Stron

środa, 5 czerwca 2019

KOBIETA JEST UKORONOWANIEM STWORZENIA - Cz. XVI

CZYLI KIEDY I GDZIE W HISTORII

ISTNIAŁ MATRIARCHAT?


IV

KOBIECY SENAT i

RZYMSKI MATRIARCHAT

(218-235)

Cz. VIII




RZĄDY JULII MAMEI

(226-235)

Cz. VI


 NADCIĄGA PERSKA APOKALIPSA

Cz. V


 ORFIZM

OD ORFICKIEJ RAPSODII KU MISTERIOM

OCZYSZCZENIA I WYZWOLENIA DUSZY

Cz. II 





 "A TU ŻEBRZĄCE KLECHY I WIESZCZBIARZE DO DRZWI BOGATYCH PUKAJĄ I WMAWIAJĄ, ŻE JEST U NICH MOC OD BOGÓW ZESŁANA (...) JEŚLI NA KIMŚ CIĄŻY ZMORA GRZECHU ALBO NA JEGO PRZODKACH (...) KSIĄG CAŁE STOSY PODAJĄ MUSAJOSA I ORFEUSZA, KTÓRZY MIELI POCHODZIĆ OD KSIĘŻYCA I OD MUZ (...) UMIEJĄ PRZEKONYWAĆ NIE TYLKO LUDZI PRYWATNYCH, ALE I CAŁE PAŃSTWA, ŻE NIBY MOŻLIWE SĄ ROZGRZESZENIA I OCZYSZCZENIA Z GRZECHÓW"

PLATON
"PAŃSTWO"


 Była droga "dla ludu" i droga "dla wybranych", obie opierały się w swych założeniach na koncepcji orfickiej Rapsodii, z tym że droga "dla wybranych" szła znacznie dalej. Można by rzec że orficy (których nazywano w antycznej Helladzie - Orpheotelestai - "wtajemniczonymi w orfizm"). Byli to mistycy pielgrzymujący od miasta do miasta i za ciepłą strawę (a często za znacznie więcej) głosili prawdy orfickiej Rapsodii. Nauczali oni w imieniu "Uzdrawiającego Światłem" (Aur-Rophae - fenicki wyraz który został przejęty przez Greków i zmieniony w imię Orfeusza). Nauki te płynęły z ksiąg orfickich i orfickich wierszy, które brzmiały mniej więcej tak: "Zeus Gromowładny jest Mężczyzną i Kobietą, Mężem i Żoną, Ojcem i Matką. On(a) nieustannie rodzi Ziemię i Wodę, Ogień i Eter, Dzień i Noc. Ogień jest nasieniem Zeusa, jest pierwiastkiem twórczym, pierwiastkiem męskim. Wytryska on z serca i mózgu Zeusa i napełnia wszystkie istoty żywe". Początek tego męsko-żeńskiego bytu nie jest dokładnie znany, ale orficcy kapłani (czy raczej wieszczowie), głosili że pochodzi z gwiazd tak dalekich, o jakich istnienia ludzka świadomość nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić. Z "Liry Jasnej" i "Błyszczącego Oriona". Są to (według orfików) ciała "Boskiej Oblubienicy" krążącej w harmonijnym wirze wokół "Oblubieńca" (swoją drogą nie sądzę aby ktokolwiek z niewtajemniczonych w misteria mógł cokolwiek z tego zrozumieć - ale to też nadawało "świętym ojcom" powagi i kształtowało ich autorytet). W każdym razie dla orfików Zeus był Bogiem Najwyższym (w jedności pierwiastka męskiego i żeńskiego), stworzycielem wszechrzeczy, Wielkim Demiurgiem Świata. Jego "Objawionym Słowem" był syn - Dionizos - "Duch Promienny", który "jaśnieje w siedzibach Ojca". 

Dionizos był też stworzycielem ludzi, gdyż ludzkie dusze powstały z jego ciała (które zostało rozszarpane i rozczłonkowane przez Tytanów i Tytanidy, a następnie ugotowane. Zeus za ten czyn, poraził ich swymi piorunami, a serce Dionizosa ocaliła Minerwa, unosząc je ku Niebu, gdzie rozpaliło się ono z bólu do takiej czerwoności, iż zamieniło się w Słońce). Z dymu spalanego ciała Dionizosa wyłoniły się zaś ludzkie dusze, które wzbiły się ku Niebu. Zeus jednak nakazał im powrócić na Ziemię i połączyć się z ciałem Dionizosa. Tak też ludzkie dusze zostały włożone w ciało ("soma"), które były rozczłonkowanymi członkami ciała Dionizosa. Ludzie są więc częścią Dionizosa, zarówno ciała jak i dusze są Jego częścią i ku niemu zmierzają, aby ostatecznie połączyć się z bogiem i odpocząć na "Empirejskich wyżynach". Ludzie są jednak zagubieni, nie znają drogi, nie wiedzą więc jak tam trafić. Są "Ciałem i Krwią" boga, więc szukają zarówno Zjednoczenia z Nim, jak i siebie nawzajem, a ponieważ rozczłonkowane ciało Dionizosa posiada wiele niepasujących do siebie elementów, więc nim każda kolejna część ciała zjednoczy się z inną, jej samej odpowiadającą - minie wiele czasu. Ludzie jednak są niecierpliwi, pragną Zjednoczenia natychmiast, a ponieważ nie jest to możliwe bez Wtajemniczenia, przeto tyle jest na świecie bólu i niesprawiedliwości, bowiem człowiek z żalu za utraconą boskością, błąka się niczym pijany po nieznanym świecie w poszukiwaniu reszty dionizyjskich członków. Ludzie muszą przejść więc tysiące istnień "w bólu i miłości" nim odnajdą ostateczny spokój.

I tutaj wkraczają właśnie orficy, którzy jako "Wtajemniczeni", uznają się z "zbawców dusz", gdyż wiedzą "co jest na górze i co jest na padole". Orficcy kapłani (a warto tutaj zauważyć że głoszone przez nich nauki nie tylko że nie pokrywały się z oficjalną mitologią i religią grecką, ale wręcz przeciwnie - zupełnie ją odwracały i wręcz anulowały, stąd orfizm należy postrzegać nie jako część panteonu hellenistycznych wierzeń, ale jako coś innego, można nawet pokusić się o stwierdzenie że. coś zupełnie... obcego), nauczali za pomocą ksiąg (jak już na początku wspomniałem), przy czym na księgi te składały się takie (dziś już nieistniejące) dzieła orfickich kapłanów, jak choćby: "Demetriada" (poemat o Demeter - matce Bogów), "Kosmogonia" (cykl dionizyjskich pieśni), "Teogonia" (opowieści o naturze Boga, ludzi i Wszechświata), którą uzupełniała "Zasłona, czyli sieć dusz" (księga dostępna już tylko dla Wtajemniczonych w misteria), następnie: "Korybanty" (nauki na temat wydarzeń przyrodniczych, dziejących się na świecie, ze szczególnym uwzględnieniem trzęsień ziemi), oraz "Księga przemian" (również niedostępna dla zwykłych ludzi, bowiem zawierająca opisy technik sporządzania odpowiednich naparów "magicznych" i leczniczych). Nauki "dla ludu" opierały się na prostych założeniach - "odpowiesz za to, co uczyniłeś za życia", jeżeli krzywdziłeś innych ludzi - bogowie skażą cię na odpowiednio ciężką pokutę (nawiązywano do kar w Tartarze, gdyż ówczesny Grek mógł sobie to wówczas łatwiej wyobrazić). Dusza jest nieśmiertelna, a cykl nieśmiertelności wymaga "wielu tunik" (czyli ciał, w które ponownie owa dusza będzie się wcielać). Nie wiadomo czy niewtajemniczonym mówiono również o wegetarianizmie, czyli nie zabijaniu zwierząt które również posiadają dusze, powstałe (tak jak ludzka z popiołów Dionizosa - choć istnieją też odniesienia że dusze zwierzęce powstały z popiołów spalonych przez Zeusa Tytanów). 




Podsumowując - po śmierci dusza udaje się do Hadesu. Lecz nim tam dotrze, musi przepłynąć Styks, rzekę graniczną pomiędzy światem żywych i umarłych. Tam opłaca się przewoźnikowi za przewiezienie na drugi brzeg (wręczając mu obola - stąd też rodziny zmarłych zawsze zaopatrywały swych bliskich w obola kładąc go do trumny, gdyż bez tego dusza nie będzie mogła przedostać się na drugi brzeg i zawieszona pomiędzy życiem a śmiercią, może przypominać o swojej obecności żyjącym członkom rodziny. Orficy jednak pomijają ten moment, tak jakby samo przewiezienie przez Styks nie miało dla nich większego znaczenia). Na drugim brzegu dusza mija wielkiego psa-strażnika zwanego Cerberem, którego zadaniem jest nie wypuścić duszy z Hadesu jak również nie wpuścić do Hadesu nikogo spośród żywych (orficy również pomijają obecność Cerbera, choć zapewne nie wykluczają jego istnienia). Następnie dusza przybywa na rozstajne drogi. Tam odbywa się sąd nad zmarłym. Sędziami jest trzech mędrców: Minos, Ajakos i Radamantys, których wyrok jest niepodważalny (występują u orfików, ale nie są eksponowani). Dusze niegodziwców, zbrodniarzy, morderców, zdrajców, oszustów i gwałcicieli, kierowane są na lewą stronę, na drogę wiodącą do Tartaru. Tam cierpią dusze wieczne męki (u orfików kary w Tartarze nie są wieczne i kończą się w zależności od rodzaju popełnionej zbrodni). Dusze ludzi, którzy nie dopuścili się żadnych niegodziwości, a jednocześnie nie byli nazbyt pobożni i wiedli zwykłe życie "niewtajemniczonych", kierowane są w prawą stronę, choć zawiłą i wiodącą ku Łąkom Asfodeli - które to było szarym, piaszczystym i nieprzyjemnym miejscem. Dusze błąkały się tam bez jakiegokolwiek celu, czekając aż żywi wesprą je ofiarami i będą mogły przybrać kolejną "tunikę" (czyli ponownie narodzić się na Ziemi). Dusze ludzi niewtajemniczonych gromadziły się wokół "Jeziora Zapomnienia" (zwanym również Lete - który ocieniały białe cyprysy) i piły z niego wodę w czasie swego pobytu tam (oraz przed każdymi kolejnymi narodzinami) - wszystko po to, aby nie pamiętać poprzednich żywotów i tego co robiły w Zaświatach.

Na prawo kierowane są również dusze "Wtajemniczonych" w misteria - ci idą prosto do Erebu, gdzie wita ich Hades i Persefona. Tam dusza wypowiada formułę: "Jestem dziecięciem Ziemi i gwiaździstego Nieba, usycham z pragnienia. Dajcie mi świeżej wody, tryskającej z jeziora Mnemozyny". Jezioro Mnemozyny - to "Jezioro Pamięci", po napiciu się z którego dusza nie traci pamięci swych poprzednich wcieleń i życia, jakie wiodła na Ziemi (jednak, jak twierdzi Platon, przed kolejnymi narodzinami, wszystkie dusze, bez względu na ich zasługi, muszą się napić wody z "Jeziora Niepamięci", aby otworzyć kolejny rozdział życia). Tutaj też powstaje pewien rezonans, bowiem według orfików dusze "Wtajemniczonych" nie powinny się ponownie rodzić, gdyż osiągnęły już dobrostan i trafiły na Pola Elizejskie - czyli dotarli do miejsca wiecznej szczęśliwości, słonecznego, pełnego kwiatów cudownego ogrodu - nie musiały więc już ponownie inkarnować na Ziemi. Nie musiały, ale... mogły. Jednak każde kolejne narodziny (wiązało się to również z wypiciem wody z Jeziora Lete po czym nawet Wtajemniczeni tracili pamięć o Zaświatach), były wielkim niebezpieczeństwem dla duszy, gdyż po śmierci wcale nie musiała ona ponownie trafić na Pola Elizejskie. A jeśli tak się nie stało, traciła ona możliwość przejścia dalej i znów zaplątywała się w cykl narodzin i śmierci. Jeśli zaś dusza Wtajemniczona trzykrotnie trafiła po śmierci na Pola Elizejskie, otrzymywała promocję ku Wyspom Błogosławionych. Jeśli Elizjum było miejscem wiecznej radości, to Wyspy Błogosławionych były o stokroć "szczęśliwszym" miejscem.

W "Państwie" jak i w "Fedonie" Platon prezentuje również opis cierpień dusz w Tartarze, w którym w zależności od popełnionych niegodziwości, dusze są albo biczowane rozpalonymi skórzanymi prętami, albo przypalane żywym ogniem, albo też zakopane po uszy w ziemię ("Zagrzebani w bagnie otrzymają karę stosowną do ich moralnego brudu, jak świnie lubujące walać się w błocie" - jak Platon pisze w "Państwie" 282d i "Fedonie" 69c). Poza tym są i inne kary, takie jak choćby: przenoszenie wody dziurawym sitkiem i napełnianie nią dziurawej beczki (ta woda ma być dla nich wodą oczyszczającą z ich grzechów, a napełnienie beczki jest warunkiem wydostania się z Tartaru). Opisy Tartaru w pismach orfickich są tak rozbudowane, że można wręcz stwierdzić że wśród Hellenów to właśnie orficy "wynaleźli piekło". Orfizm miał również wiele wspólnego z poszczególnymi bogami, najwięcej z Apollinem i Dionizosem (także z Zeusem, Hefajstosem, Posejdonem, Demeter, Persefoną, Artemidą i Herą - choć prócz Zeusa, wszyscy pozostali bogowie są tylko mniejszym lub większym dodatkiem dodatkiem).    



 APOLLON
NAJBARDZIEJ GRECKI - BÓG NIEGRECKI




 Apollon miał wiele twarzy. Zacząć należy jednak od stwierdzenia, że ten mega grecki bóg, który był uosobieniem prawa, porządku i harmonii - pierwotnie miał być... mściwym i zazdrosnym zabijaką! Nie był też bogiem Hellenów, a jego kult został inkorporowany do Grecji najprawdopodobniej z Fenicji (gdzie występował pod imieniem Ap Olena, lub po prostu Olena). Sprowadzony do Delf przez kapłanów uznających wpływ "doktryny zaklęcia słonecznego" (istniejącej wówczas zarówno w Egipcie jak i w Indiach - pogrążonych w swym mrocznym okresie Kali-Yuga, notabene zbieram się do napisania czegoś na temat buddyzmu i hinduizmu w celu wyjaśnienia pewnych pokutujących po dziś dzień dogmatów ludzi tzw.: Zachodu o tych religiach, jako "religiach pokoju", i mnichach palących kadzidełka i słuchających kojącej muzyki. Jak wyglądał buddyzm samego Buddy - i jaka była religia Indii i Tybetu przed Buddą - oraz jaki był buddyzm po pierwszej i kolejnych schizmach - ale jak na razie nie mam pomysłu jak zatytułować taką serię, więc ją pewnie odłożę na "lepsze czasy"). "Doktryna zaklęcia słonecznego" stała się jednym z elementów misteriów dionizyjskich i przeznaczona była dla elitarnego kręgu "Wtajemniczonych". Orficy mieli też swoją "Palestynę" - czyli "Ziemię Świętą" na której niegdyś miał żyć Orfeusz (syn Apollina). Ziemią tą była Rakhiwa (fenicka nazwa Tracji). Ta kraina pasterzy kóz stała się prawdziwą Mekką orfików (choć oczywiście nie w znaczeniu dosłownym - nie pielgrzymowano tam, a jedynie uznawano tę ziemię za pierwotną z której wyszła "Boska Doktryna", którą to strzegła - np. w świątyni delfickiej-  straż Tracydów, rekrutujących się spośród kapłanów pochodzących właśnie z Tracji).

Apollon był synem Zeusa i tytanki Leto. Hera, pragnąca zabić matkę w połogu, wysłała za nią w pościg wielkiego węża Pytona. Leto jednak ukryła się na wyspie Delos, gdzie powiła bliźniaki - chłopca i dziewczynkę - Apolla i Artemidę. Gdy Apollon dorastał, musiał się zmierzyć z wieloma przeciwnościami losu, jak choćby z olbrzymem Tytiosem, który napadł i próbował zgwałcić jego matkę - Apollo zabił go strzałem z łuku. Potem mordowanie weszło mu w krew i tak najpierw uśmiercił siedmiu synów Niobe (a jej siedem córek zabiła z łuku Artemida, jako kara dla matki, która ośmieliła chwalić się przed bogami swą płodnością). Potem pozbawił życia swoją oblubienicę - Koronis, która miała zdradzić go z człowiekiem. Apollo zabija również swego najlepszego przyjaciela - Hiacynta (tak więc Apollo nie był pierwotnie przykładem boga, którego atrybutami były: powaga, odpowiedzialność, godność, porządek, sprawiedliwość etc). Ostatecznie Apollon przybywa do Delf, siedziby straszliwego smoka Pytona, zabija go i... zajmuje jego miejsce. Od tej chwili Delfy stają się siedzibą apollońskiej amfiktionii, lecz aby do tego ostatecznie doszło, bóg musi przejść swoiste "oczyszczenie". Musi bowiem odpokutować za grzechy z czasów młodości i przejść "Wielką Zmianę". Odbyło się to za pomocą specjalnych rytuałów oczyszczenia (które praktykowane były przez Wtajemniczonych w świątyni delfickiej). Od tej chwili pierwotne - telludyczne moce węża Pytona - zostały podporządkowane Apollinowi, który przeszedł "Wielką Zmianę" i stał się bogiem odmienionym - bogiem sprawiedliwości i ładu moralnego (nie oznaczało to jednak końca zabijania). Na prośbę Apolla, jego syn - Asklepios (zrodzony z Koronis, z której łona Apollo wyjął dziecko), wskrzesza przyjaciela ojca - Hiacynta, lecz wkrótce potem  Zeus spala Asklepiosa swymi piorunami (za naruszenie równowagi między życiem a śmiercią). Opętany rządzą zemsty, morduje Apollon Cyklopów - twórców zeusowego pioruna. Za karę, musi udać się na Ziemię i przez rok żyć jak zwykły śmiertelnik, w niewoli u niejakiego Admeta - króla miasta Feraj w Tesalii.

Tak więc zamieszkał bóg w Delfach i był to jego jedyny i najważniejszy ośrodek w Grecji właściwej. Stał się tam znany jako proroczy bóg, zsyłający wizję na kapłankę - zwaną pytią, która w jego imieniu miała odczytywać przyszłość. Apollon Delficki (nazywany również Pytyjskim) był więc jednym z najpopularniejszych greckich bóstw i (wraz z Dionizosem) bodajże najsławniejszym bóstwem ludowym. Ale według mitów i pism orfickich, Apollo nie przebywał cały czas w swej świątyni, lubił bowiem udawać się na daleką północ, do mitycznej krainy szczęśliwości, zwanej Hyperboreą. Były to Wyspy Błogosławione dla żyjących, kraina gdzie nie było chorób ani zmartwień, a czas płynął na tańcach, zabawie i figlach. Apollo spędzać tam miał trzy zimowe miesiące (i przez ten czas pytia delficka nie wróżyła i nie przepowiadała przyszłości). Gdy kończyła się zima, z początkiem kwietnia bóg powracał do swojego królestwa i świątynia ponownie nabierała życia, a kolejki pątników ustawiały się od bram świątyni aż do bram samej amfiktionii (a biorąc pod uwagę że świątynia była ulokowana w północnej części miasta, a bramy w południowej, przeto można sobie wyobrazić ile pracy mieli tamtejsi kapłani delficcy i jak często musiały się zmieniać pytie. Te trzy miesiące "urlopu" były dla nich z pewnością prawdziwym wybawieniem). Oczywiście świątynia działała także w czasie zimy, gdyż pod nieobecność Apolla jego miejsce zajmował inny bóg kręgu orfickiego - Dionizos.     



DIONIZOS
CZYLI "PIJ, KOPULUJ, ŻYJ i... UMIERAJ"




To też nie jest grecki bóg, choć w późniejszych czasach (epoce hellenistycznej i rzymskiej) był wraz z Apollonem jednym z najbardziej greckich ze wszystkich bóstw panteonu olimpijskiego. Dionizos był bogiem winnej latorośli, wina i płodności, choć koleje jego losu związały go raczej z cierpieniem, prześladowaniem i śmiercią (stąd na równi z Apollinem był popularnym bogiem wśród greckiego ludu). Nigdy nie miał przyjść na świat, gdyż zazdrosna o kochanki swego męża Hera, stała się również wrogiem wszystkich jego dzieci, zrodzonych z innymi boginiami, tytankami lub śmiertelniczkami. Tropiła ich wszędzie, a nie mogąc osobiście wyrządzić im krzywdy, mordowała ich matki, jak choćby ową Semele - córkę króla Teb - Kadmosa, którą to uwiódł Zeus i która zaszła z nim w ciążę. Hera objawiła się Semele i namówiła ją, by poprosiła Zeusa o ukazanie się jej w jego boskim majestacie. Naiwna dziewczyna, nie przeczuwając podstępu, poprosiła o to Zeusa, niepomna iż tym samym wydała na siebie i swoje dziecię wyrok śmierci. Gdy Zeus to uczynił, zmienił się w rażące dokoła pioruny, które ją uśmierciły. Poroniła, lecz Zeus wyjął martwe dziecię z jej łona i wszył sobie w udo (przez co przywrócił mu życie). Z tego uda narodził się właśnie Dionizos, który początkowo (poprzez knowania Hery) nie był uważany za boga i nie mógł wejść na Olimp. Doświadczał upokorzenia i wielu cierpień, otoczył się więc dzikimi i oddanymi mu kompanami, z którymi oddawał się ucztom pełnym wina, na które to sprowadzano "kobiety morza" (również zasilające dionizyjski orszak). Porem Hestia zlitowała się nad ciężką dolą Dionizosa i zrezygnowała ze swego miejsca na Olimpie, oddając je właśnie jemu. Odtąd mógł on oficjalnie zasiąść wśród 12 Olimpijczyków i z czasem został zaakceptowany przez innych bogów. 

Swoją drogą ciekawe dlaczego pozostali bogowie tak długo oponowali przeciwko Dionizosowi? Czyżby raziła ich jego swobodna powierzchowność? Był bogiem radości, płodności i wina (co samo przez się prowokuje do swobody i "radości". Notabene przypomniał mi się dowcip, który słyszałem już jakiś czas temu: "Co najbardziej podoba ci się w kobietach?" - "U kobiet najbardziej lubię cycki" - "A wolisz blondynki czy brunetki?" - "Nie lubię jak kobiety mają włosy na cyckach"). Mimo to cały czas towarzyszy mu smutek i jakieś takie fatum - zły omen. Wielokrotnie bóg ten zachowuje się tak, jakby chciał popełnić samobójstwo (np. skacze do jeziora lerneńskiego, tonie w morzu, lub ukazuje się i znika niczym duch).  Przez co te jego "samobójcze" tendencje zostają przejęte do kultur misteryjnych w świątyniach tego boga. W Cheronei (gdzie była jedna z największych jego świątyń i gdzie odprawiano tajne kulty misteryjne), kobiety podczas święta Agrionia, szukają boga po mieście, gdyż okazuje się że nagle zniknął ze swej świątyni i nie wiadomo gdzie przebywa ani nawet... czy żyje. Ostatecznie okazuje się że bóg schronił się wśród muz, które go ukryły. Jego "samobójcze" tendencje mają związek z kultem przyrody, a szczególnie z kłosami winnej latorośli, która (aby dała szczęście w postaci wina) musi zostać ścięta, zerwana i wyciśnięta - czyli umiera, ale umiera tak, że jednocześnie rodzi nowe życie. I tak samo jest z prześladowanym Dionizosem, który chowa się, skacze do jeziora w celu popełnienia samobójstwa, ale potem i tak się pojawia, odradza się wciąż na nowo. Jest też bogiem męskiej witalności i kobiecej płodności, a jego atrybuty (prócz bluszczu i sosny oraz kwitnącej laski, zwanej - "tyrsos", którą dzierży w dłoni) to również naprężony fallus (szczególnie popularny na wsiach, wśród rolników - któremu oddawano cześć, budując przydrożne "falliczne kapliczki"), sperma i krew (a także woda - gdyż motyw życiodajnej wody w kulcie dionizyjskim jest równie częsty co motyw kopulacji i śmierci). 

Częsty jest też motyw zstąpienia Dionizosa do piekła, czyli do Hadesu, skąd wyprowadza do świata żywych swoją zmarłą matkę - Semele (notabene, to co nie udaje się Orfeuszowi z próbą wyprowadzenia jego żony - Eurydyki z otchłani Hadesu - udaje się Dionizosowi z jego matką. Następnie wprowadza ją na Olimp, gdzie ta może pozostać). Ale mimo to Dionizos często przybywa do świata żywych z Zaświatów - Kapłani Argiwów przywołują go jako topielca z głębi morza, Plutarch zaś opisuje jego przybycie z Hadesu (gdzie towarzyszy Persefonie). Ostatecznie Dionizosa nie czeka nic dobrego - ma zostać bowiem zabity, poćwiartowany i pożarty przez tytanów (jako Dionizos Zagreus - nie było to jednak przesłanie orfickie, o którym napisałem wyżej). Tyle same mity, teraz przejdźmy już bezpośrednio do poszczególnych orfickich kultów misteryjnych, kultów pitagorejskich (również odprawianych podczas misteriów delfickich), do apollońskiej "ekstazy" (o której jeszcze nawet nie wspomniałem słówem), do wróżbiarstwa delfickiego odprawianego przez kapłanki zwane pytiami, do pieśni ku czci Dionizosa, Apollona i Demeter, no i oczywiście ostatecznie do synkretyzmu hellenistycznego, z czasów po epoce Aleksandra Macedońskiego.    






CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz