Stron

niedziela, 25 sierpnia 2019

MIEJSKIE LEGENDY, OPOWIADANIA I NIEZWYKŁOŚCI - Cz. I

CZYLI MAŁO ZNANE TAJEMNICE 

I AUTENTYCZNE WYDARZENIA, 

KTÓRE OSNUWA AURA BAJKOWOŚCI 

I NIEPRAWDOPODOBIEŃSTWA


 



Ten temat zamierzam poświęcić opowieściom niezwykłym, nieprawdopodobnym, nieco bajkowym które muszą zostać uznane za wytwory ludzkiej fikcji, a jednak - wszystkie one są autentyczne. Otoczka bajkowości jest na swój sposób ciekawa, gdyż jeśli uświadomimy sobie że przed nami żyli ludzie, którzy traktowali życie w nieco swobodny, iście bajkowy sposób, jak na przykład z opowieści o królewnie śnieżce i siedmiu krasnoludkach czy złej królowej - która wpatrując się w lustro pytała: "Lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?", jeśli uświadomimy sobie że byli ludzie, którzy w bardzo podobny sposób żyli i funkcjonowali w świecie - to choć może wydać się nam to nieco dziwne, to i jednocześnie zapewne interesujące (jako pewna ciekawostka). Postaram się wynajdować (z różnych źródeł) informacje o największych ekstrawagancjach i dziwotach tego świata, jak na przykład o szlachcicu który chodził nago (był bowiem taki "ananas" na dawnych polskich Kresach Wschodnich), czy o hrabinie, która bała się swego odbicia w lustrze, czy też o księciu który spożywał posiłki, obserwując jednocześnie tortury i kaźnie swych poddanych lub wielu innych nietypowych przypadkach, jakie autentycznie wydarzyły się w historii. Dlatego nie przedłużając przejdę od razu do rzeczy:



SADYSTYCZNA HRABINA 

KTÓRA BAŁA SIĘ LUSTER 

Cz. I 






 "JEŻELI KOBIETA JEST PRAWIDŁOWO ROZWINIĘTA UMYSŁOWO I DOBRZE WYCHOWANA, JEJ POŻĄDANIE SEKSUALNE JEST SŁABE. GDYBY TAK NIE BYŁO, CAŁY ŚWIAT STAŁBY SIĘ JEDNYM WIELKIM DOMEM PUBLICZNYM (...) KOBIETA, KTÓRA DĄŻY DO ROZKOSZY SEKSUALNEJ, JEST NIENORMALNA"

dr. RICHARD von KRAFFT-EBING
"PSYCHOPATHIA SEXUALIS"
(1886 r.)





 
 Gdy słońce już powoli zachodziło, błyszcząc jeszcze swą ciemnozłotą barwą w objęciach nocy, PlacVendóme i okoliczne ulice rozbłyskiwały światłem latarni gazowych. Dopiero wówczas można było spotkać, sunącą się smętnie po ulicy kobiecą postać, przybraną w czarną długą suknię, której rąbek sunął po bruku za swą panią. Kobieta ta nosiła czarny kapelusz spod którego zwisała równie czarna jak nadchodząca noc - woalka, okrywająca całą jej twarz. Ta dziwna postać kroczyła w kierunku Rue de Rivoli, choć starała się za wszelką cenę nie rzucać w oczy i unikać obcych spojrzeń. Jeśli ktokolwiek przystanął przy niej lub próbował nawiązać dialog, natychmiast odchodziła, można wręcz powiedzieć że uciekała do bocznych uliczek i znikała w mroku nocy. Dziwna to była kobieta, choć bez wątpienia mijający ją przechodnie dobrze znali jej tożsamość i historię. Wiedzieli kim jest ta stroniąca od ludzi i świata dama, która swój dom przy Placu Vendóme 26 zamieniła w istny... grobowiec. Żyła tam sama jak odludek, mając do towarzystwa jedynie sędziwą służącą i dwa stare, spasione psy. W domu jej wszystko było pokryte czernią, wszystko: meble, zasłony w oknach, łóżko, nawet pościel była czarna. Miała też zaledwie kilka czarnych sukien zamkniętych w czarnych szafach na klucz, który wkładała do specjalnego sekretarzyka. W domu tym nie było było wiele przedmiotów, brakowało tylko jednej przydatnej (szczególnie dla kobiety) rzeczy - luster. Owa dama kazała bowiem wszystkie je potłuc, gdyż nie mogła patrzeć na swoje lustrzane odbicie. Wyrzuciła też wszystkie srebrne tace i talerze, zamieniając je na drewniane odpowiedniki. Żyła w totalnej paranoi, potęgowanej upływem lat i straconą młodością, bała się starości i nienawidziła swego odbicia w lustrze, przerażała ją bowiem twarz, która tu i wódzie zaczynała pokrywać się zmarszczkami. 

Był początek lat 90-tych XIX stulecia a dama która w ten właśnie sposób się katowała, nosiła nazwisko: Virginia de Castiglione i była włoską hrabiną zamieszkałą we Francji. Jakiż to był upadek? Taka kobieta, taka piękność, jedna z największych, najbogatszych i najmożniejszych kobiet połowy XIX stulecia, kończyła jako sfrustrowana, stroniąca od świata i ludzi dewotka, która bała się własnego odbicia w lustrze. Doprawdy przykro było widzieć ową damę, która do niedawna za jedną wizytę w towarzystwie mężczyzny pobierała niebotyczne stawki, które stawały się jeszcze większe, gdy w grę wchodził również seks. Ale to ona o wszystkim decydowała, to ona wybierała mężczyzn którzy mogą jej zapłacić za towarzystwo i to ona wyznaczała stawki, które dochodziły nawet do... miliona franków za jedną noc. I nie była to wcale zwyczajna noc miłości, wręcz przeciwnie, mężczyżni płacili jej bowiem za... poniżanie, za to by ich biła batem lub trzcinową rózgą, kazała im malować sobie paznokcie u nóg lub wymagała by klęczeli u jej stóp niczym niewolnicy. Tak było, ale to było kiedyś, dawno temu, w innym świecie, w innym czasie, do którego teraz owa hrabina często wracała pamięcią, siedząc w swym ponurym i ciemnym domostwie. Cofnijmy się zatem o te 35 lat, i prześledźmy historię kobiety, której obawa upływającej młodości zatruwała wszelką radość życia - a nie ma nic gorszego dla kobiety, która całą swą przyszłość opiera o swój powab i urodę - niż właśnie utrata młodości i kobiecego piękna. Nic dziwnego że taka dama w przypływie żalu i złości jest gotowa rozbić wszystkie lustra jakie tylko napotka na swej drodze, aby nie przypominały jej o upływającym czasie i schyłku pięknego życia.




Był styczeń 1856 r. Powóz zaprzężony w dwa kare i dwa gniade konie, mknął wśród zboczy Alp ku Langwedocji i dalej na północ, w stronę Paryża. W powozie tym znajdowały się dwie osoby - starzejący się hrabia Francesco di Castiglione i jego młoda - nie mająca nawet 19 lat - małżonka, hrabina Virginia de Castiglione (z domu Oldoini). Śpieszyli do Paryża z polecenia króla Piemontu i Sardynii - Wiktora Emanuela II (którego kochanką do tej pory była właśnie młodziutka Virginia). Piemoncki władca dobrze wiedział o problemach cesarza Francuzów - Napoleona III (bratanka Napoleona Wielkiego) z panną Harriet Howard, która nie dawała mu spokoju i chciała zaciągnąć go przed ołtarz, a gdy to okazało się niemożliwe (miss Howard - miała drobnomieszczańskie pochodzenie, a swą "szczególną" popularność i majątek zdobyła oddając się możnym i bogatym ludziom z angielskiej elity. Francuzi co prawda tolerowali związek ich cesarza z tą kobietą, ale o ślubie nie mogło być mowy. Panna Howard nie miała też wstępu do eleganckiego francuskiego towarzystwa i jak sama pisała: "Przyzwoite kobiety nie chcą mnie przyjmować, a ich niewinne córki patrzą na mnie jak na ostatnią zdzirę"). Co prawda Harriet Howard pomogła Ludwikowi Napoleonowi w zdobyciu władzy we Francji w 1848 r. (wówczas zwyciężył w wyborach prezydenckich, a właśnie panna Howard zorganizowała dla niego całą kampanię, wyprzedała wszystkie swe dobra i klejnoty, czym opłaciła ulotki i agitację związaną ze znanym nazwiskiem które przemawiało do ludu, gdyż w konfrontacji z mało znanymi kandydatami o nic nikomu nie mówiących nazwiskach, samo słowo Bonaparte przywoływało pamięć o dawnej francuskiej wielkości. Nic więc dziwnego że w wyborach z 10 grudnia 1848 r. Ludwik Napoleon zdobył 5 500 000 głosów na 7 327 000 uprawnionych do głosowania i Boże Narodzenie spędził już w Pałacu Elizejskim), to jednak bardzo szybko jej osoba zaczęła go drażnić.

Nie był jednak w stanie się z nią rozstać, tym bardziej że ona oddała dla niego cały swój majątek i wszystko co posiadała w Anglii. Kupił jej co prawda kamienicę przy Rue du Cirque (gdzie potajemnie wciąż ją odwiedzał), ale zabronił jej przyjeżdżać do Pałacu Elizejskim i bywać na oficjalnych balach. 2 grudnia 1851 r. (w 47 rocznicę koronacji cesarskiej Napoleona Wielkiego i 46 rocznicę wielkiej, zwycięskiej bitwy pod Austerlitz), prezydent Ludwik Napoleon dokonał zamachu stanu (podczas oficjalnego balu w Pałacu Elizejskim, wydał swym stronnikom rozkaz z napisem: "Rubikon" i dopuścił się aresztowania 26 642 osób - według starannie sporządzonych list). Wielu republikanów (w tym Wiktor Hugo) nawoływało lud do obrony Republiki przed gwałtem dokonanym przez prezydenta, ale lud tym razem pozostał bierny. Zaczęły pojawiać się głosy (potem stały się one hasłem niechęci francuskiego ludu do republikańskich polityków), które brzmiały: "Nie będziemy umierać za ich 25 franków" (25 franków - to dzienna dieta, jaką uchwalili sobie posłowie II Republiki Francuskiej za udział w obradach Parlamentu). Co prawda doszło do niewielkich protestów (3 i 4 grudnia) które zakończyły się jednak tragicznie - wojsko otworzyło ogień do ok. 1 200 ludzi zgromadzonych przed Pałacem Elizejskim, co doprowadziło do 300 ofiar śmiertelnych. 14 grudnia 1851 r. odbyło się referendum, mające uprawomocnić zamach stanu i tak też się stało (7 430 000 Francuzów opowiedziało się za dziesięcioletnią prezydenturą i specjalnymi pełnomocnictwami do ułożenia nowej konstytucji, przeciwnych temu było zaledwie 640 000 mężczyzn). Nowa konstytucja została ustanowiona już 14 stycznia 1852 r. (zarówno przez Senat, Radę Państwa jak i Zgromadzenie Legislacyjne, a 21 listopada 1852 r. odbyło się kolejne referendum, tym razem z pytaniem o restytucję cesarstwa, pod hasłem: "Cesarstwo to pokój" (7 824 000 mężczyzn opowiedziało się za jego przywróceniem, przeciwnych było jedynie 253 000 głosujących) i 2 grudnia Ludwik Napoleon przyjął tytuł Cesarza Francuzów - jako Napoleon III. 



CESARZ FRANCUZÓW - NAPOLEON III 
i CESARZOWA EUGENIA de MONTIJO



Podczas tej uroczystości obecna była również panna Howard, którą zaraz potem zaprosił nowy cesarz ją do swych komnat w Pałacu Elizejskim. Po miłosnej nocy, Napoleon poprosił Harriet o pewną przysługę, która była dla niego niezwykle ważna (tak przynajmniej jej to przedstawił). Otóż miss Howard została poproszona o udanie się do Anglii, celem odnalezienia pewnego szantażysty, który przesyłał cesarzowi listy i deklarował że ujawni romans Napoleona z Harriet jeszcze z czasów, gdy ten mieszkał w domu Harriet. Miała ona udać się do Anglii w towarzystwie osobistego współpracownika Napoleona - Moauarda i dokonać aresztowania szantażysty. Plan był nieco śmieszny, wręcz komiczny, ale zakochana kobieta podjęła się go wykonać, byle tylko cesarz był z niej zadowolony. Nie wiedziała tylko, że to jest to dla niej bilet w jedną stronę a Moauard miał zadbać by Harriet Howard już nigdy więcej nie wróciła do Francji. Gdy więc Harriet opuściła Paryż, całując na pożegnanie swego kochanka (o którym wciąż marzyła że stanie się jej mężem), w tym samym czasie Napoleon rozpoczął przygotowania do swego małżeństwa. Wybranką cesarza (a raczej jego otoczenia) została hiszpańska hrabina  - Eugenia de Montijo, młodsza od cesarza o prawie dwadzieścia lat. 30 stycznia 1853 r. odbył się ich ślub. Problem polegał jednak na tym że... Harriet Howard wcale jeszcze nie opuściła Francji. Powodem tego był fakt, iż na Kanale La Manche trwał wówczas zimowy sztorm który uniemożliwiał przeprawę, więc kobieta oczekiwała nadejścia wiadomości o poprawie pogody. Wcześniej jednak dotarła do niej informacja o cesarskim małżeństwie. Pod wpływem emocji - straciła przytomność.

Gdy tylko odzyskała świadomość, natychmiast ruszyła w drogę powrotną do Paryża, gdzie ponownie czekała ją niemiła niespodzianka. Otóż jej dom przy Rue du Cirque, został przeszukany. Nic wartościowego co prawda nie zginęło, ale zniknęły listy, jakie niegdyś pisywali do siebie ona i Napoleon. Wzburzona taką zdradą kobieta (w końcu poświęciła dla niego wszystko co miała) wysłała wiadomość do Pałacu Elizejskiego która w formie nieznoszącej sprzeciwu nakazywała cesarzowi spotkać się z nią w kamienicy przy Rue du Cirque. Napoleon III był lowelasem ("Ludwik Napoleon nie może żyć bez kobiet" - jak pisał Guy Breton) i jednocześnie tchórzem. Bał się kobiet, a raczej tego, że mógłby je jakoś skrzywdzić (co jednak zupełnie nie przeszkadzało mu iż krzywdził je wręcz hurtowo). Przybył więc na owe spotkanie i obiecał Harriet wszystko czego żądała (prócz oczywiście małżeństwa), po czym ponownie spędził z nią noc. Choć oczywiście nie było żadnych świadków ich spotkania, to można przypuszczać że cesarz obiecał kobiecie iż będzie ją odwiedzał i że "zawsze powróci na jej czerwoną sofę". Deklarował, że jego małżeństwo z Eugenią jest czysto politycznym aktem, ma ona jedynie urodzić mu legalnego potomka, który przejmie władzę we Francji i stanie się głową rodu Bonaparte po jego śmierci. Harriet zapewne w to uwierzyła, bowiem jej stosunek do Napoleona znów uległ zmianie i od tej pory wyczekiwała tylko ich kolejnego miłosnego tete a tete. Na zgodę cesarz ofiarował jej zamek Beauregard - który jednak wymagał gruntownej przebudowy. Na czas remontu Napoleon III pozwolił Harriet zamieszkać w Wersalu, deklarując jej że będzie to jej (tymczasowy) pałac. Zadowolona kobieta (której cesarz przyznał również odpowiednią "pensję"), wyjechała do Wersalu i zaczęła go urządzać według własnego gustu. Wprowadziła też odpowiednie stroje dla służby - dla kobiet długie, jasnoróżowe suknie, dla mężczyzn zielone uniformy. Czuła się jak prawdziwa władczyni, jak żona cesarza i tak właśnie zaczęła się zachowywać.




Pozwalała sobie nie tylko na ekstrawagancje modowe, lecz również obyczajowe. Pewnego razu, gdy cesarz odbierał paradę wojskową na Placu Inwalidów, wjechała swym powozem na środek placu, podjechała do stojącego Napoleona i... wciągnęła cesarza do środka, po czym kazała woźnicy odjechać. Gdy cesarzowa Eugenia się o tym dowiedziała, wyrządziła Napoleonowi potworna kłótnię, domagając się odesłania z Francji owej "zdziry". Napoleon oczywiście obiecał małżonce że to uczyni, ale... nie uczynił. Co prawda drzwi cesarskiego pałacu zostały dla Harriet bezpowrotnie zamknięte, nie przeszkadzało to jednak Napoleonowi wciąż odwiedzać ją w Wersalu, musiał jedynie zadbać o względy bezpieczeństwa (przebierał się w strój mieszczanina bądź chłopa). Cesarz musiał uciekać w romanse, gdyż w towarzystwie cesarzowej nie mógł sobie pozwolić na żadne głębsze uczucie (gdy tylko się do niej zbliżał, Eugenia twierdziła że boli ją głowa i musi udać się na spoczynek, a potem skarżyła się do swych dam dworu że cesarz: "Ciągle chce ode mnie tylko jednego"). Tak więc liczne kochanki (bez których nie mógł żyć) były zarówno odskocznią przed purytańską żoną co bała się zbliżenia (a gdy do niego dochodziło, nie pozezwalała się obnażyć i kazała gasić światła). Gdy więc Harriet opuściła Wersal i przeniosła się na zamek Beauregard, Napoleon postanowił wydać ją za mąż. Oczywiście małżeństwo miało być jedynie przykrywką łagodzącą humory cesarzowej i umożliwiającą ich dalsze schadzki, ale powstał problem - bowiem nikt nie chciał się dobrowolnie ożenić z panną Howard, znając jej wcześniejszą reputację. Ostatecznie cesarz znalazł kandydata - był nim młody angielski kapitan Clarence Trelawny, który w zamian za dożywotnią rent, podjął się ożenku z miss Harriet Howard. Do małżeństwa doszło 15 maja 1854 r. a kapitan Trelawny, widząc iż jego żonka jest wciąż ładną kobietą, zaproponował jej wspólną noc poślubną, którą ta odrzuciła, deklarując iż jest jego żoną tylko na papierze. Tę noc spędziła z cesarzem. Gdy przyszywany małżonek zrozumiał że nie zdoła przekonać Harriet do wspólnego życia, w roku następnym (1855 r.) wyjechał do Anglii, zostawiając ją samą na zamku Beauregard. 

W tym właśnie czasie również Napoleon coraz rzadziej odwiedzał pannę Howard, aż wreszcie całkowicie zaprzestał tych wizyt. To właśnie wówczas król Wiktor Amadeusz II postanowił przysłać mu nową (dupę) damę do towarzystwa i dlatego też małżeństwo de Castiglione zdążało do Paryża. A tymczasem w Paryżu na balach triumfy święciła cesarzowa Eugenia de Montijo, która zaczęła wprowadzać we Francji nowy rodzaj mody. Zniknęły białe peruki i złoty puder, teraz kanonem kobiecego piękna stała się blada cera i jasne włosy, czyli ogólnie rzecz biorąc - naturalność. Cesarzowa (choć niezwykle dewotyczna), była bardzo wytworną kobietą. Upowszechniła też modę na krynoliny (czyli szerokie, sztywne suknie, rozpięte na metalowych obręczach, pod którymi jak mawiano: "Kobiety mogą być nawet nago"). Moda lat 40-tych (krynoliny oczywiście znane były wcześniej, ale dopiero w latach 50-tych XIX wieku zostały ostatecznie spopularyzowane) z ciężkimi i kłopotliwymi w noszeniu sukniami, ustępowała miejsca coraz bardziej swobodniejszym sukienkom. Opięte w podtrzymującymi odpowiednią szerokość halkami kobiety, na które nakładano również spięte fiszbinami suknie - musiały czuć się wybitnie niekomfortowo (nie mówiąc już o tym że ledwie mogły wykonywać w tych strojach dłuższe kroki). W 1856 r. wprowadzono właśnie tzw.: "krynoliny klatkowe", które pozwoliły kobietom na o wiele swobodniejsze ruchy. Pozwalało im to zarówno schylać się bez przeszkód jak i chodzić (należało tylko uważać by owa "klatka" zbytnio się nie rozkołysała). Dochodziło wówczas też i do takich kuriozów że ruch sukni powodował iż kobietom odsłaniały się stopy (w Anglii z tego powodu powstał nawet ruch, który protestował przeciwko upowszechnianiu się krynolin klatkowych, gdyż "demoralizują one kobiety i sprowadzają je na złą drogę"), ale mimo to, bardzo szybko, w przeciągu kilku lat moda na tego typu suknie stała się powszechna wśród kobiet (jak pisał ok. 1860 r. William Hardman do swego przyjaciela Holroyda: "Dziewczęta naszych czasów lubią pokazywać nogi, nie widzę więc powodu by im w tym przeszkadzać. Im się to podoba, a nam nie czyni żadnej szkody"). 




Od roku 1858, zarówno cesarzowa Francji - Eugenia de Montijo, jak i cesarzowa Austrii - Elżbieta Amalia von Wittelsbach (znana bardziej jako "Sissi"), jak również królowa Wielkiej Brytanii - Wiktoria Hanowerska, jak królowa Hiszpanii - Izabela II de Burbon, jak żona cara Rosji - Aleksandra Fiodorowna i jej synowa - Maria Aleksandrowna, jak Paulina Metternich (żona ambasadora austriackiego we Francji, która nosiła nieoficjalny przydomek, nadany jej przez francuskie damy: "Królowej Zarazy") i wiele innych kobiet zarówno z elity, ludu a nawet prostytutek, wybierało właśnie krynoliny nowego stylu. Stało się tak szczególnie po otwarciu w 1858 r. w Paryżu pierwszej firmy (domu mody) sukien damskich, prowadzonej przez mężczyznę (bowiem dotąd jedynie kobiety były krawcowymi, szyły i projektowały suknie) - Anglika - Charlesa Wortha. Jego dom mody "Worth i Bobergh", napotykał początkowo na wiele trudności. Przede wszystkim pukano się w głowę na samą myśl o "damskim krawcu" (gdy wcześniej Worth zaproponował panu Gagelin otwarcie podobnego salonu mody, ten stuknął się w czoło mówiąc że: "szycie sukien to babska robota"). Wielu nie potrafiło zrozumieć jak taki krawiec będzie się zachowywał w stosunku do kobiet-modelek? jak będzie je dotykał? będą się przy nim rozbierały? Ale jakoś udało się to pogodzić i nie była to jedyna nowość czasów restauracji dynastii Bonaparte we Francji, gdy elity zabawiały się na przykład w spożywanie posiłków z leżących na półmiskach, przystrojonych w warzywa i owoce - zupełnie nagich kobiet (tak właśnie zostały wniesione w Paryżu, Londynie czy Petersburgu sławne kurtyzany jak "Dama Kameliowa" - Marie Duplessis czy Cora Pearl), oraz oglądając nowy skoczny taniec o nazwie -  kankan i podziwiając smukłe nogi tańczących kobiet. Do takiego właśnie Paryża zdążała z północnej Italii młodziutka Virginia de Castiglione.




 

CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz