Stron

poniedziałek, 20 marca 2017

NIEWOLNICE - Cz.XXXII

CZYLI CZTERY HISTORIE 

WSPÓŁCZESNYCH KOBIET 

KTÓRE STAŁY SIĘ PRAWDZIWYMI

NIEWOLNICAMI


HISTORIA DRUGA

TEHMINA

NIEWOLNICA Z PAKISTANU

Cz. XI






Stosując metodę eliminacji próbowałam dowiedzieć się, jak uformować moją osobowość, tak żebyśmy mogli żyć z Mustafą w harmonii. Próbowałam naśladować jego poprzednie żony w tym, co wiedziałam, że zyskiwało jego uznanie. Nic jednak nie było w stanie na niego wpłynąć i zmienić jego brutalnego zachowania. Czasami zauważałam, że byłam mu nawet wdzięczna za bicie, ponieważ po nim następowała skrucha. Przyglądanie się, jak ten silny mężczyzna korzy się przede mną, błagając o przebaczenie, dawało mi dziwne zadowolenie. Mustafa w momentach czułości chwalił mnie za mój hart ducha.
- Czy wiesz, ile dla mnie znaczysz? Bez ciebie jestem niczym. To bardzo trudny okres w moim życiu. Ale on minie, zobaczysz, zmienię się i wszystko ci wynagrodzę. Jestem bliski nerwowego załamania. Jedynie twojej miłości i oddaniu zawdzięczam, że dotąd nie zwariowałem... - ciągnął dalej, mając w oczach łzy. - Zjawiłaś się w moim życiu w najtrudniejszym jego okresie. Wszystko dokoła mnie się zawaliło, ale ty trwałaś przy mnie. Szkoda, że nie znałem cię wcześniej, otuliłbym cię wtedy całą w jedwabie. Przeżyłaś ze mną straszne chwile. Naprawdę bardzo mi przykro. Czy kiedykolwiek mi przebaczysz? 
Płakał u moich stóp, zwierzał mi się, że chciał mnie zniszczyć i że zadziwiała go moja tolerancja i odporność.
- Nigdy nie sądziłem, że będziesz w stanie znieść moje nastroje - przyznał się. - Zawsze wydawało mi się, że jesteś na to zbyt krucha i delikatna. Udowodniłaś mi, że się myliłem. Jesteś silna. Jesteś jedyną kobietą, która potrafi radzić sobie ze mną, jesteś tak inteligentna. Nigdy, przenigdy cię nie zawiodę. Obiecaj, że tobie także nigdy nie przyjdzie do głowy, żeby mnie porzucić...
Obiecałam mu, wzruszona jego łzami i dumna. Miałam nadzieję, że powie matce, jak wysokie ma o mnie mniemanie. Każdego dnia rozkładałam moją matę i modliłam się do Boga, żeby mnie z tego wyzwolił. Nie prosiłam Go, żeby w jakiś konkretny sposób rozwiązał mój problem, prosiłam jedynie, żeby pomógł mi uporządkować moje życie, żeby zmienił Mustafę na lepsze i zmniejszył karę za moje błędy. Adila miała trzynaście lat, wyrosła, była zgrabna jak sarenka i swoim wyglądem zwracała powszechną uwagę. Moje pozostałe siostry trzymały się od Mustafy na odległość, a kiedy znalazły się w jego pobliżu, zachowywały się bardzo poprawnie. Adila jednak była młodsza i bardziej nieokiełznana i rozpieszczona. Dostrzegła w swoim szwagrze pokrewną duszę. Mustafa ulegał jej kaprysom i śmiał się z jej dziecinnych kawałów. Z początku to było wzruszające, kiedy widzieliśmy, jak Mustafa odrzucał swoją zwykłą maskę domowego tyrana i odgrywał wobec niej rolę starszego brata, a kokieteryjne zachowanie Adili przypisywaliśmy jej młodzieńczemu tupetowi. Gdy moi rodzice wyjechali w dwutygodniową podróż na Środkowy Wschód i zabrali ze sobą Adilę, Mustafa był przez cały ten czas niespokojny i podenerwowany i wszczynał z najbłahszego powodu straszne awantury. Wiedział, że mając dla siebie cały dom, mógł mnie bezkarnie roznieść na strzępki. 

Któregoś dnia strasznie się zdenerwował słysząc, jak rozmawiam przez telefon ze swoim bratem Asimem.
- Dlaczego tak długo z nim rozmawiałaś?! - ryknął. - To twój brat czy kochanek? 
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- To mój brat, Mustafa, naprawdę rozmawiałam ze swoim bratem - odrzekłam.
- Pyskujesz mi?
Zaczął okładać mnie pięściami, jako pretekst wykorzystując moje rzekome zuchwalstwo. Kiedy indziej kopnął mnie tak, że spadłam ze schodów. Gdy stoczyłam się bezładnie na dół, on zbiegł za mną i dalej kopał mnie i bił. Wtedy krzyknęłam:
- To dom mojego ojca! Nie waż się podnosić tu na mnie ręki! 
Zapanowała pełna zdziwienia cisza. Po raz pierwszy powiedziałam to, co czułam, i wyłożyłam to jasno: nie byłam sprzętem, miałam rodzinę, z którą wiązały mnie więzy silniejsze niż z nim. Uświadomienie mu tego przyniosło mi tylko chwilowe wytchnienie. Feudalny władca docenia znaczenie rodzinnych więzów, lecz równie mocno ceni stosowanie przemocy. Mustafa uderzył mnie ponownie i bił ze zdwojoną wściekłością dotąd, aż moje krzyki ucichły i zamieniły się w skowyt, a ja sama prawie straciłam przytomność.

Później, aby uniknąć powtórnego pobicia, przeprosiłam go za to, co powiedziałam. Wiedziałam jednak, że moja uwaga wstrząsnęła Mustafą i musiał teraz znaleźć jakiś sposób, by zdusić tlącą się we mnie jeszcze iskierkę odwagi. Gdy wrócili moi rodzice z Adilą, nastąpił między nami krótki okres rozejmu. Potem jednak wyjechali na dwa dni do Luksemburga i zostawili Adilę z nami. Moja siostra nie dawała mi spokoju prosząc, żebym pozwoliła jej opuścić jeden dzień lekcji. Gdy zmęczona jej prośbami ustąpiłam, zaczęła planować, że wybierze się na zakupy i zje lunch na mieście. Wieczoru poprzedzającego wyjście zawiadomiła mnie jednak, że zmieniła zdanie i że pójdzie do szkoły. Rano nasz kierowca Erik, prawdopodobnie zdezorientowany z powodu zmiany planów, nie przyjechał, żeby zabrać Adilę do szkoły, a ponieważ Mustafa wybierał się i tak do miasta, poprosiłam go, żeby on ją podrzucił. Gdy odjeżdżali, pomachałam im ręką na pożegnanie i zajęłam się Naseebą. Nie myślałam o tym więcej aż do popołudnia, kiedy to Adila zadzwoniła i powiedziała:
- Uciekłam dzisiaj ze szkoły. Byłam u koleżanki.
Dodała jeszcze, że opuściła tylko połowę zajęć szkolnych i że na resztę popołudnia pójdzie do szkoły. - Możesz wysłać Erika, żeby po mnie przyjechał? - spytała. 
Wydawało mi się to wszystko dziwne, ale szybko zapomniałam o tym incydencie. Z niecierpliwością czekałam na powrót rodziców, żeby znów się nią zajęli. Moja młodsza siostra wymagała opieki przez dwadzieścia cztery godziny na dobę.




Od tego dnia Adila zmieniła nagle sposób ubierania. Odrzuciła wszystkie zachodnie stroje i zastąpiła je tradycyjnymi wschodnimi, które pożyczała z dobrze zaopatrzonej garderoby mojej matki. Twarz zakryła zasłoną i, aby efekt był jeszcze większy, przykryła nią sobie nawet głowę. Włosy zapuściła na podobną długość do moich i, prawdę mówiąc, zaczęła bardzo mnie przypominać. Węszyła za różnymi drażliwymi faktami z naszego życia i zaczęła bezwstydnie w obecności rodziny je wywlekać. Niewinnym tonem przypominała, jak bardzo chciałam wyjść za Aneesa i jak on mnie kochał. Rezultat tego był taki, że każdej nocy byłam ofiarą wybuchu gniewu Mustafy. Pozostałe moje siostry zwróciły uwagę na niedelikatne zachowanie Adily i beształy ją za to, ona jednak wcale się tym nie przejmowała. Minoo poskarżyła matce, że Adila próbuje pokłócić mnie z Mustafą. Matka jednak nie uwierzyła jej: Adila była jej ulubioną córką, jedyną osobą, która nie mogła robić nic niewłaściwego. Oskarżała nas, że jesteśmy zazdrosne o siostrę. Miałam bardzo za złe Adili, że sieje niezgodę między mną a Mustafą, wyłącznie po to, aby go źle do mnie nastawić. Coraz bardziej denerwowało mnie, że Mustafa jej pobłaża i poświęca zbyt wiele uwagi, a ona to wykorzystuje. Powiedziałam mu o tym. Mustafa stwierdził, że to nieprawda. Rozkoszował się tymi rodzinnymi intrygami. Razem z Adilą opowiadali sobie kawały i często ich ostrze skierowane było przeciwko mnie.
- Spójrz, Adilo, na swoją siostrę - mówił Mustafa. - Dlaczego ona jest taka o ciebie zazdrosna? 
W tym czasie, ponieważ zakazał mi stosować środki antykoncepcyjne, stwierdziłam, że znowu jestem w ciąży.

Obydwoje z Mustafą wiedzieliśmy, że musimy uciec od mojej rodziny. Nie rozmawialiśmy o tym ze sobą, lecz gdy dowiedziałam się, że załatwił wszystko i przeprowadzamy się do domu jednego z jego znajomych, Jama Sadiąa Alego, w Hampstead, poczułam ulgę. Jam Sadią był ważnym feudalnym panem z Sindh i jednym z ministrów w rządzie Bhutto, a obecnie, tak jak my, przebywał na emigracji. Mieliśmy w jego ogromnym domu własną sypialnię i nasi gospodarze byli dla mnie bardzo serdeczni. Mustafa stał się niespokojny. Wolałam nie odwiedzać moich rodziców, ale on nalegał, żebyśmy to robili. Którejś niedzieli, podczas jednej z takich wizyt, Mustafa ćwiczył na patio jogę. Gdy weszłam tam wraz z dai Ayeshą i Naseebą, zobaczyłam siedzącą obok niego Adilę. Wygodnie rozparta w fotelu pożerała go wzrokiem, przyglądając się jego ciału i muskułom. Rzuciłam ze zniecierpliwieniem w kierunku Mustafy:
- Jeśli chcesz ćwiczyć, rób to w domu. Dlaczego musisz robić to tutaj? 
Spojrzał na stojącą za mną dai Ayeshę i powiedział do niej żartobliwym tonem:
- Złap ją za te jej długie kudły i wyrzuć ją stąd!
Adila zaczęła chichotać. O mało nie umarłam ze wstydu, nie potrafiłam jednak w żaden sensowny sposób zareagować. Mustafa zamienił mnie w warzywo. Spojrzałam na Naseebę, wzięłam ją z ramion dai Ayeshy, przytuliłam do siebie i szlochając wybiegłam z pokoju. Moje dziecko było jedyną istotą, która mogła przynieść mi trochę pociechy w mojej samotności. Nie miałam wyjścia. Mustafa mógł zrobić ze mną wszystko, a ja nie śmiałam w najmniejszym nawet stopniu mu się przeciwstawić ani się od niego uwolnić. Najlżejszy bunt powodował zbyt poważne konsekwencje.

W tym momencie coś się we mnie załamało. Oddałam Naseebę Ayeshy. Niepewnym krokiem, jak lunatyczka, poszłam do łazienki mojego ojca. Patrzyłam przez chwilę na szafkę z lekarstwami, a potem ją otworzyłam. Znalazłam kilka buteleczek z różnokolorowymi pigułkami, niektóre z nich miały napis "trucizna". Wzięłam jedną z nich i wsunęłam pod ubranie. Moja decyzja była ostateczna. Tego wieczoru zostawiliśmy Naseebę i dai u moich rodziców. Czekałam, aż znajdziemy się w domu. Mustafa miał na dole jakieś spotkanie, a ja poszłam samotnie do sypialni, usiadłam i zaczęłam rozmyślać. Myślałam o Tanyi, która była u Aneesa w Karaczi. Myślałam o mojej ślicznej Naseebie. Myślałam o nie narodzonym dziecku w moim łonie, które miało już cztery miesiące. Te myśli spowodowały, że zawahałam się. Trwało to jednak tylko moment. Pustka mojej egzystencji była już dla mnie nie do zniesienia. Ludzkie istnienia, którym dałam życie, stały się dla mnie zbyt wielkim ciężarem. Otworzyłam buteleczkę, wysypałam na dłoń pigułki i połknęłam je. Stałam przed lustrem i zastanawiałam się, po co się w ogóle urodziłam. Przypominałam sobie, jak matka powtarzała za każdym razem, gdy się na mnie zdenerwowała: "Dlaczego nie umarłaś wtedy, gdy zachorowałaś na zapalenie opon mózgowych?". "Dziwne - pomyślałam - to było wtedy, gdy matka była w ciąży z Adilą. Moja najmłodsza siostra przyszła na świat w momencie, gdy ja walczyłam ze śmiercią. Może oszukałam śmierć, może miałam wtedy umrzeć". Teraz Adila żyła, a ja umierałam. To ja zaproponowałam dla niej imię Adila, które znaczy "sprawiedliwość". Zobaczyłam w lustrze, że ogarnia mnie ogień. "Czy śmierć będzie gorsza od życia?" - myślałam. Samobójstwo to bilet do piekła. Szybko odsunęłam się od lustra czując, że drętwieję. Nie, zdecydowałam, nic nie może być gorsze od życia. Poszłam chwiejnym krokiem do sypialni, usiadłam i zaczęłam wpatrywać się w swoją dłoń, oglądać swoją linię życia. Linia zaczęła się rozpływać i zmieniać położenie. Zakręciło mi się w głowie i zsunęłam się na podłogę. Nade mną przetoczyła się fala, która pogrążyła mnie w ciszy.

Powiedziano mi potem, że byłam na górze sama przez około pół godziny, a potem nieoczekiwanie wszedł Mustafa i znalazł mnie leżącą na podłodze. Zawołał Jama Sadiąa i obydwaj próbowali mnie ocucić, pryskając mi w twarz wodą. Potem zadzwonili po lekarza, który wezwał ambulans i wkrótce znalazłam się na oddziale intensywnej opieki szpitala Royal Free w Hampstead. Było za późno na pompowanie żołądka, trucizna zdążyła już przeniknąć do mojego krwiobiegu.
- Będzie żyła? - zapytał lekarza Mustafa.
- A potrafi walczyć? - odpowiedział pytaniem lekarz.
- Tak.
- W takim razie to jedyna nasza nadzieja. 
Mustafa zadzwonił ze szpitala do mojej starszej siostry Rubiny, która przyjechała w odwiedziny z Pakistanu.
- Tehmina próbowała się zabić - powiedział jej. - Bóg jeden wie dlaczego. Jest szalona. Przyjedź, ale, no wiesz, nie mów lepiej o tym rodzicom. Wpadną w panikę. 
Noc mijała wolno. Byłam dzielna, ale teraz walczyłam tylko o to, żeby pozbyć się z siebie śmiertelnego pancerza. Co się śni w tym mrocznym świecie na pograniczu życia i śmierci? Nie pamiętam szczegółów, ale nie były to przyjemne sny. Powoli zaczęłam odzyskiwać przytomność. Widziałam jak przez mgłę pochylających się nade mną Rubinę i Mustafę.

Po dwóch dniach lekarze zgodzili się wypuścić mnie ze szpitala wraz z wiadomością, że ciąża jest nie zagrożona. Mustafa zawiózł mnie na okres rekonwalescencji do domu moich rodziców. Wciąż byłam słaba i kompletnie rozbita. Matka chowała głowę w piasek udając, że nie wie, co doprowadziło mnie do samobójstwa. Mój ojciec unikał tego tematu. Powoli dochodziłam do siebie. Przed oczami majaczyła mi wykrzywiona złością twarz Mustafy, który nie winił mnie za to, co zrobiłam ze swoim ciałem, lecz za to, że ucierpiał jego honor.
- Wprawiłaś mnie w zakłopotanie - warknął. - Czy wiesz, że badali cię mężczyźni?! Mężczyźni! Zhańbiłaś mnie! Nie wybaczę ci tego nigdy! Zapłacisz za swoją głupotę, poczekaj. 
Martwiałam z przerażenia i zaczynałam żałować, że przeżyłam. Dom matki był pełen innych gości, więc moje łóżko zostało umieszczone w gabinecie. Zapadłam tam w głęboki, podobny do śpiączki sen. Mustafa siedział obok mnie. W środku nocy poczułam obecność jeszcze jednej osoby. Pogrążona w półśnie, zobaczyłam, jak Mustafa wstał z łóżka i wyszedł z pokoju, ale byłam zbyt senna, by się tym zajmować. Potem znów się obudziłam. Odruchowo wyciągnęłam rękę, żeby dotknąć Mustafy, ale nie było go. Przypomniałam sobie jak przez mgłę, co się zdarzyło wcześniej i zastanawiałam się, dokąd on poszedł. Zwlokłam się z łóżka i zataczając się poszłam do kuchni. Ktoś tam był, lecz gdy usłyszał, że idę, uciekł, zobaczyłam tylko umykający na górę cień. Potem podszedł do mnie na wpół rozebrany Mustafa.
- Dlaczego wyszłaś? - spytał mnie, wyraźnie zakłopotany.
- Szukałam cię - wyjaśniłam.
- Wracaj do łóżka. Nie powinnaś chodzić w tym stanie.
Zrobiłam to, co powiedział. Byłam zbyt zmęczona, żeby zadawać dalsze pytania. 

Rano, gdy byłam bardziej przytomna, spytałam Mustafę:
- Co się działo w nocy? Ktoś przyszedł do mojego pokoju. Kto to był?
- Ach, to Adila - odparł.
- Adila?!
- Tak. Zadała się z jakimś Irańczykiem i ma problemy. Chciała, żebym jej coś doradził. Przyszła, żeby o tym ze mną porozmawiać.
- Tak? - tonem głosu dałam mu do zrozumienia, że czekam na dalsze wyjaśnienia.
- Spałaś. Nie chciałem ci przeszkadzać, więc poszliśmy do jadalni.
- Powinieneś był porozmawiać z nią tutaj. To niewłaściwe rozmawiać z nią sam na sam w środku nocy. A gdyby tak mój ojciec zszedł na dół? 
Mustafa żachnął się, lecz utrzymywał w dalszym ciągu, że Adila chciała mu się zwierzyć jak starszemu bratu. Oświadczył, że dzięki jego radom nie dozna krzywdy. Odgrywał rolę osoby, która uratowała honor rodziny. Jedyne, o czym teraz myślałam, to jak przeżyć kolejny dzień i kolejną bezsenną noc. Śmiertelnie bałam się o siebie, lecz najbardziej obawiałam się, że Mustafa, chcąc ukarać mnie za próbę samobójstwa, będzie próbował w jakiś sposób odebrać mi Naseebę. Spędzałam czas na opracowywaniu strategii polegającej na trzymaniu się z dala od niego i chronieniu przed jego humorami. Mustafa w tym czasie skoncentrował się na sprawach związanych z polityką. 

Sprzymierzył się z dwoma synami byłego premiera: Mirem Murtazą Bhutto i Shahnawazem Bhutto. Mir studiował w Londynie, lecz Mustafa przekonał go, żeby porzucił naukę i zajął się kampanią na rzecz uwolnienia swojego ojca. Wyprowadziliśmy się z domu Jama Sadiąa do obskurnego, ciasnego mieszkania w Hampstead, a Mustafa jeszcze bardziej je zagęścił zapraszając do zamieszkania z nami synów Bhutto. Było tak ciasno, że zostawiłam Naseebę z dai Ayeshą u mojej rodziny i czasami byłam nawet zadowolona, że nie było z nami Tanyi. Mustafa zaczął uczyć chłopców sztuki uprawiania polityki, pragnąc wychować ich na symbol oporu przeciwko juncie. Mir był w tej materii nowicjuszem, ale szybko się uczył, natomiast jego młodszy brat, Shahnawaz, wykazywał idealistyczną, odległą od rzeczywistości, rewolucyjną postawę. Nasze mieszkanie stało się główną kwaterą wojujących Pakistańczyków, planujących obalenie Zii, którzy przychodzili o każdej porze dnia i nocy i rozchodzili się po całym mieszkaniu. Ci dwaj młodzi chłopcy pochodzili z tej samej sfery co ja i zdawali sobie sprawę z mojego kłopotliwego położenia. Polubiłam ich. Shahwanaz gawędził zawsze ze mną, gdy chodziłam z pokoju do pokoju zbierając filiżanki i talerze, opróżniając popielniczki i składając brudne rzeczy, żeby wysłać je do prania do domu mojej matki. Zastanawiałam się, co o mnie myślą. Nie brałam udziału w ich debatach na temat przyszłości naszego kraju ani w obmyślaniu fantastycznych planów wprowadzenia w nim zmian. 

Bhutto nie wierzył, że któryś z jego synów będzie się nadawał do polityki i najbardziej liczył w tym względzie na swoją najstarszą córkę, Benazir. Mir był niezadowolony z niezgodnego z tradycją życia w cieniu swej siostry i bardzo chciał pokazać swojemu uwięzionemu ojcu, co jest wart. Ta dwójka mężczyzn: Mir i Mustafa działali na wyobraźnię pozbawionych ducha działaczy Partii Ludowej. Mustafa przedstawił Mira przebywającej na emigracji Husnie Shaikh, z którą Bhutto miał potajemny ślub. Chłopiec czuł się trochę zakłopotany sytuacją, ale ponieważ Husna mogła pomóc w nawiązaniu cennych kontaktów, które mogły ocalić Bhutto życie, musiał odłożyć urazy na bok. Odczuwałam rozpaczliwą potrzebę porozmawiania z inną kobietą, żeby nabrać pewności, że nie zwariowałam, i Husna była pierwszą, której mogłam się zwierzyć.
- Po prostu odejdź od niego - poradziła mi, gdy opowiedziałam jej o ciągłym biciu mnie przez Mustafę. - Nie ma powodu, żebyś to znosiła. 
Husna zasiała we mnie ziarno, ale na razie zapadło ono w zimowy sen. Mustafa i Mir wyprawili się z misją do różnych przywódców na świecie w celu przekonania ich, by wywierali na generałów presję w sprawie uwolnienia Bhutto. Mustafa był także pewien, że ci wpływowi przyjaciele rozszerzą pomoc finansową dla pakistańskiego ruchu oporu na wygnaniu. Otrzymali ostatecznie środki na kampanię od pułkownika Kadafiego z Libii oraz od sułtana Abu Zabi, szejka Zayed Bina, król Syrii, Asad, obiecał wywierać nacisk na reżim Zii.




Nasz salon zamieniony został w strzelnicę. Mir ustawił w jednym końcu pokoju cel i ćwiczył strzelanie doń z pistoletu pneumatycznego. Nie byłam tym zachwycona, wydawało mi się to zabawą podnieconego młodzieńca w wojnę, najbardziej jednak martwiłam się o to, że łuski zaśmiecają mi wykładzinę. Shahnawaz wyglądem przypominał bardziej terrorystę salonowego niż prawdziwego. Zdradzały go jego oczy. Nie potrafił, pomimo wysiłków, zmusić ich do zimnego jak stal spojrzenia. Któregoś dnia Mustafa poinformował nas konspiracyjnym tonem, że Jaser Arafat, przywódca Organizacji Wyzwolenia Palestyny, miał plan uwolnienia Bhutto. Zgodnie z nim komandosi palestyńscy zamierzali zaatakować więzienie w Rawalpindi i porwać Bhutto z celi. Na lotnisku oczekujący samolot pewnego zaprzyjaźnionego kraju miał bezpiecznie wywieźć Bhutto z Pakistanu. Mustafa zawiadomił Mira i Shahnawaza, że ich ojciec wkrótce będzie z nami, żeby kontynuować na wygnaniu walkę. Mir nie mógł opanować podniecenia. Zadzwonił do swojej siostry Benazir w Karaczi i nie zważając na ogólnie wiadomy fakt, że jej telefon znajdował się na podsłuchu, wyjawił jej plan. Uważa się powszechnie, że ta rozmowa przypieczętowała los Bhutto. Nagle więzienie w Rawalpindi stało się strzeżoną pilnie przez zbrojne oddziały sił prawicowych fortecą. Mustafa był wściekły.
- Co za durnie! - powiedział ze złością, gdy znaleźliśmy się sami w sypialni. - Jak mogli coś takiego zrobić? Swoją dziecinadą wszystko zniszczyli! 

Chociaż w dalszym ciągu po cichu tęskniłam do Tanyi, to z drugiej strony cieszyłam się, że była bezpieczna z Aneesem w Karaczi. Musiałam coraz bardziej strzec Naseeby przed jej ojcem. Jego miłość do niej miała pewne granice. Pieścił ją i bawił się, lecz gdy tylko coś odwróciło jej uwagę albo nie reagowała tak, jak chciał, zaczynał się denerwować. Nie znosił jej łez, więc nauczyłam ją, żeby nie płakała. Podobnie jak to robiłam z Mustafą, próbowałam zgadywać jej potrzeby, tak żeby nie miała powodu do narzekań i była zadowolona. Pod koniec każdego dnia byłam wyczerpana jak sprinter, któremu przyszło przebiec trasę maratonu. Któregoś ranka Naseeba była w łazience w czasie, gdy Mustafa się golił. Przez jakiś czas chlapała się w wannie, ale wkrótce piana przestała ją bawić. Gdy tylko usłyszałam, że zaczyna popłakiwać, pośpieszyłam do łazienki.
- Lepiej ją stąd zabiorę - powiedziałam. - Jest zmęczona.
- Nie - odrzekł spokojnie Mustafa. - Zostaw ją tam.
- Ale zmęczyła się już.
- Nie możesz jej stamtąd zabrać. Kazałem jej zostać.
- Kazałeś? Ależ, Mustafa, ona ma zaledwie półtora roku!
- No to co? Niech lepiej już teraz przywyknie do posłuszeństwa. 
Stałam wzburzona i bezbronna, lecz wiedziałam, że muszę zażegnać konflikt. Naseeba płakała coraz głośniej i proporcjonalnie do jej płaczu wzrastała złość Mustafy. Próbowałam odwrócić uwagę swojej córki chlapiąc ją wodą, ale ona zaczęła płakać jeszcze głośniej.
- Zostaw ją i wyjdź stąd - powiedział spokojnie Mustafa. 
Jego spokój spowodował, że zaczęłam szaleć z obawy. Trwało to kilka minut. Mustafa dalej się golił, Naseeba płakała, a ja odrętwiała ze strachu stałam w drzwiach.

Nagle Mustafa odwrócił się i spojrzał groźnie na Naseebę. Wpatrując się w niego szeroko otwartymi z przerażenia oczami, zaczęła wrzeszczeć. Wtedy on złapał ją za głowę i wepchnął pod wodę. Podbiegłam do nich i zaczęłam błagać, żeby ją puścił, ale odepchnął mnie i w dalszym ciągu trzymał ją pod wodą, a po wyrazie jego twarzy poznawałam, że zdecydowany był dać nam obydwu nauczkę. Przez głowę przebiegały mi straszliwe myśli: moje dziecko tonie! Wiedziałam jednak, że jeśli zacznę z nim walczyć, to tylko spotęguję jego złość. Prosiłam go więc, żeby ją puścił, ale mnie nie słuchał. Wydawało mi się, że minęła wieczność, zanim Naseeba ostatecznie przestała walczyć i Mustafa puścił ją. Wyciągnęłam moje dziecko z wody. Kasłała i krztusiła się wodą. Oczy wyszły jej na wierzch z przerażenia. Spojrzałam na Mustafę, wzrok miał taki zły, że przytuliłam Naseebę do siebie i uciekłam. Od tej chwili Naseeba bała się wody. Kąpiel była dla niej ciężkim przeżyciem, karą. Gdy tylko zobaczyła wodę, wrzeszczała, więc pilnowałam, żeby kąpać ją w czasie nieobecności ojca. Bałam się także puścić ją gdziekolwiek samą z Mustafą. Niewinny spacer w parku mógł zamienić się w piekło.







 CDN.
          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz