Stron

wtorek, 3 marca 2020

NIEŚMIERTELNI - NIEZWYCIĘŻENI - BOSCY!

OMNIUM ANIMI SUNT IMMORTALES,

SED BONUM FORTIUMAUE DIVINI 




  
 Na 1 marca - czyli Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Niezłomnych (Wyklętych), planowałem rozpocząć nową serię, obejmującą kompleksowe działania partyzanckie i akcje zbrojne żołnierzy tzw.: "Drugiej Konspiracji" czyli właśnie Żołnierzy Wyklętych - Niezłomnych, dla których wojna nie skończyła się w maju 1945 r., gdyż Polska cały czas pozostawała zniewolona, zmienił się tylko okupant - miejsce Niemców zajęli teraz Sowieci. Niestety, nie byłem w stanie tego uczynić, gdyż jestem obecnie nieco zapracowany i brakuje mi już czasu na tak długie i wyczerpujące opisy. Dlatego też na razie postanowiłem odłożyć to na czas późniejszy. Bez wątpienia jednak należy uczcić pamięć tych żołnierzy, którzy mieli w sobie tyle samozaparcia, tyle odwagi i jednocześnie tyle wiary - aby wytrzymać wszelkie trudy i niedogodności losu jak: głód, mróz, choroby, zniewagi, wszelkie cierpienia psychiczne związane z obawą o swych najbliższych - o żony, dziewczyny, matki, ojców, braci, siostry etc. etc. (przecież dla komunistów rodziny Żołnierzy Drugiej Konspiracji także były uważane za współsprawców "bandytów" - jak najłagodniej nazywano wówczas Żołnierzy Niezłomnych). Do tego dochodziło jeszcze cierpienie fizyczne, nieludzkie tortury: wybijanie zębów tępym młotkiem, wyrywanie paznokci, jeden po drugim, łamanie żeber, wyrywanie rąk ze stawów, podpalanie włosów na głowie i przede wszystkim nieustanne bicie, bicie i raz jeszcze bicie. Niejedna osoba na samą myśl o tych wszystkich torturach, nie byłaby w stanie tego wytrzymać, a co dopiero przeżyć na własnej skórze? A byli tacy, którzy wytrzymywali to wszystko i właśnie za to, za tę niezłomność wyznawanych wartości i wytrwałość w doznawanych przez to cierpieniach - należy im się nieśmiertelna pamięć. A przecież to nie byli supermani, którzy nie czuli bólu, ani też szaleńcy i straceńcy, którzy pragnęli śmierci. To byli normalni ludzie, młodzi chłopcy (niekiedy dziewczęta), którzy pragnęli po prostu normalnie żyć, kochać, umawiać się na randki, zakładać rodziny, pragnęli żyć i patrzeć jak rosną, dorastają ich dzieci, chcieli chwytać życie pełnymi garściami i korzystać ze wszystkich jego dobrodziejstw. Ale nie było im to dane. Wybrali bowiem drogę honoru i odpowiedzialności, drogę ciężką i stromą, prowadzącą ku przepaści, ale pozwalającą zachować godność do samego siebie i honor. Nie było to jednak łatwe, gdyż każdy z nas jest "tylko" człowiekiem i często na naszej drodze życia ulegamy najróżniejszym pokusom, a przede wszystkim chcemy przeżyć. 

Oni, ci Niezłomni Żołnierze, rzucili się samotnie przeciw niepojętej sile i choć sytuacja wydawała się beznadziejna, a ich działania przypominały zawracanie kijem rzeki - to jednak woleli trwać w swojej Niezłomności i Wytrwałości, niż płynąć w jednym ścieku ku upodleniu i zniewoleniu. Może kwestia przeżycia dla wielu ludzi jest najważniejszą sprawą jaka ich napędza, ale życie w kłamstwie, obłudzie i świecie w którym kłamstwo oznacza prawdę, a prawda nie istnieje - nie dla wszystkich bywa wartością samą w sobie. Aby wewnętrzna duchowa siła, jaką się odznaczali ci ludzie i niepojęta, nieprawdopodobna odwaga, nie byłaby możliwa bez głębokiej wiary tych ludzi, wiary nie tylko w samego Boga, ale również w Bożą Sprawiedliwość, jeśli nie na tym, to chociaż na Tamtym Świecie. To właśnie wiara była siłą napędową tych ludzi, to wiara pozwoliła im przetrzymać katusze i nie poddać się, nawet wówczas, gdy śmierć wydawała się wymarzonym zbawieniem od dalszego fizycznego i psychicznego cierpienia. Wraz z wiarą istniała również nadzieja na lepszą i sprawiedliwszą przyszłość, która tych ludzi również nie odstępowała, choć w warunkach beznadziejnych często pojawiała się i taka myśl: "A po co to wszystko? Może lepiej zrobić to, czego ode mnie chcą, wówczas przynajmniej przestaną bić". A mimo to trwali dalej w swej niezłomności i uporze przeciwko tym, którzy ponownie zniewalali ich Ojczyznę, a ich samych przeznaczyli do fizycznej i duchowej eksterminacji (komunistom bowiem chodziło nie tylko o to żeby tych ludzi fizycznie zabić, ale przede wszystkim o to, aby ich w zbiorowej świadomości upodlić ich, zmieszać z błotem, nazwać "bandytami", "mordercami kobiet i dzieci", "mordercami Żydów", należało zatrzeć o nich jakąkolwiek pamięć i pozostawić tylko wrażenie że jakaś grupka nieprzystosowanych społecznie awanturników, nie chciała się pogodzić z końcem wojny i dążyła do rozpętania nowej, III wojny światowej w imię swych mrzonek. Niestety, przez dziesięciolecia taka właśnie przetrwała narracja o tych ludziach i niestety bywała bardzo skuteczna. Przede wszystkim jednak starano się o nich zapomnieć, wyrzucić z powszechnej świadomości narodu, zniszczyć wszelkie o nich ślady, tak aby nigdy o nich już nie wspominać, a jeśli już to jedynie w negatywnym lub kpiącym tonie. I dopiero po latach zakłamania i odrzucenia, po latach niepamięci, młodzież sama zaczęła odkopywać cienie zmarłych swych bohaterów i to właśnie młodzież ponownie wyjęła na cokoły Żołnierzy Niezłomnych. W szkołach ich o tym nie uczono, a mino to odnaleźli ich, bestialsko pomordowanych, wrzuconych do zbiorowych mogił, leżących często nieopodal wysypisk śmieci - młodzież odnalazła swoich bohaterów i dopiero od kilku ostatnich lat prawda o Żołnierzach Niezłomnych, zwanych też Wyklętymi - powoli zostaje przywrócona do powszechnej świadomości społecznej Polaków.

Wczoraj (już po raz kolejny) oglądałem "Wyklętego", film w reżyserii Konrada Łęckiego z Wojciechem Niemczykiem w roli głównej, opowiadający o ostatnich latach życia Żołnierza Niezłomnego Józefa Franczaka ps.: "Lalek" - ostatniego Żołnierza Niezłomnego i muszę przyznać że zawsze kiedy oglądam ten film, nachodzi mnie takie poczucie obezwładniającej bezsilności, jakie musieli odczuwać ostatni walczący z komunistycznym zniewoleniem - Żołnierze Niezłomni, do końca wierni żołnierskiej przysiędze złożonej w Niepodległej Polsce. Komuniści starali się ich mamić ogłaszając amnestie, ale były one jedynie sposobem na wyłapanie tych, którzy mieli już dość dalszej walki, by następnie ich aresztować i zakatować na śmierć w ubeckich kazamatach. Hieronim Dekutowski ps. "Zapora" - Żołnierz Niezłomny, major Wojska Polskiego, dowódca oddziałów partyzanckich działających w rejonie Gór Świętokrzyskich, miał rzec na taką właśnie propozycję komunistycznych władz: "Amnestia, to jest dla złodziei, a my to jesteśmy Wojsko Polskie", ale jednocześnie zdając sobie sprawę z trudów dalszej walki i nie chcąc narażać swoich żołnierzy, dał im wolną rękę, czy chcą się ujawnić, czy też dalej walczyć, dając im jednocześnie do zrozumienia że komunistom nie można wierzyć i że jeśli się ujawnią, czynią to na własną odpowiedzialność. To również zostało pokazane w filmie "Wyklęty"). Główny bohater tego filmu stracił wszystko, dosłownie WSZYSTKO co miał najcenniejszego - cały jego oddział został rozbity i wymordowany, stracił swoją rodzinę (bandyci, którzy nosili mundury żołnierzy Wojska Polskiego i byli całkowicie podporządkowani sowieckim mocodawcom - brutalnie zgwałcili mu żonę na oczach ich małego synka, a potem ją zastrzelili), a mimo to, głodny, osamotniony, chory, tułający się po lasach - nie złożył broni, nie poddał się, choć wielokrotnie w jego głowie pojawiało się zniechęcenie i pytanie "Po co mi to wszystko?" - a mimo to wytrzymał tak... osiemnaście lat! OSIEMNAŚCIE LAT walczył z Sowietami i z polskimi komunistami po zakończeniu II Wojny Światowej i został zastrzelony dopiero 21 października 1963 r. Jakaż musiała być w tym człowieku wiara, że zdołał to wszystko przetrzymać pomimo sytuacji całkowicie już beznadziejnej i nie rokującej zmiany na lepsze. W filmie "Wyklęty" padają też bardzo ciekawe i jednocześnie symboliczne słowa, jakie "Lalek" zapisuje w swoim dzienniku, a mianowicie: "Mówi się że nadzieja umiera ostatnia. Ale co zrobić gdy już dawno umarła, a my wciąż żyjemy?".




I taka właśnie mnie również ogarnęła myśl potęgująca jednocześnie bezsilność i niemoc. Zacząłem się też zastanawiać, jak ja bym się zachował w takich warunkach? co bym uczynił? jak bym żył? Czy miałbym w sobie aż tyle wiary i tyle nadziei, aby zdecydować się na tak długą walkę aż do śmierci? Wiem jedno, na pewno nie dałbym im możliwości wziąć mnie żywcem i wolałbym zginąć w walce z bronią w ręku, walcząc o to co byłoby mi najdroższe (nawet jeśli byłoby to tylko już złudzenie, istniejące tylko w mojej głowie) do samego końca. Ale czy wytrwałbym tyle lat w takich warunkach i takiej beznadziei? Często zadaję sobie to pytanie i trudno mi jest na nie odpowiedzieć, bo cokolwiek bym nie powiedział i tak nie byłoby to autentyczne (jakże mogłoby być, skoro siedzę sobie w wygodnym i ciepłym domu). Dopiero osobiste doświadczenie byłoby jedyną możliwą i prawdziwą odpowiedzią na tak postawione pytanie. Dlatego z pełnym przekonaniem oddaję hołd poległym i pomordowanym Żołnierzom Niezłomnym, walczącym od początku do samego końca, najpierw w walce z Niemcami, którzy napadli i przeorali nam kraj (do spółki z Sowietami) a następnie z sowieckim "wyzwolicielem", od którego Niemcy mogliby długo jeszcze uczyć się metod i sposobów nieludzkich tortur. Oni wspólnie (jeden i drugi) zniewolili nas na pięć dekad i dziś jeszcze, trzydzieści lat po tzw.: upadku komunizmu, wciąż sporo zostało tych postkomunistycznych złogów. Dlatego też nie zawaham się nigdy mówić głośno i pamięć tę przekazać swym dzieciom:



CZEŚĆ WAM I CHWAŁA 

ŻOŁNIERZE NIEZŁOMNI

BOHATEROWIE DRUGIEJ KONSPIRACJI

TOCZĄCY NIERÓWNY, 

STRACEŃCZY BÓJ 

W PODŁYCH CZASACH






"DUSZE WSZYSTKICH 

SĄ NIEŚMIERTELNE, 

ALE TYLKO DOBRYCH 

I WALECZNYCH SĄ BOSKIE"




ŻOŁNIERZE NIEZŁOMNI - ŻYLI PRAWEM WILKA




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz