Stron

wtorek, 7 stycznia 2020

REFORMY AUGUSTA - Cz. XIII

CZYLI JAK ZMIENIAŁA SIĘ

RZYMSKA REPUBLIKA

U PROGU NARODZIN

JEZUSA Z NAZARETU






DIONIZOS I IZYDA

Cz. VII





  
 "WIELKOŚĆ RZYMU OBJAWIA SIĘ NIE W TYM, 
CO ZDOBYWA, LECZ W TYM, CO DAJE"

MAREK ANTONIUSZ



Marek Antoniusz w czasie kampanii partyjskiej stracił 24 000 żołnierzy w czasie niezwykle ciężkiego, trwającego prawie miesiąc (27 dni) odwrotu w stronę Armenii. Dodatkowo zginęło (w wyniku partyjskich podjazdów, gdyż w czasie samego odwrotu stoczono aż 18 mniejszych bitew) lub zmarło (na przykład z powodu braku wody którą żołnierze zdobywali z nielicznych rzek - przechowując ją w swoich hełmach, lub w wyniku zatrucia korzonkami - które najpierw powodowały szaleństwo - żołnierze zaczęli przewracać kamienie i niczym innym nie byli już pochłonięci, potem dostawali ostrych bólów żołądka i umierali) dodatkowe 8 000 ludzi. Straty były więc ogromne i choć wojsko pałało nienawiścią do zdradzieckiego króla Armenii - Artawasdesa (który pod Fraaspą wycofał swoje siły i powrócił do kraju, narażając tym samym Rzymian w czasie odwrotu, na nieustanne ataki partyjskiej konnicy), Antoniusz zdawał sobie sprawę że teraz nie jest w stanie nawet dać mu słownego upomnienia, nie mówiąc już o jakiejkolwiek nowej wojnie. Jego myśli krążyły jedynie wokół wyprowadzenia wojska do Syrii, gdzie będzie można uzupełnić straty i zasilić wyczerpane wojsko lepszym jadłem oraz pieniędzmi. Z podziwem i uznaniem wypowiadał się Antoniusz o owych 10 000 greckich hoplitów, którzy podczas toczącej się w Persji wojny domowej pomiędzy panującym monarchą - Artakserksesem II i jego zbuntowanym bratem - Cyrusem, zdołali (401-400 r. p.n.e.) przejść znacznie większy obszar wrogiego im kraju i przez Babilonię, Asyrię, Armenię, Kapadocję, Paflagonię i Bitynię powrócić do ojczyzny. Gdy wreszcie i jemu udało się dotrzeć do Syrii, odetchnął z ulgą, zatrzymawszy się w niewielkiej miejscowości Leuke Kome (Biała Wieś). Tam, jeszcze w listopadzie 36 r. p.n.e. wysłał czym prędzej posłańca do Aleksandrii, aby ten zawiadomił królową i coby spieszyła z pieniędzmi i zaopatrzeniem dla armii. Kleopatra jednak była mocno zaskoczona wizytą posła wysłanego przez Antoniusza, a już szczególnie tym, że po zaledwie siedmiu miesiącach od wyruszenia, wojsko znajdowało się ponownie w Syrii. Przecież wojna z Partami nie należała do łatwych, a kraj ich - powstały na ziemiach dawnego perskiego Imperium Achemenidów - rozległy był i niebezpieczny. Jak zatem Antoniusz dokonał jego zdobycia w zaledwie siedem miesięcy, skoro sam Cezar przewidywał że podbój Partii zajmie co najmniej trzy lata. 

Zaskoczenie Kleopatry pospiesznym przybyciem do Syrii, było spowodowane również tym, że ona zupełnie nie była do tego wówczas przygotowana a poza tym pora roku nie sprzyjała takiej podróży. Przecież na jesieni 36 r. p.n.e. królowa Egiptu urodziła kolejne (czwarte) dziecko - synka, któremu dała na imię Ptolemeusz Filadelfos (na pamiątkę swego sławnego przodka - Ptolemeusza II, o którym wspominałem chociażby w serii "Bilistiche, perła Nilu"). Tak więc Kleopatra była niedawno po porodzie, poza tym zbliżała się zima a ona nie cierpiała podróży morskich nawet latem, nie mówiąc już o obawie przed niebezpiecznymi, silnymi zimowymi wiatrami. A tak w ogóle, to w owym czasie (gdy Antoniusz walczył pod Fraaspą) zajęta była zupełnie czym innym. Zaangażowała się bowiem w wewnętrzne intrygi w Judei, gdzie król Herod mianował arcykapłanem Świątyni Jerozolimskiej pewnego Żyda z Babilonii o imieniu - Hananel (a należy pamiętać że Świątynia stanowiła centrum życia całej wspólnoty żydowskiej a w szczególności mieszkańców Jerozolimy, dumnych z faktu że to właśnie w ich mieście znajduje się ów przybytek jednoczący Boga z ludźmi. Przykładem tego jest niesamowite wręcz, fanatyczne poświęcenie żydowskich bojowników, którzy w 70 r. gdy Tytus - syn cesarza Wespazjana - zdobywał Jerozolimę, walczyli z tak wielką ofiarnością w obronie Świątyni, że dopiero gdy budynek stanął w płomieniach, zamiast uciekać lub poddawać się, zaczęli rzucać się na rzymskie miecze lub samemu zadawali sobie śmierć, do końca wierząc że stanie się jakiś cud i Jahwe nie pozwoli "przebrzydłym poganom" wejść do świętego przybytku. Liczyli więc że nagle z nieba spadnie rzęsisty deszcz, albo Bóg wyśle zastępy aniołów, które rozniosą rzymskie oddziały, a gdy to nie następowało, w rozpaczy i determinacji popełniali zbiorowe samobójstwa. Jeżeli więc uświadomimy sobie jak wielką wagę przywiązywali Żydzi nie tylko do Świątyni, prawa mojżeszowego, ale również do więzów krwi, gdyż tylko potomkowie Abrahama mogli sprawować funkcję arcykapłana - można wtedy uświadomić sobie, jak wielkie oburzenie, przechodzące w żywą nienawiść musiało w nich wzbierać, gdy dowiedzieli się że jakiś bliżej nieznany Galilejczyk zaczął wywracać stoły bankierów ze Świątyni, mówiąc: "Nie czyńcie targowiska z domu mego Ojca", lub gdy Jan Chrzciciel zwracał się do przyjmujących chrzest w Jordanie faryzeuszy i sadyceuszy tymi słowy: "Potomstwo żmijowe! Kto wam pokazał, jak uniknąć nadchodzącego gniewu? Wydajcie więc owoc godny nawrócenia, a nie przechwalajcie się, że waszym ojcem jest Abraham. Wiedzcie, że nawet z tych kamieni Bóg może wzbudzić dzieci Abrahamowi". Porównanie "potomków Abrahama" do kamieni - które również mogą dostąpić Bożego Miłosierdzia - było tym bardziej upokarzające dla ówczesnego żydowskiego rasizmu, a należy pamiętać że Żydzi bez wątpienia byli w starożytności bodajże jedynym tak bardzo rasistowskim, skupionym na czystości krwi i pochodzenia - narodem tamtego świata).

Dla rodu arcykapłanów, do którego należała rodzina żony Heroda - Marianinie (Miriam, Mariamme?), była to potwarz nie do zniesienia. Nie dosyć że arcykapłanem nie został żaden z potomków Abrahamowej "linii krwi", to jeszcze na dodatek Herod mianował na tę funkcję jakiegoś Żyda z Babilonii. Z Babilonii? - jakiegoś zadupia, które w rozumieniu mieszkańców Jerozolimy było miejscem nie tylko niegodnym, ale wręcz oznaczało zdradę religii mojżeszowej. Najbardziej przeciwko temu protestowała księżna Aleksandra (matka Marianinie), gdyż była przekonana, że z racji pochodzenia, więzów krwi,  jak i pozycji społecznej - tytuł ten należy się jej synowi, 16-letniemu Arystobulowi. Herod jednak, sam będąc Idumejczykiem, a poza tym pochodząc z ludu (gdzie dopiero jego ojciec - Antypater zrobił karierę poprzez służbę wojskową i swoją wierność Rzymowi), nie zamierzał zwiększać znaczenia dawnej dynastii Hasmonejczyków. Co prawda bardzo kochał swoją żonę, ale za to żywo nienawidził jej matkę, która na każdym kroku dawała mu odczuć że jest nikim i że bez małżeństwa z jej córką, nigdy nie objąłby tronu Judei. To właśnie księżna Aleksandra zaczęła - w owym 36 r. p.n.e. - intensywnie korespondować z królową Egiptu "Żywą Izydą, Boginią Młodszą, Miłującą Ojca, Miłującą Ojczyznę" - jak brzmiała podstawowa tytulatura Kleopatry. W listach tych zapewne twierdziła, że królowa, jako córa sławnej dynastii z czasów Aleksandra Wielkiego, powinna dopomóc jej - potomkini dynastii arcykapłanów - w pozbyciu się z tronu Judei tego parweniusza, za którego z pewnością uważała Heroda. Poza tym (jak twierdził Eurypides) "kobieta pomóc winna kobiecie" (choć sam następnie dodawał, że kobieca przyjaźń jest zwykłym mitem, gdyż: "To jakaś przedziwna przyjemność jest dla kobiet, by nawzajem źle o sobie mówić"). Kleopatra wykonała więc pierwszy krok i zaprosiła młodego Arystobula do Aleksandrii, jednak nim doszło do tej wizyty Herod (dzięki doskonale opłacanym szpiegom na egipskim dworze) dowiedziawszy się o korespondencji pomiędzy obiema kobietami, postanowił... uciec do przodu. Zdając sobie sprawę z niezwykłej pozycji, jaką zajmuje królowa Egiptu w całej tej geopolitycznej układance na Wschodzie i jak silne ma ona poparcie Antoniusza, wiedział że nie może się sprzeciwić oficjalnej "prośbie" królowej, gdyż mogłoby to doprowadzić do jego upadku. Dlatego też, nie czekając co dalej uczyni Kleopatra, postanowił Herod wyjść naprzeciw oczekiwaniom Aleksandry i mianował Arystobula arcykapłanem Świątyni Jerozolimskiej.




Księżna Aleksandra, zadowolona z siebie iż wreszcie udało jej się postawić na swoim - deklarowała teraz publicznie swoje przywiązanie do Heroda i obiecywała dochować mu wierności "aż po grób". W rzeczywistości jej zwycięstwo było pyrrusowe, gdyż zaraz po nominacji Arystobula na arcykapłana, natychmiast odseparował Herod od niego matkę, trzymając ją odtąd pod strażą w więzieniu domowym. Ambitna kobieta - jaką była księżna Aleksandra - nie zamierzała się na to godzić i znalazła sposób aby poinformować o swoim losie Kleopatrę, jednocześnie prosząc ją o pomoc. Królowa ponoć obiecała ją uwolnić i w tym celu wysłała nawet okręt, który miał zabrać Aleksandrę i jej syna do Egiptu. Obmyśliła też plan w jaki sposób mogą się oni wydostać z pałacu - otóż księżna i arcykapłan mieli schować się w specjalnie na tę okazję zamówionych... trumnach, po czym zaufani ludzie mieli ich wynieść z pałacu. Tam wsiedliby na konie i opuścili Jerozolimę docierając do portu w Joppe (Jaffa), gdzie miał już na nich czekać okręt Kleopatry. Plan był nieco trywialny, ale kto wie, może nawet miał szansę się powieść, gdyby nie zdrada jednego ze służących, który o wszystkim poinformował Heroda. Ten celowo nakrył ich dopiero w trumnach, po czym urządził przedstawienie, oskarżając Arystobula i jego matkę o niegodziwość a nawet o zdradę. Ostatecznie jednak przebaczył im i ze względu na żonę nie wyciągnął żadnych konsekwencji (choć w rzeczywistości intensywnie obmyślał w jaki sposób można by było pozbyć się tej dwójki). Swoją zemstę zaplanował dopiero z końcem 35 r. p.n.e. gdy w małżeństwie z Marianinie narosły poważne kryzysy. Przede wszystkim zmienił się charakter małżonki Heroda - zaczęła miewać coraz więcej humorów, coraz rzadziej też wpuszczała męża do swego łoża, a gdy już do tego dochodziło, to (wedle tego co piszą autorzy antyczni) wydawała z siebie jakieś dziwne, jęczące dźwięki, które bardzo zrażały do niej króla. Poza tym zawsze też stawała w obronie swego brata i matki, co jeszcze bardziej nie podobało się Herodowi. Poza tym wchodziła w ciągłe konflikty z siostrą Heroda - Salome, a nawet z jego matką - Kypros. Ciągłe walki kobiet na dworze w Jerozolimie przyprawiały Heroda o ból głowy, natomiast widok Arystobula w pięknej, wyszywanej drogimi kamieniami, obwieszonej złotymi dzwonkami szacie arcykapłana, ze złotym diademem na głowie, odprawiającego modły w Świątyni, gdy lud z pochylonymi głowami uznawał go za swojego arcykapłana - potęgowały jedynie zazdrość i nienawiść, która musiała skończyć się tragicznie. 

Ale wróćmy do Kleopatry. Królowa poinformowana o przybyciu wojska do Syrii i potrzebach Antoniusza, rozpoczęła przygotowania do podróży, ale aż miesiąc zajęło jej zebranie floty i zgromadzenie niezbędnych zapasów, miesiąc, który dla Antoniusza dłużył się niemiłosiernie i który upływał mu na nieustannym pijaństwie oraz ciągłym wyczekiwaniu okrętów Kleopatry (ponoć co jakiś czas biegł do portu, aby osobiście upewnić się że królowa wciąż jeszcze nie nadpływa). Dopiero w styczniu 35 r. p.n.e. egipska monarchini przybyła z ekwipunkiem i pieniędzmi dla żołnierzy do Syrii. Przybyła wkrótce po czterdziestych ósmych urodzinach Marka Antoniusza (ten urodził się 14 stycznia), aby przywieść mu również nową wiadomość, że znów został ojcem. Zastała go kompletnie pijanego, zarośniętego i zrozpaczonego swym położeniem (ponoć nawet próbował popełnić samobójstwo). Początkowo począł jej wyrzucać że o nim zapomniała, że wystawiła go do wiatru i porzuciła na pastwę losu, ale potem powrócił mu humor i zapomniał o dalszych kłopotach, szczególnie gdy okazało się że królowa przywiozła pieniądze i zapasy dla wojska. Pod jej wpływem szybko odzyskał siły i napełniła go nowa chęć do działania. Ogolił się, wykąpał i oddawał cielesnym uniesieniom z Kleopatrą, która już wówczas zaczęła przekonywać go do konieczności ukarania Heroda za jego buńczuczne zachowanie. Wówczas to po raz pierwszy od dłuższego czasu wybuchła między nimi kłótnia, a jej powodem była właśnie przyszłość tronu Judei. Antoniusz - co niezwykle rzadko mu się zdarzało w stosunku z Kleopatrą - miał jej przykazać, by przestała się tym zajmować i nie wracała więcej do tego tematu. Królowa "Izyda Zbawczyni" nie przywykła słuchać takich pouczeń i to od człowieka który przecież nie był jej równy pochodzeniem. Antoniusz zaś zapalił się do nowego pomysłu, jaki nasunął mu teraz król Medów - Artawasdes (noszący takie samo imię jak władca Armenii). Wysłał on bowiem do rzymskiego obozu w Syrii swojego posłańca i zaproponował wspólny sojusz przeciwko Armenii. Nadarzała się niepowtarzalna okazja nie tylko ukarania wiarołomnego monarchy, ale również - kto wie - przy odpowiednim elemencie zaskoczenia, może nawet błyskawicznego uderzenia na Partów i odzyskania znaków legionowych utraconych przez Krassusa. Teraz Antoniusz mówił tylko o tym i Kleopatra musiała odłożyć swój plan przyłączenia Judei do Egiptu (co od dawna było celem egipskiej królowej i jedynie Herod stał na przeszkodzie do jego realizacji).

Tymczasem nadeszły wieści z Italii. Oto bowiem małżonka Antoniusza, dostojna Oktawia również spieszyła mu na pomoc, wiodąc ze sobą spore zapasy dla żołnierzy, juczne zwierzęta, znaczne sumy pieniężne i 2 000 doborowych legionistów w pięknych zbrojach, którzy mieli się stać gwardią przyboczną Antoniusza. Flota Oktawii (która całe to wojsko i zapasy oczywiście otrzymała od swego brata, ten zaś postąpił tutaj nieco przewrotnie, bowiem układ zawarty z Antoniuszem w Tarencie w 37 r. p.n.e. - gwarantował mu znacznie większe siły, ale Oktawian celowo wysłał mu elitarną, niewielką gwardię, która realnie nie miała większych szans na wojnie z Partami. Jednak odrzucenie owego "podarku" mogło stać się pretekstem do wszczęcia całej propagandowej nagonki na Antoniusza w Rzymie i Italii, gdyż Oktawian - aby zdobyć poważanie i niepodzielną władzę - musiał zmierzyć się z mitem o niezwyciężonym Antoniuszu. Armie Oktawiana co prawda wygrywały kolejne bitwy i odnosiły spore sukcesy, ale jego w tym zasługa była raczej zerowa. Pod Filippi zwycięstwo odniósł Antoniusz, Oktawian był tylko tłem i to tłem przegranym, gdyż legiony Brutusa wdarły się nawet do jego obozu. Pod Naulochos zwycięzcą zaś był jego przyjaciel i rówieśnik - a w przyszłości mąż jego córki i ojciec jego wnuków - Marek Agryppa. Gdzie zaś osobisty triumf Oktawiana? Dotąd jeszcze takiego nie było, zaś Antoniusz, pomimo porażki na Wschodzie, wciąż cieszył się opinią niezwyciężonego wodza), przybyła ona do portu w Pireusie. Tam, Oktawia wysłała do męża posłańca (był nim niejaki Niger - ponoć przyjaciel Antoniusza) z listem, w którym pytała dokąd ma dalej płynąć i gdzie się spotkają. Kleopatra szybko dowiedziała się o wyprawie Oktawii i zdawała sobie sprawę że aby utrzymać Antoniusza przy sobie, musi przedsięwziąć szczególne środki. A co najbardziej działa na mężczyzn? Zakochana w nim kobieta, która gotowa jest spełnić każde jego życzenie, a wszelkie rozstania stanowią dla niej wręcz rozdzierającą rozpacz. I tak właśnie postępowała egipska królowa, zaczęła tulić się do Antoniusza, wyznawać mu swą miłość i okazywać radość na każdy jego widok, zaś gdy wychodził smutniała i wręcz popadała w melancholię.




Ale przecież Antoniusz nie mógł zlekceważyć swej małżonki, a celem Kleopatry stało się właśnie niedopuszczenie do ich spotkania. Zaczęła głosić że żyje tylko dla niego i tylko przy nim czuje się szczęśliwa, a jeśli od niej odejdzie, nie przeżyje tego rozstania i targnie się na własne życie - takich sposobów używała królowa, aby zatrzymać przy sobie mężczyznę który był kluczem do przyszłości jej potomków i całej dynastii Ptolemeuszy. Ostatecznie Antoniusz odłożył projektowaną wyprawę na Armenię i wrócił z Kleopatrą do Aleksandrii. Do żony zaś wysłał list, w którym informował ją by wracała do Rzymu, zaś tabory, pieniądze i żołnierzy odesłała do syryjskiego obozu w Leuke Kome. Taka zniewaga własnej, cnotliwej i posłusznej żony (która dodatkowo opiekowała się dziećmi Antoniusza z poprzednich małżeństw), była wodą na młyn dla propagandy Oktawiana. Uznał on, że zniewaga, jaką dopuścił się wobec jego siostry Antoniusz, jest tak poważna iż powinna ona opuścić dom męża i przenieść się do ich rodzinnego domu na Palatynie, lub też do posiadłości senatora Katulusa (którą Oktawian nabył ok. 37 r. p.n.e. a w której to rzadko wówczas przebywał, dopiero w późniejszych latach, gdy zrobi się dobudówkę pomiędzy tymi domami - stanie się on przyszłym pałacem cesarskim). Oktawia jednak odmówiła i pozostała w domu Antoniusza, czym zyskała jeszcze większą miłość i szacunek ludu rzymskiego (tym bardziej, gdy propaganda Oktawiana zaczęła przedstawiać Antoniusza jako podnóżek lub jako psa królowej Kleopatry, którego ona osobiście oplata sobie wokół palca. Taka dysproporcja - z jednej strony oddana, wierna, cnotliwa i posłuszna rzymska żona, prawdziwa Kornelia - z drugiej niewyżyty seksualnie Antoniusz, który dodatkowo upokarzany jest przez wyzbytą wszelkiej moralności królową Egiptu - musiała działać na świadomość Rzymian wciąż zapatrzonych w Antoniusza). Oktawia ponoć jednak zabroniła swemu bratu mścić się za doznany przez nią afront i wszczynać wojny z Antoniuszem. Nie chciała bowiem, tak jak owa sławna Helena trojańska, stać się powodem bratobójczej wojny pomiędzy mężem a bratem. Oktawian ponoć obiecał że nie będzie się mścił i nie wyruszy przeciw Antoniuszowi, ale wtedy jeszcze, choć był już militarnie przygotowany do wojny, wciąż mu brakowało propagandowego uzasadnienia takiej wyprawy i wyrobienia u obywateli rzymskich przekonania, że Marek Antoniusz zdradził Rzym i wybrał Egipt. Jeszcze nie był gotowy aby to udowodnić, ale Antoniusz już wkrótce sam zaczął wciskać mu do ręki dowody potwierdzające ów propagandowy przekaz. 

Była tylko jedna rysa, na pięknym i dostojnym wizerunku Oktawii - wiernej i pokornej żony. Tą rysą była kłótnia (choć żaden z autorów antycznych nie twierdzi że do niej doszło, ale coś musiało być na rzeczy za względu na konsekwencje) oraz opuszczenie Rzymu przez 11-letniego syna Antoniusza i Fulwii - Antyllusa  (Marka Antoniusza Antyllusa), który dołączył do ojca w Aleksandrii. Dlaczego opuścił Rzym w tak młodym wieku? Nie wiadomo, ale mogło to mieć związek z doświadczeniem upokorzenia, jakie odczuła Oktawia, zdając sobie sprawę że w czasie gdy ona wiernie opiekuje się jego rodziną, ten oddaje się miłosnym igraszkom z inną kobietą i czyni to zupełnie swobodnie, nawet się z tym nie kryjąc. Być może świadomość tej zniewagi przyczyniła się do rozładowania gniewu na dzieciach Antoniusza i najstarszy z nich - Antyllus (samemu czując się upokorzony), postanowił ostatecznie dołączyć do ojca i jego kochanki w Egipcie. Nadchodził nowy, niebezpieczny okres, w którym konsekwentnie los zmuszał obu triumwirów do wzajemnej konfrontacji o władzę nad Rzymem i Imperium. Konfrontacja pomiędzy nimi trwała w zasadzie już od śmierci Cezara, gdy Oktawian został adoptowany do rodu Juliuszy i otrzymał wraz z majątkiem Cezara, również wierność jego weteranów, zaś Antoniusz wypominał mu że sam nic nigdy nie osiągnął i wszystko co posiada, zawdzięcza samemu nazwisku. Było w tym trochę racji i zapewne Oktawian również bolał z tego powodu, dążąc konsekwentnie do nowych zdobyczy i podbojów, których dokona już on sam. Przecież zdobycie Panonii, Recji, Norikum, Dalmacji, Mezji czy podporządkowanie plemion alpejskich, nie miało żadnego ani strategicznego, ani politycznego uzasadnienia. Imperium mogłoby spokojnie obyć się bez tych nabytków, tym bardziej że łupy z tych wojen były mniejsze niż koszty samych kampanii, a poza tym wciąż trzeba było utrzymywać legiony nad całą granicą Dunaju. Po co więc był podbój tych ziem, skoro w żaden sposób się on nie kalkulował? Otóż po to tylko, aby... Oktawian mógł wreszcie zdobyć wojenną sławę, której tak bardzo brakowało mu w konfrontacji z Antoniuszem. Notabene, nabytki terytorialne z czasów Oktawiana, są... największym rozszerzeniem Imperium Rzymskiego w jego dziejach, w przeciągu życia jednego człowieka. Pokazuje to jaką ambicją odznaczał się młody Oktawian.        

  






 CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz