Stron

niedziela, 30 lipca 2017

KONFLIKT POLSKO-ANGIELSKI - 1615 r. Cz. IV

ORAZ KILKA INFORMACJI NA TEMAT

POLSKIEJ KOLONIZACJI AMERYKI


"POLSKA JEST KRÓLESTWEM RÓŻNIĄCYM SIĘ OD INNYCH EUROPEJSKICH MONARCHII TYM, ŻE KRÓL JEST TAM WYBIERANY DROGĄ ELEKCJI"

GEORGE ABBOT
1599


"TU MOŻNA ZAUWAŻYĆ WIELKĄ RÓŻNICĘ POMIĘDZY TYMI DWOMA PAŃSTWAMI ELEKCYJNYMI. NIEMCY PRZEZ ELEKCJĘ POPADAJĄ W UPADEK, POLSKA PODNOSI SWĄ POTĘGĘ"

WILLIAM BRUCE
1598



KRÓL ANGLII 
JAKUB I STUART

 


W 1615 r. w krakowskiej drukarni Bazylego Skalskiego, wydana została książka która doprowadziła do prawdziwego kryzysu dyplomatycznego pomiędzy Rzeczpospolitą Polską a Królestwem Anglii. Nosiła tytuł "Alloquiorum Osiecensium sive variorum familiarum sermonum libri V." (czyli "Rozważania Oświęcimskie o różnych rodach księga V") i została napisana przez kanonika sandomierskiego Kacpra Cichockiego. Na łamach tej książki Cichocki udowadniał że protestantyzm jest w odwrocie w Europie i radził jak należy z nim walczyć, dodatkowo w bardzo nieprzychylny sposób wypowiadał się o Anglii, królu Jakubie I Stuarcie, oraz jego poprzednikach Elżbiecie I i Henryku VIII. Henryk VIII został bowiem ukazany jako potwór pozbywający się kolejnych królewskich małżonek rękami kata, Elżbieta została przedstawiona jako bękart bez prawa do korony, opisywał również jej okrucieństwo wobec katolików na przykładzie męczeństwa Edmunda Campiona (o którym pisałem już we wcześniejszych postach). Ale to nic, w porównaniu z tym w jaki sposób ukazał ówczesnego angielskiego monarchę - króla Jakuba I Stuarta. Został on bowiem na łamach owej książki ukazany jako okrutny i chciwy heretyk, tyran i antychryst w jednej osobie, Cichocki zarzucił mu też ojcobójstwo oraz zdradę przekonań i wiary matki (Marii Stuart - katolickiej królowej Szkocji, skazanej na śmierć przez Elżbietę I w 1587 r.).

Wieści o tym dziele bardzo szybko przeniosły się do Londynu, wywołując gniew króla Jakuba I. Już w lipcu 1615 r. zarządził on bowiem podjęcie zdecydowanej interwencji dyplomatycznej, mającej na celu nie tylko zakaz rozpowszechniania tej książki, ale także srogie ukaranie jego autora. Król wydał więc instrukcję dla angielskiego ambasadora, kierując się jednak w pewnej mierze zaleceniami Williama Bruce'a, który pisał: "Prowadzenie pertraktacji z Polakami wymaga wielkiej zręczności. W sprawach natury państwowej należy wysłać pisma i poselstwa zarówno do senatu, jak i do króla, a w wielu kwestiach (...) i do szlachty (...) w celu jej pozyskania. W czasie rozmów należy dobrze usposabiać szlachtę, odpowiednio ją tytułować i chwalić oraz stosować innego rodzaju zachęty". Bruce pisał także: "Polscy katolicy honorują papieża w sprawach wiary, ale przeciwstawiają się w innych, z czym musi się on pogodzić z obawy, że taki śmiały naród z powodu niechęci mógłby odpaść od papiestwa". Tak więc John Dickenson - angielski ambasador, przybył do Warszawy na dwór króla Zygmunta III, (dopiero) w połowie października 1615 r. z zamiarem złożenia ostrej noty protestacyjnej i żądaniem ukarania autora owej "haniebnej księgi". Gdy uzyskał już audiencję i przekazał listy uwierzytelniające rozpoczął słowną tyradę o książce Cichockiego z uwzględnieniem jej detali i obrazy, jaka przyniosła ona monarchii angielskiej i samemu królowi Jakubowi. Domagał się również nie tylko spalenia wszystkich egzemplarzy owej książki, ale również oficjalnego jej potępienia przez króla polskiego i ukarania jej autora. 




W tym czasie w Rzeczpospolitej gotowano się już do kolejnej wyprawy zbrojnej na Moskwę. Co prawda jej utrata we wrześniu 1612 r. spowodowała trochę problemów wewnętrznych w kraju (zawiązanie się wielu związków wojskowych, które od końca 1612 r. do marca/kwietnia 1615 r. terroryzowały wschodnie ziemie Rzeczypospolitej i jak pisze Teodor Morawski: "Ciekliński z Pobiedzińskim (...) związane mając ścisłą przysięgą wojsko, ujęli naród w rzeczywiste poddaństwo: prawo nosząc przy boku, rozdzielili wsie i łany między żołnierstwo; ogłaszali uniwersały poborowe; sekwestrowali cła i myta" - innymi słowy związki wojskowe - często nieopłacone po wycofaniu się z Moskwy - zaczęły dzielić między siebie wschodnie ziemie pograniczne Rzeczypospolitej, grasując tam i rabując kogo chciały, jednocześnie uznając się na jedyną władzę na tych terenach. Spokój i porządek przywrócono dopiero po sejmie, który trwał od 12 lutego - 27 marca 1615 r. pod laską Jana Świętosławskiego, na którym uchwalono podatki na opłacenie rozlazłego po kraju żołdactwa, co spowodowało rozwiązanie się wojskowych kół generalnych. Niektórzy co prawda, pomimo to dalej planowali kontynuować swoją grabieżczą działalność, szybko jednak sobie z nimi poradzono - plądrujący Ruś Karwacki i Kącki zostali skazani na śmierć na palu w Haliczu, kniaź Borowski i wspomagający go kozak Sikipor, zostali poćwiartowani, zaś rabujący Litwę Czeladka został skazany na śmierć, przez ścięcie głowy mieczem - egzekucja odbyła się w Warszawie. Reszta buntowników - Jajkowski, Sławski, Białoskórski - skwapliwie przyjęła propozycję zakończenia buntu i podporządkowania się królowi oraz Rzeczypospolitej).

 


Niepokój powodowali również kozacy, którzy samowolnie wyprawiali się na Morze Czarne, aby palić i niszczyć należące do Imperium Osmańskiego porty i ziemie. We wrześniu 1612 r. Kozacy Zaporoscy rozbili pod Białą Cerkwią zagon tatarski (który ruszył na splądrowanie ukrainnych ziem Rzeczypospolitej), co spowodowało że w kolejnych latach rozpoczęli swe łupieżcze wyprawy odwetowe. I tak na wiosnę i lato 1613 r. złupili Krym, pokonując pod Oczakowem turecką flotę wojenną (czerwiec lub lipiec 1613 r.), zaś w sierpniu 1614 r. wyprawili się Kozacy przeciwko bogatemu i ludnemu miastu Synopa, położonemu na północy Azji Mniejszej. Miasto to słynęło na całym Wschodzie ze swego bogactwa i dość frywolnych stosunków, przez co zwano je "Miastem kochanków". Kozacka wyprawa z 1614 r. doprowadziła ten gród do kompletnej ruiny, miasto zostało bowiem zdobyte i zniszczone ("zamienione w pustynię" jak pisze Teodor Morawski), a ludność uprowadzona w niewolę. Było to jedno z największych kozackich zwycięstw w ich historii, uprowadzono bowiem wielu wysoko postawionych poddanych sułtana, przez co ten zagroził Rzeczypospolitej wojną (a należy pamiętać, że w tym samym czasie Polska prowadziła już dwie wojny jednocześnie - przeciwko Moskwie i Szwecji, teraz zaś pojawiły się kolejne pola konfliktów z Osmańską Turcją i Anglią. Wojny te jednak toczyły się na granicach, na rubieżach, a często bezpośrednio na ziemiach nieprzyjaciół, co powodowało że mieszkańcy całego kraju, praktycznie nie wiedzieli o tym że jakakolwiek wojna się toczy - i to nawet dwie jednocześnie a planowana była trzecia - żyjąc spokojnie i bezpiecznie. Świadczyło to o ówczesnej potędze Rzeczypospolitej, która mogła prowadzić kilka wojen jednocześnie).




W październiku 1614 r. komisja sejmowa do spraw kozackich, zebrana w Żytomierzu, zakazała Kozakom wypraw rabunkowych na ziemie sułtana tureckiego, co jednak na niewiele się zdało, bowiem już w kolejnym roku, na wiosnę i lato Kozacy dokonali kolejnych najazdów łupieżczych, tym razem zdobywając i niszcząc Mizewnę i Archioce. Natomiast w lipcu 1615 r. dokonują swego najśmielszego czynu, jakim jest próba... zdobycia Konstantynopola. Oczywiście nie chodziło o opanowanie samego miasta (na to bowiem Kozacy nie mieli siły), ale na jego doszczętne złupienie i zdobycie bogatych łupów, łącznie (co też zamyślano) z uwięzieniem samego sułtana. I tak też się dzieje, w listopadzie kozackie czajki lądują w Konstantynopolu i... puszczają z dymem cały port, niszcząc tureckie okręty i biorąc w niewolę okolicznych mieszkańców. Sułtan Ahmed I i jego małżonka sułtanka Kosem, przyglądają się całemu zajściu z okien swego pałacu, ale gdy okazuje się że zarówno ogień z płonącego portu, jak i niespodziewany rajd kozackich hajdamaków na pałac, może doprowadzić do uwięzienia sułtana i jego rodziny, ten natychmiast nakazuje opuszczenie pałacu wraz z ewakuacją całego haremu. Wróci doń dopiero gdy Kozacy już odpłyną z łupami. Za wracającymi do siebie Kozakami, natychmiast zostaje wysłana pogoń, którą jednak Kozacy rozbijają w bitwie morskiej, biorąc w niewolę tureckiego admirała. Wściekły Ahmed I nakazuje Tatarom zorganizować łupieżczy najazd na Rzeczpospolitą, do którego dochodzi w sierpniu tego roku. Splądrowane zostaje Podole, ziemia halicka i bracławska. W odpowiedzi w listopadzie 1615 r. rusza wyprawa mołdawska (gdzie sułtan gromadzi wojska przeciwko Rzeczypospolitej), pod wodzą kniazia Michała Wiśniowieckiego i Samuela Koreckiego, której efektem było... zdobycie Mołdawii przez Polaków, wygnanie stamtąd wojsk tureckich i likwidacja sułtańskiego planu ataku na Rzeczpospolitą z terenów tej ziemi, jednocześnie Wiśniowiecki i Korecki instalują na mołdawskim tronie wykształconego w Polsce i uległego wobec jej władz - Aleksandra Mohiłę.



Tak oto kształtowała się sytuacja polityczna w Rzeczpospolitej w owym kryzysowym roku 1615, gdy do Warszawy, na dwór króla Zygmunta III, przybył angielski ambasador John Dickenson. Po wysłuchaniu mowy oskarżycielskiej angielskiego posła, król, ustami swego kanclerza Feliksa Kryskiego zapewnił Dickensona o: "swej braterskiej miłości do króla Jakuba", i stwierdził że osoba, która obrzuciła obelgami angielskiego monarchę, z pewnością zasłużyła na karę, jednak dodał również że Cichocki (jako osoba duchowna), podlega jurysdykcji kościelnej, a nie świeckiej, przez co nie można wymierzyć mu sprawiedliwości. Obiecał jednak że zwróci się w tej sprawie do odpowiedniego biskupa, ale jego słowa jednocześnie mówiły, że i tak Kacper Cichocki w żaden sposób ukarany nie zostanie. I tak też się stało Dickenson wrócił do Londynu z niczym. Zresztą w owym czasie Cichocki nie był pierwszym, którzy w tak nieprzychylnych słowach wypowiadali się o "heretyckiej" monarchii angielskiej. Należy bowiem wymienić też i innych polskich twórców: jak Piotr Skarga, Stanisław Krysztanowic (który w Paryżu w 1607 r. wydał wybitnie antyangielskie dzieło: "Examen catholicum edicti Anglicani...") i Jan Starcovius (który jednak został skazany na śmierć w styczniu 1611 r., co z wybitnym zadowoleniem dokumentował dla swego króla angielski poseł w Rzeczpospolitej). 


           
 CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz