CZYLI JAK TRAKTOWAĆ
NIEWOLNIKÓW,
ABY LEPIEJ POMNAŻALI
MAJĄTEK GOSPODARSTWA?
Co się tyczy ustawy Oppiusza z 215 r. p.n.e., to pisałem już o niej co najmniej dwukrotnie (ostatni raz TUTAJ), więc jedynie przypomnę że została ona wprowadzona za konsulatu Kwintusa Fabiusza Kunktatora i Tyberiusza Semproniusza (czyli w 215 r. p.n.e.), a wymierzona była w propagowanie zbytku, którego głównymi ofiarami stały się rzymskie kobiety, bowiem ustawa ta dotyczyła tylko i wyłącznie zbytku kobiecego. Mówiła ona iż: "Żadnej kobiecie nie wolno posiadać więcej niż pół uncji złota, ani używać kolorowej szaty, ani jeździć wozem z zaprzęgiem w Rzymie czy innym mieście, czy na odległość od miasta bliższą niż tysiąc kroków". Tak więc kobiety nie mogły ani nosić kolorowych sukien, ani biżuterii, ani też powozić wozem konnym w miastach Imperium (ten ostatni zakaz przetrwał bardzo długo, bowiem aż do... I wieku naszej ery - czyli jakieś mniej więcej 250 lat). Co ciekawe ustawa Gajusza Oppiusza zupełnie wykluczała mężczyzn i chłopców, dopuszczając by nawet dzieci nosiły kolorowe tuniki, a zabraniając tego zupełnie rzymskim kobietom i dziewczętom. Nic dziwnego że gdy w dwadzieścia lat po jej uchwaleniu (w czasach gdy Rzym toczył śmiertelną walkę o przetrwanie z Kartaginą i Hannibalem i każda ilość złota była potrzebna na potrzeby dalszego prowadzenia wojny), wróciła debata nad jej dalszym utrzymaniem bądź zniesieniem, kobiety... masowo wyszły na ulice, domagając się od senatorów jej zniesienia. Zapełniły wszystkie ulice, wiodące na Forum Romanum i zaczepiały senatorów, prosząc ich by ponownie mogły się stroić po dawnemu, teraz, gdy ojczyzna jest już bezpieczna i żyje w pokoju.
Debata się rozpoczęła a kobiet przybywało, bowiem dołączały się również Rzymianki z innych miast italskich (czyli rzymskich kolonii), jak również i te, które nigdy żadnego majątku nie posiadały i żyły w miejskiej nędzy. Za utrzymaniem ustawy w mocy optował dostojny ród Juniuszów, których przodek - Lucjusz Juniusz Brutus stał się założycielem rzymskiej republiki i pierwszym konsulem w 509 r. p.n.e. (notabene sława jaką cieszył się ród Juniuszów, powodowała iż Cezar obawiał się nie tyle tego, że sam Marek Juniusz Brutus, którego znał od dziecka i traktował jak syna - bo ponoć miał mieć romans z jego matką Serwilią, może wyrządzić mu jakąś krzywdę, tylko całej narastającej wokół jego nazwiska atmosfery. Pojawiały się bowiem rysunki, sugerujące iż Brutus z mieczem w dłoni, śladem swego przodka obali tyrana. Sugerowano Cezarowi tyranię i dążenie do władzy monarszej na wzór egipski, czego dowodem miała być jego kochanka - Kleopatra, która w 46 r. p.n.e. odwiedziła Rzym. Na posągach i pomnikach Cezara, ustawianych jeszcze za jego życia, dopisywano wulgarne i obsceniczne treści, rzadko posługiwano się satyrą, jak choćby wówczas, gdy na pomniku Cezara, ustawionym na Kapitolu obok pomnika Lucjusza Brutusa, ktoś nocą dopisał takie słowa: "Za to, żeś wygnał konsulów". Była to oczywiście szydera i parafraza napisu umieszczonego oficjalnie pod pomnikiem Brutusa, który brzmiał: "Za to, żeś wygnał królów". Cezar więc miał się czego obawiać, siła nazwiska, a często idei jaka za nim stoi, może wywracać trony i zmieniać władców).
Katon, jako konsul tego (195 p.n.e.) roku, również poparł ród Juniuszów w utrzymaniu owej ustawy w mocy. Pełną jego mowę przed senatem przedstawiłem w wyżej wymienionym poście, więc nie ma potrzeby jej tutaj po raz drugi dawać. Można wszakże stwierdzić, iż Katon, jako zwolennik starorzymskich cnót i moralności, optował przeciwko wszelkiej kobiecej swawoli, którą utożsamiał z rozwiązłością i upadkiem obyczajów. Sam dawał przykład jak powinno się wychowywać żonę, choć w jego przypadku akurat trudno do końca zgodzić się z tym, co publicznie głosił, jako że co prawda jego żona Licynia nigdy nie odważyła mu się sprzeciwić, czy choćby podnieść głosu, ale i tak w dużej mierze to ona nim kręciła, choć jemu wydawało się że całkowicie nad wszystkim panuje. Otóż bowiem Katon był na zabój zakochany w Licynii i ta miłość nie przeszła mu również w małżeństwie. Potrafił być niezwykle hojny i czuły, obsypywał żonę najróżniejszymi podarkami i spełniał jej życzenia, ale jednocześnie publicznie był oschły i nieprzystępny, stogi i wymagający, jego ton, gdy wypowiadał się o Licynii czy w ogóle o kobietach, stawał się władczy. Nie znosił wszelkich publicznych oznak okazywania sobie czułości czy miłości, uznając iż jest to droga do zniewieścienia i zhellenizowania Rzymian (zresztą jedno utożsamiał z drugim). Dlatego tez, gdy jakikolwiek członek senatu okazał publicznie czułość swej żonie (np. przez pocałunek), był za to srogo karany (łącznie z utratą intratnego stanowiska). Żona miała siedzieć w domu i oczekiwać tam na swego męża. Miała być radosna choć bez przesady, spokojna, dumna ale jednocześnie pokorna i uległa. I takie właśnie kobiety Katon preferował, a Licynia musiała być właśnie jedną z takich dam, jako że ich związek był niezwykle szczęśliwy aż do ostatnich lat jej życia.
Jako wielki przeciwnik przemocy domowej i fizycznego karania żon przez mężów (w I wieku p.n.e. praktycznie zanikła już tradycja oficjalnego trzymania przez męża kija lub plecionej rózgi, którymi mąż mógł wysmagać swoją żonę za nieposłuszeństwo, ale we wcześniejszych wiekach było to dość popularne narzędzie przywracania mężowskiej władzy w domu), to jednak uważał że prawdziwym powodem kobiecej niesubordynacji, są właśnie... ich mężowie, którzy nie potrafią z nimi postępować. Mówił więc: "Gdyby każdy z nas trzymał się zasady przestrzegania prawa i władzy męża w stosunku do swej żony, to byśmy mniej mieli kłopotu z ogółem kobiet". Miejscem kobiety jest dom, nie ulica, nie polityka: "Gdyby mnie nie krępował szacunek dla dostojności i poczucia godności raczej pojedynczych kobiet niż ich ogółu (...) powiedziałbym: - Co to za obyczaj wychodzenia z domu, obsiadania dróg i zaczepiania cudzych mężów? Czy nie mogłyście, każda z was, prosić o to samo swoich mężów w domu? Czyż może jesteście milsze na ulicy niż w domu i dla obcych milsze niż dla swoich?" - tutaj jawnie sugerował że kobiety te mogą być rozwiązłe i namawiać cudzych mężów do niemoralności. Jako wielki zwolennik starorzymskiej tradycji i przeciwnik hellenistycznej seksualizacji kobiet i mężczyzn, mawiał: "Wolą przodków naszych było, by kobiety nie przedsiębrały niczego, nawet w prywatnych sprawach, bez pośrednictwa opiekuna: miały pozostawać we władzy rodziców, braci, mężów. A my - za pozwoleniem bogów - cierpimy już nawet to, że zabierają się do rządów i mieszają do spraw na Forum, na zgromadzeniach publicznych, przy głosowaniu". Radził też mężom: "Nałóżcie uzdę niepowściągliwej naturze i nieposkromionemu stworzeniu i spodziewajcie się, że one same miarkować będą swą samowolę, jeśli wy tego nie zrobicie (...) Czegóż one nie będą próbowały osiągnąć, jeśli tę rzecz teraz wywojują? Policzcie wszystkie prawa odnoszące się do kobiet, którymi nasi przodkowie skrępowali ich swawolę i przez które uzależnili je od mężów. I choć to wszystko trzyma je na uwięzi, mimo to ledwie potraficie je utrzymać w ryzach".
Ta, niezwykle dumna mowa, spowodowała jednak kontrakcję ze strony trybuna ludowego Lucjusza Waleriusza, który postulował jednak zniesienie ustawy i umożliwienie kobietom strojenie się w taki sposób, na jaki maja ochotę. Mówił więc: "To, że kobiety na ulicach prosiły was, abyście ustawę, przeprowadzoną przeciw nim w twardych czasach wojny, odwołali teraz, kiedy rzeczpospolita kwitnie w spokoju i szczęściu, nazwał schadzkami, wichrzeniami, a czasem i buntami (...) Wszystkie stany, wszyscy ludzie będą odczuwali zmianę na lepsze w sytuacji rzeczypospolitej, a tylko do naszych żon nie dotrze błogosławieństwo pokoju i spokoju w państwie? My mężczyźni będziemy używać purpury, chodząc w togach bramowanych na stanowiskach urzędniczych i kapłańskich, dzieci nasze będą nosiły togi bramowane purpurą, urzędnikom w miastach kolonijnych czy municypalnych, a tutaj w Rzymie nawet najniższym, jakimi są naczelnicy dzielnicowi, przyznamy prawo posiadania togi bramowanej, i to nie tylko prawo posiadania za życia tak zaszczytnego stroju, ale nawet prawo palenia na stosie ich zwłok w tym ubiorze, a tylko kobietom zabronimy używania purpury? I ty jako mężczyzna pozwolisz sobie używać purpury na nakrycia, ale matce twojej rodziny nie pozwolisz mieć purpurowego odzienia? Nawet koń twój ma być nakryty wystawniej, niż żona twoja ubrana? (...) Naturalnie! Mniej będziecie mieć władzy nad córkami, żonami, a niektórzy również nad siostrami! Nigdy za życia swoich mężczyzn nie wyzbędą się kobiety poddaństwa (...) I wy winniście je trzymać w swej mocy i opiece, ale nie w niewoli. Winniście dążyć raczej do tego, by zasługiwać na miano ojców czy mężów, a nie panów. Po tej, równie wspaniałej mowie Waleriusza, senat ustawę Oppiusza uchylił (jednak poza punktem, zabraniającym kobietom powożenia zaprzęgiem konnym po Rzymie i miastach Imperium. Były od tego co prawda dwa wyjątki, pierwszy mówił iż żona może towarzyszyć mężowi w takim zaprzęgu, ale nie może go sama powozić, druga zaś dotyczyła oficjalnych świąt religijnych, podczas których kobietom pozwalano powozić zaprzęgiem, ale tylko tym, które udawały się do świątyni złożyć ofiarę).
W 194 r. p.n.e. Marek Porcjusz Katon uzyskał prawo do odbycia triumfu, za swoje zwycięstwa w Hiszpanii, zaś w 192 r. p.n.e. wziął udział w wojnie z królem syryjskim z macedońskiej dynastii Seleucydów - Antiochem III, u którego boku przebywał sławny kartagiński wódz, zbiegły ze swej ojczyzny z obawy przed wydaniem w ręce Rzymian - Hannibal. Swoją drogą ciekawa jest ekspedycja Hannibala, jaką przebył, gdy na greckiej wyspie Cercyrze (lub Korkirze) na Morzu Jońskim, przesiadł się na fenicki statek, na którym dotarł do Tyru. Jak już wspomniałem w poprzednim poście, był człowiekiem niezwykle popularnym, dlatego też każde jego publiczne pojawienie się, gromadziło tłumy. Tak też było właśnie w Tyrze, gdzie Hannibal ledwie mógł złapać oddech, wobec ciążących ku niemu mieszkańców, z których każdy chciał go powitać, uścisnąć dłoń, lub chociaż dotknąć jego szaty (we wszystkich wiekach ludzkość zawsze zachowuje się tak samo, jeśli idzie o osoby znane, czy też tzw.: celebrytów". Zmienia się tylko przedmiot uwielbienia i choć nie powinno się łączyć ze sobą tych wszystkich postaci ze względów chociażby dobrego smaku, to jednak warto uzmysłowić sobie że nie ważne czy to jest Hannibal, Tytus Flamininiusz, Hitler czy Elvis Presley, z reguły ludzie zawsze postępują tak samo, jeśli idzie o popularne, charyzmatyczne postacie). Wielu też twierdziło, że jest gotów służyć pod nim, jeśli raz jeszcze ruszy na Rzym. Dom, w którym zamieszkał Hannibal, był codziennie oblegany, do tego stopnia że wręcz nie był w stanie tam realnie funkcjonować. Postanowił więc wkrótce udać się do Efezu w Azji Mniejszej. Plany swoje omawiał w niezwykle wąskim gronie, prawdopodobnie zwierzał się jedynie pewnemu Tyryjczykowi, który potem działał w Kartaginie jako agent Hannibala. Zwał on się - Aristonem i Hannibal wraz z nim opuścił gościnny, choć tłumny i duszny Tyr, udając się drogą morską do Efezu, gdzie przebywał ze swym dworem król syryjski - Antioch III zwany Wielkim.
Ten przywitał Kartagińczyka z otwartymi ramionami, bowiem już od dawna zamyślał wydać wojnę Rzymowi, a któż nadawał się do roli doradcy króla lepiej, jeśli idzie o walkę z Rzymianami, niż właśnie ów Hannibal. Plan przyszłej wojny, opracowany przez Kartagińczyka był jasny i prosty, choć miał kilka mankamentów. Otóż bowiem Hannibal nie widział możliwości konfrontacji z Rzymianami nigdzie indziej, niż... tylko w samej Italii. Radził więc królowi Antiochowi: "Najedź Italię, zmuś Rzymian by walczyli na własnej ziemi, inaczej przegrasz". Italia w zamysłach Hannibala była kluczowa, składała się bowiem z federacyjnych ludów podporządkowanych Rzymowi na zasadzie foederati (sojuszników), a było kilka ludów i miast italskich, które wciąż pragnęły wyrwać się z tej narzuconej siłą "sojuszniczej federacji". Italia dawała też ewentualnemu najeźdźcy spore możliwości zarówno aprowizacyjne, jak i ludzkie, które mogą zasilić armię Antiocha. Italia zresztą (szczególnie południowa i środkowa) była kompletnie zrujnowana niedawną jeszcze okupacją Hannibala, i Rzymianie zdawali sobie sprawę że przeniesienie wojny na ziemię italską, może doprowadzić do znacznego pogorszenia ich pozycji militarnej. "Jeśli wydasz Rzymowi wojnę poza Italią, to ani ty, ani nikt inny nie dorówna im w polu". Hannibal żądał również przekazania pod jego komendę stu okrętów wojennych, 10 000 żołnierzy piechoty i 1 000 jazdy, z którymi mógłby udać się do Kartaginy i ją odwojować. Od tego miała się zacząć pierwsza militarna rozgrywka w nowo projektowanej wojnie z Rzymem. Najpierw atak Hannibala na Afrykę, gdzie przy pomocy wojsk Antiocha i swoich agentów w samej Kartaginie, na których czele już stał wysłany tam Ariston z Tyru, który miał za zadanie odrodzić stronnictwo ludowe, wspierające Hannibala i doprowadzić do wybuchu powstania w Kartaginie przeciwko pro-rzymskiej władzy sędziów z Komisji Stu Czterech. Hannibal był pewien że ta rozgrywka musi zakończyć się szybkim sukcesem.
W tym samym czasie wojska Antiocha miały przenieść się do Grecji i obsadzić strategiczne miejsca (szczególnie przełęcze - termopilski i koryncki) i rozłożyć obozem najpierw w Tesalii, a następnie szybkim marszem wkroczyć do Epiru i rozłożyć się tam obozem. Cały czas jednak miał trwać jeszcze pokój z Rzymianami, a król miał zapewniać senat o swej woli zachowania pokoju, usprawiedliwiając wejście do Grecji uzasadniając utrzymaniem praw dynastycznych, sięgających jeszcze jego prapradziada - Seleukosa I Nikatora. Antioch wciąż miał też deklarować konieczność utrzymania "wolności Hellenów", aby przyciągnąć do siebie również Greków. Gdy Hannibal upora się z przeciwnym mu stronnictwem, ruszy do południowej Italii, zasilony nową armią. W tej sytuacji Rzym nie będzie mógł zbrojnie interweniować w Grecji, jako że zostanie zagrożony przez nową kartagińską armię z południa - armię, na której czele będzie stał żywy mit - Hannibal. Wówczas bez przeszkód armia Antiocha przeprawi się przez Adriatyk i wyląduje w Italii, łącząc siły z Hannibalem i razem zdobywając "podłe miasto wilczycy na siedmiu wzgórzach". Plan był ciekawy i godny ryzyka, ale jak już wspomniałem miał kilka wad. Po pierwsze - nie było pewności że Hannibal zdoła dotrzeć do Kartaginy przed Rzymianami z Sycylii, którzy zapewne na wieść o powstaniu w Kartaginie, interweniowaliby tam zbrojnie. Po drugie, prawa Antiocha do Hellady, opierały się na tak wątłych podstawach, że lepiej było ich nie upubliczniać aby się nie skompromitować (prapradziad Antiocha III - Seleukos I Nikator opanował na Lizymachosie jedynie Chersonez i kilka miast w Tracji, nie posunął się jednak do Grecji właściwej, zresztą nawet gdyby to uczynił, to jakże jego prawo wojennego łupu górować by miało nad "wspaniałomyślnością" (piszę w nawiasie, bowiem pod płaszczykiem szczytnej idei było to realne ubezwłasnowolnienie Greków) Rzymian, deklarujących "wolność wszystkich Hellenów". Tym bardziej że poseł królewski - Hegezjanaks poległ w słownym pojedynku na argumenty z rzymskim wodzem Tytusem Kwinkcjuszem Flamininusem, który zauważył iż prawa Antiocha do Grecji są oparte na łupie wojennym, który zresztą, potomkowie Seleukosa I (pradziad, dziad i ojciec Antiocha III) w Tracji i na Chersonezie utracili.
Trzecim powodem, który nie wróżył dobrze planom Hannibala, była... niechęć Antiocha III do owego Kartagińczyka. Oczywiście niechęć głęboko skrywana pod płaszczykiem pochlebstw i wspólnych biesiad. Antioch co prawda uważał Hannibala za godnego siebie doradcę, ale w żadnym razie nie planował nie tylko czynić go wodzem swej armii, ale również powierzać mu jakiejś części oddziałów do własnych celów politycznych. Tym bardziej że plan wywołania powstania w samej Kartaginie zakończył się niepowodzeniem, głównie przez nieostrożność samego Aristona. Ten bowiem, wyposażony jedynie w tajne znaki, jakie miał okazać członkom i zwolennikom frakcji barkidzkiej, dawał się zapraszać na uczty, podczas których (nie znając ludzi), starał się wybadać poszczególne sympatie. Takie działanie szybciej obudziło wrogów Hannibala niż jego przyjaciół, a gdy wreszcie postanowiono przesłuchać Aristona, ten bronił się tak nieskładnie i chaotycznie, że nie ulegało wątpliwości iż został wysłany tu przez Hannibala i Antiocha w określonym celu. Postanowiono jednak go wypuścić, aby nie zadrażniać stosunków z Tyryjczykami. Ten zaś, gdy tylko znalazł się na wolności, szybko uciekł z Kartaginy. Znacznie pogmatwało to plany Hannibala, który (z polecenia króla Antiocha) miał reformować armię królewską. Dwór przeniósł się do Apamei, gdzie król większość czasu przebywał w swym haremie, zaś Hannibal starał się zreformować macedońską falangę na kształt rzymskiego legionu. To doprowadzało wodzów Antiocha III do żywej pasji i to oni po prostu sabotowali rozkazy Kartagińczyka. Żadna jego reforma nie została nawet zainicjowana, a wodzowie starali się przekonać króla do jak najszybszego pozbycia się Hannibala z dworu.
Tymczasem Rzymianie zaczęli coś podejrzewać. Po pierwsze sprawozdanie, jakie spłynęło do senatu z Kartaginy po zatrzymaniu i ucieczce Aristona, było ogólnikowe i nie zawierało żadnych informacji na temat ewentualnego powrotu Hannibala do Kartaginy i próby wywołania tam anty-rzymskiego powstania. W zamian za to wiele było żalów poselstwa kartagińskiego co do niecnych podchodów króla Numidii - Masynissy, który pewny rzymskiego wsparcia, zaczął naruszać wspólną granicę. Senatorowie kompletnie nie wiedzieli co się realnie dzieje i obawiając się utraty Kartaginy, postanowiono wysłać dwa poselstwa (193 r. p.n.e.). Pierwsze do samej Kartaginy, na której czele miał stanąć niedawny pogromca Hannibala w bitwie pod Zamą (202 r. p.n.e.) Publiusz Korneliusz Scypion (przypomniał mi się taki wierszyk z czasów I Rzeczpospolitej z XVI wieku, gdy wraz z królową Boną Sforzą z Włoch przybył do Rzeczpospolitej ród Campo del Scypio i zakupił majątek we wsi Bychawa. Wówczas zaczął krążyć prześmiewczy wierszyk o Włochach, który brzmiał następująco: "Dwóch było Scypionów, wspólną mają sławę, jeden zdobył Cartagio, a drugi... Bychawę"). miał on wybadać sytuację na miejscu i przedstawić i przesłać senatowi raport. Na czele drugiego poselstwa, wysłanego do króla Antiocha III do Apamei, stanął zaś Publiusz Williusz. On także miał rozeznać się w sytuacji i przygotowaniach wojennych króla. Antioch jednak odmówił mu audiencji (był to czas żałoby, bowiem król niedawno stracił syna Antiochosa - księcia i następcę tronu i nie chciał nikogo widzieć, przeżywając żałobę w samotności). Nie mogąc dostać się do króla, postanowił więc pomówić z samym Hannibalem, spodziewając się że zdoła coś od niego wyciągnąć na temat przygotowań do ewentualnej wojny. Hannibal był jednak dość lakoniczny i choć spotkanie upłynęło w przyjaznej atmosferze (mieli zapewne i wspólne pole do wspomnień, jako że Williusz też walczył w sławnej bitwie pod Zamą), Rzymianin nie dowiedział się niczego nowego.
Ale już sam fakt, iż Rzymianin rozmawiał z Kartagińczykiem, stał się powodem do kolejnego ataku na Hannibala. Jego wrogowie (których teraz napytał sobie wśród wodzów armii królewskiej), oskarżyli go przed królem iż potajemnie za plecami władcy knuje z Rzymianami. Antioch co prawda nie wydalił Hannibala z dworu, ale kazał go obserwować i przestał zapraszać na narady wojenne. Jeden z wodzów Antiocha - o imieniu Aleksander, zaproponował odsunięcie Hannibala na dalszy plan, nawet wysłanie go do Afryki, niech tam knuje przeciw Rzymowi. Natomiast plan wojny autorstwa Aleksandra miał wyglądać następująco: Antioch przerzuca wszystkie swoje siły do Grecji, gdzie już słychać było niezadowolenie z "rzymskiej wolności", która przynosiła korzyść głównie oligarchom (oligarchia senatorska wolała porozumieć się z lokalną oligarchią helleńską). Nie było to oczywiście celem Flamininusa, który ów akt wolności ogłosił trzy lata wcześniej (196 r. p.n.e.) podczas Igrzysk Istmijskich na stadionie w Koryncie. Sam był idealistą gorąco rozmiłowanym w helleńskiej kulturze. Ale był również żołnierzem, który musiał słuchać rozkazów, a te brzmiały: Wolność Hellenów - bardzo dobrze, ale zostajemy w Grecji i wspieramy konserwatystów (czytaj oligarchów) z Achai, kosztem Związku Etolskiego. I tak właśnie było, ku rozpaczy Flamininusa. Tak więc plan Aleksandra opierał się na wsparciu warstw uboższych przeciwko oligarchom i udzieleniu pomocy Związkowi Etolskiemu przeciw Związkowi Achajskiemu, przy jednoczesnym wsparciu (nieco komunizującego z naszego punktu widzenia) tyrana Sparty - Nabisa. Plan ten poparł inny wódz Antiocha - niejaki Toas, który jawnie dążył do wypędzenia Hannibala z dworu królewskiego.
A tymczasem przyszła zima i koniec 193 r. p.n.e. który Katon spędził wraz z żoną w swoim wiejskim majątku w Reate. Początek 192 r. p.n.e. przyniósł zaś kolejne wydarzenia, które bezpośrednio prowadziły do wybuchu wojny Rzymu z Antiochem III i Hannibalem.
ŻOŁNIERZ Z ARMII ANTIOCHA III WIELKIEGO
W tym samym czasie wojska Antiocha miały przenieść się do Grecji i obsadzić strategiczne miejsca (szczególnie przełęcze - termopilski i koryncki) i rozłożyć obozem najpierw w Tesalii, a następnie szybkim marszem wkroczyć do Epiru i rozłożyć się tam obozem. Cały czas jednak miał trwać jeszcze pokój z Rzymianami, a król miał zapewniać senat o swej woli zachowania pokoju, usprawiedliwiając wejście do Grecji uzasadniając utrzymaniem praw dynastycznych, sięgających jeszcze jego prapradziada - Seleukosa I Nikatora. Antioch wciąż miał też deklarować konieczność utrzymania "wolności Hellenów", aby przyciągnąć do siebie również Greków. Gdy Hannibal upora się z przeciwnym mu stronnictwem, ruszy do południowej Italii, zasilony nową armią. W tej sytuacji Rzym nie będzie mógł zbrojnie interweniować w Grecji, jako że zostanie zagrożony przez nową kartagińską armię z południa - armię, na której czele będzie stał żywy mit - Hannibal. Wówczas bez przeszkód armia Antiocha przeprawi się przez Adriatyk i wyląduje w Italii, łącząc siły z Hannibalem i razem zdobywając "podłe miasto wilczycy na siedmiu wzgórzach". Plan był ciekawy i godny ryzyka, ale jak już wspomniałem miał kilka wad. Po pierwsze - nie było pewności że Hannibal zdoła dotrzeć do Kartaginy przed Rzymianami z Sycylii, którzy zapewne na wieść o powstaniu w Kartaginie, interweniowaliby tam zbrojnie. Po drugie, prawa Antiocha do Hellady, opierały się na tak wątłych podstawach, że lepiej było ich nie upubliczniać aby się nie skompromitować (prapradziad Antiocha III - Seleukos I Nikator opanował na Lizymachosie jedynie Chersonez i kilka miast w Tracji, nie posunął się jednak do Grecji właściwej, zresztą nawet gdyby to uczynił, to jakże jego prawo wojennego łupu górować by miało nad "wspaniałomyślnością" (piszę w nawiasie, bowiem pod płaszczykiem szczytnej idei było to realne ubezwłasnowolnienie Greków) Rzymian, deklarujących "wolność wszystkich Hellenów". Tym bardziej że poseł królewski - Hegezjanaks poległ w słownym pojedynku na argumenty z rzymskim wodzem Tytusem Kwinkcjuszem Flamininusem, który zauważył iż prawa Antiocha do Grecji są oparte na łupie wojennym, który zresztą, potomkowie Seleukosa I (pradziad, dziad i ojciec Antiocha III) w Tracji i na Chersonezie utracili.
Trzecim powodem, który nie wróżył dobrze planom Hannibala, była... niechęć Antiocha III do owego Kartagińczyka. Oczywiście niechęć głęboko skrywana pod płaszczykiem pochlebstw i wspólnych biesiad. Antioch co prawda uważał Hannibala za godnego siebie doradcę, ale w żadnym razie nie planował nie tylko czynić go wodzem swej armii, ale również powierzać mu jakiejś części oddziałów do własnych celów politycznych. Tym bardziej że plan wywołania powstania w samej Kartaginie zakończył się niepowodzeniem, głównie przez nieostrożność samego Aristona. Ten bowiem, wyposażony jedynie w tajne znaki, jakie miał okazać członkom i zwolennikom frakcji barkidzkiej, dawał się zapraszać na uczty, podczas których (nie znając ludzi), starał się wybadać poszczególne sympatie. Takie działanie szybciej obudziło wrogów Hannibala niż jego przyjaciół, a gdy wreszcie postanowiono przesłuchać Aristona, ten bronił się tak nieskładnie i chaotycznie, że nie ulegało wątpliwości iż został wysłany tu przez Hannibala i Antiocha w określonym celu. Postanowiono jednak go wypuścić, aby nie zadrażniać stosunków z Tyryjczykami. Ten zaś, gdy tylko znalazł się na wolności, szybko uciekł z Kartaginy. Znacznie pogmatwało to plany Hannibala, który (z polecenia króla Antiocha) miał reformować armię królewską. Dwór przeniósł się do Apamei, gdzie król większość czasu przebywał w swym haremie, zaś Hannibal starał się zreformować macedońską falangę na kształt rzymskiego legionu. To doprowadzało wodzów Antiocha III do żywej pasji i to oni po prostu sabotowali rozkazy Kartagińczyka. Żadna jego reforma nie została nawet zainicjowana, a wodzowie starali się przekonać króla do jak najszybszego pozbycia się Hannibala z dworu.
Tymczasem Rzymianie zaczęli coś podejrzewać. Po pierwsze sprawozdanie, jakie spłynęło do senatu z Kartaginy po zatrzymaniu i ucieczce Aristona, było ogólnikowe i nie zawierało żadnych informacji na temat ewentualnego powrotu Hannibala do Kartaginy i próby wywołania tam anty-rzymskiego powstania. W zamian za to wiele było żalów poselstwa kartagińskiego co do niecnych podchodów króla Numidii - Masynissy, który pewny rzymskiego wsparcia, zaczął naruszać wspólną granicę. Senatorowie kompletnie nie wiedzieli co się realnie dzieje i obawiając się utraty Kartaginy, postanowiono wysłać dwa poselstwa (193 r. p.n.e.). Pierwsze do samej Kartaginy, na której czele miał stanąć niedawny pogromca Hannibala w bitwie pod Zamą (202 r. p.n.e.) Publiusz Korneliusz Scypion (przypomniał mi się taki wierszyk z czasów I Rzeczpospolitej z XVI wieku, gdy wraz z królową Boną Sforzą z Włoch przybył do Rzeczpospolitej ród Campo del Scypio i zakupił majątek we wsi Bychawa. Wówczas zaczął krążyć prześmiewczy wierszyk o Włochach, który brzmiał następująco: "Dwóch było Scypionów, wspólną mają sławę, jeden zdobył Cartagio, a drugi... Bychawę"). miał on wybadać sytuację na miejscu i przedstawić i przesłać senatowi raport. Na czele drugiego poselstwa, wysłanego do króla Antiocha III do Apamei, stanął zaś Publiusz Williusz. On także miał rozeznać się w sytuacji i przygotowaniach wojennych króla. Antioch jednak odmówił mu audiencji (był to czas żałoby, bowiem król niedawno stracił syna Antiochosa - księcia i następcę tronu i nie chciał nikogo widzieć, przeżywając żałobę w samotności). Nie mogąc dostać się do króla, postanowił więc pomówić z samym Hannibalem, spodziewając się że zdoła coś od niego wyciągnąć na temat przygotowań do ewentualnej wojny. Hannibal był jednak dość lakoniczny i choć spotkanie upłynęło w przyjaznej atmosferze (mieli zapewne i wspólne pole do wspomnień, jako że Williusz też walczył w sławnej bitwie pod Zamą), Rzymianin nie dowiedział się niczego nowego.
Ale już sam fakt, iż Rzymianin rozmawiał z Kartagińczykiem, stał się powodem do kolejnego ataku na Hannibala. Jego wrogowie (których teraz napytał sobie wśród wodzów armii królewskiej), oskarżyli go przed królem iż potajemnie za plecami władcy knuje z Rzymianami. Antioch co prawda nie wydalił Hannibala z dworu, ale kazał go obserwować i przestał zapraszać na narady wojenne. Jeden z wodzów Antiocha - o imieniu Aleksander, zaproponował odsunięcie Hannibala na dalszy plan, nawet wysłanie go do Afryki, niech tam knuje przeciw Rzymowi. Natomiast plan wojny autorstwa Aleksandra miał wyglądać następująco: Antioch przerzuca wszystkie swoje siły do Grecji, gdzie już słychać było niezadowolenie z "rzymskiej wolności", która przynosiła korzyść głównie oligarchom (oligarchia senatorska wolała porozumieć się z lokalną oligarchią helleńską). Nie było to oczywiście celem Flamininusa, który ów akt wolności ogłosił trzy lata wcześniej (196 r. p.n.e.) podczas Igrzysk Istmijskich na stadionie w Koryncie. Sam był idealistą gorąco rozmiłowanym w helleńskiej kulturze. Ale był również żołnierzem, który musiał słuchać rozkazów, a te brzmiały: Wolność Hellenów - bardzo dobrze, ale zostajemy w Grecji i wspieramy konserwatystów (czytaj oligarchów) z Achai, kosztem Związku Etolskiego. I tak właśnie było, ku rozpaczy Flamininusa. Tak więc plan Aleksandra opierał się na wsparciu warstw uboższych przeciwko oligarchom i udzieleniu pomocy Związkowi Etolskiemu przeciw Związkowi Achajskiemu, przy jednoczesnym wsparciu (nieco komunizującego z naszego punktu widzenia) tyrana Sparty - Nabisa. Plan ten poparł inny wódz Antiocha - niejaki Toas, który jawnie dążył do wypędzenia Hannibala z dworu królewskiego.
A tymczasem przyszła zima i koniec 193 r. p.n.e. który Katon spędził wraz z żoną w swoim wiejskim majątku w Reate. Początek 192 r. p.n.e. przyniósł zaś kolejne wydarzenia, które bezpośrednio prowadziły do wybuchu wojny Rzymu z Antiochem III i Hannibalem.
ACT 447 IS NOT APPLICABLE AND NEVER
WILL APPLY TO POLAND
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz