Stron

piątek, 10 stycznia 2020

DZIENNIKI ZBRODNIARZA - Cz. IV

CZYLI OPIS I KOMENTARZ DO

DZIENNIKÓW JOSEPHA GOEBBELSA






1924

 

DZIENNIK DLA JOSEPHA GOEBBELSA

od 17 PAŹDZIERNIKA 1923 r.

do 25 CZERWCA 1924 r.

Cz. IV






17 MARCA 1924 r.


 Hitler dotyka wielu kwestii, ale bardzo upraszcza rozwiązanie. Możliwe, że cel jest właściwy, ale drogi mnie nie przekonują. Także chrześcijaństwo tych panów ma przecież z samym Chrystusem już bardzo niewiele wspólnego. Znowu ta sama śpiewka: wszak trzeba samemu szukać własnej drogi. Pozytywnym czynnikiem u Hitlera jest jego całkiem otwarta i autentyczna osobowość.W naszym świecie partyjnych interesów spotyka się to tak rzadko.

Dyktuję Michaela maszynistce. Straszne! (Mdłości). (...)



20 MARCA 1924 r.


 Hitler to idealista, który ma w sobie entuzjazm. Człowiek, który niesie narodowi niemieckiemu nową wiarę. Czytam teksty jego przemówień, daję się porywać jego entuzjazmowi i wynosić ku gwiazdom. Droga prowadzi od rozumu do serca. (...) Oswajam się z tym. Wywiera na mnie nacisk coś, czego nie znam. Może stare przewiny! W każdym razie muszę powrócić do życia i wziąć się w garść. Jest we mnie tęsknota za tworzeniem. Życie to tylko walka między dualizmami: serce i rozum, mężczyzna i kobieta, natura i duch, kultura i cywilizacja, Bóg i diabeł, zło i dobro. Być obiektywnym: zabiłeś swoje serce, mój przyjacielu, teraz jesteś niewolnikiem rozumu. Nie ma niczego ponad zdrowy, fanatyczny i rozentuzjazmowany subiektywizm. Dopiero jako konsekwentny rzecznik subiektywizmu jesteś "także kimś". To przecież serce zawsze kształtowało narody i posuwało do przodu ludzkość. Chcę być fanatyczny, a nie rozlazły, umiarkowany i poczciwy. Nie chcę zostać wypluty. Żarliwy albo lodowaty, przyjaciel albo wróg, a nie obywatel i ojciec siedmioosobowej rodziny. Diabeł przynosi oślizgłą demokrację, tę przykrywkę dla podłych interesów rasowych. My, Niemcy, chcemy sami znaleźć drogę. Chcemy jej szukać w niemieckości. Jeśli uczynimy siebie wolnymi, wtedy będziemy chcieli mówić o zjednoczonych państwach Europy. Jeśli będzie mowa na temat Europy, wtedy my, Niemcy, chcemy być równorzędnymi partnerami. Również w domenie niemieckiego ducha leżą jeszcze możliwości na przyszłość. Musimy się jednak oczyścić. 



22 MARCA 1924 r.


 Nie mogę wcale zabrać się do moich własnych prac. Maszynopisanie bardzo mnie wyczerpuje. Bez przerwy zajmuje mnie jedynie Hitler. Duchowość nie jest jego silną stroną, ale jego wspaniały impet, werwa, entuzjazm, jego niemieckie usposobienie. To dobrze działa, bo znowu słychać rytm serca i oddychać lżej. (...) W Monachium dobiega końca proces Hitlera (proces ten toczył się przed Trybunałem Narodowym w Monachium w dniach 24 luty - 1 kwietnia 1924 r. Na ławie oskarżonych zasiadło 10 nazistowskich przywódców. Hitler został skazany na 5 lat pobytu w twierdzy Landsberg nad Lechem, za względu jednak na jego austriackie obywatelstwo, został zwolniony z więzienia już 20 grudnia 1924 r. po zaledwie ośmiu miesiącach odsiadki). Prokurator zażądał dla niego ośmiu lat twierdzy. Być może pod kluczem znajdzie się najbardziej żarliwy Niemiec - dla ochrony republiki. (...)



24 MARCA 1924 r.


 (...) W Rzeszy walka wyborcza. 4 maja będzie wybierany nowy Reichstag. Bóg pobłogosławi ekstremizmom. To bzdura, że jeden ma tak wiele do powiedzenia, co ten drugi. Ten pierwszy nie reprezentuje przecież tak wiele jak ten drugi. Powszechne prawo wyborcze to dyktatura złego i głupiego. To przecież tacy mają gazety albo je czytają. Powinno się zakazać wydawania wszystkich gazet i wygłaszania mów przedwyborczych aż do wyborów. To jest przecież tylko polowanie na frajerów. Dzisiejsza polityka to ekonomia: co mi dasz, jeśli cię wybiorę; (nic się nie zmieniło od tamtego czasu - prawda?), oho mdłości! Wielka idea jest zawsze ideą władzy. Kto nie oddaje swojego życia za swoją ideę, kto nie zagrzewa innych, aby oddali swoje życie, ten nie jest opętany przez demona. Napoleon jest typem wyemancypowanego mieszczanina. Zawdzięczamy mu - akurat w Niemczech - wiele. (...)

Else to mimo wszystko morderczyni nastroju! Nie ma żadnego stylu, żadnej rasy, żadnego systemu! Alma przewyższa ją pod wieloma względami; wiedzie jakby na okrągło egzystencję bezwiedną. Else waha się między egzystencją bezwiedną a świadomą. O, jakże tęsknię za pracą i nowymi celami! Tu mam już wszystkiego po dziurki w nosie! Każdego dnia czytać, pisać, jeść, pić, spać, znowu czytać, pisać - ad infinitum! (w nieskończoność). Straszne! To wszystko byłoby do strawienia, gdyby ktoś robił mi wyrzuty. Ponieważ jednak nikt w domu nie mówi mi ani słowa, to nie można tego zupełnie znieść. Jestem stale przygnębiony. Nigdy całkowicie wolny, nigdy w pełni zadowolony. Ciągle noszę w sobie poczucie winy. (...)



26 MARCA 1924 r.


 (...) Napoleon jest geniuszem bezwzględności, lecz w służbie wyższej idei. Gdyby zwyciężył pod Waterloo, oszczędziłoby to światu niejednego cierpienia. Te wszystkie konwulsje towarzyszące emancypacji mieszczaństwa byłyby mniej bolesne dla Europy. Są to jednak chyba także życzenia, które zaprzeczają prawom natury. Albowiem jest również prawem natury, że to starzy przybijają nowych do krzyża.

Wieczorem otrzymuję wiadomość z Düsseldorfu, że mam w tamtejszej szkole handlowej przeprowadzić próbne lekcje. W ten sposób wyszedłbym więc na światło dzienne. Jutro skończy się dyktowanie Michaela Voormanna (książka Goebbelsa, o której więcej informacji jest w poprzedniej części). Jestem z tej historii bardzo zadowolony. Mimo to cieszę się, że doprowadziłem ją już do końca. Nigdy nie zaznam spokoju! Już teraz odczuwam presję zawodu, którego nie zacząłem jeszcze wykonywać. Jestem jednak zadowolony, że nie muszę już więcej być ciężarem dla tych w domu. Tęsknię za nowymi ludźmi. Starzy przyjaciele i znajomi już nic więcej nie mogą mi dać. (...)

Else jest dobra, ale już jej nie kocham. Jest moją dobrą przyjaciółką, i to wszystko. Ona tego nie może jeszcze zrozumieć. Musimy się teraz rozstać. Bardzo bym chciał, abyśmy się znowu odnaleźli w dawnej, namiętnej miłości. Życzyłbym sobie tego dla jej dobra, mam jednak niewiele nadziei. Jest ona zbyt mało mobilna w sensie duchowym. To taka ludzka kluseczka, nie kieruje się żadnym systemem, nie ma w sobie niczego dla Ducha Świętego. Nie mogę z nią rozmawiać. Również ona nie może ze mną. Sądzę, że jestem dla niej przeraźliwie nudny, ale ona trzyma się mnie z powodu pewnej pedanterii. Pozostaję przy niej ze względów sentymentalnych: nie ma rodziców, samotna, tak bardzo mnie kocha, daje mi tak wiele dobrego, całkowicie zaangażowała się w związek ze mną. A przy tym po kryjomu pożądam nowych, pięknych kobiet. O Boże, życie to rozpacz! (...)





 29 MARCA 1924 r.


 (...) Spędziłem jeden z wieczorów z Fritzem Prangiem. Opracowaliśmy plan wspólnego wydawania gazety w Düsseldorfie. On daje pieniądze, a ja ducha. Reński miesięcznik poświęcony niemieckiej sztuce i polityce kulturalnej (...).

Nie mogę już zupełnie znieść Else. Teraz jeszcze stała się gadułą. Gdybyż jeszcze nie była taka kochana i oddana. Biedaczka! Musiała także ściągnąć na siebie klątwę żydowskiej krwi. (...)



1 KWIETNIA 1924 r.


 (...) Plan wydawania nowego czasopisma na zachodzie jest gotów. Miesięcznik poświęcony niemieckiej sztuce i kulturze w Nadrenii w wielkoniemieckim, antyinternacjonalnym sensie. A więc cokolwiek narodowosocjalistyczny z unikaniem wszystkiego, co demagogiczne i hałaśliwie patriotyczne. Ku narodowej wspólnocie. Wydostać się z bagna partii, dać młodzieży nową wiarę (dziś kontynuatorzy myśli Josepha Goebbelsa dają młodzieży taką "nową" wiarę chociażby w postaci eko-religii), poszukiwać w niemieckim jestestwie nowych korzeni. Szukać dróg służących wyklarowaniu niemieckich idei. Jeśli teraz wystarczy pieniędzy, wystartujemy od 1 września. I wtedy będę wolny, już bez powiązań z żadną partią i z żadnym programem; jedynie z własnym poczuciem odpowiedzialności. Wtedy uwolni się moje słowo i wtedy, tu na zachodzie, wystartujemy z naszym idealizmem. Przeciwko korupcji i rozkładowi w niemieckim ciele narodowym. Do walki! (...) Najbardziej szkodliwie oddziałuje żydowski duch dekompozycji w niemieckiej sztuce i nauce, w teatrze, muzyce, literaturze, szkole wyższej i prasie. Tam tracimy najwięcej i te straty są już nie do odrobienia. My, Niemcy, staliśmy się jednak także zbyt ociężali i flegmatyczni. Nasze główne zadanie polega na tym, aby wyrwać ze snu niemieckie myśli. Muszę coś począć z wyniszczającym płomieniem myśli. Nie wolno się zmęczyć; a tym bardziej się wycofać. Zawsze stać w pierwszym szeregu! 

Mam nadzieję, że teraz uwolnię się od wszelkich powiązań rasowych. Jakże często męczyła mnie i przygnębiała obecność żydowskiego ducha w części jestestwa Else. Dusza moja cierpiała z tego powodu nieskończenie wiele, a przecież nie mogłem się od tego uwolnić. Częściowo z powodu starej miłości, częściowo ze współczucia, przez wzgląd, z sentymentalizmu. Else jest taka kochana i dobra, ale ja jej już nie kocham. Sporadyczne wzbieranie uczuć do niej jest najczęściej objawem humoru, wpływem wiosny i zmysłowości. Jednak, do diabła, muszę się od tego uwolnić. Jej siostra Trude jest typową żydowską dziewczyną, która łączy w sobie w skondensowanej postaci wszystkie cielesne i duchowe cechy swojej rasy ze strony matki. Rasa bękartów staje się jałowa i musi zginąć. Nic tu nie mogę pomóc!!! 



3 KWIETNIA 1924 r.


 (...) W Düsseldorfie także nic nie wyszło. Siedzę tam, nie mając znowu żadnych perspektyw. Michaela Voormanna wysyłam do 4 różnych wydawców. Gdyby choć jeden chciał się na to złapać! 

Wszyscy młodzi ludzie, których znam, wybierają narodowy socjalizm. Pobłogosław, Boże, młodzieży, która ma jeszcze w sobie entuzjazm i idealizm (tak, tak - naprzód za Gretą Thunberg ku świetlanej przyszłości 😨). Być może któregoś dnia pójdzie ona drogą z doliny ku wierzchołkom wyżyn. Starzy muszą ustąpić. Młodzież ma zawsze rację. (doprawdy? a skąd ta racja wypływa - z życiowego doświadczenia, wiedzy, wyrobionych poglądów i przeżytych lat, czy też z łatwowierności i łapaniu się na najprostsze hasła wszelkiego typu cwaniaków oraz bandytów, którzy przede wszystkim werbują do siebie młodzież, zdając sobie sprawę że takimi ludźmi bardzo łatwo sterować. Przecież zarówno ruch nazistowski jak i komunistyczny tworzyła młodzież. Spójrzmy na biografie tych ludzi, którzy z końcem II Wojny mieli co najwyżej pięćdziesiąt kilka a w większości czterdzieści kilka lat. To ile musieli mieć lat w latach 20-tych, gdy ten ruch powstawał. Dwadzieścia kilka, kilkanaście lat? I tak samo było z komunistami. Spójmy, na filmie "Cabaret" z 1972 r. to piękna, entuzjastyczna młodzież, w swej upajającej pieśni nawołuje do nastania "nowych czasów" i co ciekawe, jedynym człowiekiem, który zdaje sobie sprawę z całej tej pięknej, ale wiodącej ku zgubie syreniej pieśni - jest stary mężczyzna, który z niesmakiem odwraca się od tych wszystkich "zadżumionych" wizją "Nowego Wspaniałego Świata". Według mnie on jest tam jedynym pozytywnym bohaterem). Boże, pobłogosław niemiecką młodzież! My żyjemy, my wierzymy! Ojczyzna! Niemcy! Kocham cię jak matkę i kochankę! Jestem z ciebie i w tobie pozostaję! Zapuszczam w tobie moje korzenie jeszcze głębiej!!!
 




5 KWIETNIA 1924 r.


 (...) Wczoraj utworzyliśmy miejscową grupę narodowosocjalistyczną. Rozmawialiśmy przede wszystkim o antysemityzmie. Kultura żydowska jest od dawna skończona. Żyd zachowuje się jeszcze wobec ludzi Zachodu jedynie jak zainteresowany widz. Nie cierpi na pełen udręki dualizm rozumu i serca. Nie jest uczuciowo związany z naszym faustowskim kręgiem kulturowym. Dlatego sporo nas wyprzedza w pojmowaniu i wykorzystywaniu spraw realnych i dlatego jest dla nas tak dużym zagrożeniem. Antysemityzm jest ideą światową. Spotykają się tam człowiek germański i rosyjski (prawda - podobnie będzie w dniach 22-23 stycznia tego roku w Jerozolimie, gdzie znów spotkają się człowiek germański i rosyjski - narody sprawców żydowskiej zagłady, będą się tam publicznie wspierać i spijać sobie z dzióbków wzajemne oszczerstwa i fobie. Totalna żenada). (...) Żyd zatruwa nas podawanymi ukradkiem słodkimi środkami. Otwarty syjonista to jeszcze rozsądny Żyd, ponieważ wiadomo, co sobą reprezentuje. Tak zwani Żydzi myślący narodowo są najbardziej niebezpieczni. Są jak te węże, które hodujemy na własnej piersi. Dlaczego rozpaczamy z powodu supremacji Syjonu? Czyż nie jesteśmy dostatecznie silni i silniejsi od nich, ponieważ jesteśmy wszystkimi uczuciami i myślami związani z ideą narodową? (...)



8 KWIETNIA 1924 r.


Kwestia żydowska to najbardziej zapalny problem współczesności. Musi zostać rozwiązany, zanim będzie można przejść do nowego ufortyfikowania Europy. Może Rosja zrobi początek. To, co zawsze przeczuwałem - a mianowicie, że rosyjska współczesność jest jedynie żydowskimi mydlinami, pod którymi spoczywa ciężki narodowy ług - potwierdza się teraz we wszystkich autentycznych osądach. Czytałem dzisiaj Henry’ego Forda Międzynarodowego Żyda (Henry Ford - założyciel koncernu Ford Motor Company - była znanym antysemitą, a jego książka "Międzynarodowy Żyd" wydana w 1922 r. stała się w dużej mierze inspiracją dla niemieckich nazistów). Książka jest nadzwyczaj interesująca i pożyteczna. Nie wolno tylko dać się za bardzo uwieść czarującemu sposobowi argumentacji autora. Zapewne pisze on także trochę pro domo. W każdym razie książka ta odkrywa ogromnie wiele spraw. Można mieć wgląd w uwikłania problemu żydowskiego w krajach poza Niemcami. To osobliwe: Henry Ford, najbogatszy człowiek świata, robi sobie tarczę strzelniczą z żydowskiego kapitału. Świat to jednak wielki teatr. Lenin, Trocki, Cziczerin są Żydami. Jakże głupio można czasami wyrokować o zdarzeniach politycznych i gospodarczych, ponieważ nie zna się niezbędnych materiałów. Podstawową część książki Forda zajmują rozważania o Protokołach mędrców Syjonu ("Protokoły" były rosyjską prowokacją polityczną, mającą uzasadnić obciążenie ludności żydowskiej kryzysem gospodarczym w Cesarstwie Rosyjskim. Sfabrykowane przez Ochranę - carską policję polityczną w formie książkowej w 1903 r. niby na podstawie wypowiedzi na I Kongresie Syjonistycznym z Bazylei w 1897 r.); brakuje jednak ich tekstu. Muszę się gdzieś coś o tym dowiedzieć. Nie spocznę, dopóki nie uzyskam jasności w kwestii żydowskiej. Być może rozwiązanie tego problemu doprowadzi do zupełnego przekształcenia mojego człowieczego wnętrza. Jednego już się nauczyłem: kochać bezwarunkowo i z całkowitym oddaniem moją ojczyznę. Dzielić jej los, odczuwać z nią, nie stać już obojętnie na uboczu. 



 10 KWIETNIA 1924 r.


 Sądzę, że Protokoły mędrców Syjonu są fałszerstwem, i to nie dlatego, że wyartykułowany tam obraz świata i żydowskie aspiracje wydają mi się zbyt utopijne i fantastyczne - widać przecież, jak urzeczywistnia się dziś zawarte w Protokołach jedno roszczenie za drugim, jak wygląda systematyczny plan obrócenia świata w ruinę - lecz dlatego, że nie uznaję Żydów za tak bezgranicznie głupich, aby nie rozumieli, iż tego rodzaju ważne Protokoły należałoby utrzymywać w tajemnicy. Więc: wierzę w wewnętrzną, ale nie w faktyczną prawdziwość Protokołów. Włosy stają dęba na głowie, gdy czyta się tego rodzaju haniebne teksty; w nich przecież zawiera się rasa i system. Największy błąd antysemityzmu polega na tym, że nie docenia on środków, które wspomagają Hebrajczyków. Być może przez to poniesie klęskę. Jedno dla mnie stało się niepodważalną prawdą: Żyd jest w rzeczywistości dla faustowskich ludzi "plastycznym demonem upadku", "fermentem narodowej dekompozycji". Od nas zależy, czy będziemy mogli sobie pomóc. Nikt nam nie pomoże. Jeśli nasza narodowa siła nie jest już dostatecznie duża, aby przezwyciężyć żydowski rozkład, to wtedy zasługuje na upadek. Stoję po volkistowskiej stronie: nienawidzę Żyda instynktownie i rozumowo. Jest on przeze mnie znienawidzony z głębi duszy i przejmuje mnie wstrętem. (...) Chcę nowego świata; świata niemiecko-faustowskiego, a nie semicko-orientalnego. Niemcy i Rosja (nie ta dzisiejsza) będą formować nowego człowieka. Moja osobowość staje się silniejsza i pewniejsza. Już nie miotam się między dwoma ekstremizmami. (...)

 



16 KWIETNIA 1924 r.


 (...) Else, kocham ciebie bardziej, aniżeli kiedykolwiek myślałem. Tęsknię żarliwie za twoim białym, słodkim ciałem. Przyjdź, ty dobra, piękna. Całuję cię aż do końca dni moich. (...)

 

 CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz