Stron

piątek, 7 maja 2021

MIEJSKIE LEGENDY, OPOWIADANIA I NIEZWYKŁOŚCI - Cz. IX

CZYLI MAŁO ZNANE TAJEMNICE

I AUTENTYCZNE WYDARZENIA,

KTÓRE OSNUWA AURA BAJKOWOŚCI

I NIEPRAWDOPODOBIEŃSTWA






II

CZY LUKRECJA BORGIA

SYPIAŁA ZE SWYM OJCEM I BRAĆMI?

Cz. V







MEDIOLAN SFORZÓW
Cz. IV


"Zapytała swego nadwornego poetę, Mikołaja Carmignano, czy zapisał wszystko, co zobaczył w czasie ich podróży do Cracovii, i kiedy wyśle na dwory europejskie opis wspaniałej uroczystości ślubnej i otrzymanych przez nią darów? Odpowiedział, że zapamiętał każdy szczegół licznych ceremonii, a nawet ułożył już list do principessy Izabeli, sławiący w rymach triumf jej dostojnej córy. Kazała przeczytać sobie ów list i słuchała uważnie pierwszego panegiryku poświęconego jej jako królowej. – "Patrząc na króla tak wielkich zamysłów, na bogatą, potężną Koronę, kiedy on córkę twą pojął za żonę, ciesz się, o księżno..." Przymknęła oczy i ukołysana śpiewnością mowy italskiej przeniosła się myślą do potężnej budowli w kształcie trapezu, gdzie w największej z zamkowych sal księżna Bari nie omieszka odczytać na głos swoim przyjaciołom i dworzanom pierwszego pisma królowej córki. Biedna wygnanka! Tak bardzo bolała zawsze nad utratą Mediolanu, tak często wymieniała imię swego małżonka, następcy neapolitańskigo tronu. Teraz może się chlubić, że jest matką reginae Poloniae, że w dalekiej Cracovii la bellissima Bona jest równie potężną władczynią, co królowe Francji i Anglii..." - fragment książki Haliny Auderskiej pt.: "Smok w herbie. Królowa Bona"



 Po pogrzebie Barbary, załamany utratą żony król, wyjechał najpierw do Niepołomic, a następnie na Litwę, gdzie doszły go już w grudniu 1515 r. (zaledwie dwa miesiące po śmierci Barbary) przysłane przez jego brata, króla Czech i Węgier - Władysława II Jagiellończyka, oraz cesarza rzymskiego - Maksymiliana I Habsburga, nowe propozycje matrymonialne. Ten pierwszy polecał bowiem trzy kandydatury księżniczek: wnuczkę Maksymiliana - Eleonorę Habsburg, córkę króla Portugalii - Beatrice z dynastii Aviz, oraz księżniczkę Mediolanu - Bonę Sforzę, natomiast cesarz również polecał swą wnuczkę Eleonorę, księżniczkę Bonę, oraz Joannę - córkę króla Hiszpanii Ferdynanda III Aragońskiego i Izabelli Kastylijskiej (szczególnie ta ostatnia kandydatura była dyskusyjna, jako że Joanna już wówczas była uważana za obłąkaną, a poza tym miała już 35 lat). Król był mocno zniesmaczony tymi propozycjami, jako że wciąż przeżywał żałobę po śmierci ukochanej żony, często popadając w stan melancholijny i zanosząc się płaczem. Mimo to, stan żałoby nie mógł przecież trwać wiecznie, a król miał obowiązki do spełnienia i nie tylko chodziło tu o wypełnianie swojej monarszej roli (do czego po śmierci Barbary Zapolyi zupełnie nie miał ochoty), ale również o obowiązki przedłużenia dynastii. Król przecież miał tylko dwie córki z małżeństwa z Barbarą (Jadwigę urodzoną w 1513 r. i Annę, która przyszła na świat w lipcu 1515 r., na trzy miesiące przed śmiercią matki), oraz trójkę nieślubnych dzieci ze związku z Katarzyną Telniczanką (syna i dwie córki). Wciąż jednak nie miał syna, który mógłby być jego następcą, więc przetrwanie dynastii Jagiellonów stanęło pod wielkim znakiem zapytania. Dlatego też, idąc śladem królewskiego brata i cesarza, również magnaci zaczęli słać swoje propozycje nowego ożenku króla (np. wojewoda wileński Mikołaj Radziwiłł proponował królowi rękę swej siostry - Anny Radziwiłłówny, wdowy po księciu mazowieckim - Konradzie III, ewentualnie rękę jej córki - księżnej Anny Mazowieckiej. Sama Radziwiłłówna starała się uzyskać szersze poparcie dla swojej kandydatury i w tym celu pisała listy nawet do cesarza, a jednocześnie zbierała pieniądze na ewentualny posag, ogałacając przy tym prawie całe Mazowsze, stąd potem doszło do buntu możnych mazowieckich przeciwko jej władzy). Za kandydaturą Anny Mazowieckiej optował mocno prymas Jan Łaski, stojący na czele stronnictwa "narodowego", sprzeciwiającego się wpływom Habsburgów i Hohenzollernów. Natomiast za Eleonorą Habsburg opowiadali się kanclerz wielki koronny Krzysztof Szydłowiecki (rówieśnik i towarzysz króla Zygmunta z młodości), biskup przemyski - Piotr Tomicki, oraz jego siostrzeniec - Andrzej Krzycki (na którego to rękach zmarła królowa Barbara Zapolya, o czym żalił się on w liście do swego wuja: "Królowa Jej Mość (...) wyzionęła ducha (...) gdym ją (...) na ręku trzymał. Nie wiem jak z listami mam zrobić, gdyż głowa boli mnie srodze (...) ja zaprawdę nie jestem dziś przy zmysłach").

