NIM JESZCZE
NAD KONSTANTYNOPOLEM
ZAŁOPOTAŁ ZIELONY
SZTANDAR MAHOMETA
I
JAK AZJATKA Z AFRYKANEREM
(CZYLI PIERWSZA "BIZANTYJKA"
NA RZYMSKIM PALATYNIE)
Cz. XV
DOMINUS ET DEUS
Lata które nastały po zabójstwie Gajusza Fulwiusza Plaucjana (22 stycznia 205 r.) były okresem wielkich trosk i niepokojów dla cesarskiej rodziny Sewerów. Wciąż potęgował się konflikt pomiędzy synami cesarza, starszym - Markiem Aureliuszem Antoninem zwanym też Septymiuszem Bassianusem lub po prostu Karakallą, oraz młodszym - Lucjuszem Septymiuszem Getą. Obaj młodzi mężczyźni (mający odpowiednio 17 i 16 lat) wciąż nieustannie ze sobą konkurowali i brak było jakichkolwiek wspólnych kwestii, na które obaj zgodnie by przystali. Z reguły to, co miłe było jednemu, w drugim potęgowało niechęć i odrazę, a z chwilą upadku ostatniego wroga, który potrafił jeszcze jednoczyć obu braci (czyli właśnie Plaucjana), nic już nie stało na przeszkodzie, by ci młodzieńcy wzajemnie rzucili się sobie do gardeł - nic poza wciąż jeszcze żyjącym ojcem i oczywiście matką, starającą się pogodzić obu synów. Zamierzenia te jednak był daremne, gdyż bracia zawsze znaleźli jakieś pole do wzajemnej konfrontacji (kobiety, wyścigi rydwanów, walki gladiatorów, a nawet walki kogutów czy wyścigi kucyków stanowiły pole częstych niesnasek). Podczas jednego z popisowych wyścigów rydwanów (w których obaj bracia osobiście uczestniczyli), rozpędzony rydwan Gety wpadł na rydwan Karakalli, co spowodowało iż ten upadł na ziemię i złamał nogę. Julia Domna wpadła na pomysł że należałoby wyciągnąć synów z konfrontacyjnej atmosfery wielkiego miasta i udać się na wieś, gdzie nie było tylu podniet i emocji co w Rzymie. Zaplanowano więc podróż do Kampanii, by w uroczej panoramie nadmorskich Bajów obaj chłopcy nabyli spokoju i powagi. Niestety, owa rodzinna przeprowadzka również na niewiele się zdała, gdyż młodzieńcy i tak znaleźli sobie pole do wzajemnej rywalizacji. Spokój rodziny Sewerów, który miał nadejść wraz z upadkiem wszechmocnego prefekta pretorianów, okazał się złudą, a to bardzo niepokoiło dostojną Julię Domnę (tym bardziej że Septymiusz powtarzał jeszcze, iż po jego śmierci jeden brat zabije drugiego a potem sam padnie pod ciężarem swych własnych wad).
Podczas nieobecności cesarza (który wówczas z rodziną odpoczywał w Bajach) w Rzymie wybuchła potworna afera (206 r.). Otóż okazało się, że piastunce namiestnika Azji - Aproniana, przyśniło się że ten został okrzyknięty cesarzem, a gdy o owym śnie dowiedział się sam Apronian, czynił ponoć (tak bowiem brzmiał akt oskarżenia) zabiegi magiczne nad ziszczeniem się owej sennej przepowiedni. Gdy sprawa wyszła na jaw, najpierw poddano torturom wszystkich niewolników Aproniana (łącznie z jego piastunką), a gdy pod wpływem zadawanych im cierpień przyznawali się do podejmowanych przez namiestnika prób zdobycia cesarskiej purpury, postawiono go w stan oskarżenia i skazano na karę śmierci. Niestety, nie był to jednak koniec całej afery, gdyż okazało się że w tę sprawę zamieszany był jeszcze jakiś niewymieniony z nazwiska senator, o którym wiadomo było jedynie iż był prawie łysy. Gdy akt oskarżenia odczytano przed senatem, można sobie wyobrazić jakie przerażenie padło wówczas na ludzi, którym natura poskąpiła bujnej fryzury. Już bowiem nie tylko ci, którzy należeli do przyjaciół i znajomych Aproniana, ale i ci, którzy mieli fryzurę przerzedzoną, obawiali się najgorszego - łącznie z wyrokiem śmierci i konfiskatą dóbr (a tym samym nędzą dla całej rodziny). Kasjusz Dion tak opisuje te chwile grozy, jakie wówczas padły na senatorów: "Znaleźliśmy się w położeniu okropnym. Przerazili się wszyscy, nawet ci, co nigdy nie bywali u Aproniana, i nie tylko łysi, ale także ci o wysokich czołach. Nikt nie czuł się bezpieczny prócz tych, którzy mieli gęste włosy. Wszyscy patrzyliśmy na łysych i łysiejących i szedł pomruk po sali: to ten! Nie, to raczej tamten! Nie będę ukrywał, co mnie się wtedy zdarzyło, choć to bardzo ośmieszające. Stałem się mianowicie skutkiem strachu tak bezwolny, że ręką próbowałem, czy mam włosy. Podobnie robili też inni. Patrzyliśmy na łysych i łysawych wymownie, jakbyśmy chcieli na nich przesunąć grożące nam niebezpieczeństwo". Dopiero po jakimś czasie okazało się, że ów podejrzewany o spiskowanie z Apronianem, łysy senator, miał bramowaną purpurą togę edyla, zaś edylem był wówczas niejaki Marcellinus, który natychmiast został oskarżony i bez możliwości obrony skazany i wyprowadzony na egzekucję. W taki sposób senatorowie - znalazłszy sobie kozła ofiarnego - chcieli czym prędzej zakończyć sprawę i oddalić od siebie wiszący nad ich głowami miecz Damoklesa. Co ciekawe, cesarz nic o tym nie wiedział i poinformowano go o całej sprawie dopiero po jego powrocie do Rzymu, co też pokazuje że senat już wówczas praktycznie przestał pełnić swoje role, a stał się swoistą przybudówką do władzy imperatorskiej, czyli jedynie taką radą doraźną cesarza.
To, co naprawdę jednak niepokoiło Septymiusza Sewera, to były licznie grasujące w owym czasie po Italii bandy rozbójników, z których największą i najliczniejszą była ta pod przewodnictwem niejakiego Bulli, który przez dwa lata (205-207) bezkarnie plądrował Italię na czele 600 ludzi. Postać Bulli jest dziś praktycznie zapomniana, ale w starożytności swą sławą dorównywał on Spartakusowi (występował w obronie najuboższych obywateli i wyzwoleńców, a niekiedy nawet i niewolników). Był bardzo inteligentny i przebiegły niczym lis, potrafił uderzać znienacka i równie szybko się wycofywać. Jego formacja była stworzona na kształt legionów i panowała tam surowa dyscyplina oraz całkowite posłuszeństwo wodzowi. Bulla utrzymywał również całą sieć płatnych informatorów wśród administracji municypalnej (gmin italskich), przez co dokładnie wiedział jakie siły i gdzie zostaną przeciw niemu skierowane. Jednocześnie napadał na kupców i rabował ich doszczętnie (głównie na Drodze Appijskiej, idącej z Rzymu do portu w Brundyzjum). Bullę cechowała prawdziwa odwaga granicząca z brawurą, która uwidaczniała się w ogromnej pogardzie dla śmierci. Zresztą ów zbójecki herszt wierzył w swoją szczęśliwą gwiazdę i w to że bogowie zawsze będą mu przychylni. Dlatego też pojawiał się w przebraniach (np. cesarskiego urzędnika) w miastach, w których wydano na niego karę śmierci, podstępem otwierał bramy więzień i uwalniał stamtąd skazańców, którzy następnie dołączali do jego grupy. Tak bardzo wierzył Bulla w swe szczęście, że nawet przyjął sobie przydomek "Felix" (Szczęśliwy), będący nawiązaniem do przydomka dyktatora Lucjusza Korneliusza Sulli - żyjącego ponad 300 lat wcześniej (zresztą słowa Sulla i Bulla brzmiały bardzo podobnie). Do Bulli przyłączało się mnóstwo (słabo opłacanych przez administrację państwową) wyzwoleńców, na których czele wywodził w pole mające pojmać go oddziały (podczas jednej z takich walk, w których Bulla atakował znienacka, czyniąc popłoch w szeregach przeciwników - do jego niewoli dostał się centurion dowodzący oddziałem mającym go ująć. Bulla wystąpił przed nim jako prawdziwy wódz w żołnierskim płaszczu i zbroi, po czym nakazał obciąć jeńcowi włosy do samej skóry i puścił go wolno ze słowami: "Idź i powiedz swym panom, by lepiej karmili swych niewolników, jeśli chcą, aby ci nie musieli zostać zbójcami".
Wiadomości o sukcesach Bulli docierały do cesarza i potęgowały jego irytację oraz złość. Sewer zwykł powtarzać, że to hańba, iż Imperium które panuje nad niezliczonymi ludami, nie jest w stanie schwytać jednego zbója, grasującego pod nosem Rzymu. Wreszcie wysłał przeciw niemu trybuna swej gwardii cesarskiej, ostrzegając go jednocześnie że jeśli nie przywiedzie Bulli żywcem, czeka go śmierć. Ów oficer - wiedząc doskonale o intrygach i podstępach Bulli, którym ulegali wcześniej wysłani przeciw niemu dowódcy, postanowił pobić go tą samą bronią i uderzyć w najczulszy punkt. Dowiedział się bowiem że Bulla odwiedza pewną kobietę (w której tamten się ponoć zakochał) i postanowił to wykorzystać, ofiarowując jej pieniądze i jednocześnie strasząc karą w przypadku odmowy wydania Bulli. Kobieta zgodziła się na ten układ i gdy tylko rozbójnik ponownie zawitał do jej domu, został otoczony i ujęty przez ludzi trybuna (ile to przykładów notuje hisotria upadku mężczyzn przez kobiety - np. Samson i Dalila, Agamemnon i Klitajmestra, Marek Antoniusz i Kleopatra). Doprowadzono go przed oblicze Emiliusza Papiniana, nowego (po upadku Plaucjana) prefekta pretorianów (który jednocześnie był reformatorem rzymskiego prawa i jednym z najsławniejszych prawników w dziejach Starożytnego Rzymu), gdzie butnie odpowiedział na zadane pytanie dlaczego został rozbójnikiem, odparł: "A ty czemu jesteś dowódcą gwardii?" Ostatecznie został skazany na śmierć na arenie Koloseum (miał walczyć z dzikimi zwierzętami) i tak właśnie zginął. Co prawda banda Bulli została spacyfikowana, ale nie oznaczało to wcale poprawy nastrojów społecznych w społeczeństwie rzymskim na początku III wieku. Bardzo podobne zbójeckie bandy pojawiały się bowiem również w Galii, Germanii i Egipcie (w tej ostatniej prowincji właściciele ziemscy z Oxyrhynchos pisali listy do Septymiusza Sewera o zmniejszenie nakładanych podatków, jako że okolicy groziło wyludnienie, gdyż mieszkańcy nie byli w stanie unieść ciężaru nowych podatków i opuszczali te ziemie uciekając się do rozbojów). Tak naprawdę już w czasach Sewera niewiele było prowincji, które dobrze radziły sobie gospodarczo i nie notowały poważniejszych buntów społecznych (należały do nich z pewnością prowincja Afryka - z której pochodził cesarz, Panonia, Recja, Mezja, hiszpańska Betyka, częściowo Egipt i kilka prowincji w Azji Mniejszej) reszta przeżywała większe lub mniejsze niepokoje.
W roku 206 (a może i nawet jeszcze w 207) po raz drugi planował cesarz złożenie wizyty w swej rodzinnej ziemi, w afrykańskiej Leptis Magna - mieście które wiele zyskało przez sam fakt, iż to właśnie tam narodził się Sewer. Właśnie z 206 r. pochodzą bowiem odnalezione monety z wizerunkiem okrętu i cesarza wyruszającego w morską podróż, a także fryzy z tetrapylonu na łuku Sewerów w Leptis Magna, oraz freski (z lat 206-209) sugerujące iż cesarz rzeczywiście odwiedził wówczas tę prowincję. Niestety, brak na to jakichkolwiek przekonujących argumentów i poza monetami (które wybito wcześniej, zapewne już jako zapowiedź podróży cesarskiej rodziny), nic na to nie wskazuje. Wydaje się więc (a nawet mogę prywatnie zaryzykować stwierdzenie że jestem tego pewien) iż podróż Sewera z roku 206 nie doszła do skutku, podobnie jak ta pierwsza sprzed trzech lat. Zresztą trudno się temu dziwić, wystarczy bowiem popatrzeć na wydarzenia jakie się wówczas działy i to nie tylko w Italii, ale i na innych ziemiach Imperium Rzymskiego. W 207 r. udaremniono próbę zamachu stanu, wyrosłego na buncie społecznym który wybuchł w Efezie w prowincji Azji. W tym samym roku doszło też do ogłoszenia się cesarzem pewnego oficera w Aquincum w Panonii (bunt został szybko zdławiony), również w tym samym roku zbuntowali się chłopi i drobni właściciele ziemscy w Soknopaiu Nesos w Egipcie, zaś w 208 r. w mieście Sicca w Afryce zawiązany został spisek lokalnych właścicieli ziemskich, którzy planowali zamordować cesarza, jeśli tylko zjawi się on w Afryce. W Lidii również powstały niepokoje społeczne na gruncie ochrony drobnych wlaścicieli ziemskich, których ojcowizny były zagrożone przez powstające wielkie latyfundia (podobnie jak dzisiejsze megakoncerny są prawdziwym zagrożeniem dla współczesnych państw). Poza tym znacznie obniżyły się pensje robotników i rzemieślników (robotnik rolny ok. 200 r. otrzymywał 25 denarów dniówki, rzemieślnik zaś ok. 50 denarów, przy czym pół litra wina kosztowało od 8 do 30 denarów - w zależności od jakości - pół litra oleju od 8 do 40 denarów, pół kilograma mięsa od 6 do 20 denarów, a para butów od 50 do 120 denarów. Można sobie wyobrazić jak więc żyła rodzina chłopska lub robotnicza po opłaceniu czynszu, zakupie odzieży i wyżywienia - tym bardziej że co jakiś czas w poszczególnych prowincjach wprowadzano dodatkowe podatki i stąd też brały się społeczne bunty i niepokoje). W tych warunkach wyjazd cesarza do Afryki nie był w żadnym wypadku możliwy i uważam że wielu historyków się myli (np. Aleksander Krawczuk) pisząc iż Sewer odwiedził Afrykę w roku 203. Niestety, ani w 203, ani w 206 i już do końca swego życia nie postawił on stopy na rodzinnej swej ziemi.
Sewer gdzie mógł, tam starał się brać w ochronę i opiekę lokalnych przedsiębiorców (np. członków korporacji krawców w mieście Solva w prowincji Norikum, zagrożonych bankructwem za uczestnictwo w ochotniczej służbie pożarnej). Prawo również było modyfikowane w taki sposób, aby uwzględniało potrzeby plebsu a nie tylko służyło warstwom posiadającym (głównym autorem tych zmian w prawie był właśnie prefekt pretorianów - Emiliusz Papinian i jego dwaj pomocnicy: Paulus i Ulpian), a naczelnym ich przesłaniem stała się maksyma: "Ne potentiores viri humiliores iniuriis adficiant" ("Aby możni nie krzywdzili ludzi niskiego stanu"). Za Sewera wprowadzono również w Rzymie systematyczne rozdawnictwo oliwy (do już istniejącego rozdawnictwa zboża) wśród najuboższych mieszkańców, jednocześnie wprowadził cesarz ulgi podatkowe dla przesiębiorców (właścicieli statków przewożących pszenicę z Egiptu lub z Afryki). Jednak pomimo tych wszystkich działań, jakie niewątpliwie należy zapisać na korzyść Sewera i jego polityki, była pewna rzecz, która negatywnie odbiła się na stosunkach społecznych i przeżyła czasy dynastii Sewerów, przeszła przez całe średniowiecze, renesans, barok, oświecenie i praktycznie dotrwała do naszych czasów (choć w nieco zmienionej formie). Tą negatywną rzeczą, było podzielenie ludzi na lepszych (honestiores) i gorszych - niższego stanu (humiliores), a ci drudzy mieli być odtąd skazywani za swe przewiny na karę chłosty i poddawani torturom (dotąd bowiem obywatel rzymski nie mógł zostać poddany torturom i upokarzany, bez względu na pochodzenie społeczne i własny majątek lub też jego brak. Na tortury skazywano jedynie niewolników i mieszkańców prowincji którzy nie uzyskali rzymskiego obywatelstwa - teraz to się zmieniło i stan ten przetrwał praktycznie po dziś dzień. Zmieniły się tylko formy zadawania tortur).
Sewer starał się również odrodzić ideę rzymskiej rodziny (wspierał i chronił również związki zawierane pomiędzy niewolnikami, ale nie na zasadzie jakiejś szczególnej chęci polepszenia pozycji społecznej ludności zniewolonej, ale dlatego że z takich związków małżeńskich rodziły się dzieci, które również dziedziczyły swój niewolniczy status, a w sytuacji zakończenia wielkich wypraw wojennych, liczba ludności niewolniczej pozyskiwanej na wojnach zaczęła szybko spadać, więc głównym elementem utrzymania przyjemnego i wygodnego życia warstw posiadających, stało się wspieranie związków pomiędzy samymi niewolnikami, z których nastepnie rodziły się kolejne pokolenia niewolników). I tutaj rzuca się w oczy wysoka pozycja społeczna kobiety rzymskiej, która realnie w tym czasie dorównywała pozycji mężczyzny. Jednak owe równouprawnienie często szło w parze z wielką rozwiązłością seksualną kobiet, co było prawdziwą zmorą tamtych czasów (owe wyzwolone rzymskie "feministki" krytykowali w swych utworach zarówno Juwenalis, jak i Marcjalis a także Gajusz Petroniusz - zarzucając im rozpustę, pijaństwo, chciwość a nawet zbrodnie. Swoją droga jeśli widzi się dzisiejsze feministki z nazistowskimi piorunami na twarzach, to rzeczywiście można stwierdzić że im więcej pozwala się kobietom, tym potęguje się większa anarchia oraz ogólne "rozmemłanie" społeczne. Cesarz Napoleon Wielki stwierdził nawet wprost że "państwa upadają, jeśli rządzą nimi kobiety" i w tych słowach niestety jest bardzo dużo prawdy). W czasach Sewera (i wcześniejszych) za największe przewiny kobiet, uważano rozpasanie seksualne (swoiste skakanie po kutangach 😉), ale także liczne oszustwa, jak kupowanie i sprzedawanie niemowląt, podmienianie dzieci pod względem płci oraz pewne zboczenia seksualne (oczywiście nie wiadomo na ile owe zarzuty były prawdziwe, ale jak to się mówi - w każdej plotce jest źdźbło prawdy). Jednak wielu autorów przyznawało kobietom prawa równe mężczyznom, pod warunkiem jednak że ich czyny szły ku dobru ogółu i gdy kobiety udowodniły że potrafią czynić to równie dobrze jak mężczyźni (dlatego też np. Tacyt zachwalał postawy kobiet rzymskich z roku 69 - czyli wojny domowej Wespazjana z Witeliuszem - które wykazywały się poświęceniem a niekiedy również męstwem na równi z ich mężami, jednocześnie podtrzymując ducha bojowego i zagrzewając mężczyzn do walki). Kwintylian zaś twierdził że kobieta nie tylko powinna cechować się urodą, ale również charakterem i inteligencją (był on też zwolennikiem kształcenia kobiet) i zawsze powinna być podporą dla swego męża oraz rodziny. Tak samo pisał Fronton, iż kobieta na pierwszym miejscu powinna stawiać postulat miłości do swego męża, swoich dzieci, a następnie do życia według takich zasad, jak szczerość, uprzejmość i powściągliwość.
Tacyt również rozpowszechnił pojęcie "władza żony" w odniesieniu do energicznego zarządzania domem i niewolnikami przez kobiety, a także "pobłażliwość" w stosunku do męża (pobłażliwość została tutaj wzięta w cudzysłów, gdyż realnie Tacyt opisywał sytuację w której to żona wywiera bardzo silny wpływ na swego męża, a jednocześnie jest na tyle inteligentna że stara się jego samego przekonać do swych racji w taki sposób, aż on sam uzna jej argumenty za swoje własne, a ona tym samym pochwali go za jego mądrość i przenikliwość. Tak często działała np. Liwia Druzylla w stosunku do Augusta, a także Agrypina Starsza w stosunku do Germanika i jej córka Agrypina Młodsza w stosunku do cesarza Klaudiusza). Dobra żona zawsze ma być podporą dla męża i dzielić z nim troski oraz radości życia. Według Tacyta żona zapewnia mężowi komfort psychiczny i odpoczynek w domowych pieleszach po spełnionych zadaniach. Radził on również mężom, że jeśli kobieta jest krnąbrna, należy ją szybko tego oduczyć, gdyż w przeciwnym razie wejdzie mężowi na głowę, stanie się zrzędliwa a nawet podła. Dlatego też postulował karać fizycznie żony, wymierzając im rózgi na pośladki i uda, ale w taki sposób, aby nie uszkodzić ciała i nie spowodować kalectwa. W czasach Sewera starano się odrodzić tradycyjne pojęcie małżeństwa, deklarując że prawdziwa kobieta może zachować honor i spełnić się (również seksualnie) jedynie u boku męża, zaś taki mężczyzna, który unika małżeństwa - nie jest w pełni mężczyzną. Żona, jako partnerka swego męża, musi być jego podporą i tak kierować domem, aby małżonek zawsze chętnie tam wracał po spełnieniu obowiązków publicznych lub zawodowych. Żona powinna też twardo bronić interesów męża i występować wszędzie w ich obronie, nawet z narażeniem własnego życia. Najważniejszą - wręcz kluczową - rzeczą w tym wszystkim, była jednak wierność małżeńska żony, gdyż wszelki występek i niegodziwość upatrywano w niemającej żadnych barier kobiecej seksualności. Najlepszą kandydatką na żonę była więc matrona inteligentna, posiadająca silny charakter, ale jednocześnie posłuszna, skromna, życzliwa, o miłym usposobieniu (czyli bezkonfliktowa) oraz oczywiście wierna i całkowicie oddana swemu mężowi. Taki właśnie był ideał żony preferowany przez Sewerów.
A tymczasem nadszedł rok 208 i do Rzymu napłynęły niepokojące wieści z Brytanii - dalekiej prowincji Imperium Rzymskiego, leżącej na prawdziwych antypodach antycznego świata. Otóż tam już w 197 r. (po przeprawieniu się z wojskiem Klodiusza Albina do Galii w wojnie o władzę z Sewerem) północne plemiona Kaledończyków (Szkotów) przeszły przez Mur Antoninusa Piusa i doszły do Wału Hadriana, będącego ostatnią zaporą przed wkroczeniem barbarzyńców do Brytanii. Wał Hadriana, przecinający Wyspę od linii Tyne do Solway na długości 100 kilometrów, był jedyną barierą chroniącą ludność zromanizowanych Brytów przed naporem Kaledonów, dlatego też, gdy ich zastępy podeszły pod mury Wału Hadriana i doszło do pierwszych walk, zaniepokojony rozwojem sytuacji namiestnik Brytanii Górnej (utworzonej przez Sewera w 197 r. po reformie administracyjnej północnych prowincji - reforma administracji całego Imperium została przeprowadzona dopiero w 201 r.) Lucjusz Alfenus Senecio, wysłał ponaglającą wiadomość do cesarza, prosząc o natychmiastowe wsparcie lub nawet osobistą wyprawę do Brytanii na czele legionów zaprawionych w bojach na Wschodzie. Gdy Sewer otrzymał ten meldunek, postanowił ostatecznie uregulować problem Kaledonii i reaktywował dawny plan podboju tej ziemi, opracowany przez Gnejusza Juliusza Agrykolę jeszcze za rządów Domicjana (Agrykola, jako namiestnik Brytanii, rozpoczął w latach 78-84 podbój całej Kaledonii, jednak misji swej nie zdążył dokończyć i został stamtąd odwołany - to wówczas też Rzymianie dotarli do północnych granic Wyspy, oficjalnie potwierdzając dotychczasowe plotki, że Brytania rzeczywiście jest wyspą a nie nowym, nieznanym lądem). Po raz pierwszy od swego powrotu do Rzymu sześć lat wcześniej, cesarz nie opuszczał Italii (choć są tacy historycy, którzy z uporem maniaka wbrew faktom twierdzą, że w 203 lub w 206 roku wyjechał on do Afryki), teraz jednak postanowił osobiście dowodzić wyprawą, a nawet zabrać do tych odległych ziem całą swoją rodzinę. Rozpoczęły się więc wielkie przygotowania do podróży, którą poniekąd traktowano jak wycieczkę turystyczną, spodziewając się szybkiego rozgromienia wroga, powrotu z licznymi łupami i nowymi niewolnikami, oraz... pogodzenia obu cesarskich synów, którzy na tej właśnie wojnie mieli przejść swój pierwszy chrzest bojowy czyniący z nich mężczyzn. Już wkrótce okazało się jakże złudne były to nadzieje.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz