytności. Pamiętał siebie jako greckiego hoplitę, biorącego udział w wyprawie na Persję u boku armii Aleksandra Macedońskiego, jako kartagińskiego wojownika, walczącego w armii Hannibala w Italii i Afryce, jako rzymskiego legionistę w X Legionie Juliusza Cezara (X-ty nazywany był "Okropną Dziesiątką" - był najwierniejszym legionem Cezara), w czasie walk w Galii i wojny domowej Cezara z Pompejuszem, jako żołnierz armii wschodniorzymskiej (bizantyjskiej), pod wodzą sławnego Belizariusza w VI wieku naszej ery, oraz jako...napoleoński żołnierz (konkretnie kawalerzysta w Armii Konnej Joachima Murata - prywatnie szwagra Napoleona).


 

Można dziś machnąć na te "rewelacje" ręką i powiedzieć "miał facet bujną wyobraźnię", gdyby za tymi słowami nie stały twarde dowody. Mianowicie, gdziekolwiek wojenny los, rzucił gen. Pattona, w którykolwiek z obszarów Europy i Afryki, zawsze znajdował takie miejsca, które potrafił dokładnie opisać, mimo że nigdy wcześniej w swym obecnym życiu tam nie był, zrobiła to dopiero wojna w której uczestniczył. Przykłady? Proszę bardzo - w czasie I wojny światowej, gdy przybył do Francji, zaraz po dotarciu na pole bitwy, gdy otrzymał informację od towarzyszącego mu oficera francuskiego, że przed nimi gęsto zalesiony teren, z którego będzie bardzo ciężko odeprzeć Niemców - Patton powiedział że w pobliżu jest przecież rozległa polana - nikt o niej nie wiedział, ani zwiad, ani też...lokalni mieszkańcy. Patton stwierdził to zaraz po przybyciu na miejsce i pod osłoną kompletnych ciemności (była noc). Na drugi dzień zwiad "odkrył polanę" ułatwiającą Francuzom i Amerykanom działania ofensywne. Wówczas to francuski oficer zapytał Pattona, skąd wiedział o "tak obskurnym miejscu"? - Patton odpowiedział z zupełną powagą: "Byłem tu w poprzednim życiu". 


- "Wiesz co George, gdybyś żył w XVIII wieku, byłbyś doskonałym marszałkiem Napoleona".

- "Byłem nim, naprawdę!"




Innym razem, gdy Patton w towarzystwie oficerów amerykańskich (i weterana wojny secesyjnej), spacerował po Gettysburg National Park, oficerowie zaczęli się spierać co do pewnego drobnego szczegółu bitwy pod Gettysburgiem (1863r.). Patton w pewnym momencie przerwał jednemu z nich i opisał poszczególne ruchy wojsk oraz najmniejsze detale jednostek, wraz z ukształtowaniem terenu, na który wkraczała poszczególna formacja. Słyszący to ów stary weteran tej bitwy, przyznał rację Pattonowi we wszystkich aspektach. Zapytany przez swych kolegów - oficerów skąd to wszystko wiedział, odparł tradycyjnie i bez namysłu krótkim: "Byłem tu".


"Polska jest pod kontrolą Rosji, tak samo jak Węgry, Czechosłowacja i Jugosławia, a my sobie spokojnie siedzimy i wydaje nam się, że wszyscy nas kochają."




"Czy oni tam w Waszyngtonie nie zdają sobie sprawy, że Rosja przez ponad 100 lat ciemiężyła Polskę, kraje bałtyckie i Finlandię i teraz znowu wraca do tej polityki?"




"Zapewniam, że każdy kanonier z mojej armii, który ośmieli się trafić w jeden z pańskich czołgów z odległości większej niż 600 m. zostanie przeze mnie uznany za tchórza." 

słowa które gen. Patton wypowiedział podczas spotkania z marszałkiem ZSRR Gieorgijem Żukowem, na jego stwierdzenie że nowe radzieckie czołgi trafiają w cel, już z odległości 2 km.




"Generał Anders śmiejąc się powiedział mi, że jeżeli jego wojska dostaną się pomiędzy armię niemiecką a rosyjską, to nie będzie mógł się zdecydować, z kim bardziej chce walczyć."





1:40 - Przepraszam, generał Katkow, pragnie z panem wypić za zwycięstwo nad Niemcami.

1:45 - Dziękuję, ale nie zamierzam pić ani z nim, ani z żadnym innym rosyjskim sukinsynem!

1:55 - Sir, przecież nie mogę tego powiedzieć.

2:00 - Proszę mówić - słowo po słowie.

2:25 - Generał mówi że...pan też jest sukinsynem.

2:35 - Ok. Za to możemy wypić - dwóch sukinsynów, niech będzie.








"Daj mi trochę czasu i kilka dywizji a odepchnę tych Mongołów z powrotem pod Moskwę, gdzie ich miejsce - daję ci na to moje słowo"



Gen. Patton do swego przyjaciela gen. Omara Bradley'a



Odpowiedź Bradleya brzmiała:



"George, ty...chyba oszalałeś?"



 CDN.

1 komentarz:

  1. Znakomity cykl, jak i w ogóle cały blog wydaje się interesujący. Dzięki za artykuł. Większość dzisiejszej nocy spędzam w Twojej blogowej przestrzeni.

    OdpowiedzUsuń