Zygmunt skłaniał się ku Eleonorze, lecz mając jeszcze w pamięci urodę i młode ciało Barbary, chciał wiedzieć dokładnie jak owa kandydatka wygląda i czy aby nie szpeci jej tradycyjna u Habsburgów, zwisająca dolna warga. Bankier oraz przyjaciel króla, niemiecki kupiec - Johann Boner, wysłał malarza do Burgundii (gdzie przebywała Eleonora), w celu sporządzenia jej portretu. Obraz, który ów malarz zaprezentował, bardzo spodobał się Zygmuntowi, ale było więcej niż pewne, że jest on nazbyt wyidealizowany, a wszelkie mankamenty urody zostały usunięte lub ukryte. Król nakazał więc Szydłowieckiemu wysłać kolejnego malarza, który tym razem ukaże całą prawdę. W akcję sporządzenia portretu Eleonory Habsburg został ostatecznie zaangażowany nawet cesarz Maksymilian (gdyż chodziło o jego wnuczkę). Sprawa ta nabrała wydźwięku międzynarodowego, gdy małżeństwo Zygmunta Jagiellończyka z Eleonorą Habsburg postanowił storpedować prymas Łaski, do spółki z królem Francji - Franciszkiem I. Celem dla Łaskiego nie było jedynie obalenie kandydatury Habsburżanki, ani nawet ograniczenie wpływów tego rodu w Europie (choć to oczywiście też), ale przede wszystkim... likwidacja Zakonu Krzyżackiego w Prusach, którego wielcy mistrzowie, już od osiemnastu lat (dokładnie od 1498 r.) nie chcieli złożyć hołdu lennego królom Polski, wciąż wymyślając przeszkody i odwołując się do cesarza, papieża oraz stanów Rzeszy. Po wiedeńskim spotkaniu trzech monarchów (o czym pisałem w poprzedniej części) i zawarciu układu, na mocy którego cesarz uznawał lenny charakter Zakonu i zobowiązywał się nie udzielać mu pomocy, oraz przywoływać do wypełnienia zobowiązań, wynikających z traktatu toruńskiego (1466 r.), wydawało się, że problem ten zostanie rozwiązany. Realnie jednak cesarz nie zamierzał niczego uczynić w tej sprawie, a ośmielony nieoficjalnym wsparciem wielki mistrz Zakonu, w październiku 1516 r., przesłał do Krakowa (uzgodnioną z cesarzem) propozycję rozwiązania trwającego sporu, który realnie był zwykłą kpiną. Albrecht Hohenzollern zaproponował bowiem królowi Zygmuntowi (czyli swemu stryjowi) takie oto propozycje do wyboru: 1) Polska zwraca wszystkie tereny zdobyte w czasie Wojny Trzynastoletniej i na mocy pokoju toruńskiego w 1466 r. - czyli całe Prusy Królewskie z Warmią, Elblągiem, Gdańskiem i Toruniem - a w zamian Zakon będzie z nich płacił coroczny trybut. 2) Polska zwraca Pomorze i ziemię michałowską, a zatrzymuje ziemię chełmińską i nie otrzymuje żadnych danin z tamtych ziem, 3) Polska zwraca ziemie, leżące na prawym brzegu Wisły wraz z Gdańskiem, a zatrzymuje zachodnią część Pomorza - również bez odszkodowania, 4) Polska zatrzymuje całe Prusy Królewskie, ale w zamian Zakon dostanie Żmudź i... całą Litwę. Chyba nie muszę mówić, jak bardzo kuriozalne były to propozycje i wszystkie oczywiście zostały odrzucone (najbardziej durną była była ta ostatnia, jako że Litwa stanowiła przecież oddzielne państwo, ale sam fakt, że taki plan powstał, świadczy dobitnie, że wielki mistrz nie zamierzał rozwiązać tego sporu inaczej, niż na drodze wojennej).

Dlatego też plan prymasa Jana Łaskiego zakładał likwidację Zakonu w Prusach i przeniesienie go (za cenę 200 000 dukatów odszkodowania) do Italii, gdzie rycerze z czarnymi krzyżami na płaszczach, mieli walczyć z korsarzami oraz muzułmanami. Propozycja ta została przesłana do papieża - Leona X, który jednak na nią nie odpowiedział. Król Zygmunt widząc nieszczerość cesarza, pomimo oficjalnie głoszonej "miłości" i "wsparcia", w maju 1517 r. wysłał do niego w poselstwie Rafała Leszczyńskiego, który zakomunikował Maksymilianowi, że jeśli Albrecht nie złoży hołdu lennego i nie zaprzestanie wrogiej polityki wobec Korony, to wybuchnie wojna, a polski król będzie zmuszony zrezygnować z cesarskiej poręki w tej sprawie, widząc że cesarz nie podchodzi do sprawy poważnie. Maksymilian jednak podchodził do tematu bardzo poważnie, gdyż Prusy stanowiły najbardziej scentralizowaną kolebkę niemczyzny na Wschodzie. Cała elita Zakonu (wbrew traktatowi toruńskiemu, który zakładał oddanie Polakom połowy miejsc w komturiach i wśród członków Zakonu) składał się prawie w 100 procentach z samych Niemców, dla których służba w Zakonie była dogodną możliwością zrobienia kariery, w sytuacji, gdy w ich rodzimym landzie nie było takiej możliwości. Nic więc dziwnego, że prosząc cesarza i stany Rzeszy o pomoc Zakonowi, wielcy mistrzowie starali się podkreślać niemieckość tego zgromadzenia i potrzebę walki z Polską, która tylko czyha by odebrać Niemcom ich wschodni przyczółek. Zakon był jednak w Prusach otoczony samymi krajami chrześcijańskimi i nie mógł w istocie wykonywać swej prawdziwej misji, jaką miało być szerzenie chrześcijaństwa (głównie ogniem i mieczem) wśród pogan. Dlatego też powstawały projekty, aby przenieść ich np. na południową Ukrainę, aby tam stanowili barierę przed atakującymi Tatarami. Polska strona podkreślała, że wówczas Zakon miałby możliwość w pełni kontynuowania swej misji, także wśród muzułmanów. Oczywiście Krzyżacy nie zamierzali opuszczać wygodnych komturii, porzucać ziem, na których żyli sobie dostatnio i przenosić się w jakieś odludne miejsca, aby być tam narażonym cały czas na ataki bisurmanów, dlatego też takie propozycje traktowali oni jako równie niedorzeczne. Ale problem ten - choć na razie pozostał nierozwiązany - nie zajmował aż takiego miejsca na dworze wiedeńskim, gdzie co prawda dostrzegano konieczność utrzymania żywiołu niemieckiego na Wschodzie, ale bez przesady, istniały przecież tematy znacznie ważniejsze, które związane były np. z dominacją poszczególnych rodów w Europie.




W lecie 1516 r. najważniejszą z kwestii, było odpowiednie wyswatanie polskiego monarchy, w co bezpośrednio włączył się także król Francji - Franciszek Walezjusz, który - aby storpedować plan cesarza - zaproponował Zygmuntowi rękę księżnej mazowieckiej - Anny, zaś Izabela Aragońska z Mediolanu miała zostać żoną księcia Sabaudii - Karola III, zaś jej córka - Bona, żoną jego brata, księcia Filipa. Zygmuntowi małżeństwo z Anną Radziwiłłówną, czy też z jej córką Anną Mazowiecką wybitnie się nie podobało (ponoć nie mógł: "nadziwić się bezwstydowi tych, którzy ośmielają się mu doradzać małżeństwo mazowieckie"), choć w tym akurat czasie, miał on na głowie również i inne sprawy, jak choćby wciąż trwającą wojnę z Moskwą, konflikt z Krzyżakami (o którym już wspomniałem) i oczywiście (tradycyjnie) problem tatarski. Szczególnie ci ostatni byli wkurzający niczym muchy, od których nie sposób się było odpędzić. To pirackie państewko, żyło głównie z corocznych najazdów na pograniczne tereny i sojusze zawierane z chanem, były w dużej mierze świstkami papieru, jako że jego poddanych niewiele obchodziły te układy, a gdy na Krymie zapanował głód, lub doszło do jakiejś innej naturalnej katastrofy (co akurat w tym rejonie zdarzało się dość często) to Tatar wsiadał na koń i pędził przez Porohy, ku Litwie, Podolu i Rusi, albo też przez księstwa wierchowskie i Riazań ku Moskwie, paląc i rabując po drodze co się dało. W 1515 r. zmarł wielki chan tatarski - Mengli I Girej (który od 1512 miał układ z Rzeczpospolitą, na mocy którego zobowiązał się najeżdżać Moskwę, w zamian za "upominki"). Jego syn i następca - Mehmed I Girej, również wysłał poselstwo do Krakowa i to akurat wówczas, gdy król przeżywał żałobę po śmierci Barbary. Mimo wszystko Zygmunt potrafił się ocknąć ze stanu przygnębienia i na sejmie krakowskim oświadczył że posłowie chana przybyli po "upominki", więc należy albo im je wypłacić, albo... zebrać podatki na wojsko, bo atak z ich strony jest więcej niż pewny. Szlachta oczywiście udawała że problem nie istnieje i podatku nie ogłoszono. Dodatkowo, gdy posłowie chana oficjalnie zażądali "upominków" zostali aresztowani i osadzeni w lochach. Było więc pewne, że najazd nastąpi lada moment, ale południowa granica wciąż nie była obsadzona, zaś żołnierze obrony potocznej - nieliczni, nie byli w stanie sprostać tatarskiej nawale. I gdy w czerwcu 1516 r. 40 000 Ordy wpadło na Litwę i założyło kosz pod Buskiem, plądrowali oni Ruś aż po Karpaty, przez nikogo nie niepokojeni. Dopiero gdy się wycofywali, hetman wielki koronny - Mikołaj Firlej i wojewoda podolski - Marcin Kamieniecki z 2 000 żołnierzy, rozbili jeden czambuł pod Trembowlą, drugi pod Podhajcami, a trzeci pod Wiśniowcem. Niestety, nie udało się ocalić wziętych w niewolę, gdyż większość z nich Tatarzy uprowadzili, a tych, których nie byli już w stanie zabrać, zamordowali na miejscu. 

Tak oto na południu płonęła granica, gdyż panowie szlachta bardziej dbali o własne prawa i portfele, niż o dobro wspólne Rzeczypospolitej. Swoją drogą, gdy w 1537 r. król podjął próbę częściowego zwiększenia swoich uprawnień, taki nań poszedł atak, taki wzniósł się "wrzask nieposkromiony", że król musiał szybko wycofać się ze swoich planów i jeszcze w 35 artykułach wyjaśnić, dlaczego planował zamach na "wolności obywatelskie". Szlachta zebrana w obozie pod Lwowem na wyprawę do Mołdawii, odmówiła marszu, twierdząc że król nie ma prawa zwoływać pospolitego ruszenia na wyprawę zaborczą, a jedynie do obrony Ojczyzny, a jeśli już takową zwołuje, to należy się jej ekwiwalent pieniężny za taką wyprawę. A po drugie żądano wycofania się króla ze wszystkich zamiarów ograniczenia panującej wolności, twierdząc otwarcie: "Mniejsza o wojnę, ważniejsze ocalenie zgubionej Rzeczypospolitej. Niech tam sobie Wołoszyn pustoszy Ruś! Gdzie nie ma wolności, tam nie ma czego przeciw nieprzyjacielowi bronić. Wszystko to jedno, czy wolność obali własny król, czy wróg obcy. Ojczyzna o tyle tylko miła, o ile ubezpiecza wolność!" Tak kombinowano, a była to owa niesławna "wojna kokosza" 1537 r., która zeszła szlachcie na walce z królem, a gdy wolność ostatecznie zabezpieczono i przeproszono króla za ataki oraz kalumnie, jakie na niego wówczas ciskano - rozjechano się do domów bez podjęcia wyprawy wojennej. Podobnie było na Wschodzie, gdzie król - świadom swej realnej niemocy, gdyż o wszystko, a szczególnie o pieniądze musiał prosić się szlachty - nie mógł wykorzystać problemów, jakie wówczas spotykały Wielkie Księstwo Moskiewskie. Wojna z Moskwą też szła opornie i choć w 1515 r. Janusz Święczkowski podszedł pod Wielkie Łuki i Toropiec, a starosta czerkawski - Eustachy Daszkiewicz (znany zagończyk, który kilkukrotnie wyprawiał się na Krym i na Moskwę) najechał Siewierszczyznę, to jednak wojna ta toczyła się głównie o obronę tych miast i twierdz, które każda ze stron już posiadała. Ani jedna, ani druga strona nie była w stanie zadać decydującego ciosu i tak oto wojna toczyła się łącznie przez dziesięć lat (1512-1522), a jedynym sukcesem strony rosyjskiej, było zdobycie Smoleńska w 1514 r, zaś polskiej zwycięstwo w bitwie pod Orszą, również w tym samym roku (o czym też już pisałem w poprzedniej części). Jedynym pozytywem był fakt, iż wojna ta, toczyła się głównie na odległych, wschodnich rubieżach kraju.




Aby przeciwdziałać akcji króla Francji, cesarz Maksymilian zaproponował Zygmuntowi (w sierpniu 1516 r.) ostatecznie już tylko dwie kandydatki na żony. Swoją wnuczkę Eleonorę, która miała otrzymać 300 000 dukatów posagu, oraz włoską księżniczkę Bonę Sforzę z 200 000 posagu (a po śmierci swej matki Izabelli, miała Bona dostać dodatkowe pół miliona dukatów w posiadłościach lennych). Na początku 1517 r. król miał zdecydować się na Eleonorę i w tej sprawie (m.in. gdyż chodziło również o wcześniej wspomnianą kwestię krzyżacką) wysłał do Wiednia starostę człuchnowskiego - Rafała Leszczyńskiego. Jednak ambitna i niezwykle energiczna księżna Izabella Aragońska, która utraciła swoje mediolańskie księstwo i musiała tułać się po krewnych, prosząc ich o wsparcie, nie zamierzała tak łatwo odpuścić tej sprawy, tym bardziej że jej córka Bona, przekroczyła już wiek lat dwudziestu i powoli stawała się starą panną, bez widoków na intratne małżeństwo, a na to ambitna Izabella nie zamierzała pozwolić. Pochodząca z małego włoskiego księstwa, byłaby niezwykle uradowana, gdyby jej córka została królową tak wielkiego państwa, jakim była ówczesna Rzeczpospolita, licząca ponad milion kilometrów kwadratowych terytorium i o której bogactwie słychać było w całej ówczesnej Europie (było to jednak bogactwo głównie magnatów i szlachty, a nie króla, zadłużonego i muszącego żebrać o pieniądze na wojsko przy każdym sejmie). Ówczesna Polska była więc krajem postrzeganym za jedno z najpotężniejszych w Europie i choć w Italii mawiano że jest tam tak zimno, że słowa zamarzają w ustach, to jednak perspektywa tronu kraju tak wielkich możliwości (dokąd zmierzali Niemcy, Włosi, Szkoci, Anglicy aby zrealizować swoje marzenia o wielkiej karierze i swobodniejszym niż w ich krajach życiu) była niezwykle nęcąca. To właśnie Izabella Aragońska słała list za listem do cesarza, prosząc go o poparcie i wstawiennictwo dla jej córki i to właśnie dzięki Izabelli, Bona znalazła się wśród kandydatek na żonę dla króla Zygmunta. Aby przekonać króla i jego otoczenie do swej córki, Izabella zaniżyła nawet wiek Bony o trzy lata, oraz - choć sama cierpiała na brak pieniędzy - posłała do Krakowa gońca z sakwą pełną złota, aby udowodnić że jej córka dostanie pełen posag (poza tym matka Bony opłacała się posłom cesarskim - Zygmuntowi Herbersteinowi i Wilhelmowi Kunie, a także dworzaninowi króla Zygmunta, Alzatczykowi Janowi Dantyszkowi). Kazała też sporządzić portret swej córki i czym prędzej posłała go do Krakowa. Kumulacja tych działań spowodowała, że ostatecznie Zygmunt Jagiellończyk zmienił zdanie i miast Eleonory, wybrał właśnie Bonę, tym bardziej, że w grudniu 1516 r. król Hiszpanii - Karol I Habsburg, wyznaczył Eleonorze za męża króla Portugalii - Emanuela I (który był jednocześnie jej wujem), a potem dodatkowo okazało się jeszcze, że Eleonora wdała się w romans z młodym palatynem reńskim - Fryderykiem, co tym bardziej wykluczyło jej kandydaturę.

Na placu boju pozostała więc jedynie Bona Sforza d'Aragona. W marcu 1517 r. do Krakowa przybył poseł cesarski - Herberstein w towarzystwie wysłanego przez Izabellę - Cristosomo Colonny (wioząc portret księżniczki Bony i) radząc aby król szybko podjął decyzję, jako że Franciszek I planuje już wydać Bonę za jednego z książąt. Król odparł że: "gdy raz zgodził się zawrzeć związek małżeński za radą cesarza, pragnie się już tego trzymać" - nie było większego dowodu szacunku wobec Habsburga, niż ten, wyrażony w owych słowach. Rozpoczęły się więc rozmowy na temat posagu i jego wysokości, a Colonna oznajmił królowi, że Izabella jest w stanie wypłacić jedynie połowę obiecanej sumy. Król żądał wypłaty całości i Colonna posłał w tej sprawie do Bari swego gońca - Antonetta, który przebył trasę w imponującym tempie 23 dni. Król również w połowie września 1517 r. wysłał do Bari swoich posłów: sekretarza królewskiego Jana Konarskiego i kasztelana kaliskiego Stanisława Ostroroga. Ich podróż trwała ponad sześć tygodni i była niezwykle męcząca, a gdy już dotarli na miejsce - 5 listopada 1517 r. zamek w Bari świecił pustkami. Księżna Izabella, wraz córką... wyjechała do Neapolu. Ewidentnie ambitna Włoszka bawiła się z nimi w kotka i myszkę, tylko pytanie kto w tym wszystkim był kotem, a kto myszą?       






CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz