Stron

czwartek, 3 marca 2016

O ANTYPOLONIZMIE SŁÓW PARĘ - Cz. I

"HEIMKEHR" - "PIERWAJA KONNAJA" -

"LIŚCIE CZERWONE" - "NASZE MATKI,

NASI OJCOWIE" i inne ...





Po co właściwie taki temat? Sam nie wiem, tak po prostu przyszło mi to na myśl, gdy dziś zawitałem do jednego stoiska z prasą w pewnej galerii. Przede mną stała pewna pani, w wieku powiem co najmniej senioralnym i w zasadzie nie przyciągnęłaby mojej uwagi, gdyby nie jeden mały szczegół. Otóż ta pani, zakupiła w owym sklepiku ... Gazetę Wyborczą. Cóż z tego można by zapytać, każdy ma prawo kupować to, na co ma ochotę. Oczywiście, prawo ma każdy, nie ma co do tego żadnych wątpliwości, tylko od razu naszła mnie taka myśl: "Jak to jest, żyję już jakiś czas na tym świecie i jeszcze nie widziałem (dosłownie, nie widziałem), aby ktoś poniżej 30 roku życia kupował przy mnie tę gazetę, natomiast osoby w wieku 50 +, bardzo często. Oczywiście może się wygłupiam, pisząc takie rzeczy, ale sądzę że coś jest na rzeczy, i nie chodzi mi tylko o ot, że młodzież rzadko czyta gazety (czy książki w ogóle), a bardziej skupia się na elektronicznych formach przekazu informacji (telefon, laptop, smartfon, tablet itd.). Raczej chodzi mi o to, że Gazeta Wyborcza, stała się już gazetą prenumerowaną i kupowaną (w ogromnej większości, jeśli nie w całkowitej zupełności), przez ludzi, z pokolenia naszych ojców i dziadków. 

Oczywiście dlaczego tak się dzieje i czemu Wyborcza oraz redaktor Michnik, nie stali się "narodowymi autorytetami", wśród młodych ludzi, wyjaśniać zapewne nie muszę? Wystarczy tylko przejrzeć sobie pobieżnie tytuły, jakie się w tej gazecie ukazywały 1 marca, z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Niezłomnych, przytoczę kilka: "Zostawcie tych żołnierzy" - Seweryna Blumsztajna, "Żołnierze przeklęci, czyli napad na szkołę ..." - Witolda Gadomskiego, "Wyklęci i ich czciciele" - Jarosława Kurskiego, "Ulica Żołnierzy Wyklętych? Horror i dziwactwo" - Jarosława Osowskiego, "Żołnierze wyklęci czy raczej, jak polscy chłopi zabijali polskich chłopów" - Rafała Zasunia, "Polska nie tylko Polaków" - Mirosława Czecha itd. itp. . Ciekawy był też panel dyskusyjny, jaki zorganizowała sobie Wyborcza (oczywiście zapraszając odpowiednio dobrane "autorytety", które w odpowiedni sposób, miały wytłumaczyć temu ciemnemu, polskiemu ludkowi, kim tak naprawdę byli ci "Wyklęci"). Debata nosiła tytuł: "Wyklęci - pogubieni bohaterowie. Męczennicy wolnej Polski czy zdemoralizowane wyrzutki?" I wszystko, i na tym w zasadzie temat mógłby zostać skończony.




Adamowi Michnikowi i jego akolitom z Czerskiej, naprawdę wydawało się, że uda im się "przestawić wajchę" w taki sposób, by Polacy zaczęli czcić tych "bohaterów", których wskaże on sam, lub jego ludzie z Gazety Wybiórczej (przepraszam: Wyborczej). A kim byli ci "bohaterowie" z Czerskiej? No to oczywiście, na pierwszym miejscu nie mogło zabraknąć majora Zygmunta Baumana, pseudonim "Semjon", gloryfikującego swój młodzieńczy zapał i pracę w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego, który był katownią Żołnierzy Niezłomnych (Wyklętych) i polskich patriotów. Kolejnym "bohaterem" tego gazetoidu, stał się filozof, prof. Leszek Kołakowski, który szczycił się tym (już w Wolnej Polsce, gdyż zmarł w 2009 r.), że on tuż po wojnie z kolegami z grup operacyjnych Urzędu Bezpieczeństwa - jeździł "Na bandy". "Oni do nas strzelali, to co my mieliśmy zrobić?" - mówił po latach. Oni czyli kto? Zapewne owe "bandy" (tak już na marginesie, należałoby zapytać pana profesora kto tu był prawdziwym bandytą, czy ci którzy byli u siebie, którzy bronili swojej wolności, swojej godności, swojej własności, swojej NIEPODLEGŁOŚCI, czy też koledzy pana profesora, z Urzędu Bezpieczeństwa i KBW? Są przecież zapiski, protokoły konfiskat UB, z najróżniejszych wiosek i mniejszych miasteczek. W tych protokołach stoi jak byk napisane co chłopom zrabowano - można to określić jednym słowem - rabowano wszystko, cały dobytek, nawet dziecięce ubranka, wózki i pościel - mówiło się, że nie brali tylko "płynnej smoły, rzadkiego gówna i kamieni młyńskich", bo były za ciężkie. Oto koledzy profesora Kołakowskiego - prawdziwi bandyci). 

Następnie w kolejce czekają tacy "bohaterowie", jak Jacek Kuroń, Karol Modzelewski czy Jan Tomasz Gross. Co się tyczy tych dwóch pierwszych, to w 1964 r. wysłali oni swój sławetny "List otwarty do Partii", krytykujący komunistyczne porządki w Polsce. Prezydent Aleksander Kwaśniewski, wręczając im order Orła Białego w 1998 r. powiedział wówczas: "To wy pierwsi, zaczęliście walkę z systemem komunistycznym". To oczywiście znamienne dla tego lewicowego środowiska, dające jednocześnie wyraźny sygnał, że przed wysłaniem owego listu "do Partii", nie było nic, zupełna pustka, którą dopiero wypełnili Kuroń, Modzelewski i Michnik? Nie było żadnych Żołnierzy Niezłomnych, nic - Kuroń, Modzelewski i Michnik - oni pierwsi. Swoją drogą to ciekawe że Kwaśniewski rozpoczął swoją narrację, początków walki z komuną, od roku 1964. Ostatni bowiem Żołnierz Niezłomny - Józef Franczak ps. "Lalek", został zabity przez komunistycznych oprawców, podczas obławy w Majdanie Kozic Górnych 21 października 1963 r. 




Tak więc z Kuronia i Modzelewskiego, uczyniono pierwszych bohaterów walki z komuną i taki właśnie przekaz poszedł w kraj. Ludzie, nie mający czasu, czy chęci do tego by bliżej przyjrzeć się sprawie, "łykali" wszystko tak, jak leci - jak Wyborcza mówi że bohaterowie, to pewnie bohaterowie, jak Kwaśniewski mówi że "oni pierwsi rozpoczęli walkę z komuną", to chyba prawda, no bo kto chce się kopać z koniem? Niewiele osób zapewne w ogóle zaglądało do treści owego listu, bo skoro "tamci byli pierwsi", to musieli ostro pojechać po władzy, wytknąć jej wszelkie przywary i zapewne skrytykować narzucony Polsce siłą nieludzki ustrój, w którym (jak pisał Janusz Szpotański), dobrze prosperować może gnida, cwaniak, kurwa, łotr i donosiciel? Musieli więc mocno skrytykować władzę komunistyczną w Polsce, skoro "byli pierwsi".


"O JAKŻE SZYBKO NASTRÓJ PRYSNĄŁ WZNIOSŁY, ALBOWIEM W KRAJU TYM ZACZAROWANYM, GDZIE JAK W ZŁEJ BAJCE LUDŹMI RZĄDZĄ OSŁY - JAKIEŻ TU MOGĄ BYĆ WŁAŚCIWIE ZMIANY. TU TYLKO SZPICLOM CORAZ WIĘKSZE USZY ROSNĄ, MILICJI CORAZ DŁUŻSZE PAŁKI I CORAZ BARDZIEJ PUSTKA ROŚNIE W DUSZY I CORAZ BARDZIEJ MÓZG SIĘ ROBI MIAŁKI. TU TYLKO MOŻE PROSPEROWAĆ GNIDA, CWANIAK I KURWA, ŁOTR I DONOSICIEL - NIEWIELKI WYBÓR, JAK SAMI WIDZICIE, CHOĆ NIEJEDNEMU KUSZĄCYM SIĘ WYDA"

 JANUSZ SZPOTAŃSKI - "GNOMIADA"


A jak z owym "listem do Partii", było naprawdę? Owszem, list ten jest jawną krytyką systemu politycznego, panującego wówczas w Polsce, ale ... zwróconego stricte personalnie. Kuroń i Modzelewski krytykowali w nim bezpośrednio Władysława Gomułkę za to że ... jego polityka powoduje odwrót od komunizmu. Oni bowiem krytykowali zbyt wolne przechodzenie do systemu jaki panował w ZSRS w najczarniejszych latach Stalina. Pisali że należy jak najszybciej rozkułaczyć chłopów, odebrać im ziemię i stworzyć kołchozy na wzór sowiecki, należny czym prędzej zlikwidować jakąkolwiek prywatną własność i stworzyć prawdziwy system komunistyczny (komunizm Gomułki bardzo im się nie podobał ze względu na marne efekty zbolszewizowania państwa i narodu). Takie to tuzy antykomunizmu budowały nam III Rzeczpospolitą i takie właśnie są symbolami "bohaterstwa", dla gazety, o której powiedzieć że nadaje się jedynie do podtarcia zadka, to tak, jakby nie powiedzieć o niej nic. 

Dalej symbolami tego "piśmidła", są Helena Wolińska, zbrodniarka sądowa, komunistyczna prokurator, oskarżająca w procesach politycznych lat 1949 - 1954, w których skazano na śmierć (z jej współudziałem), m.in.: gen. Augusta Emila Filedorfa ps. "Nil", głównego organizatora i dowódcę Kedywu (Kierownictwa Dywersji) Armii Krajowej, który przeprowadził kilka udanych akcji sabotażowo-likwidacyjnych na niemieckich okupantach, m.in.: 1 lutego 1944 r. kierował akcją likwidacji dowódcy SS i Policji w Warszawie - "Kata Polaków" (organizatora licznych łapanek i egzekucji ulicznych) - Franza Kutschery (Niemcy ponoć bali się go jak ognia). To właśnie Wolińska stała za oskarżeniem i skazaniem na śmierć w ludowej Polsce gen. Fieldorfa-Nila. Po 1968 r. Helena Wolińska wyjechała z Polski i osiadła w Wielkiej Brytanii, której to władze odmówiły jej ekstradycji do Polski w 2006 r. (ona sama podkreślała że jako Żydówce, czeka ją proces i kara śmierci w "antysemickiej Polsce"). Swoją drogą zastanawiam się, czy nie można by było zorganizować takich samych oddziałów, które zorganizowali Żydzi z Izraela, w latach 50-tych i 60-tych, a które zajmowały się wyszukiwaniem i ... porywaniem ukrywających się zbrodniarzy hitlerowskich na całym świecie. Tak samo można by było ścigać i porywać żyjących jeszcze (choć nieukrywających się, bo przecież jak wielu ludzi sądzi - komunizm to nie to samo co nazizm), zbrodniarzy komunistycznych i wytaczać im procesy w Polsce. 




Tacy oto są "bohaterowie" zarówno samej Gazety Wyborczej, jak i Adama Michnika, który nie potrafi pojąć tego, co nastąpiło w Polsce po maju i październiku 2015 r. Nie rozumie, że młodzi ludzie, nie tylko nie identyfikują się z wyżej wymienionymi postaciami, ale wprost uważają ich albo za najzwyklejszych zbrodniarzy, albo też za hochsztaplerów politycznych i cwaniaków, którzy dogadując się z komunistami, stworzyli Nam wszystkim prawdziwą karykaturę państwa, pod nazwą III Rzeczypospolitej. Nie rozumieją i nie potrafią oni pojąć, że dla młodych bohaterami są tacy ludzie jak rotmistrz Witold Pilecki, żołnierz Wojska Polskiego, a potem Armii Krajowej, uczestnik i organizator ruchu oporu w obozie koncentracyjnym Auschwitz (do którego ... zgłosił się na ochotnika, właśnie po to, by ratować zamkniętych w nim ludzi). 


ROTMISTRZ WITOLD PILECKI



Był autorem raportów z Auschwitz, które potem dotarły na Zachód, lecz ani premier Wlk. Brytanii Winston Churchill, ani też prezydent USA Franklin Delano Roosevelt, nie kiwnęli nawet palcem, aby przynajmniej zbombardować obóz (co sugerował Pilecki), umożliwiłoby to bowiem atak na obóz Armii Krajowej i ucieczkę więźniów. Gdy Witold Pilecki zobaczył, że jego raporty nie dają żadnego efektu i gdy Niemcy rozpracowywali jego siatkę konspiracyjną, postanowił (wraz z dwoma innymi więźniami), uciec z Auschwitz. Potem walczył w Powstaniu Warszawskim, po czym trafił do niewoli niemieckiej, skąd przedostał się do Armii Polskiej na Zachodzie. Po wojnie jednak postanowił wrócić do okupowanego (tym razem przez Sowietów), kraju, by organizować sieć informacyjną dla Rządu RP na Uchodźstwie w Londynie. Został aresztowany (8 maja 1947 r.) i po brutalnym śledztwie i pokazowym procesie sądowym, skazany na karę śmierci. Rozstrzelany został (strzałem w tył głowy), w więzieniu mokotowskim w Warszawie - 15 marca 1948 r. 




Kolejnym bohaterem dla młodych, jest chociażby Danuta Siedzikówna ps. "Inka", sanitariuszka 4 szwadronu 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej (której dowódcą był sławny major Wojska Polskiego - Zygmunt Szendzielarz ps. "Łupaszko"). Wstąpiła ona w szeregi Armii Krajowej, w październiku 1943 r. w wieku ... 15 lat (przysięgę złożyła w grudniu tego roku). W konspiracji przeszła szkolenie medyczne. Po zakończeniu wojny, podjęła pracę, jako kancelistka w nadleśnictwie Hajnówka. Została aresztowana przez NKWD i Urząd Bezpieczeństwa w czerwcu 1945 r. Wkrótce jednak, została uwolniona, po rozbiciu sowieckiego konwoju, przez operującą w rejonie Podlasia, grupę wileńskiej Armii Krajowej pod dowództwem Stanisława Wołoncieja "Konusa". Od tej chwili pozostała z "Leśnymi" - jak nazywano ukrywających się w lasach, żołnierzy polskich walczących z komunistami, a wkrótce została sanitariuszką w 5 Wileńskiej Brygadzie Armii Krajowej, "u Łupaszki" (swoją drogą komuniści, nie mogąc pokonać Żołnierzy Podziemia Niepodległościowego, co jakiś czas ogłaszali tzw.: amnestie, które miały doprowadzić do ujawnienia się żołnierzy i złożenia przez nich broni - większość z nich i tak po ujawnieniu wkrótce zapełniła więzienia NKWD-UB. Pięknie jednak odpowiedział na ów "akt łaski" major Hieronim Dekutowski ps. "Zapora" - o którym już też kiedyś pisałem. Stwierdził on w prostych, żołnierskich słowach: "Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy Wojsko Polskie"). 


DANUTA SIEDZIKÓWNA "INKA"



20 lipca 1946 r. "Inka" została ponownie aresztowana przez Urząd Bezpieczeństwa i zamknięta w V pawilonie gdańskiego więzienia. W śledztwie była bita i poniżana, pozbawiano ją snu i maltretowano (bito ją w twarz i żołądek, a gdy mdlała, polewano wodą, używając przy tym najbardziej chamskich wyrażeń, jak choćby: "Wstawaj kurwo, to nie wakacje"). Została skazana na śmierć, 3 sierpnia 1946 r. (odmówiła złożenia prośby o łaskę do ówczesnego sowieckiego rezydenta, pełniącego funkcję prezydenta Polski - Bolesława Bieruta, mówiąc że "nie potrzebuję łaski od komunistycznego agenta". Wyrok śmierci został wykonany 28 sierpnia 1946 r. (zginęła razem z "Zagończykiem" czyli Feliksem Selmanowiczem, innym żołnierzem 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej). Jej ostatnie słowa brzmiały: "Niech żyje Polska! niech żyje Łupaszko!". Oto bohaterowie współczesnej polskiej młodzieży (oczywiście wymieniona dwójka to tylko przysłowiowa "kropla w morzu", takich ludzi było znacznie więcej).




A wracając jeszcze do kwestii komunistów i komunizmu w czasie II Wojny Światowej, to należy dodać że komuniści polscy mieli gdzieś ochronę ludności przed napadami niemieckiego okupanta, przed paleniem przez Niemców wiosek, mordami i wysiedleniami Polaków. Im było ganc egal co Niemcy tu robią, im chodziło głównie o władzę i rozbicie Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych oraz Batalionów Chłopskich. Natomiast "podziemne" Wojsko Polskie (AK, NSZ, BCH), za główny swój cel brało właśnie ochronę ludności cywilnej. Chodziło o to, by niepotrzebnie nie narażać chłopów i w ogóle polskiej ludności na niemiecką zemstę, innymi słowy - chodziło o utrzymanie żywotnego potencjału Narodu, po to, by w sprzyjających okolicznościach, opanowywać kolejne miasta i miasteczka. Powstanie miało wybuchnąć dopiero wówczas, gdy Niemcy będą już bardzo poważnie osłabione. Chodziło o jak najdłuższe oszczędzanie polskiej krwi. 

Tyle się dziś krytykuje Powstanie Warszawskie (szczególnie na łamach Gazety Wyborczej), jego motywy i przywódców. Podobnie jak dawniej czynili to komuniści, dziś właśnie robią to ich ideowi lub rodowi potomkowie. Polscy komuniści jednak nigdy się nie przyznali do faktu, że też mieli w planach wybuch powszechnego powstania polskiego, tylko że już w ... 1942 r. Dlaczego właśnie wtedy? Dlaczego wówczas, gdy Niemcy byli o wiele silniejsi niż w 1944 r. i mogli całe to powstanie utopić w morzu krwi, jednocześnie eksterminując kilka lub kilkanaście milionów Polaków? A by odpowiedzieć na to pytanie,należy uświadomić sobie co się właściwie działo w 1942 r.? Niemcy szli naprzód na froncie wschodnim, Stalin był w bardzo poważnych tarapatach, istnienie Związku Sowieckiego ponownie stanęło na włosku, co więc należało zrobić? Wszystko, byle tylko dać Stalinowi odetchnąć, pozwolić mu zebrać siły. Temu celowi można było poświęcić wszystko, poświęcić nawet własny naród, byle tylko uratować umiłowanego wodza i ukochany ustrój. Tacy właśnie byli (polscy) komuniści, gotowi wywołać w kraju masakrę wojenną, byle tylko Związek Sowiecki i Stalin mieli się dobrze, byle zwyciężyli, nawet po trupie wykrwawionej Polski.

Wracając jeszcze do Gazety Wyborczej, tego paszkwilanckiego gazetoidu, pozwolę sobie zamieścić screeny wybranych miesięcznych artykułów z Wybiórczej, znaczy ... z Wyborczej. Wszystkie screeny (wybrałem trzy ostatnie), pochodzą ze strony Anty Biały Rasizm:


ANTYPOLSKA GAZETA DLA ĆWIERĆ I PÓŁ-INTELIGENTÓW


 LUTY 2016





STYCZEŃ 2016



LISTOPAD 2015




 W KOLEJNYM POŚCIE, PRZEDSTAWIĘ INNE PRZYPADKI ANTYPOLONIZMU, ZE SZCZEGÓLNYM UWZGLĘDNIENIEM NIEMIECKIEGO FILMU PROPAGANDOWEGO:
"UNSERE MÜTTER, UNSERE VÄTER" 
("NASZE MATKI, NASI OJCOWIE")
 I INNYCH SZKALUJĄCYCH POLAKÓW PROPAGANDÓWEK



 CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz