Stron

poniedziałek, 27 kwietnia 2020

FEMINIZM - CO TO WŁAŚCIWIE JEST? - Cz. I

PRAWDZIWI TWÓRCY I RZECZYWISTE

CELE TEGO NAJBARDZIEJ

ANTYKOBIECEGO RUCHU W DZIEJACH





 Jest 6 grudnia 1989 r. Do budynku Politechniki w Montrealu wchodzi 25-letni mężczyzna - Marc Lépine. Nikt nie wie że jest on uzbrojony w broń palną i nóż myśliwski, nikt go też nie sprawdza. Na uczelni spędził on ponad godzinę, nim ostatecznie wszedł do klasy inżynierii mechanicznej i od razu nakazał chłopakom oddzielić się od dziewczyn i przejść na przeciwległe strony sali. Z początku wszyscy myśleli że to jakiś żart, ale gdy Lépine wyciągnął broń i strzelił w sufit, było wiadomo że to nie przelewki. Gdy już chłopcy oddzielili się od dziewcząt, mężczyzna nakazał im wszystkim (w liczbie ok. 50) opuścić salę, podczas gdy wciąż nakazał pozostać tam pozostałym 9 kobietom. Żaden z tych chłopaków nie interweniował, chociaż mieli znaczną przewagę liczebną nad zamachowcem i wszyscy posłusznie opuścili salę. Następnie Lépine zapytał się owych dziewcząt, czy wiedzą dlaczego je tu uwięził, a gdy odpowiedziały przecząco, odparł: "Walczę z feminizmem". Jedna z dziewcząt - Nathalie Provost powiedziała wówczas: "Słuchaj, my tylko studiujemy inżynierię, nie jesteśmy feministkami i nie walczymy z mężczyznami". Wtedy napastnik rzekł: "Jesteście kobietami i wszystkie jesteście grupą feministek, a ja nienawidzę feministek", po czym otworzył ogień do znajdujących się na sali dziewcząt, zabijając na miejscu sześć z nich a trzy poważnie raniąc. Nim ostatecznie popełnił samobójstwo, zabił 14 dziewcząt - wszystkie tylko dlatego że uważał je (jako studiujące inżynierię) za feministki. Żaden chłopak im nie pomógł, żaden nie stanął w ich obronie. W swym liście Lépine napisał: "Postanowiłem odesłać do Stwórcy te wszystkie feministki, które zawsze rujnowały mi życie. Przez ostatnie siedem lat życie nie sprawiało mi żadnej radości i będąc całkowicie zdecydowanym, postanowiłem położyć kres życiu tych jędz". Tak oto przez feminizm życie straciło 14 dziewcząt, a przy tym żaden chłopak nie stanął w ich obronie i nie udzielił im pomocy. Oczywiście feministki wykorzystały tę tragedię jako kolejny atak na mężczyzn, organizując w 1991 r. "Narodowy Dzień Pamięci Przeciwko Przemocy wobec Kobiet" i znów odwracając kota ogonem.

Dlaczego o tym piszę? Otóż dlatego, że przypadek Marca Lépine'a (który prawdopodobnie był albo bardzo słaby psychicznie, albo też miał nierówno pod sufitem), wcale nie jest odosobniony i to nie dlatego że każdy mężczyzna pragnie poniżać, gwałcić, upokarzać lub zabijać kobiety, ale dlatego że prawdziwym problemem dzisiejszego świata stało się już jawne szczucie kobiet na mężczyzn, a do tego właśnie zadania najlepiej nadają się feministki - szczególnie radykalne - a przy tym często lesbijski. Jest wiele powodów dlaczego zdeklarowane lesbijski stały się radykalnymi feministkami, ale najważniejszym z nich jest wciąż sączona do ich główek propaganda, mówiąca o tym, że każdy mężczyzna jest potencjalnym gwałcicielem i oprawcą kobiety, że dobrowolny seks pomiędzy kobietą a mężczyzną nie istnieje i zawsze jest wymuszany, a to oznacza że z definicji musi być gwałtem. Nim rozwinę ten temat, chciałbym jeszcze na moment opowiedzieć o moim doświadczeniu z radykalnymi feministkami, którego doświadczyłem w ostatnich dniach. Otóż, ponieważ ta koronowirusowa pandemia nieco ograniczyła moje relacje zawodowe (choć już powoli wracamy do pracy), przeto z nudów coraz częściej szukałem w internecie najdziwniejszych i najbardziej kontrowersyjnych aspektów wzajemnych damsko-męskich relacji i rzeczywiście kilka z nich udało mi się znaleźć i poznać, jak to wygląda od strony tych, którzy dany model relacji dwustronnych praktykują. A znalazłem naprawdę dziwne związki, jak choćby środowiska opartego na relacji goreańskiej. Chodzi tutaj o pewien styl życia, polegający na tym że istnieje relacja oparta na... rzeczywistym, choć całkowicie dobrowolnym niewolnictwie kobiet, które nazywane są kajirami (opartym na motywach powieści o fantastycznym świecie Gor, autorstwa Johna Normana z lat 60-tych, 70-tych i 80-tych). Ich model związku, oparty na relacji Pan-niewolnica, jest co prawda w pewien sposób podniecający, ale jednocześnie całkowicie upokarzający dla kobiety (przynajmniej ja tak uważam, są jednak kobiety które to lubią). Bo jak inaczej nazwać prowadzenie niewolnicy na smyczy po ulicy, lub inne tego typu podobne fetysze. Ja też oczywiście przyznaję się - lubię spanking (ale bez wiązania i tego typu dodatków z repertuaru BDSM, ja raczej wolę relację na zasadzie dominacji mentalnej a nie fizycznej, zaś sam spanking jest jedynie dodatkiem i nie zawsze musi być stosowany - ale piękne jest już samo zdominowanie kobiety w taki sposób, aby zawsze była gotowa na lanie, bez względu na to czy do niego dojdzie, czy też nie), jednak takie upodlenie (wybaczcie, ale inaczej tego nie nazwę) kobiety, po prostu mnie odrzuca, choć na tym forum bardzo przyjemnie mi się konwersowało. 

Innym, bardzo podobnym, aczkolwiek odwróconym o 180 stopni, było forum feministyczne, ale skupione bardziej na nietypowych relacjach. Ok. ja jestem osobą tolerancyjną (oczywiście do pewnego stopnia) i ci, którzy czytają to forum zdążyli się już o tym przekonać (😋). Dlatego też podchodzę z pewną dozą akceptacji do (prawie) każdego urozmaicenia relacji dwustronnych, dwojga dorosłych osób odmiennej płci (homoseksualistów zostawmy w spokoju bo mnie ten temat zupełnie nie interesuje). Dlatego też, wchodząc na owe feministyczne forum, które było poświęcone... zamianie mężczyzn w kobiety - że tak to kolokwialnie ujmę - również podchodziłem do tego co prawda z przymrużeniem oka, ale przecież każdy zdrowy, dorosły człowiek kontroluje własne odruchy i własne ekscytacje i ma prawo praktykować taki styl życia, jaki chce (pod warunkiem oczywiście że przy tym nie krzywdzi drugiej osoby) i tak właśnie początkowo było (oczywiście oba fora były anglojęzyczne, bowiem u nas w Polsce nie jesteśmy jeszcze na takim stopniu zdeprawowania, żeby praktykować jawną niewolę kobiet lub feminizację mężczyzn - tak mi się przynajmniej wydaje), lecz gdy poczytałem sobie posty na owym forum (do którego linków podawał nie zamierzam), przyznam się szczerze że złapałem się za głowę. Oto bowiem owe radykalne feministki (swoją drogą forum było zdominowane przez facetów lubiących przebierać się za kobiety, a prawdziwych kobiet było tam zaledwie... dwie), postulowały bowiem jakąś rewolucję, trwającą co prawda chyba przez dekady, a polegającą na radykalnym odwróceniu relacji kobiet i mężczyzn o 180 stopni. Chodziło tam o to, że kobiety przejmą męskie zawody a faceci żeńskie i że oczywiście wszyscy mężczyźni będą zmuszeni nosić sukienki etc. etc. Początkowo traktowałem to forum, jako dobrą okazję do rozładowania nastroju, czyli po prostu do beki (a że lubię się pośmiać, to tego nigdy nie ukrywałem 😇). Z czasem jednak zacząłem się zastanawiać nad tym co one (i oni) tam radzą i ogarnął mnie... smutek. Nie dlatego abym uważał te brednie za możliwe do urzeczywistnienia (bo to jest oczywiste), ale dlatego że w ich sposobie myślenia zobaczyłem typowe totalitarne myślenie człowieka, który pragnie Nowego, Lepszego Świata i który oczywiście zawsze musi powstać na gruzach starego. 




Twórcy "Encyklopedii" z 1751 r., też chcieli przecież tylko uczynić świat lepszym, a ostatecznie to dzieło dało asumpt dla jednej z najkrwawszych wydarzeń w dziejach świata - Rewolucji Francuskiej, która z mordowania ludzi uczyniła wręcz sztukę. Sztukę tę następnie znacznie rozbudowali marksistowscy myśliciele, którzy mamili świat wizją Nowych, Wspaniałych Czasów po Rewolucji bolszewickiej i nastaniu komunizmu, w którym każdy będzie mógł mieć tyle, ile mu potrzeba (jedyna zaś równość, jaką naprawdę wprowadzili komuniści to była równość cmentarna - każdy, bez względu na stan społeczny, materialny, rasę czy płeć - każdy był równy... w umieraniu). To samo było z idealistami nazizmu i faszyzmu - którzy także śnili o lepszym świecie, a zgotowali temu światu prawdziwe piekło. Ponieważ ja należę do ludzi, którzy nie lubią stać z boku, lub milczeć, gdy głupota triumfuje, przeto zalogowałem się na to forum i wyznając oczywiście moje zrozumienie dla ich zabaw (już sam fakt że nazwałem to "zabawą", bardzo ich oburzył), zacząłem skrupulatnie tłumaczyć (jak Urban w tym skeczu Tadeusza Drozdy z 1988 r.: "Wiecie co mi się nie podoba? Korespondenci zagraniczni. Przyjeżdża taki do kraju, węszy, szuka, pyta i całe szczęście że tera w naszym roku, co wtorek zgarnia ich minister Urban i im "tłuumaczy". Wiecie, jak takiemu raz na tydzień prawdę wyłożyć, to on z czasem znormalnieje. Oni mają tam przygotowane pytania na tę konferencję prasową, typu: "Panie ministrze, dlaczego to i to i to i to i to?", a minister im mówi: "Bo to i to!". A oni wtedy: "Achaaa"). Tak mniej więcej wyglądały nasze konwersacje na tym forum, gdy próbowałem im wytłumaczyć że myślenie typu "coś się narzuci i coś się przymusi" - jest myśleniem osób o światopoglądzie TOTALITARNYM! Oczywiście nikogo nikt nie obrażał i obie strony zachowywały daleko posuniętą grzeczność, ale ostatecznie po zaledwie dwóch (może trzech dniach) tej naszej konwersacji, otrzymałem dożywotniego bana 😂. Coś już zresztą przeczuwałem, gdy na moje argumenty brak było odpowiedzi, a jedynie pojawiały się sformułowania typu "Wielkie Nieba", "Niesamowite" itd. Gdy zaś zacząłem im (w ogromnym skrócie) opisywać historię marksizmu i feminizmu - to chyba ich cierpliwość nie wytrzymała i dali mi bana. Cóż, od pierwszego dnia się z tym liczyłem, bo wiedziałem że tak to się właśnie skończy (nie po to się zresztą tam logowałem, aby dzielić się z nimi swoimi "doświadczeniami"). 

Ale to, co mnie zaskoczyło, to takie bezrozumne przekonanie, że kobiety są w stanie cokolwiek uczynić bez zgody i poparcia mężczyzn - a przecież nawet na tamtym forum dominowali faceci i to w ogromnej większości, gdyż normalnych kobiet takie kwestie jak feminizacja - do tego przymusowa co szczególnie było komiczne - mężczyzn, zupełnie nie interesują). Wszystkie prawa jakie osiągnęły kobiety, nie zostały im przyznane przez inne kobiety, ale właśnie przez mężczyzn, przez tych znienawidzonych samców. I to wcale nie dlatego (jak głosi współczesna feministyczna propaganda), że wywalczyły to sobie swoimi protestami (czy jakkolwiek nazwać to co robiły sufrażystki - które notabene wcale nie były feministkami, a gdyby ujrzały co też wyczyniają ich dzisiejsze potomkinie, złapałyby się z przerażeniem za głowy), tylko dlatego że taka stawała się konieczność dziejowa, zaś kobiety własną pracą i poświęceniem w czasie dwóch wielkich Wojen Światowych - udowodniły, że nie tylko należy im przyznać prawo do głosowania, ale i do pracy takiej, jaką zapragną. I wcale stopień rozwoju ruchu sufrażystek w danym kraju, nie miał najmniejszego przełożenia na szybkość przyznawania kobietom praw (głównie wyborczych), gdyż weźmy sobie na przykład taką Polskę, która w 1918 r. po 123 latach (oficjalnie, realnie zaś po 150, licząc od pierwszego rozbioru w 1772 r. do zjednoczenia ziem polskich w 1922 r.) odzyskała niepodległość i która od razu w tym samym roku przyznała kobietom równe z mężczyznami prawa wyborcze. U nas natomiast ruch sufrażystek praktycznie (poza jakimiś marginalnymi "kółkami gospodyń wiejskich") nie istniał. Natomiast w Wielkiej Brytanii, we Francji czy w USA był to ruch dość duży. A w tych krajach kobiety otrzymały prawa wyborcze znacznie później: USA - 1920, Wielka Brytania - 1928, Francja - 1944 r. Natomiast w takiej bogatej Szwajcarii, w części kantonów dopuszczono kobiety do głosowania w 1971 r. (natomiast we wszystkich kantonach dopiero w 1990 r.). Spójrzcie, tyle dekad walk sufrażystek i feministek i nic, większość państw miało zupełnie gdzieś ich postulaty i dopiero z czasem (cezurą była tu szczególnie I a potem II Wojna Światowa) przyznano im prawa wyborcze na równi z mężczyznami. I to mężczyźni ofiarowali im te prawa, nie sufrażystki ani nie feministki - one niczego nie wywalczyły, one wielokrotnie poniżały same siebie i swoją płeć, co tylko budziło efekt przeciwny przyznaniu im jakimkolwiek praw (jak na przykład współczesne paradowanie z gołymi cyckami tych ogłupionych propagandą i wykorzystywanych dziewcząt z "Femenu", czy też "marsze szmat" - co jak wiadomo przybliżają one kobiecą godność i wyrabiają w mężczyznach poczucie, że kobiety są im równe - z pewnością tak jest 😅).

Nie tylko prawa wyborcze (i jakiekolwiek inne) ofiarowali kobietom mężczyźni, ale nawet sam feminizm (tzw.: "drugiej fali"), został wymyślony nie przez kobiety, tylko właśnie przez mężczyzn. Kobiety (szczególnie te radykalne feministki-lesbijski, którym się wydaje że coś mogą zrobić) są tam jedynie w roli "mięsa armatniego" i taką tylko pełnią funkcję, jako przystawki atakujące normalnych facetów i wmawiające im że pocałunek to gwałt lub molestowanie, że seks kobiety z mężczyzną jest zawsze wymuszony i że istnieje jakaś "kultura gwałtu", oraz "toksyczna męskość". To bardzo pięknie wpasowuje się w teorie feministek-lesbijek, które przecież (szczególnie te radykalne) nie znoszą mężczyzn i najchętniej (jak ta idiotka Valerie Solanas) poddaliby ich masowej eksterminacji. A atakowani z każdej strony (szczególnie przez media, filmy, seriale, prasę i nawiedzone aktywistki z gołymi cyckami) faceci, którym ciągle się wmawia że są "głupi", "niepotrzebni" i że tylko "myślą o tym aby swój sprzęt włożyć do jakiejś dziury" (jak mi powiedziała jedna z pań feministek na wyżej wspomnianym forum), wreszcie zaczną odwracać się od kobiet. Już teraz powstają (coraz liczniejsze) grupy mężczyzn zwane (przez feministki) incelami - którzy właśnie zaczynają obwiniać kobiety za to, że nie wychodzi im w związkach z kobietami i będą za to owe kobiety nienawidzić (to naturalna reakcja każdego zagonionego w pułapkę stworzenia, które nie mając już gdzie uciec, będzie się bronić i atakować), lub - równie popularne - ruchy MGTOW (Men Going Their Own Way - Mężczyźni, Którzy Poszli Własną Drogą), nie dbające o kobiety i wykorzystujące je przedmiotowo  jedynie dla zaspokojenia własnych popędów, bez konieczności wchodzenia w jakieś relacje typu małżeństwo. Wiele kobiet zadaje sobie pytanie: "Gdzie ci mężczyźni?"i nie znajduje na nie odpowiedzi. A odpowiedź jest prosta - zostali poniżeni przez feministki (często lesbijki - co jest ważne) i uznani za potencjalnych gwałcicieli, oskarżeni o molestowanie za to tylko, że powiedzieli kobiecie komplement, zaś ich uczucie w stosunku do kobiet określone zostało "toksyczną męskością". Po co więc mają się męczyć w domu z kobietami, które chcą ciągle z nimi walczyć? Mają to gdzieś i idą własną drogą, która jednak nie spodoba się kobietom (już się nie podoba, wystarczy poczytać co na forach piszą kobiety o owych grupach "inceli" lub właśnie tych MGTOW-ach). Jeśli wszystko, co robią od wieków jest złe, to może kobiety zrobią to lepiej? Niech robią, ciekawe jak długo wytrzymają (a te osoby z męskich grup naprawdę są zdeterminowane, prawie tak bardzo jak ów nieszczęsny Marc Lépine, który zamordował bezbronne dziewczęta tylko dlatego że uznał je za feministki które zniszczyły mu życie, więc oni z pewnością nie popuszczą, a to odbije się tylko na kobietach. Już teraz nazywanie kobiet "świniami" lub "małpami" jest czymś naturalnym na tych grupach).

 


Oczywiście jest to celowy zabieg, ustawiony specjalnie aby uderzyć w mężczyzn - gdyż to właśnie na ich barkach istnieje ten świat od tysięcy lat i od tysięcy lat to właśnie faceci są największymi  obrońcami i opiekunami kobiet (feministki tego nie akceptują, ale prawda jest taka, że największym wrogiem kobiety jest właśnie druga kobieta). Ale feministkom zależy właśnie na tym aby te wzajemne relacje na trwale zniszczyć. Zapewne sądzą że większość kobiet stanie się wtedy lesbijkami i wreszcie będzie można przeprowadzić eksterminację wszystkich "samców". Problemem jednak dla feministek są te kobiety, które nie myślą jak zaprojektowane roboty, tylko mają gdzieś feministyczne ględzenie i kochają swoich mężczyzn. To właśnie dzięki nim świat nabiera piękna, a poranna rosa zamienia się w prawdziwy nektar bogów. Nie ma bowiem na tym świecie niczego piękniejszego od kobiety, która pielęgnuje swoją kobiecość i ofiarowuje ją swojemu mężczyźnie jak prawdziwy dar. To właśnie dla takich chwil chce się żyć i tworzyć, to stąd faceci czerpią swoją moc do działania i upiększania tego świata. I to właśnie te miliony normalnych kobiet są największymi przeciwniczkami "feministyczno-lesbijskiego raju". Czyż bowiem ikona feminizmu, autorka "Drugiej płci" - Simone de Beauvior w rozmowie z inną "ikoną" Andreą Dworkin (zdeklarowaną lesbijką - uważającą każdy męsko-żeński akt seksualny za gwałt na kobiecie) w 1975 r. nie powiedziała wprost: "Nie, nie wierzę, że każda kobieta powinna mieć wolny wybór. Żadna kobieta nie powinna mieć możliwości pozostania w domu, aby wychowywać swoje dzieci. Społeczeństwo powinno być zupełnie inne. Kobiety nie powinny mieć takiego wyboru, właśnie dlatego, że jeśli posiadają taki wybór, zbyt wiele kobiet zdecyduje się na niego. Należy więc im tego zabronić, a jest to jedyny sposób na zmuszanie kobiet do podążania w określonym kierunku". Oczywiście nie muszę tu dodawać, że ta "ikona feminizmu" była tak zafascynowana swoim partnerem - zdeklarowanym komunistą - Jean-Paulem Sartre, że dla niego... molestowała swoje uczennice i niektóre z nich przyprowadzała aby i on z nich skorzystał. Wmawiała tym dziewczętom że tworzą swoiste "trio", a prywatnie twierdziła że uwodzi dziewczęta, aby Sartre mógł posiąść ich dziewictwo. To właśnie taka była ta ikona. Inna radykalna feministka - Valerie Solanas stwierdziła zaś że prawdziwym problemem dla stworzenia nowego, feministycznego społeczeństwa, nie są wcale mężczyźni, tylko kobiety, te (jak je nazwała) "córeczki tatusia" zapatrzone w facetów, z którymi niczego nie da się zbudować. Należy więc je w jakiś sposób zmusić do współpracy (tak samo mówiły kobiety na owym forum). 

Zaś inna feministka-lesbijska (również ikona - tam bowiem są same ikony które cały czas walczą... tylko wroga na razie nie widać 😂) Alice Schwarzer - zwana "papieżycą niemieckiego feminizmu", uważała, że tradycyjny seks pochwowy zawsze jest gwałtem mężczyzny na kobiecie, gdyż - jak twierdziła: "Orgazm pochwowy nie istnieje. Jest fizjologicznym absurdem, bowiem pochwa ma tyle zakończeń nerwowych co jelito grube, a to znaczy: prawie wcale. Jej główna część może być operowana bez znieczulenia". Nie wiem co papieżyca-ikona brała i czy kiedykolwiek cokolwiek wsadzała sobie w tylny otwór - aby sprawdzić czy rzeczywiście jelito grube nie ma żadnych zakończeń nerwowych i nic to nie boli, ale już sam fakt że stwierdziła iż pochwa może być operowana bez znieczulenia - jest wybitnym przykładem jej potwornej wręcz nienawiści do kobiet, które nie podzielają jej lesbijsko-feministycznych mrzonek. Ciekawe co by powiedziała dziewczynkom z Afryki, które przymusowo się obrzezuje. To zapewne w ogóle nie boli, bo tak właśnie powiedziała feministyczna ikona. To że ona sama nigdy nie miała przyjemności ze stosunku pochwowego, uznała za pewnik, iż wszystkie kobiety nie posiadają z takiego seksu przyjemności, zatem - idąc logicznym tropem dalej - każdy stosunek pochwowy jest automatycznie gwałtem mężczyzny na kobiecie. Można by - parafrazując i nieco modyfikując słowa mości Zagłoby - rzecz: "sama żem to wymyśliła, bom taka ikona" 😂. To tyle na dzisiaj, a od następnego tematu rozpocznę właśnie od Simone de Beauvoir i jej "Drugiej płci", a następnie wyjaśnię kto, po co i dlaczego w ogóle założył ruch feministyczny i jedynie dodam że nie była to żadna kobieta. Tak więc drogie panie, feminizm jest takim samym rakiem, jakim był komunizm, nazizm czy faszyzm, zresztą nie  jedyny w swoim czasie. Obok niego powstał tzw.: ruch wyzwolenia czarnoskórych Amerykanów "Black Power" i "Czarne Pantery", a potem został mocno napompowany ruch gejowski i genderowy, a wszystko po to aby zniszczyć stare społeczeństwo, starą kulturę i pognębić jej jedynego obrońcę - białego, heteroseksualnego mężczyznę, który od wieków stoi na straży tej cywilizacji i przede wszystkim jest prawdziwym, a nie wydumanym obrońcą kobiety. 

 

 

CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz