Stron

sobota, 18 lutego 2017

NIEWOLNICE - Cz.XXVI

CZYLI CZTERY HISTORIE

WSPÓŁCZESNYCH KOBIET

KTÓRE STAŁY SIĘ PRAWDZIWYMI

NIEWOLNICAMI


 HISTORIA DRUGA

TEHMINA

NIEWOLNICA Z PAKISTANU

Cz. V




W moim codziennym życiu coraz wyraźniej ujawniało się moje podobieństwo do matki. Nie zdając sobie z tego sprawy, gorliwie naśladowałam to, co widziałam u niej. Ubierałam się tak jak ona. Czesałam się jak ona. Nawet w swoim stosunku do Aneesa naśladowałam ją. Obawy, które miałam przed zawarciem małżeństwa, okazały się słuszne. Przekonałam się, że mój mąż nie był człowiekiem poważnym. Nie wierzyłam w jego zdolności, nie miałam szacunku dla jego intelektu. Czułam, że brak mu niezbędnego zapału i ambicji do tego, by zrobić karierę, stale go dręczyłam i podważałam jego decyzje. A przecież nie chciałam, żeby moje małżeństwo było takie jak małżeństwo moich rodziców, w którym matka dominowała nad łagodnym ojcem. Ja potrzebowałam silnego mężczyzny, który dawałby sobie radę ze swoimi problemami zawodowymi bez mojego udziału. Myślałam także o tym, jak bardzo nie odpowiadam oczekiwaniom mojej matki, a przecież jej uznanie było dla mnie wszystkim. Moje przywiązanie do Aneesa, według niej, świadczyło o mojej słabości, ponieważ on sam był zbyt słaby, aby mnie dodawać sił. Matka traktowała nas oboje z taką samą pogardą, z jaką traktowała mnie. W mojej wyobraźni zaczęła dojrzewać myśl, że Anees jest bardziej odpowiedni dla takiej kobiety jak Sherry. Przeczuwałam też, że uczucie, które rodziło się między Mustafą a mną, nie da się powstrzymać. 

Nie mówiliśmy nic, lecz napięcie między nami było oczywiste. Mustafa obserwował mnie, upewniając się, że tym razem jego wybór był właściwy. To, że czasami nie okazywał mi otwarcie względów, martwiło mnie i zbijało z tropu. Denerwowałam się wtedy i byłam zła na siebie. "Co za myśli krążą mi po głowie? - myślałam. - Czy ktoś to zauważył? Czy Anees wie? Czy Mustafa wie?" Kobiety z naszego kręgu wydawały się nie widzieć nic poza końcem własnego zadartego do góry nosa. Bez końca rozmawiały o nieposłuszeństwie służby, ubraniach, biżuterii i urządzaniu domów. Czasami mówiły o swoich dzieciach, o przerażającym stanie pakistańskich szkół i o tym, jak marzą, by posłać swoich synów i córki za granicę po "odpowiednie" wykształcenie. Najczęściej jednak spędzały całe dnie na rozmowach o tym, jak ubrać się na wieczór. Nie różniłam się od nich wiele. Ubierałam się teraz dla Mustafy. Zostałam tak wychowana, że uważałam, iż najważniejszy jest wygląd. Przymierzałam wszystkie stroje, które leżały zakurzone w mojej szafie, i najczęściej upinałam sari z francuskiego szyfonu pochodzące z mojej ślubnej wyprawy. Cieszyłam się, gdy Mustafa zwracał uwagę na mój strój i martwiłam się, jeśli tego nie robił. Pikniki oraz safari stały się częścią naszego życia. Na obrzeżach Lahore, w pobliżu granicy z Indiami znajduje się obfitujący w zwierzynę rezerwat. Zaopatrzeni w jedzenie na drogę, ładowaliśmy się do jeepów, a potem znajdowaliśmy płaskie, odkryte miejsce, gdzie rozbijaliśmy namioty i rozpalaliśmy ogniska.

My, kobiety siedziałyśmy przy ogniskach, podczas gdy mężczyźni, w towarzystwie miejscowych naganiaczy naśladujących głosy ptaków, wypłaszali z wysokich traw, porastających brzeg rzeki Ravi, kuropatwy. Wokół nas brzęczały komary, muchy i różne inne owady. Na terenie tym pełno było dzikich kaczek, ptactwa wodnego, przepiórek, kuropatw, a także dzików. Spożywania tych ostatnich islam zabrania. Zostawialiśmy je więc miejscowym do sprzedania. Pozostawiane na noc ogniska chroniły nas przed skrzydlatymi drapieżnikami oraz zimnem. Marasis, regionalni pieśniarze, śpiewali w rytm uderzeń dholki, mężczyźni przechwalali się swoimi sukcesami, a kobiety słuchały muzyki. Na tle tej scenerii Mustafa starał się zawsze zrobić na mnie wrażenie. Robił to w sposób subtelny. Gdy wracał z polowania, spoglądając na mnie chwalił się swoimi trofeami. W spodniach khaki wepchniętych w kalosze, ze strzelbą w ręku i w czapce Mao wyglądał bardzo atrakcyjnie. Któregoś dnia wcześnie rano natknęłam się na niego nad jeziorem, gdy pochylony wyciągał z wody kaczkę, którą ustrzelił. Pierwsze promienie słońca oświetlały jego profil. Podniósł wzrok i spojrzał mi prosto w twarz. Serce skoczyło mi w piersi. Mustafa był doskonałym kucharzem. Mięso musiało być młode i nie mogło być przepieczone, bo traciło wtedy smak i wartości odżywcze. Jako perfekcjonista przygotowywał ustrzelone kuropatwy z ogromną starannością. 

Wśród tego tłumu ja i Mustafa byliśmy pokrewnymi duszami. Obydwoje byliśmy samotnikami, których nikt nie rozumiał. Stwierdziłam, że nasze artystyczne dusze poszukiwały celu, któremu moglibyśmy się poświęcić. Obydwoje szukaliśmy kogoś, kto zrozumiałby zamęt panujący w naszych sercach i umysłach. Coś mi podpowiadało, że byliśmy sobie przeznaczeni. Chciałam pomóc mu pozbyć się tej pozornej bezwzględności i gruboskórności, o której bez przerwy mówią otaczający go ludzie, nie znając go, nie wiedząc, jaki jest naprawdę. Co zadziwiało mnie w tym mężczyźnie i co u niego najbardziej podziwiałam, to jego absolutne lekceważenie opinii publicznej. Zwłaszcza że dla mojej rodziny publiczny wizerunek i opinia innych były zawsze takie ważne. Mustafa gdy czuł, że ma rację, odważnie stawiał czoło oburzeniu innych. Zupełnie nie przejmował się konwenansami, a ja wierzyłam, że tylko mężczyźni niezwykli posiadają taką cechę. Był z natury wodzem, który, kiedy ustali już kierunek działania, wytycza wzdłuż niego nową drogę. Politycy z zasady są rozważni, szczególnie w życiu prywatnym, tymczasem opowieści o małżeństwach i rozwodach Mustafy krążyły po wszystkich bazarach, znane w każdym zakątku kraju, a on się tym wcale nie przejmował. Nie czepiało się go żadne błoto. Ludzie widocznie kładli jego talent polityczny na jedną szalę, a na drugą jego romantyczne przygody i decydowali, że to pierwsze miało większe znaczenie.

Zakochaliśmy się w sobie bez pamięci. Obydwoje to czuliśmy, lecz Mustafa odwlekał decydujący moment i przeciągał grę wstępną. "Kiedy zrobi krok? - zastanawiałam się. - Czy w ogóle go zrobi?" Zrywałam w myślach płatki kwiatów i szeptałam do siebie: "Zrobi? Nie zrobi?" Z okazji końca ramadanu, miesiąca świętego postu syn Khoma Bahadura z Badrasha wydał w starym, zbudowanym za czasów rzymskich zamku tradycyjne przyjęcie - Aid. Anees i ja zostaliśmy zaproszeni jako część otoczenia Mustafy. Znajdowaliśmy się we wspaniałej sali balowej z błyszczącymi posadzkami i kryształowymi kandelabrami. Ubrałam się na ten wieczór z wyjątkową starannością. Mustafa podszedł do mnie zdecydowanym krokiem. Wierzył w język gestów. Wiedział, że unosząca się wokół mężczyzny aura pewności siebie powoduje, że większość ludzi czuje się przy nim onieśmielona. Opanował tę sztukę do perfekcji, samą postawą osiągał to, czego chciał. Tej nocy, ubrany w stalowoszary garnitur, jasnoniebieską koszulę i czarne pantofle z krokodylej skóry wyglądał niezwykle wytwornie. Poprosił mnie do tańca. Popatrzyłam na niego z wahaniem - co pomyśli Anees? Mustafa rozkazał Sherry, żeby zatańczyła z Aneesem. Anees czuł się zaszczycony, że feudał pozwolił swojej żonie zatańczyć z innym mężczyzną. Poprowadził więc Sherry na parkiet i dał mi do zrozumienia, że nie powinnam odmawiać Mustafie.




Czekaliśmy na tę chwilę osiem miesięcy. Oczekiwanie przeplatało się z bolesną niepewnością. Byłam przekonana, że brylantowa tika na moim czole iskrzy się bardziej niż zwykle. Orkiestra grała "Strangers in the Night". Mustafa prowadził pewnie, a ja się nie opierałam. Po kilku zaledwie chwilach poprowadził mnie na skraj parkietu i zapytał bez ogródek: 
- Wyjdziesz za mnie? 
- Ale... ale... ja jestem zamężna - mamrotałam oszołomiona nagłością propozycji. 
- Zostaw to Bogu - odrzekł. 
Nagle uświadomiłam sobie obecność innych par i zlękłam się, że ktoś mógł usłyszeć naszą rozmowę. Czułam, jak twarz mi płonie. W środku tańca uwolniłam się z objęć Mustafy, żeby złapać oddech. Odprowadził mnie na miejsce. Był wyraźnie zdenerwowany, lecz czuł jednocześnie ulgę, że w końcu pozbył się ciężaru. Począwszy od tego magicznego wieczoru, godzinami rozmawialiśmy przez telefon. Byliśmy przekonani, że moje małżeństwo z Aneesem było skończone i moja przyszłość była przy Mustafie. Spotykaliśmy się tak często, jak tylko mogliśmy, często w baraku z prefabrykatów na terenie jego ogromnego, znajdującego się w trakcie budowy domu. Mustafa traktował ten barak jako swój gabinet, gabinet grzechu. Zawładnęły mną zmysły, zapomniałam o ostrożności, o zasadach moralnych i o przyzwoitości.

Teoretycznie, kobieta w Pakistanie może zostać ukamienowana za cudzołóstwo. W rzeczywistości nie praktykuje się tego, ponieważ Koran mówi, że - aby to udowodnić - podczas stosunku muszą być obecni czterej świadkowie lub jeden z uczestników musi to wyznać publicznie. Tak czy owak ja nie obawiałam się o swoje życie, dla mnie ono właśnie się zaczynało. Bhutto i Mustafa udawali, że są przyjaciółmi, chociaż ich stosunki były nieco chłodne i oficjalne. Bystrzy obserwatorzy mogli zauważyć rosnący między nimi rozdźwięk, lecz większość uważała, że widoczna niechęć Bhutto do Mustafy była udawana. Opowiadano sobie, że byli na etapie noora kushti ("walka pozorowana"). W rezultacie zwolennicy Mustafy pozostali mu lojalni, a Hanif Ramey, nowy główny komisarz, miał trudności z uzyskaniem w Pendżabie poparcia. Ramey zaczął atakować Mustafę i dostarczać prasie rozdmuchanych historii na temat wybryków byłego gubernatora. Nieprawdziwie przedstawiono w niej na przykład rolę Mustafy w uprowadzeniu nieletniej i wykorzystano tę sprawę do przedstawienia go jako badmaasha ("maniaka seksualnego"). Ostrzegano pendżabskie żony i córki przed powrotem Mustafy Khara w rodzinne strony. I powrócił, oczywiście. Po pewnym okresie spokoju w polityce gubernatorem Pendżabu znów został Mustafa, a Ramey zachował najbardziej znaczące stanowisko głównego komisarza, przynajmniej na razie. Bhutto powołał Mustafę na to stanowisko na trzymiesięczny okres próbny, jeśli będzie postępował zgodnie z jego wolą, miał znów stać się głównym komisarzem. Mustafa na powrót odzyskał władzę i rozgłaszał, że gdyby oszczerstwa na niego rzucane były prawdziwe, Bhutto nigdy by go nie mianował gubernatorem.

Podjechaliśmy z Aneesem pod olbrzymią bramę Domu Gubernatora, gdzie Mustafa miał zostać zaprzysiężony. Bramy strzegli uzbrojeni strażnicy w białych mundurach, których wysokie, sterczące turbany dawały świadectwo wciąż żywych wpływów brytyjskiego panowania. Po potwierdzeniu naszej tożsamości oraz szczegółowym sprawdzeniu zaproszenia zostaliśmy wpuszczeni do środka. Zakręciliśmy na rozległym podjeździe przed najbardziej imponującym zabytkiem z okresu rządów kolonialnych. Projektodawcą białego budynku był dawny gubernator, lord Montgomery, owładnięty ideą narzucenia Lahore kolonialnego stylu. Otoczony był trzystoma akrami krzewiastych ogrodów, z porozrzucanymi na ich terenie jeziorami, wierzbami płaczącymi, menażeriami ptaków, kortami tenisowymi oraz wysadzonymi cyprysami alejkami, wszystko po to, by mogli nimi cieszyć swe oko panowie tego skrawka ziemi. W domu było mnóstwo gościnnych apartamentów o ścianach wyłożonych tekowym drewnem i podniesionych sufitach. Weszliśmy z Aneesem do słynnej sali bankietowej, znanej jako darbar ("Sala Dworska"). To ogromne pomieszczenie, będące najważniejszą częścią pałacu, mogło pomieścić ponad pięciuset gości. Na ścianach wisiały portrety panów i władców Pendżabu, od których jednego gestu zależały losy milionów. Wokół budynku biegły balkony, po których stąpali dumnie szkoccy kobziarze wygrywając melodie odległego Glencoe, Kilarney i Szetlandów. Zebrane tłumy gości gratulowały Sherry, żonie gubernatora. Nagle zapanowała cisza, bo do sali wszedł nowy gubernator w towarzystwie głównego sędziego Sądu Najwyższego.

Poczułam się nieswojo. Gdy Mustafa kładł rękę na Koranie, żeby złożyć przysięgę, nasze oczy się spotkały. Zauważył, że źle się tu czułam. Potem powiedział mi, że żadne stanowisko nie jest dla niego ważniejsze niż miłość dla mnie. Udowodnił to czynem. Mustafa nie był dyskretnym kochankiem, prawie tak jakby chciał, żeby Sherry, Anees i cały świat dowiedział się o nas. Któregoś dnia zadzwonił i powiedział, że chce się ze mną zaraz spotkać i że zaraz przychodzi. 
- Ale jak? - spytałam. - Anees jest w domu. 
- Nie martw się - uspokoił mnie. 
Za dwie minuty telefon znów zadzwonił. Anees podniósł słuchawkę i uważnie słuchał. Gdy ją odłożył, uśmiechnął się do mnie i oznajmił: 
- Muszę jechać do Domu Gubernatora. Mustafa chce się ze mną zobaczyć. Gubernator chce ze mną rozmawiać! 
I natychmiast wyszedł. Gdy Anees przybył do Domu Gubernatora, Mustafa powiedział mu, że musi właśnie wyjść w ważnej sprawie, ale żeby on popływał w basenie i na niego poczekał. Przyjaciel Mustafy, Rauf Khan, przyniósł Aneesowi spodenki kąpielowe i pływał wraz z niepodejrzewającą niczego ofiarą, pilnując jej.

Byliśmy jeszcze wciąż, ja i Mustafa, razem, gdy z Domu Gubernatora zadzwonił Rauf Khan i powiedział:
- Nie możemy trzymać go dłużej w wodzie, Sir. Umrze z wycieńczenia. Zmarzł i nie wygląda dobrze.
- Wypuść go za pięć minut - odrzekł Mustafa. - Powiedz mu, że dzwoniłem i że będę za piętnaście minut.
Mustafa odwiesił słuchawkę i zaczęliśmy tarzać się ze śmiechu. Sytuacja w kraju zaczęła się komplikować. Mustafa wyjechał wraz z Bhutto w objazd Pendżabu, a ja zostałam w Lahore z Aneesem. Gdziekolwiek się ci dwaj politycy pojawili, wszędzie witały ich transparenty z napisami Mustafa Khar Zindabad ("Niech żyje Mustafa Khar") i Sher-e-Punjab Zindabad ("Niech żyje Lew Pendżabu"). Gdy przybyli do meczetu Dat Gang Buksh, Mustafa zauważył, jak Bhutto zbladł na widok oblegających gubernatora tłumów. Widać było, że premier jest wyraźnie zirytowany jego popularnością. W tym czasie ja skorzystałam z okazji i zaczęłam zastanawiać się nad swoim burzliwym, podwójnym życiem. Zdecydowałam się od niego uciec. Zabrałam więc Tanyę i pojechałam odwiedzić krewnych zamieszkałych w leżącym w głębi Pendżabu Kasowalu. Chciałam znaleźć jakieś niedostępne dla Mustafy miejsce, gdzie mogłabym sprawdzić, czy potrafię bez niego żyć. Kasowal nadawał się do tego idealnie, nie było w nim telefonów ani prądu elektrycznego. W jakiejś mierze chciałam też sprawdzić Mustafę i jego deklarowane dla mnie oddanie. Czy będzie za mną tęsknił? Czy przyjedzie?




Gdy Mustafa wrócił do Lahore, zmartwił się, że opuściłam miasto. Nie tracąc czasu polecił kierowcy jechać swoim służbowym mercedesem 500SEL do Okara i czekać na przylot jego samolotu. Raufowi Khanowi dał specjalne zadanie: miał wysłać Aneesa ze "ściśle tajną misją" do Peszawaru, żeby odebrał fikcyjny list z napisem "do rąk własnych". Rauf miał zabrać Aneesa na lotnisko i upewnić się, że wszedł na pokład samolotu do Peszawaru. Anees ma zostać w Peszawarze, dopóki list nie będzie gotowy. Mustafa polecił pilotowi, żeby leciał do Okara, a tam wsiadł do mercedesa i pomknął w kierunku Kasowalu. Biedni mieszkańcy zabitej deskami wioski nie mogli się nadziwić widząc nie zapowiedzianego gubernatora Pendżabu. Zebrani na wąskich uliczkach i w zaułkach przyglądali mu się szeroko otwartymi oczami. Gdy usłyszałam dźwięk klaksonu i odgłos nadjeżdżającego samochodu, byłam w domu. Za chwilę trzcinowe zasłony, które przesłaniały drzwi wejściowe do maleńkiego domku, uniosły się i ukazała się w nich oświetlona promieniami słońca sylwetka Mustafy. Miał na sobie komplet safari, czapkę Mao i uśmiechał się figlarnie. Wszedł do domu i oznajmił:
- Musisz wrócić do Lahore. Teraz. Nie mogę bez ciebie żyć.
Wytłumaczyłam szybko moim gospodarzom, że gubernator Pendżabu jest przyjacielem mojego męża i Anees prosił go, żeby przyjechał zabrać mnie do domu. Moje tłumaczenie było bardzo nieprzekonywające, lecz krewni byli tak zaślepieni blaskiem wizyty gubernatora, że nie wykazywali najmniejszych śladów podejrzeń.

Nie mogłam tak po prostu uciec z domu: tu, na wsi szanujące się kobiety skrywały się za czadorem. Naprędce upięłam zasłonę z białego prześcieradła, owinęłam nią głowę i twarz, pozostawiając tylko otwór na oczy, i Mustafa, moje dziecko, jej niania i ja odjechaliśmy mercedesem. W Lahore Mustafa wsiadł do służbowego samochodu, a Tanya, niania i ja pojechałyśmy innym, o zaciemnionych szybach. Jechaliśmy do Domu Gubernatora w eskorcie falangi motocykli na włączonych klaksonach. Prasa całego kraju podchwyciła historię niespodziewanej wizyty Mustafy w Kasowalu, przedstawiając gubernatora jako łaskawego, troszczącego się o swój lud dobroczyńcę. Nikt nie podejrzewał, że chodziło o kobietę. Tanya, jej niania i ja zostałyśmy umieszczone w prezydenckim apartamencie Domu Gubernatora. Mustafa z szelmowskim uśmiechem na twarzy zasiadł ze mną do obiadu. Ja byłam jednak zdenerwowana. Aneesa nie było, czekał w Peszawarze, ale co będzie, jeśli Sherry dowie się, że przebywam pod jej własnym dachem? Mustafa powiedział, żebym się tym nie martwiła, zawiadomił bowiem Sherry, że przyjmuje na dole ulema (grupę religijną). Nie było mowy, by kobieta mogła tam być obecna, więc Sherry pozostanie w prywatnym skrzydle rezydencji. Późnym wieczorem, gdy Mustafa opuścił mnie i wrócił do żony, nie mogłam zasnąć.

Następnego ranka obudziłam się wcześnie, niania ubrała Tanyę i pojechałyśmy do domu. Wkrótce po naszym wyjściu Sherry zauważyła, że poprzedniego dnia zużyto o wiele więcej niż zwykle mleka i oskarżyła służących o kradzież. Przysięgali, że są niewinni i tłumaczyli, że wypiło je "to dziecko".
- Czyje dziecko? - zapytała Sherry.
Służba nie wiedziała, jak się nazywam, lecz powiedzieli coś, co zmieniło całe moje życie.
- Tej begum sahib ("wielkiej pani") z długimi rudymi włosami.
Teraz Sherry wiedziała. Tego samego dnia spytała o to Mustafę. Mustafa przyznał chłodno, że jest we mnie zakochany. I nic się nie zmieniło i jednocześnie zmieniło się wszystko. Mustafa był w dalszym ciągu gubernatorem, a Sherry pierwszą damą Pendżabu. Nasze schadzki stały się częstsze i mniej się z nimi kryliśmy. Namiętność wyzwala w człowieku lekkomyślność. Mustafa dzwonił do mnie trzy lub cztery razy dziennie i, jeśli nie widział mnie przynajmniej raz w ciągu dnia, twierdził, że jest nieszczęśliwy. Ja nauczyłam się wymyślać usprawiedliwienia swojej nieobecności w domu. Mustafa był niepoprawnym romantykiem. Kiedyś o trzeciej nad ranem obudził mnie dźwięk telefonu. Anees leżał obok mnie pogrążony we śnie. Przeczuwając, kto to może być, wyślizgnęłam się szybko z łóżka i podniosłam słuchawkę w drugim pokoju.
- Tina, umrę, jeśli cię zaraz nie zobaczę - prosił Mustafa.
- Nie możesz - wyszeptałam. - Nie możemy się teraz zobaczyć.
- Nie mogę bez ciebie żyć. Chcę wszystko rzucić i być z tobą.
- Mustafa, jest późno, nie mogę z tobą rozmawiać. Anees...
- Nie kładź słuchawki - przerwał mi. - Za dziesięć minut będę pod twoim domem. Podejdź do okna. Tylko na minutę. Chcę cię zobaczyć.

Cichutko położyłam słuchawkę i weszłam na palcach do sypialni. Anees obudził się i powiedziałam mu, że to była pomyłka. Za chwilę znów zasnął, a ja wymknęłam się z pokoju. Stałam w koszuli nocnej przy oknie i czekałam. Wkrótce pojawiły się światła mercedesa. Uśmiechnęłam się, a potem zasunęłam zasłony. W nasze wzajemne stosunki wkradł się jednak pewien cień związany z faktem, że byłam zamężna. Mustafa zaczął się boczyć na każdą moją wzmiankę o Aneesie i chociaż nie wspominał otwarcie o rozwodzie, wyraźnie mnie do niego popychał. Chciał, żebym w dowód miłości do niego podjęła tę decyzję. Ja jednak martwiłam się, co powiedzą inni i nie chciałam ranić Aneesa, więc nie mogłam się zdecydować. W towarzystwie prowokacyjne spojrzenia Mustafy oraz jego uwagi stawały się coraz bardziej śmiałe i jednoznaczne. Anees nie zauważał tego, lecz kobiety z naszego kręgu piorunowały mnie wzrokiem. Czasami odczuwałam lodowaty chłód wokół mnie, gdy wchodziłam do salonu, ale starałam się nie poddawać, żeby nie potwierdzać ich domysłów. Byłam bardzo zadowolona, że moi rodzice mieszkali w Londynie i moja matka nie słyszała plotek, że jej córka stała się cudzołożnicą.






 CDN.
        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz