Stron

środa, 2 marca 2022

POKÓJ CZY WOJNA?

 CZYLI O UKRAINIE, POLSCE, 

I EUROPIE

  


 Właściwie dzisiejszy tytuł powinien brzmieć inaczej, czyli bardziej dosadnie w stylu mordercy rosyjscy niszczą niepodległe państwo ukraińskie, ale postanowiłem zacząć łagodnie i "neutralnie", choć temat jakiego zamierzam się podjąć ani łagodny, ani neutralny wcale nie jest. Zacznę od tego że mamy wojnę i to jest fakt oczywisty. Toczą się tam krwawe walki, a Ukraińcy wspaniale się bronią, udowadniając całemu światu że są narodem, a nie jakąś wschodnioeuropejską zbiorowością "małorusów" (jak chcieliby tego moskiewscy najeźdźcy). Kijów i Charków bronią się znakomicie (miasta te praktycznie są zamienione w twierdze, przy czym obrońcami są nie tylko regularne siły wojskowe i obrona terytorialna, ale przede wszystkim sami mieszkańcy, zwykli obywatele walczący o swoje domy i najbliższych), Mariupol jest okrutnie bombardowany, ale wciąż się trzyma, tym samym Ukraińcy dają światu jasny przekaz - nie jesteśmy i nie byliśmy Moskalami! Nie chcemy tam wracać ani znów być uzależnionymi od mateczki Rassij. To jest jednak głos walczącego narodu, ale inną sprawą jest to, jak ów przekaz zostanie odebrany u nas i na Zachodzie. Chyba nie muszę pisać banałów o tym, że bez niepodległej Ukrainy nie ma i nie będzie wolnej i niepodległej Polski, bo to jest fakt oczywisty (choć pewnie wiele promoskiewskich szurów i wspierających ich do niedawna "lyberalnych" zwolenników budowy IV Rzeszy europejskiej by się z tym faktem nie zgodziło). Przyszłość Polski - tak, jak mówił Marszałek Piłsudski - nie jest wcale na Zachodzie, a na Wschodzie i tylko tam możemy się stać "siłą dominującą" a jednocześnie odnowić ideę "Przedmurza Chrześcijaństwa" którym byliśmy przez wieki. Polska bez Ukrainy jest małym, piastowskim państewkiem, rozpychającym się pomiędzy Niemcami a Rosją i mogącym to czynić tylko wówczas, gdy zarówno Niemcy jak i Rosja są słabe i podzielone (jak było choćby we wczesnym średniowieczu). Potęga Polski, jaka narodziła się w końcu wieku XIV i trwała nieprzerwanie aż do upadku polskiej państwowości (przy wszystkich wadach ustrojowych, jakie pojawiły się w końcu XVII wieku i związanym z tym osłabieniem polsko-litewsko-ruskiej Rzeczpospolitej) w końcu wieku XVIII). Staliśmy się prawdziwym imperium europejskim właśnie dlatego, że przodkowie nasi "poszli na Wschód" i tam zatriumfowali nie siłą swego oręża czy narzucania swych praw na zasadzie praw zdobywcy, ale dzięki przyciągającej jak magnes kulturze i cywilizacji rzymsko-europejskiej, oraz dzięki prawom i wolnościom, które gdzie indziej nie istniały, a na Wschodzie stanowiły prawdziwy cywilizacyjny awans tamtejszych ludów. Polska zdominowała te ludy właśnie dzięki potędze wolności (która ich ku nam przyciągała), oraz dzięki niebywałemu awansowi cywilizacyjnemu, którym obdarzone zostały - "w imię miłości" (jak głosił tekst Unii w Horodle z 1413 r.) tamtejsze elity.





"To jest właśnie Rzeczpospolita. Na całym świecie nie ma takiego kraju, w którym ktokolwiek ośmieliłby się podejść do ołtarza i dotknąć korony"




Przyszłość Polski jest więc na Wschodzie i bohaterska obrona Ukraińców leży całkowicie w naszym interesie, bowiem gdyby Putinowi udało się stłamsić i rozbić Ukrainę, rosyjsko-białoruskie armie stanęłyby nad Bugiem, bezpośrednio na naszej wschodniej granicy (która jest również wschodnią granicą NATO i Unii Europejskiej), ponownie cofając nas do wczesnego średniowiecza (z tą różnicą, że na Wschodzie mielibyśmy odnowiony Związek Sowiecki, czy jak też ta ku...a by się nazywała, a na Zachodzie silne Niemcy, kierujące Unią Europejską i pragnące likwidacji państw narodowych w imię budowy chorego snu Hitlera, czyli nowej, tym razem IV Rzeszy). To w ogóle nie wchodzi w rachubę, zatem interesuje nas tylko i wyłącznie klęska Putina i klęska Rosjan na Ukrainie i odepchnięcie moskiewskich sił daleko od granic niepodległej Ukrainy. To jest cel na teraz - cel krótkoterminowy, ale celem w dłuższej perspektywie jest dążenie do... rozpadu zarówno Rosji jak i Niemiec. Może słowa te wydadzą się niektórym dziwne, niezrozumiałe lub nawet nieprawdopodobne (cóż, na to nie mam wpływu), ale celem naszej polityki długofalowej musi być (wbrew interesom często wielkich mocarstw, jak USA), powrót do geopolityki średniowiecza, ale na naszych zasadach, czyli do wieku XIV/XV gdy Moskwa była jeszcze mało liczącym się państewkiem, a Niemcy podzielone na szereg niezależnych księstewek, elektoratów i marchii. I nie jest to wcale niemożliwe, gdyż w przypadku Rosji wystarczy kolejna, zbrodnicza z ich strony wojna którą przegrają, by osłabiło to znacznie ten kraj i być może doprowadziło do pojawienia się kolejnej "Smuty" (pierwsza "Wielka Smuta" miała miejsce w Rosji w latach 1598-1613 i związana była z upadkiem władzy centralnej oraz polską interwencją, to właśnie wówczas w 1610 r. po zwycięstwie w bitwie pod Kłuszynem nad przeważającymi siłami moskiewsko-szwedzkimi hetman polny koronny - Stanisław Żółkiewski wkroczył do Moskwy). Upadek i rozpad Rosji - tego więzienia ludów - jest jak najbardziej w interesie Polski i innych państw naszego regionu, a także Europy jako takiej (choć może niekoniecznie takich państw jak np. Niemcy, choć myślę że i one by się przyzwyczaiły do nowej sytuacji i coś by na tym rozpadzie ugrały).

Przyszłość Polski jest i pozostanie na Wschodzie, gdyż nasze położenie geopolityczne wręcz wymusza na nas ten kierunek. Na Zachodzie wystarczyłoby osłabić Niemcy i doprowadzić do większej samodzielności poszczególnych landów od rządu centralnego i to by wystarczyło. Tak bowiem było już od XIV a szczególnie XV wieku, gdy poszczególni władcy niemieckich państewek zyskali większą samodzielność, wówczas wszelkie konflikty polsko-niemieckie (do których dochodziło we wczesnym średniowieczu) ustały. Nasza granica zachodnia była przez prawie pięćset lat najbezpieczniejszą granicą Europy (dokładnie od 1326 r. i zakończenia ostatniej wojny z Brandenburgią, aż do interwencji Prusaków w czasie Insurekcji Kościuszkowskiej w 1794 r.), choć oczywiście konflikt polsko-niemiecki przeniósł się wówczas na Północ, gdzie pojawiło się nowe zagrożenie w postaci krzyżackich rycerzy Zakonu Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie (jak oficjalnie brzmiała nazwa Zakonu Krzyżackiego). Te walki trwały od 1309 do 1522 r. i zakończyły się sekularyzacją oraz hołdem lennym ostatniego wielkiego mistrza Zakonu, złożonego na krakowskim Rynku przed królem Zygmuntem I Jagiellończykiem w 1525 r., co oznaczało podporządkowanie Krzyżaków/Prusaków Koronie Polskiej. Od tego czasu konflikt polsko-niemiecki praktycznie wygasł. A stało się tak, ponieważ Niemcy były słabe i podzielone, zaś Polska/Rzeczpospolita urosła do rangi europejskiego mocarstwa. Gdy tylko sytuacja zaczęła się zmieniać, natychmiast walki zostały wznowione, a kulminacją niemieckiego bestialstwa w walce z Polakami była II Wojna Światowa. Bowiem w opinii niemieckich elit istnienie niepodległej i silnej Polski jest nie tylko nie do zniesienia, ale stanowi zaporę przed niemieckim "Drang nach Osten", natomiast w naszym rozumieniu istnienie Niemiec jest jak najbardziej możliwe, pod warunkiem że będą to Niemcy podzielone, gdyż Niemcy zjednoczone udowodniły wielokrotnie że nie dorosły do roli narodu - krwawe wojny światowe które rozpętywali są tego najlepszym przykładem. 

Niemcy są ksenofobami i mają - nie wiem czym sprowokowane - poczucie wyższości wobec "barbarzyńców" ze Wschodu, natomiast w Polsce nie uświadczysz niechęci do Niemiec ze względu na ich pochodzenie, co najwyżej ze względu na zaszłości historyczne (brak zgody na zadośćuczynienie finansowe w kwestii popełnionych przez ich przodków zbrodni w Polsce) lub właśnie na ów wrodzoną niemiecką "nazistowską" ksenofobię. Jeśli chcemy, aby Europa przyszłości nie stała się zamordystycznym, totalitarnym grajdołem, tylko miejscem gdzie wolne narody mogą swobodnie żyć, przemieszczać się i pracować, to takie zachowania jak ksenofobia (często ukryta, gdyż w dzisiejszych czasach ciężko otwarcie przyznać się do nienawiści lub niechęci do innego narodu) powinny być powszechnie piętnowane (jakiś czas temu głośna była sprawa pewnego niemieckiego przedsiębiorcy - Hansa G., który prowadził firmę na Pomorzu i który otwarcie przyznawał - a jego słowa zostały nagrane przez jedną z pracownic: "Nienawidzę czarnuchów, ale Polacy są jeszcze gorsi, gdyby nie Niemcy, to Polacy mieszkaliby w jaskiniach", albo "Z Polakami jest jak z psami, trzeba ich sobie wyszkolić", lub "Jestem fanem Hitlera, ale to wina Polski (...) Nienawidzę Polaków; nie to, że ich nie lubię, nienawidzę ich. Oni wszyscy są cwelami i idiotami. Lepiej jest w Afryce, jesteście gównem". I ja się pytam - skoro takie poglądy ma zwykły niemiecki przedsiębiorca, to jak silnie nazistowskie sympatie tkwią w niemieckich elitach, które przecież nigdy nie rozliczyły się z epoką nazizmu (pisałem już wielokrotnie, że po zakończeniu II Wojny Światowej wielu nazistów znalazło "ciepłe posadki" w instytucjach rządowych lub lokalnej administracji powojennych Niemiec, a w takim Auswaertiges Amt po wojnie pracowało więcej nazistów, niż w czasach Hitlera i III Rzeszy). I to jest właśnie ten problem z Niemcami - są bowiem jak przerośnięte dzieci, które umysłowo nie dorosły do swego rozmiaru. Należy więc sprowadzić ich fizycznie do naturalnych rozmiarów ich mentalnego rozwoju.

Co się tyczy Rosji, to sytuacja jest nieco inna, a mianowicie zwykli Rosjanie nie czują nienawiści do Polski i Polaków, gdyż postrzegają nas jako bratni (choć zdradziecki - gdyż wytykają np. przyjęcie przez Polskę chrześcijaństwa z Rzymu a nie z Konstantynopola, oraz opór wobec planów "zjednoczenia" wszystkich Słowian pod moskiewskim przewodem) naród. Problemem zaś są rosyjskie wielkomocarstwowe elity, wciąż mające "mokre sny" o odbudowie dawnego imperium. A imperium - czy to moskiewskie, czy niemieckie - zawsze ostatecznie prowadziło do katastrofy i totalnej rozwałki całej Europy. Naszym więc celem byłoby doprowadzenie do ostatecznego upadku Rosji jako takiej, gdyż jest ona - ze względu na swoje rozmiary i ciągłe dążenie do odbudowy utraconej mocarstwowości - nie tylko zagrożeniem dla świata, ale przede wszystkim swoistą anomalią geopolityczną. Czyż nie lepiej byłoby (również dla samych Rosjan) gdyby na tym ogromnym terytorium, jakie obecnie zajmuje Federacja Rosyjska, powstały niezależne od siebie państwa? Moskiewski imperialny czyrak zostałby wówczas usunięty, a rana po nim powstała szybko by się zabliźniła (zachodnie państwa post rosyjskie ciążyłby w kierunku Międzymorza, zaś cały Wschód pewnie zostałby podporządkowany Pekinowi, co już zresztą ma miejsce chociażby na Syberii, która jest konsekwentnie kolonizowana przez Chińczyków). I właśnie w tym momencie klęska Rosji (połączona ze zbrodniami wojennymi, jakie ich wojska dokonują tam na bezbronnej ludności cywilnej, szczególnie na dzieciach) byłaby katalizatorem wybuchu nowej "Wielkiej Smuty", która powinna doprowadzić do większego lub mniejszego podziału w rosyjskim społeczeństwie i pomiędzy ruskimi terytoriami (Piłsudski mawiał że Rosję należy "rwać po szwach narodowych", ale dziś najlepiej byłoby ją "przerwać" na pół i doprowadzić do uniezależnienia się od Moskwy chociażby takiego Petersburga - a wzajemna niechęć obu miast do siebie jest dość silna). Oczywiście jak na razie taka rzeczywistość wydaje się przypominać zaklęcia czarnoksiężnika (dodatkowo będącego pod silnym wpływem napojów wyskokowych) ale różnie już bywało w historii, oj różnie - myśmy nawet kiedyś z Mongolią graniczyli... i to pod Legnicą 😅 Taki mały żarcik, który jednak powinien nam uświadomić że nie wszystko, co obecnie wydaje się nam niemożliwe, takowym będzie w przyszłości (być może już niedalekiej). I oto właśnie chodzi, aby uświadomić sobie że wszystko jest możliwe (również w polityce i geopolityce), czego przykładem niech będą legioniści Józefa Piłsudskiego, którzy wyszli jako garstka z krakowskich Oleandrów na początku I Wojny Światowej, a skończyli jako elita prawie milionowej armii, która w 1920 r. odparła sowiecki atak na Europę. 




Przyszłość Polski leży więc na Wschodzie, gdyż rozpad "moskiewskiej anomalii" ponownie sprowadziłby nas (jako najsilniejszego kraju Międzymorza) do roli nowego "Przedmurza Chrześcijaństwa" (rozumianego zarówno dosłownie jak i w przenośni), gdyż prawdziwy sukces Rosji wziął się od reform Piotra Wielkiego i próby westernizacji rosyjskiego państwa a nawet rosyjskiej mentalności (co udało się tylko połowicznie). Sukces Moskwy w XVIII i XIX wieku nad innymi azjatyckimi państwami wziął się właśnie z przejęcia przez nią idei europejskiego "Przedmurza Chrześcijaństwa" (a wówczas Polska stała się już niepotrzebnym balastem). Dziś już jednak widać, że Rosja jest niebezpiecznym Mordorem i naszym celem wcale nie powinno być dążenie do "liberalizacji" Rosji po upadku Putina (bowiem to nie sam Putin jest problemem, a świadomość powszechności "ruskiego miru" w głowach także i rosyjskich liberałów), ale do jej rozbicia. Liberalna Rosja z triumfem agendy lgbt, gender i ekologizmu (swoją drogą wojna błyskawicznie resetuje wszelkie tego typu debilizmy i tak znów są tylko dwie płcie, znów na froncie walczą głównie mężczyźni, a nie feminazistki z zaciśniętą pięścią, które chowałyby się do ostatniej dziury w sytuacji niebezpieczeństwa) wcale nie leży w naszym interesie. W naszym interesie zaś jest powrót do odrodzenia świadomości Międzymorza najpierw w głowach, a następnie w czynach mieszkańców ziem dawnej Rzeczpospolitej. I tutaj doskonale wypada pomoc, jaką Polska i Polacy udzielają walczącej Ukrainie - tak właśnie rodzi się nowa przyszłość i jedność Rzeczpospolitan - nowego narodu zrodzonego w świadomości ludów Międzymorza.


DO BOJU UKRAINO - GIEROJOM SŁAWA!





 A TAK POSTĄPILI GRUZINI, DOWIADUJĄC SIĘ ŻE STATEK KTÓRY PROSI ICH O POMOC JEST ROSYJSKI:

"Odmawiamy tankowania i zaopatrzenia waszego statku (...) rosyjski okręcie - wypierdalaj! (...) Jak kończy się wam paliwo, to możecie użyć wioseł" 😂





PS: Należy jednak uważać, aby nie zdestabilizować sobie kraju, gdyż już dziś pojawiają się informacje, że w tłumie Ukraińców uciekających do Polski i tutaj znajdujących pomocną dłoń, dach nad głową i serce (skala pomocy jest ogromna i nawet ja byłem nią zaskoczony, wszystkie instytucje - w tym szkoły i przedszkola - są zaangażowane w pomoc ukraińskim uchodźcom, głównie kobietom i dzieciom, gdyż mężczyźni - ci pracujący dotąd w Polsce - wracają na Ukrainę, aby tam walczyć z moskiewską inwazją) znajdują się śniadzi "Ukraińcy" z Białorusi, którzy dotąd szturmowali naszą wschodnią granicę, aby następnie przedostać się na Zachód (głównie do Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii). Pojawiają się też informacje o napadach na sklepy, rabunkach i gwałtach w Przemyślu i okolicach - nie wiadomo na ile są to rozpuszczane przez Moskwicinów fake newsy, a na ile prawda, dlatego też policja z tamtych rejonów powinna być szczególnie wyczulona na takie informacje, aby je sprawdzać i ewentualnie natychmiast dementować.


PS2: Wczoraj świętowaliśmy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych/Niezłomnych, którzy po "sowieckim wyzwoleniu" naszego kraju, dalej walczyli o swoją wolność i niepodległość Ojczyzny, w której to obronie stanęli z chwilą niemieckiej inwazji z 1 września 1939 r. 



"NASZEGO ŚWIATA JUŻ NIE MA"

"ALE MY JESTEŚMY!"






CZEŚĆ I CHWAŁA NASZYM BOHATEROM - OBROŃCOM WOLNOŚCI - POTOMKOM LEGIONISTÓW PIŁSUDSKIEGO I BOHATERÓW 1920 roku
 
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz