CZYLI OPIS I KOMENTARZ DO
DZIENNIKÓW JOSEPHA GOEBBELSA
1925
DZIENNIKI DLA JOSEPHA GOEBBELSA
od 9 CZERWCA 1925 r.
do 8 LISTOPADA 1926 r.
Cz. II
26 PAŹDZIERNIKA 1925 r.
(...) Ciężarówką do Dortmundu. Bitwa na ulicach. Z całym tym podnieconym czerwonym motłochem. Mamy 49 rannych! Świetna zabawa. Hitlera nie ma. Podobno go zaaresztują. Sala wypełniona po brzegi. Streicher przemawia. Do niczego. Mimo to: nastrój dobry. Na ulicy znowu ostre starcia. Płynie krew, ale to nie szkodzi. Nocuję u jakiegoś towarzysza partyjnego. Rozmowy długo w nocy z kilkoma górnikami.
Następnego ranka do Hamm. Hitler nie przybył, musiał zawrócić znad granicy pruskiej. Ta świnia Severing (Carl Severing - w latach 1920 -1926 i 1930-1932 minister spraw wewnętrznych Prus. Polityk SPD) chciał go aresztować. Przemawia (Gregor) Straßer. Znakomicie, takiego go nigdy nie słyszałem. Jędrnie, dowcipnie, ostro, sarkastycznie, ironicznie. Namiętności na bok. Fala wściekłości i oburzenia przechodzi przez salę. Pewien SA-man wstaje: "Zaprzysięgamy krwawą zemstę!". Starcia z policją. (...) Tymczasem Straßer opowiada o Monachium.
Nasze stosunki z Hitlerem zostały oczyszczone. Hitler chce również mnie przyciągnąć. Oferuje mi się redakcję "Beobachtera". Mam przyjąć? Ale co się wtedy stanie tu na zachodzie? Jestem w dużej rozterce. (...)
6 LISTOPADA 1925 r.
(...) Rano do Brunszwiku. Z Rustem i Dincklagem (Bernhard Rust - członek NSDAP, w latach 1925-1940 gauleiter Hanoweru-Północy. Karl Dincklage - były volkista, członek NSDAP od 1925 r., na gauleitera awansował w latach późniejszych). Konferencja okręgowa (NSDAP). Na starym, utartym poziomie. Poznaję Essera. Picuś-glancuś. Mały Hitler. (...)
Jedziemy samochodem do Hitlera. Akurat je śniadanie. Już podnosi się od stołu i staje przed nami. Ściska mi dłoń. Jak stary przyjaciel. I te wielkie, niebieskie oczy. Jak gwiazdy. Cieszy się, że mnie widzi (było to już drugie spotkanie Goebbelsa z Hitlerem. Do pierwszego doszło 12 lipca 1925 r. na konferencji NSDAP w Weimarze). Nie posiadam się ze szczęścia. Wycofuje się na dziesięć minut, po czym ma już swoje wystąpienie przygotowane co do szczegółu.
Jadę na zgromadzenie i przemawiam przez dwie godziny. Wielkie owacje, potem okrzyki "Niech żyje!" i oklaski. On jest obecny. Ściska mi dłoń. Jest jeszcze wyczerpany wygłoszeniem swojej wielkiej mowy. Potem znów przemawia przez pół godziny. Dowcipnie, ironicznie, z humorem, sarkazmem, na poważnie, żarliwie i namiętnie. Ten człowiek ma wszystko, aby być królem. Urodzony trybun ludowy. Przyszły dyktator. (...)
23 LISTOPADA 1925 r.
(...) Mutschmann (Martin Mutschmann - członek NSDAP, od 1925 r. gauleiter Saksonii, znany żydożerca), kierownik krajowy (NSDAP) w Saksonii (prostacki, brutalny przywódca), zaprasza mnie do Plauen. Przyjeżdżam. Jest Hitler. Moja radość jest wielka. Wita mnie jak starego przyjaciela. I hołubi mnie. Jak ja go uwielbiam! Cóż to za facet! Opowiada cały wieczór. Nie mogę się go nasłuchać. Małe zgromadzenie. Na jego życzenie muszę przemawiać jako pierwszy. A potem mówi on. Jakiż jestem mały! Daje mi swoje zdjęcie. Z pozdrowieniem dla Nadrenii. Heil Hitler! (...)
18 GRUDNIA 1925 r.
Znalazłem czas, aby przeczytać w spokoju książkę Moellera van den Brucka "Das dritte Reich" ("Trzecia Rzesza". Arthur Moeller van der Bruck opierał się na koncepcji "Raum und Volk" [Narodu i Przestrzeni], ale głównie pod względem jednolitej świadomości kulturowej wszystkich Niemców, nie zaś na zasadzie "krwi i rasy". Mimo to naziści właśnie od niego podchwycili hasło budowy Trzeciej Rzeszy). Wcześnie zmarły, pisze niczym w proroczej wizji. Tak jasno i spokojnie, a przy tym ogarnięty przecież wewnętrzną namiętnością, opisuje to wszystko, o czym wiedzieliśmy wiedzeni uczuciem i instynktem my, młodzi. Dlaczego Moeller van den Bruck (...) nie wyciąga ostatnich konsekwencji i nie wzywa wraz z nami do walki! Duchowe wybawienie? Nie, walka na noże. Aby tylko nie chcieć uduchowienia tego wszystkiego, co najbardziej witalne w życiu, polityce i historii. Mieliśmy już po uszy tej całej politycznej estetyki, zanim ją poznaliśmy. Książka daje wgląd w różne rzeczy. Nauczę się wiele, poznając tę pełną burzy lekturę.
Wszystko szykuje się na Boże Narodzenie! (...) Pracuję nad nowym projektem programu (NSDAP), dyktuję codziennie na maszynę 10 stron. Projekt Straßera ma braki. Chcę dotrzeć do sedna sprawy. (...)
8 STYCZNIA 1926 r.
Nowy plan literacki: charakterystyka postaci politycznych. Stresemann, Wirth, Scheidemann, Ruth Fischer, Hergt etc. Galeria pięknych głów ludzkich. Jedna za drugą. Potem jako książka. Znowu wiele zmartwień z powodu mamony.
20 STYCZNIA 1926 r.
(...) Doczytany wczoraj do końca Ernst Jünger In Stahlgewittern ("Książę piechoty. W nawałnicy żelaza"). Błyskotliwa, wielka książka. Budząca grozę w swojej realistycznej wielkości. Polot, narodowa namiętność, uniesienie, niemiecka książka o wojnie. Przedstawiciel młodej generacji zabrał głos na temat głębokiego duchowego przeżycia, jakim jest wojna, i dokonał cudu przedstawienia od wewnątrz. (...)
Rozmyślam długo o problemie polityki zagranicznej. Nie sposób pominąć Rosji. Rosja to alfa i omega każdej świadomej swojego celu polityki zagranicznej. (...)
List od Hitlera. Sprawia mi wielką radość. (...)
25 STYCZNIA 1926 r.
Hanower. Przyjazd. (...) Boże drogi, co też się będzie jutro działo (24 stycznia miał miejsce zjazd gauleiterów NSDAP z północnych Niemiec, w celu przedyskutowania linii programowej partii nazistowskiej. Doszło do ostrej debaty na temat polityki zagranicznej i odszkodowań dla królewskich i książęcych rodów niemieckich, za ich utracone po 1918 r. ojcowizny. Powołano do życia również nową gazetę partyjną o nazwie "Der nationale Sozialist"). Początek o godz. 8 rano. Sprawy drobne, prasa (już nazwa "nationaler Sozialist" bądź "Nationalsozialist" wywołała debatę), odszkodowanie dla książąt etc. (referendum ludowe w tej sprawie, zostało ogłoszone przez rząd Hansa Luthera, a potem Wilhelma Marxa na 20 czerwca 1926 r. Niewielka większość Niemców głosowała za odszkodowaniem dla książąt). Następnie program. Przemawia Feder. Mądrze, ale drętwo i dogmatycznie. I potem niekończąca się, bezładna debata. Mój Boże, co za rozgardiasz. (...) Potem Rosja. Niepohamowane ataki przeciwko mnie, kiedy ja na zewnątrz palę papierosa. I wtedy daję odpór. Rosja, Niemcy, kapitał zachodni, bolszewizm, mówię pół godziny, całą godzinę. Wszyscy słuchają, wstrzymując oddech. I zaraz burzliwa aprobata. Zwyciężyliśmy. (...) Koniec: Straßer ściska mi rękę. Feder mały i brzydki. (...)
11 LUTEGO 1926 r.
(...) Tymczasem muszę do Bambergu (13 lutego odbyła się tam kolejna narada przywódców NSDAP). Wyjeżdżam w sobotę rano. Odegramy w Bambergu rolę nieprzystępnej piękności i zwabimy Hitlera na nasz teren. We wszystkich miastach zauważam z wielką radością, że nasz, tj. socjalistyczny, duch maszeruje. Nikt nie wierzy już w Monachium (Goebbels ma na myśli ów nieudany pucz monachijski z 8 i 9 listopada 1923 r., który na krótko doprowadził do rozpadu partii nazistowskiej i aresztowania jej głównych przywódców, w tym samego Hitlera). Elberfeld ma stać się mekką niemieckiego socjalizmu. (...)
15 LUTEGO 1926 r.
Do Bambergu. (...) Niedzielny poranek. O wczesnej porze odbieram Straßera. Jest dobrej myśli. Plan bitwy przygotowany. (...) Przemawia Hitler. 2 godziny. Jestem jak uderzony obuchem. Jakiż to Hitler! Reakcjonista? Bajecznie niezręczny i niepewny swego. Kwestia rosyjska: całkowicie obok tematu. Włochy i Anglia to naturalni sojusznicy. Zgroza! Nasze zadanie to zmiażdżenie bolszewizmu. Bolszewizm to żydowska sprawka! Musimy przejąć dziedzictwo Rosji! 180 milionów (ludności)! Odszkodowanie dla książąt! Prawo musi pozostać prawem. Również w stosunku do książąt. Problemu własności prywatnej nie naruszać! Straszne! Program wystarczający! Zadowolony z niego. (...) Krótka dyskusja. Przemawia Straßer. Z przerwami, drżąc, niezręcznie, ten dobry, uczciwy Straßer, o Boże, jak niewiele wyrośliśmy ponad poziom tych świń z dołu (Goebbels ma na myśli południowe Niemcy, zresztą również i w NSDAP dał się odczuć konflikt na linii Północ-Południe)! Półgodzinna dyskusja po czterogodzinnej mowie (Straßera)! Bzduro, ty zwyciężasz! Nie mogę powiedzieć słowa! Jak by mi kto dał w łeb. (...) Straßer całkowicie wytrącony z równowagi! (...) Chyba jedno z moich największych życiowych rozczarowań. Już nie wierzę bez reszty w Hitlera. Okropne jest to, że utraciłem wewnętrzne oparcie. Pozostała ze mnie jeszcze tylko połowa. (...)
W środę do Straßera. Propozycja: Kaufmann, Straßer i ja idziemy do Hitlera, aby jak najpilniej z nim pomówić. Nie powinien pozwolić, aby kierowały nim te lumpy z dołu. (...)
22 LUTEGO 1926 r.
(...) Do pociągu! Z Otto Straßerem! Przez całą noc. Polski korytarz! Polityczny obłęd! Jakim jesteśmy zasranym narodem! Spotykam w pociągu gauführera (NSDAP) w Prusach Wschodnich Scherwitza. W porządku. Razem z nim do Gierdawy. List do Hitlera! Skargi na Streichera. List do Streichera. Russig bezczelny.
Wieczorem zgromadzenie. Obywatele! Marnie! Do Królewca. Piękne miasto. Stary port! Katedra! Pokój Kanta (Immanuela Kanta - niemieckiego filozofa żyjącego w XVIII wieku). Nie mam do Kanta żadnego osobistego stosunku. Bezkrwisty! Tylko jedno! Imperatyw kategoryczny! Katedra! Stara i wypełniona historią! Czuje się ją na każdym kroku. Wieczorem ogromne zgromadzenie! W operze! Przemawiam przez 3 godziny. Cisza, wszyscy wstrzymują oddech. I potem wielka owacja.
Następnego dnia! Cały oddział odprowadza mnie na dworzec. Scherwitz jedzie ze mną. Malbork! Zamek niemieckich rycerzy. Już zmierzcha. Idę przez wysokie komnaty. Jestem wstrząśnięty. Jak wielcy byli to ludzie. I jak wielkie były ich myśli. Sypialnia Wielkiego Mistrza. To jest komnata! Refektarz. Tu oblegali Polacy (w 1410 po bitwie pod Grunwaldem i potem w 1457, 1459 r. Ostatecznie Malbork został zdobyty w sierpniu 1460 r.). Jedna kolumna podtrzymuje sklepienie komnaty. Na zewnątrz rozpętała się burza. Historia wokół mnie. Jacyż my jesteśmy mali! (...)
W nocy dalej. Śpię! W którymś momencie na wpół rozbudzony. Korytarz, korytarz! Widzę Malbork, niemieckich rycerzy zakonnych, wielki cały ród. Jak trudno w to uwierzyć. (...)
CDN.