DZIEJE KARTAGINY
W CZASACH HANNIBALA
"Proch ziemi libijskiej pokryje Hannibala" - tak brzmiała grecka przepowiednia, którą niegdyś młody Hannibal usłyszał w świątyni. Teraz, galopując przed ścigającymi go Rzymianami po anatolijskiej Bitynii i mając zapewne w pamięci tamtejszą przepowiednię, mógł Hannibal być spokojny co do swej przyszłości. Wciąż jeszcze wierzył w odrodzenie Kartaginy, choć ciągle zdradzany (najpierw przez swych rodaków w 195 r. p.n.e. a następnie przez króla Bitynii - Prusjasza I, który najpierw udzielił mu schronienia po klęsce króla syryjskiego Antiocha III Wielkiego w 190 r. p.n.e. a następnie pod wpływem rzymskich żądań, zdecydował się wydać go Rzymianom. Dowiedziawszy się o tym, Hannibal zbiegł z Nikomedii - stolicy Bitynii). Pędził teraz konno przed siebie,zastanawiając się czy nie wszystko jeszcze stracone, przecież przepowiednia brzmiała jasno - zakończy życie w Libii, w Afryce, a on przebywał teraz w Bitynii w Azji Mniejszej, czyli bogowie mu sprzyjają, ujdzie rzymskiemu pościgowi. Tylko co dalej? Teraz musi bez wątpienia kierować się ku morzu, tylko czy zastanie tam aby jaki statek? Zapewne tak, skoro przepowiednia była mu życzliwa. Zgubiwszy pogoń, postanowił odpocząć napoić konia i posilić się w pewnej wiosce. Gdy jednak zbliżył się do zabudowań pewnego najbliższego domostwa, ujrzał stojącego w progu domu mężczyznę, którego zapytał: "Gdzie jestem, jak nazywa się ta wieś?" "Libia panie" odpowiedział chłop. Hannibala zmroziło, teraz wiedział że wszystko stracone, tym bardziej że w oddali słyszał już ponownie odgłos końskich kopyt. To ścigający go Rzymianie, byli już blisko. Nie namyślając się zbytnio, wyjął pęcherzyk z trucizną, którą nosił przy sobie i zażył jej zawartość.
Tak oto zakończył życie wielki Hannibal Barkas, a proch ziemi libijskiej pokrył jego ciało. Miało to miejsce w 183 r. p.n.e. czyli roku, w którym odszedł z tego świata inny wielki mąż, a jednocześnie przeciwnik (choć nie wróg) Hannibala - rzymski polityk i wódz Publiusz Korneliusz Scypion. Ten jednak zmarł spokojnie, w swej posiadłości w Liternum w Kampanii, na łożu śmierci prosząc żonę Emilię, aby pochowała go w tej miejscowości, a nie w grobowcu rodu Korneliuszy koło Porta Capena w Rzymie. Scypion miał żal do Rzymian za to jak potraktowano wcześniej jego i jego brata. "Ktoś, według panującego w Rzymie zwyczaju, pozwał go (Scypiona) do odpowiedzialności przed zgromadzeniem ludowym, zarzucając mu wiele rzeczy w sposób bardzo przykry" - jak pisze Polibiusz. W 187 r. p.n.e. brat Publiusza Scypiona - Lucjusz Korneliusz Scypion, został oskarżony przed senatem przez Marka Porcjusza Katona i jego frakcję o sprzeniewierzenie 500 talentów otrzymanych od pokonanego króla syryjskiego Antiocha III Wielkiego. Rzeczywiście pieniądze te Lucjusz wydał wedle własnych potrzeb, ale przekonywał senat że miał do tego prawo, bowiem były to środki zebrane z łupów wojennych, a nie pieniądze publiczne z których musiałby się rozliczyć przed pretorem. Senat przyjął to wyjaśnienie i odrzucił wniosek Katona o dokładne zbadanie tej sprawy. Niezrażony tym Porcjusz Katon przedstawił swój wniosek pod głosowanie na zgromadzeniu ludowym (komicja centurialne), gdzie jego zwolennicy zdobyli większość i zmusili senat do ponownego głosowania w tej sprawie. Znów jednak większość senatorów opowiedziała się za odrzuceniem sądzenia tej sprawy, choć dla uspokojenia nastrojów powołano komisję śledczą pod przewodnictwem pretora, jednak i tutaj przeważyły głosy zwolenników Scypionów, bowiem pretorem komisji śledczej obrano niejakiego Terencjusza Kulleo - przyjaciela zarówno Publiusza jak i Lucjusza, który przez rok zwlekał z rozpoczęciem śledztwa, aż cała sprawa została zapomniana.
Sprawa odżyła ponownie w 185 r. p.n.e. gdy Katon wniósł kolejny wniosek o zbadanie tej kwestii. Tym razem senat zmusił Lucjusza do złożenia zeznań (podczas których towarzyszył mu jego brat Publiusz). Zmuszono go także do okazania ksiąg rozliczeń finansowych z czasów wojny z Antiochem III i okazania ich w senacie. Przyniósł je Publiusz Scypion, który buńczucznie podarł karty na oczach senatorów a następnie stwierdził że jeśli chcą to mogą je sobie pozbierać. Wzbudziło to konsternację i sarkanie wśród senatorów, którzy zaczęli się obawiać że katonowskie zarzuty, jakoby Scypionowie (a szczególnie Publiusz - zwycięzca Hannibala), mają się za osoby stojące ponad prawem, co zagrażało podstawom Republiki, okazywały się prawdziwe. Publiusz wygłosił jeszcze mowę oskarżycielską, domagając się wyjaśnień, dlaczego żąda się od jego brata wyliczeń z tej skromnej sumy 500 talentów, a nie pytają się o te 15 000 talentów, które dzięki Lucjuszowi zapłacił Rzymowi Antioch III i dlaczego nie pamiętają że to właśnie on pod Zamą i Lucjusz pod Magnezją zmusili zarówno Hannibala jak i Antiocha do oddania ogromnych terenów w Hiszpanii, Afryce i Azji Mniejszej. Senat ponownie odrzucił wniosek Katona.
Do kolejnego ataku, tym razem już bezpośrednio godzącego w Publiusza Scypiona, doszło w 184 r. p.n.e. gdy Katon wygłosił świetna mowę oskarżycielska przed senatem, domagając się zbadania zarzutów kradzieży pieniędzy publicznych ofiarowanych Rzymowi przez Antiocha III, jego złotych i srebrnych pucharów, które Katon ponoć widział osobiście po bitwie pod Termopilami (191 r. p.n.e.) a których potem na triumfie w Rzymie już nie było, poza tym domagał się zbadania rozrzutności i bezeceństw, do jakich miało dochodzić w kwaterach wojskowych na Sycylii i incydentu w Locri. Scypion długo słuchał tych oskarżeń w milczeniu, po czym gdy dano mu głos dla na swą obronę, ten tylko wstał ze swego miejsca i ruszył do wyjścia z budynku. Na pytanie dokąd idzie, odwrócił się do zgromadzonych i powiedział: "Dziś, Kwiryci, rocznica tego dnia, w którym lat temu osiemnaście zwyciężyłem Hannibala pod Zamą. W rocznicę tego zwycięstwa, które ocaliło nasze Miasto, składam ofiary Jowiszowi na Kapitolu. I tam też właśnie się udaję, wy róbcie co chcecie", po czym wyszedł z sali a za min... wszyscy senatorowie, pozostał tam tylko osłupiały Katon.
Był to ostatni sukces Publiusza Scypiona. Wkrótce potem opuścił Rzym i wyjechał do swych majętności w Liternum, gdzie zmarł w następnym roku. Swej żonie Emilii polecił również, aby wydała ich córkę Kornelię za Tyberiusza Semproniusza Grakchusa Starszego, który co prawda należał do frakcji Katona w senacie (wrogiej Scypionom), jednak stanął on po stronie Lucjusza Scypiona (ponownie oskarżonego z wniosku Katona), gdy senat w owym 183 r. p.n.e. uznał Lucjusza winnym kradzieży środków publicznych i nakazał jego aresztowanie. Wówczas to Tyberiusz Grakchus zaprotestował, twierdząc iż nie godzi się aby zwycięzca Antiocha był odsyłany do tego samego więzienia, do którego wcześniej odsyłał wrogów ludu rzymskiego, co uratowało Lucjusza przed aresztowaniem, choć wpływy polityczne Scypionów były już złamane. W kilka lat po śmierci Publiusza Scypiona, jego córka Kornelia poślubiła Tyberiusza Grakcha Starszego i stała się matką dwóch wielkich braci - Tyberiusza Semproniusza Grakcha i Gajusza Semproniusza Grakcha - którzy w latach 133-121 doprowadzili do prawdziwej rewolucji społeczno-polityczno-ekonomicznej w Italii.
Wróćmy jednak do Hannibala. Przyszedł on na świat w Kartaginie w 247 r. p.n.e. W tym czasie Kartagina prowadziła już od 17 lat wyczerpującą wojnę z Rzymem, która przeszła do historii jako Pierwsza Wojna Punicka. Po siedemnastu latach ciężkich zmagań wojennych, sytuacja ekonomiczna i militarna Kartaginy była wręcz rozpaczliwa. Na nic zdały się zwycięstwa sławnych wodzów Adherbala i Kartalona (których notabene ok. 247 r. p.n.e. odwołało z Sycylii stronnictwo Hannona Wielkiego, opowiadające się za pokojem z Rzymem), na nic zdało się poselstwo (ok. 252 r. p.n.e.), wysłane do egipskiej Aleksandrii z prośbą o pożyczkę w wysokości 2 000 talentów. Król egipski Ptolemeusz II odmówił Kartagińczykom pożyczki, twierdząc iż: "Trzeba pomagać przyjaciołom przeciw swym wrogom, a nie przeciw innym przyjaciołom" (Egipt zawiązał stosunki dyplomatyczne z Rzymem w 273 r. p.n.e. i od tego czasu stosunki te funkcjonowały na zasadach amici - czyli sojuszniczych). Tym bardziej Kartaginie zagrażało niebezpieczeństwo od strony ludów afrykańskich (Numidzi), których co prawda pokonał Hannon Wielki zdobywając potężną twierdzę Theveste (ok. 246/245 r. p.n.e.) i biorąc 3 000 zakładników, to jednak nie doprowadziło do zakończenia walk. Kartagina nie mogła sobie pozwolić na utrzymywanie dwóch armii - sycylijskiej i afrykańskiej, stąd zapewne brało się wycofanie z frontu sycylijskiego dwóch wodzów odnoszących sukcesy - Adherbala i Kartalona oraz mianowanie tam wodzem niejakiego Hamilkara, wywodzącego się co prawda z zamożnej rodziny, ale będącej z dala od centrum arystokratycznego Kart Hadaszt. Zamiarem Hannona Wielkiego i jego stronnictwa było wysłanie na Sycylię wodza, który będzie musiał zakończyć wojnę z Rzymem. Jeśli takie było zamierzenie, to okazało się ono błędne, bowiem Hamilkar był gorącym zwolennikiem dalszego prowadzenia wojny, aż do ostatecznego zwycięstwa.
Gdy wyjeżdżał objąć dowództwo na Sycylię, żegnał się ze swą żoną, która była już w zaawansowanej ciąży. Dziecko urodziło się już po wyjeździe ojca, a matka dała mu na imię - Hannibal (imię to było wówczas dość popularne w Kartaginie). Sytuacja jaką Hamilkar zastał na Sycylii była dramatyczna, wojsko utrzymywało się jeszcze w dwóch twierdzach Lilybaeum i Drepanum. Eryks ze sławną świątynią bogini Asztarte (Isztar-Inanny), został zdobyty przez Rzymian w październiku 249 r. p.n.e. nie było pieniędzy ani środków na zorganizowanie kolejnych kampanii, a morale wojska wciąż słabło. Rzeczywiście, w tych warunkach najlepiej by było zawrzeć pokój i skierować ekspansję w kierunku afrykańskim (do czego dążył Hannon Wielki), ale Hamilkar nie zamierzał się poddawać. Pomimo braku pieniędzy i środków, postanowił uderzyć Rzymian w samo serce, czyli... najechać Italię. Oczywiście o zbrojnej ekspansji nie było mowy, ale Hamilkar dysponował jeszcze flotą, którą zamierzał użyć. Załadowawszy na okręty cześć swoich wojsk, opływał brzegi Italii, atakując mniejsze posterunki i paląc miasteczka i wsie nad brzegiem Morza Tyrreńskiego, tak dotarł aż do Kyme, po czym zawrócił na Sycylię. Niespodziewany atak Kartagińczyków na wybrzeża Italii, spowodował konsternację wśród Rzymian, czujących się już bezpiecznie na Półwyspie Apenińskim. Rzym jednak również mocno ucierpiał w wyniku toczących się walk (w 249 r. p.n.e. ostatecznie utracono całą flotę stworzoną po raz pierwszy przez Gajusza Duiliusza w 260 r. p.n.e. - pod Drepanum poniósł klęskę Publiusz Klaudiusz Pulcher (100 okrętów) z flotą kartagińską Adherbala, a pod Phintias w tym samym roku klęskę poniósł Lucjusz Juniusz Paullus (120 okrętów) z flotą Kartalona. Taka mała ciekawostka, po klęsce pod Drepanum, siostra Klaudiusza Pulchera - Klaudia pewnego razu udając się w swej lektyce na Forum i stojąc w korku, spowodowanym przez tłum ludzi zmierzających w tym samym kierunku, nie wytrzymała, wychyliła się zza kotary lektyki i krzyknęła na głos: "O jakże bym chciała aby mój brat zmartwychwstał i raz jeszcze wytępił to stado baranów". Te nieprzemyślane słowa, o mało nie kosztowały jej życie, bowiem została oskarżona o obrazę ludu rzymskiego, co w sytuacji toczącej się wojny o przetrwanie było bardzo poważnym zarzutem. Klaudia co prawda uniknęła kary, ale musiała publicznie na Forum przeprosić Rzymian za swoje słowa, twierdząc iż nie ich miała na myśli).
Po powrocie na Sycylię, Hamilkar odesłał całą flotę do Kartaginy (głównie po to, aby odebrać wojsku nadzieję na wydostanie się z Sycylii i zmusić ich do dalszej walki), po czym zajął masyw Heirkte (dziś Monte Castellaccio) i stamtąd prowadził walki partyzanckie na całą okolicę. Przez kolejne trzy lata czas upływał mu nie tylko na walkach z Rzymianami (były to jednak niewielkie potyczki, gdyż Hamilkar nie miał ani sił ani środków do wydania otwartej bitwy), ale również na gaszeniu buntów własnych wojsk (było ich tam ok. 15 000), gdyż żołd z Kartaginy przychodził bardzo nieregularnie. Wreszcie w 244 r. p.n.e. przeprowadził śmiałą akcję zbrojną (pierwszą od czasu morskiej wyprawy na italskie wybrzeże) - zdobył twierdzę Eryks. Udało mu się tego dokonać dzięki fortelowi i pod osłona nocy. Miasto ponownie znalazło się w kartagińskich rekach, choć na większe kampanie nie było już żadnych możliwości, Kartagina była faktycznym bankrutem, nie było już pieniędzy na żołd dla wojska i choć wojna partyzancka trwała jeszcze trzy lata, a z Eryksu Hamilkar podejmował śmiałe akcje, to jednak były to kampanie iście partyzanckie i polegające jedynie na zniszczeniu niewielkich sił rzymskich w okolicach Eryksu lub Drepanum, mimo to sława niezwyciężonego wodza opromieniła Hamilkara (ja sam niegdyś napisałem mini wiersz zatytułowany "Hamilkar i towarzysze u stóp Eryksu").
Ostatecznie po klęsce w bitwie morskiej (w latach 243/242 p.n.e. Rzymianie ogromnym kosztem finansowym, do którego m.in.: zaliczyć należy poważne wsparcie, jakie udzieliły rzymskie kobiety, głównie majętne wdowy, przekazując swoje kosztowności - wystawili kolejną flotę) koło Wysp Egadzkich (a konkretnie naprzeciw wyspy Aigusy) 200 rzymskich penter, pod dowództwem konsula Gajusza Lutacjusza Katulusa, doszczętnie rozbiło 250 okrętów kartagińskich (które w większości obładowane były zapasami żywności dla walczących pod Eryksem, zaś Rzymianie dysponowali wyszkolonymi wioślarzami i żołnierzami "piechoty morskiej") pod wodzą Hannona (241 r. p.n.e.). Zatopiono 97 okrętów kartagińskich i zdobyto 20, reszta zdołała uciec do Kartaginy (Hannon za klęskę został skazany na śmierć przez ukrzyżowanie). W tej sytuacji nie było już żadnych możliwości dalszego prowadzenia wojny, należało więc wynegocjować korzystny pokój. Hamilkarowi udało się jedynie uzyskać możliwość opuszczenia twierdz sycylijskich przez jego wojsko wraz z bronią, poza tym Kartagińczycy musieli oddać całą Sycylię i wszystkie twierdze, uwolnić rzymskich jeńców bez okupu i zapłacić w przeciągu 20 lat 2 200 talentów (ok. 56 ton srebra). Kartagina nie mogła też wojować z greckimi Syrakuzami (będącymi wówczas sojusznikiem Rzymu). Taki pokój był jednak mocno krytykowany w Rzymie, co spowodowało że w krótkim czasie wysłano z Rzymu komisję dziesięciu, która miała wynegocjować nowy pokój (podważając ten, zawarty przez Hamilkara i Katulusa). Kontrybucja została podwyższona do 3 200 talentów płatnych w przeciągu 10 lat, a Kartagina prócz Sycylii musiała oddać Wyspy Liparyjskie i Egackie.
Wojna dobiegła więc końca a żołnierze po latach spędzonych z dala od domu, wreszcie mógł wrócić do rodzinnego miasta Kartaginy. Do domu i żony powracał także wódz Hamilkar, który po raz pierwszy mógł ujrzeć swego sześcioletniego już syna Hannibala. Niepokorny wódz i jego żołnierze, z bronią w ręku przybywali więc do pokonanego miasta. Jak ono wyglądało i jakie miało dzieje do czasów powrotu Hamilkara? O tym już w kolejnej części.
GERMAN DEATH CAMPS
NEVER POLISH
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz