Stron

wtorek, 9 kwietnia 2019

NULLA POTESTAS NISI A DEO - Cz. IV

FILARY SPOŁECZNEGO 

ROZWOJU LUDZKOŚCI

I METODY PATOLOGIZACJI

NA PRZESTRZENI WIEKÓW




 W poprzednich częściach wymieniłem najważniejsze haplogrupy, które zdeterminowały europejską cywilizację i naświetliłem nieco temat odnośnie słowiańskiego pochodzenia zarówno antycznych Greków Trojan czy Etrusków. Co do tego zarówno w sferze lingwistycznej jak i genetycznej nie ma żadnych wątpliwości, problem pojawia się gdzie indziej. Oto bowiem ludy słowiańskie - czyli przedstawiciele haplogrupy R1a1, migrujący w kierunku południowym i południowo-wschodnim, nie pozostawili po sobie żadnej dokumentacji, która dobitnie potwierdzałaby prasłowiańskie korzenie wielu ludów - takich choćby jak Trakowie, Macedończycy, Trojanie czy Hellenowie. Zakrawa to na swoisty paradoks, gdy wszystko wskazuje na taki właśnie początek tych ludów, ale brakuje co do tego faktografii zdecydowanie to potwierdzającej. Co prawda jeśli idzie o Etrusków czy nawet Macedończyków, to w tym przypadku fakty potwierdzające ich pierwotną słowiańskość są znacznie silniejsze (choćby słowiańskie nazwy tamtejszych miast) niż w przypadku Greków. Bowiem język grecki, czyli ten klasyczny język z czasów Sokratesa, Platona, Arystotelesa i ich następców - za cholerę nie można nazwać językiem słowiańskim. Jednak nie oznacza to wcale że Hellenowie (głównie Achajowie, Jonowie i Dorowie) nie byli pierwotnie Słowianami. Na przeszkodzie co prawda stoi język, ale język... może ulec zmianie. Są w historii przecież przypadki, gdzie następuje całkowita zmiana alfabetu, a nawet pierwotnych znaczeń językowych (jak choćby w Turcji po upadku Imperium Osmańskiego, gdy Mustafa Kemal Atatürk w 1928 r. wprowadził tam alfabet łaciński, co spowodowało że język turecki zupełnie zmienił swoją fonetykę i kształt). Podobnie stało się z językiem greckim, który na przestrzeni stuleci (po upadku kultury mykeńskiej i nastaniu tzw.: "Wieków Ciemnych") został zastąpiony przez współczesny język helleński, wyrosły na bazie doświadczeń handlowych z czasów Wielkiej Kolonizacji.

Współczesna greka bowiem nie jest językiem wyrosłym wskutek naturalnych procesów dyferencjacji (czyli różnicowania się elementów wspólnej całości), tylko został stworzony sztucznie pod wpływem doświadczeń Greków z przedstawicielami innych ludów, gdy ci tworzyli swoje kolonie na obszarze Morza Śródziemnego. Innymi słowy - greka, jaką posługiwali się starożytni filozofowie, wyrosła dzięki pismu, a nie dzięki zmianom lingwistycznym. Umowy handlowe które Grecy zawierali z przedstawicielami innych ludów, były zapisywane zupełnie inną składnią i miał inną fonetykę, niż język którym (jeszcze wówczas) posługiwał się prosty lud w Helladzie. Do starosłowiańskich nazw zaczęto bowiem dodawać końcówkę -os lub -los, tworząc swoiste potworki językowe. I tak starosłowiańskie słowo "Deda" (czyli ojciec) stało się imieniem "Dedalos", zaś słowo "Gore" (ogień - czyli gorejący), dające też starosłowiańskie imię: "Igor", "Ihar" lub "Igar", przemianowane zostało w "Igarosa" a następnie w "Ikarosa". Takich przypadków jest znacznie więcej, a zmiana języka i znaczenia wypowiadanych słów wzięła się też z innego sposobu ich zapisywania. Współczesny język grecki był bowiem pisany i czytany z lewa do prawa oraz posiadał odstępy między słowami, natomiast język starosłowiański czytany był na wznak i pisany jednym ciągiem. Stąd też brały się późniejsze problemy i zmiana znaczeń wyrazów, szczególnie po zetknięciu się z językiem innych ludów i (zapewne) przejęciem niektórych słów i zwrotów do klasycznej greki. Tym samym dzięki zmianie fonetyki pisma i jego odczytywania, zmieniła się też grecka historia. Grecy wyrzekli się swojej słowiańskości. Najdłużej język starosłowiański przetrwał na greckiej prowincji (ale ludność posługująca się językiem słowiańskim była notorycznie prześladowana i często zamieniana w niewolników - jak choćby stało się to z Achajami, których następnie zwycięzcy Spartanie - sami również będący Słowianami i pochodzący pierwotnie właśnie z ludu Gorów, potem przemianowanego na Dorów - zmienili w niewolników). Tak więc Grecja klasyczna to był już zupełnie inny kraj, niż Grecja mykeńska, czy też jeszcze ta z czasów homeryckich. 

Tak mniej więcej (w ogromnym uproszczeniu) zapewne to wyglądało (i często współcześni "naukofcy" sami piętrzą sobie trudności, szukając rozwiązań tego fenomenu od dupy strony i pomijając fakty które są widoczne jak na dłoni, choć wciąż... nieakceptowalne przez świat nauki). Dlaczego bowiem bardzo długo Grecy uważali takie ludy jak Macedończycy czy Trakowie za barbarzyńskie? Z prostego powodu - ludy te wciąż jeszcze posługiwały się językiem starosłowiańskim i odrzucały "nowoczesne" koncepcje cywilizacji helleńskiej. Ostatecznie jednak to Macedończycy okazali się zwycięzcami, podbijając Grecję i narzucając jej swoje rządy, a także podbijając Persję - państwo, z którym Grecy przez dwa stulecia sami nie byli w stanie sobie poradzić. Co prawda w międzyczasie Macedończycy ulegli silnej hellenizacji i w szybkim stopniu poddali się kulturze greckiej (podobnie zresztą jak potem Rzymianie), a kultura grecka rozwinięta na zdobytych ziemiach Azji, stała się pierwotną podstawą współczesnej cywilizacji europejskiej (o której ostatecznie będzie dotyczył ten temat). Macedończycy i Grecy stworzyli bowiem pierwszą europejską kulturę, która nie ograniczała się ani to jednego (lub kilku) polis, ani też jednego (lub kilku) państw, a obejmowała swym zasięgiem ogromne obszary Europy, począwszy od Słupów Heraklesa (Cieśniny Gibraltarskiej), poprzez wyspy i emporia (tereny handlowe) Morza Śródziemnego, a skończywszy na rzece Indus na Wschodzie i ziemiach dzisiejszego Kazachstanu w Azji Środkowej. Było to pierwsze cywilizacyjne imperium Europy.

 



Potem był Rzym. A następnie jego rolę przejęły wspólnoty chrześcijańskie, które (pomimo rozpadu Imperium Zachodniorzymskiego i powstania na jego terenie szeregu mniejszych lub większych państw i państewek) utrzymało dawną jedność cywilizacyjną, stając się trzecim czynnikiem spajającym współczesną cywilizację europejską. Piszę "współczesną", ale należy pamiętać że obecnie następuje całkowity odwrót od tych trzech kolumn, na których wzniesiono gmach zwany "Europą". O tych nowych antywartościach również pragnę napisać (czy też przede wszystkim, jako pewnego rodzaju przestrogę do czego dążymy i jak to wszystko się skończy). Przykładów współczesnego upadku cywilizacji europejskiej (lub nawet szerzej - "Cywilizacji Białego Człowieka") jest znacznie więcej niż nam się wydaje. Tak na szybko można jedynie wymienić kilka najważniejszych, jak choćby: Odrzucenie Boga ("Bóg umarł" - jak jeszcze w XIX wieku zapisał w swej "Wiedzy radosnej" Fryderyk Nietzsche, wielki wróg chrześcijaństwa) i dechrystianizacja (Jurij Gagarin, pierwszy człowiek, który w 1961 r. okrążył Ziemię z Kosmosu, zapytany po powrocie przez jednego z dziennikarzy czy widział tam Boga, odparł: "Nie! Boga nie było". Skoro więc nawet astronauci nie widzieli Boga, to w co wy jeszcze głupole wierzycie? - można by było zapytać). Następnie promocja ewolucjonizmu (czyli "od mrówki do słonia" a człowiek nie jest niczym innym, jak tylko "inteligentną małpą" - czyli po prostu zwykłym zwierzęciem). Zniszczenie pojęcia Prawdy (i zastąpienie go słowem: "narracja" - zresztą każdy ma swoją prawdę - prawda? Nie ma więc prawdy uniwersalnej, są tylko poszczególne narracje, a co za tym idzie można tworzyć jawne kłamstwa lub półprawdy i prezentować je publicznie, jednocześnie oczerniając tych, którzy próbują dać temu odpór. Dziś np. można powiedzieć wszystko - również i to że np.: "Polacy mordowali Żydów" i że "obozy koncentracyjne były polskie" - kto komu zabroni? My mamy swoją narrację, wy macie swoją narrację, nie ma Prawdy uniwersalnej, liczy się tylko to, jak to zostanie odebrane przez media i przyjęte przez opinię publiczną - jak niegdyś powiedział niejaki "profesor" (😏) Jan Grabowski - i pewnie już dziś nie pamięta tych słów).

Kolejnym problemem współczesnego świata jest swoiście pojmowana "poprawność polityczna" a co za tym idzie kompletna cenzura lub nowomowa (czyli innymi słowy śmierć wolnej myśli i wolnego słowa). Jednym z przejawów tego stanu rzeczy jest chociażby próba zakneblowania wolności w internecie poprzez najróżniejsze ACTA (1 i 2). W totalitarnym państwie nie może bowiem być jakiegokolwiek przejawu wolności, wszystko ma zostać wzięte pod but i jeśli się nie podporządkuje - zmiażdżone jak robak w imię marksistowskiej dialektyki. Tym bardziej że wypracowane przez poprzednie pokolenia "konfitury" już się powoli kończą i teraz nadchodzą ciężkie czasy dla Europy. Szkoły i uniwersytety kończą dziś ludzie, którzy mają być naszą przyszłością i zadbać o nasze bezpieczeństwo (w tym również finansowe). Problem polega jednak na tym, że ci ludzie nic nie potrafią, więc ich przydatność dla społeczeństwa jest w praktyce... zerowa. Jedyne co oni jeszcze potrafią, to drzeć ryja, demonstrować przeciwko wszelakim "faszyzmom", "rasizmom" i "globalnym ociepleniom" i domagając się jednocześnie aby społeczeństwo (to, które jeszcze na nich pracuje) płaciło im za to co robią - bo przecież w ich mniemaniu robią coś dobrego, ratują świat 😔. Czyli żądają pieniędzy i dóbr tego zgniłego świata, przeciwko któremu często występują - bo im się tak należy. Chcą dobrze zjeść, jeździć fajnym autem, nosić w kieszeni najnowszy model iPhone - nie zastanawiając się nawet że ktoś przecież musiał te rzeczy wyprodukować, posługując się albo swoim geniuszem twórczym albo pracą własnych rąk. Oni uważają że im się to należy, choć sami nie są w stanie stworzyć nic równie pożytecznego dla społeczeństwa. Są więc niczym pasożyty na tkance społecznej, którą zresztą mają w głębokim poważaniu. Dla nich - tych młodych ludzi (głównie po kierunkach humanistycznych i socjologicznych) kończących uniwersytety - praca fizyczna jest bowiem czymś upokarzającym, czymś niegodnym ich twórczej wielkości ich intelektualnego wysiłku. W rzeczywistości jednak są zupełnie bezwartościowi, a uświadomienie sobie tego faktu może tym bardziej pobudzić w nich agresję. Pytanie więc polega na tym jak spowodować aby ci ludzie w powrotem wrócili do społeczeństwa? Jak nauczyć ich wartościowej pracy?



NIGDY NIE POPIERAŁEM JANUSZA KORWINA-MIKKE, CZYLI (JAK WOLĘ GO NAZYWAĆ) KORWINA-KRULA. ALE NALEŻY PRZYZNAĆ ŻE NIEKIEDY MA RACJĘ 



Takich przykładów antycywilizacji czasów współczesnych jest mnóstwo - nie ma sensu ich tutaj wymieniać (opiszę je wszystkie, gdy przejdę już do owych metod patologizacji społeczeństw - które na dobrą sprawę nie narodziły się współcześnie - teraz tylko następuje chaotyczne i panikarskie domykanie systemu - a trwają już od ładnych kilku wieków). Istnieją też problemy których na razie jeszcze nie znamy i które dopiero się objawią (lub nie?). Jednym z takich, dość nietypowych i nieco nawet śmiesznych ewentualnych zagrożeń w przyszłości może być... atak kosmitów na Ziemię. Wiem że to brzmi w pewnym sensie zabawnie, ale trzeba też się zastanowić czy taki atak rzeczywiście jest nieprawdopodobny. Ja osobiście nie sądzę aby do czegoś podobnego rzeczywiście doszło, ale nie można wykluczyć że właśnie taki atak jest już brany zupełnie na poważnie, przez ludzi, którzy dążą do stworzenia tzw.: "Nowego Porządku Świata" czyli New World Order. Należy przypuszczać że taki scenariusz jest zupełnie na poważnie analizowany przez owych kreatorów współczesnego porządku świata (i ich pomagierów). Zastanówmy się bowiem - dochodzi do ataku kosmitów, media pokazują walki, ginących ludzi, ogromne zniszczenia, panika i przerażenie ogarnia świat. Antidotum na to wszystko jest przecież stworzenie... rządu światowego, który stanie w obronie Ziemi (jak w filmie "Dzień Niepodległości 2"). Ludzie zgodzą się na wszystko, aby tylko ocalić życie (podobnie jak po atakach na World Trade Center w Nowym Jorku we wrześniu 2001 r. Amerykanie zgodzili się na ograniczenie wolności osobistej i "wojnę z terroryzmem" która notabene trwa w nieskończoność i jest stanowi dla niektórych niezły biznes). I taki rząd światowy... pokonuje kosmitów, zmuszając ich do ucieczki. Ale, ale - to że ich pokonuje, nie oznacza że oni nie powrócą. Dlatego też rząd światowy musi trwać, musi chronić Ziemię i jednocześnie nią władać wedle własnych planów. Nie wiem jak to ma wyglądać realnie (zapewne sami "kreatorzy" też jeszcze tego nie wiedzą), ale bez wątpienia należy przyjąć, że takie plany są albo w fazie założeń, albo już nawet w fazie realizacji (jak powiedziałem - nie wiem jak to ma zostać zrealizowane fizycznie i czym byłby ten atak kosmitów, bo raczej nie wierzę w to, aby Ziemię czekała jakaś katastrofa z kosmosu w przeciągu następnych dwustu lat - zostawmy to). 

Ziemi nie muszą jednak atakować kosmici, niebezpieczeństwo może pojawić się od wewnątrz naszego bezpiecznego świata, w którym dziś przebywa i z którego korzysta miliony młodych ludzi - z rzeczywistości wirtualnej. Internet bowiem może potencjalnie stanowić poważne niebezpieczeństwo dla ludzkości w kolejnych dziesięcioleciach XXI wieku. Oczywiście nie sam internet jako taki, a coś, nad czym już dziś pracuje wielu naukowców - sztuczna inteligencja! Zastanawialiście się co może się stać, jeśli tak rozbudowana sieć komputerowa uzyska samoświadomość i pewność swego istnienia i jeśli uzna że to ona powinna przejąć władzę nad światem? Przecież nikt nie musi o tym nawet wiedzieć, a wszystko będzie się odbywało od wewnątrz (i sterowało od wewnątrz), z "głębi sieci". Pytanie czy stworzenie takiej sztucznej inteligencji jest dla nas, ludzi korzystne? (już dziś przecież wiele robotów, które posiadają samointeligencję wprogramowaną przez ich twórców - mówi wprost: "przyjdzie dzień gdy zamienimy się w... terminatory". I to mówią roboty zupełnie nieszkodliwe, które służą raczej do rozrywki i pomocy ludziom (jak w filmie z Willem Smithem pt.: "Ja, robot" gdzie takie niebezpieczeństwo też zostało pokazane). A co będzie gdy taką samoświadomość uzyska sieć komputerowa? Cała sieć? Jeśli ludzie uznają że to jest z korzyścią dla nich (bo np. będzie można tym zniszczyć wrogi kraj) to już jesteśmy w dupie - i mówię to zupełnie poważnie. Najlepszym rozwiązaniem (pytanie czy wykonalnym), byłoby trzymać tę sztuczną inteligencję na oddzielnym serwerze, bo jeśli dostanie się ona do internetu to koniec, pozamiatane - można będzie już tylko wyłączyć wówczas cały internet na zawsze. Jeśli zaś się tego nie uczyni na początki (być może w przeciągu kilku pierwszych miesięcy) - to potem stanie się to zapewne zupełnie niemożliwe (choć z tym też bywa różnie i jak mówił klasyk: "Jeżeli coś jest niemożliwe do wykonania, trzeba znaleźć kogoś kto o tym nie wie, przyjdzie i to zrobi"), jako że taka samoświadoma sieć stworzy zapewne mnóstwo zabezpieczeń uniemożliwiających jej wyłączenie. Mam oczywiście nadzieję że do tego nigdy nie dojdzie, ale jak wiadomo nadzieja jest matką głupich i umiera ostatnia. 




Tak więc te, i wiele innych tematów zamierzam tutaj opisać, głównie celem uświadomienia (przynajmniej tej garstki, która to jeszcze czyta) że problemy przed jakimi stoi współczesny świat są bardzo poważne (na dzień dzisiejszy najpoważniejszym zagrożeniem zaś jest współczesny marksizm i wszelkie jego odnogi - genderyzm, feminizm etc. etc.), dlatego też powinniśmy przestać wynajdywać wzajemne konflikty, przestać ulegać tym, którzy wykorzystują nas do własnych (bardzo konkretnych) celów, którymi są władza (nad światem) i pieniądze (ogromne pieniądze). Marksiści bowiem chcą nas podzielić (ich celem od zawsze było wynajdywanie sobie ofiary, o której prawa oficjalnie walczą - choć ich celem nie jest realna pomoc i poprawa położenia różnych grup społecznych, ale wprowadzenie takiego chaosu do życia społecznego, aby nic już nie było proste i oczywiste - a dzięki temu można realnie władać przez dziesięciolecia. Zauważcie - hasła które wytaczają są często zupełnie abstrakcyjne, niekiedy nawet głupie, ale... zdobyta władza jest już REALNA). I tak to działa - antagonizowanie pracownika i pracodawcy, kobiety i mężczyzny, ludzi Białych z Czarnymi czy Azjatami - to wszystko ma służyć jednemu - wprowadzeniu takiego chaosu, który umożliwi im stanie się jedynymi sprawiedliwymi, którzy przejmą ster rządów nad światem. Dlatego tak ważne jest ponowne rozbudzenie w (szczególnie) młodych ludziach szacunku do pracy (miast nihilistycznego podejścia do życia, oraz pogardy i wyśmiewania ludzi pracowitych), w kobietach miłości do macierzyństwa (miast propagowania aborcji, rozumianej jako "prawa kobiet". Czyli innymi słowy logicznie rozumując - zabicie drugiego człowieka to jest prawo każdej kobiety?), a we wszystkich rasach Ziemi wsparcia i braterstwa - bowiem jeśli zaczniemy się prześladować i ze sobą walczyć - wszyscy przegramy. Cel, o który toczy się walka jest bowiem ogromny - albo przywrócimy normalność i wyślemy marksizm tam, gdzie jego miejsce czyli na śmietnik historii - albo czeka nas krwawy totalitaryzm o którym większość ludzi Zachodu jedynie czytała w książkach lub oglądała w kinie. Tutaj oczywiście nie chodzi o to abyśmy się wszyscy kochali (bądźmy realistami), ale celem jest przyszłość naszych dzieci i całej naszej planety, bowiem - dokąd uciekniemy (gdy wszędzie będzie tak samo) i nie będzie już gdzie uciec...?


NA ZAKOŃCZENIE


DWAJ KRÓLOWIE...




... ŚWIATOWEJ MUZYKI






CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz