Stron

poniedziałek, 24 grudnia 2018

KEINE GRENZEN - CZYLI JA CIE KRENCE - Cz. I

WYBRANE FILMIKI Z SIECI 

KTÓRE DO DZIŚ MNIE BAWIĄ


Internet to nieprzebrane źródło najróżniejszych wiadomości, które często potrafią ułatwić życie (jak choćby wtedy, gdy ocieplałem sobie dom lub kładłem kostkę). Problem polega na tym, że należy odróżnić przydatne (i prawdziwe) informacje, od całej masy najróżniejszego chłamu, zalewającego nas zewsząd. Dlatego też postanowiłem teraz zaprezentować zabawne filmiki z sieci, które po dziś dzień potrafią poprawić mi humor, bez względu na okoliczności. Oto lista:



(1)

"MARSZ SOWIECKICH TANKISTÓW"

1939 r.


Nie wiem czy to jakieś zboczenie, czy też jest ze mną coś nie tak? Ale lubię sobie obejrzeć stare (sowieckie, niemieckie czy koreańskie) filmy propagandowe. Być może po to, aby po raz kolejny zobaczyć w jaki sposób te reżimy potrafiły zapanować nad ludzkimi umysłami i je do siebie przekonać (lub przymusić). Przecież w sowieckich obozach śmierci na Syberii można było znaleźć wielu takich, którzy uważali że cała ta ich niedola i cierpienie to wina tylko i wyłącznie złych urzędników, którzy sabotują decyzje najwyższych władz, w tym np. samego towarzysza Stalina. O Stalinie więc wciąż mówiono jako o dobrym i sprawiedliwym ojczulku, który jest otoczony przez "złych bojarów". Jakież to rozczulające - prawda? Jak łatwo ci ludzie, którzy tak głęboko wcześniej wierzyli w Stalina, partię bolszewicką i ustrój komunistyczny, nie byli w stanie przejrzeć na oczy nawet wtedy, gdy ich samych i ich rodziny maltretowano, skazywano na nieludzkie zimno i katorżniczą pracę bez sensu, lub zabijano. Swoją drogą trzeba tutaj powiedzieć że bolszewicy (w ogóle marksiści jako tacy), byli i są bardzo głęboko wierzącymi ludźmi. Naprawdę, oni całym sercem (bo w duszę nie wierzą) wierzyli w partię bolszewicką niczym w swoistego bożka, który zapewni im pomyślność i szczęście. Partia stawała się Bogiem, oszukanie partii nie wchodziło w grę, wyroki partii nie podlegały komentarzom ni opiniom, były totalne. Partia będąca Bogiem, nie mogła się przecież mylić. Dziś jest dokładnie to samo, jeśli idzie o współczesnych marksistów. Oni też bardzo mocno wierzą w swoje dogmaty religijne, jak to iż mężczyźni i kobiety są poddawani procesowi socjalizacji i przez to wchodzą w role przypisane ich płci, w to iż homoseksualizm jest naturalny (ale za to płeć już nie i może być zmienna 😂) i że nie można się z niego wyleczyć (a nawet jest to zabronione, jako że podważa to jeden z marksistowskich dogmatów religijnych ideologii gender). itd. itp. Podsumowując, fajnie się to ogląda, bo wtedy z przyjemnością wraca się do normalności. 





(2)

"DOMEK Z KART"

1954 r.


Wytwór polskiej, powojennej stalinowskiej propagandy - wyjątkowo odrażające filmidło. Może właśnie dlatego tak lubię go oglądać? Najbardziej mi się podobają ostatnie słowa tego filmu: "Oto ojczyzna nasza?". "Nie! Nie nasza, to jest ich ojczyzna..." - no pewnie, wasza matrioszka zawsze była gdzie indziej, na wschodzie. Dobrze że chociaż to od razu wyjaśnili widzom, żeby nie było żadnych niedomówień.





(3)

"ŻOŁNIERZ ZWYCIĘSTWA"

1953 r.


O tym filmie nawet nie sposób opowiadać. To jest po prostu od początku do końca propagandowa (łopatologiczna) laurka dla jednego z największych bydlaków, jakiego nosiła polska ziemia - Karolu Świerczewskim (który ponoć nosił ksywę: "generał"). Ten wiecznie zapijaczony ... ... ... łatwą ręką wysyłał na przełamanie niemieckiego frontu kolejne oddziały żołnierzy, które (sowiecką metodą wojowania) miały zalać Niemców i pomimo ofiar przełamać front. Wyjątkowo odrażająca persona. 

Natomiast w tym przydługawym filmie chyba najciekawsza jest scena od 1:02:40. Ale zdecydowanie najlepszy moment jest od 1:04:30 - "Żeby nasze wojsko dobrze się rozwijało to tu nie ma co mędrkować, tylko trzeba się uczyć od Armii Radzieckiej..." - to jest doprawdy piękne, lubię takie idiotyzmy bo lubię się pośmiać, a jak mawiał Petroniusz: "Życie jest śmiechu warte, więc się śmieję". 





 DOBRZE, PRZEJDŹMY TERAZ 
DO NORMALNYCH FILMÓW I SERIALI


 (4)

"KARIERA NIKODEMA DYZMY"

1980 r. 


 Opowiadający o pewnym bezrobotnym prostaku bez grosza przy duszy, który przez przypadek znajduje na ulicy zaproszenie na rządowy raut do pałacu, gdzie przykuwa uwagę gości, gdy publicznie obsobacza jednego z rządowych dygnitarzy za przypadkowe wytrącenie mu z dłoni sałatki. Momentalnie zyskuje grupę zwolenników, oczarowanych jego manierami i "ciętym językiem", oraz stylem "silnego człowieka na nowe czasy". Film powstał na podstawie książki Tadeusza Dołęgi-Mostowicza z 1932 r. będącej parodią życia politycznego w II Rzeczpospolitej, doby Wielkiego Kryzysu (1929-1933). 





 "DO CZEGO CZŁOWIEK DOSZEDŁ - PREZES BANKU ZBOŻOWEGO"




"CZŁOWIEK TAK OD DZIECIŃSTWA PATRZYŁ NA SIEBIE, TO I SIĘ PRZYZWYCZAIŁ. RZYMSKI NOS? JEST COŚ WE MNIE!"




"KOCHASZ MNIE?"
"TAK"
"ZDRADZAŁEŚ MNIE?"
"NIE"
"NA PEWNO MNIE NIE ZDRADZAŁEŚ?"
"NA RAZIE JESZCZE NIE"
"POWIEDZ CZY MASZ W WARSZAWIE DAWNE KOCHANKI?"
"NIE"
"LUBISZ DZIECI?"
"BARDZO LUBIĘ"
"TO CUDOWNIE, BĘDZIEMY MIEĆ DUŻO, DUŻO DZIECI. CZY PAMIĘTASZ TAKIE ZDANIE BALZAKA? KOBIETA MUSI NALEŻEĆ DO TEGO, KTO UMIE DOTRZEĆ DO NIEJ I OSWOBODZIĆ JĄ Z POŁOŻENIA W KTÓRYM USYCHA, NIKI OSWOBODŹ MNIE, JA SCHNĘ"
"SŁUCHAJ NINUŚ, CZY TWÓJ MĄŻ NIE WIDZIAŁ ŻE WYCHODZIŁAŚ Z SYPIALNI?"
"BARDZO CIĘ KOCHAM"
"JA TEŻ (...) A NA CHOLERĘ MI Z TAKĄ MIŁOŚCIĄ"

 



"OD MIESIĄCA JUŻ JESTEM BEZ POSADY"
"WYLALI PANA?"
"ZWOLNILI. NASŁALI JAKĄŚ KOMISJĘ I DOPATRZYLI SIĘ JAKICHŚ NIEPORZĄDKÓW W KSIĄŻCE PRZESYŁEK WARTOŚCIOWYCH - O W TEJ SAMEJ CO PAN KIEDYŚ PROWADZIŁ"
"CICHO! CZEGO PAN MORDĘ DRZESZ?!"





 "BYŁ PAN OFICEREM?"
"NIE, SZEREGOWCEM"
"TO PIĘKNIE, WIELU WYBITNYCH LUDZI SŁUŻYŁO WÓWCZAS W SZARYCH MUNDURACH ŻOŁNIERSKICH"
"PRZEPRASZAM ALE MUNDURY BYŁY ZIELONE"
"RZECZYWIŚCIE, KOLOR NADZIEI, SUBTELNIE PAN TO UJĄŁ"
(...)
"MIAŁEM TEZ AWANS, OMAL NIE ZOSTAŁEM GENERAŁEM"
"JAK TO?"
"DOSZEDŁEM DO STOPNIA STARSZEGO SZEREGOWCA I NA PEWNO OTRZYMAŁBYM SZARŻĘ GENERALSKĄ ALE... WOJNA SIĘ SKOŃCZYŁA"





"PAŃSKA ŻONA ROZWODZI SIĘ I WYCHODZI ZA MNIE"






 (5)

"HALLO SZPICBRÓDKA - 

CZYLI OSTATNI WYSTĘP 

KRÓLA KASIARZY"

1978 r.


Kolejny film o II Rzeczpospolitej i jednym z najsławniejszych w latach 20-tych i 30-tych włamywaczy - Stanisławie Cichockim, który miał ksywę "Szpicbródka" ze względu na bródkę którą czesał w szpic. Miał on genialne place, które potrafiły otworzyć każdy bankowy sejf. Obrabował wiele banków w Polsce i Europie. Film pokazuje jeden z jego skoków, gdy kupił upadający teatr, by dzięki temu dostać się do banku, stojącego naprzeciwko. Pokazana jest tu także jego miłość do jednej z aktorek tego teatru i w ogóle cały film przepełniony jest śmiesznymi gagami.





 "CO ROBIĆ W TAKĄ NOC"




 "ON TAK ŁADNIE KRADNIE CO SIĘ DA, TE BRYLANTY, FANTY FUTRA DWA, GDY KTOŚ COŚ PRZECIWKO NIEMU MA, TO NIE JA, TO NIE JA"




 NA DZIŚ TYLE!


CDN.



WSZYSTKIM CZYTELNIKOM ŻYCZĘ ZDROWYCH, POGODNYCH, WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA. 

POMYŚLNOŚCI - POGODY DUCHA I OPTYMIZMU A WSZYSTKO 
NAM SIĘ POWIEDZIE.





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz