TAJEMNICZY MAG,
KTÓRY MÓGŁ POKRZYŻOWAĆ
PLANY CZŁONKOM
ZWIĄZKU PROMETEJSKIEGO
I OCALIĆ ROSJĘ OD
REWOLUCJI BOLSZEWICKIEJ
I KRWAWEJ WOJNY DOMOWEJ
"DROGI PRZYJACIELU! POWTARZAM RAZ JESZCZE, STRASZLIWA BURZA GROZI ROSJI. TO NIESZCZĘŚCIE. NIEWYPOWIEDZIANIE WIELE CIERPIENIA (...) CAŁE MORZE ŁEZ. A ILE KRWI? (...) WIEM, WSZYSCY ŻĄDAJĄ OD CIEBIE WOJNY, NAWET CI, KTÓRZY SĄ WIERNIE ODDANI, ONI NIE ROZUMIEJĄ, ŻE SPIESZĄ DO ZGUBY. CIĘŻKA BĘDZIE KARA OD BOGA. WSZYSTKO UTONIE W MORZU KRWI"
Oto jeden z wielu listów, jakie słał do rosyjskiego cara - Mikołaja II, tajemniczy chłop z guberni tobolskiej - Grigorij Rasputin, który ostrzegał monarchę przed pochopnymi krokami przystąpienia Rosji do wojny z Niemcami i Austro-Węgrami u boku Wielkiej Brytanii i Francji. List ten został wysłany po 25 lipca 1914 r. czyli po tym jak rada ministrów Imperium Rosyjskiego podjęła decyzję o częściowej mobilizacji 13 korpusów w czterech okręgach wojskowych (Moskwa, Kijów, Odessa, Kazań). Rasputin stanowczo odradzał carowi podjęcie takiego kroku i wejście wojenną machinę, która (jak przewidywał) pogrąży Rosję w otchłani przemocy, zniszczeń i morza wylanej krwi. Otwarcie pisał i mówił do cara i carycy Aleksandry że co prawda Niemcy zostaną w tej wojnie pokonane (ciekawe prawda? podobnie mówił Józef Piłsudski o zwycięstwie które będzie szło z Zachodu na Wschód, czyli że najpierw Niemcy i Austro-Węgrzy pokonają Rosjan, a następnie Francuzi, Brytyjczycy i Amerykanie pobiją Niemców), ale jednocześnie dopytywał: "Co się wtedy stanie z Rosją?" i dodawał: "Widzę krew, rzeki krwi. Nigdy jeszcze w swych dziejach Rosja nie doświadczyła tylu cierpień". Tym, wyżej wspomnianym listem do cara, doprowadził do... odwołania rozkazu mobilizacji armii rosyjskiej.
Ale opór generalicji był zbyt wielki i wszyscy oni dążyli do wojny, do zdecydowanej konfrontacji i liczyli na szybkie i zdecydowane zwycięstwo. Weźmy np. takiego rosyjskiego generała Aleksieja Brusiłowa, który w liście do żony z 10 sierpnia 1914 r. tak pisał: "Moja droga, nieoceniona żonko, Nadiuszeńko! Było mi nadzwyczaj trudno rozstać się z Tobą, moje ukochane Słoneczko. Lecz obowiązek wobec kraju i cara, wielka odpowiedzialność którą na mnie zrzucono, oraz miłość do wojska, którego uczyłem się przez całe swoje życie, obligują mnie do niepoddawania się słabości woli oraz przygotowywania się z potrójną energią na krwawą próbę, która nas czeka. Jak dotąd, chwała Bogu wszystko idzie dobrze (...) doskonali oficerowie z dowódcami pułków i szefami brygad. Wojsko, na którym rzeczywiście można polegać. Nastroje żołnierzy są wyśmienite. Wszystkich ożywia niezachwiana wiara w słuszność i honor sprawy, dlatego szczęśliwie nie ma podstaw do nerwowości czy niepokoju (...) Nieustannie modlę się do naszego Pana, Jezusa Chrystusa, by zechciał obdarzyć nas, Jego prawosławnych, wyznawców, zwycięstwem nad wrogiem. Ja sam jestem w bardzo dobrym nastroju. Nie martw się, najdroższa, bądź dzielna, miej wiarę i módl się za mnie... Całuję Cię gorąco. Aleksiej". Ten i podobne nastroje cechowały zarówno rosyjski korpus oficerski, jak i samych żołnierzy w owych gorących miesiącach lipca i sierpnia 1914 r. dlatego też odwołany rozkaz częściowej mobilizacji powrócił już w dwa dni później - 28 lipca, gdy wprowadzono go w życie (31 lipca zaś ogłoszono powszechną mobilizację w całym kraju).
Gdy 1 sierpnia Niemcy wypowiedziały Rosji wojnę, Rasputin napisał do cara dość emocjonalny list, w którym padały takie słowa: "Jesteś carem, ojcem narodu. Nie pozwól, by szaleńcy zatriumfowali i siebie samych oraz lud pchnęli do zguby! (...) Co będzie z Rosją? Jeśli się zastanowić, nigdy nie było tak wielkiego męczeństwa. Rosja tonie we krwi. Wielkie jest nieszczęście, bezgraniczna żałość". O kim pisał Rasputin w tym liście, mówiąc o "szaleńcach"? Zapewne o rosyjskiej generalicji i swoich wrogach w kręgach petersburskiego dworu (a było ich dość sporo, np. Zofia Tiutczewa, jedna z dam dworu Jej Cesarskiej Mości była oburzona spoufalaniem się prostego mnicha z carskimi dziećmi, a nawet służba uważała za mocno niestosowne wizyty Rasputina w pokojach dziecięcych, nie tylko carewicza Aleksego, ale także czterech córek Mikołaja i Aleksandry, mimo to caryca bezgranicznie wierzyła "swemu Przyjacielowi" jak często o nim pisała w listach. Jej "przyjaźń" graniczyła wręcz z uwielbieniem do jego osoby, tak oto w jednym z listów pisała do Rasputina: "Mój kochany i niezapomniany nauczycielu, wybawco i doradco. Ginę bez Ciebie. Jestem spokojna (...) dopiero wtedy, gdy Ty, Mój nauczycielu, siedzisz obok Mnie, a ja całuję twoje ręce i skłaniam głowę na twoje błogosławione ramiona (...) Czy wkrótce znów będziesz przy mnie? (...) Czekam na Ciebie, usycham z tęsknoty za Tobą"). Warto by teraz prześledzić pewne delikatne połączenia na rosyjskim dworze, armii, wywiadzie i policji, które doprowadziły do przystąpienia Rosji do I Wojny Światowej, a co za tym idzie jej totalnego upadku i zwycięstwa bolszewizmu w tym kraju.
Ale opór generalicji był zbyt wielki i wszyscy oni dążyli do wojny, do zdecydowanej konfrontacji i liczyli na szybkie i zdecydowane zwycięstwo. Weźmy np. takiego rosyjskiego generała Aleksieja Brusiłowa, który w liście do żony z 10 sierpnia 1914 r. tak pisał: "Moja droga, nieoceniona żonko, Nadiuszeńko! Było mi nadzwyczaj trudno rozstać się z Tobą, moje ukochane Słoneczko. Lecz obowiązek wobec kraju i cara, wielka odpowiedzialność którą na mnie zrzucono, oraz miłość do wojska, którego uczyłem się przez całe swoje życie, obligują mnie do niepoddawania się słabości woli oraz przygotowywania się z potrójną energią na krwawą próbę, która nas czeka. Jak dotąd, chwała Bogu wszystko idzie dobrze (...) doskonali oficerowie z dowódcami pułków i szefami brygad. Wojsko, na którym rzeczywiście można polegać. Nastroje żołnierzy są wyśmienite. Wszystkich ożywia niezachwiana wiara w słuszność i honor sprawy, dlatego szczęśliwie nie ma podstaw do nerwowości czy niepokoju (...) Nieustannie modlę się do naszego Pana, Jezusa Chrystusa, by zechciał obdarzyć nas, Jego prawosławnych, wyznawców, zwycięstwem nad wrogiem. Ja sam jestem w bardzo dobrym nastroju. Nie martw się, najdroższa, bądź dzielna, miej wiarę i módl się za mnie... Całuję Cię gorąco. Aleksiej". Ten i podobne nastroje cechowały zarówno rosyjski korpus oficerski, jak i samych żołnierzy w owych gorących miesiącach lipca i sierpnia 1914 r. dlatego też odwołany rozkaz częściowej mobilizacji powrócił już w dwa dni później - 28 lipca, gdy wprowadzono go w życie (31 lipca zaś ogłoszono powszechną mobilizację w całym kraju).
Gdy 1 sierpnia Niemcy wypowiedziały Rosji wojnę, Rasputin napisał do cara dość emocjonalny list, w którym padały takie słowa: "Jesteś carem, ojcem narodu. Nie pozwól, by szaleńcy zatriumfowali i siebie samych oraz lud pchnęli do zguby! (...) Co będzie z Rosją? Jeśli się zastanowić, nigdy nie było tak wielkiego męczeństwa. Rosja tonie we krwi. Wielkie jest nieszczęście, bezgraniczna żałość". O kim pisał Rasputin w tym liście, mówiąc o "szaleńcach"? Zapewne o rosyjskiej generalicji i swoich wrogach w kręgach petersburskiego dworu (a było ich dość sporo, np. Zofia Tiutczewa, jedna z dam dworu Jej Cesarskiej Mości była oburzona spoufalaniem się prostego mnicha z carskimi dziećmi, a nawet służba uważała za mocno niestosowne wizyty Rasputina w pokojach dziecięcych, nie tylko carewicza Aleksego, ale także czterech córek Mikołaja i Aleksandry, mimo to caryca bezgranicznie wierzyła "swemu Przyjacielowi" jak często o nim pisała w listach. Jej "przyjaźń" graniczyła wręcz z uwielbieniem do jego osoby, tak oto w jednym z listów pisała do Rasputina: "Mój kochany i niezapomniany nauczycielu, wybawco i doradco. Ginę bez Ciebie. Jestem spokojna (...) dopiero wtedy, gdy Ty, Mój nauczycielu, siedzisz obok Mnie, a ja całuję twoje ręce i skłaniam głowę na twoje błogosławione ramiona (...) Czy wkrótce znów będziesz przy mnie? (...) Czekam na Ciebie, usycham z tęsknoty za Tobą"). Warto by teraz prześledzić pewne delikatne połączenia na rosyjskim dworze, armii, wywiadzie i policji, które doprowadziły do przystąpienia Rosji do I Wojny Światowej, a co za tym idzie jej totalnego upadku i zwycięstwa bolszewizmu w tym kraju.
CAR MIKOŁAJ II Z ŻONĄ I DZIEĆMI
"WOJNĘ NA FRONCIE WSCHODNIM NALEŻY PRZERWAĆ ZANIM NIEMIECKI SZTAB GENERALNY WYWOŁA TAM REWOLUCJĘ"
Tak oto z końcem 1916 r. mówił niemiecki cesarz Wilhelm II, który podejrzewał że wybuch (przygotowywanej odgórnie) rewolucji komunistycznej i upadek monarchii w Rosji, może odbić się dla Niemiec rykoszetem i ugodzić również w dynastię Hohenzollernów. Ale cesarz Niemiecki nie był jedynym, który rozumiał że ta wojna doprowadzi stare państwa kontynentalne (Rosję, Niemcy i Austro-Węgry) do totalnej katastrofy i całkowicie przetransformuje układ stosunków politycznych na kontynencie. Arcyksiążę austriacki (i następca tronu Austro-Węgier) stwierdził na kilka lat przed wybuchem wojny: "Nigdy nie będę prowadził wojny przeciw Rosji. Uczynię wszelkie ofiary, aby do niej nie dopuścić, bo wojna między Austrią i Rosją zakończyłaby się obaleniem Romanowych lub
obaleniem Habsburgów czy nawet obaleniem obu dynastii". Powiem kolokwialnie, dlatego właśnie musiał zginąć, bo wojna miała wybuchać z bardzo wielu powodów (wśród których idea prometejska jest tylko jedną z części składowych, ale mimo wszystko postanowiłem użyć jej w podtytule). Siły które tym sterowały były bardzo potężne i miały możliwość obalać władców, zmieniać dynastie i formować nowe państwa. Oczywiście może niektórzy uznają że przesadzam, ale należy pamiętać że wówczas (jak i obecnie) to pieniądz rządził światem, a pieniądze były w bankach. I Wojna Światowa została więc wywołana stykiem różnych interesów (niekiedy dalekich od siebie ideowo, ale zgodnych co do tego jednego celu). Rewolucja bolszewicka zaś, była pewnym eksperymentem, mającym nie tylko wyeliminować Rosję z wojny, ale również przetestować jak w praktyce wyglądałoby państwo, w którym zwyciężyłaby ideologia marksistowska.
CAR ROSJI MIKOŁAJ II
(po prawej stronie w pruskim mundurze)
i NIEMIECKI KAJZER WILHELM II
(po stronie lewej, w mundurze rosyjskim)
Zacznijmy może od wątku prometejskiego (gdyż to właśnie on został przeze mnie wymieniony na początku tego tematu). Celem ludzi, którzy tworzyli Związek Prometeusza, było po pierwsze dążenie do rozpadu Rosji jako "więzienia narodów", po drugie wyzwolenie ciemiężonych przez nią narodów (w tym Polski), po trzecie odbudowa koncepcji środkowoeuropejsko-kaukaskiej i zepchnięcie Rosji do Azji, oraz wzajemna pomoc wyzwolonych przeciwko rosyjskiemu imperializmowi i nacjonalizmowi. Ci, którzy podzielali tą ideę, nie musieli być wcale ideologicznie zgodni, wręcz przeciwnie, tę koncepcję współtworzyli ludzie politycznie i ideologicznie bardzo różni, jak np. Józef Piłsudski, Feliks Dzierżyński, Bogdan Hutten-Czapski, czy (o zgrozo)... papież Pius X (który zdecydowanie potępił modernizm, coś co obecny komunistyczny papież Franciszek wręcz afirmuje. A czym jest modernizm? Można by na ten temat poświęcić kilka kolejnych, oddzielnych postów, ale w skrócie powiem że to czysto marksistowski twór kulturowego podporządkowania człowieka), czy papież Benedykt XV. Zatrzymajmy się na chwilę nad "krwawym Felkiem" czyli Feliksem Dzierżyńskim, twórcą bodajże największej machiny śmierci jaką znał świat - Czeki, z której potem narodziło się NKWD i następnie KGB. Powszechnie jest on uważany za zbrodniarza (prawda) i komunistę pełną gębą (ooo, tutaj miałbym pewne zastrzeżenia, chociaż oficjalnie należy przyznać - Dzierżyński był komunistą).
Był on jednak jednym z "wtajemniczonych" i gorącym zwolennikiem idei prometejskiej, co niezwykle dobitnie wykazał w ciągu całej swej ponurej działalności. Pewnego razu (bodajże w lutym lub marcu) 1921 r. w czasie ustalania warunków pokoju w wojnie polsko-bolszewickiej 1919-1921 w Rydze, podszedł on do swojego starego znajomego (jeszcze ze szkolnych lat) polskiego polityka (i piłsudczyka) Leona Wasilewskiego (notabene Wasilewski był ojcem owej sławnej Wandy - perfidnej komunistki która dążyła do całkowitego włączenia Polski do Związku Sowieckiego - na co jednak Stalin miał nie wyrazić zgody, mówiąc do niej o Polakach: "Wando, nie wnosi się do domu gniazda wściekłych szerszeni"), i zadał mu pytanie jak jest odbierany w Polsce. Leon Wasilewski odpowiedział: "No cóż Felek, jesteś uważany za krwawego zbója. Dlaczego zabiliście tak wielu ludzi?". Dzierżyński te słowa miał odebrać z kwaśną miną, po czym machnął ręką i zwrócił się wprost do Wasilewskiego: "Słuchaj, ja nie zabijam ludzi, ja zabijam... Ruskich". I rzeczywiście Feliks Dzierżyński uczynił bardzo wiele, aby Rosja nie podniosła się z upadku i nie powróciła do mocarstwowości. Mordował wszystkich, głównie najlepszych i najinteligentniejszych Rosjan - profesorów uniwersyteckich, doktorów, naukowców, wynalazców, wszystkich. Ale był wyjątek, choć może to się wydawać nieprawdopodobne biorąc pod uwagę jego komunistyczne poglądy - nie zabijał ... Polaków i są na to najróżniejsze dowody. Gdy Feliks osobiście wybierał więźniów, którzy mieli zostać zamordowani, zawsze starał się przyglądać rysom twarzy i wsłuchiwać w akcent, jakim mówił ten, którego wybierał. Jeśli twarz była nazbyt "europejska", lub jeśli dana osoba mówiła z akcentem, dopytywał: "A wy szto?" "Ja Polak, matematyk", "Aa, matematyk, to idźcie tam w dół, po schodach tędy do wyjścia" - droga którą wskazywał wiodła... na wolność.
FELIKS DZIERŻYŃSKI
(twórca najbardziej śmiercionośnej
policji politycznej w dziejach)
Feliks Dzierżyński uniemożliwił też projektowany wielki komunistyczny zamach na Józefa Piłsudskiego z 1923 r. (agenci, którzy mieli dokonać tego morderstwa mieli nosić oznaki Narodowej Demokracji, tak aby podejrzenie padło na endeków, co miało doprowadzić kraj do wojny domowej, z której skorzystać mieli właśnie Sowieci). Jak bowiem pisał Tadeusz Płużański: "Jednym z głównych zadań komunistycznej agentury było zlikwidowanie
Józefa Piłsudskiego. Przeprowadzenie zamachu było dość proste -
wiedzieli o tym sowieccy agenci. Marszałek mieszkał w willi w Sulejówku i
nie był dobrze chroniony. Akcję podjęli ludzie Łoganowskiego przy
pomocy warszawskich komunistów, w tym Ignacego Sosnowskiego. Milusin miał być zaatakowany w nocy. Rzecz jasna Rosja nie zamierzała przyznać się do morderstwa -
komunistyczna bojówka miała być ucharakteryzowana na studentów
nacjonalistów. Jakie cele, prócz najważniejszego - pozbycia się
przywódcy polskiego państwa - chcieli osiągnąć Sowieci? Otóż słusznie
spodziewali się wybuchu zamieszek, a nawet wojny domowej. Inspirowana
przez agenturę lewica niechybnie wystąpiłaby przeciw endecji, co
nakręciłoby spiralę przemocy. Do akcji odwetowej przystąpiliby
zwolennicy zgładzonego Marszałka (...) Korzystając z tych nastrojów,
komuniści zamierzali wzniecić upragnioną rewolucję. Plan Łoganowskiego gorąco popierał jeden ze zdrajców z Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski - Józef Unszlicht.
Nie został jednak zrealizowany, gdyż zdecydowanie sprzeciwiła się mu...
centrala w Moskwie w osobie Feliksa Dzierżyńskiego, przełożonego
Łoganowskiego". Wkrótce potem Dzierżyński uniemożliwił przeprowadzenie zamachu bombowego w centrum Warszawy, z okazji rocznicy Konstytucji 3 Maja. Płużański pisze dalej: "Mieczysław Łoganowski jednak nie poddawał się i wkrótce wpadł na kolejny pomysł. Przygotował
potężny ładunek wybuchowy, aby odpalić go w centrum Warszawy. Termin
ustalono na 3 maja 1923 r. - kolejną rocznicę uchwalenia pierwszej
nowoczesnej konstytucji nowożytnej Europy. Eksplozja bomby była
przewidziana w momencie, gdy marszałek Piłsudski razem z zaproszonym
gościem - marszałkiem Francji Ferdinandem Fochem, odsłanialiby pomnik
ks. Józefa Poniatowskiego na placu przed Pałacem Saskim. Wybuch miał
zabić również dowódców Wojska Polskiego oraz najwyższych dostojników
państwowych. Ofiarami padliby ponadto zagraniczni notable i
warszawiacy. Tym razem Moskwa zaakceptowała plan. W ostatniej chwili terrorystyczny
zamach został jednak zastopowany przez wysokiego rangą urzędnika
sowieckiego (...) Nie ulega jednak
wątpliwości, że akcję musiał wstrzymać ktoś na Kremlu – Dzierżyński". Między innymi dlatego właśnie został wykończony z rozkazu Stalina (ale to już jest historia na oddzielny temat).
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz