CZYLI JAK TO NIEMCY ZAMIERZALI
STWORZYĆ WŁASNY RUCH OPORU,
WZORUJĄC SIĘ NA POLSKICH
DOŚWIADCZENIACH
KONSPIRACYJNYCH
RAPORT GEHLENA
Cz. XV
CZĘŚĆ II. POWSTANIE WARSZAWSKIE
3. SZANSE NA SUKCES
W pierwszych dniach powstańcom udało się zająć większą część miasta, okrążyć wiele rozproszonych niemieckich placówek oraz przejąć w stanie praktycznie nienaruszonym ważne obiekty komunikacyjne, zaopatrzeniowe oraz administracyjne. Udało im się również zabezpieczyć, przynajmniej w początkowej fazie, zaopatrzenie miasta w wodę, światło oraz gaz. Dopiero po zaciekłych walkach ulicznych o każdy dom, w których użyte zostało lotnictwo oraz czołgi, niemiecki Wehrmacht zdołał uwolnić z okrążenia niemieckie placówki, oczyścić najważniejsze trasy przelotowe i zredukować działania powstańców do trzech obszarów: Śródmieścia (w tym Starówki), Mokotowa oraz Żoliborza. Perspektywa samodzielnego "wyzwolenia" Warszawy oddalała się coraz bardziej. Z tego powodu dowództwo poczuło się zmuszone do wezwania pomocy celem uniknięcia kapitulacji.
4. WZYWANIE POMOCY I JEJ UDZIELANIE
a. Siły z Generalnego Gubernatorstwa
Gdy siły użyte do walk w Warszawie okazały się za słabe, a natychmiastowa pomoc z zagranicy nie nadeszła, dowództwo zdecydowało się na zebranie całości sił z Generalnego Gubernatorstwa i kontynuowanie z nimi walk o stolicę. Akcja ta nie udała się (w tej kwestii wspólnie działali ręka w rękę zarówno siły Niemcy jak i Sowieci, którzy uniemożliwiali oddziałom Armii Krajowej, przebicie się do Warszawy). Uderzenia odciążające prowadzone przez stacjonujące na rubieżach Warszawy jednostki Armii Krajowej nie powiodły się. Na pozostałych obszarach Generalnej Guberni (Polski Środkowej i Południowej) udało się zmobilizować tylko część jednostek Armii Krajowej. Nieliczne oddziały zaczęły marsz w kierunku Warszawy. Na skutek niemieckiego przeciwdziałania zostały one zatrzymane bądź rozbite (rozkaz gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, nakazujący oddziałom Armii Krajowej z całej Polski śpieszyć na odsiecz walczącej Warszawie, wydany został 14 sierpnia 1944 r.). Na podstawie późniejszych zeznań żołnierzy Armii Krajowej wiadomo, że w celu odciążenia Warszawy planowano pomniejsze powstania, np. w Krakowie i Litzmannstadt (czyli Łodzi, ta niemiecka nazwa zaczęła obowiązywać podczas okupacji od kwietnia 1940 r., wcześniej bowiem Niemcy Łódź nazywali po prostu Lodsch. Nazwa została nadana na cześć gen. Karla von Litzmanna, który dowodził niemieckimi wojskami w czasie bitwy o Łódź w październiku-listopadzie 1914 r., na początku I Wojny Światowej. Komenda Główna Armii Krajowej zalecała wszczęcie lokalnych powstań w Krakowie, Kielcach, Radomiu, Piotrkowie i Tarnowie. W Krakowie powstanie nie miało sensu, jako że była to oficjalna stolica niemieckiej Generalnej Guberni, stąd kumulowały się tu pokaźne siły niemieckie. Natomiast wybuch powstania w Łodzi jest kolejną nadinterpretacją Gehlena, jako że lokalne dowództwo Armii Krajowej nie otrzymało żadnych wskazówek w tym temacie). W Krakowie Armia Krajowa miała odmówić wykonania rozkazu wszczęcia powstania, ponieważ uznała za beznadziejne wystąpienie z kiepskim uzbrojeniem piechoty przeciwko niemieckim czołgom. W Łodzi miejscowe dowództwo zostało odpowiednio wcześniej uwięzione, co zapobiegło wybuchowi powstania (bzdura! Łódź była wyłączona z planów wszczęcia powstania).
b. Pomoc sowiecka
Najbardziej prawdopodobna była pomoc ze strony sowieckiej, ponieważ Armia Czerwona znajdowała się na prawym brzegu Wisły, na Pradze. Jednak poza niewielkim ostrzałem artyleryjskim, który od czasu do czasu trafiał stanowiska powstańców, oraz niewielkimi zrzutami dla Armii Ludowej Armia Czerwona nie czyniła nic, aby odciążyć Warszawę. Ze zrozumiałych powodów doszło na ten temat do intensywnej debaty. Rosja twierdziła, że Armia Czerwona robi wszystko co w ludzkiej mocy, aby możliwie szybko wyzwolić Warszawę, z drugiej strony podkreślała, że potępia zarówno samo powstanie, jak i jego autorów. Głównodowodzący polskich jednostek prosowieckich, Rola-Żymierski, ogłosił, że wydał rozkaz marszu na odsiecz Warszawie oraz że winnych przelania krwi mieszkańców Warszawy postawi przed sądem wojennym. To, że Armia Czerwona, mimo rzekomo najlepszych intencji, nie przeszła do ataku, zostało ostatecznie usprawiedliwione twierdzeniem, że Niemcy rzuciły do walki przeciwko Armii Czerwonej silne związki pancerne, które Armia Krajowa powinna była powstrzymać. Również rzekomo dokonana szeroka wymiana informacji między członkami Armii Krajowej a rozlokowanymi w Puszczy Kampinoskiej jednostkami Armii Ludowej nie skłoniła Armii Czerwonej do interwencji. W jawnym kontraście do publicznych obietnic udzielenia pomocy stoi fakt, że prosowieckie oddziały polskie zostały rozbrojone (kolejna bzdura! Niewielkie oddziały Armii Ludowej wzięły udział w Powstaniu Warszawskim, ale ich realnym celem nie była walka z Niemcami a niweczenie postępów Powstańców i przygotowywanie gruntu dla Armii Czerwonej. Zresztą rozkaz wydany dla tych formacji był dość prosty - w miarę możliwości sabotować walki w Warszawie, a jeśli zajdzie taka możliwość strzelać w plecy Powstańcom).
Sowiecki nie tylko sami nie udzielili żadnej pomocy, ale również uniemożliwili planowane przez Anglo-Amerykanów poważne akcje pomocowe, uporczywie odmawiając udostępnienia swoich lotnisk dla anglo-amerykańskich samolotów. Angielskie samoloty z zaopatrzeniem latały z tego względu tylko nocą. Gdy taki samolot pod koniec sierpnia musiał lądować awaryjnie na sowieckim lotnisku, jego załoga została internowana i wypuszczona dopiero po pewnym czasie na osobiste żądanie Mołotowa, przy czym Mołotow wyraźnie oświadczył, że lądowanie odbyło się bez zgody Armii Czerwonej. Sowieci wyrazili zgodę na zaledwie jedno jedyne lądowanie w połowie września, a i to po długich rokowaniach i osobistych interwencjach ze strony Churchilla i Roosevelta. Również przy tej okazji padło żądanie wydania przywódców powstania w celu postawienia ich przed sądem wojennym. Ta postawa Sowietów obudziła wśród powstańców oraz w całym polskim narodzie przeczucie, że Sowieci chcą z premedytacją doprowadzić do upadku powstania. Również sam Mikołajczyk (Stanisław Mikołajczyk - piastujący funkcję premiera rządu Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie od lipca 1943 r.), który od początku sierpnia przebywał w Moskwie, nie mógł przekonać Sowietów do zmiany ich postawy i udzielania przez nich tak koniecznej pomocy.
c. Pomoc anglo-amerykańska
aa. LOTY ZAOPATRZENIOWE
Anglo-Amerykanie byli co prawda gotowi do udzielenia pomocy w szerszym zakresie, ale byliby w stanie to zrobić dopiero wtedy, gdyby Sowieci udostępnili im swoje lotniska. Pojedyncze nocne loty zaopatrzeniowe z Włoch nie mogły przynieść żadnej decydującej pomocy, poza tym ze względu na dużą liczbę zestrzeleń były niezmiernie kosztowne. Aż do 19 sierpnia każdej nocy kierowano loty zaopatrzeniowe zarówno do Warszawy, jak i do rejonu Radom, Piotrków Trybunalski, Kraków. Od 20 sierpnia loty te, z jednym jedynym wyjątkiem 29 sierpnia, zostały zawieszone. Jako powód podano: wysoką liczbę zestrzeleń, zachowanie Sowietów, beznadziejne położenie powstania. Ze strony niemieckiej odnotowano następujące loty zaopatrzeniowe:
Mimo wszystkich wysiłków polskiej strony oraz "dobrej woli" strony anglo-amerykańskiej początkowo nie było żadnej skutecznej pomocy. W zamian za to opublikowano odmienne w swoim brzmieniu angielskie i amerykańskie oświadczenie, zgodnie z którym walczącym na ulicach Warszawy polskim powstańcom przyznano prawa kombatanckie. Szczególnie strona amerykańska sformułowała przy tej sposobności poważne groźby wobec Niemców, o ile powstańcy nie będą traktowani jak jeńcy wojenni. Moskwa jednoznacznie odmówiła przyłączenia się do tych oświadczeń.
Sytuacja w Warszawie stawała się tymczasem coraz bardziej beznadziejna. Pod koniec sierpnia przekazano do Londynu meldunek, że widmo kapitulacji przybliża się coraz bardziej oraz że ludność cywilna z powodu głodu musi przejść na stronę niemiecką, jeśli natychmiast nie nadejdzie decydująca pomoc. Pomocy nie było. Dlatego też na początku września meldowano do Londynu, że powstańcy są u kresu sił i dlatego podjęto z Niemcami poufne rokowania kapitulacyjne. To skłoniło Mikołajczyka do posunięcia zakrawającego na desperację. Zaklinano Warszawę, aby wytrwała. Zapowiedziano wielką akcję bombowców, mających przeprowadzić masowe zrzuty broni, amunicji i żywności. Warszawa trwała w oporze, mając nadzieję na tak konkretnie zarysowaną pomoc. Londyńskie ministerstwo lotnictwa nie uważało, że akcja taka będzie korzystna z punktu widzenia wojskowego, natomiast uzależniło jej rozpoczęcie od decyzji rządu. Churchill był za. Również Roosevelt podejmował działania w tym kierunku. Tym razem połączonym siłom udało się doprowadzić Sowietów do współdziałania. W ten sposób na połowę września zaplanowany został pierwszy lot dzienny do Warszawy. 14 września samoloty nie mogły wystartować z powodu gęstej mgły. 15 września samoloty wprawdzie wystartowały, lecz nad Niemcami natrafiły na tak trudne warunki pogodowe, że musiały zawrócić. 18 września udał się zarówno start, jak i lot i nad Warszawą dokonano wielu zrzutów (niestety, większa część zrzuconej zaopatrzenia i amunicji przez silny wiatr trafiła... na niemieckie pozycje). Entuzjazm wśród powstańców miał być trudny do opisania. Jednakowoż część zrzutów spadła poza obszarem kontrolowanym przez nich i cała akcja nie przyniosła istotnej zmiany w ich beznadziejnym położeniu. Nie była też żadnym odciążeniem, ale wzmocniła wolę dalszego oporu, wskutek czego walki przedłużyły się o dwa tygodnie.
Obszar warszawski - 7 transportów
Obszar Kielce-Radom - 39 transportów
Obszar Piotrkowa Trybunalskiego - 5 transportów
Obszar krakowski - 14 transportów
Obszar jarosławski - 6 transportów
Ogółem 71 transportów
Jako sprawozdawca wojenny przebywał w Warszawie Brytyjczyk Ward (John Ward - brytyjski lotnik, porucznik RAF, zestrzelony nad Polską, trafił do obozu jenieckiego, z którego uciekł i przedostał się do Warszawy. Tam wstąpił do Armii Krajowej podczas Powstania i wziął udział w walkach. Jednocześnie nadawał do Londynu depesze o konieczności udzielenia pomocy miastu, na którego zarówno Niemcy jak i Sowieci wydali wyrok śmierci. Po upadku Powstania przedostał się na Kielecczyznę i tam walczył w szeregach Armii Krajowej do maja 1945 r. gdy ujawnił się wobec nowych, sowieckich władz Polski i został odesłany do Wielkiej Brytanii). Również on wielokrotnie pilnie prosił o pomoc dla Warszawy. Opuścił miasto po kryjomu dopiero po kapitulacji i powrócił do Anglii prawdopodobnie drogą powietrzną przez Sztokholm. Amerykanie dopiero pod koniec września wysłali do Generalnej Guberni porucznika lotnictwa jako człowieka szczególnego zaufania wraz z radiotelegrafistą (nic nie wiem na ten temat, więc nie zabieram głosu). Nie wiemy nic bliższego na jego temat. Podobno Mikołajczyk, aby uzyskać od Anglo-Amerykanów taką pomoc dla Warszawy, która mogłaby rozstrzygająco wpłynąć na los powstania, wykorzystał wszystkie środki nacisku z wyjątkiem zerwania stosunków dyplomatycznych. Polska strona chciała za wszelką cenę przezwyciężyć "ospałość" aliantów oraz ich "lęk" przed Sowietami. I tak pod koniec sierpnia Mikołajczyk zagroził dymisją połączoną oraz publicznym podaniem jej powodów. Churchill i Roosevelt ostrzegali go przed tym krokiem, który miał doprowadzić do znaczącego pogorszenia polskiej pozycji dyplomatycznej, ponieważ jedynie Mikołajczyka uznawali za gwaranta sukcesu prowadzonych (z Sowietami) rokowań.
bb. PRAWA KOMBATANCKIE
Mimo wszystkich wysiłków polskiej strony oraz "dobrej woli" strony anglo-amerykańskiej początkowo nie było żadnej skutecznej pomocy. W zamian za to opublikowano odmienne w swoim brzmieniu angielskie i amerykańskie oświadczenie, zgodnie z którym walczącym na ulicach Warszawy polskim powstańcom przyznano prawa kombatanckie. Szczególnie strona amerykańska sformułowała przy tej sposobności poważne groźby wobec Niemców, o ile powstańcy nie będą traktowani jak jeńcy wojenni. Moskwa jednoznacznie odmówiła przyłączenia się do tych oświadczeń.
cc. AKCJE BOMBOWCÓW
Sytuacja w Warszawie stawała się tymczasem coraz bardziej beznadziejna. Pod koniec sierpnia przekazano do Londynu meldunek, że widmo kapitulacji przybliża się coraz bardziej oraz że ludność cywilna z powodu głodu musi przejść na stronę niemiecką, jeśli natychmiast nie nadejdzie decydująca pomoc. Pomocy nie było. Dlatego też na początku września meldowano do Londynu, że powstańcy są u kresu sił i dlatego podjęto z Niemcami poufne rokowania kapitulacyjne. To skłoniło Mikołajczyka do posunięcia zakrawającego na desperację. Zaklinano Warszawę, aby wytrwała. Zapowiedziano wielką akcję bombowców, mających przeprowadzić masowe zrzuty broni, amunicji i żywności. Warszawa trwała w oporze, mając nadzieję na tak konkretnie zarysowaną pomoc. Londyńskie ministerstwo lotnictwa nie uważało, że akcja taka będzie korzystna z punktu widzenia wojskowego, natomiast uzależniło jej rozpoczęcie od decyzji rządu. Churchill był za. Również Roosevelt podejmował działania w tym kierunku. Tym razem połączonym siłom udało się doprowadzić Sowietów do współdziałania. W ten sposób na połowę września zaplanowany został pierwszy lot dzienny do Warszawy. 14 września samoloty nie mogły wystartować z powodu gęstej mgły. 15 września samoloty wprawdzie wystartowały, lecz nad Niemcami natrafiły na tak trudne warunki pogodowe, że musiały zawrócić. 18 września udał się zarówno start, jak i lot i nad Warszawą dokonano wielu zrzutów (niestety, większa część zrzuconej zaopatrzenia i amunicji przez silny wiatr trafiła... na niemieckie pozycje). Entuzjazm wśród powstańców miał być trudny do opisania. Jednakowoż część zrzutów spadła poza obszarem kontrolowanym przez nich i cała akcja nie przyniosła istotnej zmiany w ich beznadziejnym położeniu. Nie była też żadnym odciążeniem, ale wzmocniła wolę dalszego oporu, wskutek czego walki przedłużyły się o dwa tygodnie.
CDN.
Ps: 11 maja odbędzie się w Warszawie Marsz przeciwko ustawie 447 na który osobiście zapraszam wszystkich patriotów, którym leży na sercu dobro i przyszłość Polski. Osobiście uważam że ta ustawa jest prawną wydmuszką, nie mającą żadnej mocy prawnej (gdyż mienie bez-spadkowe według prawa rzymskiego, które jest podstawą współczesnego prawodawstwa - przechodzi na własność skarbu państwa), ale bardzo dobrze że organizuje się takie marsze, gdyż daje to wyraźny sygnał wszystkim potencjalnym złodziejom, którym marzy się położenie łapy na polskiej własności (bez względu na to gdzie się znajdują, czy w Nowym Jorku, Waszyngtonie, Tell Awiwie czy Moskwie), iż nawet gdyby uczynili wszystko co w ich mocy to i tak nie są w stanie realnie czegokolwiek ukraść przy tak silnym (i potęgującym się) polskim sprzeciwie. Wydaje mi się że organizacje quasi-żydowskie (a w zasadzie to dokładnie nie wiadomo konkretnie czy to rzeczywiście są organizacje żydowskie, czy tylko bandycka międzynarodówka) chyba do końca nie zdają sobie sprawy na co się porywają. Im się wydaje że wystarczy załatwić jakąś pseud ustawę i zobowiązać Kongres USA do monitorowania kwestii zwrotu mienia (bez-spadkowego - co bardzo ważne, gdyż mienie spadkowe podlega świętemu prawu własności i musi być zwrócone, oczywiście po wypełnieniu odpowiednich przepisów, przedstawieniu aktów własności oraz sprawdzeniu czy dana nieruchomość nie była przed wojną obciążona hipoteką) i wszystko.
Ci ludzie (ta międzynarodowa, bo należy pamiętać że w rosyjskiej telewizji też w bardzo nienawistny, wręcz obrzydliwy sposób wypowiadają się jakieś persony, które deklarują iż są Żydami. I tam jadą na ostro - oskarżając Polskę i Polaków o najbardziej niedorzeczne przewiny, które można określić jednym zdaniem: stek kłamliwych, nienawistnych, odczłowieczających pomyj) nie znają nawet języka polskiego, nie mówiąc już o znajomości polskiej kultury, a to oznacza że w ogóle nas nie znają. Nas tutaj żyje 40 milionów (nie licząc 20 milionowej Polonii na świecie), z czego co najmniej połowa (znacznie większa połowa) będzie otwarcie demonstrować swój sprzeciw. I co zamierzają zrobić, dokonają Holokaustu 20-30 milionów ludzi? Fizycznie niemożliwe (choć zapewne wielu z nich by tego chciało). No właśnie - nie są w stanie ani przejąć (w bandycki sposób) ani utrzymać tej własności, dlatego też uważam że ustawa 447 jest zwykłą wydmuszką, o czym już wkrótce przekona się całą ta międzynarodowa banksterka.
W każdym razie zapraszam wszystkich (w imieniu organizatorów) na Marsz przeciwko ustawie 447, organizowany przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości. Sobota - 11 maja 2019 r. godz. 14:00 (2:00 PM) przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. Poza tym w Stanach Zjednoczonych zostaną zorganizowane protesty Polonii. Jest nas tam ponad 10 milionów - to pokaźna siła polityczna i jeśli Donald Trump jeszcze myśli o reelekcji, powinien wziąć to pod uwagę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz