Stron

czwartek, 24 września 2015

PODRÓŻE W CZASIE - MIT CZY ... RZECZYWISTOŚĆ? Cz. I

"NIEKTÓRE ZMYŚLENIA SĄ O TYLE CENNIEJSZE OD FAKTÓW, ŻE SĄ ... PRAWDZIWE

 

JOHN BARTH

"CHIMERA"


CZY MOŻNA PODRÓŻOWAĆ W CZASIE?

 

Tak postawione pytanie można od razu z całą pewnością zakwalifikować jako teorię s-f. (przynajmniej ogromna większość z nas tak uczyni). Czyż bowiem ktokolwiek zbudował kiedyś ów Wehikuł Czasu, zdolny do podróży w przeszłość lub ... w przyszłość? Wielu twórców tematyki s-f wielokrotnie podejmowało ten temat, jak choćby Herbert George Wells w swej powieści "Wehikuł Czasu" z 1895 r. Ja jednak nie zamierzam skupiać się tutaj na pozycjach z gatunku fantastyki naukowej, lecz opisać prawdziwy wynalazek, który jest jedynie pierwszą próbą stworzenia maszyny umożliwiającej nam podróże w czasie, a potem zaprezentować kilka ciekawych faktów, które nie mogły mieć miejsca (jak np.: zegarek z naszych czasów, odnaleziony w chińskim grobowcu, który według archeologów, nie był otwierany od prawie 400 lat). Ale po kolei.

Sądzicie że podróże w czasie są niemożliwe? Pierwsza myśl która powstaje w głowie, gdy ktoś mówi o podróżach w czasie, to oczywiście zaprzeczenie. Jak bowiem można (inaczej niż na filmach czy w powieściach), przenieść się fizycznie w inny czas, inną epokę która już przeminęła? Przecież to niemożliwe, gdyż tamtej epoki już nie ma!

Ale chwila, skąd wiemy, skąd mamy taką pewność że tamtej epoki już nie ma? Skąd właściwie pewność że tamta epoka (do której pragniemy się przenieść), już nie istnieje? Oczywiście odpowiedź brzmi - bo żyjemy w teraźniejszości, w której to ślady dawnych epok przetrwały co najwyżej w postaci ruin zamków/budynków, odkopywanych z ziemi przez archeologów naczyń, monet i innych materialnych oznak dawnej bytności człowieka. Ale tamtego świata już nie ma - dziś żyjemy inaczej, mamy samochody, samoloty, podróżujemy na księżyc, prawie każdy z nas posiada możliwość skontaktowania się z drugą osobą za pomocą telefonu, komputera, smartfona itd. Żyjemy "dziś" - "wczoraj" już przeminęło, jak więc możemy przewinąć taśmę, by wrócić do tego wcześniejszego momentu, do tamtej epoki?

Otóż możemy, a żadna z minionych epok nie przeminęła, one wszystkie...nadal istnieją. Jak to możliwe zapytamy? Ano tak, lecz by to wytłumaczyć należy najpierw odpowiedzieć sobie na pytanie - kim my właściwie jesteśmy? Wszystko czym jesteśmy - składa się z energii. A czy energię można zniszczyć? Nie ma takiej możliwości. Energii zniszczyć się nie da. Skoro energii zniszczyć się nie da - to jak można przypuszczać że cokolwiek powstałe z energii - już nie istnieje, przeminęło, zginęło? A czym jest energia? Energia składa się z atomów - te zaś z jeszcze mniejszych cząsteczek np. elektronów. Żadna cząstka energii, choćby nie wiadomo jak mała - nigdy nie ginie.

Skoro tak można by zapytać, to dlaczego dziś nie ma już tego co było kiedyś, skoro tamto nie zginęło, dlaczego dziś - w teraźniejszości - nie istnieje przeszłość lub...przyszłość. Odpowiedź jest bardzo prosta - dzieje się tak dlatego, że energia której nie można zniszczyć i nigdy nie ginie - po prostu ... się zmienia. Nie oznacza to jednak, że nie istnieje już świat który istniał kiedyś dawno - np. czasy starożytne.

Udowodnił to człowiek który skonstruował niesamowity przyrząd - chronowizor. Co to takiego jest, można by spytać? Przyrząd ten umożliwia nam w naszej teraźniejszości ... odtwarzanie muzyki z dawnych czasów i jej wizualizowanie. A co to w zasadzie za problem, odtworzyć muzykę z dawnych lat, wystarczy wziąć do ręki zapis nutowy danego utworu i odegrać go w ten sam sposób. Ok. problem jednak polega na tym, że zapis nutowy utworów muzycznych istnieje dopiero od ok. 1200 r. zaś chronowizor umożliwia odtwarzanie i wizualizowanie muzyki z czasów znacznie odleglejszych, jak choćby I czy II wiek p.n.e.

Twórcą chronowizora był Alfredo Pelle Ernetti - Włoch, benedyktyński zakonnik. Od dziecka pociągały go dwie rzeczy - teologia (szukał odpowiedzi na pytanie kim lub czym jest Bóg), oraz muzyka. Ojciec Ernetti wykładał w konserwatorium w Wenecji - zajmował się tam prapolifonią, czyli historią muzyki starożytnej (tę katedrę stworzono specjalnie dla niego - prowadził ją aż do śmierci w roku 1994). Przez ten czas zdążył wydać 72 publikacje na temat muzyki starożytnej, oraz 45 płyt z nagraną muzyką starożytności. Jak tego dokonał nie mając zapisu nutowego tamtych utworów? Właśnie za pomocą skonstruowanego przez siebie (oraz przy pomocy kilku innych naukowców), chronowizora.

W trakcie swych długoletnich badań nad tym urządzeniem, doszedł do wniosku że dźwięk to energia (fale energii), które nie giną z ustaniem dźwięku, lecz trwają nadal. Skoro więc istnieją - trzeba tylko je odszukać i zrekonstruować. A skąd w ogóle wiedział że dźwięk ten można odszukać i zrekonstruować od nowa? Pomocną ku temu okazało się badanie ultradźwięków, które przecież też są niesłyszalne dla ludzkiego ucha - a mimo to niektóre zwierzęta je słyszą. Czyż fakt że my ich nie słyszymy, oznacza że...nie istnieją? Oczywiście że istnieją, tylko że nasz aparat słuchowy jest pod tym względem bardzo ograniczony, człowiek słyszy tylko te dźwięki które mamy usłyszeć. Idąc tym tropem skonstruował urządzenie ułatwiające odtwarzanie, rekonstruowanie i wizualizowanie dźwięków z przeszłości (bardzo odległej przeszłości).

W 1986 r. zaprezentował swoje dzieło na oficjalnej konferencji prasowej w Riva del Garda, wprawiając obecnych w osłupienie. Zaczął od wykładu na temat fizyki kwantowej, by potem przejść do wytłumaczenia procesu odszukiwania dzięków z przeszłości. Stwierdził że wszystko, cokolwiek wydarzyło się kiedyś na naszej Ziemi, a także w całym Wszechświecie, pozostawiło swój ślad energetyczny, nie tylko dźwiękowy (jak twierdził), lecz także wizualny (oznacza to że można nie tylko słuchać muzyki z dawnych czasów, można naocznie obejrzeć jak te czasy wyglądały). Ojciec Ernetti mówił że energia w całym Wszechświecie jest niezniszczalna, podlega jednak pewnym zmianom, lecz mimo to trwa dalej w naszej przestrzeni. Jeśli tylko można ją odnaleźć, to można również ją odtworzyć (w oryginalnej formie), odsłuchać oraz obejrzeć.

Chronowizor Ernettiego składał się z połączonych ze sobą anten, pochodzących z różnych stopów metali (nie wyjawił jakie są to metale). One to właśnie miały wyłapywać te istniejące obok nas fale energetyczne z dawnych wieków. Następnie "jednostka rekonstruująca" odtwarzała zapisany na danej fali dźwięk, a transformator obrazu i dźwięku (ekran telewizora), odtwarzał muzykę. W 1986 r. na owym spotkaniu w Riva del Garda, w obecności dziennikarzy - w ten właśnie sposób ojciec Ernetti "ściągnął" zupełnie wcześniej nieznany kawałek opery, wystawionej w starożytnym Rzymie w roku 169 p.n.e. (chronowizor wyłapywał i odtwarzał dźwięki z dokładnością do kilku ... godzin, a nie tylko dni, czy miesięcy).

Rok 169 p.n.e. to czas poważnych zawirowań zarówno zewnętrznych jak i wewnętrznych w rzymskiej polityce. Toczyła się wówczas (trwająca od 171 r. p.n.e.) - III wojna macedońska. Rzym miał poważne problemy zarówno natury politycznej jak i militarnej w wojnie z królem tego państwa - Perseuszem. Grecja uzyskała wolność po zwycięstwie Rzymu nad Macedonią w bitwie pod Kynoskefalaj (197 r. p.n.e.) i zakończeniu II wojny macedońskiej (196 r. p.n.e.). Zwycięski rzymski wódz w tej wojnie - Tytus Kwinkcjusz Flamininus (prawdziwy hellenofil), podczas Igrzysk Istmijskich (ku czci Posejdona), w Koryncie - ogłosił powszechną "Wolność Hellenów i całej Hellady" (Grecja była wówczas od 142 lat okupowana i politycznie zależna od Macedonii, dopiero Rzymianie zwyciężając Macedończyków dali Hellenom wolność ... której jednak sami nie brali tak całkiem serio). Trudno opisać szał radości jaki wówczas powstał na stadionie, gdzie miały odbyć się igrzyska sportowe. Ludzie jeden przez drugiego przepychali się, dążąc ku Flamininusowi, byle tylko dotknąć poły jego płaszcza, lub ucałować jego dłoń.

Flamininus obiecał również że rzymskie oddziały wycofają się z Grecji (przysiągł to Grekom na swój honor). Nie było to jednak takie proste, zważywszy że teraz do działań zbrojnych przystąpił tyran Sparty - Nabis, który pragnął odbudować dawną spartańską potęgę i jej wpływy w regionie. W wojnie z Macedonią rozważnie poparł Rzymian. Teraz jednak liczył że odwdzięczą mu się za uzyskane poparcie, uznając aneksję zajętego przez niego jeszcze w 196 r. p.n.e. Argos (jednego z kluczowych miast-państw Związku Achajskiego). Flamininus jednak przekonany przez Achajów co do konieczności rozprawy militarnej z Nabisem, wkroczył w 195 r. p.n.e. na Peloponez i pomimo bohaterskiego oporu Spartan, zniszczył ich ziemię, zdobył Spartę i zmusił Nabisa do upokarzającego pokoju (oddanie nie tylko Argos, ale i portu w Gytium - jedynego portu morskiego Sparty). Po zakończeniu walk, w 194 r. p.n.e. (tak jak obiecał Flamininus - który musiał wcześniej stoczyć solenną walkę w senacie, by przekonać senatorów do opuszczenia Grecji), legiony rzymskie wycofały się z Hellady. Opuszczono nawet kluczowe twierdze - Demetrias, Chalkis i Akrokorynt.

Ogromny entuzjazm i podziw Greków dla "rzymskich wyzwolicieli", został bardzo szybko zaprzepaszczony z winy samego Rzymu. Już w trzy lata po opuszczeniu Hellady (191 r. p.n.e.), armia rzymska ponownie tu wylądowała, tym razem pod pretekstem wojny z królem Syrii Antiochem III Wielkim. Antioch został "wezwany" do Grecji przez Związek Etolski - który poparł Rzymian w poprzedniej wojnie i spodziewał się teraz nagrody w postaci włączenia całej Tesalii w skład Związku. Tak się nie stało więc wystosowali apel do Antiocha by "wyzwolił Helladę". Ten przystał na ów apel i w 192 r. p.n.e. wylądował na greckim wybrzeżu (w porcie Demetrias), z 10 000 żołnierzy na czele. Grecy przyjęli go wyjątkowo chłodno, Związek Achajski wypowiedział mu nawet wojnę (za co senat przyznał Achajom status foedus equum - równoprawnego sojusznika). Z Rzymem związał się również dawny ich przeciwnik król Macedonii (pokonany pod Kynoskefalaj), Filip V (za co senat również nadał mu status sprzymierzeńca). Rzym miał wówczas inne problemy na głowie i wojna w Grecji była ostatnią rzeczą której pragnął. Lecz wylądowanie Antiocha w Demetrias zmieniło sytuację strategiczną - w Rzymie zaczęto obawiać się, że po zajęciu Grecji Antioch może (podobnie jak 25 lat wcześniej Hannibal), dokonać inwazji na Italię. Dlatego też w 191 r. p.n.e. wysłano do Grecji 20 000 armię pod wodzą Marka Acyliusza Glabriona.

Antioch zaś nie spieszył się do wojaczki. Zajął Tesalię i rozkoszował się przyjemnościami stołu i łoża w Demetrias. Spotkał tam dziewczynę, która od razu przypadła mu do gustu tak bardzo, że natychmiast ją poślubił (w Antiochii miał prawdziwy harem takich żon) i spędzał z nią dnie i noce na wszelakich rozkoszach. Kupował dla niej stroje i obsypywał klejnotami. Gdy wreszcie ruszył do walki - poniósł klęskę w bitwie pod Termopilami (191 r. p.n.e.), gdzie wsławił się Marek Porcjusz Katon, dowodząc oddziałem który oskrzydlił Syryjczyków (co ciekawe - po powrocie do Rzymu Katon oskarży przed senatem swego dowódcę z tej bitwy - Glabriona, o przywłaszczenie sobie złotych pucharów Antiocha, które widział w Termopilach, a których potem w Rzymie na triumfie Glabriona już nie było - wybuchła z tego powodu prawdziwa afera polityczno-korupcyjna). Potem poniósł klęskę w bitwie morskiej pod Eurymedonem i wreszcie definitywnie przegrał pod Magnezją w Azji Mniejszej (190 r. p.n.e.). Teraz Antioch mógł wreszcie ze swą nową żoną wrócić do Antiochii, wcześniej jednak musiał zgodzić się na pokój z Apamei (188 r. p.n.e.), który poważnie skurczył jego posiadłości w Azji Mniejszej.

Po zakończeniu walk Rzymianie ponownie opuścili Grecję (188 r. p.n.e.), powrócą do niej dopiero po siedemnastu latach w 171 r. p.n.e. Rzymianie nie radzili sobie jednak w nowej wojnie z Perseuszem macedońskim - zostali pokonani już na początku wojny pod Larissą (171 r. p.n.e.), po której to porażce (Perseusz zniszczył tam jedynie przednią straż armii rzymskiej), w legionach zaczęła szerzyć się dezercja i dał się zauważyć upadek dyscypliny wojskowej. Dochodziło do częstych zmian kolejnych wodzów (w przeciągu dwóch lat zmieniło się trzech wodzów - Licyniusza Krassusa zastąpił najpierw Hostyliusz Mancynus potem Kwintus Marcjusz Filippus). Filippusowi udało się w owym 169 r. p.n.e. obejść rejon gór (w rejonie Olimpu) i wkroczyć do Macedonii, ale jego armia była tak wyczerpana długim marszem że musiał się wkrótce stamtąd wycofać. Zwycięstwo odniósł dopiero w roku następnym (168 p.n.e.) Lucjusz Emiliusz Paulus w bitwie pod Pydną, gdzie definitywnie została zmiażdżona potęga macedońskiej falangi, a wzrosła niekwestionowana pozycja rzymskiego legionu.


A TAK WYGLĄDAŁ ŚWIAT ŚRÓDZIEMNOMORSKI 
W OWYM 169 r. p.n.e.


BASEN MORZA ŚRÓDZIEMNEGO
 


Natomiast operę, którą "ściągnął" i ponownie odtworzył w 1986 r. ojciec Ernetti, wystawił w 169 r. p.n.e. pod gołym niebem na Forum Holitorium w Rzymie (był to targ warzywny w zachodniej części Kapitolu) - Kwintus Ennius Calabera. Wystawienie jej pod gołym niebem było wówczas czymś zwykłym, zważywszy że w rzymskim kalendarzu pojawiało się coraz więcej świąt oficjalnych (państwowo-religijnych), oraz nieoficjalnych, takich jak igrzyska, munera (czyli walki gladiatorów), itd. Co ambitniejsi politycy, by przypodobać się ludowi, organizowali więc za własne pieniądze albo walki gladiatorskie, albo igrzyska poetyckie, opery lub sztuki teatralne. Przed rokiem 220 p.n.e. w Rzymie były tylko dwa święta. Pierwsze z nich zwano Ludi Romani. Było to 15-dniowe święto na cześć ludu rzymskiego, podczas którego organizowano igrzyska, wyścigi kwadryg i widowiska teatralne. Rozpoczynało się zawsze 5 września. 13 września składano Jowiszowi na Kapitolu ofiarę z krowy lub byka. Podczas tego święta istniał zwyczaj układania posążków bogów Jowisza, Junony i Minerwy - trójcy kapitolińskiej na łóżkach w domu - rodzice kładli je na łóżkach swych dzieci, by zapewnić im pomyślność bogów. Święto kończyło się 19 września).


 HELLENISTYCZNY WSCHÓD



W 220 roku p.n.e. pojawiło się drugie rzymskie święto - Ludi Plebeii, święto plebejuszy, które trwało w dniach 4-17 listopada i również było świętem najwyższego z bogów - Jowisza Kapitolińskiego. A potem to już było z górki - w 212 r. p.n.e. pojawiło się święto boga Apollona - Ludi Apollinares (6-13 lipca), w 204 r. p.n.e. Ludi Megalenses (ku czci bogini Kybele - trwało w dniach 4-10 kwietnia), w 203 r. p.n.e. - Ludi Ceriales (ku czci bogini Cerery - trwało 12-19 kwietnia), a w 173 r. p.n.e. wprowadzono święto zwane Ludi Florales (28 kwietnia - 3 maja), był to czas karnawału, obchodzony ku czci bogini kwiatów i płodności Flory. W ten dzień na stołach układano stosy kwiatów i przystrajano mieszkania barwnymi girlandami. Było jeszcze jedno święto które pamiętało czasy początków Rzymu - to święto ku czci Bony Dei (Dobrej Bogini), czyli tradycyjne można by rzec dzisiejsze święto kobiet, które tym różniło się od naszego, że obchodzone było w ciągu jednego dnia w początkach grudnia a nie w marcu. W tym dniu kobietom pozwalano na znacznie więcej swobody niż miały jej w ciągu całego roku. Spotykały się więc z przyjaciółkami na zamkniętych wieczorkach, gdzie oddawano się tańcom oraz pijaństwie. Mężczyźni mieli kategoryczny zakaz uczestniczenia w tym święcie.


STARY (SPRZED KLĘSKI ANTIOCHA III  w 188 r. p.n.e.) ...
 
 

I NOWY (ok. 170 r. p.n.e.) UKŁAD POLITYCZNY W AZJI MNIEJSZEJ

 

Utwór z 169 r. p.n.e. miał w sobie pewne cechy postępowo-rewolucyjne, gdyż senat nakazał wpisanie go na listę dzieł zakazanych, a sam Kwintus Ennius Calabera zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach jeszcze w tym samym 169 r. p.n.e. Odtworzenie przez ojca Ernettiego całości nieznanego wcześniej utworu, wprawiło obecnych na pokazie dziennikarzy w prawdziwe osłupienie. Wynalazek Ernettiego kompleksowo przebadał austriacki pisarz Peter Krassa, który stwierdził potem: "To co uczynił ojciec Alfredo Ernetti, to moim zadaniem prawdziwa transmisja telewizyjna z czasów starożytnych". Czy zatem można ojca Ernettiego nazwać prekursorem podróży w czasie?






MAPA RZYMU
(z czasów cesarstwa)

 

FORUM HOLITORIUM

  

Ps: Na zakończenie części pierwszej tego tematu, 
proponuję filmową podróż w czasy odleglejsze od rzymskich, do Starożytnego Egiptu lat panowania faraona Amenhotepa III (panował w latach 1388 - 1351 p.n.e.) 

"7 życzeń" serial z lat 80-tych




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz