Stron

wtorek, 3 października 2017

INTEGRACJA, KOLABORACJA CZY WROGOŚĆ? - Cz. VI

CZYLI JAK ŻYLI GRECY

W IMPERIUM RZYMSKIM

I CZY ASYMILOWALI SIĘ

Z RZYMIANAMI?






"TAK MÓWI CYRUS, KRÓL PERSKI: 
WSZYSTKIE PAŃSTWA ZIEMI DAŁ MI PAN, BÓG NIEBIOS"

KSIĘGA EZDRASZA 1,2



Po zdobyciu i zniszczeniu Ekbatany i podboju całej Medii, władca Persji - Cyrus nakazał odbudować miasto (zaczęto od pałacu królewskiego, który stał się jedną z ulubionych siedzib Cyrusa Wielkiego, szczególnie w okresie letnim, gdy jest tam bardzo przyjemnie, zimą zaś przez prawie trzy miesiące Ekbatana była z reguły odcięta od świata przez liczne zamiecie i obfite śniegi, szczególnie że wzniesiono ją na 1914 metrze nad poziomem morza). Media co prawda została włączona do imperium perskiego jako satrapia Mada, ale arystokracja i ludność medyjska, była uważana za równą perskiej i traktowana na tych samych zasadach co Persowie. Natomiast już w 549 r. p.n.e. król Cyrus zajął Elam, niewielkie królestwo, leżące na północny-zachód od Persji. I tutaj również Cyrus postępował bardzo łagodnie z pokonanymi nieprzyjaciółmi - Elamici utrzymali szereg dotychczasowych przywilejów we własnym państwie oraz otrzymali nowe stanowiska na królewskim dworze w Pasargadach (a potem w Persepolis), zaś ich stolica - Suza, stała się jedną z czterech stolic nowego imperium perskiego. W latach 549-548 Persowie dokończyli podboju wschodnich ziem dawnej Medii, opanowując (bez walki) Partię i Hyrkanię, po czym skierowano się znów na zachód. Po podboju Medii i umocnieniu swych wpływów na wschodzie, pozostałe "po-asyryjskie" imperia uznały nowe państwo perskie za ogromne zagrożenie i przygotowywały się do orężnej z nim konfrontacji.

Władca Lidii, król Krezus postanowił opowiedzieć się przeciwko Persji z dwóch powodów, po pierwsze był sojusznikiem i szwagrem obalonego króla Medii Astyagesa, a po drugie ok. 550 r. p.n.e. wybuchł konflikt na tle scytyjskiej diaspory, zajętej przez Persów, zaś Cyrus zaczął podburzać małoazjatyckich Greków, aby zbuntowali się przeciwko Lidii - wojna była więc nieunikniona. Krezus jednak przed walką postanowił zasięgnąć rady wyroczni delfickiej i otrzymawszy odpowiedź boga, brzmiącą: "Jeśli przekroczysz Halys (rzekę graniczną) zniweczysz wielkie królestwo". Po tych słowach, pewny zwycięstwa Krezus wyprawił się przeciwko Persom, nie podejrzewając że przepowiednia może mieć drugie dno. Tym "wielkim królestwem" o którym mówił bóg Apollo, było właśnie państwo Krezusa, a nie Cyrusa, nie chodziło bowiem o rozległość terytorialną, a o bogactwo i konsolidację wewnętrzną, rozbudowaną sieć powiązań handlowych (w tym zamorskich) oraz liczne bogactwa naturalne, występujące w lidyjskim państwie. Krezus był jednak dobrej myśli, zapewnił sobie nie tylko korzystną przepowiednię, ale i wsparcie potężnego wówczas Egiptu (który wówczas również konkurował do roli pierwszej potęgi Bliskiego Wschodu), oraz poparcie Sparty. Za Cyrusem stanął zaś jedynie małoazjatycki Milet. Silny tym wsparciem Krezus w 547 r. p.n.e. przekroczył graniczną rzekę Halys i wkroczył do należącej wówczas do Persji Kapadocji.




Był to jawnie agresywny krok, który miał sprowokować Persów do działania i zniszczenia ich armii w jednej wielkiej bitwie (jak Krezusowi obiecał w przepowiedni Apollo). Cyrus oczywiście podjął wyzwanie i ruszył ze swoją armią (przez ośnieżone przełęcze Zagrosu i płaskowyże Asyrii - gdzie utworzył nową perską satrapię - Aturę) na Krezusa. Król Cyrus nie spieszył się jednak i gdy Krezus plądrował Kapadocję, Persowie wkroczyli do bezbronnego Harranu - dawnego dużego miasta imperium asyryjskiego, a obecnie jednego z miast państwa nowobabilońskiego. Harran był wówczas zarządzany przez lokalnego kapłana boga Sina (ulubionego boga króla Babilonii - Nabonida), który nie mając żadnych szans na oparcie się Persom, poddał miasto Cyrusowi (kwiecień 547 r. p.n.e.). W maju perski władca ruszył już bezpośrednio na Krezusa (przy okazji zajmując należącą do Babilonii północną Syrię oraz Cylicję). Cylicyjczycy, którzy poddali się Cyrusowi, otrzymali w nagrodę prawo posiadania własnych władców, jedynie musieli uiszczać odpowiednią daninę (która w późniejszych latach wynosiła zaledwie 360 koni rocznie). Wkroczywszy po raz pierwszy do Kapadocji Cyrus ustanowił tu kolejną satrapię o nazwie Katpatuka, po czym przystąpił do konfrontacji z Krezusem. Do starcia doszło w lipcu 547 r. p.n.e. nad rzeką Halys (w okolicy Pterii). Bitwa nie przyniosła żadnej ze stron zdecydowanego rozwiązania, ale to król Krezus postanowił się stamtąd wycofać do swej stolicy - Sardes. Stamtąd rozesłał apele do państw sprzymierzonych - Egiptu, Babilonii i Sparty - o przybycie pod Sardes z wojskiem na wiosnę roku następnego, ale Cyrus nie zamierzał doprowadzać do połączenia się jego wrogów i ruszył pierwszy (wcześniej tworząc kolejną satrapię w Armenii - Arminę). 

Jeszcze zimą przeszedł z wojskiem Wyżynę Anatolijską i na wiosnę 546 r. p.n.e. nim jeszcze sprzymierzeńcy Krezusa zebrali swe wojska, stanął nieopodal Sardes, u zbiegu rzek Hyllos i Hermos. Tam dopiero zastąpili mu drogę Lidyjczycy. Doszło do bitwy, w której (dzięki wielbłądom, których spłoszyły się lidyjskie konie) zwyciężyli Persowie, ale nie udało im się rozbić Lidyjczyków, którzy w zwartych szeregach wycofali się do stolicy, skąd rozpaczliwie oczekiwano pomocy. Niestety, ani Babilon, ani Egipt nie odpowiedziały na błagalne noty Krezusa, jedynie Sparta zadeklarowała przysłanie wsparcia. Na niewiele to się jednak zdało, gdyż nim Spartanie dotarli pod Sardes, miasto po dwutygodniowym oblężeniu, zostało zdobyte przez Persów (maj 546 r. p.n.e.). Krezus i cała jego rodzina, znaleźli się w niewoli Cyrusa. Ten postanowił ukarać Krezusa za jego wystąpienie i nakazał przed pałacem królewskim w Sardes wznieść olbrzymi stos, na którym umieścił zakutego w kajdany Krezusa, jego żonę i dzieci. Gdy jednak miano już stos podpalić, Cyrus wstrzymał egzekucję i obdarzył swego wroga łaską, odtąd mógł on żyć wraz z rodziną jako członek jego dworu (podobnie zresztą jak pokonany król Medów - Alyates) i tak też się stało. Ponoć w jakiś czas potem Krezus zapytał Cyrusa o pozwolenie zwrócenia się po raz kolejny do wyroczni Apollona w Delfach, ofiarowując bogu kajdany (w które na stosie zakuł go Cyrus) i nakazując posłańcowi zapytać boga dlaczego okazał się tak niewdzięczny. Po powrocie poseł Krezusa przyniósł nową wiadomość z Delf, bóg (ustami swej wieszczki pytii) mówił: "Jest za obrębem świata przybytek wiecznej światłości (...) i na ciebie tron czeka, o męczenniku w koronie. Obok ciebie na uczcie zasiądzie twoja królowa i w korowodach wesołych zatańczą twoje królewny. Ale na ziemi płacisz za zbrodnię pradziada Gygesa. Krew zabitego Kandaula już dawno wołała ku niebu (...) Dłużej cię chronić nie mogłem (...) Pamiętliwy jest bóg sprawiedliwy". Chodziło tutaj o pradziada króla Krezusa - Gygesa, który obalił starą dynastię władców lidyjskich, mordując ostatniego ich króla - Kandaula.

Jeszcze w tym samym 546 r. p.n.e. zwycięski Cyrus zażądał od wszystkich greckich miast-państw, należących wcześniej do Lidii, uznania jego władzy i własnej podległości. Grecy zgodzili się (prócz Miletu) na uznanie Cyrusa za swego króla (na takich zasadach, jak wcześniej uznawali za króla Krezusa), ale domagali się respektowania umów handlowych, jakie wcześniej zawarli z Lidyjczykami, co Cyrus kategorycznie odrzucił. Pragnął on bowiem ukarać Greków za to, iż wcześniej, gdy wojował z Krezusem, nie przystąpili do niego co im proponował. Teraz posłom greckich polis odpowiedział pewną przypowieścią: "Pewien flecista przechadzając się po brzegu morskim zaczął grać na flecie, wywołując ryby, te wszak na grę jego najmniejszej nie zwróciły uwagi. Wtenczas odrzucił flet, wziął sieć i złowił pokaźną ich ilość. Ryby wydobyte na wierzch bezładnie jęły się miotać na piasku, ale ten im powiedział: Teraz już nie czas na taniec, kiedy wam grałem, wtenczas nie chciałyście tańczyć!". W takiej sytuacji większość greckich miast-państw szykowała się do walki, szukając jednocześnie pomocy w najsilniejszym greckim polis kontynentalnym - w Sparcie. Spartanie wysłali do króla Cyrusa swoje poselstwo, domagając się aby zaprzestał krzywdzić Hellenów i zarzucił próby opanowania greckich państewek, bo jeśli tego nie zrobi, to jak deklarowali lacedemońscy posłowie: "Sparta cię ukarze!". Bez wątpienia taka grożba musiała wprawić króla w dobry nastrój, miał on bowiem jeszcze w pamięci sojusz Sparty z Krezusem i fakt że Spartanie jedyne czego dokonali podczas tej wojny to... nie stawili się z obiecaną pomocą. Wiec po prostu ich zlekceważył.




Po wyjeździe króla do Ekbatany, w Sardes zbuntował się niejaki Paktyes Lidyjczyk (545 r. p.n.e.). Wraz z opłaconymi przez siebie najemnikami, zajął pałac królewski, skarbiec i cytadelę w Sardes, po czym po zdobyciu złota ze skarbca, ogłosił zaciąg dla greckich najemników, którzy mieliby wstąpić do jego nowej armii. Wkrótce opanował całe miasto, ale jego władza nie wykroczyła poza mury Sardes. Wkrótce przybyły kolejne siły perskie, pod wodzą Meda - Mazaresa. Zdobył on Sardes i uśmierzył bunt (545/544 r. p.n.e.), ale Paktyes zdążył zbiec do greckiego miasta Kyme w Etolii. Persowie domagali się jego wydania, ale Grecy z Kyme postanowili w tej sprawie zasięgnąć rady wyroczni w Delfach. Bóg Apollon odpowiedział że Paktyesa należy wydać Persom, aby nie prowokować nieszczęść Hellady. Jednak pewien obywatel Kyme, niejaki Aristodikos odmówił realizacji tej przepowiedni, a następnie wdał się w jawny konflikt z kapłanem świątyni Apollona, któremu zarzucił hipokryzję, gdy ten obłożył go karą boga za wybranie z gniazd wszystkich ptaków, które schroniły się w świątyni, na co Aristodikos odparł: "O Panie, jakże to: swoim błagalnikom chcesz nieść pomoc, a Kymejczykom nakazujesz wydać ich własnego?" Kapłan wówczas wpadł w gniew krzycząc: "Tak właśnie nakazuję, żeby was tym bardziej zgubiła wasza bezbożność". Paksyesa jednak nie wydano, a świątynię Apolla (szczególnie kapłanów boga), zaczęto podejrzewać o stronniczość i... zamiłowanie do perskiego złota. Sprawa lidyjskiego buntownika pozostała jednak kością niezgody pomiędzy nowym imperium perskim a kontynentalnymi greckimi polis i dopiero w następnych latach będzie miała swój finał.     

 



CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz