CZYLI JAK TO KOMUNIŚCI
"OBALILI" SOBIE KOMUNIZM
KOMUNISTYCZNA PARTIA
ROBOTNICZA POLSKI
(WOJNA I KRYZYS)
Czerwiec- Lipiec 1920
Cz. II
"TOWARZYSZE (...) BURŻUAZJA NIE MA PIENIĘDZY DLA ROBOTNIKÓW. ALE MA MILIARDY NA PROWADZENIE WOJNY ZABORCZEJ. BO WOJNA TA, TO DUSZENIE REWOLUCJI ROSYJSKIEJ, A JEDNOCZEŚNIE ROZBICIE WYZWOLEŃCZEGO RUCHU ROBOTNICZEGO U NAS (...) TOWARZYSZE (...) ZMOBILIZUJMY WSZYSTKIE SWE SIŁY (...) NIECH ŻYJE POKÓJ Z ROSJĄ SOWIECKĄ! NIECH ŻYJE POLSKA REPUBLIKA SOCJALISTYCZNA RAD!"
FRAGMENT ODEZWY PPS-OPOZYCJI
(KTÓRA w SIERPNIU 1920 r. POŁĄCZYŁA SIĘ z KPRP)
z 17 CZERWCA 1920 r. DO ROBOTNIKÓW WARSZAWY i POLSKI
Do grudnia 1919 r. Wojsko Polskie zajęło ogromne tereny na Wschodzie. Prowadzona od 14 lutego 1919 r. wojna z Rosją Sowiecką przez cały ten czas była jedynie polską ofensywą, gdyż Armia Czerwona jedynie się broniła i cofała (było to związane z jej zaangażowaniem na innych frontach, głównie przeciwko "białym" carskim generałom: Armii Aleksandra Kołczaka - idącemu na Moskwę z terenów Rosji Środkowej zdobywając Jekaterynburg w którym to mieście w nocy 16/17 lipca 1918 r. zamordowano ostatniego cara Rosji - Mikołaja II i jego rodzinę, Perm, Iżewsk, Kazań, Samarę i Symbirsk. Ochotniczej Armii Antona Denikina - operującemu w południowej Rosji, na Ukrainie i na Kaukazie (do października 1919 r. Denikin i Judenicz zajęli ogromne tereny, całą Ukrainę z Kijowem, cały Kaukaz, Krym oraz miasta południowej Rosji Woroneż, Kursk, Orzeł i podeszli pod Tułę skąd było najbliżej Moskwy, Don i Wołgę. Armii Północno-Zachodniej Mikołaja Judenicza operującej na całym Półwyspie Kolskim od Murmańska i Archangielska po Piotrogród. Oraz Sił Zbrojnych Południa Rosji Piotra Wrangla). Dopiero z chwilą ostatecznego pokonania carskich generałów (na początku 1920 r. bronił się już tylko Piotr Wrangl na południowej Ukrainie i na Krymie), postanowiono ostatecznie rozprawić się z Polską. Od kwietnia 1920 r. przeprowadzono powszechną mobilizację, która spowodowała że ostatecznie 1 sierpnia Armia Czerwona liczyła już 5 milionów żołnierzy (w tym ok. 100 tysięcy byłych carskich oficerów, którzy teraz przeszli na stronę bolszewików).
Plany wojny z Polską opracowywali dawni oficerowie carscy, weterani I Wojny Światowej, jak Boris Szaposznikow czy Aleksiej Brusiłow (autor genialnej ofensywy rosyjskiej z czerwca-grudnia 1916 r. która mogła ponownie zająć całą Galicję, była jednak torpedowana w samej Stawce - rosyjski sztab generalny, przez oficerów carskich niechętnych Brusiłowowi, co ostatecznie doprowadziło do jej klęski). Z chwilą rozpoczęcia polsko-ukraińskiej ofensywy na Kijów (25 kwietnia 1920 r.) komuniści rosyjscy ogłosili stan wyjątkowy na terenie całej Rosji (24 gubernie europejskiej części Rosji). Jeszcze w kwietniu 1920 r. opracowano główny plan rosyjskiej kontrofensywy, który miał polegać na uderzeniu dwiema armiami: Frontu Zachodniego na Białorusi, który miał się posuwać na linii Smoleńsk-Warszawa-Berlin, oraz Frontu Południowo-Zachodniego, który miał zająć Lwów, Kraków a następnie skierować się na Bałkany i je zająć. 29 kwietnia dowódcą Frontu Zachodniego został były carski oficer gen. Michaił Tuchaczewski, który właśnie miał zadać decydujący cios. Tymczasem 7 maja 1920 r. Wojsko Polskie i sprzymierzone oddziały ukraińskie Symona Petlury, wkroczyły do Kijowa. Kijów, miasto po raz pierwszy zdobyte przez Polaków w 1018 r. od 1363 r. należał do Wielkiego Księstwa Litewskiego, które w 1385 r. zjednoczyło się z Królestwem Polskim pod wspólnym monarchą tworząc Unię polsko-litewską. W 1569 r. Kijów wraz z całą Ukrainą i Wołyniem został bezpośrednio włączony z Litwy do Korony, Litwa zachowała swą odrębność państwową, ale realnie powstało wówczas nowe państwo - Rzeczpospolita Obojga Narodów, polskiego i litewsko-ruskiego. Odtąd, aż do 1667 r. pozostawał przy Polsce. Po zakończeniu wojny polsko-rosyjskiej (1654-1667) został oddany (tylko na dwa lata) Rosji (ale ta już nigdy miasta nie zwróciła, a Rzeczpospolita zajęta wówczas - 1669 r. - kwestią wyboru nowego króla, oraz wojną z Turcją Osmańską nie miała ani sił ani czasu dopominać się o Kijów zbrojnie. Tak więc od 1667 do 1920 r. miasto to pozostawało pod kontrolą Rosji i zdobycie go ponownie przez Wojsko Polskie było istnym szokiem dla Rosjan.
Nic dziwnego że upadek Kijowa na rzecz "Lachów" spowodował powszechną mobilizację w Rosji, oficerowie carscy, którzy wciąż jeszcze walczyli z bolszewikami, teraz przyłączali się do nich gremialnie, prosząc o skierowanie na "front polski". Łącznie na stronę bolszewików przeszło wówczas prawie 40 tysięcy byłych oficerów cara Mikołaja II i wszyscy oni pragnęli zostać skierowani do walki z Polską. Tymczasem 18 maja 1920 r. do Warszawy z frontu przyjechał Naczelny Wódz Józef Piłsudski. Witały go tłumy warszawiaków gdy jechał w powozie przez Aleje Ujazdowskie. Młodzież akademicka wyprzęgła konie i sama pociągnęła ów powóz, był to triumfalny powrót, zakończony wysłuchaniem radosnego Te Deum w kościele na Placu Trzech Krzyży. Wieczorem w gmachu sejmu, marszałek Wojciech Trąpczyński wygłosił mowę która m.in.: brzmiała tak: "Od czasów Chocimia naród polski takiego triumfu oręża nie przeżywał. Zwycięski pochód na Kijów dał narodowi poczucie siły, wzmocnił wiarę w wolną przyszłość". Nawet niechętni Piłsudskiemu narodowcy wydali odezwę, w której twierdzili iż: "Brygadier Piłsudski dobrze przysłużył się narodowi". 28 maja ruszyła bolszewicka kontrofensywa na Ukrainie (polski wywiad wiedział o tych planach już od 23 maja) i po kilku dniach walk 5 czerwca 1 Armia Konna Siemiona Budionnego przerwała front i wyszła na tyły wojsk polskich w Kijowie, co spowodowało konieczność ewakuacji miasta już 10 czerwca. Ale działania wojenne na Ukrainie miały jedynie odwrócić uwagę od głównego natarcia sowieckiego, jakie miało pójść ze strony Białorusi. Tamtejsze armie Frontu Zachodniego, wzmocnione nowymi kontyngentami z Kaukazu i Dalekiego Wschodu, miały ostatecznie dojść do Warszawy i Berlina. Były to potężne siły 3 Armia wzmocniona dwoma dywizjami z Frontu Kaukaskiego, 3 Korpus Konny Gaj-Chana, i 4 Armia (były to jedynie siły pierwszej linii uderzeniowej, gdyż w drugim rzucie armie 15 i 16 oraz słaba Grupa Mozyrska) były już gotowe ). Tymczasem na odcinku Frontu Litewsko-Białoruskiego (sowiecki Front Zachodni) stacjonowały jedynie dwie polskie armie 1 Armia gen. Zygadłowicza i 4 Armia gen. Szeptyckiego.
Ofensywa bolszewicka na Białorusi ruszyła 4 lipca 1920 r. (a wcześniej do żołnierzy 4 Armii przemówił Józef Unszlicht - polski Żyd, który stwierdził: "Abyście (...) pamiętali, że zdobycie Warszawy nie jest celem końcowym, lecz tylko punktem wyjściowym dla właściwego wielkiego celu: Rewolucji Europejskiej, Rewolucji Wszechświatowej"). Po pierwszych dwóch dniach walk, już 5 lipca gen. Szeptycki wydał rozkaz do odwrotu znad rzek Berezyny i Minuty (tego samego dnia wieczorem Naczelny Wódz również wydał rozkaz odwrotu na linię dawnych okopów niemieckich, tak by lewe skrzydło osłaniało Wilno od północy, a prawe utrzymało Łuniniec. Zaś Front Południowy miał się cofnąć na linię Styru i Zbruczu - szybko okazało się jednak pod wrażeniem błyskawicznej ofensywy sowieckiej, że ten plan jest niewykonalny). W wyniku sowieckiej ofensywy gen. Szeptycki - głównodowodzący Frontu Litewsko-Białoruskiego zupełnie się załamał. Twierdził że wojna już jest przegrana i że należy zawrzeć pokój na każdych warunkach (swoją drogą miał też inne problemy na głowie, które bardziej go frapowały, jako że jego żona mówiąc kolokwialnie dość często przyprawiała mu rogi i myślami był zupełnie gdzie indziej. Potem gdy już przyjechał do Warszawy, wystąpiła drobna różnica zdań pomiędzy nim a Piłsudskim, który na defetystyczne apele Szeptyckiego wreszcie odpowiedział: "Bo pan jest jak ta kurwa, co podstawia dupę to jednemu, to drugiemu". Szeptycki bardzo się za te słowa obraził i wyzwał Piłsudskiego na pojedynek, ale ten stwierdził że... nie pojedynkuje się ze swoimi podkomendnymi). 31 lipca 1920 r. został zdymisjonowany i zastąpiony przez gen. Józefa Hallera (pod tym generałem służył mój pradziadek).
Armia Czerwona nacierała z niesamowitą szybkością a Wojsko Polskie cofało się w coraz większym nieładzie, 11 czerwca Sowieci zdobyli Mińsk białoruski. W dniach 11-13 lipca doszło do bitwy na linii rzeki Wilii, która mimo determinacji polskiej obrony zakończyła się klęską i kolejnym cofnięciem wojska na zachód, zaś 13 lipca Korpus Konny Gaj-Chana niebezpiecznie zbliżył się do Wilna (dokonując szerokiego wyłomu w polskich liniach). Wilno padło po krótkiej walce 14 lipca (12 lipca Litwini podpisali z bolszewikami układ o oddaniu im całej Wileńszczyzny z Wilnem, w zamian za co zobowiązywali się do atakowania wycofujących się polskich oddziałów). 19 lipca Tuchaczewski zdobył też Grodno (prawie bez walki). Widząc sukcesy jakie odnosi, Tuchaczewski postanowił jeszcze bardziej przyspieszyć natarcie, szczególnie że wycofujący się Polacy nie byli w stanie nigdzie zorganizować silniejszej linii obrony. Pragnął czym prędzej stanąć u bram Warszawy, by tam stoczyć z Polakami (jak twierdził) decydującą bitwę. 28 lipca zdobyto Białystok, tam też 30 lipca przeniósł się (sformowany 23 lipca w Smoleńsku) przez Rosyjską Partię Komunistyczną - Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski - złożony z polskich i żydowskich komunistów: Juliana Marchlewskiego, Jakuba Haneckiego, Edwarda Próchniaka, Feliksa Dzierżyńskiego, Feliksa Kona i Józefa Unszlichta. Miał być to zaczątek sowieckiego rządu polskiego, który objąłby władzę z chwilą zdobycia przez Sowietów Warszawy.
Komunistyczna Partia Robotnicza Polski podporządkowała się władzy Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego (choć nikt ich o zdanie nie pytał), tym bardziej że partia ta przeżywała wówczas prawdziwy paraliż organizacyjny (większość członków siedziała w więzieniach, Róża Luksemburg została zamordowana 19 stycznia 1919 r. przez niemiecką policję w Berlinie, Adolf Warszawski-Warski był izolowany w samej partii, poza tym polityka partii opierała się wówczas po prostu na wyczekiwaniu zwycięstwa Armii Czerwonej, bez podejmowania większych akcji propagandowo-politycznych. Partia co prawda w 1920 r. została zasilona nowymi członkami (głównie z socjalistycznych partii żydowskich), ale największy eksodus członków do KPRP nastąpił z Bundu oraz z Poalej-Sjonu-Lewicy latach 1921-1922 (m.in.: Aleksander Minc, Abe Flugiem, Amsterdam Saul, Alfred Lampe, Izaak Gorginem, Izrael Geistem, Fryszman Wigdore), oraz z socjalistycznych partii ukraińskich (m.in.: Osip Kryłyk-Wasilkiwym, Stiepan Wołyniec). Przejścia te, były głownie podyktowane polityką KPRP mającą na celu maksymalne osłabienie Polski. Zagrzewano wówczas do walki rewolucyjnej m.in.: poprzez takie wierszyki: "Czas już wysadzać w powietrze Paryże, Londyny! Czerwony kogut niech lata po słodkiej Warszawie! Dezynfekować Europę kłębami dymów! Ogień uzdrawia". Ale w tych dniach przełomowych, gdy potrzeba było większego zaangażowania, "polska" partia komunistyczna nie podjęła żadnych większych działań (w 10-tą rocznicę inwazji Armii Czerwonej na Polskę, niejaki Bronkowski-Bortnowski ostro skrytykował ówczesne podejście KPRP do tej kwestii, podkreślając: "Na pewnych etapach pewność zwycięstwa Armii Czerwonej, posuwającej się w niesłychanie szybkim tempie, stwarzała nastrój biernego wyczekiwania, zamiast pobudzać do najaktywniejszej walki".
Tymczasem Armia Czerwona w swym zwycięskim marszu posuwała się nadal. 1 lipca Sejm powołuje do życia Radę Obrony Państwa złożoną z 20 członków, która 3 lipca wydaje odezwę do narodu, w której wzywa wszystkich zdolnych do noszenia broni o wstępowanie do wojska, jednocześnie zwracała się do żołnierzy na froncie iż: "Żaden żołnierz po zwycięskiej wojnie do domu wracający, nie zostanie bez warsztatu pracy, czy to na roli czy w mieście" (jej wypełnieniem była ustawa z 1921 r. o nabywaniu przez weteranów wojny z bolszewicką Rosją, działek rolnych na zdobytych terenach Kresów Wschodnich, za jedynie symboliczną opłatę). W działania mające pobudzić społeczeństwo do walki, żywo włączyły się najróżniejsze organizacje, partie (w tym np. PSL a szczególnie Wincenty Witos), stowarzyszenia, jak również kobiety i dziewczęta (które napotkanych mężczyzn na ulicach zagadywały dlaczego nie są w wojsku, twierdząc że skoro się boją, to powinni nosić kobiece suknie a nie spodnie, jak mężczyźni), oraz oczywiście Kościół Katolicki. Księża bowiem na wsiach wygłaszali płomienne mowy, nawołując do wstępowania do armii. 7 lipca polscy biskupi wysłali list do "Ojca Świętego Benedykta XV, do Episkopatu świata i do narodu polskiego" w związku z bolszewicką agresją, w którym pisano m.in.: tak: "Jeżeli Polska ulegnie nawale bolszewickiej, klęska grozi całemu światu, nowy potop ją zaleje, potop mordów, nienawiści, pożogi, bezczeszczenia Krzyża (...) Wszak nie szuka Polska tej walki, narzucona jej ona została. I nie walczymy zupełnie z narodem, walczymy raczej z tymi, którzy Rosję zdeptali, jej krew i duszę wyssali, idąc po nowe zabory. Jak szarańcza zniszczywszy wszelkie życia ślady w jednym miejscu, wędruje do miejsc innych (...) Nie upadamy wcale na duchu, bo znamy żywotność naszego narodu, bo żywo ufamy opatrznym rządom Bożym, ale jednak w ciężkiej potrzebie czujemy się całkiem osamotnieni (...) Bolszewizm idzie istotnie na podbój świata (...) Zwracamy się przeto bracia nasi, z prośbą o ratunek; nie o pieniądze was prosimy, nie o amunicję, nie o wojskowe zastępy (...) najczcigodniejsi bracia, o broń prosimy pokoju, jaką jest modlitwa. Prosimy was dzisiaj o szturm modłów do Boga o Polskę".
I rzeczywiście, pomoc nadciągała, ale była jednostkowa. Do Polski przybywali ochotnicy z Europy, pragnący walczyć z bolszewikami. Byli tam Francuzi, byli Anglicy, byli Amerykanie, byli nawet Niemcy (choć nieliczni) byli Rosjanie - którzy chcieli walczyć o swój kraj z pożogą która zdeptała ich świat i kulturę. Był nawet jeden japoński oficer, który brał udział w Bitwie Warszawskiej, jednak rządy największych państw Europy i Świata był raczej nieprzychylne, gotowe do zawarcia z bolszewikami każdego układu, za cenę zatrzymania ich parcia na Zachód. I w tej właśnie kwestii zachodni (głównie angielscy, choć dopingowali im też Amerykanie) postanowili oddać Polskę i całą Europę Wschodnią nałup bolszewizmu, byle tylko dobić dealu z Leninem i zakończyć jego inwazję na Zachód (ten deal został po raz pierwszy zawarty w 1920 r. na dwadzieścia pięć lat przed realnym podziałem Europy na dwa zwalczające się bloki - zachodni - natowski i wschodni - komunistyczny). Ale o tym w następnej części.
GERMAN DEATH CAMPS
NEVER POLISH
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz