CZYLI CZTERY HISTORIE
WSPÓŁCZESNYCH KOBIET
KTÓRE STAŁY SIĘ PRAWDZIWYMI
NIEWOLNICAMI
HISTORIA DRUGA
TEHMINA
NIEWOLNICA Z PAKISTANU
Cz. XXX
Wyjechaliśmy w towarzystwie rodziny Jatoi i klanu Kharów oraz hordy ich braci z żonami do Arabii Saudyjskiej. Mieliśmy zamiar odbyć pielgrzymkę do Mekki i odprawić tam umrę w podziękowaniu za zwycięstwo Jatoi w wyborach w Kot Addu. Ja jednak zanosiłam własne modły, wołałam do Allaha, że brak mi już sił, by znosić dalsze zdrady i zniewagi Mustafy, i błagałam Go o miłosierdzie.
Po powrocie z pielgrzymki udałam się razem z Mustafą do Londynu, gdzie mieliśmy do załatwienia pewną drażliwą sprawę. Adwokat, który mnie reprezentował w sprawie przeciwko Mustafie o porwanie dzieci, pan Garret, zaskarżył nas do sądu w sprawie swojego wynagrodzenia. Mieli mu zapłacić moi rodzice, ale gdy powróciłam do Mustafy, odmówili i Garret żądał od nas pięćdziesięciu tysięcy funtów i groził nam przejęciem naszego brytyjskiego mienia - apartamentu w mieście i domu na wsi. Przyglądałam się jak Mustafa, siedząc naprzeciwko adwokata targuje się z nim jak z jakimś sprzedawcą na bazarze:
- Płacę panu za nic - zaczął. - Nie widzi pan, że to
śmieszne? Pańska klientka siedzi tutaj ze mną. Nie udało się panu
sprowadzić mnie tutaj ani aresztować, nie potrafił też pan zwrócić jej
dzieci. Musiała do mnie wrócić.
Garret nie stracił pewności siebie i przypomniał Mustafie, że prawo jest po jego stronie. Jeśli nie zapłacimy, będzie mógł sprzedać nasze mienie bez naszej zgody. Mustafa żądał od adwokata obniżenia honorarium ze względu na to, że ten "poniósł porażkę", ostatecznie zgodzili się na sumę trzydziestu pięciu tysięcy funtów. Pieniądze pochodziły z naszego wspólnego portfela i miałam ogromną satysfakcję, że Mustafa musiał się dołożyć do zapłaty za wszystkie spowodowane przez siebie kłopoty. Nareszcie, choć w małym stopniu, zapłacił za to, co zrobił. Śmiałam się w duchu, że musiał zapłacić za własny nakaz aresztowania. Gdy wypisywał czek, pomyślałam: "Jakie to pocieszające wiedzieć, że jestem winna temu człowiekowi trzydzieści pięć tysięcy funtów".
Po powrocie do Pakistanu dowiedzieliśmy się, że moja babka umiera na raka płuc, dawano jej jeszcze dwa miesiące życia. Wszyscy zebraliśmy się w domu mojego wuja Asada w Lahore, gdzie seniorka rodu oczekiwała na swoje odejście. Adila nie czuła powagi chwili i nawet wtedy, gdy z naszej babki ulatywało życie, nie zaniedbywała strojów pilnie bacząc, by wszystkie dodatki pasowały do całości. Jej obecność mnie irytowała, ale nie mogłam jej na razie nic konkretnego zarzucić.
Mustafa miał odebrać mnie z domu wuja Asada o piątej po południu, ale zadzwonił i powiedział, że się spóźni z powodu ważnego spotkania. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że Adila wyjechała godzinę temu samochodem babki. Zapytałyśmy z Zarminą kierowcę, dokąd ją zawiózł. Odpowiedział, że wysiadła przy księgarni i poprosiła by na nią nie czekał, bo sama wróci do domu. Brzmiało to bardzo dziwnie, nawet ci, którzy mieszkali w Lahore nie ruszyliby się nigdzie bez środka transportu. Zarmina spojrzała na mnie znacząco. Szybko poszłam do łazienki i połknęłam dwie tabletki na uspokojenie. Adila wróciła około wpół do ósmej wieczorem, a Mustafa wkrótce po niej. Nie mogłam spojrzeć im w twarz. Ojciec powiedział mi, że źle wyglądam. Chora babka wyczuła, że jestem roztrzęsiona, ona jedna była w stanie rozszyfrować moje uczucia. Zapytała mnie, co się stało.
- Módl się za mnie - poprosiłam ją. - Potrzebuję twojej modlitwy. Nie wiem, co się ze mną dzieje.
Nagle twarz babki poszarzała i wyglądała, jakby się skurczyła, jeszcze nigdy jej takiej nie widziałam. Wiedziała, czuła to w powietrzu - powróciła Adila! Czułam, że Mustafa czeka tylko na śmierć mojej babki, po jej śmierci będzie mógł bez obaw atakować i niszczyć osobę, którą się przez te lata stałam. Mustafa Khar nie był po prostu zdolny żyć z dorosłą kobietą, która była w stanie wziąć na siebie odpowiedzialność za własne życie. Chciał mnie ponownie sprowadzić do poziomu nerwowo chorej i zastraszonej dziewczynki. Młoda i atrakcyjna Adila idealnie nadawała się do tego, by zepchnąć mnie z powrotem na moje dawne miejsce.
Nadchodził kres życia babki, podobnie jak nadchodził kres mojego małżeństwa. Przewieziono babkę do szpitala. Przesiadywałam w jej pokoju, patrzyłam, jak walczy z bólem, pragnąc przekazać jej, jak bardzo ją kocham. Kiedy zadzwoniłam do domu, włączyłam się w jakąś rozmowę, słyszałam głos Mustafy, ale nie mogłam usłyszeć, z kim rozmawiał.
- Ktoś jest na linii - zwrócił się Mustafa do swojego rozmówcy. - Zadzwonię do ciebie później.
Natychmiast posłałam Zarminę i Riaza do ich domu, gdzie zatrzymały się Adila z matką. Mieli udać się na górę i podnieść drugą słuchawkę telefonu. Ja zostałam w tym czasie w szpitalu, wykonując przy babce drobne zabiegi, które mogły jej przynieść ulgę i modliłam się, by moje podejrzenia się nie sprawdziły. Zarmina wróciła, usiadła obok mnie i powiedziała, że rozmówcą nie była Adila. Powiedziawszy to, szybko się odwróciła. Szeptem, tak żeby babka nie usłyszała, poprosiłam ją, aby powiedziała mi prawdę.
- Miałaś rację - przyznała Zarmina. - To była Adila. Umawiali się na wieczór. Teraz, gdy umiera nasza babka. - to rzekłszy, pobiegła do łazienki, żeby zwymiotować.
Musieli jednak zmienić plany. Babka poczuła, że nadszedł jej czas, więc zwołała całą rodzinę i w obecności wszystkich oświadczyła:
- Będę się modliła, żeby Bóg zesłał karę na każdego, kto przysporzy cierpienia Tehminie. Na sercu tego, kto to zrobi, wyrosną wrzody i będzie cierpieć tak, jak nigdy sobie nie wyobrażał że można cierpieć. - Spojrzała na sufit, a właściwie gdzieś hen poprzez sufit i wykrzyknęła: - O Allahu! Zostawiam Tehminę pod Twoją opieką. Nie zawiedź mnie, ona nie ma nikogo, kto by ją chronił, nawet mnie od niej zabierasz. Idę do Ciebie z radością, ale moja dusza błaga Cię, chroń Tehminę.
Przywołała do siebie Mustafę, wzięła go za rękę i powiedziała:
- Tehmina jest z tobą bardzo nieszczęśliwa, ale była przy tobie w ciężkich chwilach i walczyła o ciebie. Dzisiaj ja proszę cię o przysługę. Bądź dla niej dobry. Bądź dobrym mężem. Ona nie może być znów nieszczęśliwa. To moja ostatnia prośba do ciebie. To moja ostatnia prośba do wszystkich na tej ziemi. - gdy wypowiadała te słowa, jej głos stawał się coraz słabszy: - Jeśli będziesz szedł przez życie sam bez Tehminy, każdy twój krok, o którym będziesz myślał, że przynosi ci zaszczyt, w rzeczywistości przyniesie ci wstyd. Będziesz szukał sławy, władzy i szacunku, ale nie znajdziesz nic poza upokorzeniem. Jeśli ona będzie z tobą, Bóg pozwoli ci panować nad wszystkimi. Będę się o to modlić.
- Proszę się nie martwić - wyszeptał w odpowiedzi Mustafa. - Zaopiekuję się Tehminą, obiecuję.
Babka zapadła w śpiączkę. Czuwaliśmy przy niej na zmianę przez całą, straszną noc. Mimo że była już prawie nieprzytomna, każdy z nas miał jej coś do powiedzenia. Kiedy przyszła moja kolej, płakałam, mówiąc do niej cicho:
- Tym razem nie będzie cię przy mnie. Nie będziesz się już za mnie modliła. Nie będę mogła już nigdy przyjść do twego domu. Dokąd mam się udać? Dokąd?
Nie usłyszałam odpowiedzi i spojrzałam na nią, jej twarz była pozbawiona wyrazu. Babka zostawiała mnie, miałam sama stanąć twarzą w twarz z najboleśniejszą sytuacją, jaką mogłam sobie wyobrazić. Wiedziałam, że nie mogę oczekiwać wsparcia ze strony rodziców, zbyt zajętych ratowaniem swej utraconej pozycji towarzyskiej. Wątpiłam, czy babka mogła mnie jeszcze usłyszeć, ale ciągnęłam dalej:
- Odchodzisz ode mnie wtedy, gdy wszystko zaczyna się od nowa. Jestem taka samotna. Dlaczego musisz mnie opuszczać? Dlaczego? - zaczęłam histerycznie płakać.
Nagle zobaczyłam spływające po policzkach babki wielkie łzy. Zapomniałam o własnym cierpieniu i zdałam sobie sprawę, że w ostatnich chwilach jej życia zadawałam jej jeszcze więcej bólu. Chociaż była nieprzytomna, wiem, że usłyszała moje słowa. Próbowałam ją uspokoić:
- Nie martw się - szeptałam do niej. - Proszę, przestań płakać. Wytrzymam to, obiecuję ci. Jestem silna, wiesz, że tak jest - wolno odsunęłam się od tej, która była mi zawsze tak oddana.
Po mnie przyszła kolej na Adilę. Moja najmłodsza siostra weszła do pokoju pożegnać się z nią, ale była tam tylko przez chwilę i wybiegła z krzykiem:
- Coś jej się stało! Kręci głową... wygląda, jakby z kimś walczyła. To straszne. Chodźcie zobaczyć.
Wiedziałam, co się stało, babka, nawet nieprzytomna, nie mogła wytrzymać obecności Adili. Zaraz po tym zmarła, a ja, chociaż żyli moi rodzice, zostałam sierotą. Stałam się taka jak dawniej. Spędzałam całe dnie podsłuchując rozmowy telefoniczne, wąchając jego koszule czy nie pachną jej perfumami, i szukając na nich śladów szminki. Ponownie zaczęłam się modlić. Nienawidziłam go, a jednocześnie chciałam go trzymać przy sobie. Czy to moje serce cierpiało, czy raczej moja miłość własna? Ból był zbyt przejmujący, abym była w stanie to rozróżnić.
Pewnego dnia spotkałam się z Adilą w obecności reszty rodziny. Widziałam, jak spłonęła rumieńcem, gdy mnie zobaczyła. Podejrzewałam, że miała umówione spotkanie z Mustafą, bo chodziła po pokoju i wymyślała jedną za drugą wymówki, dlaczego musi wyjść. W końcu powiedziała, że ma umówione spotkanie z przyjaciółką, niejaką "Sarą", która właśnie przyjechała z Karaczi, i w pośpiechu wybiegła z domu. Zapytałam o to Tasneem, u której to Adila mieszkała.
- Nic nie wspominała o przyjeździe przyjaciółki z Karaczi - odrzekła szwagierka Adili. - Właściwie jest tylko jedna "Sara", o której często wspomina, ale ona przebywa za granicą.
Odkryłam ku mojemu zdziwieniu, że mam w niej sojuszniczkę i poczułam ulgę. Tasmeen powiedziała mi, że wie, co się dzieje.
- Twój mąż przyjeżdża tu po nią, a potem ją odwozi - opowiadała. - Nie mogę powiedzieć o tym mojemu bratu, nie uwierzy mi.
Mustafa wrócił do domu po wpół do jedenastej wieczorem, cały zlany potem. Na jego koszuli widniały wyraźne ślady różowej szminki. Powiedział mi, że był na publicznym spotkaniu, gdzie było tak gorąco, że nawet buty mu przemokły! Z tym wyjaśnieniem udał się do łóżka. Przez pewien czas leżałam obok niego z otwartymi oczami zastanawiając się, co począć. Potem zeszłam na dół, zadzwoniłam do Tasneem i zapytałam, o której godzinie wróciła Adila.
- Około dziesiątej trzydzieści - odrzekła Tasneem. - Była cała mokra. Od razu pobiegła na górę, unikając ze mną spotkania na wszelki wypadek, gdybym miała jakieś podejrzenia. Ale widziałam, jak ją odwiózł beżowym pajero.
Nasz samochód! Powróciłam do łóżka bez czucia. Mustafa obudził się o trzeciej nad ranem, wziął prysznic, a potem rozłożył matę i zaczął się modlić. Nie zdawał sobie sprawy, że ja wciąż nie spałam i zdziwił się słysząc mój pełen szyderstwa głos.
- Myślałam, że robisz ze mnie idiotkę, ale nie miałam racji, ty próbujesz oszukać Boga.
Nie zwracał na mnie uwagi i kontynuował modlitwę, lecz ja nie dawałam za wygraną.
- Ośmielasz się zwracać do Niego po tym, jak robiłeś to wszystko, czego On zakazuje? Zrobiłeś dziś coś, czego On wyraźnie zabronił i za co już kiedyś błagałeś Go o wybaczenie. Ponownie Go zdradziłeś. O czym z Nim teraz rozmawiasz, Mustafo? Że znowu jest ci przykro? Czy naprawdę myślisz, że możesz okłamać Boga? Naprawdę tak uważasz? Jeśli wydaje ci się że możesz Go oszukać, to ja muszę być niczym. Nie chcę już nawet dłużej z tobą walczyć, On musi przejąć tę walkę. To Jemu ubliżyłeś znacznie bardziej niż mnie.
- Skończ z tymi bzdurami! - powiedział rozkazującym głosem Mustafa przerywając modlitwę. - Zwariowałaś. Nic nie zrobiłem. Wyssałaś sobie to wszystko z palca. Jesteś psychicznie chora.
Do oczu napłynęły mi łzy, instynktownie sięgnęłam po obrazek mojego patrona, świętego Hazrata Ali i trzymałam go przez chwilę kurczowo w ręce. To on wspomagał Mustafę w więzieniu. Mustafa zapomniał o nim po wyjściu na wolność, bo tak mu było wygodnie, ale on wiedział, że moja wiara nie była tylko przelotnym kaprysem. Mustafa podszedł do mnie i wyrwał mi z rąk obrazek.
- To! - krzyknął, spoglądając z pogardą na wizerunek świętego. - To ma cię uratować? - porwał obrazek na strzępy i wypadł jak burza z pokoju.
Zbierając kawałki poświęconego papieru, prosiłam Boga o przebaczenie. Od tej chwili nieustannie go śledziłam. Zadzwoniłam do Nuscie, gdy go nie było w domu i razem zastanawiałyśmy się, jak ich złapać na gorącym uczynku. Ponieważ nie wolno mi było wychodzić i nie potrafiłam prowadzić samochodu, detektywem została Nuscie. Była załamana widząc, jaki mam słaby charakter, zamiast się z nim rozwieść, rozpaczliwie próbowałam zbierać kawałki rozbitego szkła pozostając w rezultacie z krwawiącymi ranami. Na nic zdały się jej rady, żadne inne wyjścia były nie do przyjęcia. Zresztą nie mogłam nic zrobić, dopóki nie miałam dowodów. Każdy inny mąż byłby ostrożniejszy wiedząc, że jego żona jest wyjątkowo podejrzliwa, ale nie Mustafa.
Następnego dnia wyszedł z domu o siódmej wieczorem oświadczając, że wróci o dziewiątej. Jak tylko odjechał, zadzwoniłam do Tasneem, która potwierdziła, że Adila także wybiera się gdzieś między siódmą a dziewiątą wieczorem. Potem zadzwoniłam jeszcze raz. Tym razem Tasneem oświadczyła mi, że moja siostra odjechała już z Mustafą. Nie mogłam znaleźć Nuscie. Szybko poprosiłam o pomoc jedną z moich kuzynek. Razem podjechałyśmy pod dom Tasneem i zaparkowałyśmy samochód na rogu, skąd mogłyśmy obserwować wejście. Za piętnaście dziewiąta przed domem zatrzymał się beżowy pajero. Mustafa siedział za kierownicą, a Adila wyskoczyła z przedniego siedzenia, które zwykle ja zajmowałam, i pobiegła do domu. Zauważyłam w oknie wyglądającą zza zasłony Tasneem. Szybko wróciłyśmy z moją kuzynką do domu wyprzedzając Mustafę. Tego wieczoru nie miałam siły z nim się kłócić, nie chciałam słuchać ani jego zaprzeczeń, ani potwierdzenia.
Następnego dnia polecieliśmy do rodzinnej wioski mojej matki, by wziąć udział w chelan zmarłej babki (obrządek kończący czterdziestodniowy okres żałoby). Zdecydowałam się powiedzieć o wszystkim matce. Matka bardzo się tym przejęła i nie ujawniając źródła informacji, zapytała o to Adilę. Adila przyznała, że umawiała się z Mustafą trzykrotnie, utrzymywała jednak, że "nic się nie wydarzyło" i matka jej uwierzyła.
- Co to znaczy "nic się nie wydarzyło"? - krzyknęłam, gdy matka mi o tym powiedziała. - Jak mogłaś w to uwierzyć? Jak mogłaś siedzieć i spokojnie wysłuchiwać, jak tłumaczy się z randki z mężem swojej siostry? Jak możesz być taka nieczuła i bierna? Wiesz, że miała kiedyś z nim romans. Widzisz, że zaczęło się to na nowo. A jednak jej wierzysz mimo dowodów, jakie ci dostarczyłam? Podziwiam cię. Zgrzeszyła ponownie i ma odwagę powiedzieć, że nic nie zrobiła? Czy uwierzyłabyś Sabinie, gdyby to ona poszła na randkę z twoim mężem?
W stosunku do siebie matka stosowała inne kryteria. Tak było zawsze. Moja rozpacz nie miała końca. Wszyscy widzieli, że płaczę, ale myśleli, że to z powodu babki. W końcu udało mi się porozmawiać z Adilą w obecności matki. Powiedziałam jej, że wiem o wszystkim, i oświadczyłam:
- Chcę poinformować was oboje, że udało wam się zniszczyć dom, który ja tak rozpaczliwie próbowałam utrzymać. Zniszczyliście nie tylko mój dom, zniszczyliście również dom czwórki moich dzieci, ale ostrzegam was, że tym razem macie do czynienia z inną osobą. Być może uważacie, że nadal jestem tym nędznym robakiem, którego znaliście w Londynie i którego nieomalże rozdeptaliście. Wiedzcie jednak, że między "Tiną" a "Tehminą Khar" jest wielka różnica, będę walczyć z niesprawiedliwością, która mnie spotkała, nawet gdybym miała umrzeć.
Adila, niewzruszona, odrzuciła do tyłu długie włosy.
- Czy zdajesz sobie sprawę, co dla ciebie zrobiłam? - spytała. - Nie nazwałabyś mnie siostrą, gdybyś wiedziała, nazwałabyś mnie aniołem. Ocaliłam twoje małżeństwo.
Oświadczyła, że Mustafa ugania się za nią i chce się z nią ożenić, lecz ona powiedziała mu, że nie ma zamiaru niszczyć mojego domu. Jeżeli nawet mówiła prawdę, to nie powinna była nigdy pozwolić mu się do siebie zbliżyć. Dlaczego wdawała się w negocjacje, skoro nie miała czego negocjować?
Próbowałam ostrzec Mustafę o gniewie bożym, jaki go czekał.
- On wystawia cię na próbę, czy ty tego nie widzisz? - spytałam go. - Sprawdza, czy twoja prośba o miłosierdzie, jaką wznosiłeś do Niego w więzieniu, była szczera. Tauba to umowa z Bogiem co do przyszłości, nie możesz jej tak lekko traktować. - prosiłam go, żeby nie działał na swoją szkodę. - Zniszczysz siebie, żonę, o której odzyskanie walczyłeś, oraz dzieci, które, jak twierdzisz, darzysz miłością. Ucierpi na tym nawet polityka. Dzięki roli, jaką odegrałam w twoim życiu, jestem osobą znaną. Opinia publiczna cię nie oszczędzi.
Nic nie odnosiło skutku, nie chciał mnie słuchać. Czasem pocieszał mnie i mówił o moim "rosnącym obłąkaniu", innym razem łajał mnie za "histeryczny brak pewności siebie". Oświadczył, że cierpię na kryzys okresu przejściowego.
- Zdarza się to kobietom, które nie mogą zaakceptować faktu, że się starzeją - stwierdził zadowolony z siebie.
Mam trzydzieści sześć lat, Adila o trzynaście mniej. Mustafa zaczął się zachowywać jak młodzieniec, nosił koszulki z krótkim rękawem i dżinsy oraz garnitury w stylu safari i buty z krokodylej skóry. Patrzyłam w lustro i myślałam ze smutkiem, że może ja również powinnam się zmienić: muszę wyglądać jak ona, muszę zacząć ubierać się jak ona, muszę zmienić całą swoją osobowość, tak aby upodobnić się do niej. To jedyny sposób. Być może wtedy moje małżeństwo odżyje. "Spójrz tylko na siebie - myślałam - w tych białych strojach i z głową w chmurach nie podobasz mu się, nie jesteś w jego typie. Adila tak. Lecz mimo to twierdzi, że cię kocha. On tylko tak mówi, cały czas tylko tak mówi". Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze i słyszałam głos Mustafy: "Nie ma drugiej takiej kobiety jak ty. Ale chcę, żebyś znów miała szesnaście lat, chcę z tobą romansować". Cofnęłam się. "Nie mogę tego zrobić - pomyślałam - nie mam szesnastu lat. Jestem matką pięciorga dzieci. Mam trzydzieści sześć lat. Jak mogę romansować z mężczyzną, który ma romans z moją siostrą? Jak?" Uciekłam się do Boga. Odwiedzałam świątynie, modliłam się na wszystkie znane mi sposoby:
- Proszę, spraw, by mój dom się nie rozpadł. Oszczędź moje dzieci, proszę.
Płakałam i błagałam Boga o pomoc. Odpowiadała mi cisza. "Nie możesz się załamać - tłumaczyłam sobie. - Nie wolno ci. Wyjedź na jakiś czas, spojrzyj na wszystko z dystansu". Byłam w stanie zaakceptować inną kobietę, pogodziłabym się z tym i wyszłabym silniejsza. Ale nie moją siostrę, nie Adilę. Wiedziałam, że muszę odejść od Mustafy, ale nie wiedziałam, kiedy, ani jak mam to zrobić. Potrzebowałam też dowodów. Mimo że moja rodzina znała prawdę, to jednak przyjmowała do wiadomości wersję Mustafy i Adili. Utrzymywali, że były to moje urojenia i że tracę znowu rozum. Ponownie stałam się dla nich warzywem.
Pewnej nocy Mustafa chciał się ze mną kochać i z jego zachowania wnosiłam, że nie przyjmie odmowy. Musiałam się zgodzić. Kontrolowałam swą nienawiść. Patrzyłam ponad jego ramieniem i błagałam Boga, by go ukarał: "Boże - wołałam w myślach - to jest kazirodztwo, zabroniłeś mężczyźnie żyć w tym samym czasie z dwiema siostrami, tak jest napisane w Twoim Koranie. Jeśli stworzyłeś taką zasadę, to nie pozwolisz, żeby znów mnie to spotkało. Nie pozwól temu człowiekowi nigdy więcej mnie dotknąć, nie pozwól, by z taką zuchwałością sprzeciwiał się Tobie. Ja nie mogę nic zrobić, ale Ty potrafisz położyć temu kres". Zdarzył się cud. Od tamtej nocy Mustafa przestał mnie dotykać. Każdej nocy wchodził do łóżka, kładł głowę na poduszce i usypiał. Było to niezaprzeczalnym dowodem boskiej interwencji.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz