Stron

środa, 16 października 2019

REFORMY AUGUSTA - Cz. X

CZYLI JAK ZMIENIAŁA SIĘ

RZYMSKA REPUBLIKA

U PROGU NARODZIN

JEZUSA Z NAZARETU





DIONIZOS I IZYDA

Cz. V





"WTEDY, DELIO, JAK JESTEŚ, Z ROZPUSZCZONĄ KOSĄ,
PROSTO W MOJE RAMIONA BIEGNIJ NÓŻKĄ BOSĄ.
O TO SIĘ MODLĘ: OBY JASNY RANEK TAKI
PRZYWIÓZŁ NAM JUTRZENKI RÓŻANE RUMAKI"

TIBULLUS
"PIEŚNI"


"ŻONA MOJEGO MĘŻA"


W październiku 39 r. p.n.e. Marek Antoniusz (wraz ze swoją nową żoną - Oktawią), opuścił Rzym (by już nigdy więcej do niego nie powrócić) i wyjechał na Wschód, do Grecji. Wszystko też układało się po jego myśli. Nie przejmował się zbytnio wzmocnieniem pozycji Oktawiana na Zachodzie (tym bardziej że Sekstus Pompejusz wciąż sprawiał mu problemy), a sam Antoniusz zamyślał nad wielkim zwycięstwem w kraju Partów i pomszczenia klęski Marka Krassusa sprzed prawie piętnastu lat. Gdyby udało mu się pobić Partów, zdobyć nowe ziemie a przede wszystkim - odzyskać znaki legionowe i jeńców nieszczęsnej bitwy pod Carrhae ('Karami') z 53 r. p.n.e. - wówczas wróciłby do Rzymu w glorii wielkiej sławy i prestiżu w oczach obywateli, a Oktawian wówczas w żaden sposób nie byłby w stanie się z nim równać (Oktawian jednak nie próżnował i nakazał rozgłaszać po miastach Italii, Grecji i Azji Mniejszej, iż Antoniusz nie radzi sobie w wojnie z Partami. Przekupywał w tym celu nawet samych agentów Antoniusza, jak choćby owego Stefanosa z Afrodisias, który przyjmował instrukcje zarówno od Antoniusza jak i Oktawiana). Nie spieszyło się jednak Antoniuszowi zbytnio do wojaczki, zimę więc spędził wraz z rodziną (żoną - Oktawią, jej trójką dzieci z poprzedniego małżeństwa, trójką swoich dzieci z poprzednich małżeństw, oraz ich niedawno urodzoną - w sierpniu 39 r. p.n.e. - córeczką Antonią Starszą). W tym samym czasie walki na Wschodzie prowadził legat Antoniusza - Publiusz Wentydiusz, który musiał się zmagać z postępami Kwintusa Labienusa, księcia Pakorusa (syna króla Partów - Orodesa II) i satrapy Barsafamesa, którzy w samym tylko roku 40 p.n.e. odnieśli wiele sukcesów zajmując całą Syrię, Palestynę (i uprowadzając z Jerozolimy tamtejszego arcykapłana Świątyni Jerozolimskiej - Jana Hirkana II). Do połowy 39 r. p.n.e. Rzym stracił większość swoich posiadłości na Wschodzie, a Partowie obwołali królem Judei i nowym arcykapłanem Antygona (pochodzącego z królewskiego rodu Hasmoneuszy). 

Tymczasem pretendentem do władzy nad Judeą był również 33-letni dotychczasowy namiestnik Galilei (od 47 r. p.n.e.), posiadający rzymskie obywatelstwo - Herod Idumejczyk (zwany również Herodem Wielkim lub Gajuszem Juliuszem Herodem). On to w owym 40 r. p.n.e. uciekał wraz z rodziną (swoją matką Kypros - którą bardzo kochał i za którą był w stanie iść na śmierć, siostrą Salome, bratem Ferorasem, księżną Aleksandrą - córką arcykapłana Jana Hirkana II i matką narzeczonej Heroda - Miriam, oraz innymi żonami i córkami swych przyjaciół oraz zwolenników) najpierw do twierdzy Masada (gdzie pozostawił kobiety) a następnie już samemu udał się do Aleksandrii (gdzie powitała go królowa Kleopatra VII. Było to pierwsze i zarazem ostatnie spotkanie tych dwojga, najsławniejszych ludzi na całym ówczesnym Bliskim Wschodzie. Kleopatra miała zresztą wobec Heroda dług wdzięczności, jako że jego ojciec - Antypater umożliwił przed laty władzę zarówno jej ojcu - Ptolemeuszowi XII, jak i jej samej. Dlatego też starała się nakłonić Heroda, by ten pozostał w Egipcie jako jej kompan. Zaproponowała mu także dowództwo nad armią ale Herod odmówił. Ofiarowała mu więc galerę i wysłała w podróż zimową porą do Rzymu. Statek Kleopatry rozbił się jednak u brzegu Cypru, a Herod musiał ponownie starać się o zaokrętowanie na innym statku który już bezpośrednio zawiózł go) do Rzymu. Tam Herod uzyskał tytuł "króla Judei" dla siebie samego (za co podobno musiał się opłacić Oktawianowi i Antoniuszowi - złoto pożyczał od syryjskiego bogacza - Saramalli, którego można by nazwać nieoficjalnym sponsorem Heroda) oraz wsparcie senatu w wojnie z Partami i Antygonem.




Herod wylądował w mieście Ptolemais - na fenickim wybrzeżu, z początkiem 39 r. p.n.e. i zaraz zaczął werbować najemników do swej nowej armii (za pieniądze Saramalli). W tym czasie legat Antoniusza - Publiusz Wentydiusz zdołał zmusić Partów do wycofania się z Judei (ale odstąpił od zdobywania Jerozolimy po tym jak przekupił go Antygon) i ruszył do Syrii (w Judei pozostawiając znacznie mniejsze siły pod dowództwem Gajusza Sozjusza - który także był na liście płac Antygona). Przez cały 39 i 38 r. p.n.e. Herod nawet nie zdołał zbliżyć się do Jerozolimy (choć uwolnił z oblężenia Masadę, gdzie znajdowała się jego rodzina) i wciąż musiał się zmagać z plagą głodu i dezercji we własnych szeregach. Natomiast w północnej Syrii w czerwcu 38 r. p.n.e. Publiusz Wentydiusz w bitwie pod miejscowością Gindaros (nieopodal Antiochii) rozbił wojska Partów pod wodzą księcia Pakorusa (który w tej bitwie poległ, a jego głowę Wentydiusz dostał na tacy, po czym kazał ją obwozic po miastach Syrii, jako dowód swego zwycięstwa). Wcześniej w Azji Mniejszej udało się wysłanemu przez Antoniusza - Kanidiuszowi rozbić siły rzymskiego renegata Kwintusa Labienusa i zmusić je do ucieczki (Labienus uciekł do Cylicji i tam został zamordowany). Pod Samosatę przybył też wódz naczelny - Marek Antoniusz, który po kilkumiesięcznych ateńskich wakacjach, ponownie wdał się w wir walki (choć na krótko). Wcześniej jednak Antoniusz długo nie mógł się zebrać na linię frontu. Mieszkając w Atenach, pielęgnował życie rodzinne i nawet stał się dobrym tatusiem. Zaś wyruszając na wojnę w połowie roku 38 p.n.e., przybrał głowę wieńcem z oliwek a także otrzymał z rąk swej małżonki Oktawii, na szczęśliwą drogę butelkę wody ze źródła ateńskiej Klepsydry (było to źródełko płynące na Akropolu w Atenach, które ponoć miało moc czynienia cudów). Niewiele tam jednak zdziałał oblegając Samosatę (stolice królestwa Kommageny) i ostatecznie zgodził się przyjąć łapówkę (300 talentów) za odstąpienie od miasta, po czym ponownie wrócił do Aten, do czekającej nań małżonki. Wentydiusza zaś nagrodził za cierpliwość i odesłał do Rzymu, aby tam odbył triumf za swoje zwycięstwa nad Partami i odzyskanie rzymskich prowincji Wschodu (notabene - Publiusz Wentydiusz był pierwszym Rzymianinem, który odbył triumf nad Partami). Tak minął rok 38 p.n.e.

W następnym roku Antoniusz udał się wraz z małżonką do Italii (pisałem o tym w poprzedniej części), by wesprzeć Oktawiana w wojnie z Sekstusem Pompejuszem. W tym czasie Oktawia była już w kolejnej ciąży i w Tarencie (gdzie się zatrzymano) pełniła rolę mediatora pomiędzy bratem a mężem. Prócz wspaniałych oznak wzajemnego braterstwa i zgodności czynów, przedłużono tam również triumwirat (wygasły w grudniu 38 r. p.n.e.) do grudnia 33 r. p.n.e. Jesienią 37 r. p.n.e. Antoniusz i Oktawia wyruszyli w drogę powrotną do Aten, ale gdy dotarli do wyspy Korkiry, Antoniusz odesłał żonę z powrotem do Rzymu. Zapewne argumentował to tym, iż on sam i tak wyjeżdża do Syrii na dalszą wojnę z Partami, a Oktawia w Atenach będzie sama, bez towarzystwa najbliższych. Więc Oktawia wróciła (była już w zaawansowanej ciąży, w styczniu 36 r. p.n.e. urodziła córeczkę - Antonię Młodszą - matkę przyszłego cesarza Klaudiusza i babkę cesarza Kaliguli. To na jej cześć Wergiliusz napisał swoją "Eklogę czwartą" - w której wieścił iż z narodzeniem dziecka Antoniusza i Oktawii, przyjdzie na świat "nowa jutrzenka", która odtąd będzie panować nad całym światem, ofiarowując mu pokój, obfitość i chwałę bogów), nigdy więcej nie ujrzy już swego męża żywego (podczas triumfu Oktawiana nad Antoniuszem i Kleopatrą w 29 r. p.n.e. martwe ciała obojga zostaną przywiązane tak, aby wyglądało iż kroczą w pochodzie zwycięzcy. Co też oznaczało że przez kilka miesięcy, począwszy od samobójstwa Antoniusza i  Kleopatry - musiano te ciała konserwować w lodzie, aby nie zaczęły się psuć i wydzielać nieprzyjemną woń). Zresztą wróżbita Antoniusza zalecał mu, aby: "trzymał się jak najdalej od tego młodzieniaszka", gdyż przewidywał iż szczęście Antoniusza zostanie przyćmione przez szczęście Oktawiana, a Geniusz pierwszego boi się ("doznaje pognębienia i zastraszenia") w konfrontacji z Geniuszem tego drugiego. Antoniusz udał się więc na Wschód, realnie porzucając swą żonę i rozpoczynając tym samym ostatni etap w swoim życiu. Ostatni lecz najsławniejszy.

A tymczasem w owym 37 r. p.n.e. w Judei wszystko zaczynało iść wreszcie po myśli Heroda Idumejczyka. Zebrał on pod swoimi rozkazami ponad 30 000 żołnierzy i miał zapewnione wsparcie legionów Gajusza Sozjusza. Z tymi wojskami ruszył w maju 37 r. p.n.e. na Jerozolimę (przed wyprawą, w kwietniu, poślubił Herod księżniczkę Miriam, wnuczkę arcykapłana Jana Hirkana II i tym samym wszedł do królewskiej rodziny Hasmoneuszy). Miasto broniło się przez pięć miesięcy dzięki nadludzkim wysiłkom żołnierzy oraz rozpowszechnianym wśród ludu przepowiedniom, iż na niebie pojawi się ręka Boga z mieczem w dłoni, która zniszczy wszystkich wrogów Świątyni (i tym podobnymi opowiastkami). Dwór, skupiony wokół Antygona i wspierające go elity oraz saduceusze i część faryzeuszy - głosili iż Bóg jest po stronie Świątyni i króla Antygona, zaś wszyscy jego wrogowie zostaną zniszczeni. Niewielu tylko nawoływało do opamiętania się i złożenia broni póki nie jest jeszcze za późno - bowiem gdy miasto padnie, najbardziej zapłacą za to tysiące zwykłych mieszkańców Jeruzalem, którzy albo zostaną wymordowani, albo trafią do niewoli. Jednym z tych, którzy nawoływali do kapitulacji miasta, był niejaki Szemaja - faryzeusz, który raczej powinien obawiać się zemsty Heroda, gdyż to on dziesięć lat wcześniej nawoływał by sanhedryn ukarał Heroda jako uzurpatora. Teraz jednak głosił by jak najszybciej zakończyć walkę w imię ocalenia miasta. Tym bardziej że w Jerozolimie już pojawił się głód, a ludzie pozjadali wszystkie zwierzęta, jakie tylko były za murami i nie należały do zapasów Świątyni. Bowiem w Świątyni Jerozolimskiej były zgromadzone pewne zapasy zwierząt ofiarnych, których jednak nie można było oddać ludowi, gdyż miały służyć za ofiarę przebłagalną dla Jahwe. I tak właśnie się działo, na ołtarzu świątynnym kapłani zarzynali owce i gęsi, a wokół Świątyni ludzie umierali z głodu. W początkach października 37 r. p.n.e. broniła się jeszcze tylko sama Świątynia i część Dolnego Miasta (Syjonu), a tymczasem rozzuchwaleni Rzymianie i wspierający ich Idumejczycy oraz Żydzi Heroda, zaczęli mordować kogo popadło, w tym kobiety i dzieci. Zamordowano wówczas tysiące ludzi.




Ponoć Herod prosił Sozjusza by ten poskromił swych żołnierzy, pytając go: "Czy mam panować nad pustynią?" Sozjusz wówczas odparł że powstrzyma wojsko, jeśli Herod zapłaci za życie każdego mieszkańca odpowiednią sumę z królewskiej szkatuły, Herod się zgodził. Miał również zapłacić Rzymianom za to, by ci nie weszli do Świątyni Jerozolimskiej, gdyż jako niewierni splugawiliby najświętsze miejsce. Co prawda gdy po raz pierwszy wojska rzymskie zdobyły Jerozolimę w 63 r. p.n.e. a ich wódz - Gnejusz Pompejusz Wielki wszedł do Świątyni jako pierwszy Rzymianin, Herod miał zaledwie dziesięć lat. Mimo to pamiętał dokładnie jaki się wówczas podniósł krzyk po całej Judei, że oto niewierni splugawili święte miejsce, nie chciał więc aby to się teraz powtórzyło. Rzymianie otrzymali prawie całe złoto i kosztowności, jakie znaleziono w skarbcu (plus to co od siebie musiał im dorzucić Herod), oraz Antygona jako swego jeńca. Ten, przerażony upadł do stóp Sozjusza i począł błagać go o darowanie życia, co w rzymskim wodzu wzbudziło jedynie wesołość oraz pogardę. Stwierdził wręcz iż Antygon tak naprawdę jest Antygoną i powinien wdziać niewieście suknie, gdyż płacze i prosi niczym kobieta. Następnie jeńca zakuto go w kajdany i zabrano ze sobą do Antiochii, gdzie (z rozkazu Antoniusza) został ścięty. Jerozolima wpadła teraz w ręce Heroda, który odtąd (przez następne trzydzieści trzy lata), aż do swej śmierci, panował będzie tutaj jako król Judei, Idumei i Samarii, a jednocześnie przejdzie do historii i tradycji religijnej jako okrutny władca, który miał kazać wymordować niewinne dzieci (pierworodnych synów) aby pozbyć się zapowiadanego przez proroków  - Mesjasza Zbawiciela, który miał zagrozić jego władzy (oczywiście - cała ta biblijna "rzeź niewiniątek" jest... zwykłym wymysłem. Herod dopuszczał się wielu okropnych zbrodni - zamordował nawet własnych synów, bo podejrzewał iż knują przeciwko niemu - ale nie dopuścił się tego, o co jest powszechnie oskarżany i dzięki czemu stał się sławną postacią historyczno-biblijną).

Tymczasem w końcem 37 r. p.n.e. Marek Antoniusz przybył do Antiochii, gdzie... przypomniało mu się o Kleopatrze, matce jego dwojga bliźniaczych dzieci (urodzonych w 40 r. p.n.e.) - Aleksandrze Heliosie i Kleopatrze Selene. Wysłał więc swego zaufanego przyjaciela - Fontejusza Kapitona do Aleksandrii, z zaproszeniem dla królowej Egiptu do Antiochii na spotkanie z nim (Antoniuszowi nie wypadało jechać do Aleksandrii, gdyż po pierwsze prowadził wojnę na Wschodzie, a po drugie jak by to zostało odebrane w Rzymie - odesłał żonę tylko po to, aby zabawiać się z egipską kochanką?). Kleopatra nie lubiła morskich podróży (które jednak były najszybsze i najbezpieczniejsze w owym czasie), jednak postanowiła ponownie wykorzystać ojca swych dzieci, jak to raz już uczyniła w Tarsos cztery lata wcześniej. Gdy przybyła do Antiochii, przywiozła ze sobą swe trzyletnie dzieci - Aleksandra Heliosa i Kleopatrę Selene, a Antoniusz podniósł je do góry - czym automatycznie uznał dzieci za swoje. Kleopatra przybyła do Antiochii z końcem września 37 r. p.n.e. (gdy wojna z Partami nieco złagodniała, Oktawian szykował się do ostatecznej konfrontacji z Sekstusem Pompejuszem, a Jerozolima wciąż się jeszcze broniła przed siłami Sozjusza i Heroda). Zamieszkała w pałacu na wyspie, będącym siedzibą Antoniusza. Nie jest dokładnie znany przebieg tego spotkania, ale można przepuszczać że Kleopatra odegrała przed Antoniuszem prawdziwą komedię zdradzonej i porzuconej żony. Zapewne czyniła mu też zarzuty iż poślubił Oktawię (ponoć zbierała wszelkie informacje na jej temat, szczególnie o jej urodzie i sposobie ubierania się). Traktowała Antoniusza nie tylko jako ojca swych dzieci, ale wręcz jako swego nieoficjalnego męża i kandydata na takowego, dlatego też Oktawia była dla niej: "żoną mego męża". Antoniusz, aby ułagodzić jej żal i gniew, potwierdził władzę Egiptu nad Cyprem, następnie ofiarował królowej lesistą Celesyrię (a drzewo było niezwykle cennym dobrem w Egipcie, jako że nie występowało w tej krainie i trzeba było je sprowadzać z innych ziem. Celesyria to mniej więcej dzisiejszy Liban) i Cylicję (południowo-wschodnie tereny Turcji), wschodnią część Krety, miasto Chalkis w Syrii (aby ofiarować je egipskiej królowej, Antoniusz najpierw pozbawił głowy tamtejszego księcia - Lizaniasza), otrzymała też całą Fenicję - prócz dwóch miast - Tyru i Sydonu, oraz znaczne tereny arabskich Nabatejczyków znad Morza Martwego.





Ale Kleopatry w żaden sposób to nie usatysfakcjonowało. Królowa domagała się bowiem również Judei wraz z Jerozolimą i Samarią. Miała przekonywać Antoniusza że Judea musi stać się ponownie egipska, bowiem przed wiekami władali nią dawni faraonowie - więc teraz ona, jako spadkobierczyni tamtych królów, ma pełne prawo domagać się odzyskania swych włości. Judeą władał jednak Herod, którego sama Kleopatra jeszcze niedawno przyjmowała w Aleksandrii i namawiała by pozostał u jej boku, a teraz zaś zażądała zdobytego taką daniną krwi - królestwa. Ponoć ta silna, władcza i niezwykle pewna siebie, oraz potrafiąca skutecznie manipulować i okręcać wokół palca najpotężniejszych mężczyzn swoich czasów kobieta, w łożu była niczym niewolnica, oddając potulnie swe ciało męskim zdobywcom. Być może również w łożu starała się nakłonić Antoniusza do zmiany decyzji i oddania Egiptowi Judei, ten jednak (choć często ustępował Kleopatrze w innych sprawach), tutaj zdecydowanie powiedział: "Nie!" Dlaczego? Po pierwsze chodziło o jego reputację. Przecież wcześniej poparł i dopomógł w zdobyciu tronu w Jerozolimie Herodowi (który zapłacił za to złotem i wiernością), posiadającemu dodatkowo rzymskie obywatelstwo, a teraz wobec kaprysu jednej kobiety miałby złamać dane wcześniej słowo i podważyć skrupulatnie tworzone sojusze w regionie? Kochał Kleopatrę, ale wiedział że to byłoby polityczne samobójstwo i zapewne zostałoby skutecznie wykorzystane przeciw niemu przez Oktawiana. Po drugie właśnie Herod był gwarantem stabilizacji i pokoju, bowiem oddanie tronu któremuś z Hasmoneuszy, równało się nowym wojnom domowym wśród Żydów, a przekazanie Judei Kleopatrze, to ucisk fiskalny, który z pewnością doprowadziłby do powstania). Królowa musiała więc w tym przypadku uznać swą porażkę, choć, aby jakoś jej to osłodzić, Antoniusz "wykroił" z Judei samo miasto Jerycho i otaczające je plantacje krzewów balsamu oraz gajów palmowych. To musiało królowej wystarczyć. Tak więc Żydzi zawdzięczali utrzymanie swej niepodległości tylko i wyłącznie jednej osobie - Herodowi Idumejczykowi (zwanemu Wielkim). Gdyby bowiem na tamtejszym tronie zasiadał ktoś inny, Antoniusz niechybnie przekazałby całą Judeę w ręce Egiptu.

Ale jednocześnie Kleopatra w sposób pokojowy i w przeciągu jednego tylko roku, pozyskała dla Egiptu więcej ziem, niż poprzedni władcy krainy nad Nilem na przestrzeni dziesięcioleci. W jej rękach były teraz tereny obejmujące praktycznie cały wschodni basen Morza Śródziemnego i Morza Martwego. Jej osiągnięcia można porównać jedynie z takimi władcami jak Sezostris III (żyjący w XIX wieku p.n.e.), Totmes III (żyjący w XV wieku p.n.e.) i Amenhotep III (żyjący w XIV wieku p.n.e.) - tylko że tamci władcy zdobywali je siłą swego oręża, a nie "miłosną dyplomacją". Nic też dziwnego, że po wpływem tych zdobyczy, nowy (36 p.n.e.) rok, czyli - jak głosiła królewska propaganda - szesnasty rok jej panowania (należy jednak pamiętać że starożytni nie znali zera, więc był to realnie piętnasty rok, począwszy od jej pierwszego wstąpienia na tron w 51 r. p.n.e.), stawał się odtąd: "pierwszym rokiem Nowej Ery". Królowa była przedstawiana jako "Nieśmiertelna Izyda" - władcza bogini, dbająca o dobro swego kraju i swych poddanych, a "Nowa Era" miała się stać najwspanialszym czasem dla ludzkości (w rzeczywistości rządy Kleopatry niczym się nie różniły od współczesnych systemów totalitarnych. Cały aparat państwowy był podporządkowany ludziom bezpośrednio mianowanym przez królową, a jakakolwiek krytyka jej rządów skutkowała natychmiastowym aresztowaniem, konfiskatą majątku, lub dożywotnim zesłaniem - wraz z całą rodziną - do kopalń na nubijskiej pustyni, gdzie warunki nie były dużo lepsze niż na sowieckiej Kołymie - poza tym że w Nubii było znacznie cieplej. Oczywiście niezwykle rozbudowany i wynagradzany był też system donosicielstwa). Kleopatra ogłosiła się oficjalnie: "Boginią Młodszą, Miłującą Ojca i Miłującą Ojczyznę" - teraz z nową tytulaturą czekała, aż Antoniusz podbije królestwo Partów i rzuci pod jej stopy cały orientalny Wschód. Będzie tedy panowała jednocześnie nad ziemią gdzie wschodzi i zachodzi słońce (nie na darmo bowiem nadała swym dzieciom partyjską tytulaturę "Słońce" i "Księżyc"). Wkrótce cały Wschód będzie należał do niej, Zachód zaś stanie się własnością Antoniusza a połączenie tych dwóch terenów zaowocuje powstaniem imperium większym, niż nawet to stworzone przez Aleksandra Wielkiego. Dlatego też tak wiele teraz zależało od zwycięstwa w projektowanej na wiosnę 36 r. p.n.e. wielkiej rzymskiej ofensywie na Partów. Ale Kleopatra myślała też nad jeszcze czymś, co skutecznie zjednoczyłoby Wschód z Zachodem, nad... małżeństwem.






PS: Jestem zadowolony po minionych wyborach. Prawo i Sprawiedliwość dostał kolejną prolongatę do sprawowania samodzielnej władzy przez kolejne cztery lata, ale nie jest paradoksalnie sukces taki, który mógłby im zawrócić w głowach. Dobrze, sytuacja jest korzystna, mają teraz czas aby zacząć wdrażać w życie prawdziwe reformy, które są niezbędne, aby państwo wreszcie zrzuciło z siebie tę postkomunistyczną skorupę, a naprawdę wiele jest jeszcze spraw do naprawienia i zreformowania. Według mnie dobrze też się stało że do sejmu weszła Konfederacja, mam tylko nadzieję że nie da się ona wpuścić w ideologiczne słowotoki na poziomie pani Klaudii Jachiry czy Joanny Scheuring-Wielgus, ale obserwując pana Janusza Korwin-Mikke, obawiam się że to są tylko moje pobożne życzenia. W każdym razie, wybory się skończyły - naród poparł partię rządzącą i dał jej mandat na samodzielne rządy przez kolejne cztery lata - teraz do pracy i nie zmarnujcie naszego zaufania.


I JESZCZE JEDNO - NIE ZASŁUGUJECIE NA WIĘCEJ. ZASŁUGUJECIE AKURAT NA TYLE, ILE OTRZYMALIŚCIE, TERAZ OD WAS ZALEŻY JAK SPOŻYTKUJECIE TEN SPOŁECZNY KAPITAŁ PRZEZ KOLEJNE CZTERY LATA






CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz