Stron

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

W GRODZIE BOGINI TANIT - Cz. II

DZIEJE KARTAGINY

W CZASACH HANNIBALA




Okręt płynął już długo. Wiele tygodni minęło nim grupa uciekinierów opuściła Cypr, zdążając przed siebie w nieznanym kierunku. Pomimo trudów długiej podróży, na okręcie panowała radosna atmosfera, która spowodowana była porwaniem z Cypru 80 tamtejszych kapłanek-prostytutek, które teraz oddawały się członkom załogi statku. Wyprawą dowodziła kobieta o imieniu Elissa. Pochodziła ona z królewskiego rodu, ze sławnego i bogatego miasta Tyru, leżącego w krainie zamkniętej na pomiędzy górami a morzem, na niewielkim skrawku urodzajnej ziemi. Elissa była księżniczką Tyru, siostrą króla tego miasta - Pigmaliona i żoną kapłana wielkiego boga Melkarta - Acherbasa. Jej mąż został zamordowany z rozkazu Pigmaliona, który pragnął posiąść wielkie bogactwa świątyni Melkarta. Zrozpaczonej Elissie udało się jednak namówić kilku znakomitych obywateli miasta, którym udało się przetransportować skrzynie wypełnione złotem na okręt, którym zamierzano uciec spod władzy króla-tyrana. Aby nie wzbudzać podejrzeń wyruszono pod osłoną nocy, kierując się na zachód, w stronę Cypru. Do Limassol uciekinierzy dotarli na trzeci dzień po swej ucieczce z Tyru, i tam też uzupełnili wszelkie potrzebne im w dalszej podróży towary. Limassol było niewielkim, młodym miastem, wciąż żyjącym w cieniu potężnego Kition, które jednak płaciło Tyrowi daninę. Mieszkańcy tej mieściny, zwoje miasto nazywali Kart Hadaszt - czyli Nowe Miasto. Nie miałoby to może większego znaczenia, gdyby nie lokalny kapłan bogini Asztarte, którego też namówiono do podróży w nieznane. Zgodził się on tylko pod jednym warunkiem, że w nowym mieście, które założą, jego ród będzie pełnił dziedziczną godność kapłańską. Elissa wyraziła na to zgodę i tak kapłan Asztarte, wraz z całą rodziną popłynął z Tyryjczykami ku nieznanym lądom.

Wcześniej jeszcze, udało się także porwać 80 dziewcząt ze świątyni, które pełniły rolę kapłanek-prostytutek i zabrać je ze sobą na statek. Odtąd trwała niekończąca się orgia (w końcu Asztarte była boginią miłości), ale ostatecznie wszystkie dziewczęta znalazły sobie mężów. Nie było spójnego planu w jakim kierunku podążać. Owszem, kierowano się ku zachodowi, ku mitycznym Słupom Melkarta, ale czy zamierzano je przekraczać? Raczej nie, tym bardziej że za owymi słupami na żeglarzy czekały niebezpieczeństwa tak straszne, że nie sposób o tym mówić. Musiano jednak gdzieś zakotwiczyć, tym bardziej że kończyła się żywność i słodka woda, którą zakupiono w Limassol. Dokąd jednak płynąć? do Gades, Lixos, za daleko, to już za Słupami Melkarta, wiec dokąd? Postanowiono kierować się w kierunku Zatoki Tunetańskiej, ku miastom: złożonej przez króla Tyru i Sydonu - Itbaala, Auzy i Ityke, złożonej przez również tyryjsko-sydońską wyprawę Karchedona i Zorusa. Pech jednak chciał, że wiatry, wiejące w Zatoce Tunetańskiej, ściągnęły okręt w kierunku ziem zasiedlonych przez barbarzyński "spalony słońcem" lud Maksytanów na afrykańskim wybrzeżu. Wyczerpani długa podróżą, głodni i spragnieni, poprosili o lokalnego władcę, króla libijskich Maksytanów - Hiarbasa, o możliwość osiedlenia się na niewielkim skrawku ziemi, potrzebnego do zbudowania osady, z której będą mu oddawać połowę wypracowanych plonów. Ponieważ Elissa prosiła o "niewielki skrawek ziemi", Hiarbas zgodził się, ale zapowiedział iż to on zdecyduje jak "niewielki" będzie to obszar. 

I zdecydował, podając Elissie skórę wołu, i oświadczając że odda jej tyle ziemi w swym królestwie, ile przykryje owa skóra. Elissa przyjęła podarek, po czym zwróciła się do swych ludzi, aby pocięli ową skórę na jak najdrobniejsze kawałki i nimi objęli obszar ziemi pod zasiedlenie. Gdy zadowolony ze swojej przebiegłości Hiarbas, przybył ponownie do Elissy, ta poinformowała go że zgodnie z jego decyzją obszar jaki obejmuje skóra wołu, należy do niej - a był to obszar który w późniejszych czasach zajęła twierdza Byrsa. Hiarbas zgodził się na to, tym bardziej że pomysłowość Elissy znacznie mu zaimponowała i postanowił powalczyć o jej rękę i serce. Tyryjska księżniczka nie miała jednak ochoty na amory, była zajęta budową nowej osady, która otrzymała nazwę, podobna do tej, jaką Limassol zwali jej mieszkańcy - Kart Hadaszt (Nowe Miasto) - które potem ewoluuje w Kart Hagio (Kartaginę). Hiarbas jednak nie dawał za wygraną i posyłał Elissie różne podarki, proszą ją by została jego żoną. Kobieta jednak odmawiała, co spowodowało iż do próśb doszły i groźby, związane z wypędzeniem kolonistów z ziem Maksytanów, w przypadku jeśli Elissa pozostanie głucha na prośby króla Hiarbasa. Widząc że nie ma innego wyjścia, kobieta postanowiła popełnić samobójstwo, aby ocalić współtowarzyszy i rzuciła się ze skały w morskie odmęty. Tak oto kończy się legenda o założeniu miasta Kartaginy, bogatej handlowej faktorii, która w biegiem lat stworzyła prawdziwe morskie imperium, podporządkowując swej władzy zarówno lokalne fenickie kolonie, jak i afrykańskie plemiona barbarzyńskie, a także rozszerzając swoje władztwo na tereny Hiszpanii, Sycylii, Sardynii, południowej Italii, konfrontując się z miastami Wielkiej Grecji: Syrakuzami, Akragas, Selinus czy Himerą i wreszcie rzucając wyzwanie rodzącej się rzymskiej potędze.




Ktoś powie, ładna legenda, zapewne nie mająca jednak wiele wspólnego z prawdą. Być może legenda o Elissie (która w "Eneidzie" Wergiliusza, zmienia imię na Dydona i miast zakochanego w niej Hiarbasa, króla Maksytanów, mamy uciekiniera z płonącej Troi - Eneasza, w którym to ona się zakochuje. A ponieważ on jej miłość odrzuca i płynie dalej na północ ku brzegowi Tybru, Dydona popełnia samobójstwo, rzucając się w rozpalony stos płonącego drzewa i wypowiadając takie oto słowa: "Niech z mej śmierci narodzi się mściciel, który pomści tę nieszczęśliwą miłość". Wiadomo, Wergiliusz zakończył pisać swe dzieło ok. 20 r. p.n.e. czyli w czasach, gdy Rzymianie doskonale zdawali sobie sprawę, któż mógł być owym "mścicielem nieszczęśliwej miłości" królowej Dydony - był nim oczywiście Hannibal, który najechał i okupował dużą część Italii w latach 218-203 p.n.e. Ale to tylko taki dodatkowy wątek, który dla podbudowania swojej opowieści umieścił w swym dziele Wergiliusz), wcale nie jest taką legendą. Oczywiście sama posta Elissy/Dydony jest z całą pewnością zmyślona, jako że Fenicjanie zapewne nie powierzyliby przywództwa wyprawy żadnej kobiecie, to jednak pozostałe części opowieści Pompejusza Trogusa (i Menandra z Efezu, który korzystał z historycznych kronik Tyru) o królowej Elissie wcale nie muszą być nieprawdziwe. Po pierwsze, w Kartaginie istniało dziedziczne kapłaństwo, przyniesione z całą pewnością z fenickich kolonii na Cyprze, poza tym podczas prac wykopaliskowych na terenach dawnej Kartaginy, odnaleziono wiele archaicznych przedmiotów cypryjskich, świadczących dobitnie, że feniccy koloniści z Cypru byli bardzo zaangażowani w rozwój nowego miasta. 

Inne przesłanki mitu są również zgodne z prawdą (cypryjska świątynna prostytucja, istnienie bogatych miast Auty i Ityke na długo przed założeniem samej Kartaginy). Wygląda więc na to że legenda o założeniu Kart Hadaszt, jest w znacznej mierze zgodna z prawdą historyczną, podobnie zresztą jak i legenda o założeniu Rzymu przez braci Romulusa i Remusa (prace archeologiczne prowadzone w Rzymie, potwierdziły iż rzeczywiście na Palatynie istniała osada, datowana na tę, z czasów sławnych braci). Problem nastręcza wszakże datacja założenia samego miasta. Grecki historyk Philistos z Syrakuz, twierdził że Kartagina została założona na jedno pokolenie przed wybuchem wojny trojańskiej (ok. 1194-1184 r. p.n.e.), czyli ok. 1215 r. p.n.e. Jest to jednak data zupełnie nieprawdziwa, bowiem nie napotkano aż tak starych przedmiotów, pochodzących z terenów dawnego Kart Hadaszt. Zresztą Philistos twierdzi że miasto zostało założone przez Karchedona i Zorusa, a nie przez kobietę. To może być bardziej zgodne z prawdą, ale datacja powstania miasta całkowicie odpada. Dwaj inni Grecy jednak, podają inną datę. Menander z Efezu co prawda nie podaje jej wprost, ale twierdzi że Elissa uciekła z Tyru w siódmym roku panowania Pigmaliona, co przeliczywszy to z informacjami zawartymi w Starym Testamencie wychodzi na lata ok. 825-820 r. p.n.e. Bardzo podobną datę podaje również Timajos, który pisze że nastąpiło to na 38 lat przed pierwszą olimpiadą (776 r. p.n.e.) czyli wychodzi na rok 814 p.n.e. I to właśnie ta data została uznana za najbardziej prawdopodobną. Co prawda dotychczas archeolodzy odkopali najstarsze naczynia, pochodzące dopiero z ok. połowy VIII wieku p.n.e. i żadnej, która pochodziłaby z wieku IX, to jednak należy pamiętać że to, co zrobili ze zdobytą Kartaginą Rzymianie, to nie było jedynie spalenie i zniszczenie samego miasta. Tam doszło do prawdziwej niwelacji gruntu, które zostało totalnie przeorane. Być może więc najstarsze ślady kartagińskiej historii są wciąż ukryte w piaskach pustyni?

Należy też dodać, że mit o Elissie/Dydonie wcale nie musi być przypadkowy. Co prawda Fenicjanie nie powierzyli by przywództwa wyprawy kobiecie (nie było w ich dziejach żadnego podobnego przypadku), to jednak odniesienia do niej samej, mogą świadczyć o czymś innym. Mianowicie o sprowadzeniu do "Nowego Miasta" kultu bogini Tanit, które następnie stanie się największym bóstwem Kartaginy. Tanit była pomniejszym bóstwem Tyru, który był pod władza największego z fenickich bogów - Melkarta (Melkart to był taki fenicki Herakles, rzymski Herkules czy też perski Mitra - innymi słowy napakowany osiłek który pomaga ludziom). Musiało jednak w Tyrze dojść do jakiejś konfrontacji politycznej pomiędzy lokalnymi elitami (bo bez wątpienia, Kartagina, jak bodajże żadne inne fenickie miasto, no, może poza Gadir, powstałe za Słupami Melkarta, czyli za Cieśniną Gibraltarską, a jest to dzisiejszy Kadyks - została założona przez tyryjską i cypryjską elitę). Część elity (tej, która ową konfrontację przegrywała), postanowiła opuścić stare miasto i założyć nowe, gdzieś na zachodzie. Ponieważ jednak kapłani Melkarta, nie byli chętni w opuszczeniu Tyru i porzuceniu tutejszych bogactw świątynnych, dlatego też uciekinierzy przyjęli za swoją główną orędowniczkę boginię Tanit, która podobnie jak Melkart w Tyrze, stała się głównym (choć oczywiście nie jedynym) bóstwem "nowego Tyru" czyli Kartaginy. Stąd (według mnie) mit o Elissie, kobiecie pod której rozkazami uciekinierzy osiedli w nieprzyjaznym kraju i założyli tam swoje miasto, które z biegiem wieków stworzy prawdziwe morskie imperium. Ale po kolei.


KARTAGINA - TYR -WIELKA GRECJA


 

 
"W ODRÓŻNIENIU OD CHARAKTERU LUDU ATEŃCZYKÓW, CHARAKTER NARODU KARTAGIŃSKIEGO JEST CIERPKI I PONURY, LUD TO ULEGŁY WOBEC WŁADCÓW I TWARDY WOBEC PODDANYCH, W STRACHU NADZWYCZAJ NIEGODNY, W GNIEWIE ZAŚ BARDZO DZIKI I UPARCIE TRZYMAJĄCY SIĘ RAZ PODJĘTYCH POSTANOWIEŃ, SZORSTKI I ODRZUCAJĄCY WDZIĘK I UROK ŻYCIA"

PLUTARCH O KARTAGIŃCZYKACH


Grecy i Rzymianie zawsze postrzegali świat, z sobą samymi jako środkiem owego świata i dlatego nie wahali się koloryzować czy piętnować propagandowo wrogów, aby uwypuklić ich negatywne cechy i jednocześnie podkreślić oraz upiększyć własne zalety. Kartagina przez kilka wieków była wrogiem zarówno greckich polis, ulokowanych na Sycylii i w południowej Italii (czyli w tzw.: "Wielkiej Grecji"), jak i rozrastającej się i rzucającej wyzwanie w konfrontacji morskiej, rzymskiej republice. Nic wiec dziwnego, że autorzy antyczni, wywodzący się z tych nacji, ukazywali głównie negatywne cechy charakteru Kartagińczyków. Była to bowiem walka propagandowa, mająca na celu utrwalenie w świadomości potomnych własnego (moralnego) prawa do zniszczenia tego punickiego miasta, będącego centrum całej zachodnio śródziemnomorskiej kultury fenickiej, jakże odmiennej od greckiej czy rzymskiej. A jak wiadomo historię piszą zwycięzcy, więc przekaz przez stulecia był taki, że to co rzymskie i greckie to dobre i piękne, zaś to co wywodzące się z mroków zniszczonego miasta, to niegodziwe, barbarzyńskie i odpychające. Niektórzy (współcześni) historycy pisali nawet o "armenoidalnej rasie podrzutków" (Schachermeyr), mającej udowodnić że Kartagińczycy to byli prawdziwi barbarzyńcy nie wiadomo skąd, o twarzach "czerwonych od słońca". Niektórzy pisali: "To szczęście, że Rzym pokonał Kartaginę" (Burckhardt), czy też porównywali Hannibala z... Adolfem Hitlerem (Proctor). A jednak, wbrew temu wszystkiemu, morskie imperium Kartaginy przetrwało najdłużej ze wszystkich państw, stawiających na potęgę morską, znacznie dłużej niż np. sławny ateński Związek Morski czy też imperium (arche) Dionizosa Wielkiego z Syrakuz na Sycylii. 

Już Cyceron powiadał, że Kartagina bez mądrego rządu i wewnętrznej dyscypliny, nie przetrwałaby sześciu wieków. Ja sam długo byłem zafascynowany kulturą dawnej Kartaginy. Napisałem nawet (już o tym wspominałem w poprzednim poście z tego tematu) mini-wiersz o sławnym Hamilkarze Barkasie (ojcu Hannibala), zatytułowany: "Hamilkar Barkas i towarzysze u stóp Eryxsu", opiewający męstwo, jaki był udziałem tych Punijczyków w walce z przeważającymi siłami Rzymu na Sycylii w końcowej fazie I Wojny Punickiej. Należy też tutaj dodać, że Kartagińczycy w znacznej mierze przyczynili się do rozwoju kulturalnego afrykańskich i hiszpańskich plemion. Ludy Massylów, Maurów, Massaesów, Turdetanów, Bastetanów, Edatanów, Olkadów, a nawet Oretanów czy Karpetanów ze środkowej Hiszpanii, przejęły w dużej mierze kulturę Kartaginy (z którą co prawda częstokroć walczyły). Kartagińczycy jako pierwsi dokonali prawdziwej urbanizacji Północnej Afryki, umożliwiając temu regionowi ogromny rozwój gospodarczy (w czasach rzymskich prowincja Afryka, należała do jednych z najbogatszych prowincji Imperium Rzymskiego, a w V wieku, w czasach upadku państwa rzymskiego, to właśnie posiadanie Afryki gwarantowało o utrzymaniu władzy w Rzymie przez kolejnych cesarzy, jako że była ona prawdziwym spichlerzem Rzymu i gdy w 439 r. Wandalowie pod wodzą swego króla Genzeryka, zdobyli rzymską już wówczas Kartaginę, w Rzymie zapanował głód). Poza tym byli to śmiali żeglarze i odkrywcy, wypływający na swych okrętach daleko poza Słupy Melkarta (przez Greków zwane Słupami Heraklesa a przez Rzymian Herkulesa - dziś jest to po prostu Cieśnina Gibraltarska) i docierające nawet do Azorów. 

Istnieje taka teoria, jakoby przez pierwsze lata po swym powstaniu Kartagina była miastem-kolonią Tyru i płaciła tam daninę. Tyr wiec miał sprawować protektorat nad "Nowym Miastem" aż do czasu swego upadku w 573 r. p.n.e. gdy to fenickie miasto-państwo zdobył król Babilonu Nabuchodonozor II. Teoria ta jednak nie trzyma się kupy. Jak już wspomniałem na początku, założenie Kartaginy miało miejsce zapewne w wyniku rozłamu pomiędzy elitą Tyru (i fenickich kolonii na Cyprze), a Tyr nie miał realnej możliwości kontrolowania Kart Hadaszt, rozwijającego się w Afryce, na ziemiach dzisiejszej Tunezji. Nigdy też nie istniało żadne morskie imperium Tyru, a poza tym, nawet gdyby istniało, takie miasto łatwo mogło zrzucić zależność, jako że Fenicjanie nie pływali w zimie, a dopłynięcie z Fenicji do Kartaginy, musiało zająć (co najmniej dwa miesiące, podróż morska z Tyru do Gadir trwała... rok, w tą i z powrotem). Tyr nie miałby realnych możliwości kontroli tego miasta, poza tym nawet po podboju babilońskim, miasto nie utraciło swoich handlowych przywilejów i wciąż się bogaciło, więc w podbój nie mógłby być też czynnikiem niwelującym ewentualne wpływy tyryjskie w Kart Hadaszt. Co prawda Kartagińczycy wysyłali dary do świątyni Melkarta w Tyrze, ale nie należy ich uznawać za formę daniny (przynajmniej ja tak sądzę), gdyż mogła to być zwykła forma religijnego pietyzmu i szacunku wobec starego boga i ich dawnej ojczyzny (z którą notabene poza tym już nic ich nie łączyło, w ogóle nie interesowali się wydarzeniami politycznymi na wschodzi, nie pomagali też Tyrowi w jego konfrontacji z Asyrią, Egiptem, Babilonią, Persją czy... macedońsko-grecką wyprawą Aleksandra Wielkiego. Dawne miasto jakby przestało dla nich istnieć). A kto sprawował władzę w Kartaginie? O tym w kolejnej części.

      


ACT 447 IS NOT APPLICABLE AND

NEVER WILL APPLY TO POLAND




 CDN.
 

1 komentarz: