Stron

sobota, 26 października 2019

GWAŁT - CZY NIEODZOWNY ELEMENT KOBIECEGO LOSU? - Cz. X

NAJWAŻNIEJSZE I (NIEKIEDY)

NAJBRUTALNIEJSZE PRZYPADKI

GWAŁTÓW W HISTORII






40 r.

GWAŁTY W CESARSKIM PAŁACU

Cz. VIII





 SZALONY "BUCIK"

Cz. III


"NIE WIADOMO BYŁO ANI JAKIMI SŁOWY ZWRACAĆ SIĘ DO NIEGO, ANI JAK SIĘ ZACHOWAĆ; CI, KTÓRZY POTRAFILI GO ZADOWOLIĆ, ZAWDZIĘCZALI TO RACZEJ PRZYPADKOWI ANIŻELI SWEJ ZRĘCZNOŚCI"

KASJUSZ DION O ZMIENNYCH NASTROJACH KALIGULI


Rok 38 (czyli rok konsulatu Marka Aquili Julianusa i Publiusza Noniusza Asprenasa, w terminologii literackiej zwany również 791 rokiem od założenia Rzymu) rozpoczął się wspaniale - wielkimi igrzyskami i radością z powodu dwóch faktów, które wówczas nastąpiły w rodzinie cesarskiej. Przed Nowym Rokiem (czyli przed Kalendami stycznia) do Rzymu powróciła z Misenum cesarska siostra - Agrypina Młodsza, niosąc w rękach porodzone niedawno dziecię, syna - kolejnego członka dynastii. Gajusz Kaligula powitał siostrę bardzo dostojnie i ukazał niemowlę ludowi, na znak iż bogowie są mu i jego rodzinie przychylni, a ród Germanika przez to nigdy nie wygaśnie. Rzym radował się z tych narodzin, gdyż pamięć ojca Kaliguli wciąż była bardzo silna, a sama osoba władcy - młodego, przystojnego mężczyzny, który zapowiadał się na prawdziwego wybrańca bogów - tym bardziej potęgowała nimb świętości nad jego osobą. Niestety, nie wiedziano wówczas że ten wspaniale zapowiadający się władca, pochodzący z krwi szlachetnego Germanika i dostojnej Agrypiny... już jest szaleńcem, a w jego głowie piętrzyły się myśli wzajemnie sprzeczne, które wkrótce miały ukazać się z całą potworną siłą. Agrypina Młodsza poznała tego próbkę, gdy po wspaniałym powitaniu siostry i jej syna, Kaligula nagle, podczas uroczystości w świątyni mającej nadać imię chłopcu, na pytanie siostry jakie imię byłoby najwłaściwsze, odpowiedział: "Nazwij go Klaudiuszem". To stwierdzenie było jawną kpiną, gdyż Klaudiusz - stryj Kaliguli i Agrypiny Młodszej był kaleki (nie potrafił normalnie chodzić i powłóczył jedną nogą, miewał silny ślinotok i seplenił, a czasem w ogóle nie można było go zrozumieć - były to skutki jakiejś przebytej we wczesnym dzieciństwie choroby, której skutków nie udało się zniwelować. A mimo to Klaudiusz był bardzo inteligentny i wykształcony - znał grekę i starożytne, zapomniane już wówczas języki Etrusków i Sabinów). Agrypina nadała swemu dziecku imię: Neron (na cześć swego zamorzonego głodem - osiem lat wcześniej przez Sejana z rozkazu Tyberiusza - brata: Nerona Juliusza Cezara). Nero znaczyło bowiem w języku Sabinów tyle co "Silny" i był on oddany w opiekę bogini Nerio.

Drugim powodem do powszechnej radości, były zaś zaślubiny ukochanej siostry cesarza - Druzylli (z którą ten ponoć miał mieć kazirodczy romans). Wybrankiem Kaliguli na męża dla jego siostry (bo nie ulega wątpliwości że to on wybrał jej męża), był niejaki Marek Lepidus, którego Gajusz Kaligula uważał za swego druha i przyjaciela (a którego potem skazał na śmierć) i z którym wspólnie przebalowali podczas orgii niejedną noc. Wybór Lepidusa na męża Druzylli był również czytelnym znakiem politycznym, iż to właśnie jego uważa cesarz za swego ewentualnego następcę. Ta (nieoficjalna) deklaracja, szybko została właściwie odczytana i posąg Marka Lepidusa znalazł się w sławnym Sebastejonie w Afrodyzias i stanął tam obok posągów członków rodziny cesarskiej (oczywiście po upadku i śmierci Lepidusa, zostanie stamtąd wyniesiony i rozbity w proch). By właściwie uczcić te wydarzenia (narodziny siostrzeńca i ślub siostry), zorganizował Kaligula na początku roku kolejne igrzyska cyrkowe, które miały swą wielkością i wspaniałością przyćmić te poprzednie, z ubiegłego roku. Znów sprowadzano najróżnorodniejsze i najrzadsze zwierzęta z całego Imperium, znów organizowano walki gladiatorów z dzikimi bestiami, jak i walki samych zwierząt pomiędzy sobą. Nie zabrakło oczywiście tradycyjnego munera (potyczek pomiędzy poszczególnymi rodzajami gladiatorów), więc krew lała się gęsto i obficie. A cesarz? Cesarz... przebierał się do każdych kolejnych igrzysk na nowo. Zaczął nosić luźne, długie podobne do wschodnich szaty, a szyję swą przyozdabiał biżuterią, palce zaś pierścieniami. Jego nastroje także zaczęły się gwałtownie zmieniać, co nie ulegało obserwacji najbliższego otoczenia. Potrafił na przykład jednego dnia w senacie w obelżywych słowach mawiać o zmarłym Tyberiuszu, zachęcając tym samym innych by podążali w jego ślady i również rzucali kalumnie na nieżyjącego władcę. A następnego dnia, zjawiał się w senacie i wygłaszał... niezwykle uroczystą mowę pochwalną ku czci Tyberiusza, jednocześnie piętnując (i nakłaniając do samokrytyki) tych, którzy dnia poprzedniego, idąc za jego namową obrzucali Tyberiusza wulgaryzmami. W zasadzie nie było wiadomo jak się zachować, bo to, co jednego dnia podobało się cesarzowi, drugiego mogło być mu już wstrętne (i na odwrót). Dlatego też bycie w kręgu władzy w tych latach stanowiło śmiertelne niebezpieczeństwo.

Pomimo małżeństwa swej siostry z Markiem Lepidusem, cesarz nie zamierzał zrezygnować z odwiedzania siostry (nie wiadomo na pewno czy ich związek miał podtekst seksualny, gdyż może to było zwykłe oszczerstwo aby jeszcze bardziej zohydzić jego postać, wiadomo bowiem że upadłemu tyranowi można przypisać wszystko. Powoli zabieram się za temat, dotyczący zemsty ofiar na swych ciemiężycielach, odnoszący się do II Wojny Światowej i tego w jaki sposób byli traktowani Niemcy - co nie ulega wątpliwości iż sami wybrali sobie Hitlera na wodza, a po zwycięstwie III Rzeszy byliby częścią tzw.: "Narodu Panów"- po zakończeniu wojny. Zemsta ofiar - Żydów, Polaków, Rosjan na Niemcach nie jest zbyt znana, bo w końcu nie doszłoby do niej [zresztą nie ma nawet co porównywać skali - po stronie niemieckiej istniał cały odgórnie zorganizowany przemysł uśmiercający i upadlający ludzi, zaś powojenne "wyrównywanie rachunków" było prowadzone przez nieliczne osoby], gdyby nie wcześniejsze zbrodnie niemieckie, gdyby nie niemiecka machina zagłady i machina odhumanizowywania ludzi. Mimo wszystko jednak, niektórzy nie potrafili zapomnieć tego, co sami wcześniej przeszli w obozach koncentracyjnych 9czy można mieć o to do nich pretensje?] i potem mścili się w okrutny sposób na zwykłych Niemcach. Ci musieli np. chodzić jezdnią, gdy chodnikiem szli Polacy lub Rosjanie, musieli się kłaniać, zdejmując czapki itp. Należy jednak pamiętać że do tego samego zmuszano Polaków podczas niemieckiej okupacji. Pamiętam jak rozmawiałem kiedyś z pewnym starszym mężczyzną, który opowiadał mi o wojnie i okupacji. Opowiedział jak raz, jako młody chłopak dostał kolbą karabinu idąc ulicą, tak mocno w twarz od Niemca - za to tylko że wcześniej się nie ukłonił i nie zdjął czapki - że miał rozbitą szczękę. Tak więc po wojnie Niemcy wołali - "Hitler kaput", ale niewiele im to pomagało, tym bardziej że w pamiętnikach osób, które o tym pisały, przebija opinia że co prawda teraz Niemcy mocno ciskają przekleństwa na Hitlera, ale mają do niego pretensje nie o to, co robił i jaki system terroru stworzył, ale o to że... przegrał wojnę. "Zemsta ofiar" - prawda że ciekawy tytuł?). Oczywiście Gajusz Kaligula był z pewnością człowiekiem szalonym, więc nie należy także wykluczyć możliwości uprawiania przez niego kazirodczej miłości z siostrą (choć o jego miłosnym związku z Druzyllą piszą dopiero autorzy późniejsi, natomiast jemu współcześni nic na ten temat nie mówią, co może sugerować że nie miało to miejsca).


 

Bez wątpienia Druzylla też zaczęła obawiać się brata, szczególnie gdy poinformował ją że wydaje rozkazy samemu Jowiszowi oraz Ozyrysowi, którzy są mu posłuszni. Skoro więc rozkazuje najwyższym bogom, to nie tylko sam jest bogiem, ale wręcz stoi ponad bogami. Aby jej to udowodnić, przebrał się za boga i udał (wraz z nią) do świątyni na Kapitolu, by pokazać jaką ma nad nimi władzę. Obraz popadającego w coraz to większy obłęd brata, zapewne nie był miły dla oka Druzylli, poza tym Kaligula stawał się niebezpieczny dla otoczenia. W czerwcu 38 r. Druzylla zmarła w nieznanych okolicznościach. I znów niektórzy historycy podejrzewają że powodem jej śmierci stało się spotkanie z bratem, do którego doszło, gdy okazało się że dziewczyna jest w ciąży. Kaligula uznał że to jest jego dziecko - dziecko boga, boga żyjącego, króla wszystkich bogów. Jednocześnie mianował Druzyllę królową wszystkich bogiń i zwabiwszy ją do świątyni, postanowił... odebrać poród. Problem jednak polegał na tym, że nie był to jeszcze czas porodu, a dziecko miało zaledwie kilka miesięcy (zważywszy na termin kiedy wzięła ślub z Lepidusem i moment śmierci, Druzylla była co najwyżej w trzecim lub czwartym miesiącu ciąży). Gajusz Kaligula, ubrany w szaty boga, unieruchomił ręce swej siostrze, przywiązując je pionowo (jak wiadomo, Rzymianki rodziły na stojąco lub kucając), po czym wyciągnął miecz i chcąc jej udowodnić że zarówno on jak i ona stali się nieśmiertelnymi bogami, podobnie jak Zeus i Hera, przeciął brzuch siostry, aby wyjąć z niego dziecko. Wiadomo jak taki "poród" musiał się skończyć, dziewczyna wykrwawiła się na śmierć, a zrozpaczony, cały w jej krwi Kaligula, szybko stamtąd uciekł. Gnębiony wyrzutami sumienia, nakazał ogłosić powszechną żałobę co oczywiście senat natychmiast uczynił. Potem uznał swą siostrę za boginię i kazał zaliczyć w poczet bogów (co senat również uczynił), a senator (Liwiusz Geminus), który stwierdził że widział Druzyllę w otoczeniu innych bogów, wstępującą do nieba, otrzymał ogromną nagrodę pieniężną (250 000 sestercji - niezły z niego cwaniak, ponoć wcześniej cierpiał na duże problemy finansowe, które po otrzymaniu nagrody odeszły w zapomnienie). Tym samym Druzylla stała się pierwszą kobietą w dziejach Rzymu, która została publicznie deifikowana (wcześniej taki zaszczyt miał spotkać Liwię Druzyllę - małżonkę cesarza Augusta, gdyż po jej śmierci senat zamierzał zaliczyć ją w poczet bogów. Nie zgodził się na to jednak Tyberiusz, który zablokował przyznanie matce tytułu bogini).

Druzylla co prawda nie otrzymała własnej świątyni (i kapłanki), ale jej posąg (jako bóstwa) stanął w świątyni Wenus Rodzicielki (najważniejszego bóstwa dynastii julijsko-klaudyjskiej) i miała tam być czczona pod imieniem Druzylla-Panteja. Kaligula opuścił Rzym i wyjechał do swej willi w Albie, gdzie dalej rozpaczał nad losem siostry (choć i tutaj uwidoczniła się zmienność jego nastrojów - jednego dnia potrafił przywdziać żałobę i płakać, drugiego zaś ubierał się w kolorowe szaty i z radością w głosie opowiadał że Druzylla została boginią). Gdy powrócił do Rzymu i czas żałoby się skończył, Gajusz Kaligula postanowił po raz trzeci wstąpić w związek małżeński. Jego wybór padł na słynącą z urody Lollię Paulinę - dotąd żonę Memmiusza Regulusa - namiestnika Macedonii. O Lolli po raz pierwszy usłyszał jeszcze z ust swej babki - Antonii Młodszej (sławnej córki Oktawii i Marka Antoniusza), która porównywała jej urodę z urodą jej babki (obie panie ponoć się znały). Teraz, gdy Antonia Młodsza nie żyła już od roku, Gajusz Kaligula przypomniał sobie o słowach babki i urodzie Lolli, a ponieważ przebywała ona wraz z mężem w Macedonii, czym prędzej polecił jemu i jej stawić się w Rzymie. Gdy przybyli, nakazał Regulusowi rozwieść się z żoną, gdyż cesarz wybrał ją sobie na małżonkę. Perspektywa rozwodu nie była miła Regulusowi, tym bardziej że jej majątek był ogromny (dziadek Lolli stał się bogaczem dzięki intrygom, jakie robił na wschodzie, pełniąc funkcję doradcy wnuka cesarza Oktawiana Augusta - Gajusza Juliusza Cezara w 1 r. p.n.e.). Ale mając do wyboru pieniądze żony i życie, wolał zrezygnować z pierwszego i podczas zaślubin pełnił nawet rolę ojca, wydającego swą córkę za mąż. W czasie zaś przyjęcia weselnego, Lollia Paulina była przybrana tak bogato i miała na sobie taką ilość pereł oraz innych kosztowności, że świeciła się z oddali. Zapewne czuła dumę ze swej nowej pozycji swoistej "first lady", ale jej radość nie trwała długo, tym bardziej że za męża miała szaleńca. Kaligula uznał bowiem że nie sprawia mu ona radości w łożu i "leży jak kłoda" a poza tym uznał że jest bezpłodna, po czym (w kilka miesięcy po ślubie, zapewne z końcem 38 r.) rozwiódł się z nią, jednocześnie zabraniając jakichkolwiek innych kontaktów seksualnych z mężczyznami - jako że przecież już "obcowała z bogiem".




To nieudane małżeństwo spotęgowało jeszcze bardziej chorobę umysłową Gajusza, który z początkiem 39 r. rozpoczął wielkie prześladowania w Rzymie, skierowane w przedstawicieli warstwy nobilitas oraz ekwitów. Oto mianowicie wprowadzono nowe prawo o ochronie majestatu, a uczyniono tak zaledwie na dzień przed rozpoczęciem prześladowań. I nagle posypały się wyroki o zbyt powściągliwy żal po śmierci Druzylli, o zły stosunek do matki Kaliguli i jego braci w przeszłości. Dochodziło też do kuriozów, mianowicie cesarz jednego dnia znosił jakieś podatki, by drugiego je przywrócić i oskarżyć wybrane osoby o ich niepłacenie. Prawo w zasadzie przestało istnieć, gdyż nie miało znaczenia powoływanie się na przepisy, które szybko ulegały zmianom. Majętni ludzie z dnia na dzień tracili swoje majątki i trafiali do lochów (niektórzy popadali w taką nędzę, że wyrzuceni z własnego domu musieli żebrać całymi rodzinami po ulicach o kawałek chleba - choć wcześniej cieszyli się znacznym bogactwem). Lud radowały takie zmiany. Człowiek bowiem ma już taką naturę, że jak komuś się dzieje źle, to innych to cieszy, bo mogą się odegrać za swoje własne niepowodzenia, lub ponaigrawać z czyjegoś nieszczęścia dla zabawy. Rządy Kaliguli doprowadziły więc do tego, że wielu wczorajszych bogaczy, stawało się nędzarzami, a lud, który wcześniej czuł przed nimi respekt i poważanie, teraz obrzucał ich nieczystościami oraz bluzgami. Oczywiście celem tych wszystkich prześladowań były pieniądze. Cesarz potrzebował kasy, bowiem w niecałe dwa lata od objęcia władzy - skarbiec zaczął świecił pustkami, co znaczy że szalony "bucik" w krótkim czasie roztrwonił środki pozostawione przez gospodarnego Tyberiusza. Żeby ponownie napełnić skarb, należało więc przejąć majątki bogaczy, a żeby to uczynić należało oskarżyć ich o jakieś zbrodnie (np. o zbyt powściągliwy żal po śmierci bogini Druzylli-Pantei) a zawód oskarżyciela publicznego znów stał się niezwykle intratnym zajęciem. Wśród senatorów zapanowała istna trwoga, nie było bowiem wiadomo co zrobić by pozytywnie usposobić do siebie cesarza, gdyż ten był całkowicie nieprzewidywalny. Jednego dnia zachowywał się tak, drugiego inaczej i krytykował przy tym wszystkich którzy poprzedniego dnia czynili tak jak on (a gdyby nie uczynili tak jak on, wówczas też narażali się na cesarski gniew). Dochodziło więc do kuriozów, cesarz wygłaszał w senacie mowę, w której oskarżał senatorów o najróżniejsze zbrodnie (choć nie wymieniał nazwisk), a senat (wyobrażam sobie jakie ciśnienie musiało tam panować) odwdzięczał mu się ustawą dziękczynną do bogów, za to że tak zbawcza dla państwa mowa została wygłoszona. 

Wreszcie rozochocony biernością i całkowitą uległością senatu, zaczął Kaligula zabijać - padły pierwsze wyroki skazujące na karę śmierci, potem już poszło z górki.  Kaligula już dawno uwierzył że jest żyjącym bogiem, teraz każdy dzień utwierdzał go tylko w tym przekonaniu. Zaczynał potęgować się spirala szaleństwa i zbrodni - co ciekawe przy całkowitej uległości i bierności senatu, oraz przy dźwięku błazeńskiego śmiechu ludu rzymskiego. Oto cesarz, przewodnicząc uroczystości ofiarnej podczas publicznego święta ku czci Jowisza, nagle (dla zabawy) wziął do ręki maczugę i... rozbił nią głowę składającego ofiarę na ołtarzu mężczyznę, uśmiercając go na miejscu, po czym stwierdził że zamienił role i miast ofiarę, złożył bogu w ofierze ofiarnika. Nie wiadomo czy lud wybuchł wówczas śmiechem, ale nie zdziwiłbym się gdyby tak właśnie było. Cesarz popadając już w całkowitą paranoję, przy akompaniamencie senatu i ludu, przygrywającego mu w takt miłej dla jego ucha muzyki, rozkręcał się coraz bardziej, nie mogąc nigdzie napotkać jakiegokolwiek oporu. Podczas publicznych posiedzeń senatu, o osobach skazanych na karę śmierci kazał się wyrażać jak o żyjących, a tych, którzy wciąż żyli, ogłaszał zmarłymi i kazał całkowicie ignorować (że też tam nie poschodzili na zawały serca, to było doprawdy osiągnięcie). Bawił się słowami, biorąc je zupełnie dosłownie. Pytał się na przykład czy pieniądze przynoszą szczęście, a gdy ktoś odpowiadał że "nie", mówił - "więc oddaj mi swoje", a gdy słyszał "tak", wymyślał jakieś oskarżenie, by udowodnić nieszczęśnikowi że pieniądze mu jednak szczęścia nie przyniosły. W tym też czasie (z końcem 38 r. czyli jeszcze przed wielkimi prześladowaniami), cesarz pozbył się prefekta Kwintusa Sutoriusza Makrona (mordercy Tyberiusza, dzięki któremu w ogóle uzyskał władzę cesarską) i jego żony, a swej wcześniejszej kochanki - Enni Trazylli, zmuszając ich do popełnienia samobójstwa. Również i ta postać została następnie uznana za winną wszelakich zbrodni, a ludzie powiązani z Makronem, szybko tracili zarówno majątki jak i życie.

Jak na przykład niejaki Awiliusz Flakkus - prefekt Egiptu (od 32 r.), należący do ludzi Makrona, którzy przejęli władzę po upadku Sejana i jego stronnictwa (gdzie należał chociażby namiestnik Palestyny - Poncjusz Piłat, który tylko dzięki swemu okrucieństwu jako prefekt, zawdzięczał pozostanie na stanowisku po upadku swego protektora w 31 r. i piastował swą funkcję w latach 26-36. Oczywiście jak wiadomo to on skazał na śmierć na krzyżu Jezusa z Nazaretu). Flakkus został aresztowany po upadku Makrona (Kaligula posłał w tej spawie do Aleksandrii swego centuriona - Bassusa, który podstępem aresztował prefekta - wysyłając najpierw na przeszpiegi do pałacu namiestnika swego żołnierza w przebraniu niewolnika). Sprowadzono go do Rzymu i wytoczono proces (nagle znaleźli się "życzliwi" którzy przypomnieli sobie że Flakkus udzielił przed dziesięciu laty poparcia Sejanowi, gdy ten dążył do uwięzienia Agrypiny i jej synów - braci Kaliguli). To wystarczyło, Awiliusz Flakkus został pozbawiony majątku (a będąc prefektem Egiptu zgromadził on niezłą kolekcję dzieł sztuki, które to stały się odtąd własnością cesarza) i skazany na wygnanie na skalistą (pozbawioną słodkiej wody) wysepkę Gyaros, gdzie miał żyć w norze (dosłownie), jak pustelnik. Było to jeszcze przed śmiercią Druzylli, więc jego szwagier - Marek Lepidus uprosił cesarza by udzielił łaski byłemu prefektowi i pozwolił przenieść się mu przynajmniej na wyspę ze słodką wodą. Kaligula początkowo się zgodził i zezwolił Flakkusowi przenieść się na wyspę Andros na Morzu Egejskim, ale wkrótce potem wysłał tam swych siepaczy z rozkazem pozbawienia byłego namiestnika życia. Według opisu Filona z Aleksandrii, Awiliusz Flakkus zginął nieciekawą i dość haniebną śmiercią. Miast pogodzić się ze swym losem i przyjąć je mężnie, jak przystało na rzymskiego nobila, ten postanowił ratować się ucieczką, zapomniawszy że znajduje się na wyspie. Pogoń za nim trwała dość długo, gdyż skutecznie udawało mu się wyprowadzać swych prześladowców w pole, ale przecież nie mógł tego czynić bez końca. Wreszcie dopadli go i za brodę oraz włosy ciągnęli po ziemi do miejsca egzekucji. Tam kopano dla niego już grób. Żołnierze zaczęli zadawać mu ciosy w taki sposób, aby od razu go nie uśmiercić, lecz by zaczął krwawić. Ostatecznie nawet połamali mu żebra i żywego jeszcze wrzucili do grobu, po czym przysypali ziemią. Śmierć Flakkusa była tylko uwerturą do tego, co miało potem spotkać innych, na których majątki Kaligula miał chrapkę. 




A tymczasem (w owym 38 r.) w Aleksandrii, już po upadku prefekta Awiliusza Flakkusa, wybuchły rozruchy pomiędzy zamieszkującymi stolicę Egiptu Grekami a Żydami. Każda ze stron postanowiła ostatecznie wysłać delegację do Rzymu, by cesarz rozsądził kto ma rację. Grecy wysłali niejakiego Apiona, Żydzi zaś Filona. Obaj przemawiali przed cesarskim majestatem, a Apion oskarżył Żydów o bezbożność - czyli nie oddawanie boskiej czci cesarzowi i deklarował że wszyscy Grecy w Aleksandrii oddają Gajuszowi Kaliguli cześć boską, jako swemu władcy, Żydzi zaś tak nie postępują, co znaczy że nie uznają oni rzymskiego panowania i władzy cesarskiej. Filon próbował się bronić, ale trudno mu było wytłumaczyć zawiłości judaizmu, szczególnie gdy cesarz usłyszał że nie uważają go za boga. Publicznie znieważył Filona i nakazał mu opuścić Rzym (ponoć miał szczęście że w ogóle uszedł z życiem), na odchodne miał mu jeszcze przekazać, że jeśli Żydzi nie uznają go za boga, będzie ich gnębił do ostatka. Politykę tę wdroży Kaligula dopiero za kilkanaście miesięcy (w roku 40), teraz jedynie padła jej zapowiedź. Żydzi mieli poznać to, czego już od kilku miesięcy doznawali Rzymianie, którzy upokarzali sami siebie w perfidnej uległości wobec człowieka, którego szaleństwo wciąż rosło nie napotkawszy żadnych przeszkód. Tak oto wprowadzono w życie ustawę, czyniącą z każdego obywatela, cesarskiego szpiega i nakazującą informować natychmiast o jakiejkolwiek próbie "działalności antypaństwowej", skierowanej przeciwko władzy. Każde nie tak wypowiedziane słowo, żart, każda aluzja - która mogła zostać zinterpretowana jako wymierzona w Gajusza Kaligulę, była podstawą do wszczęcia procesu i wyroku skazującego. O ile bowiem oskarżenia o korupcję czy malwersacje były dość łatwe do obrony przed sądem czy senatem, o tyle oskarżenie o zdradę stanu okazywało się katastrofalne w skutkach. Takich spraw nie chcieli się podjąć żadni obrońcy, świadkowie nagle wycofywali się przed procesem - osoba oskarżona o zdradę stanu realnie była poddana społecznej infamii jeszcze przed procesem i jedynym honorowym wyjściem pozostawało wówczas tylko samobójstwo.

A cesarz postępował coraz bezczelniej. W senacie robił co chciał, a jak mu się coś nie podobało, dawał temu publicznie wyraz wulgaryzmami lub gniewem. Wygłosił mowę, porównującą senat do złodziei i zdrajców, po czym następnego dnia ten sam senat przyznał mu tytuł "Obrońcy Ojczyzny" oraz uchwalono tego dnia coroczne święto ku czci "Jego Łaskawości" i rozpływali się senatorowie w pochwałach nad cesarskim geniuszem. Złoty posąg Kaliguli miano tego dnia nosić w procesji na Kapitol przy dźwiękach hymnów dziękczynnych (za to, że cesarz uznał że są zdrajcami i złodziejami), większego upodlenia chyba dotąd w Rzymie nie było. Cesarz doszedł więc do przekonania że może wszystko, cała władza niepodzielnie należy do niego, senat jest spacyfikowany i zastraszony, więc postanowił zrobić sobie dłuższe wakacje na Sycylii (wiosna 39 r.). Jednak w otoczeniu upodlonego senatu zaczął rodzić się spisek. Wreszcie ktoś doszedł do przekonania że tak dłużej być nie może i należy pozbyć się, uwielbianego dotąd syna Germanika, nim ten zniszczy cały kraj, rozwiąże senat a z senatorów uczyni swoje osobiste sługi (niektórym z nich kazał, z fartuchami u pasa, usługiwać sobie podczas posiłków). Dość tego upokarzania, należy wreszcie uwolnić Miasto i Świat cały od szalonego tyrana - Gajusza Kaligulę. Taki spisek zawiązał się w drugiej połowie 39 r. Lecz nim do niego doszło cesarz wybrał się na wypoczynek na Sycylię. 

   







CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz