CZYLI KIEDY I GDZIE W HISTORII
ISTNIAŁ MATRIARCHAT?
IV
KOBIECY SENAT i
RZYMSKI MATRIARCHAT
(218-235)
Cz. VII
RZĄDY JULII MAMEI
(226-235)
Cz. V
NADCIĄGA PERSKA APOKALIPSA
Cz. IV
"NAJLEPSZE DLA CZŁOWIEKA BYŁOBY SIĘ NIE URODZIĆ"
CZYLI BEZNADZIEJNOŚĆ I NADZIEJA GRECKIEJ RELIGII
Jaki jest sens życia człowieka, według antycznych poetów greckich? Bardzo prosty - człowiek - czyli "stworzenie jednego dnia" (jak pisze Simonides), doświadcza w ciągu życia jedynie: "nędzy, żałoby i starości", po czym umiera i wszystko się kończy. Co prawda śmierć niczego nie rozwiązuje, bowiem cierpienie i rozpacz nie kończy się z chwilą utraty życia, ale i tak do pewnego stopnia jest lepsze niż życie tu, na Ziemi. Pewna matka prosi boga Apollina, aby w nagrodę za jej pobożność, dał dwojgu jej dzieciom największy dar, jaki może zesłać bóg. Bóg wysłuchuje jej modlitwy i dzieci... natychmiast umierają - ale umierają nie cierpiąc, stąd zarówno Sofokles, Teogonis jak i Pindar głosili iż: "najlepszym dla człowieka byłoby się nie urodzić, a jeśli to już się zdarzyło, to umrzeć tak szybko, jak to jest możliwe" (m.in.: "Edyp w Kolofonie" - Sofoklesa). Śmierć jednak nie jest żadnym wyjściem z sytuacji i realnie niczego nie rozwiązuje. Mało tego, po śmierci wcale nie ma żadnej "boskiej sprawiedliwości", żadnej nadziei na błogosławieństwo czy zbawienie ze względu na swą pobożność czy dobre uczynki człowieka, jakimi obdarzał innych ludzi za swego życia. Dostęp dusz na Pola Elizejskie o Wyspach Błogosławionych nawet nie wspominając, był możliwy nie za swe dobre uczynki a za... koniunkturalność, trzeba po prostu spełniać ofiary dla bogów (to jest nadrzędna i najważniejsza sprawa), nigdy też nie wolno obrażać bogów (myślą ani słowem). Bogowie bowiem nigdy nie uderzają w tych, którzy dopuścili się winy wobec nich, więc jest szansa że wiodąc życie zgodne z wyżej wymienionymi prawidłami, wejdzie się po śmierci do Elizjum miast na szare, piaszczyste i monotonne Łąki Asfodeli, gdzie dusze błąkają się bez celu i sensu, licząc na to że żywi wesprą je ofiarami. Innymi słowy celem człowieka według poetów, którzy interpretują religię grecką, jest po prostu: "Żyj i pozwól żyć", kochaj życie, czerp z niego pełnymi garściami póki masz młodość, zdrowie, korzystaj z przyjemności ciała i ducha. Składaj ofiary bogom i nigdy ani myślą ani czynem w niczym im nie uchybiaj i oczywiście nie daj się opętać moirze.
Moira bowiem opętuje człowieka pychą i zuchwałością, przez co staje się on głuchy i ślepy na wszelkie argumenty boskie i ludzkie. Pycha ogarnia bowiem człowieka i niszczy go od środka, tak jak tego nieszczęsnego Tymoteusza syna Konona, który miał wielkie szczęście i powodzenie w swych politycznych i wojskowych posunięciach. Ale gdy wdzięczni mu Ateńczycy przekazali mu w darze obraz, na którym Tymoteusz śpi, a Fortuna za niego łowi miasta do sieci, ten (wróciwszy z wygranej bitwy) i niezadowolony z owego obrazu i przedstawionej w nim własnej roli, wyraził się do współobywateli tymi oto słowy: "Ale w tej bitwie, Ateńczycy, Fortuna z pewnością nie ma żadnego udziału". Wkrótce potem szczęście go opuściło i popadł w taką niełaskę u ludu, że utracił cały swój majątek i został z Aten wygnany niczym pachołek. Tak właśnie dzieje się z ludźmi, którzy nie szanują bogów i którzy dają się omotać moirze, sądząc iż wszystkie zasługi są dziełem jedynie ich samych. Tak więc bogom należy się bezwzględny szacunek i posłuszeństwo, nie wolno ich nie tylko obrażać, ale zbrodnią jest także niewiara w nich. Każdy, komu udowodniono w antycznej Grecji "bezbożność" - ten umierał straszną śmiercią. Przekonała się o tym niejaka Fryne z beockich Tespiai. Ta urodzona w 371 r. p.n.e. w ubogiej rodzinie dziewczyna, już jako dziecko znalazła się w Atenach, gdzie aby przeżyć, parała się zbieraniem i sprzedażą kaparów oraz ziół na Agorze lub na targu na Limnae, nieopodal Lenaionu i Dionysionu. Tam właśnie wypatrzył ją ów Praksyteles - ateński rzeźbiarz, który wziął ją do siebie i uczynił z niej swoją modelkę i kochankę. Fryne ponoć była prostą i cnotliwą dziewczyną, nosiła suknie zakrywające całe ciało i wstydziła się obnażyć. Lecz dla Praksytelesa stała się muzą i inspiracją do dalszej pracy. Jego dzieło "Afrodyta z Knidos", było zainspirowane właśnie Fryne, a bogini otrzymała jej twarz i ciało. Podobnie z obrazem: "Afrodyta wyłaniająca się z morskiej toni", gdzie Fryne (tak jak owa sławna Ursula Andress, która jako "dziewczyna Bonda" w filmie "Dr. No" z 1962 r. wyłoniła się z morza w samym bikini, czym sprowokowała modę właśnie na taki strój kąpielowy, bowiem wcześniej kobiety wstydziły się pokazać na plaży w tak skąpym "wdzianku"), została sportretowana zupełnie nago, jako bogini wyłaniająca się z morskiej piany.
Wkrótce Fryne stała się heterą dla tych, którzy potrafili dużo zapłacić za jej wdzięki. Hetery były luksusowymi damami do towarzystwa, zapewniającymi mężczyznom przyjemność nie tylko cielesną, ale przede wszystkim intelektualną (nie musiały to być dziewczyny wykształcone - jak choćby Leoncja, kochanka Epikura - wystarczyło jedynie mieć pewną ogólną wiedzę na temat różnych literackich i artystycznych kwestii, aby podjąć dyskusję. Ale przede wszystkim liczył się uśmiech, erotyka tańca i gra na instrumentach). Hetera bowiem (czyli "towarzyszka" - innymi słowy luksusowa prostytutka), miała dostarczać swym klientom przede wszystkim strawy duchowej, zwykły cielesny akt seksualny mogli oni dostać od przydrożnych "porne" ("kurwa"). Ale oczywiście nie jest prawdą, że skupiała się tylko i wyłącznie na tym. Ona była po prostu innego rodzaju prostytutką i do jej roli należało też zaspokojenie klientów w sposób seksualny (na greckich czarach i wazach z drugiej połowy VI, V i IV wieku p.n.e. są ukazane różne etapy miłosnych uniesień klientów z heterami, od delikatnych pieszczot i rozsuwaniu szaty "towarzyszki", przez seks grupowy aż do sadomasochistycznych, często brutalnych stosunków - hetery są w tych scenach pokazywane jako całkowita własność swoich klientów i mają służyć wyłącznie ich zadowoleniu - jak choćby: wykrzywiona twarz, postawa na czworaka z wypiętą pupą lecz twarz zawsze zwrócona w stronę klienta lub na klęczkach). Przeczy to powszechnie panującemu przekonaniu że hetery były to kobiety wykształcone i cenione, bowiem te, którym udało się zbić ogromny majątek i go utrzymać - doprawdy były bardzo nieliczne - raczej były one traktowane jak co prawda luksusowe, ale jednak prostytutki i często sprowadzane (podczas stosunku) do podrzędnej roli o niewolniczym charakterze. Fryne zyskała wielką popularność wśród klientów, gdyż preferowała naturalizm i skromność. Ubierała się (jak poprzednio) w suknie zakrywające większość ciała, nie nosiła makijażu i chroniła swą skórę od promieni słonecznych, co powodowało że miała jasną cerę (niezwykle wówczas pożądaną). Być może przychylała się do opinii innej hetery, zamieszczonej we "Wspomnieniu o Sokratesie" Ksenofonta, w którym owa dama zwierza się drugiej w jaki sposób uwieść mężczyznę: "Najlepiej możesz zalotników zwabić przez cnotliwe zachowanie, później pozornie im ulegać, a potem znowu stać się nieprzystępną, aż zaczną cię mocno pożądać". Fryne w każdym razie dość szybko stała się najpopularniejszą ateńską heterą.
Popularność szybko przerodziła się w zamożność, a piękna Fryne zakupiła wygodny dom w Atenach i pewną liczbę niewolników (często zdarzało się tak, że te z heter, które zdobyły majątek, zakupywały młode niewolnice i zamieniały je w prostytutki dla swych dawnych klientów, którzy je odwiedzali w domach - tak czyniła np. sławna Teodora, żyjąca w czasach Sokratesa, czy Nikarete - była niewolnica, która po wyzwoleniu sama skupowała niewolnice i przyuczała je do roli prostytutek dla gości odwiedzających ją w domu). Nago można ją było ujrzeć tylko raz w roku, podczas święta ku czci Posejdona w Eleusis, gdy zdejmowała szaty i wchodziła do wody. Lubiła się zresztą myć - pewnego razu w gronie innych kobiet-heter podczas sympozjonu dla klientów (bowiem niekiedy hetery organizowały sympozjony w swoim, damskim gronie, gdzie piły wino i nie musiały krępować się męską obecnością), zaproponowała by każda z nich obmyła twarz wodą. Efekt tego był taki, że tamtym zszedł cały makijaż, co wyglądało nieestetycznie, natomiast ona wciąż była piękna. Dzięki swej urodzie i walorach ciała zbiła olbrzymi majątek. Zaoferowała nawet iż odbuduje zniszczone przez Aleksandra Wielkiego mury Teb (zniszczenie miasta za próbę buntu miało miejsce w 335 r. p.n.e. na rok przed inwazją na Persję). Ale żądała by umieścić na bramie napis: "Zniszczone przez Aleksandra, odbudowane przez kurtyzanę Fryne". Władze Teb odmówiły jej tego. Jej sposób postępowania i pewność siebie, wkrótce zraziły doń Ateńczyków (nawet jej dawnych klientów). Była bowiem dumna i stawała się nieprzystępna. Wreszcie wytoczono jej sprawę o bluźnierstwo bogom oraz bezbożność. Jak już wspomniałem, było to bardzo poważne oskarżenie, które z reguły kończyło się wyrokiem śmierci. Fryne bronił sławny mówca Hypereides, a ona w tym czasie siedziała w swym domu i oczekiwała na wynik (kobiety nie miały prawa osobiście stawić się w sądzie, nawet we własnej sprawie). Proces jednak się toczył w niekorzystnym dla hetery kierunku a areopagici (sędziowie Areopagu), byli zdecydowani uznać ją winną i skazać na śmierć. Wówczas Hypereides, który nie miał już żadnych argumentów przemawiających na jej korzyść, polecił ją sprowadzić na Areopag, po czym publicznie obnażył ukazując jej ciało i zwrócił się do sędziów tymi słowy: "Czy takie ciało zasługuje na śmierć?" Została uniewinniona, ale odebrano jej cały majątek. Tak więc poprzez swą pychę i ona utraciła przychylność bogów (jak twierdzili starożytni).
Także skoro bogowie wyznaczają człowiekowi los życia na tej pełnej cierpienia i trosk ziemi, ten powinien przyjąć to ze zrozumieniem i oddając cześć bogom, jednocześnie żyć pełnią życia i rozwijać swój umysł oraz ciało. Kanon greckiego piękna został wytworzony również pod wpływem świadomości ludzkiej niemocy w stosunku do woli bogów i tego że tak naprawdę człowiek nie jest w stanie nic zmienić z własnej przyczyny a może tylko i wyłącznie uzyskać boże błogosławieństwo swymi czynami, mądrością lub... pięknem (przykład hetery Fryne). Bogów można było bowiem obrazić na wiele sposobów, więc gdy obraza była jawna (jak w przypadku chociażby ograbienia świątyni Apollina w Delfach przez wysłanego z armii Lucjusza Korneliusza Sulli, niejakiego - Kafisa z Focei, który płacząc na kolanach przepraszał za to świętokradztwo kapłanów świątyni (amfiktionów), a w liście do Sulli twierdził że słyszał dźwięk liry Apolla, przez co nie może wykonać tego świętokradczego zadania. Sulla odpisał mu iż: "Muzyka jest symbolem radości, a nie smutku" i stwierdził że bóg z radością oddaje mu swoje skarby. Dopiero obawa przed karą za niewykonanie rozkazu i list Sulli zrobiły swoje, Kafis wypełnił zadanie ograbienia świątyni. Ciekawą kwestią jest również antyczne budownictwo. Zauważmy że jedynymi budowlami, które przetrwały i zachowały się po dziś dzień są głównie budynki świątyń. Co ciekawe starożytni budowali sobie wspaniałe pałace i domy, zaś do dnia dzisiejszego bardzo niewiele informacji o nich zostało, natomiast o kształcie greckich świątyń wiemy dziś bardzo dużo, właśnie ze względu na zachowane budynki. Należy bowiem pamiętać że od czasów starożytności, przez średniowiecze i aż do XIX wieku, jedynymi naprawdę trwałymi i mającymi przetrwać wieki budowlami, były budowle sakralne (od pięknie ozdobionych antycznych świątyń, po strzeliste katedry średniowiecza). Człowiek żył w zasadzie tak, aby nie obrazić bogów (boga) i większość jego życia była skierowana na kwestie religii i wiary. Dopiero w XIX wieku zaczęło się to powoli zmieniać (ale należy też pamiętać że wraz z tą zmianą, która służyć miała ludziom, pojawiły się też bardzo negatywne tendencje, których ani starożytność ani średniowiecze nie znały, czyli pojawienie się typowo antyludzkich i antyspołecznych systemów totalitarnych, takich jak marksizm, komunizm, nazizm a obecnie feminizm, genderyzm i ideologia LGBT).
ORFIZM
CZYLI TAJEMNICA ZBAWIENIA
ORFEUSZ - GRECKI CHRYSTUS?
Było to na prawie trzynaście wieków przed narodzinami Jezusa Chrystusa w Betlejem, w czasie gdy bitny słowiańsko-aryjski lud Gorów/Dorów zmierzał ku południowym ziemiom Hellady, w czasie gdy na tron Egiptu wkraczał sławny faraon Ramzes II Wielki, w czasie gdy lud Apiru (pokryci piachem), zwany również Ibri (Hebrajczycy) cierpiał niewolę egipską i gdy żył ich prorok - Mojżesz, w czasie gdy na Bliskim Wschodzie wzrastała potęga zarówno Hetytów jak i Asyrii i wreszcie w czasie gdy Indie grzęzły w swym mrocznym okresie Kali-Yaga. W maleńkiej Tracji (która notabene jako ostatnia kraina ze wszystkich bałkańskich, została wchłonięta do Imperium Rzymskiego, stało się to dopiero za rządów cesarza Klaudiusza w 46 r.), toczył się bezpardonowy konflikt pomiędzy kapłanami słońca i księżyca. Dominowali ci drudzy, którzy skupieni byli wokół świetnych orszaków bóstw żeńskich. Ale coraz silniej napierali kapłani solarni, ze swoim kosmogonicznym panteonem głównych męskich bogów. Nie była to tylko walka religijna, to była walka ideologiczna i światopoglądowa. Dominowali (jak wspomniałem) kapłani bóstw księżycowych, dla których w tym pasterskim i góralskim ludzie, drewniane świątynie wznoszono w lasach i dolinach, zaś kapłanki miały tam niezwykle silną, wręcz dominującą pozycję (np. kapłanki bogini Hekate władały całymi plemionami trackich: Pesalgów, Edonów, Trausów, Petów i Apsyntów). W swych świątyniach odprawiały one tajemne kulty i składały swej bogini ofiary. Pewien taki zwyczaj został opisany w hymnach orfickich, a polegał na lubieżnym tańcu kapłanek, odzianych w skromne szaty - tańczyły one wokół wizerunku swej bogini. Na owe misteria sprowadzani byli wybrani mężczyźni, którzy po ich dokonaniu mieli przysiąc iż będą służyć bogini i jej kapłankom (tak zapewne zdobyły one władzę w owych plemionach). Po zakończeniu tańców, kapłanki rzucały się na mężczyznę, powalały go i żądały by przysiągł wierność bogini, po czym odbywały z nim stosunek seksualny. Jeśli ów mężczyzna odmówił, był składany w ofierze Hekate.
W ten sposób byli też zabijani uprowadzeni kapłani bóstw solarnych, których świątynie ulokowane były w górach lub na wyżynach. Kapłanki Hekate dominowały nad wieloma ludami Tracji, potrafiły też oswajać dzikie zwierzęta i wykorzystywać je do walki ze swymi przeciwnikami. Wówczas to zjawił się w Tracji pewien niezwykle przystojny młodzian o jasnych włosach. Żył on przez pewien czas wśród trackiego ludu a kapłanki Hekate pragnęły go pozyskać dla swych obrzędów. Jednak w jakiś czas potem ów młodzieniec znikł i uważano że zginął. On jednak opuścił Trację i udał się do Egiptu, gdzie zasięgnął rady tamtejszych kapłanów memfickich. Przeszedł misteria i po dwudziestu latach powrócił do Tracji pod imieniem - Orfeusz ("ten, który uzdrawia światłem"). Udał się do świątyni Dżeusa (potem starosłowiański trzon "Dż" został zamieniony na "Z") na górze Kaukaion, gdzie tamtejsi kapłani powitali go z rozpostartymi ramionami. Ten swym śpiewem i naukami przyciągnął większość Traków do kultów solarnych (to właśnie Orfeuszowi przypisywali starożytni Grecy ustanowienie kultu Zeusa w Tracji i Apollina w Delfach). Jest on też uznawany za założyciela amfiktioni i kultów misteryjnych. Dzięki jego staraniom kult Hekate został zapomniany a kapłanki musiały opuścić Trację i przenieść się do Azji Mniejszej. Tyle mówi mit, choć nie jest on oczywiście pełny, ale nim do tego przejdę kilka słów wyjaśnienia o początkach orfizmu. Otóż po raz pierwszy Orfeusz pojawia się w greckiej literaturze u Ibikosa z Region (żyjącego w VI wieku p.n.e.). Następnie wspomina o nim Pindar - twórca liryki chóralnej (również VI wiek p.n.e.). Następnie zaś Ajschylos (VI-V wiek p.n.e.) ubogaca jego wizerunek, jako przystojnego młodzieńca grającego na lirze w otoczeniu ptaków, dzikich zwierząt i trackich górali. Mimo iż jego postać pojawia się oficjalnie w Helladzie dopiero od VI wieku p.n.e., nie może ulegać wątpliwości iż był on czczony w Tracji znacznie wcześniej, jako lokalne bóstwo solarne, co najmniej od XIII wieku p.n.e.
Orfeusz jest też (co będę starał się pokazać) przedstawimy jako takie przeciwieństwo dotychczasowych, okrutnych bogów, jako ktoś, dzięki któremu człowiek może dostąpić zbawienia i wejść nie tylko do Elizjum, ale również na Wyspy Błogosławionych. Nim jednak do tego przejdę, kilka słów mitu na temat Orfeusza jaki również istniał w Grecji. Otóż był on ponoć synem boga Apollona i jego muzy - nimfy Kalliope (postać Orfeusza jest potem często łączona z kultem Apollina). Orfeusz był muzykiem - grał na kitarze, lirze i formindze, a poprzez swoje pieśni nauczał o naturze świata, roli bogów oraz celu życia człowieka i nadziei jaką jest nieśmiertelna dusza. Pieśni orfickie były śpiewane potem w świątyniach Zeusa na górze Kaukaion, Apollina w Delfach i w świątyni Demeter w Eleuzis (a także zdaje się że w świątyniach Dionizosa), jedna z nich brzmiała następująco: "Zawrzyj się w głębi duszy własnej, aby wznieść się do Źródła wszechrzeczy, do wielkiej Trójcy, promieniejącej w Eterze niepokalanym. Niech ogień myśli twojej strawi twoje ciało, oderwij się od materii jak płomień oddziela się od drzewa przezeń spalonego. Wówczas duch twój wzleci do czystego eteru pra-przyczyn wiekuistych", inna zaś pieśń brzmi: "Wyjawię ci tajemnicę światów, duszę natury, istotę Boga. Oto główne arkana: Jedna istota króluje w głębinach niebios i w przepaściach Ziemi, Zeus gromowładny, Zeus nieuchwytny. W nim wszystko zawarte: rada głęboka, nienawiść potężna i miłość przesłodka (...) Tchnienie rzeczy, ogień nieposkromiony, pierwiastek męski i żeński, Król, Moc, Bóg, wielki Mistrz". Orfeusz jest mężem Eurydyki, która umiera a on z żalu po niej, udaje się do Hadesu aby wyzwolić stamtąd ukochaną. Tam udaje mu się przekonać pięknem swej muzyki zarówno Hadesa jak i jego małżonkę - Persefonę, by oddali mu żonę. Stawiają oni tylko jeden warunek, Eurydyka będzie prowadzona z Hadesu za Orfeuszem przez Hermesa, ale jemu przez całą drogę, aż do świata żywych, nie wolno się za nią obejrzeć. Niestety, miłość do kobiety jest silniejsza i Orfeusz odwraca głowę, co powoduje że traci swą małżonkę na zawsze. Teraz swą miłość do Eurydyki przekuwa na miłość do Apollona - swego ojca, dla którego codziennie wyśpiewuje pieśń na górze Pangaios (w Tracji). Zazdrosny o to iż słońce Orfeusz utożsamia z Apollem a nie z nim, wysłał Dionizos okrutne menady, które go na tej górze rozszarpały a jego członki rozrzuciły na różne strony świata (głowa, która wciąż śpiewała - ciśnięta została aż do Hebronu). Potem muzy, wysłane przez Apollina, pozbierały wszystkie części jego ciała, złożyły w jedno i pochowały w masywie Olimpu na Leibethria. Tyle sam mit.
Lecz ów mit to jedno, a drugie to rozwój orficyzmu, będącego uzupełnieniem i dopełnieniem religii greckiej. Rozwój kultu Orfeusza ma oczywiście związek z misteriami o których opowiem szerzej w kolejnej części, teraz chciałbym się skupić na samej koncepcji religijnej jaka głoszona była przez orpheotelestai (wtajemniczających w orfizm). Przede wszystkim orficy przykładali duże znaczenie do słowa pisanego, do ksiąg zwanych "pismami orfickimi" i "wierszami orfickimi". Jest to wykładnia orfizmu - poznanie ksiąg i zawartych w nich nauk. A owe nauki brzmiały następująco: 1) Dusza jest nieśmiertelna. Ukarana jednak za pierwotną zbrodnię wobec Boga, została dusza zamknięta w więzieniu, jakim jest ciało ("soma"). Innymi więc słowy, to nie życie jest prawdziwym stanem natury ludzkiej duszy a właśnie śmierć, która jest prawdziwym Życiem. Natomiast nasza egzystencja w ciele na Ziemi przypomina bardziej śmierć, gdyż jesteśmy zamknięci w ciasnej powłoce, niczym w grobie. Dusza ma do spełnienia na Ziemi pewien cel i jeśli się z niego nie wywiąże, zostanie osądzona i odpowiednio ukarana. Kara ta jednak nie jest nieskończona i po pewnym czasie dusza ponownie zjawia się na Ziemi w innym ciele (co znaczy że orfizm zakładał istnienie reinkarnacji). I tak się dzieje aż do osiągnięcia przez duszę ostatecznego Wyzwolenia i dostąpienia Wysp Błogosławionych. 2) Wegetarianizm - orficy i pitagorejczycy wyznawali zasadę iż ciało zwierzęcia również posiada duszę, która poprzez swą drogę także dąży do Wyzwolenia. Nie należy więc jeść mięsa które posiada duszę (orfik Empedokles twierdził że zabijając zwierzę, czuje się jakby zabijał kogoś sobie bardzo bliskiego). Orficy występowali również jako ci, którzy pragną przywrócić równowagę między ludźmi i bogami, zachwianą przez "grzech Prometeusza". Prometeusz bowiem zabijając wołu i dzieląc mięso na ołtarzu ofiarnym na dwie części (część dla ludzi i dla bogów), dopuścił się grzechu (ofiarowując bogom gorszą część - pełną kości - przykrytą jednak tłuszczem), czym podzielił jednych i drugich, a bogowie przez to ukarali ludzi, zsyłając na nich wszelkie możliwe nieszczęścia zamknięte w puszce, którą otworzyła niejaka Pandora. 3) Inicjacja jako droga ku zbawieniu i Wyzwoleniu duszy. Powstaje tutaj bardzo rozbudowana eschatologia i wiara w misteryjne (dostępne tylko nielicznym) zbawienie i nieśmiertelność duszy. O tym wszystkim jednak (orfickiej "Rapsodii", nowej eschatologii uzupełniającej grecką religijność i apollińskiej "ekstazie" - opowiem już w kolejnej części).
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz