Stron

niedziela, 29 października 2017

PLAYBOYE U WŁADZY - Cz. IV

CZYLI JAK TO WŁADZA

DODAJE SEKSAPILU


 

NAPOLEON BONAPARTE

KRÓLOWA LUIZA

KRÓLOWA TUŁACZKA

Cz. III






"TO PRAWDA, ŻE PONAD WSZYSTKO NIENAWIDZĘ KOBIET MANIPULATOREK. JESTEM PRZYZWYCZAJONY DO DOBRYCH, ŁAGODNYCH I LITOŚCIWYCH... ALE MOŻE DLATEGO ŻE PRZYPOMINAJĄ MI CIEBIE"

ODPOWIEDŹ NAPOLEONA NA LIST JÓZEFINY, W KTÓRYM TA NARZEKAŁA ŻE NIEPOTRZEBNIE PRAGNIE ZEMSTY NA PRUSKIEJ KRÓLOWEJ LUIZIE




 
Napoleon lubił lekko szczypać wszystkie swoje kochanki (ich pełną listę postaram się przedstawić począwszy od kolejnej części tej serii, choć niewątpliwie jest to dość ciężka praca i w tym celu będę musiał przejrzeć dzieła historyków francuskich, polskich i innych - nie wiem też czy uda mi się zrobić pełną listę jego faworyt, ale podejmę to wyzwanie), natomiast królową Luizę Pruską uszczypnie wkrótce tak mocno, że zrozumie ona iż godność jest tak samo ważna, zarówno dla kobiety jak i mężczyzny, dla królowej, czy też dla zwykłego oficera Rewolucji, który zdobył koronę cesarską tylko dzięki swym talentom militarnym i politycznym ("To pomyłka, moje szlachectwo bierze się od Marengo" - jak miał stwierdzić Napoleon w odpowiedzi na słowa cesarza Austrii - Franciszka I Habsburga, wywodzącego jego ród od dynastii panującej w XVI wieku w Treviso, zaś na enuncjacje francuskich dziejopisów i genealogów, wywodzących ród Bonapartego od bizantyjskiej dynastii Komnenów, człowieka w żelaznej masce z czasów Ludwika XIV czy nawet od... Juliusza Cezara, Cesarz odpowiedział krótko: "Brednie, mój dom zaczyna się ode mnie". To bez wątpienia prawda, i wiedzieli o tym członkowie rodu Bonaparte, długo po upadku Napoleona i utraty władzy nad Francję i Europą. Księżniczka Maria Letycja Bonaparte-Murat, córka Karoliny Bonaparte, najmłodszej siostry Napoleona i Joachima Murata, dowódcy francuskiej kawalerii, na pytanie dlaczego wciąż wielbi swego stryja, choć przez to ród Bonaparte nie może powrócić do Francji, odpowiedziała z niezwykłą wprost szczerością: "Gdyby nie mój stryj, dziś pewnie sprzedawałabym kapary, na jakimś straganie w Ajaccio").

Królowa Luiza była więc kolejną kobietą która igrała z ogniem, podobnie jak królowa Neapolu z rodu Burbonów - Maria Karolina, małżonka króla Neapolu - Ferdynanda I Burbona i siostra zgilotynowanej podczas Rewolucji Francuskiej królowej Marii Antoniny, która miała w 1805 r. oświadczyć ambasadorowi Francji, iż pragnie aby Królestwo Neapolu stało się zapałką, która wywoła pożar, niszczący Cesarstwo Francji. Oj, nieładnie bawić się zapałkami, skoro nie ma się pewności iż przy okazji nie podpali się własnego domu. Tak też się stało z Królestwem Neapolu i Marią Karoliną, uciekającą wraz z mężem i dziećmi na podstawionych angielskich okrętach, gdy armia francuska już wkraczała do Neapolu (listopad 1805 r.), zaś 30 marca 1806 r. Napoleon czyni nowym władcą Neapolu, swego brata - Józefa. To samo wkrótce spotka też niepokorną amazonkę, królową Prus Luizę, za jej słowa, takie jak te: "Napoleon to tylko potwór, który wyszedł z błota". A tymczasem klęska Prus z dnia na dzień z tygodnia na tydzień tylko się pogłębia. Napoleon rozkazuje, aby pruscy oficerowie, którzy buńczucznie ostrzyli swe szable o schody francuskiej ambasady, przed wybuchem wojny, a którzy dostali się do francuskiej niewoli, teraz kroczyli jako jeńcy, pomiędzy dwoma szpalerami francuskich wojsk, podczas parady z 27 października 1806 r. Król Prus próbuje jeszcze cokolwiek zdziałać błagając Austrię aby przyłączyła się do wojny z Napoleonem. Wysłany do Wiednia pułkownik Gotzen z listem od króla Fryderyka Wilhelma III, apelował i prosił Franciszka I o pomoc, argumentując że na upadku Prus Wiedeń niczego nie zyska, a wręcz przeciwnie, tym bardziej że niejasna jest też "kwestia polska", w każdej chwili może też w Galicji wybuchnąć polskie powstanie, dlatego należy działać wspólnie, zarówno przeciwko Napoleonowi, jak i przeciw Polakom. Austria jednak zachowuje w tym konflikcie neutralność - cesarz wciąż pamięta niedawną klęskę spod Austerlitz, a poza tym armia austriacka jeszcze nie jest gotowa do kolejnej wojny.

Pozostawała więc jedynie Rosja, w której pomoc mocno wierzyła królowa Luiza, śląc list za listem do cara Aleksandra i deklarując w nich swe poparcie i niezachwianą wiarę w jego "doskonałość" (nazywała go w listach "Zbawicielem Prus"). Dla Rosji jednak pomoc Prusom było pewnym problemem, stawiało to bowiem cara Aleksandra I jako tego, który nie potrafi nigdy wybrać sobie właściwych sojuszników (zawsze stawia na przegranych, tak było w grudniu 1805 z Austrią pod Austerlitz i tak jest obecnie), poza tym armia rosyjska także jeszcze nie została w pełni odtworzona po armageddonie, jaki był jej udziałem pod Austerlitz, tak wiec car zapewne nie powinien jeszcze wkraczać do walki (pomimo całej sympatii - w tym oczywiście erotycznej, jaką darzył królową Luizę), ale do tej wojny musiał wówczas wejść, czy chciał czy też nie. I to nie dlatego, że łączył go z Prusami układ o wzajemnej pomocy z lipca 1806 (car Aleksander traktował układy jak świstki papieru i dotrzymywał ich tylko wówczas, jeśli były mu one akurat na rękę), musiał wejść do tej wojny z innego powodu, a raczej... z kilku powodów. Jednym z nich było oczywiście uczucie, jakim darzył królową Luizę, ale nie było ono najważniejszym powodem i śmiało mogło zostać pominięte. Najważniejszym powodem wejścia Rosjan do wojny w obronie Prus, była obawa Aleksandra o swoją reputację w społeczeństwie rosyjskim (oczywiście jeśli piszę o "społeczeństwie rosyjskim" mam na myśli rosyjską szlachtę). Doskonale wiedział jak zginął jego ojciec, car Paweł I. Słyszał potworne krzyki mordowanego przez gwardzistów ojca (zresztą nie tylko on, jeden z morderców cara, Mikołaj Zubow, zmęczony mordowaniem, wyszedł z sali jego sypialni, gdzie dokonywał się mord, podszedł do okna i spoglądając się miał powiedzieć do stojącego "na czatach" gen. Benningsena: "Boże, jak ten człowiek krzyczy!"), któremu skakano po brzuchu, kopano i sieczono na oślep pałkami i szablami, aby szybciej wyzionął ducha. Twarz cara Pawła, po dokonanym morderstwie (23 marca 1801 r.) nie przypominała już ludzkiej, była bowiem kawałkiem zakrwawionego mięsa. Aleksander dobrze o tym wiedział, gdyż był członkiem owego oficerskiego spisku na życie swego ojca, którym pogardzał. To on wreszcie był tym, który ochronił morderców, a nawet dał im nowe tytułu i ziemskie nadania.


CAR ALEKSANDER I ROMANOW



Zresztą w Rosji mordowanie władców należało do tradycji, tak też zginęła babka Aleksandra I, caryca Katarzyna II, która zdechła siedząc na przerobionym na wychodek, dawnym tronie polskich władców (w poduszce, ukryte były ostrza, gdy wiec Katarzyna osiadła na sedesie, ostrza się wysunęły, powodując jej zgon w ciężkich męczarniach). Cały dwór znał sprawców (Maria Fiodorowna, matka Aleksandra i żona cara Pawła I, pewnego razu na widok przywódców szajki morderców Pahlena i Panina zemdlała, polecono im dyskretnie aby udali się do swych włości i opuścili dwór., poza tym nie spotkała ich żadna kara, wręcz przeciwnie zostali nawet nagrodzeni), a hrabina de Bonneuil, Francuzka przebywająca na rosyjskim dworze, pisała do ministra francuskiej policji Josepha Fouchego: "Mówią u nas, że gdy młody cesarz wychodzi, to przed nim idą siepacze dziada, za nim mordercy ojca, a obok ci, którzy wnet dobiorą się do niego samego". Dlatego też car Aleksander nie mógł sobie pozwolić na utratę twarzy, szczególnie po klęsce pod Austerlitz i musiał szybko kolejną wielką bitwą zmazać tamtą hańbę, jeśli nadal chciał panować, jeśli nadal chciał żyć. Drugim bardzo ważnym powodem, było jawne naruszenie interesów Rosji w regionie, nastąpiło ono zarówno w Polsce (na ziemiach zaboru pruskiego), jak i w Turcji (z którą Rosja rozpoczynała wówczas wojnę), gdzie wybitnie na rzecz Francji działała pewna kobieta, prawdopodobnie francuska odaliska, wchodząca w skład haremu sułtana Selima III, namawiając go właśnie do konfrontacji z Rosją). Utrata wpływów w dawnej Polsce lub próba odbudowania Polski (nawet w niewielkim kształcie), oraz zagrożenie rosyjskich interesów na Bałkanach, było głównym powodem do przyłączenia się do wojny z Napoleonem w obronie Prus.

Tymczasem car, choć wiedział że czas nagli, nie spieszył się z podjęciem decyzji, oddając się przyjemnościom (szczególnie balom - Aleksander uwielbiał tańczyć i często spraszał na owe przyjęcia damy... bez ich mężów, aby z nimi flirtować, a może i coś więcej), postanowił najpierw zabawić się w dyplomatę. Wysłał więc do Napoleona swego oficera, generała Zastrowa, który w imieniu króla Fryderyka Wilhelma III, prosił Cesarza o zakończenie walk i rozpoczęcie negocjacji pokojowych. Napoleon wyraża zgodę na podjęcie rozmów pokojowych, ale najpierw chce ukarać króla i królową za ich butę, po za tym wojska rosyjskie szykują się do wkroczenia w granice Prus, w celu wyparcia stąd wojsk Napoleona, pokój więc jak na razie jest jedynie pobożnym życzeniem. 29 października 1806 r. "Piekielna Brygada" huzarów gen. Lassale'a zajmuje twierdzę Szczecin, 7 listopada pada twierdza Magdeburg oraz Lubeka, w ten sposób cała zachodnia część państwa pruskiego jest już w rękach Napoleona. Królowi i królowej Prus pozostają już tylko wschodnie prowincje ich państwa, czyli ziemie, gdzie jeszcze przed jedenastu laty była dawna Rzeczpospolita Polska. Nieciekawie więc rysuje się przyszłość monarchii pruskiej bez pomocy rosyjskiej, tym bardziej że w Poznaniu i całej Wielkopolsce wybucha polskie powstanie zbrojne (6 listopada 1806 r.), pod wodzą Jana Henryka Dąbrowskiego i Antoniego Amilkara Kosińskiego. Wkrótce (do 23 lutego 1807 r.) cała Wielkopolska zostanie wyzwolona z pruskich wojsk okupacyjnych i wkrótce w Poznaniu i innych miastach dawnej Rzeczpospolitej rozbrzmiewają głosy: "Niech żyje Cesarz, niech żyje wolna Polska". Zaś 1 stycznia 1807 r. drogę cesarskiej karocy zastępuje powóz Marii Walewskiej, która wypowiada do Cesarza te oto słowa: "Witaj Sire, witaj po tysiąckroć na naszej ziemi, która czeka na Ciebie, aby na nowo powstać!".   





CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz