Stron

poniedziałek, 13 kwietnia 2020

W KRĘGU ANTYCZNEJ FAMILII - Cz. I

CZYLI CO TRAPIŁO STAROŻYTNYCH 

I JAKIE POWINNY BYĆ WEDŁUG NICH

WŁAŚCIWE RELACJE DAMSKO-MĘSKIE




 
 "Rodzina, ach rodzina..." - jak śpiewali panowie Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski z Kabaretu Starszych Panów w latach 60-tych., bez wątpienia najważniejsza komórka społeczna, bez której tak naprawdę ciężko wyobrazić sobie prawidłowy rozwój dziecka (wychowankowie Domów Dziecka zapewne potrafiliby na ten temat powiedzieć nieco więcej) czy wychowanie młodego człowieka. Oczywiście rodziny bywają bardzo różne i choć sama ta struktura jest niezbędna, czasem trudno wytrzymać w takim rodzinnym gronie, stąd też wzięły się przecież powiedzenia że: "Z rodziną najlepiej wychodzi się tylko na zdjęciu", lub "Bliscy sąsiedzi są więcej warci, niż dalecy krewni". Mimo to, to właśnie rodzina jest fundamentem, na którym można potem budować rozwój dalszych postaw społecznych i obywatelskich u małych dzieci (w czasach zaborów czy okupacji, to właśnie rodzina dawała największe wsparcie i przekazywała dalej genetyczny kod kulturowy, w sytuacji gdy cała oświata i życie polityczne było zdominowane przez język rosyjski lub niemiecki, a w szkołach sprzedawano dzieciom wizję historii i kultury zaborców). Dlatego też, chciałbym zaprezentować relacje rodzinne antyku, na przykładzie wybranych pism autorów starożytnych i ukazać, jak oni patrzyli na pewne sprawy z punktu widzenia wartości rodzinnych. Przekaz ten niestety nie jest pełny, gdyż reprezentuje tylko i wyłącznie męski punkt widzenia (mężczyźni wypowiadają się nawet za kobiety), ponieważ bardzo nieliczne, antyczne autorki niewiele na ten temat pisały (cały czas szukam wśród twórczości Korynny, Telezilli czy Safony bezpośrednich odniesień do rodziny i jeśli je znajdę, również zamieszczę w kolejnych częściach). Dlatego też obraz rodziny świata antyku, jest w zasadzie w stu procentach obrazem męskim. Zacznijmy może zatem od Marcjalisa:   


 ZABAWNE SPOJRZENIE NA RODZINĘ, 
Z PUNKTU WIDZENIA: 
MĄŻ-ŻONA, ZIĘĆ-TEŚCIOWA


"PSYCHO-TATA: ZABIŁ ŻONĘ, WAŻĄCĄ TONĘ..." 😄






 ŻONA

 

JAKA POWINNA I JAKA 

NIE POWINNA BYĆ DOBRA MAŁŻONKA






 MAREK WALERIUSZ MARCJALIS

(Żył: ok. 40 - ok. 104)

 "EPIGRAMY"



 ŻONA NIEWŁAŚCIWA

 
"Czemu nie chcę bogatej? - pytasz mnie, zgorszony; - odpowiadam: Bo nie chcę być mężem swej żony. Gdzie, Pryskusie, nad mężem górę żona bierze, żeby tam była równość - po prostu nie wierzę". 



ŻONA WŁAŚCIWA
 
 
"Żoną twą Lelia - prawa zmuszona ustawą: Więc ją śmiało zwać możesz, Kwincie, żoną prawą". 



 WIERNA ŻONA, ODDANA MĘŻOWI


"Nigrina, szczęśliwsza niż Euadne czy Alcestis, zasłużyła na to, że nie musi umierać, aby dowieść swej miłości"



PIĘKNA OKRUTNICA - MĘŻOWSKIE UTRAPIENIE


"Rozwinął się przypadkiem jeden loczek tylko, zbyt słabo do fryzury twej przypięty szpilką: widzi to pani w lustrze, cios silny wymierzy, dziewczyna - za lok jeden - na posadzce leży. Zrzecz się raczej, Lalago, tej fryzury smutnej! bodaj sługi tej głowy nie tknęły okrutnej! Niech ją tknie salamandra lub brzytew ogoli, a wtedy się w zwierciadle przeglądaj do woli"



GAJUSZ PLINIUSZ CECYLIUSZ MŁODSZY  

(Żył: 61 - 113)

 "EPISTULAE"



WIERNA ŻONA JEGO PRZYJACIELA MAKRYNUSA - DAJĄCA PRZYKŁAD INNYM KOBIETOM JAK POWINNY POSTĘPOWAĆ W MAŁŻEŃSTWIE


"... postawić ją za przykład, nawet gdyby żyła w dawnych czasach: przeżyła z nim trzydzieści dziewięć lat bez jednej kłótni, bez żadnych dąsów, w zażyłości bez chmur i we wzajemnym szacunku". 



POCHWAŁA WŁASNEJ ŻONY - KALPURNI 
(pisane w trzeciej osobie)


"Ileż niepokoju, skoro dowie się, że musi on stawać przed sądem! Jaka radość, gdy wie, że już jest po wszystkim! Nie nuży jej bynajmniej czytanie, odczytywanie, uczenie się na pamięć jego pism. Kiedy mąż jej ma publiczny odczyt, towa­rzyszy mu za kurtyną, łowiąc chciwym uchem pochwały, które zbiera. Gdy on pisze wiersze, ona komponuje do nich melodie i akompaniuje mu na cytrze, choć nie brała lekcji od żadnego artysty, chyba od miłości, która jest najlepszym z mistrzów".


 

DECIMUS JUNIUSZ JUWENALIS

(Żył: ok. 60 - ok. 130)

 "SATYRY"



ŻONA SPORTSMENKA - NAJGORSZY MOŻLIWY WYBÓR


"Czyż może zachować wstyd kobieta w hełmie, która wyrzeka się swej płci?"



SYMONIDES

(Żył: ok. 556 - ok. 468 p.n.e.)



KAŻDA KOBIETA ZASŁUGUJE BY STAĆ SIĘ ŻONĄ - ALE CZY KAŻDA ŻONA ZASŁUGUJE NA MIANO KOBIETY?


"Umysły kobiet różne od początku bóg uczynił. Z świni zatem szczeciniastej z nich utworzył jedną. U niej wszystko w domu w krąg w nieładzie, brudzie leży lub się pcha do stóp, zaś sama nie kąpana, w szacie brudnej wciąż na smrodzie tylko siedzi i porasta w tłuszcz. 

Z kolei inną z liszki psotnej stworzył bóg - kobietę w wszystkim biegłą. Przed oczyma jej nie skryje się nic złego ni lepszego nic. A rzecz tę samą nieraz nazwie ona złą, a potem - dobrą: poryw coraz inny ma.

Znów inną stworzył z suki, kopię matki swej, co wszystko słyszeć i o wszystkim wiedzieć chce, i wietrząc wszędzie, wszędzie uwijając się ujada, choć nikogo jej nie widzi wzrok. Nie zmusi do milczenia ani groźbą mąż, że zęby jej wybije głazem, wpadłszy w gniew, nie przemawiając słowem słodkim niby miód. I choćby jej w gościnie się zdarzyło być, ma zawsze w pogotowiu niezwalczony wrzask.

Znów inną z ziemi bogi na Olimpie raz zlepili mężom, jakby kalekiego coś. Dobrego ani złego nie zna ona nic, a tylko jedną czynność umie dobrze: jeść. I choćby wicher srogi zimą zesłał bóg, do ognia nie przysunie stołka z chłodu drżąc.

Znów inną - z morskiej fali: dwie w niej dusze tkwią. Więc dnia jednego śmieje i raduje się, i widząc ją pochwali każdy domu gość: "Wśród wszystkich ludzi, których tylko żywi świat, piękniejszej od niej nie ma ani lepszej też". W dniu innym niepodobna na nią spojrzeć wprost lub podejść do niej bliżej, bo szaleje wciąż straszliwie niby suka przy szczeniętach swych. I równie cierpka, równą okazuje złość.

Tak przyjaciołom, jak i wrogom swym, jak morze, które często nieruchomo śpi, niegroźne, dla żeglarzy wielka radość wszech, w okresie lata - często w dziki wpada szał i miota się, i grzmiący pcha za wałem wał. Do niego wielce jest podobna żona ta z kaprysów: morze zmienną wszak naturę ma.

Z oślicy inną płowej, co ma zbity grzbiet. Ta pod przymusem tylko i pod wpływem gróźb ze wszystkim się pogodzi i uczyni to, co dobre... Ona wciąż w kąciku siedząc je czy we dnie, czy też w nocy - i przy piecu też. Zarazem gacha, który dla miłosnych spraw do domu przybył, przyjmie i nie spyta - kto?

Tę znów z łasicy. Nędzny to, nikczemny ród. Bo co się tylko pięknem lub powabem zwie, lub czarem albo wdziękiem, jej nieznane jest. Rozkoszy jednak pragnie i jej zaznać chce, lecz w mężu, z którym żyje, budzi tylko wstręt. Wciąż kradnąc swym sąsiadom, wiele czyni szkód i z ofiar nie spalonych lubi brać i jeść. 

Znów inną - wypieszczona, długogrzywa klacz zrodziła. Ta unika nędzy oraz prac niewolnic. Żaren się ta nie chce nawet tknąć i gnoju nie wyrzuci poza domu próg. Do pieca nie przysiądzie, bo się boi sadz, i tylko z musu męża przyjmie do swych łask. Lecz za to dnia każdego kilka razy brud ze swego ciała zmywa i namaszcza się, i rozczesuje długi, okazały włos, i zdobi go ponadto w barwnych kwiatów wian. Uroczym widowiskiem jest małżonka ta dla innych, lecz dla męża jakże strasznym złem, jeżeli nie jest królem albo władcą ziem, co cieszy serce swoje takim skarbem rad.

Znów inną z małpy. Rodzaj w szczególności ten Zeus mężom na największe podarował zło. Wstrętniejszej nie masz twarzy, i gdy żona ta przez miasto idzie, budzi wszystkich ludzi śmiech, bo szyję ma zbyt krótką, ledwie ruszy się, bez bioder, same kości... O, nieszczęsny mąż, co musi nędzę taką w swe ramiona brać! Podstępy za to wszystkie i obroty zna jak małpa. Nigdy ona nie uśmiechnie się, nikogo też nie wesprze, ale o to dba i nad tym dnia każdego zastanawia się, by komu móc wyrządzić najstraszliwsze zło. 

Tę wreszcie z pszczoły. Szczęśliwy, kto posiądzie ją, bo tej obmowa żadna jednej nie śmie tknąć. Pod jej rządami wzrasta i rozkwita dom, kochana z kochającym wraz starzeje się małżonkiem oraz sławne dzieci jemu da. Wśród wszystkich kobiet żona ta wyróżnia się i wkoło ją otacza boski czar i wdzięk. Nie lubi też zasiadać w gronie takich żon, co wśród swawolnych gawęd tracić lubią czas. Kobiety te, najlepsze i rozumne, Zeus przeznaczył ludziom jako najprzedniejszy dar".



 TYTUS MACCIUSZ PLAUT

(Żył: ok. 254 - ok. 184 p.n.e.)

"SKARB"



ŻALE MEGADORA NA WYMAGANIA MAJĘTNEJ ŻONY - CZYLI NAJLEPIEJ BRAĆ UBOGIE POŁOWICE, GDYŻ DOPIERO WÓWCZAS DOCENIĄ TO, CO IM DAJESZ


"Według mego zdania, gdyby tak robili i inni zamożniejsi, żeniąc się z córkami uboższych, bez posagu - to o wiele więcej byłoby zgody przecież wśród obywateli, mniej by się nas czepiała, niż dziś, zazdrość ludzka. I żony mniej by, niż dziś, zadzierały nosa, a my byśmy wydatków mniej mieli, niż mamy. To byłoby najlepsze dla większości ludu, a tylko, mniejszość, chciwcy, byliby przeciwni. Te duchy zawsze chciwe i nienasycone, na których ni król żaden ni szewc nie poradzi. A może ktoś mi powie: ,"a za kogóż wyjdą posażne, gdy to prawo za biednymi staje"? Niech wychodzą, jak zechcą, byle bez posagu! Więc jeśliby tak było, to dbałyby więcej o dobre obyczaje w miejsce swych posagów, a ja ręczę, że muły, droższe dziś od koni, byłyby jeszcze tańsze niż szkapy galickie!

(...)

Już by żadna nie rzekła: "wszak posag ci wniosłam znacznie większy od tego, coś ty sam posiadał! A zatem mieć powinnam purpurę i złoto, służące i służących, muły i woźniców, chłopaków do posyłek, powozy na wyjazd".

(...)

Teraz, jeśli gdzie przyjdziesz, więcej widzisz wozów w domu niźli gdzie na wsi, kiedy zajść na folwark. Lecz to jeszcze jest dobrze - lecz gdy płacić przyjdzie! Ot, tu stoi folusznik, hafciarz, złotnik, wełniarz, tu handlarze naszywek, tam handlarze koszul, weloniarze, farbiarze, od wosku, fioletu, fachowcy od rękawów, tam znów perfumiarze, tu handlarze płócienek, szewcy od trzewików, tam szewcy "zasiedziani", co robią pantofle, tu stoją sandalarze, tkacze włókien malwy, chcą zapłaty wałkarze i jacyś latacze, tu stoją gorseciarze, tutaj ci od pasków; już myślisz, żeś ich spłacił, odchodzą, - lecz znowu przychodzi trzystu innych; dom znowu jest pełen fabrykantów torebek, szkatułek, obszywek; tych wiodą, znów się płaci. Myślisz, że już koniec, wtem nadchodzą farbiarze, co barwią szafranem, lub jeszcze inna bestia przyjdzie po zapłatę.

(...)

Gdy się tych wykpigroszów wszystkich załatwiło, przychodzi w końcu żołnierz i żąda pieniędzy. Więc teraz do bankiera, by sprawdzić rachunki, a żołnierz czeka głodny, myśląc, że go spłacą; po sprawdzeniu rachunków cóż się okazuje? Że jeszcze bankierowi trza będzie dopłacić, i żołnierz czekać musi do innego czasu. Otóż to są kłopoty - oprócz wielu innych - i wydatki nieznośne przy wielkich posagach. Bo żona bez posagu, ta jest w ręku męża; posażna go zadręcza i wpycha w kłopoty!"



 AULUS GELLIUSZ

(Żył: ok. 125 - ok. 180)

"NOCE ATTYCKIE"



"Przywary żony trzeba albo tępić, albo znosić. W pierwszym wypadku żona twoja stanie się lepsza, w drugim - ty sam". 


 



CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz