CZYLI DZIEJE GRECJI KLASYCZNEJ
PERSKA ARMIA DARIUSZA I WIELKIEGO PRZEKRACZA CIEŚNINĘ BOSFOR
514 r. p.n.e.
Dariusz I Wielki, podobnie jak w przypadku kampanii indyjskiej, nie miał na celu podboju całej ogromnej krainy zasiedlonej przez plemiona Wielkiej Scytii, bowiem podbój tej krainy nie miałby większego sensu. Po pierwsze ze względu na ogrom i trudności w jej utrzymaniu po podboju, a co za tym idzie zbytnim rozciągnięciu państwa z dala od centrum politycznego, po drugie zaś podbój tych krain musiałby trwać latami a i wówczas trzeba by było wciąż angażować nowe siły i pieniądze by pacyfikować kolejne powstania, które niechybnie wybuchałyby na tych terenach. Scytowie bowiem byli mistrzami uników, walki podjazdowej i partyzanckiej, podbój Scytii znacznie osłabiłby i wykrwawił imperium, a co najważniejsze uniemożliwił zdobycie Grecji właściwej. Dariusz miał więc zapewne zupełnie inne plany, wyruszając przeciw plemionom scytyjskim. Prawdopodobnie zamierzał odciąć ich od Greków, a być może nawet zająć Krym. To miałoby dla Grecji właściwej katastrofalne skutki, bowiem większość towarów sprowadzali Grecy właśnie z Krymu i tamtejszych kolonii nadczarnomorskich - w tym przede wszystkim zboże. Gdyby zostali pozbawieni tej możliwości przez blokadę Dariusza, zdani byli by praktycznie na śmierć głodową, bowiem sprowadzanie zboża z Italii, czy Sycylii, było zbyt drogie i mało opłacalne, do tego zaś zboże italskie było marnej jakości, w przeciwieństwie do egipskiego czy właśnie nadczarnomorskiego (Egipt jako perska satrapia, również zablokowałby wysyłkę swego zboża do Hellady).
Gdy armia perska kontynuowała marsz w kierunku Północy - na rekonesans ziem Grecji, wysłano grupę piętnastu perskich oficerów. W jej składzie znajdował się również niejaki Demokedes - Grek, nadworny lekarz króla Dariusza i jego szlachetnej małżonki królowej Atossy - córki pierwszego władcy zjednoczonej Persji Cyrusa II Wielkiego (dzięki poślubieniu Atossy Dariusz umocnił swe prawo do perskiej korony). Demokedes został zwabiony do Sardes przez perskiego satrapę Lidii - Orojtesa, o którym w poprzednich postach już wspominałem, w kontekście zabójstwa przez niego królewskiego inspektora - Mitrobatesa i jego syna. Orojtes uczynił z Greka swego osobistego medyka i zabronił mu opuszczać swą satrapię. Traktował go prawie jak niewolnika. Demokedes był sławnym medykiem, więc gdy król Dariusz skręcił nogę w kostce i żaden z egipskich lekarzy nie był w stanie ulżyć mu w bólu, powiedziano mu o talencie Greka. Dariusz nakazał więc czym prędzej sprowadzić go do Persepolis. Demokedes wyleczył króla, za co obsypany został przez niego złotem i zaszczytami, nie był jednak szczęśliwy w Persji, żył bowiem w "złotej klatce", nie mógł nie tylko opuszczać kraju, lecz nawet królewskiego okręgu pałacowego w Persepolis. Był za to hołubiony i ceniony na dworze królewskim, wielu perskich i medyjskich wielmożów bardzo pragnęło, by to właśnie ich córki wybrał na swą małżonkę. Demokedes zwlekał z tym jednak, chciał bowiem ponownie wrócić do Grecji.
DARIUSZ WIELKI I KRÓLOWA ATOSSA
Wymyślił więc zgrabną intrygę - poprosił królową Atossę, by ta namówiła Dariusza do wyprawy przeciwko Scytom (miał bowiem nadzieję że będąc w Tracji, uda mu się zbiec i wrócić do domu, do rodzinnego Krotonu, greckiej kolonii położonej w południowej Italii - na terenie tzw.: "Wielkiej Grecji"). Król Dariusz plan Greka, przedstawiony przez swą małżonkę - zaakceptował. Tak oto ruszyła kampania scytyjska. Demokedes służył owym oficerom, wysłanym przez króla na rekonesans greckich terenów, za tłumacza i przewodnika. Płynąc wzdłuż greckich brzegów wywiadowcy robili notatki i szkice, starając się odwzorować ukształtowanie terenu pod przyszły desant. Gdy już miano powracać z zakończonego pomyślnie rekonesansu, Demokedes uprosił dowódcę wyprawy by zatrzymali się na noc w jednej z greckich zatok, aby odpocząć i nabrać sił, a także ustrzec się grasujących na tych wodach piratów. Gdy Persowie przygotowywali się do spoczynku, Demokedes wykradł się z obozu i dotarł do pierwszego greckiego miasta, gdzie poinformował mieszkańców że na ich ziemi są perscy szpiedzy. Wysłano więc żołnierzy którzy aresztowali perski oddział zwiadowczy. Dzięki temu podstępowi Demokedesowi udało się powrócić do rodzinnego Krotonu. Król Dariusz, gdy poinformowano go o zdradzie Greka, wpadł w złość, nakazał również wysłać do Greków poselstwo które miało domagać się wydania zdrajcy, jako perskiego poddanego. Niczego jednak posłowie nie wskórali, choć wydano im aresztowanych Persów, Demokedes nie powrócił już do Persji.
Jakimi siłami dysponował król Dariusz atakując Scytów - do dziś pozostaje zagadką, dane bowiem, znajdujące się w greckich źródłach (Herodot), nie są prawdziwe. Herodot sugeruje bowiem że Persów było 700 tys. co oczywiście jest niemożliwe z różnych względów, przede wszystkim logistycznych (prawdopodobnie perska armia liczyła na początku kampanii - maksimum 300 tys. żołnierzy i 600 okrętów). Niewątpliwie jednak były to znaczne siły, o wiele większe od połączonych armii wielu scytyjskich plemion, które nie mogąc powstrzymać przeciwnika w otwartej walce - musiały ratować się ucieczką z zagrożonych terenów. Czynili to w następujący sposób, najpierw przenoszono na tyły obozy w których byli starcy, kobiety, dzieci i trzoda chlewna. Następnie wycofywali się wojownicy, paląc za sobą wszystko czego nie można było zabrać, nawet trawę. Niszczono ujęcia wody, a nawet zmieniano bieg strumieni, poprzez budowanie zapór. Jednocześnie Scytowie stosowali model walki szarpanej, podjazdowej, atakując mniejsze perskie oddziały wysyłane np.: w celu uzupełnienia aprowizacji. A gdy to nie skutkowało by zatrzymać "rzekę perskiego wojska", stosowali zabieg uległości, chęci zawarcia pokoju i podporządkowania się "Królowi Królów". Miało to na celu spowolnienie perskiego marszu w kierunku stolicy słowiańskich Scytów - potężnym grodzie Gelonos. Persowie jednak, mimo prób spowalniania ich marszu dotarli wreszcie do rzeki Dunaj, przez który król nakazał zbudowanie kolejnego mostu pontonowego i po jego ukończeniu wraz z armią przekroczył tę rzekę.
PERSKI WOJOWNIK ("NIEŚMIERTELNY")
VI/V w. p.n.e.
Wkroczono na stepy, pozostawiając na południowym brzegu Dunaju, załogi greckich hoplitów, pochodzących z małoazjatyckich polis, zależnych od "Króla Królów" (mieli tam trwać i strzec przepraw przez dwa miesiące, aż do wyznaczonego powrotu królewskiej armii). Marsz armii perskiej króla Dariusza, opracował i ustalił prof. Szramko w swej publikacji "Wielika Skifija", a miała ona przebiegać następująco: armia perska po przekroczeniu Dunaju, skierowała się na północny-wschód, na ziemie dzisiejszej Ukrainy. Plemiona słowiańskich Scytów (kierowane przez dwóch wodzów: Idantyrsosa i Skopasisa), unikały bezpośredniego starcia, wciąż stosując model walki szarpano-partyzanckiej. Dariusz postanowił maszerować wzdłuż nadczarnomorskich i azowskich brzegów, jednocześnie starając się zmusić Scytów do przyjęcia decydującej bitwy. Gdy to się nie udało, ruszył na północ, przekraczając rzeki: Dniestr, Boh, Dniepr i Mołocznę, a ostatecznie dotarł do rzeki Doniec. Ponieważ ciągle nie mógł zmusić przeciwnika do przyjęcia decydującej bitwy, skierował się na północny-zachód, na bezpośrednie tereny lechickie. Tam podszedł pod stolicę Wielkiej Scytii - miasto Gelonos, które zdobył i spalił, lecz dalszy marsz na północ nie miał już większego sensu, Scytowie nie zamierzali bowiem podjąć walnej bitwy, zarządzono więc odwrót. W drodze powrotnej zatrzymano się nad rzeką Oaros (wpadającą do Morza Azowskiego), gdzie król Dariusz nakazał zbudować osiem dużych fortów (co osiem mil).
Tam został zaatakowany przez plemiona scytyjskie, które jednak po pierwszym ataku, natychmiast wycofały się na północ. Dariusz postanowił je ścigać, ale nie dotarł daleko w swym marszu, bowiem nastroje w armii siadły, znacząco obniżyło się morale gdyż zaczęło brakować żywności. Dodatkowo głód zdziesiątkował perską kawalerię, gdyż konie zaczęły po prostu padać z głodu, nie mając gdzie się wypasać (tereny te zostały bowiem wcześniej zniszczone przez wycofujących się Scytów), było wiadome, że kolejny marsz na północ, zakończy się klęską i śmiercią, jeśli nie od połączonych sił scytyjsko-lechickich, to zapewne z głodu. Nie można jednak było zarządzić generalnego wymarszu na południe, ku przeprawom na Dunaju, bowiem taka decyzja oznaczałaby klęskę propagandową i mogłaby ponownie zaważyć nad stabilnością wielkiego imperium, oraz lojalnością jego poszczególnych ludów. Należało więc się wycofać, ale tak, aby ... wróg o tym nie wiedział. Dlatego też król Dariusz nakazał swym najlepszym siłom (w tym również "Nieśmiertelnym"), cichy odwrót z obozu, pod osłoną nocy i marsz ku przeprawom na Dunaju (sam oczywiście ruszył z nimi), przekazując reszcie swej armii (która nadal miała stacjonować w obozie), że ponownie ruszyła na północ, na wroga. Udało mu się szczęśliwie dotrzeć do mostów na Dunaju i wraz z elitą swej armii (a raczej jej niedobitkami), przekroczył tę rzekę, kierując się do Persji. Grecy, którzy strzegli przeprawy, nie zdradzili króla (choć Scytowie namawiali ich do tego kroku). Gdyby jednak tak się stało, król Dariusz niewątpliwie, wraz z całą swą armią zginąłby na ogromnych stepach Wielkiej Scytii.
Pomimo udanego odwrotu, kampania okazała się jednak klęską, poległo bowiem ponad 200 tys. wojowników, a resztki, które udało się ewakuować przez Dunaj, nie przypominały już wojska tylko zgraję obdartusów. Niczego też nie osiągnięto, a jedyne nabytki z tej kampanii, to były niewielkie tereny południowej Tracji (uzyskane już na początku kampanii). Zdobycze te, niewarte były ani poniesionego wysiłku militarnego, ani także finansowego. Jedynym prawdziwym sukcesem tej wyprawy było zajęcie Bizancjum - greckiej kolonii położonej w cieśninie bosforańskiej, dzięki opanowaniu której, skutecznie odcięto Ateny od dostaw zboża z portów czarnomorskich. Pomimo militarnej klęski, Dariusz I skutecznie zamienił ją w polityczne zwycięstwo, gdyż już bowiem w 513 r. p.n.e. król Macedonii - Amyntas I, ze względu na bliskość perskiego niebezpieczeństwa i zajęcie przez nich ziem południowej Tracji, z którą Macedonia sąsiadowała od wschodu - by uniknąć perskiej agresji, uznał się i swoje królestwo za lenno "Króla Królów" i zobowiązał się do corocznego płacenia daniny (zaś w 512 r. p.n.e. oba te kraje - Tracja i Macedonia, połączone zostały w jedną satrapię). I to było jedyne wielkie zwycięstwo tej kampanii, króla Dariusza I Wielkiego. Bowiem panując nad Tracją i Macedonią, odcinano jednocześnie Greków południowych, szczególnie Ateńczyków od dostaw drewna, potrzebnego przy budowie okrętów wojennych dla ich floty. Dyplomacja perska nie potrafiła docenić tego skarbu jaki wpadł im wówczas w ręce i gdy tylko wybuchło powstanie jońskie - Persowie wycofali swe siły z tych krain, czym umożliwili utworzenie potężnej ateńskiej floty wojennej, która złożyła podwaliny pod przyszłe "ateńskie imperium", czasów Peryklesa i jego następców.
KOLONIE GRECKIE NA KRYMIE
OPANOWANE PRZEZ PERSÓW
Należy jednak pamiętać że (jak już wcześniej pisałem), polityka perska w stosunku do podbitych państw i narodów była niezwykle liberalna. Nikomu nie narzucano perskich wzorców religijnych i kulturowych, a często zdarzało się że to właśnie sami Persowie przyswajali sobie religię i kulturę podbitych krain. Tak też było w przypadku greckich miast-państw na wschodnim wybrzeżu Morza Jońskiego. Dariusz Wielki wręcz nakazywał swym wielmożom, którzy mieli kontakty z jego greckimi poddanymi, by brali sobie za żony Greczynki i by przyjmowali greckie wierzenia religijne. Grecka ludność Jonii, wybrzeży Karii i Troady nie dostąpiła żadnych szykan ze strony perskiej władzy, żadnych represji ani dyskryminacji ze względu na narodowość czy kulturę. Satrapowie rządzący Lidią nie narzucali im żadnych praw godzących w greckie przekonania czy tradycję. Nie wzrastały też obciążenia fiskalne ludności podbitej, a wręcz przeciwnie, szczególnie po kampanii scytyjskiej i opanowaniu cieśnin nadczarnomorskich w 514 r. p.n.e. greccy poddani "Króla Królów", mieli teraz otwartą drogę do prowadzenia interesów handlowych z tamtymi terenami i bogacenia się na tym. Zresztą nie tylko tam, cały ogromny perski rynek stał przed Grekami z Jonii otworem, mogli więc zbijać fortunę na samym fakcie podległości swych miast-państw perskiej koronie.
Taki system jednak godził w Greków, którzy nie byli perskimi poddanymi. Teraz zaś po odcięciu i zablokowaniu cieśnin nadczarnomorskich przez flotę perską dla okrętów z Grecji właściwej i tzw.: "Wielkiej Grecji" (czyli Italii południowej, Sycylii, południowej Galii i wschodnich terenów Hiszpanii), Grecy ci zostali pozbawieni możliwości wymiany handlowej z tymi niezwykle bogatymi w różne surowce terenami. Nie może więc zupełnie dziwić fakt (o czym wkrótce napiszę), że gdy tylko perscy posłowie przybywali do poszczególnych miast-państw Grecji właściwej, żądając jedynie uznania oficjalnej podległości tych ziem od "Króla Królów", czyli tzw.: "Ziemi i Wody" (których oficjalne wręczenie symbolizowało uznanie zwierzchności innego państwa), pozostawiając zaś wszystko tak jak było dotąd, władze, tradycję, możliwość decydowania o wewnętrznych sprawach polis, kulturę i religię - nic dziwnego że wszystkie te greckie państewka które odwiedzali perscy heroldowie - poddawały im się gremialnie. Problem pojawił się jednak gdy posłowie przybyli do Aten, które nie wiadomo z jakiej przyczyny (uznając bowiem perską zwierzchność ponownie otwartą mieliby drogę handlu z nadczarnomorskimi terenami), powiedziały ... NIE. By nie być gorszymi od Ateńczyków, podobnie postąpili Spartanie (Lacedemończycy) i to właśnie dało początek, pod znane nam z historii "wojny perskie" (po latach Ateńczycy chełpili się, że to oni pierwsi postawili tamę "Medyjskiej tyranii" i często wytykali np. Tebańczykom ich opowiedzenie się po perskiej stronie - jako zdrajców helleńskiej sprawy). Nie wyprzedzajmy jednak faktów.
GRECKI HOPLITA
(w tym przypadku ateński)
V w. p.n.e.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz