CZYLI ŻEBY "BYŁO TAK JAK BYŁO"
TYLKO PO TO, ABY NIE BYŁO NICZEGO
"ZDAJE SIĘ ŻE NARÓD NASZ ZAWSZE W TYM TYLKO CELU STRĄCAŁA NA DÓŁ OPATRZNOŚĆ, ABY GO ZNOWU SILNIEJ POŚRÓD INNYCH STAWIAĆ"
JĘDRZEJ MORACZEWSKI
(PIERWSZY PREMIER ODRODZONEJ RZECZYPOSPOLITEJ
XI. 1918 - I. 1919)
Od jakiegoś czasu noszę się z zamiarem zaprezentowania dziejów Targowicy, czyli zdrady narodowej z ostatnich lat istnienia Rzeczypospolitej Obojga Narodów w XVIII wieku, tym bardziej że asumpt do tego dają mi ostatnie wydarzenia. Nie mam zamiaru roztrząsać się nad tym, z czym mieliśmy do czynienia podczas ostatnich dni, mnie na usta cisną się jedynie słowa takie jak cyrk czy żenada (bo czymże jest leżenie na ziemi grupki ludzi i rytmiczne kopanie w barierki, ustawione przez policję - notabene, patrząc na to wszystko robiło mi się żal tych policjantów, że muszą tu być i oglądać to "przedstawienie"). Bo w rzeczywistości była to żenada, totalna żenada przeciwników PiS-u (i nie chodziło im wcale o żadną reformę sądownictwa - która notabene według mnie nie jest żadną reformą, szczególnie po wprowadzeniu zmian przez prezydenta Andrzeja Dudę, jest jedynie pierwszym krokiem do niej wiodącym i tyle - a jedynie o zwykłe "dokopanie" PiS-owi). Oni w swej nienawiści do tej partii, a szczególnie do Jarosława Kaczyńskiego doprawdy biją już wszelkie granice. Dla tych ludzi nie ma nic świętego, nic poza nimi samymi i ich przekonaniami, które stają się dla nich prawdami objawionymi. Bardzo podobało mi się porównanie tych dwóch obozów polskiego sporu politycznego (choć doprawdy, ciężko mi mówić o tamtych ludziach jako o drugiej stronie polskiego obozu politycznego" - tak można powiedzieć o kimś, komu na sercu leży dobro Polski, tylko ma inną wizję dróg wiodących do owego dobra, a tamci to dla mnie prywatnie są ludźmi zaprzedanymi, to jest zwykła Targowica, z którą - według mnie nie ma nawet o czym rozmawiać), który niedawno na swym kanale na YouTube dokonał Dariusz Matecki. W jednym ze swoich filmików podsumował te dwa obozy, mówiąc: "Z jednej strony Bóg, Honor i Ojczyzna a z drugiej w sumie nie wiadomo co - coś tam Unia Europejska, coś tam Bolek" - bez wątpienia tym podsumowaniem trafił w punkt.
To oczywiście jest dość zabawne, i na tym można by poprzestać, ale niestety rzecz ma też drugie dno. Ta banda (bo inaczej tego tałatajstwa, choćbym nawet bardzo się starał, inaczej nazwać nie potrafię), choć złożona jest ze zwykłych nieudaczników, którzy nie potrafią porządnie przeprowadzić żadnego puczu ("wokół same ciamajdany" jak śpiewał Ryszard Makowski), to jednak nie działa w próżni. Oni są podczepieni pod znacznie mądrzejszych ludzi (i to zarówno z kraju, jak i zagranicy), którzy systematycznie (choć coraz bardziej nerwowo) dążą do obalenia obecnego polskiego rządu i zainstalowania tutaj kolejnej ekspozytury Unii Europejskiej (czyli bez owijania w bawełnę - Berlina). I to już powinno obudzić rządzących i spowodować ostrzejsze działania wobec tej targowickiej bandy. Ja w żadnym razie nie nawołuję do jakichś ekscesów, wręcz przeciwnie, ich po prostu należałoby aresztować na 24 h, spisać i przesłać odszkodowanie za ewentualne szkody, których mieliby się dopuścić podczas swych "ciamajdanów" - i tyle. Ale wiem też że rząd PiS-u woli nic nie robić i wierzyć w rozwagę obywateli (tych normalnych, niestety nie nazwę bowiem normalnym nikogo, kto idzie na pasku agentury, czy to krajowej, czy zagranicznej). W pewnym sensie ta wiara (przynajmniej na razie) okazuje się trafiona (w ostatnim sondażu poparcia dla partii politycznych, PiS zdobył więcej punktów procentowych, niż połączone dwie ekspozytury unijne razem wzięte - czyli PO i Nowoczesna), ale taki stan rzeczy nie musi trwać wiecznie, dlatego też PiS powinien odświeżyć komunikację społeczną do Narodu (która praktycznie w wykonaniu partii rządzącej nie istnieje). Podsumowując - cyrki jeszcze będą trwały przez jakiś czas (tym bardziej że siły, które dążą do zmiany władzy w Polsce, są pod tym względem zdeterminowane i dość nerwowe, a przez to nieostrożne, o czym świadczy publiczna rozmowa niemieckich polityków na antenie jednego z programów niemieckiego radia, a którym oficjalnie i bez ogródek zastanawiali się jak... obalić rząd Prawa i Sprawiedliwości w Polsce), mimo to trzeba je mądrze przeczekać, jednocześnie pokazując własną siłę (duża tu rola klubów Gazety Polskiej, kibiców i innych organizacji patriotycznych). To jest czas próby, nie nerwowo, spokojnie (kodziarstwu i wszelkim innym "Ubywatelom RP" nie może spaść nawet jeden włosek z głowy), doprowadzimy do uporządkowania naszego podwórka.
Targowica już nie wróci, skończył się pewien etap zniewolenia, zaczynamy na poważnie (choć na razie bardzo jeszcze nieśmiało) wybijać się nie tylko na niepodległość, ale rozpychać się łokciami w Europie po to by ponownie zająć należne nam tutaj miejsce. Tymczasem zamierzam przypomnieć historię i działalność oryginalnej Targowicy, która w imię: "aby było tak jak było", doprowadziła do tego, że nie było już niczego, bowiem Polska została całkowicie wymazana z mapy Europy (oficjalnie n 123 lata, a realnie wszystkie części począwszy od pierwszego rozbioru w 1772 r. aż do zjednoczenia ziem po odbudowie państwa w 1922 r. trwało 150 lat).
TARGOWICA
CZYLI MIŁE ZŁEGO POCZĄTKI
Cz. I
"BODAJ SKONAŁ W ROZPACZY
BODAJ RÓD TWÓJ WYGASŁ
BODAJ DIABEŁ DUSZĘ Z CIEBIE WYWLÓKŁ
ZDRAJCO - ZDRAJCO, PO TRZYKROĆ ZDRAJCO!!!"
Słowianie od początku swych dziejów stanowili związki wolnych ludów. Od czasów gdy szczepy słowiańskie (i celtyckie) ruszyły ze swych naddunajskich siedzib, w czasach jeszcze przedhistorycznych (jak pisze XIX-wieczny historyk Julian Bartoszewicz: "Stary to wielki naród, stare plemię, bo sięga pierwszych prawie wspomnień historii"), obrały za swą pierwszą siedzibę w Europie Środkowej, rejon Karpat (i rzeczywiście, jeśli się porówna odczyty haplogrupy R1a1, wychodzi na to że europejską praojczyzną Słowian były ziemie leżące w rejonie Karpat), była to tak zwana "Epoka Zorzy". A potem rozpoczęli trwającą kilka tysięcy lat migrację na zachód, północ i wschód, opanowując ogromne połacie Europy. Najpotężniejszym okazało się plemię Lechów (Lechitów), choć tak po prawdzie nie było to jedno plemię, a federacja kilku potężnych plemię słowiańskich, które następnie narzuciły swą wolę innym plemionom i stworzyły prawdziwe północne Imperium (choć oczywiście imperium zdecentralizowane, w przeciwieństwie np. do Imperium Rzymskiego, i nie odbierające poszczególnym plemionom wewnętrznej wolności).
Do najstarszych i największych plemion lechickich należały: plemię Lecha (prawdopodobnie od nich to wzięła się cała nazwa związku i przyszłego Imperium), przyszło znad Dunaju od wodzą wybieralnych na wiecu władyków, wzdłuż dolnej Wisły (przedzierając się przez wielkie bory, pełne dzikiego zwierza), rozsiadając się między Odrą, Wartą i Wisłą. Był to szczep waleczny i przedsiębiorczy, który "szedł" (rozwijał się) ku Morzu Bałtyckiemu. Plemię to podzieliło się następnie na mniejsze związki plemienne, takie jak: Polanie, Mazowszanie, Pomorzanie, Lutycze, Obodryci, Bodrycze, Wagrianie (najbardziej na zachód wysunięte plemię lechickie). Niemiecki kronikarz z początków XII wieku - Adam Bremeński pisał w swej kronice: "Ci co za Odrą mieszkają, są Polanie (...) ani odzieżą, ani językiem (od słowiańskich plemion osiedlonych na zachód od Odry) nie różni". Pierwotnie ziemie Lechów były więc rozsiedlone od Łaby na zachodzie, po granice dzisiejszej Danii i Morze Bałtyckie na północy, po rzekę Bug na wschodzie i Tatry na południu (choć Czesi też wchodzili w skład plemion lechickich). Był to więc trzon Imperium Lechii. Nad morzem rozsiedli się Winulowie (zwani również Wenedami, lub Pomorzanami), to właśnie od ich nazwy Rzymianie zwali Morze Bałtyckie - Morzem Wendyjskim. Winulowie dzielili się też na kilka mniejszych szczepów (które były niezwykle zazdrosne o własnych bogów, a kapłani mieli w tym plemieniu dość dużą władzę, znacznie większą niż w innych lechickich plemionach), takich jak Obodryci, Lutycze, Redarowie (Radogoszcze), Winetanie, Stodoranowie, Weletabowie i inni (choć głównymi lechickimi plemionami Winulów, były te dwa pierwsze). Winulowie wznieśli wiele miast warownych, ze sławnym Gdańskiem czy Winetą na wyspie Wolin (zwaną przez Niemców Jomsburgiem, o którym Adam Bremeński napisał że: "największe jest z miast Europy"). Poza tym lechickie plemiona osiadły na wyspach Rugia (zwaną po słowiańsku Rujaną lub Rują) Arkona i nad Łabą. Główną zaś ziemią Lechów były tereny nadwiślańskie.
Innym szczepem słowiańskim, nieco oddalonym od lechickiego, był szczep chrobacki. Chrobatowie osiedlili się pomiędzy Wisłą, Dunajem a Bugiem. Chrobacja szybko uległa wpływom Lechii, ale jej dzieje też są owiane legendami, tylko że już w większości zapomnianymi (Julian Bartoszewicz pisze: "Chrobacja (...) oplącze się w sieci lechickich plemion"). Podporządkowanie Chrobacji wpływom Lechii odbyło się praktycznie bezkrwawo (bez podbojów czy wojen zdobywczych), choć Chrobatowie byli niezwykle czuli na punkcie swej odrębności od Lechitów i podkreślali że pochodzą z Chrobacji Wielkiej, która zaś dzieliła się na Chrobację Białą i Czerwoną - i tutaj też był wewnętrzny podział pomiędzy chrobackimi plemionami. Ci z Chrobacji Białej (szybko zdominowanej przez Lechię), twierdzili że pochodzą z Chrobacji Wolnej (lub też pierwszej, najstarszej), byli też dumni ze swej bitności i odwagi (to właśnie ich wezwał cesarz bizantyjski Herakliusz w roku 610, aby uderzyli od północy na atakujących Cesarstwo Awarów, potem część Chrobatów Białych osiadła w Serbii). Największym i najsilniejszym plemieniem Chrobacji Białej było plemię... Wiślan z grodem w Krakowie (Carodom). Plemię to było jednak pod tak silnym wpływem Lechitów, że szybko stało się ich częścią (północ kraju była całkowicie lechicka). Dzisiejsi Ślązacy również pochodzą od plemienia Ślężan, które było najdalej na zachód wysuniętym plemieniem Chrobacji Białej. Chrobatowie Czerwoni zaś (osiadli na ziemiach pomiędzy Sanem a Bugiem w
tzw.: Grodach Czerwieńskich, z największym w Czerwieniu - gród ten miał być większy od Carogordu i Przemyślu), również uległa wpływom Lechitów i weszła następnie w skład Imperium Lechickiego (Bartoszewicz pisze: "W dobie przedhistorycznej panowali nad związkiem (chrobackim) Lechowie (...) To pewna że Grody Czerwieńskie były już w ręku Lechów (...) Nie mamy świadków po temu, żeby sądzić, czy Lechowie czerwieńscy byli miejscowi, czy znad Wisły i Warty (...) W każdym razie to pewna, że wpływ Polan rozwijał się znakomicie, nie tylko na strony północne ku morzu, ale i na południowe ku Karpatom"). Z Chrobatami spokrewnione były też słowiańskie plemiona Dulebów, Bużan, Łuczan i Wołynian.
Niespokrewnieni ani z Lechitami ani z Chrobatami, były słowiańskie ludy osiadłe pomiędzy Bugiem a Dniestrem: Tywercy i Uglicze. Ruski dziejopis Nestor z XI wieku, pisze w swej kronice: "Była mnogość ich (Tywerców), siedzieli bowiem nad Dniestrem aż do morza (Czarnego)". Uglicze zaś zasiedlali porohy Dnieprowe. Oba te ludy były najsilniej ze sobą spokrewnione, dlatego też można ich nazwać po prostu Naddniestrami. Głównym grodem Ugliczów był Peresieczeń (dziś to ukraińskie miasto Peresieczno), Tywercy zaś nie posiadali głównego grodu, rozlokowani w mniejszych osadach. W IX wieku Uglicze zostali wypędzeni ze swych ziem przez Wikingów (Waregów) i zmuszeni cofnąć się za lewobrzeżny Dniepr (Peresieczeń zaś został spalony). Wyżej nad Dnieprem niż Uglicze, mieli swe siedziby Polanie - lud notabene lechicki, którego głównym grodem stał się Kijów (założony przez niejakiego Kija). Swoją drogą, było to najbardziej na wschód wysunięte plemię lechickie, z dala od swych pobratymców. Polanie zadnieprzańscy, organizowali wyprawy zbrojne zarówno na Konstantynopol, jak i przeciwko Wikingom z północy, musieli też odpierać najazdy słowiańskich Drewlan i niesłowiańskich Chazarów (choć z reguły jak pisze Nestor byli plemieniem spokojnym i łagodnym). Prawdopodobnie plemię to wyemigrowało nad Dniepr ze swych pierwotnych siedzib na Kujawach. Kolejnym plemieniem naddnieprzańskim byli Drewlanie, których siedziby mieściły się pomiędzy ziemiami Wołynian a Polan (Polesie Wołyńskie i tereny do Dniepru). Jak pisze Nestor: "Był to lud bardzo dziki (...) głównie ze zwierzętami wojnę toczący". Ich główną siedzibą był gród w Turowie nad Prypecią.
NAJAZD SŁOWIAN
SŁOWIANIE CZĘSTOKROĆ DOKONYWALI NAPADÓW NA ZIEMIE WIKINGÓW
We wszystkich tych słowiańskich ludach (których nie ma sensu więcej wymieniać), władza należała do wybieralnych władyków wybieranych przez lud na zgromadzeniu publicznym zwanym wiecem, władycy ci następnie przyjęli tytuły książąt, carów i królów (zresztą pierwotnie, podobnie wybierani byli naczelnicy plemion i miast celtyckich. Zresztą te dwa plemiona jak już wcześniej wspominałem, wywodziły się z jednego pnia rodowo-genetycznego, podzielonego ok. 20 000 r. p.n.e.). Słowianie następnie systematycznie wypierani ze swych zachodnich siedzib przez Franków (pierwotnie Frankowie byli słowiańskim ludem, nie spokrewnionym z Lechitami, potem, od chwili gdy zaczęli migrować do rzymskiej Galii, osiedlać się tam i łączyć z tamtejszą ludnością galo-rzymską, ich struktura znacznie się zmieniła, ale fakt, że pierwotnie było to plemię słowiańskie, o tym świadczy pochodzenie przedstawicieli dynastii Merowingów, której członkowie byli właśnie Słowianami, a dynastia założona została przez niejakiego Mirowara - zwanego następnie Merowingiem lub Meroweuszem - zaś element słowiański był bardzo silny w tym rodzie jeszcze przez kilka pokoleń, o czym świadczą słowiańskie imiona władców i ich żon), tracili kolejno granicę na Loarze (m.in. takie francuskie miasto jak Brest, założyli właśnie Słowianie, o czym świadczy jego słowiański trzon lingwistyczny - Br(z)e-ść), Renie, Łabie i ostatecznie granicą zachodnią słowiańszczyzny stała się rzeka Odra (te walki opiszę w innym poście).
Natomiast na wschodzie też doszło do rozłamu i upadku Wielkiej Lechii (Imperium Lechickiego). W 862 r. nieodpowiedzialne plemiona Słowian Ilmeńskich, których głóną siedzibą był Nowogród Wielki (Nowogorod), poprosili o osiedlenie się na ich ziemi i objęcie władzy jednemu ze skandynawskich (haplogrupa I1) plemion Wikingów (Waregów), który nosił nazwę Rusów. Słowianie Ilmeńscy, nie mogąc dojść po porozumienia w kwestiach politycznych (objęcia władzy przez kolejnego władykę), uznali że obcy lepiej będą nimi rządzić niż oni sami sobą (mentalność dzisiejszego KOD-u i "Ubywateli RP"). Szybko jednak okazało się że byli w wielkim błędzie, bowiem przybyli Rusowie (ze swym władcą Rurykiem na czele) byli... jeszcze bardziej wewnętrznie podzieleni niż Słowianie Ilmeńscy, no ale wtedy było już za późno, tym bardziej że sami oddali im swój kraj mówiąc (jak zapisane to jest w ruskiej XII-wiecznej kronice: "Powieść minionych lat": "Ziemia nasza wielka jest i obfita, a ładu w niej nie ma. Przychodźcie więc rządzić i władać nami". Mimo swego wewnętrznego podziału, Rusowie byli zgodni co do jednego - kolejnego opanowania słowiańskich grodów na wschodzie i tak Ruryk zdobył następnie Połock (ziemie plemienia Krywiczan) i podporządkował sobie fińskie ludy Muromę i Weś, tworząc pierwszą Ruś, ze stolicą w Nowogrodzie Wielkim. Ruryk zmarł w 879 r. a jego następcy w kolejnych latach rozszerzali swe imperium, poprzez podbój kolejnych ziem słowiańskich. Następca Ruryka - i jeden z jego krewnych Oleg (notabene jego ojcem był niejaki Hvitsark, który sam miał być jednym z synów legendarnego wikinga - Ragnara Lodbroka i jego żony Auslag). Oleg miał panować do 912 r. i w tym czasie zdobył grody: Smoleńsk, Lubecz i Kijów (gdzie praktycznie wytepił całe plemię Polan naddnieprzańskich, a tych, którzy pozostali uzależnił od siebie, jak bowiem pisze Nestor: "I siadł Oleg, władając w Kijowie, i rzekł Oleg: "To będzie matka grodów ruskich". Byli u niego Waregowie i Słowianie, i inni, i przezywali się (odtąd) Rusią". Tak oto powstała Rosja, z całym swym bagażem samodzierżawia i zniewalania własnych i obcych obywateli. Inaczej natomiast rozwinęły się plemiona lechickie i chrobackie pod przewodem Polan znad Odry, Warty i Wisły, już po upadku Imperium Lechickiego.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz