OD CELTÓW KU WSPÓŁCZESNOŚCI
LANCASTEROWIE i YORKOWIE
1399 - 1485
Cz. IV
HENRYK IV LANCASTER
(1367-1413)
(1399-1413)
4 kwietnia 1406 r. zmarł król Szkocji, panujący w tym kraju od 1390 r. -
Robert III Stewart (żył 68 lat). Wraz z jego śmiercią, skończył się
dobry czas dla hrabiego Northumberlanda i jego towarzyszy. Na tron teoretycznie wstąpił jedyny syn zmarłego władcy, 12-letni książę Jakub
(panował jako Jakub I Stewart). Dlaczego teoretycznie? Ponieważ jeszcze
przed śmiercią Roberta III, książę Jakub został wysłany przez ojca dla
bezpieczeństwa do Francji (ojciec chciał go ratować przed niechybną śmiercią z rąk
swego młodszego brata - Roberta Stewarta księcia Albany, który
wcześniej zagłodził na śmierć w swym zamku starszego syna króla Roberta -
księcia Dawida). Zatem w lutym 1406 r. młody książę wyruszył w otoczeniu dostojników
królestwa do Francji. Okręt na którym podróżowali zwał się "Rycerzem Maryi"
i należał do floty gdańskiej (wówczas Gdańsk był zajęty przez Zakon
Krzyżacki). 22 marca 1406 r. u brzegów środkowo-wschodniej Anglii (w
pobliży cyplu Flamborough), okręt którym płynął szkocki następca tronu,
został napadnięty przez angielskich piratów. Tym sposobem książę Jakub
został angielskim jeńcem i został przewieziony do londyńskiej Tower.
Łącznie książę Jakub spędził w angielskiej niewoli ... 18-lat, dopiero w
1424 r. nowy król Henryk VI (wnuk Henryka IV), pozwolił
mu powrócić do Szkocji. Przez ten cały czas Szkocją władał książę Albany
Robert Stewart - wuj Jakuba. Pozbawił młodego władcę wszelkich praw,
odebrał mu rodowe włości i dążył do tego by Henryk IV, a potem jego syn -
uśmiercili królewicza.
Gdy więc książę Albany przejął władzę po śmierci króla Roberta III
(który zmarł prawdopodobnie na atak serca, po wysłuchaniu wiadomości o
uwięzieniu swego syna przez Anglików), sytuacja angielskich zbiegów
ukrywających się w Szkocji, stała się niepewna. Tym bardziej że
gubernator Szkocji, jak odtąd tytułował się książę Albany, dążył do
poprawy stosunków angielsko-szkockich, sam mając nadzieję na uśmiercenie
królewicza Jakuba rękoma Anglików (by samemu nie "brudzić sobie rak").
Dlatego też zaproponował Henrykowi IV wydanie Northumberlanda i jego
kompanów. W zamian oczekiwał albo ścięcia Jakuba na angielskiej ziemi,
albo odesłania go do Szkocji. Wszystko było już ponoć dogadane, do
przekazania zbiegów miało dojść w najbliższych dniach, lecz właśnie
wówczas sir Dawid Fleming (królewski dworzanin i zwolennik księcia
Jakuba), poinformował Northumberlanda o planowanej "wymianie" i
umożliwił mu i jego towarzyszom ucieczkę do Walii, będącej pod władaniem
Owena Glendowera.
W tym samym czasie król Henryk IV ponownie cierpiał straszliwe bóle.
Odnowiła się choroba skóry, która trapiła go już od kilku lat, poza tym
król często słabł. Choroby te nawiedzały go cyklicznie co kilka
miesięcy, ale gdy już przyszły, król nie był w stanie wstać z łoża,
dochodziło nawet do tego że nie mogąc się podnieść, załatwiał się pod
siebie, co powodowało że sprzątnięcie tego było dość trudne (króla
bowiem należało podnieść z łoża i przenieść do innego by móc zmienić
pościel). Gdy jednak choroba ustępowała, władca ponownie wracał do pełni
sił. Ale najgorszy atak miał dopiero nadejść. Od 7 lutego 1403 r. król
Henryk IV był żonaty z Joanną, córką króla Nawarry - Karola II. Kobieta ta
nie miała z nim łatwego życia, nie mieli też żadnych dzieci, choć
Joanna otaczała matczyną opieką dzieci króla z pierwszego małżeństwa z
Marią de Bohun (zmarłą w 1394 r.). Starała się również zaskarbić sobie
przyjaźń najstarszego syna króla - księcia Henryka (przyszłego Henryka V), i
często brała jego stronę podczas kłótni Henryka z jego ojcem.
Nie była jednak popularna wśród angielskiego ludu, powszechnie oskarżano
ją o czary, które sprowadzają na króla nie tylko choroby skóry i słabe
zdrowie, lecz także niemoc seksualną. W 1419 r. nowy władca Henryk V,
nakaże nawet ją uwięzić pod zarzutem uprawiania czarnej magii.
Tymczasem Henryk Percy hrabia Northumberland niezbyt długo przebywał na
dworze Owena Glendowera, zaraz też udał się w podróż do Francji, by
prosić króla Karola VI (zwanego "Szalonym"), o pomoc militarną
przeciwko królowi Anglii. Gdy przybył do Paryża starał się nakłonić
francuskiego monarchę do interwencji zbrojnej przeciwko Henrykowi IV,
twierdząc że król nie ma w Anglii poparcia i większość mieszkańców
spiskuje przeciw niemu. Sam zadeklarował się jako zwolennik 15-letniego
księcia Edmunda Mortimera hrabiego March, jako jedynego legalnego króla
Anglii. Edmund Mortimer był wnukiem Filippy, wnuczki króla Anglii Edwarda
III). Król Francji odrzucił jednak pretensje Mortimera, uznając
prawo Henryka IV do karania swych zbuntowanych poddanych. Hrabia
Northumberland musiał więc opuścić Francję. Wyjechał do Flandrii, potem
do hrabstwa Holandii, wszędzie próbując zdobyć poparcie polityczne i
militarne do dalszej walki z Henrykiem IV. Jego misja zakończyła się
jednak totalnym fiaskiem i w lipcu 1407 r. powrócił do Szkocji.
W tym czasie zapał gubernatora Szkocji Roberta Stewarta księcia Albany i hrabiego Angus,
do wzajemnego sojuszu z Anglią, dużo zmalał. Tym bardziej że nie mógł
wpłynąć na Henryka IV by zgładził księcia Jakuba. Dlatego też pozwolił
Henrykowi Percy'emu nie tylko osiedlić się w Szkocji, lecz także
umożliwił mu przygotowania do inwazji na północną Anglię. Percy naprawdę
sądził że panowanie Henryka IV jest tak niepopularne, a król tak
znienawidzony przez lud, że poddani angielscy sami będą się garnąć pod
sztandary księcia Edmunda Mortimera, którego on był najzagorzalszym
zwolennikiem. Niestety, jego przypuszczenia okazały się płonne. Mimo to, w
lutym 1408 r. z siłami jakimi dysponował, przekroczył granicę
szkocko-angielską i rozpoczął "marsz na Londyn". Zajął miasteczko Thirsk
i tam ogłosił swoją proklamację w której gwarantował uwolnienie ludu od
obciążeń podatkowych nałożonych przez Henryka IV.
Następnie rozpoczął marsz w kierunku Knaresborough, nim jednak tam
dotarł w rejonie mostu Grimbald, jego armia została zatrzymana przez
siły królewskie pod wodzą szeryfa Yorkshire - Tomasza de Rokeby. Wówczas
Northumberland skierował swą armię w kierunku Wetherby. 19 lutego
wszedł do Tadcaster, lecz oddziały szeryfa de Rokerby posuwały się za
nim i dotarły w podliże miasteczka około godziny 13:00. Henryk Percy
postanowił przyjąć bitwę, nakazał więc swym siłom zająć pozycje i
przygotować się do walki. Do starcia doszło pod Bramham Moor na południe
od Wetherby 19 lutego 1408 r. Bitwa zakończyła się totalną klęską i
pogromem armii Henryka Percy'ego, a sam hrabia Northumberland poległ w
walce (prawdopodobnie przebity strzałą). Jego głowa została odcięta,
zawieziona do Londynu i nabita na pal na moście londyńskim. Zaś części
jego ciała zostały (podobnie jak przed pięciu laty jego syna Henryka
Raptusa), poćwiartowane i wysłane do Lincoln, Berwick i
Newcastle. Po jakimś jednak czasie (gdy ciało zaczęło cuchnąc i rozpadać
się), król zezwolił na złożenie członków hrabiego Northumberlan'a do
grobu. Został pochowany. Henryk IV odebrał jednak wszystkim
przedstawicielom rodziny Percy'ego ich rodowe włości, doprowadzając do
prawdziwej nędzy tak stary i niegdyś szlachetny angielski ród.
Wydawało się że król odniósł zwycięstwo, rozbił bowiem totalnie
jakąkolwiek wewnętrzną opozycję przeciwko sobie. Możne rody angielskie
nie próbowały już więcej podnosić buntu przeciw Henrykowi IV, widząc co
stało się z rodem Percy. Możni zostali więc całkowicie spacyfikowani,
pozostawała jeszcze co prawda kwestia Walii, ale na razie Owen Glendower
nie próbował podejmować żadnych anty-angielskich akcji, dlatego też tę
kwestię postanowiono odłożyć na potem. Henryk IV był odtąd niepodzielnym
i powszechnie uznawanym monarchą, nie miał jednak czasu by się tym
cieszyć. Po nowym 1408 roku, króla bowiem ponownie dopadła choroba. Medykom udało się ją co prawda osłabić, lecz w grudniu 1408 r. miał
miejsce jeden z najgroźniejszych ataków. Króla "przybiło" do łoża na
prawie trzy miesiące, wydawało się że już z tego nie wyjdzie. Henrykowi udało się jednak wyzdrowieć, doszedł do siebie na tyle że był nawet w stanie
wziąć udział w turnieju rycerskim, który zorganizowano na cześć jego
wyzdrowienia. Wziął udział tylko w jednym starciu, lecz starał się
pokazać ludowi z jak najlepszej strony - jako zdrowy, silny i wciąż
sprawny władca, dlatego też popisywał się wszem i wobec. Miał zresztą dopiero 42 lata.
Rok 1409 upłynął spokojnie i prawie bez dalszych objaw pogorszenia się
królewskiego zdrowia (z drobnymi wyjątkami). W styczniu 1410 r. do
Londynu przybyło poselstwo od Wielkiego Mistrza Zakonu Krzyżackiego - Ulricha von Jungingena,
proszące króla o osobiste uczestnictwo (na czele rycerstwa Anglii), w
wojnie z "pogańską" Polską i Litwą. Henryk, prawdopodobnie zdając sobie
sprawę że taka podróż w jego stanie (nawrót choroby mógł nadejść w
każdej chwili), nie jest możliwa, wymigał się twierdząc że on bardzo
chętnie wziąłby udział w nowej wojnie z poganami, lecz niepewna sytuacja
z Walią i Francją, zmusza go by pozostał w kraju. Henryk w młodości już
brał udział w walkach w szeregach Zakonu Krzyżackiego, w 1390 r. oblegał
wraz z Krzyżakami Wilno. Wiadomość o wizycie dyplomatycznej
przedstawicieli Zakonu krzyżackiego, znalazła się także w liście komtura
Dietricha von Logendorfa, wysłanego do Malborka (siedziby Zakonu), 20
stycznia 1410 r.
Von Logendorf pisze w nim nie tylko o samej wizycie przedstawicieli
Zakonu i królewskich próbach wymigania się z uczestnictwa w wojnie, ale
także stwierdza z wyraźnym zaniepokojeniem, że na tym samym statku
którym przypłynęły listy wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena,
przybył do Anglii również polski poseł, wiozący listy od króla Władysława
Jagiełły. Dalej w swym liście von Logendorf pisze że w ślad za
przybyciem do Londynu polskiego herolda, przybyło tu również dwóch
polskich rycerzy. Jednym z nich był niejaki Jarosław z Iwna. Podarował
on angielskiemu monarsze cztery piękne ogiery, które były darem od króla
Władysława II Jagiełły, prosząc jednocześnie Henryka IV by nie wspierał
militarnie (ani politycznie), Zakonu Krzyżackiego. Jarosław z Iwna miał
bowiem wytłumaczyć królowi Anglii przyczyny wybuchu anty-krzyżackiego
powstania na Żmudzi, przedstawił królewskie listy i opisał okrucieństwa
krzyżackie popełniane na ludności żmudzkiej, litewskiej i polskiej.
Ponoć gdy doszedł do opisywania gwałtów, jakie popełniali rycerze Zakonu
na bezbronnych Żmudzinkach, król Anglii, miał powiedzieć: "Po to istnieją kobiety, by je gwałcić", oraz miał totalnie zbagatelizować sprawę. Król Henryk oficjalnie dał polskim posłom do zrozumienia że czuje się "dziecięciem Prus"
(było to nawiązanie do jego wcześniejszych walk po stronie Zakonu na
Litwie i w Prusach), a co za tym idzie zamierza wciąż wspierać Zakon
Krzyżacki. Jeszcze 10 października 1409 r. zawarł on z przedstawicielami
Zakonu układ w Westminsterze.
Mimo że "polska misja" zakończyła się niepowodzeniem, przedstawiciele
Zakonu, obecni przy angielskim dworze (wśród nich właśnie Dietrich von
Logendorf), zaniepokoili się ewentualną zmianą nastawienia angielskiego
dworu do "wojny z poganami". Dlatego też Logendorf namawiał listownie wielkiego mistrza by wysłał do Anglii odpowiedź na "polskie zarzuty".
Tak też się stało 20 maja 1410 r. Ulrich von Jungingen wysłał kolejne
poselstwo, tym razem ze skargami na króla Władysława Jagiełłę i księcia
Witolda (brata Jagiełły), przedstawiając ich w jak najgorszym świetle.
Mimo to jednak, choć misja polskich heroldów zakończyła się
niepowodzeniem, to odniesiono jeden sukces - przedstawicielom
Zakonu udało się namówić do udziału w wojnie niewielką liczbę
angielskich rycerzy, zaś sam Henryk IV, prawdopodobnie właśnie pod
wpływem opinii Jarosława z Iwna, nie udzielił Krzyżakom pomocy
militarnej, do jakiej się zobowiązał w traktacie westminsterskim z 10
października 1409 r. Nadal jednak król Władysław II Jagiełło był
postrzegany w Anglii jako "niewierny, udający jedynie chrześcijanina".
PARODIA GRUNWALDU I ... REKLAMA PIWA "LECH"
ŚNIEG PO PACHY W ... LIPCU
"O CO CHODZI?"
"DOSTALIŚMY PREZENT OD WIELKIEGO MISTRZA"
"DANKE, DANKE, NO ALE - W CZYM ON JEST TYM MISTRZEM?"
"WE WOJNĘ CHYBA?"
"TAK?"
(...)
"ALE KRÓL BIJE DAMĘ"
"TO CHYBA U WAS"
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz