NAJWAŻNIEJSZE I (NIEKIEDY)
NAJBRUTALNIEJSZE PRZYPADKI
GWAŁTÓW W HISTORII
145 r. p.n.e.
GWAŁT NA WESELU
Cz. VII
BÓG Z ODLEGŁEJ KRAINY
Cz. VII
"STRZEŻ SIĘ, O SPARTO, CHOĆ WIELKA TY I DUMNA.
PROSTO STÓJ! KRÓLÓW NIECH MOC CI NIE SZKODZI UŁOMNA!
BO NIESPODZIANIE CIĘ BĘDĄ GNIEŚĆ DŁUGI CZAS ZNOJE,
LUDZI NISZCZĄCE BAŁWANY PORWĄ CIĘ DO WOJEN!"
DIOPEITES
(spartański wieszcz)
V/IV wiek p.n.e.
DRUGA WOJNA TROJAŃSKA
Przygotowania do wyprawy wojennej przeciw Persom były już przez Spartan właściwie zakończone. Główny obóz wojenny wyznaczono pod miejscowością Gerajstos na Eubei i tam zebrano siły liczące 2000 neodamodów (byli to wyzwoleni spartańscy niewolnicy - heloci, którzy służyli jako hoplici, a dzięki temu mieli prawo do założenia rodziny i posiadania własnego domu, nie mogli jednak uzyskać ziemi na własność i nie byli zaliczani do grupy obywateli - Spartiatów), 6000 hoplitów sprzymierzonych polis ze Związku Peloponeskiego i kolejne 4000 żołnierzy z innych krajów helleńskich (prócz Teb, Koryntu i Aten), a także 30 Spartiatów. Oczywiście liczono również na połączenie się z armią Derkyllidasa, która już była w Azji Mniejszej i flotą pod dowództwem Faraksa. Król Lacedemonu - Agesilaos II - wspierany przez Lizandra, zwycięzcę Aten w II Wojnie Peloponeskiej - bardzo zapalił się do tej kampanii i wręcz uznał się za nowego Agamemnona, a wyprawę tę określił mianem "drugiej wojny trojańskiej". W tym celu przepłynął nawet cieśninę Euripos (oddzielającą Eubeę od Beocji w Grecji Środkowej) i w Świątyni Artemidy w Aulidzie zamierzał złożyć ofiarę bogini (podobnie jak miał to uczynić - według mitu - Agamemnon przed wyprawą na Troję). Ale Persowie, choć żołnierzy mieli kiepskich, to jednak w dyplomacji znacznie górowali nad Grekami i sypnąwszy złotem Beotom, przekonali ich, aby ci przeszkodzili spartańskiemu władcy w złożeniu ofiary. Beotarchowie (przywódcy miast Związku Beockiego) wysłali jazdę beocką, która zabroniła dalszego składania ofiar i zmusiła Agesilaosa do odwrotu. Wzburzony król, "pełen gniewu i wzywając bogów na świadków" (jak pisze Ksenofont) powrócił do Geraistos, gdzie zarządził wymarsz i cała zebrana armia odpłynęła w kierunku Efezu. A gdy już tam dotarł, czekała nań propozycja rozejmu, zaproponowana przez satrapę Karii - Tyssafernesa. W zamian za zaprzestanie działań wojennych (do czasu zgody Króla Królów - Artakserksesa II na zawarcie ostatecznego pokoju), obiecywał Tyssafernes wolność greckich polis małoazjatyckich. Król Sparty przystał na trzymiesięczny rozejm, gdyż sam musiał się rozeznać w sytuacji, oraz miał do rozwiązania kilka naglących spraw (jak choćby przywrócenie miastom greckim na wybrzeżu ich dawnego arystokratycznego ustroju, zgodnie z decyzją eforów).
W Efezie Agesilaos bardzo szybko popadł w konflikt ze swym dotychczasowym stronnikiem (dzięki któremu został też wybrany na króla) Lizandrem, który jako sławny wódz był oblegany przez ludzi, którzy chcieli cokolwiek zyskać dla siebie lub dla swojego polis. Król poczuł się urażony, gdyż nikt się do niego nie zwracał bezpośrednio, a przychodzono jedynie "z poręczenia" Lizandra. Wszystkich takich Agesilaos odprawiał bez jakiegokolwiek nawet tłumaczenia, a Lizander - widząc co się dzieje - radził innym by do niego już nie przychodzili, a zanosili swe prośby bezpośrednio do króla. Ale to królowi nie wystarczyło. Aby więc jasno dać do zrozumienia kto tu jest panem i kto podejmuje wszelkie decyzje, wyznaczył Lizandrowi funkcję... dostawcy mięsa, a potem (według Plutarcha) dodawał: "Niech sobie teraz idą i kłaniają się swojemu dostawcy mięsa". Potem jednak Agesilaos wysłał Lizandra z misją na Hellespont, aby pozyskać perskiego arystokratę Spitridatesa - poróżnionego z satrapą Myzji Artabazosem, który chciał tamtemu zabrać jego córkę i ją poślubić. I to się Lizandrowi udało, jednak po powrocie do Efezu nie był on już królowi potrzebny i nie otrzymał żadnych nowych przydziałów, co też zmusiło go do opuszczenia Azji Mniejszej i powrotu do Sparty (latem 395 r. p.n.e.). Wracał tam upokorzony i pełen żalu do człowieka, którego wcześniej wyniósł do władzy. Zaczął też coraz częściej pomstować na panujący w Sparcie ustrój. A tymczasem jeszcze latem 396 r. p.n.e. Agesilaos wyruszył przeciwko satrapie Farnabazosowi do Frygii, którą okrutnie spustoszył. Zimą (396/395 r. p.n.e.) wódz perskiej floty - Ateńczyk Konon (który od czasów klęski pod Ajgospotamoj w 405 r. p.n.e., przebywał w perskich satrapiach małoazjatyckich), poradził Farnabazosowi, aby otworzył drugi front przeciw Sparcie w samej Grecji i podburzył do walki tamtejsze miasta. Wysłany z tą misją Timokrates, nie szczędził złota i szybko zdołał przekonać Beotów, Argiwów i Koryntyjczyków do wszczęcia wojny przeciw Lacedemonowi (do wojny tej dołączyli też Ateńczycy, ale akurat oni odmówili Timokratesowi przyjęcia złota i tym samym sprzedania się Persom). Powodem wojny stał się konflikt Lokrydy z Fokidą, który szybko przerodził się (395 r. p.n.e.) w dużą wojnę pomiędzy greckimi polis, jakiej nie było na tych ziemiach od czasu zakończenia Wojny Peloponeskiej (404 r. p.n.e.).
A tymczasem wiosną 395 r. p.n.e. Agesilaos ruszył przeciw Tissafernesowi do Karii, gdzie w dolinie Hermosu, pod Paktolos w pobliżu Sardes, rozbił w bitwie perską jazdę. Tissafernes uciekł z pola bitwy, a w ręce zwycięzców wpadł cały skarb satrapy oraz jego wielbłądy. Takiej zniewagi Król Królów nie mógł puścić płazem i gdy tylko pokonany satrapa Karii przybył do Suzy - został tam zamordowany (głównie za sprawą królowej-matki Parysatis, która nienawidziła Tissafernesa jako sprawcę śmierci jej ukochanego syna - Cyrusa, podczas jego buntu w 401 r. p.n.e. Stara królowa wreszcie dopełniła swej zemsty - pięć lat wcześniej zgładziła małżonkę swego syna Artaksarksesa II - Statejrę, uważając ją za swego największego wroga. Teraz wszyscy, którzy przyczynili się do śmierci Cyrusa już nie żyli, zaś ci, którzy walczyli w jego szeregach - jak choćby Klearchos ze Sparty, dowodzący kontyngentem 13 000 Greków - otrzymali z jej rozkazu wspaniały pogrzeb a ich groby był zawsze zadbane. Rozprawiwszy się ze wszystkimi swymi wrogami, królowa-matka Parysatis zmarła jeszcze tego samego 395 r. p.n.e.). Nowym satrapą wyznaczony został teraz dowódca gwardii przybocznej Króla Królów (tzw.: "Nieśmiertelnych") - Titraustes, który wybrał na swą kwaterę główną miasto Kolossaj we Frygii. Wysłał on też do Agesilaosa posłów, którzy mieli mu powiedzieć aby się stąd wynosił, gdyż sprawca całego zamieszania - Tissafernes już nie żył, zaś Król Królów godził się na autonomię greckich miast małoazjatyckich, pod warunkiem, że te najpierw wypłacą zaległe daniny. Agesilaos stwierdził że nie może odejść, bez uzyskania zgody eforów, ale zawarł z Persem ośmiomiesięczny rozejm i powrócił do Efezu dzielić zdobyte pod Paktolos łupy. Jednocześnie, pragnąc przypodobać się swej żonie - Kleorze, mianował - wbrew stanowisku doradców - dowódcą floty (nauarchą) jej brata - Pejsandrosa. Titraustes zaś wyjechał do Babilonu (gdzie wówczas przebywał Król Królów), a na stanowisku dowódców zostawił we Frygii Ariajosa i Tasyfernesa.
A tymczasem w samej Sparcie miały wówczas miejsce rzeczy dość niepokojące. Zawiedziony w swych ambicjach Lizander, postanowił dokonać prawdziwego zamachu stanu, obalić dynastię Heraklidów i wprowadzić dostępność tronu dla ogółu Spartiatów, jako podstawę wyznaczajac dzielność każdego z nich. Tron miał odtąd przypadać "najdzielniejszemu", a ponieważ sława Lizandra jako "pogromcy Ateńczyków" wciąż była bardzo silna (i to nie tylko w Sparcie) - przeto liczył on, iż współobywatele to właśnie jemu powierzą władzę królewską. Zaczął więc przygotowywać pod to odpowiednią propagandową otoczkę. Pomagał mu w tym sławny mówca - Kleon z Halikarnasu (który układał mu mowy). Ale przede wszystkim Lizander pragnął przekonać do swych planów współobywateli strachem, a najlepiej nadawała się do tego religia, a w szczególności zaś przepowiednie. Niestety, ani Pytia delficka, ani Dodonidzi (kapłani ze świątyni Zeusa w epirockiej Dodonie, którzy notabene słynęli ze swego specyficznego... zapachu, gdyż myli się tylko raz do roku) nie chcieli ułożyć korzystnej dla niego przepowiedni w zamian za złoto. Postanowił zatem Lizander dokonać fałszerstwa, preparując jakoby tajne księgi kapłańskie ze Świątyni w Delfach, których żaden śmiertelnik - prócz bogów lub też ich potomków - nie mógł dotknąć ni ujrzeć na oczy. A umieścił w nich informacje o woli bożej dotyczącej ustroju Sparty i tego, jak - zgodnie z wolą niebios - miał on teraz wyglądać. Aby jednak przekonać do tego współobywateli, należało "tylko" znaleźć jakiegoś boga, który mógłby je publicznie odczytać. Wiadomo jednak że bogowie bywają kapryśni i nie zawsze chce im się uczestniczyć w codziennych sprawach ludzkości. Ci kłótliwi, cudzołożni, małostkowi bogowie nie byli łatwo sterowalni, a poza tym część Greków nie wierzyła w ich istnienie (choć oczywiście nikt się publicznie do tego nie przyznawał z obawy o zarzut ateizmu, który w większości przypadków kończył się wyrokiem skazującym na karę śmierci). Można jednak było czasem wyczytać takie oto "skargi" na bogów, jak ta autorstwa Kerkidasa z Megalopolis: "Jakże można uznawać za bogów tych, co ani słuchu, ani wzroku nie mają? Nawet sam dostojny gromowładny Zeus na najwyższym szczycie Olimpu nieruchomo dzierży swoją wagę i o niczym nie rozstrzyga! A przecież Homer powiada w Iliadzie, że w dniu wyznaczonym owa waga się przechyli i rozstrzygnie na korzyść dzielnych mężów. Dlaczego więc nigdy ku mnie się nie skłoniła ta waga wielce sprawiedliwa?" Inni zaś otwarcie twierdzili w swych poematach (jak choćby Kallimach w epigramach): "Charidasie, co w dole? Gęsty mrok - A wyjście? - Kłamstwo. - A Hades? - Bajka. - Zginęliśmy zatem!" Mimo to, jakiś bóg był wówczas potrzebny Lizandrowi, by wprowadzić w życie jego misterny plany. Co prawda boga "złapać" byłoby ciężko, ale jak to mówią na bezrybiu i rak ryba, może więc być i... syn boży.
I akurat Lizander miał szczęście, gdyż dowiedział się że w odległej krainie Pontu, żyje kobieta, która twierdzi iż zaszła w ciążę za sprawą Apollina i utrzymywała że jej syn - o imieniu Sylenos - jest właśnie synem tego boga. Zapewne była to niezwykle inteligentna (lub przebiegła) osoba, gdyż wiele na tym zyskała. Będąc ubogą, nagle znalazła możnych protektorów, którzy zakupili jej dom i zapewnili wygodne życie. Synem jej zaś zaopiekowano się szczególnie, dając mu dobre wykształcenie i ofiarowując wszystko, czego zapragnął (nie wiadomo tylko czy ci, którzy to finansowali, wierzyli w opowieść o "synu Apolla"? Wydaje się jednak że czynili tak powodowani własnym interesem. Któż bowiem mógłby czegokolwiek odmówić człowiekowi, który opiekuje się "synem boga" i przez to zyskuje jego wdzięczność oraz ochronę? A tym bardziej tak sławnego boga jak Apollo). O owym młodzieńcu dowiedział się właśnie Lizander i również postanowił wykorzystać go do własnych celów. Wszystko było już zapięte na ostatni guzik, młodzieniec miał zostać przewieziony do Lacedemonu i opowiadając iż powraca z Delf, odczytać Spartiatom plan reformy ustroju Sparty. Niestety nie doszło do tego, gdyż... zawinił "czynnik ludzki". Człowiek wysłany przez Lizandra by sprowadził Sylenosa nad Eurotas - po prostu przestraszył się kary boskiej, wiedząc doskonale że księgi, które młodzieniec miał odczytać, nie pochodzą z Delf, a są wytworem rąk (zapewne) Kleona i myśli Lizandra. Tak więc nie udało się wprowadzić w życie tego planu (należy jednak przyznać, że ówczesnym ludziom nie brakowało fantazji i pomysłowości w dążeniu do celu). Mimo to Lizander się nie poddawał i gdy tylko wybuchł konflikt między Lokrydą a Fokidą (395 r. p.n.e.), postanowił również i z niego skorzystać dla realizacji własnych planów. Fokida zwróciła się teraz do Sparty z prośbą o wsparcie, a ponieważ graniczyła ona od południowego-wschodu z Beocją - która już zacierała ręce, pragnąc włączyć się w ten konflikt - bardzo obawiała się stamtąd ataku. Eforowie zabronili Beotom podejmowania jakichkolwiek wrogich kroków przeciwko Fokidzie (na której to terytorium leżały zresztą sławne Delfy - miasto boga Apollina, wraz z jego wyrocznią). Beoci jednak mieli gdzieś lacedemońskie zakazy i wielokrotnie wcześniej udowodnili już, że wcale nie zamierzają podporządkować się hegemonii Symmachii Spartańskiej (szczególnie Tebańczycy mieli za złe Lacedemończykom i Ateńczykom, że ci uważali się za "jedynych sprawiedliwych" i często wypominali im, że podczas wojen perskich, gdy ważyły się losy Hellady, Beoci pierwsi podporządkowali się Królowi Królów i nie uczestniczyli w wojnie wyzwoleńczej z innymi Hellenami. Potem, w czasie I Wojny Peloponeskiej z lat 460-445 p.n.e., Ateńczycy zajęli Beocję w 457 r. p.n.e. i okupowali ją przez dziesięć kolejnych lat. W czasie II Wojny Peloponeskiej, toczonej w latach 431-404 p.n.e. Tebańczycy - najsilniejsi spośród Beotów, walczyli u boku Sparty przeciw Atenom i należeli do największych zwolenników ostatecznego zniszczenia Aten. Jednak po 404 r. p.n.e. zmienili front i przyjęli u siebie - wbrew stanowisku Sparty - demokratycznych uchodźców ateńskich. Potem zdecydowanie protestowały na zebraniach Symmachii, przeciw organizowaniu wypraw wojennych na Ateny - w 403 r. p.n.e. i przeciw Elidzie w 400 i 399 r. p.n.e. Ostateczną miarą odpadnięcia Beotów od Sparty, był... zakaz złożenia ofiary króla Agesilaosa w Aulidzie w 396 r. p.n.e. i zniszczenie stosu ofiarnego, poprzez wrzucenie go do morza).
W Tebach beockich istniały wówczas dwa zwalczające się stronnictwa polityczne - prospartańskie pod przewodnictwem Leontiadesa i proateńskie (co prawda oskarżane było ono o zbytni "attycyzm", ale tak naprawdę nie było proateńskie, a bardziej anty-spartańskie) na którego czele stał Ismenias. To drugie stronnictwo zyskało przewagę po 404 r. p.n.e. i teraz nie zamierzało spełniać poleceń Sparty. Z końcem lata 395 r. p.n.e., Tebańczycy uderzyli na Fokidę. W tej sytuacji Lacedemończycy musieli wypowiedzieć Tebom wojnę. Eforowie wysłali tam Lizandra z jedną armią, z rozkazem oderwania od Teb innych beockich polis, a następnie połączenia sie z drugą armią, prowadzoną przez króla Sparty Pauzaniasza z dynastii Agiadów (Agesilaos pochodził z dynastii Eurypontydów), który szedł okrężną drogą przez przełęcz Kyteronu. Lizander odniósł w Beocji kilka sukcesów (zajął bez walki miasto Orchomenos - które mocno konkurowało z Tebami i ostatecznie zmuszone było im się podporządkować - oraz zdobył Leibadeję). Obawiając się jednak przekazać pełne dowództwo Pauzaniaszowi - jako królowi - pochopnie przyjął bitwę na niekorzystnym terenie pod Haliartos (nie czekając na wsparcie Pauzaniasza i licząc na szybkie zwycięstwo), poniósł jednak klęskę (Beoci uderzyli z dwóch stron, z przodu i z tyłu - od strony miasta) i poległ w tej bitwie (395 r. p.n.e.). Potem jego ciało wykupił Pauzaniasz i pochował przy drodze z Delf do Cheronei, gdzie następnie postawiono mu pomnik (pisał o nim Plutarch). Władze uczciły jego pamięć, a gdy okazało się że jego majątek jest niewielki i córki nie otrzymają odpowiedniego posagu, a co za tym idzie zaręczyny z nimi zostały zerwane - eforowie surowo ukarali tych, którzy tak postapili, twierdząc że poślubić chcieli córki Lizandra, gdy ten żył i gdy myśleli że jest majątny, a gdy okazało się że majątku posiada niewiele, zerwali zaręczyny, co - według eforów - było postępkiem ubliżającym samym bogom. Potem jednak, gdy Agesilaos odnalazł w jego domu plan reformy ustroju Sparty, planowao cofnąć wszystkie przyznane mu pośmiertnie tytuły honorowe, ale efor Lakratydas stwierdził że zasługi Lizandra dla państwa są ogromne, zaś on sam nie jest już w stanie nikomu zagrozić, więc i jego plany nie powinny zostać upublicznione, a pogrzebane wraz z nim. Tak też się stało. Natomiast Pauzaniasz, gdy dowiedział się o idącej na odsiecz Tebańczykom armii ateńskiej pod dowództwem Trazybulosa, wycofał się z Beocji, a gdy oskarżono go przez to o tchórzostwo i zdradę (co oznaczało oczywisty wyrok śmierci), uciekł do Tegei w Arkadii (na Peloponezie), gdzie spędził resztę życia.
A tymczasem Agesilaos, po spustoszeniu satrapii Farnabazosa (Paflagonii -czyli wschodniej części Frygii) i po skłóceniu się ze Spiridatesem o łupy (które podwładny Agesilaosa - Herippidas, zabrał w całości do Sparty), przeniósł się na południe, do Efezu, z zamiarem ponownego wyruszenia w pole na wiosnę 394 r. p.n.e. Jednak obawiając się inwazji Beotów, Koryntyjczyków i Argiwczyków na Lakonikę, na początku 394 r. p.n.e. władze Lacedemonu wezwały Agesilaosa do ojczyzny. Po ucieczce Pauzaniasza, nowym królem z rodu Agiadów został syn owego - Agesipolis I, który jednak był za młody, aby osobiście dowodzić armią w polu i w jego imieniu występował inny krewniak - Aristodemos (Agesilaos bardzo szybko podporządkował sobie młodego Agesipolisa m.in. organizując mu homoseksualne orgie). Do sprzymierzonych (Teby, Korynt, Argos, Ateny) bardzo szybko przyłączyli się inni, którym hegemonia Sparty w Grecji zaczęła już ciążyć (Akarnania, Leukas, Ambrakia, Eubea, Związek Chalkidycki) i uskrzydleni zwycięstwem pod Haliartos, rozbili jeszcze spartański garnizon w tessalskim Farsalos i zajęli Fokidę. Lecz potem tracili czas na jałowe dysputy na temat dalszych działań, prowadzone w Koryncie. A tymczasem Lacedemończycy wystawili ponad 26000 armię (z czego 6600 to byli Spartiaci, a reszta to periojkowie i neodomadzi). Strona przeciwna wystawiła armię porównywalną 24000 hoplitów (z czego 5000 Beotów, 7000 z Argos, 6000 z Aten, 3000 z Koryntu i 3000 z Eubei) oraz 1500 jeźdżców. Do bitwy doszło w lipcu 394 r. p.n.e. nad rzeką Nemeą nieopodal Koryntu, która zakończyła się całkowitym zwycięstwem Spartan (Diodor twierdził że poległo wówczas ok. 1100 Lacedemończyków i ponad 2800 koalicjantów). Bitwę wygrał Aristodemos, gdyż Agesilaos jeszcze nie zdążył powrócić do Grecji. Nie mógł płynąć morzem, gdyż flota była potrzebna na wschodzie, gdzie sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli (na Rodos, jeszcze w 395 r. p.n.e. doszło do demokratycznego przewrotu wspieranego przez Persów, a wódz floty Króla Królów - Ateńczyk Konon, znacznie ją rozbudował i gotów był zmierzyć się z siłami niedoświadczonego Pejsandrosa - szwagra Agesilaosa). Szedł więc Agesilaos lądem, przez południową Trację, Chalkidykę, Macedonię i Tesalię (która to opowiedziała się po stronie Tebańczyków). Pobił pod górą Nartakion, próbującą zastąpić mu drogę konnicę Tesalów i już gotował się do ataku na Beocję, gdy przyszła do niego katastrofalna wiadomość. Oto w bitwie morskiej pod Knidos (sierpień 394 r. p.n.e.) jego szwagier poniósł całkowitą klęskę z fenicko-cylicyjską flotą Konona. Ponieważ taka wiadomoś o utracie całej floty, działałaby deprymująco na morale jego żołnierzy, ogłosił więc że to Pejsandros pokonał Persów i wlawszy otuchę w serca hoplitów, ruszył ku Beocji. Tam, pod Koroneą zastąpiły mu drogę siły sprzymierzonych. I po raz kolejny spartańska sztuka wojenna wzięła górę a Agesilaos odniósł świetne zwycięstwo nad przeciwnikiem (miało wówczas polec 600 Tebańczyków, nie licząc Ateńczyków, Argiwczyków, Koryntyjczyków, Eubejczyków i tych z Lokrydy i Ajnanii, oraz ok. 300 Spartan).
Mimo wszystko jednak cele prowadzonej wojny były mizerne. Co prawda udało się zapobiec atakowi sprzymierzonych na Lakonikę, ale realnie nie rozbito ich sojuszu, zaś Agesilaos zrezygnował z ataku na Beocję i skierował się do Naupaktos w Lokrydzie, gdzie skonfiskował okręty i przerzucił swą armię przez Zatokę Koryncą na Peloponez. Poza tym na wschodzie sytuacja wyglądała katastrofalnie - Konon i Farnabazos odzyskali wszystkie greckie miasta na wybrzeżu, wypędzając stamtąd spartańskie załogi, a miastom obiecując autonomię (co ciekawe, po zwycięstwie pod Knidos - choć oficjalnie sukces ten należało przypisać Persom - Ateńczycy uczcili swego rodaka Konona specjalnym dekretem, nazywając go "Obrońcą Wolności Hellady", co było dość kuriozalnym tytułem, zważywszy że walczył on po stronie Persów. Mimo to nienawiść Ateńczyków i Lacedemończyków była na tyle silna, że nikt nie zwracał uwagi na takie detale). Teraz wojna stanęła w martwym punkcie i obie strony oczekiwały tego, co też nieprzyjaciel uczyni wiosną 393 r. p.n.e.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz