Stron

niedziela, 1 września 2019

RAPORT GEHLENA - Cz. XVIII

CZYLI JAK TO NIEMCY ZAMIERZALI

STWORZYĆ WŁASNY RUCH OPORU,

WZORUJĄC SIĘ NA POLSKICH

DOŚWIADCZENIACH

KONSPIRACYJNYCH


RAPORT GEHLENA

Cz. XVIII



 

 

CZĘŚĆ III. SYTUACJA PO 
POWSTANIU WARSZAWSKIM

  



A. Bezpośrednie skutki powstania


 Przygotowanie, wybuch, przeprowadzenie, a wreszcie klęska powstania warszawskiego musiały wywołać daleko idące następstwa dla całego narodu polskiego. Najważniejsze pytanie brzmi: czy w obliczu jednoznacznej postawy własnych sprzymierzonych i w sytuacji, w której stawką nie jest jakieś dyplomatyczno-polityczne zagadnienie przyszłości, lecz życie lub śmierć setek tysięcy, doszło do zmiany zasadniczej postawy narodu polskiego. Tym razem to nie niemiecka propaganda mówiła narodowi polskiemu, czego może oczekiwać od swoich dotychczasowych przyjaciół, lecz naga rzeczywistość i krew setek tysięcy rodaków.



1. FALA UCHODŹCÓW


Po obszarze Generalnego Gubernatorstwa dwukrotnie rozlała się fala uchodźców. Pierwszy raz po zdobyciu Starego Miasta, a następnie po kapitulacji. Uchodźcy w celu ewidencji i rozlokowania przechodzili przez obóz uchodźców w Pruszkowie, tutaj zobaczyli, że mimo wszystkich mrocznych proroctw nie są masakrowani, zatruwani czy też traktowani w jakikolwiek inny nieludzki sposób, lecz przekonali się, że Niemcy rzeczywiście dotrzymują słowa i robią co tylko w ich mocy, aby wygłodzonych i bezdomnych stosownie do okoliczności otoczyć opieką i dać im schronienie (od razu przypomniało mi się pewne zdjęcie. Oto stojący wokół grupki uchodźców z Warszawy gen. Erich von dem Bach-Zalewski - kat Powstania Warszawskiego, który wręcz nakazywał by "oczyszczano"z mieszkańców całe ulice, całe dzielnice Warszawy, został tutaj pokazany jako ten który przynosi ład, porządek, bezpieczeństwo i ochronę dla mieszkańców - stąd obok niego stoi siostra z Czerwonego Krzyża. Podpis pod zdjęciem brzmiał: "Po utracie iluzji doszli oni do przekonania: ich nadzieje opierają się teraz na Niemcach" - nic nie mogło bardziej odbiegać od prawdy). Pomocy udzielał w tym wypadku Polski Komitet Pomocowy (dokładnie Rada Główna Opiekuńcza), oficjalnie istniejąca na terenie Generalnego Gubernatorstwa polska organizacja charytatywna (jedyna, na jaką zezwolili Niemcy podczas całego okresu okupacji Polski 1939-1944/45). Jak już wspomniałem, zdziwienie "nad wyraz pojednawczą i łagodną postawą Niemców" było tak duże, że wielokrotnie informowano o tym w Londynie (ewakuację mieszkańców z Warszawy i rozmieszczenie jej w obozach dla uchodźców - zostało wynegocjowane przez Dowództwo Armii Krajowej z dowództwem Wehrmachtu w Warszawie Potem jednak te osoby były transportowane na przymusowe roboty do Rzeszy, lub umieszczane w stalagach - co było ewidentnym złamaniem umowy kapitulacyjnej przez Niemców).

Jednak aby możliwie szybko zatrzeć to dobre wrażenie, propaganda okrucieństw zajęła się również kwestią uchodźców i donosiła o przerażających "faktach". Również przy innych okazjach trwający w sprzeciwie i tym razem nie bez sukcesu próbowali podburzyć tych, którzy byli zmęczeni bezsensownym oporem. Sami uchodźcy byli początkowo, zgodnie z polską mentalnością, powszechnie fetowani jako bohaterowie. Ale życie doprowadziło do zauważalnego otrzeźwienia, ponieważ teraz trzeba było podzielić się własnym mieniem z bohaterami, którzy nie uratowali wiele poza własnym życiem. Prowadziło to nie tylko do osobistego dyskomfortu w pojedynczych przypadkach, lecz było jednym z powodów, dla których wewnętrzna jedność narodu, która wydawała się wzmocniona wskutek doświadczeń powstania warszawskiego (Nawet Armia Ludowa podporządkowała się Armii Krajowej) (Nieprawda! Były to rozproszone małe grupki AL-owców, którzy przystali do Powstania. Ich wkład w walki był jednak iluzoryczny, jako że celem rzeczywistym tej formacji było przygotowanie przyczółków pod zbliżającą się Armię Czerwoną, stąd ustępujący na froncie Niemcy byli wrogiem co najmniej drugorzędnym. Natomiast należało "oczyścić" teren ze "złogów reakcji" więc walka z Armią Krajową była pierwszorzędnym celem takich polskojęzycznych organizacji jak Gwardia Ludowa czy Armia Ludowa), uległa znacznemu osłabieniu i była zagrożona bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Okazało się bowiem, że walka o wewnętrzne nastawienie narodu polskiego nie została jeszcze rozstrzygnięta (nie rozumiem tego zdania? Czyżby Gehlen sugerował że Polacy, którzy w latach największych niemieckich zwycięstw zajmowali zdecydowanie antyniemiecką postawę i walczyli z III Rzeszą na wszystkich frontach tej wojny, nagle, w sytuacji gdy Niemcy już tę wojnę przegrywały i było to nieuniknione - mieliby się zmienić strony? Dziwny tok rozumowania).



a. Powrót członków Armii Krajowej i Armii Ludowej do konspiracji 


 Wbrew ustalonym warunkom kapitulacji, że wszyscy zmobilizowani powstańcy mają udać się do niewoli, duży ich procent zdołał się ukryć w cywilnej masie uchodźców. Niewątpliwie w przypadku dużej części wracających do konspiracji rozstrzygające było ich osobiste życzenie pozostania wraz z rodziną. Ludzie ci na początku mieli po prostu dosyć i powstania i oporu. Bezsprzeczne jest natomiast również i to, że od samego początku realizowano zamiar, aby możliwie jak najwięcej zdolnych do noszenia broni mężczyzn wyrwać z zasięgu Niemców (obozy jenieckie lub praca przymusowa na terenie Rzeszy). Daleko idącej pomocy w tym zakresie udzielały różne placówki Polskiego Komitetu Pomocowego (Rady Głównej Opiekuńczej) w Pruszkowie i innych miejscach, a szczególnie personel medyczny, łącznie z pielęgniarkami i lekarzami. W tej sytuacji również wielu członkom Armii Ludowej i Polskiej Armii Ludowej udało się zbiec jako rzekomym bojownikom Armii Krajowej. Pewne jest, że także część dowództwa Armii Krajowej zbiegła, korzystając z tej drogi, byli to przede wszystkim członkowie służb wywiadowczych. Dowództwu Armii Ludowej udało się zbiec podziemnymi kanałami na obszar zajęty przez Sowietów (jeszcze raz powtarzam - nie było żadnego "dowództwa Armii Ludowej" w Powstaniu Warszawskim, były rozproszone grupki bojowców, często strzelające w tył głowy żołnierzy Armii Krajowej - tyle w tym temacie), natomiast dowództwo Polskiej Armii Ludowej w celu uniknięcia niewoli wmieszało się w tłum uchodźców. Ci zakonspirowani powstańcy stanowią, z natury rzeczy trudny do oszacowania, czynnik ryzyka na przyszłość, zwłaszcza że większość z nich to wyższa i niższa kadra dowódcza, więc od ich postawy zależy przyszłość całej Armii Krajowej. 


 1:40 - "JA CHCĘ ŻYĆ! JA NIE DAM RADY WRÓCIĆ DO NIEWOLI NIEMIECKIEJ, TO JEST ZA WYSOKA CENA (...) WIESZ, PRZEZ TE KILKADZIESIĄT DNI, ZNOWU POCZUŁEM SIĘ WOLNY"

2:15 - "KOMENDA ROZPOCZĘŁA ROZMOWY KAPITULACYJNE. TO JUŻ KONIEC!"

"CO KONIEC?"

"MAMY IŚĆ DO NIEWOLI"






2. OGÓLNA BEZRADNOŚĆ - NOWE REFLEKSJE


 Bezowocne rokowania dyplomatyczne rządu oraz klęska powstania wywołały w szerokich kręgach narodu polskiego głębokie poczucie bezradności. Nawet mając prze oczami fakty dokonane, wielu Polaków nie mogło pojąć, że można zostać tak zdradziecko opuszczonym przez swoich sprzymierzeńców. Podczas zapalczywie prowadzonych dyskusji na ten temat zarówno w rozmowach, jak i w okazjonalnych wypowiedziach prasowych ujawniły się zadatki zdrowego i budzącego nadzieję namysłu. Można było je obserwować także na przykładzie plotek dotyczących osoby Bora (gen. Tadeusz Bór-Komorowski, Komendant Główny Armii Krajowej w latach 1943-1944, Naczelny Wódz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w latach 1945-1947). Zostały one jednak zagłuszone przez głośne próby usprawiedliwiania samych siebie oraz przegranego powstania zarówno przed krajem, jak i przed całym światem.



3. POGŁOSKI NA TEMAT BORA

  
 Bezpośrednio po kapitulacji powstania w szerokich kręgach polskich zrodziła się plotka, która w przeróżnych odmianach utrzymywała się przez całe tygodnie. Według niej Bór miał prowadzić bezpośrednio z Führerem rokowania na temat utworzenia u boku niemieckiego Wehrmachtu  polskiego legionu do walki z Sowietami (Kolejna bzdura - takie plotki nigdy nie istniały, chyba że w samym dowództwie Wehrmachtu marzono o takiej sytuacji a Gehlen jedynie te pobożne życzenia przelał na papier). Nie można było wykryć źródła tej plotki (bo takowa po prostu nie istniała). Jednakowoż wydaje się, że należy go szukać w powierzchownej zmianie nastawienia wśród prostych warstw narodu, bardziej podatnych na manipulację. Również wśród niższej i średniej kadry dowódczej Armii Krajowej do pewnego stopnia żywa była gotowość do wykonania ewentualnego rozkazu Bora, aby walczyć po niemieckiej stronie (nie skomentuję tego - niech ten emotek będzie wyrazem mojego stosunku do bzdur które wypisuje Gehlen - 😲). Bór był przecież nie tylko komendantem Armii Krajowej, lecz od ostatnich dni września również naczelnym wodzem wszystkich polskich sił zbrojnych, a przez to osobą o najwyższym autorytecie. Przyznawano mu zatem prawo, aby w formie ewentualnego zamachu stanu rozwiązał wrażliwą dla powstańców kwestię przysięgi danej legalnemu rządowi (😨). To, że do takiego rozwoju sytuacji nie doszło, wywołało w szerokich polskich kręgach duże rozczarowanie (ja pikolę, skąd on to bierze? tego by nie wymyślił nawet najlepszy fantasta). Propaganda okrucieństw pilnie nad tym pracowała.



4. USPRAWIEDLIWIANIE POWSTANIA
    

 Dużo więcej miejsca niż poważne rozważanie na temat niemiecko-polskiej współpracy zajmowała w polskim myśleniu debata na temat powstania i jego usprawiedliwienia, względnie gloryfikacji. Jak przy wszystkich nieudanych akcjach, również tutaj w pierwszej kolejności poszukiwano winnego. Moskwa, a wraz z nią prosowiecko nastawieni Polacy wydali już swój wyrok. Anglo-Amerykanie nie potrafili przeciwstawić twierdzeniom Moskwy żadnych pozytywnych argumentów. Narodowi Polacy i w tej sprawie pozostawieni byli sami sobie. Rząd londyński z niezmordowaną wytrwałością odpierał wszelkie ataki na kierownictwo powstania, a szczególności Bora. To, że Bór poszedł do niewoli, nastąpiło najprawdopodobniej za zgodą rządu londyńskiego. Niezrozumiałe są zatem późniejsze wypowiedzi rządu emigracyjnego, w których wyraża się nadzieję, że Bór mimo pobytu w niewoli już wkrótce będzie miał możliwość objąć stanowisko Naczelnego Wodza, którego jeszcze nie objął. Strona polska stwierdzała wielokrotnie, że zarówno Anglo-Amerykanie, jak i Sowieci byli informowani o zamiarach rozpoczęcia powstania oraz czasie planowanego wybuchu i nie zgłaszali wtedy żadnych zastrzeżeń. Jednoznacznie też odpiera zarzuty, że rozkaz do powstania był samowolą ze strony Bora, przy czym pomija się kwestię zakresu kompetencji komendanta krajowego oraz delegata na kraj. Sowietom publicznie zarzuca się świadomy bojkot powstania, a Anglo-Amerykanom nieodpowiedzialną słabość wobec Sowietów. Zamiast zatem wyciągnąć z tej wiedzy konsekwencje, wprowadzono się w stan oszołomienia, twierdząc, iż powstanie, nawet jeśli nie przyniosło żadnych militarnych sukcesów i kosztowało życie niezliczonych ofiar, a stolica obróciła się w perzynę (Niemcy masowo niszczyli Warszawę długo po zakończeniu Powstania. Systematycznie, dzielnica po dzielnicy palili i wysadzali w powietrze budynki. Trwało to od 2 października 1944 r. do połowy stycznia 1945 r.), pozostaje jednak zwycięstwem o charakterze politycznym i moralnym.

Jako polityczne zwycięstwo strona polska interpretowała rzekome zmuszenie Niemców do uznania praw kombatanckich powstańców, co oceniano jako pośrednie uznanie rządu londyńskiego i jako przyznanie się do bezprawności aktu wcielaniu polskich terenów zachodnich do Rzeszy. Moralny wymiar zwycięstwa polegać miał na tym, że powstanie zademonstrowało przed całym światem niezłomną wolę walki i determinację polskiego narodu do odzyskania niezawisłości państwowej. Ta nieudana demonstracja zbrojna w ojczyźnie dała rządowi londyńskiemu silne wsparcie i wzmocniła go politycznie. Czas powstania nie mógł być przesunięty, ponieważ w innej sytuacji należało się obawiać, że nie będzie można wystąpić w Warszawie wobec Sowietów w roli gospodarza, a także ponieważ istniało niebezpieczeństwo, że wskutek planowanych działań niemieckich wielka liczba Polaków (wśród nich wielu członków Armii Krajowej) zostanie wykorzystanych do pracy przy budowie umocnień lub zostanie wysłanych do pracy w Rzeszy. Głosy, które były na tyle uczciwe i bezstronne, aby przyznać, iż powstanie było całkiem bezsensowne , były zupełnie odosobnione. Idee te nie wywołały żadnego echa w propagandzie.



6. SYMPTOMY ROZPADU     


 Mimo wszystkich prób przedstawiania porażki powstania warszawskiego jako politycznego i moralnego sukcesu w kraju nie można było zapobiec szerzeniu się rezygnacji i niepewności oraz stopniowemu rozkładowi, jaki dotykał oddziały zbrojne. Armia Krajowa znajdowała się bez wątpienia w niebezpiecznym kryzysie, który Sowieci próbowali wykorzystać wszelkimi środkami. O ile symptomy rozkładu były naturalnym skutkiem upadku powstania, to jednak przyznać trzeba, że dowództwu udało się je wyeliminować lub ograniczyć i w rezultacie zachować na nie wpływ. Forma powstania poniosła porażkę, a dalsze zbrojne wystąpienia były na tę chwilę wykluczone (Joseph Goebbels - minister Propagandy Rzeszy, zapisał w swych pamiętnikach: "Gdyby jednak powstanie warszawskie zakończyło się sukcesem, to mielibyśmy wówczas polską insurekcję na całym obszarze, który znajduje się jeszcze w naszym posiadaniu. A tak po żałosnym załamaniu się puczu w Warszawie takie niebezpieczeństwo już nie istnieje"), toteż konieczne było, aby większe zmobilizowane oddziały spłynęły na powrót do konspiracji. Za tym przemawiały także argumenty ekonomiczne i klimatyczne. Przestawienie się na działanie w konspiracji mogło być też krokiem podjętym z przyczyn wojskowych, ponieważ dzięki temu była gwarancja, że w krótkim terminie możliwa będzie ponowna mobilizacja oddziałów. Dowództwo wydało dokładne polecenia w tej kwestii, dzięki temu symptomy rozkładu oddziałów bojowych nie oznaczały paraliżu ducha oporu także wobec Niemców.





 CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz