Stron

piątek, 19 listopada 2021

PRAWDZIWA HISTORIA KOPCIUSZKA - Cz. III

BAJKA OPARTA NA

REALNYCH PRZYKŁADACH

"KSIĄŻĄT" ZAKOCHANYCH W

PRAWDZIWYCH "KOPCIUSZKACH"

 
 
 
 
 

HISTORIA PIERWSZA

JUSTYNIAN I TEODORA

(CZYLI ZAKOCHANE POTWORY)

Cz. II






 
 TARTESSOS 
 
 
 Nim 12 października 409 r. (według oficjalnej datacji) plemię Wizygotów przekroczyło Pireneje i weszło do rzymskiej Hiszpanii, kraj ten miał już za sobą długą historię i choć nie była ona jednorodna i nie obejmowała całego Półwyspu Iberyjskiego, to mimo to była nie mniej bogata w wydarzenia, co dzieje Italii lub Grecji. Aby jednak za bardzo nie rozwlekać tematu, wspomnę tylko o dwóch głównych kulturach, jakie przed rzymskim podbojem i wizygocką "inwazją" na Hiszpanię (celowo wziąłem ją w cudzysłów, bowiem była ona stopniowa i dość powolna), powstały w tej części Morza Śródziemnego. Pierwszą wielką cywilizacją, jaka pojawiła się w południowej części Półwyspu Iberyjskiego, tuż za Cieśniną Gibraltarską (zwaną przez Rzymian: Słupami Herkulesa, przez Greków: Słupami Heraklesa, a przez Fenicjan i Kartagińczyków: Słupami Melkarta), dokładnie w zachodniej Andaluzji - było Królestwo Tartezjów. Rozkwitło ono ok. 1000 r. p.n.e. (lub nawet nieco wcześniej), gdyż o tym właśnie okresie mówi wzmianka w Biblii, że oto flota króla Salomona pływała do "Tarsis": "Okręty królewskie z okrętami Hirama raz na trzy lata chodziły przez morze do Tarsis, przywożąc stamtąd złoto i srebro, i kość słoniową, i małpy i pawie" (3 Krl. 10, 22), zaś w Księdze Ezechiela jest zapisane: "Tarsis handlował z tobą obfitością wszelkiego rodzaju towarów, płacił za twe towary srebrem, żelazem, cyną i ołowiem" (Ks. Ez. 27, 12). Nie wiadomo jednak dokładnie które miasto było centrum Królestwa Tartezjów (prawdopodobnie znajdowało się ono w rejonie dzisiejszej Huelvy i zapewne nosiło nazwę Tartessos). Kraj był skoncentrowany na handlu wymiennym z Fenicjanami, Kartagińczykami i Grekami, a czasy wielkiej pomyślności królestwa zaczęły się ok. 750 r. p.n.e., gdy tamtejsi rzemieślnicy stali się mistrzami w obróbce żelaza i produkcji broni (miecze i włócznie z Tarsis był niezwykle pożądane w całym ówczesnym śródziemnomorskim świecie, przed erą hellenistyczną i rzymską). W tym też czasie wpływ kulturowy Tartezjów sięgnął w Hiszpanii rzeki Tag, a także objął praktycznie całe wybrzeże Morza Śródziemnego (jeszcze ok. 600 r. p.n.e. grecki poeta - Stesichoros z Sycylii, pisał o ogromnych bogactwach i "srebrnych korzeniach" z Tartessos).

Ok. 600 r. p.n.e. na tron tego królestwa miał wstąpić niejaki - Argantonios, który panował bardzo długo i zmarł dopiero ok. 525 r. p.n.e. Królestwo Tartezjów utrzymywało dobre stosunki handlowe z okolicznymi osadami fenickimi, głównie z założonym ok. 1110 r. p.n.e. Gades (dzisiejszym Kadyksem), a także z grecką Fokają i jej koloniami (o czym wspomina Herodot). Dominująca pozycja Gades w handlu z Tartessos została nadwątlona, gdy w 654/653 r. p.n.e. Kartagińczycy założyli na Ibizie swoją własną kolonię - Ebysos (zwaną przez Greków Eresos, a przez Rzymian Ebusos). Miasto to zaczęło teraz kontrolować szlaki handlowe wiodące do Cieśniny Gibraltarskiej, a tym samym Kartagińczycy odebrali praktycznie w całości dominację nad handlem hiszpańskim z rąk swych fenickich pobratymców. Grecy jednak nie zamierzali tego akceptować i choć było im trudno początkowo zbliżyć się do Słupów Heraklesa z powodu silnej dominacji floty punickiej, to jednak zaczęli zakładać swoje kolonie w zachodniej części Morza Śródziemnego, tak, aby w odpowiednim czasie móc przejąć ten handel z rąk Fenicjan i Kartagińczyków. Według legendy, pierwszym Grekiem który (przez przypadek - bowiem sztorm zepchnął go za Słupy Heraklesa) w 638 r. p.n.e. dotarł do Tartessos, był Kolajos z Samos. Odnalazłszy tamtejsze królestwo i dobrze się obłowiwszy na wymianie handlowej, otworzył tym samym szlak dla innych Hellenów. Tak więc ok. 600 r. p.n.e. w południowej Galii Fokejczycy założyli Massalię (dzisiejszą Marsylię), następnie poszli oni za ciosem i ok. 560 r. p.n.e. na Korsyce powstała Alalia, zaś ok. 550 r. p.n.e. na granicy Galii i Hiszpanii tuż pod Pirenejami założona została kolonia Massalii o nazwie Emporion. W zaś kolejnych latach powstawały podobne osady na hiszpańskim i galijskim wybrzeżu (Nikaja - Nicea, Antipolis, Atenopolis i Olbia - na Sardynii). Oczywiście Kartagińczycy nie zamierzali umożliwić Grekom przejęcia intratnego szlaku handlowego do Tartessos i tym samym wywiązała się między tymi dwoma ludami ostra konkurencja, w której Kartagina (często w sojuszu z Etrurią) zaczęła zwyciężać (zdobycie greckiej Olbii na Sardynii i zasiedlenie jej przez Kartagińczyków, upadek rodyjskiej kolonii - Palmy na Majorce, czy wreszcie klęska Greków w bitwie morskiej pod Alalią w 535 r. p.n.e. i porzucenie przez nich tego miasta). W sto lat po odkryciu przez Greków drogi morskiej do Tartessos, cały handel z tym królestwem znów był całkowicie w rękach kupców z grodu bogini Tanit.




Dzięki intratnemu sojuszowi z Etruskami, Kartagińczycy całkowicie zamknęli Grekom drogę do Hiszpanii, ale niektóre greckie miasta w Italii starały się obejść tę barierę i nawiązywały kontakty handlowe z etruskimi miastami (najczęściej) z Kampanii, które same utrzymywały rozliczne kontakty handlowe z Kartagińczykami. Bez wątpienia najsławniejszymi takimi miastami, były greckie - Sybaris i Syris leżące w Zatoce Tarenckiej. Etruskowie byli zamożnym plemieniem, których ziemie obfitowały w żyzne obszary pełne zboża i trzód, a także w różne rodzaje minerałów (np. kopalnie rudy żelaza na Elbie, czy też cyny, miedzi i żelaza znajdujące się na całym wybrzeżu, od Populonii i Volaterre aż do Tarkwinii i Cere), a przy tym był to lud niezbyt zainteresowany przejęciem handlu hiszpańskiego, przeto realnie nie stanowili oni konkurencji dla Kartaginy, będąc jednocześnie doskonałym partnerem politycznym i ekonomicznym. Grecy z Sybaris i z Syris doskonale o tym wiedzieli i postanowili również partycypować w handlu hiszpańskim za pomocą bogatych miast etruskich w Kapui i Noli. Jednak pomiędzy Grekami również nie było zgody i jedni drugich wzajemnie chcieli wyeliminować, tak, aby mogli stać się jedynymi partnerami wymiany handlowej z Etruskami. W 530 r. p.n.e. zawarty został sojusz miast Zatoki Tarenckiej pod przewodnictwem Sybaris (do którego dołączyły Metapontum i Kroton) wymierzony przeciwko Syris (pragnącym - dzięki układowi z iliryjskim ludem Chaonów - całkowicie zdominować handel w Kampanii). Wybuchła więc wojna w której połączone siły koalicji zwyciężyły Syritów, zdobyły ich miasto i dokonały rzezi ludności (nie oszczędzono nawet błagalników, którzy schronili się przed ołtarzem bogini Ateny), choć istnieją też informacje, że części ludności udało się uciec, lub też została przez zwycięzców wypędzona. Sybaryci triumfowali, kładąc rękę na handlu etruskim, ale ich dobra passa trwała tylko dwadzieścia lat, bowiem ok. 510 r. p.n.e. popadli oni w konflikt z Krotoniatami i miasto ich zostało przez nich zdobyte i złupione. Niektórzy historycy twierdzą, że Sybaryci przegrali z własnej winy, ponieważ doszli już do takiego bogactwa, że przestali dbać o własne bezpieczeństwo i szkolenie wojskowe młodzieży, a stali się zniewieściali z nadmiaru dóbr (w ruinach Sybaris archeologowie odnaleźli w wielu domach rury, którymi doprowadzano do wanien ciepłą i zimną wodę). W każdym razie upadek Sybaris odbił się dużym echem w całym greckim świecie, a ich sława przetrwała do dziś w słowie "Sybaryta" - oznaczającym zamożnego konesera i miłośnika dóbr doczesnych. Zwycięski Kroton pozwolił ocalałej z rzezi ludności Sybaris powrócić do miasta, gdzie jednak wiedli oni "ciężkie życie pod jarzmem Krotonu". Sybaryci zbuntowali się ok. 476/475 r. p.n.e., ale Krotoniaci zdobyli miasto po raz drugi i część ludności wymordowali, a część uprowadzili w niewolę do Krotonu. Trzydzieści lat później Perykles postanowi odrodzić dawne Sybaris, teraz już jako ateńską kleruchię i w 443 r. p.n.e. Ateńczycy nieopodal ruin Sybaris założyli Thurioi.

A tymczasem Królestwo Tartezjów w Hiszpanii zaczęło już powoli chylić się ku upadkowi. Z końcem VI wieku p.n.e. większość fenickich miast na hiszpańskim wybrzeżu podporządkowało się Kartagińczykom (nie doszło jednak do działań zbrojnych, bowiem funkcjonowało to na zasadzie obopólnych korzyści, czyli - ochrona przed Iberami plus handel - a miasta te raczej przyjaźnie odnosiły się do swojej punickiej siostrzycy, nie było zatem żadnego powodu ani sensu aby ujarzmiać je siłą). Miasta te był więc niezależne politycznie i ekonomicznie (co oznacza że nie płaciły Kartaginie żadnych danin), a jedynie utrzymywano kontakty na zasadzie zawieranych, obopólnych umów handlowych, przedłużanych co kilka dekad (pierwsze kartagińskie imperium w Hiszpanii stworzy dopiero Hamilkar "Piorun" Barkas - ojciec Hannibala). Takie umowy Kartagina zawierała również z Etruskami,  jednak ok. roku 510 p.n.e. władza Etrusków w środkowej Italii zaczęła się rozpadać. W jednym z latyńskich miast w tym czasie doszło do prawdziwej rewolucji i wypędzenia etruskich władców, co oznaczało powstanie sporej wyrwy pomiędzy Etrurią właściwą, a Kampanią. Rzymianie, bo o nich tu mowa, wówczas obalili swego etruskiego króla - Tarkwiniusza Pysznego i wprowadzili rządy możnych, zwane Republiką (pierwsi konsulowie wybrani zostali w 509 r. p.n.e.). Co prawda ówczesny Rzym bardziej przypominał większą wieś niż klasyczne miasto, to jednak opór "Synów Wilczycy" i niemożność odzyskania tronu przez Etrusków (nieudana interwencja króla Porsenny - władcy Kluzjum z lat 508-506 p.n.e., który co prawda zajął Rzym, ale nie był w stanie się tam utrzymać i musiał zawrócić. To potem zrodziło szereg legend, budujących mitologię państwa, rozłożonego na trzech kontynentach, bowiem każde imperium potrzebuje pięknych i wzniosłych legend swych początków. A opowiadały one o tym, że król Porsenna miał się wycofać spod Rzymu, będąc pod wrażeniem odwagi i wytrwałości obywateli miasta - jak choćby niejakiego Gajusza Mucjusza, który ponoć włożył swą dłoń do ognia, aby udowodnić królowi, że Rzymianie będą z nim walczyć aż do końca; oraz Klelii - co to miała przepłynąć Tyber, zmylić etruskie straże i zwieść króla) spowodowała, że Kartagina pragnęła na nowo ułożyć sobie stosunki z miastem, które wypadło spod rządów Etrusków.




Ok. 507 r. p.n.e. zawarty został więc pierwszy traktat Rzymu i Kartaginy, który jasno precyzował "strefy wpływów" owych miast. I tak, Rzym miał dominować w Lacjum, zaś Kartagina przejmowała cały handel italski (Rzymianie mogli handlować w kartagińskich posiadłościach na Sardynii czy w Libii tylko za pośrednictwem wynajętego punickiego pisarza, który otrzymywał część zysków z rzymskich transakcji. Jedynie na Sycylii mogli Rzymianie handlować do woli, ale brało się to z faktu, iż w sycylijskich posiadłościach Kartaginy nie było urzędników z miasta bogini Tanit). Ogólnie traktat był bardzo niekorzystny dla Rzymian (Kartagińczycy zastrzegali sobie na przykład prawo dokonywania pirackich rajdów na wybrzeża Lacjum, na co Rzymianie jedynie apelowali, aby - skoro już muszą dokonywać takich najazdów - by przynajmniej się tam nie osiedlali. I to było wszystko na co byli wówczas w stanie się zdobyć. Poza tym nie wolno im było wypływać "długimi okrętami" [zapewne chodzi o okręty wojenne, których Rzymianie wówczas i tak nie posiadali] poza "Piękny Przylądek" [Przylądek Farina], a jeśli już zniosłyby ich tam wiatry lub nieprzyjacielski pościg, wówczas mogli pozostać jedynie pięć dni - potrzebne na naprawienie okrętu, bez czynienia jakiejkolwiek szkody dla tamtejszych mieszkańców. Dzięki temu zakazowi, Kartagińczycy zamykali Rzymianom - i zapewne również i innym ludom z którymi zawierali podobne układy - na dotarcie do niezwykle żyznej emporii Małej Syrty, czyli całego wybrzeża dzisiejszej Tunezji - choć wydaje się, że chodzi tutaj o "dotarcie zbrojne", bowiem okręty handlowe, szczególnie zaś z miast fenickich i etruskich, nie miały większych przeszkód w dotarciu do Małej Syrty). Układ zawarty z Rzymem był bodajże jedynym, o którym oficjalnie wiadomo że został zawarty, gdyż przechowywano go w Świątyni Jowisza na Kapitolu, a 264 r. p.n.e. posłużył Rzymowi za pretekst do wszczęcia z Kartaginą Pierwszej Wojny Punickiej.

Królestwo Tartezjów w Hiszpanii przestało istnieć ok. 450 r. p.n.e., (choć zapewne rozkład nastąpił jakieś pięć dekad wcześniej) gdy w tym właśnie czasie król Kartaginy - Hannon "Żeglarz" wyprawił się w swą sławną podróż za Słupy Melkarta i opłynął znaczną część wybrzeża Zachodniej Afryki, zakładając przy tym wiele nowych, punickich kolonii, takich jak: Thymiaterion (dziś Mehdiya), Karikon Teichos, Gytte, Akra, Melitta czy Arambys. W czasie tej podróży Hannon, wraz ze swymi ludźmi (których ponoć było 30 000 na 60 korabiach - co wydaje się mało możliwe by tyle osób tam się pomieściło), ujrzeli "plującą ogniem górę", którą nazwali "Siedzibą Bogów" (zapewne był to jeden z wulkanów w Kamerunie), spotkali wrogo nastawione małpy (prawdopodobnie goryle) - które wzięli za prymitywnych ludzi i dziwili się że ich "kobiety pokryte są włosami" (zabili kilka tych samic po czym zdarli z nich skóry). Była to bodajże najdalsza wyprawa, jakiej kiedykolwiek dopuścili się żeglarze z Kartaginy (niejaki Himilkon Magonida opłynął w tym samym mniej więcej czasie również wybrzeża Galii i Hiszpanii). A tymczasem po upadku Królestwa Tartezjów lokalne plemiona celty-beryjskie i iberyjskie nie były w stanie się zjednoczyć, a pierwsze poważniejsze państwo hiszpańskie, stworzył dopiero przedstawiciel kartagińskiego rodu Barkidów - Hamilkar "Piorun" Barkas (było to realnie jego prywatne królestwo, podległe Kartaginie tylko formalnie), ale o tym już w kolejnej części.       





CDN.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz