Stron

sobota, 9 czerwca 2018

WŁADYSŁAW IV I PLANY WIELKIEJ WOJNY Z IMPERIUM OSMAŃSKIM - Cz. XIII

CZYLI JAK TO KRÓL

RZECZYPOSPOLITEJ WŁADYSŁAW IV

PLANOWAŁ ODBUDOWAĆ DAWNE

CHRZEŚCIJAŃSKIE PAŃSTWO

W KONSTANTYNOPOLU





1645 r.

IMPERIUM OSMAŃSKIE

Cz. III


 "JACYŚ TEŻ BAŁAMUCI, Z WIELKIMI DUPAMI,
WALILI SIĘ TU PRZEZ WIEŚ, JAK BYDŁO KUPAMI.
(...) STRASZLIWY OWO ŻOŁNIERZ, GDZIE UDERZY DUPĄ,
OBALI TATARZYNA ZARAZ I Z CHAŁUPĄ"

FRAGMENT FRASZKI JANA DZWONOWSKIEGO
(WYŚMIEWAJĄCY NIERYCERSKIE ZACHOWANIE POSPOLITEGO RUSZENIA, KTÓRE NIE DOTARŁO POD CHOCIM I STANĘŁO WE LWOWIE)
(1621 r.) 





 Teraz, po klęsce chocimskiej (którą przedstawiano w całym Imperium jako zwycięstwo), młody sułtan szuka winnych tej niefortunnej wyprawy i dość szybko ich znajduje. Na pierwszy ogień idą wielki wezyr Husejn Pasza oraz niejaki Sulejman Kizlar-Agasi ("zarządca dziewcząt" - eunuch, który przewodził wszystkim rzezańcom haremu władcy i kontrolował dziewczęta sprowadzane do sułtańskich "Drzwi Szczęśliwości"), którzy opracowali plan tej wojny. Husejn zastąpiony został (17 września 1621 r.) przez Dilawera Paszę. Jednocześnie władca nagrodził Kantemira Mirzę, który walczył bohatersko i jak zostało zapisane w tureckiej kronice z tej wojny: "tyle nieczystych dusz kozackich, w piekielne strącił otchłanie". Jednocześnie Kantemir Mirza, który nie był członkiem Dywanu sułtana, ani też nie należał do wielkich rodów, ściągnął na siebie gniew i zazdrość tych, którzy uważali się za lepszych od niego. Nagrodzony został również niejaki Mohammed, protegowany Husejna Paszy, który wcześniej przed wyprawą odradzał wojnę z Rzecząpospolitą, co bardzo nie spodobało się Sulejmanowi (zarządcy haremu), który podczas narady Dywanu, miał do niego przemówić tymi oto słowy: "Ten twój król Lechów, co za pies taki, iżby się z władcą z domu Osmanów śmiał mierzyć", na co Mohammed miał odpowiedzieć: "Nigdy nie należy, błahym nawet pogardzać nieprzyjacielem. Niewierni (...) jeden wszędzie składają naród. Tę wojnę nie z jednymi więc toczymy Lechami (...) wszyscy bowiem niewierni bronią całości swej wiary". Teraz, gdy okazało się że rację miał ów Mohammed a nie osobisty powiernik sułtana Sulejman Kizlar-Agasi, władca niezwykle hojnie nagrodził tego pierwszego, obsypując go złotem i nadając tytuł paszy. 

Sułtan Osman II uważał jednak, że główna wina owej klęski chocimskiej, spoczywa na barkach janczarów, którzy miast ściślej przestrzegać życia wojskowego i mieszkać w koszarach, zaczęli coraz bardziej żyć jak cywile, zajmowali się handlem (oraz udzielaniem pożyczek na procent), kupowali sobie domy, żyli z kobietami z karczem i tawern i żenili się z nimi. Coraz mniej czasu przeznaczali zaś na ćwiczenia wojskowe i garnizonową musztrę, jednocześnie pobierając należności, za sam fakt przynależności do korpusu janczarów. Należało to zmienić i młody sułtan wiedział o tym doskonale, dlatego też gdy w styczniu 1622 r. powrócił do Konstantynopola, zaczął przygotowywać grunt, pod zmuszenie janczarów do uległości, albo... rozwiązanie ich korpusów. Nocami Osman II wychodził więc ze swego pałacu w przebraniu i wraz z kilkoma paszami odwiedzał tawerny i winiarnie. Gdy więc napotykał w nich na pijanych janczarów, kazał wrzucać ich do morza. Wydał też całkowity zakaz sprzedaży wina i palenia tytoniu, a tych, którzy się temu nie podporządkowali, kazał bić i skazywał na ciężką pracę w kamieniołomach. Osman zaczął uważać siebie za kolejnego Sulejmana Wspaniałego, który wprowadzi Imperium Osmańskie w kolejną złotą erę. Jednak aby tego dokonać, uznał, że podobnie jak jego wielki przodek powinien się ożenić. Dynastia Osmanów opierała bowiem swoje istnienie na rodzących dzieci i oderwanych od swych domów rodzinnych niewolnicach, a jedynym, który dotąd się ożenił, był właśnie sułtan Sulejman Wspaniały, który poślubił sułtankę Hurrem (Roksolanę). Teraz tego samego zapragnął sułtan Osman II.




Miał on już co prawda syna Omera, urodzonego przez wyzwoloną przez niego ruską niewolnicę o imieniu Milikia (której zmienił imię na Aysa), jednak ona mu nie pasowała, gdyż nie wywodziła się z odpowiedniego rodu i nie była muzułmanką z urodzenia. Zapragnął córki któregoś z wezyrów lub paszów. Owszem, dla nich byłby to zapewne zaszczyt, ofiarować sułtanowi rękę przedstawicielki swego rodu, ale z drugiej strony taki krok rodził niebezpieczeństwa, bowiem w sytuacji niespłodzenia męskich potomków, przedstawiciel tego rodu mógłby uznać, że dysponuje wystarczającym prawem do sięgnięcia po władzę nad całym państwem - dlatego też potęga domu Osmanów od wieków opierała się na rodzących niewolnicach. W lutym 1622 r. poślubił więc najpierw córkę jednego z paszów, a następnie zapragnął córki wielkiego muftiego, z którą jedynie zaręczył się (muzułmanin może mieć oficjalnie cztery prawnie poślubione żony i oczywiście nieskończoną liczbę niewolnic). miały mu one urodzić synów, przyszłych władców świata (jako że obie były muzułmankami z urodzenia). Tymczasem w polityce trochę się działo. Było kilka palących problemów jak sprawa buntu w Syrii, kwestia następstwa tronu w Mołdawii i sprawa polskiego poselstwa do Stambułu oraz wielka wyprawa Osmana II do Mekki. Najbardziej pilny był wówczas wybuch rebelii w Syrii, którą sułtan zaprzysiągł krwawo stłumić, ale również zapowiedż jego pielgrzymki do Mekki, zaczęła budzić wielki niepokój, szczególnie wśród janczarów. Zaczęli oni bowiem między sobą szeptać, iż wyprawa do Mekki jest jedynie zasłona, za którą ma stać ściągnięcie wojsk z Egiptu i Syrii na których czele sułtan rozprawi się z janczarami i rozwiąże ich korpus. I to ten właśnie zamiar był powodem obalenia i uśmiercenia młodego sułtana, który na nic nie zważając, czynił dalsze przygotowania do pielgrzymki.

W połowie maja 1622 r. sułtan nakazał rozbić swój namiot w Uskudarze (azjatycka część Konstantynopola, gdzie głównie przybywali kupcy z innych państw, aby handlować z Turkami). Przeciwko owej wyprawie ostro zaprotestował wielki mufti (z którego córką Osman się zaręczył), który to wydał fatwę przeciwko owej wyprawie. Gdy sułtan podarł dokument na kawałki, sprowokowało do janczarów i spahisów do działania. 19 maja zaczęli oni się gromadzić u bram pałacem, żądając głów sułtańskich dostojników, których podejrzewali o działania przeciwko ich formacji. Na tym jednak nie poprzestano, cześć janczarów weszła na dach Simsirliku (specjalnego pałacu, przeznaczonego dla sułtańskich braci, gdzie byli oni odizolowani od świata, co miało im ocalić życie, gdyż gdyby opuścili to miejsce sułtan musiałby ich zabić, jako potencjalnych rywali do tronu), przebiła go i wdarła się do pomieszczeń szalonego księcia Mustafy. Zastali go tam siedzącego w milczeniu z pochyloną głową i wpatrzonego w podłogę. Wyprowadzono go stamtąd i próbowali wsadzić na konia, ale książę Mustafa, który większość życia spędził w swej złotej klatce, po prostu z niego spadał. jednocześnie pojawiły się pierwsze ofiary - schwytano i zamordowano wielkiego wezyra Dilawera Paszę oraz owego Sulejmana - zarządcę haremu. Zaczęto też wyłapywać ulemów i sprowadzać ich do sali posiedzeń Dywanu, gdzie na tronie posadzono ponownie szalonego Mustafę i zmuszono wszystkich, aby złożyli mu hołd (kto się opierał, tracił życie). 

Jednocześnie plądrowano pałac, w poszukiwaniu sułtana Osmana, ale nigdzie nie można było go znaleźć. Szybko więc zaciągnięto słabego i ledwie powłóczącego nogami Mustafę do powozu i zawieziono do Starego Pałacu. Tam dotarła wieść że sułtan Osman zebrał zwolenników i planuje atak właśnie na Stary Pałac, który szybko ewakuowano do meczetu w koszarach janczarów (w tym matkę Mustafy - sułtankę Halime i oczywiście sułtankę Kosem). Tymczasem janczarzy i spahisi rozpoczęli plądrowanie i palenie pałaców tych ulemów, którzy jeszcze dochowali wierności Osmanowi. Ten, widząc że rebelia zatacza coraz większe kręgi, postanowił wycofać się do Anatolii, aby tam zebrać wojsko i przeczekać okres wzburzenia janczarów (chciał aby sami zobaczyli jakiego szaleńca posadzili na tronie). Szybko jednak okazało się że ucieczka jest niemożliwa, bowiem miasto zostało odcięte, jedyna szansa to ucieczka łodzią, ale... nie miał kto wiosłować, więc i to nie wchodziło w rachubę. Wreszcie Osman nawiązał kontakt z przywódcą janczarów i obiecał jemu góry złota, jeśli tylko ochroni go przed resztą janczarów. Ten przyjął propozycję (która wkrótce się wydała i za którą stracił życie), a wzburzeni janczarzy wdarli się do jego domu i wyciągnęli z niego przebranego za zwykłego chłopa Osmana II. Posadzono go na koniu i prowadzono tak wśród złorzeczeń tłumu. Młody sułtan był teraz opluwany i wyszydzany, rzucano w niego czym popadnie. Osman zaczął płakać i przepraszać janczarów za wszystko co przeciw nim uczynił, jednocześnie próbował im wytłumaczyć, że oto posadzili sobie na tronie szaleńca, jakim bez wątpienia był książę Mustafa. Nikt już jednak nie zawrzał na słowa obalonego sułtana.


 

Osman został przewieziony do twierdzy Yedikule, gdzie jeszcze tego samego dnia (20 maja 1622 r.) udusił go wraz z kilkoma pomocnikami nowy wielki wezyr Dawud Pasza (mianowany przez sułtankę Halime, która teraz uważała się za prawdziwą władczynię państwa, pełniąc rządy w imieniu swego szalonego syna Mustafy). Po morderstwie odcięto Osmanowi ucho i wysłano do Halime, jako dowód wypełnienia jej rozkazu. Tak oto rozpoczynało się nowe panowanie Mustafy I, które można określić krótko "rządami kobiet", a raczej jednej kobiety - sułtanki Halime, której szybko wydarzenia zaczęły wymykać się spod kontroli. Zaraz bowiem po zamordowaniu Osmana, jeszcze w maju doszło do pierwszego buntu janczarów pod panowaniem sułtana Mustafy. Okazało się że janczarzy nie są zadowoleni z premii, jakie otrzymali za posadzenie go na tronie, oraz zaczął się ich konflikt ze spahisami, których to oskarżano teraz o zamordowanie Osmana II. Ci się bronili, oskarżając o to samo janczarów, zaczęło więc dochodzić do pierwszych utarczek. Wreszcie janczarzy i spahisi zgromadzili się pod pałacem wielkiego wezyra Dawuda Paszy z pytaniem dlaczego zabił sułtana Osmana, którego oni powierzyli mu w opiekę? Wielki wezyr (aby zapewne zrzucić z siebie winę) odpowiedział w sposób najprostszy z możliwych: "Uczyniłem to na rozkaz sułtana Mustafy". Rządy sułtanki Halime były budowane na bardzo grząskich podstawach, o czym doskonale wiedziała sułtanka Kosem, zacierając ręce i odliczając czas do upadku Mustafy i jego matki.




Halime była bardzo zła na Dawuda Paszę za jego słowa i dała temu wyraz, dymisjonując go ze stanowiska i powołując na nie (13 czerwca 1622 r.) Husejna Paszę. Poleciła mu aby rozładował nastroje wśród janczarów i zmusił ich do posłuszeństwa i wierności nowemu władcy. To ona teraz zarządzała nie tylko samym haremem władcy, ale całym państwem, gdyż jej syn nie nadawał się do podejmowania żadnych decyzji. Chodził tylko w kółko po pałacu i wołał Osmana, prosząc go aby wrócił. Matka wysyłała go by odpoczął sobie w towarzystwie nałożnic w łódce nad Bosforem, to on chciał na nią zabrać swego konia, by potem pojeździć po wodzie. Kazał też wnosić lódź do haremu, aby tam sobie popływał. Poza tym na całe godziny zamierał, wpatrując się w dal bez słowa. Halime wiedziała że ludzie uważają jej syna za szaleńca, dlatego też kazała (poprzez ulemów) rozgłaszać że jego szaleństwo jest wyrazem szczególnie wielkiego umiłowania go przez Allaha, który poprzez to czyni go świętym za życia. Ale na niewiele się to zdawało, gdyż i tak większość miała swego władcę za oderwanego od rzeczywistości dziwaka. A tymczasem sytuacja, miast się uspokajać, jeszcze bardziej wrzała. Po mianowaniu nowym wielkim wezyrem Husejna Paszy, odsunął on od publicznych zadań wszystkich, którzy mieli jakikolwiek związek z wydarzeniami z 20 maja oraz z morderstwem sułtana Osmana II. 

To jednak spotęgowało jeszcze większy konflikt, bowiem janczarzy uznali że wielki wezyr rozkazał ich wszystkim... zamordować, a potem przyjdzie kolej na nich i będzie ich też po kolei likwidował. Wybrali się więc do sułtana Mustafy, z prośbą o zmianę wielkiego wezyra. Ten zaproponował im trzy nowe kandydatury (wybrane wcześniej przez jego matkę). Ci jednak długo się zastanawiali i radzili, a jednocześnie coraz więcej przybywało ich pod sułtański pałac, co wzbudziło w Halime obawy, iż może to doprowadzić do obalenia jej syna. Dlatego też postanowiła ona (po raz pierwszy w historii) osobiście porozmawiać z janczarami. Zeszła więc na pałacowy dziedziniec i (zakrytą twarzą) zwróciła się do nich z pytaniem o to, kogo wybrali na nowego wielkiego wezyra. Ich wybór padł (8 sierpnia 1622 r.) na Lefkeli Mehmeda Paszę, który jednak po miesiącu został odwołany i na jego miejsce wybrano (21 września) Gurcu Mehmeda Paszę. Tym razem zmiany dokonali buntujący się spahisi. Gurcu Mehmed Pasza otrzymał od sułtanki Halime rozkaz bezwzględnego przywrócenia porządku w państwie i zakończenia wewnętrznych sporów i niesnasek które trwały już cztery miesiące i nie było widać ich końca. Nie łatwe to było zadanie, tym bardziej że w Syrii wciąż ogarniał bunt, poza tym zaczęły pojawiać się niepokoje w Anatolii. Problem stanowiła również kwestia obsady mołdawskiego tronu i przyjęcie polskiej delegacji, która zbierała się dość opieszale. 

Chodziło bowiem o dotychczasowego hospodara mołdawskiego - Stefana II Tomży (mianowanego jeszcze w październiku 1621 r. przez sułtana Osmana II), który jednak był nie do zaakceptowania przez Rzeczpospolitą. Dwór w Warszawie wychodził bowiem z założenia, że powinno się trzymać zawartego 9 października 1621 r. układu pokojowego, na mocy którego tron mołdawski miał być obsadzany przez sułtana, i pozostać lennem osmańskim, ale musieli być to ludzie, którzy byli do zaakceptowania przez Rzeczpospolitą, a nawet tacy, którzy byliby od polsko-litewskiego państwa w jakiś sposób zależni, o czym mówił ten oto fragment traktatu: "Rozerwanej tak starożytnej i świątobliwej między najjaśniejszym domem Osmanów a królem Jego Mością panem Naszym przyjaźni przyczyna się znajduje - niektórych hospodarów wołoskich złość i łakomstwo - mają być na po tym na tym państwie ludzie baczni i spokojni, którzy by jako najpilniej z obu stron tego przymierza postanowionego przestrzegali, i zwykłe z dawnych wieków królowi Jego Mości i Rzeczypospolitej naszej powinną powolność oddawali". Aby tę kwestię rozwiązać i zawrzeć "wieczysty" z Osmanami pokój, do Konstantynopola został wysłany Krzysztof Zbaraski, który wyruszył w podróż na południe dopiero 10 września 1622 r. Nie spieszyło mu się jednak, choć jechał najkrótszą drogą przez Mołdawię. W Jassach (stolicy Mołdawii) powitał go sam hospodar mołdawski Stefan II Tomża, choć Zbaraski niechętnie wymieniał uprzejmości, dając znać hospodarowi że uważa go za uzurpatora.

Miron Costin, dworzanin Stefana II, pozostawił relację z pobytu polskiego posła w Mołdawii, oto jej fragment: "Wyjechał i wojewoda Stefan mile naprzód z pewną asystą, ale poseł nie zaprosił go do siebie do karety, ani nie przyjął zaproszenia wojewody Stefana do stołu na ucztę. Wojewoda Stefan natomiast odprowadził go i w wyjściu z Jass do Carogrodu (Konstantynopola) aż do miejsca, gdzie później wojewoda Barnowski uczynił staw, który do dziś się zowie stawem Barnowskiego. Tam spotkali konnicę z Carogrodu z wieścią, że zmieniono wezyra i został wezyrem przyjaciel wojewody Stefana. Kiedy dowiedział się od konnych o wezyrii tego wezyra, natychmiast powiedział asyście, aby zawrócili i sam zawrócił powtarzając głośno: "Czekaj, polski psie, już ja cię odprowadzę". I nie żegnając się z posłem, wrócił do stolicy i rozesłał posłańców po kraju do wszystkich zajazdów, aby mu niszczyli żywność". Poselstwo Krzysztofa Zbaraskiego do sułtana Mustafy I, składało się z 1200 osób (głównie kupców, którzy liczyli na korzystne zwolnienia z ceł). Gdy dotarł już do Stambułu, okazało się (na pierwszym spotkaniu z wielkim wezyrem Gurcu Mehmedem Paszą) że nie ma mowy o zwolnieniu z opłat celnych dla legacji liczących ponad 1000 kupców. Spowodowało to konflikt na linii Zbaraski-Mehmed Pasza który trwał przez cały czas pobytu polskiego posła w Konstantynopolu.




Krzysztof Zbaraski zażądał bowiem obalenia Stefana II Tomży i mianowania nowym hospodarem mołdawskim, wychowanego (i przebywającego) w Polsce - Piotra Mohyłę, a także usunięcia z wodza Tatarów nogajskich - Kantemira. Wielki wezyr Gurcu Mehmed Pasza był jednak wrogiem pokoju z Rzeczpospolitą i wszelkie tego typu żądania tylko go bardziej rozsierdzały. Miał on bowiem (jak pisze Zbaraski w swojej relacji z podróży): "Rozgniewany rzekł mi: "to ty chcesz tego, żebym ja Kantemira i Tomszę zrzucił (...) To też odpowiedział: twój król niechaj zrzuci starostę kamienieckiego i innych wojewodów. Odpowiedziałem, kiedy na nich tego dowiedziesz, co o tych powiadam, że pokój rwą, tedy pewnie zrzuci, bo mu milszy pokój pospolity niż pewne osoby". Inną kością niezgody była odmienna interpretacja traktatu chocimskiego z 9 października 1621 r. Mianowicie Turcy uwierzyli we własną propagandę, głoszącą iż owa kampania była zwycięstwem i zażądali zapowiedzianego w traktacie corocznego trybutu. Krzysztof Zbaraski przecierał oczy, ale nie mógł sobie przypomnieć aby taki punkt został zapisany w traktacie pokojowym, dlatego też stwierdził że takiego punktu nigdy nie było, gdyż w przeciwnym razie ani król, ani sejm Rzeczpospolitej nigdy nie wyraziliby zgody na taki pokój. Owszem, w traktacie była mowa o jednorazowych upominkach dla wybranych osmańskich wielmożów, ale nic poza tym. Mehmed Pasza nie chciał jednak o tym słyszeć i domagał się wypełnienia postanowień traktatowych, grożąc w przeciwnym razie nową wojną.

Zbaraski zażądał więc przyniesienia traktatu chocimskiego i ukazania owego punktu. Mehmed Pasza kazał po niego posłać do archiwum, ale wkrótce się okazało, że w czasie owych buntów janczarów i spahisów, oraz detronizacji i zamordowania Osmana II, dokument ten gdzieś... zaginął. Na wieść o tym że Osmanie zagubili swoją część dokumentu traktatowego, Zbaraski postanowił jeszcze bardziej nagiąć jego postanowienia, wiedząc że i tak nie mają gdzie tego sprawdzić (sam stwierdził że również nie posiada dokumentu, gdyż sądził że strona turecka będzie miała własny). Wykreślił więc punkt, mówiący o konieczności utrzymywania stałego polskiego poselstwa w Konstantynopolu, punkt o oddaniu Osmanom niektórych przygranicznych twierdz nad Dnieprem. Szczegółowo określił powinności Imperium Osmańskiego wobec polskich posłów oraz dodał punkt o swobodnym wjeździe polskich kupców do Konstantynopola, bez konieczności opłacania przez nich cła. Mehmed Pasza słuchał tego wszystkiego i nie mógł zaprzeczyć, gdyż nie posiadał swojej części traktatu pokojowego.






 ACT 447 IS NOT APPLICABLE AND NEVER WILL APPLY TO POLAND

             

   CDN.          
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz