Stron

czwartek, 16 czerwca 2022

"JESTEM KRÓLEM WASZYM PRAWDZIWYM, A NIE MALOWANYM..." - Cz. XVIII

CZYLI, JAK TO W POLSCE

NARÓD WYBIERAŁ SWOICH KRÓLÓW?

 



 BATORY - KOSZMAR MOSKALA

Cz. IV


 


 
 Para królewska spędziła ze sobą trzy noce pod rząd zaraz po koronacji (1 maja 1576 r.), potem jednak Stefan Batory już więcej nie odwiedził królowej Anny w jej alkowie. Powodem tego stanu rzeczy nie był zapewne jedynie jej wiek (Anna była prawie dziesięć lat starsza od Stefana) i brak urody czy ciągłe choroby jakie doskwierały Annie (w przeciwieństwie do Batorego, który cieszył się opinią człowieka zdrowego i silnego jak tur), ale również fakt, iż król Stefan Batory nigdy specjalnie nie interesował się płcią piękną (co prawda kiedyś w młodości zakochał się w pięknej córce gajowego, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło). Jego bardziej interesowała wielka polityka, wojna i polowania, dlatego też na niewiele zdawały się późniejsze próby Anny, ponownego zaproszenia do swej alkowy Batorego (a była pod tym względem niezwykle uparta i potrafiła organizować na jego cześć przyjęcia i bale maskowe, tylko po to aby sprawić mu przyjemność, niepomna tego, że Batorego takie oficjalne przyjęcia częściej nużyły niż radowały). W każdym razie, zaraz po ślubie i koronacji królewskiej, dworzanie dostrzegli istotną zmianę w zachowaniu Anny, a mianowicie była teraz bardziej pewna siebie i sprawiała wrażenie dumnej z faktu, że wreszcie miała męża. Niejaki Andrzej Hlebowicz - będąc świadkiem uroczystości weselnych - pisał potem z przekąsem, iż: "Po Annie nic dobrego spodziewać się nie należy. Widzę jak chłopa dopadła, gębę wysoko nosi i hardo, ale widzę (...) że go rządzić nie będzie, bo prawy chłop i nie byle trwoga, widzi mi się, żeby sobą nie dał tak bardzo hybać". Hlebowicz mógł być spokojny, Stefan Batory bowiem nie należał do mężczyzn, którzy pozwalali swym żonom (czy też w ogóle kobietom) wejść sobie na głowę i przez to zyskać jakikolwiek wpływ na politykę. Jednak na wszelkie propozycje rozwodowe (jakie podsuwali mu najróżniejsi dworacy, w tym m.in. Jan Zamoyski), odpowiadał zawsze negatywnie, nie chcąc w jakikolwiek sposób urazić kobiety, dzięki której z prowincjonalnego książątka zależnego od Osmanów, stał się władcą jednego z największych ówczesnych europejskich potęg. Potem przestano zgłaszać takie propozycje, licząc na to, że "natura" sama rozwiąże sprawę i Batory będzie mógł poślubić młodą księżniczkę, która urodzi mu potomka i spodziewanego następcę tronu (choć inni twierdzili zaś w tym samym czasie, że tron Rzeczpospolitej nigdy już nie będzie dziedziczny).

Już 2 maja rano - gdy wszyscy żyli jeszcze koronacją i weselem z poprzedniego wieczora - gruchnęła na Wawelu wieść, że oto Olbracht Łaski (stronnik cesarza Maksymiliana Habsburga) zbiera wojsko i próbuje przekonać szlachtę do dalszej walki z nowym królem, a wkrótce potem na dwór przybył goniec, przynoszący list od starosty brodnickiego - Łukasza Zalińskiego, przypominający posłom (począwszy od 1 maja dotychczasowy sejm konwokacyjny zamienił się w sejm koronacyjny i obradował w Krakowie aż do 30 maja) że Prusy Królewskie stoją wciąż po stronie Habsburga. Rzeczywiście, sytuacja wcale nie wyglądała dobrze. Batorego popierała jedynie Małopolska, wraz z Rusią Koronną, zaś przeciw niemu występowała Litwa, Inflanty, Prusy Królewskie z Gdańskiem, Podole, Wołyń i Ukraina, natomiast stanowisko Wielkopolski było niepewne. Poza tym, cesarz Maksymilian na sejmie Rzeszy w Ratyzbonie (obrady rozpoczęły się tam 1 maja 1576 r. choć cesarz przybył tam dopiero w połowie czerwca), szukał sprzymierzeńców wśród książąt Rzeszy do militarnego najazdu na Kraków i odzyskania, a raczej zdobycia korony królewskiej. Car Iwan IV Groźny też już szykował się do nowej wojny w Inflantach, a Tatarzy Krymscy bezkarnie grasowali sobie po całej Ukrainie, Wołyniu i Podolu. Nowy król nie miał zaś pieniędzy, bo skarb świecił pustkami, szlachta była skłócona i rozdarta, szykująca się do wojny domowej i tak naprawdę jedynymi sojusznikami Batorego (choć bez realnego wsparcia militarnego) pozostawała Porta Osmańska oraz... Francja. Co się tyczy tego drugiego kraju, to wydawać by się mogło że przecież król Henryk III Walezjusz wciąż tytułował się królem Polski i wielkim księciem Litwy, więc wsparcie ze strony Francji nie mogło wchodzić w grę. Owszem, tak to wyglądało oficjalnie, a realnie Walezjusz już dawno pogodził się z utratą polskiego tronu (zresztą nie zamierzał powracać do Polski i co najwyżej pragnął nią władać z Paryża, a na to szlachta nigdy nie wyraziłaby zgody) i wolał, by na polskim tronie zasiadł ktoś taki jak Batory (który jeszcze do niedawna - jako książę Siedmiogrodu - był kandydatem do ręki słynnej francuskiej piękności i jednocześnie metresy Henryka Walezego - Renee des Rieux, panny de Chateauneuf), niż gdyby tron polski przypadł w udziale Habsburgom. Wsparcie Francji było więc nieoficjalne, ale było (zresztą Henryk miał u siebie równie wiele problemów, gdyż ówczesna Francja przypominała prawdziwą mozaikę, zlepioną z najróżniejszych części, które to były niezależne zarówno od siebie, jak i od króla).




2 maja 1576 r. Batory przyjął więc na Wawelu obecnych tam senatorów oraz starostów zamków (pogranicznych i grodzkich), którzy złożyli mu przysięgę wierności, a następnie (3 maja) na Rynku Krakowskim ustawiono tron, gdzie przysięgę złożyli rajcy miejscy, rektorzy Uniwersytetu oraz zwykli mieszkańcy Krakowa (którym król "sypnął" potem - jak nakazywała tradycja - nieco grosza). Senatorowie poprosili króla, aby - do czasu rozwiązania niepewnej sytuacji wewnętrznej - nie nadawał on jeszcze żadnych godności i urzędów, a Batory oczywiście się zgodził i... zaraz złamał dane słowo, mianując kasztelanem sandomierskim - Stanisława Szafrańca (dobrego mówcę i trybuna szlachty, a jednocześnie dążącego do zgody i pojednania), kasztelanem gnieźnieńskim - Jana Zborowskiego, kasztelanem bieckim - Stanisława Cikowskiego, zaś kasztelanem krakowskim mianował król sędziwego już Walentego Dembińskiego - dotychczasowego kanclerza wielkiego koronnego, a jego miejsce zajął biskup Piotr Dunin Wolski. Największe zdziwienie wzbudziła nominacja na podkanclerzego koronnego - Jana Zamoyskiego, który co prawda wcześniej popierał Batorego i księżną Annę, ale nie wyróżniał się zbytnio z tłumu szlachty, a poza tym odmówił posłowania do cesarza, do Ratyzbony (podejrzewając, że będzie to misja niebezpieczna i miał rację). Mimo to, to właśnie jego wybrał król spośród tłumu chętnych na nowe stanowiska, a szczególnie pokrzywdzeni czuli się Zborowscy, którzy przecież namówili Batorego do starania się o polską koronę (Samuel Zborowski cały czas po swym wygnaniu z Polski w 1574 r. przebywał w Siedmiogrodzie) i mieli nadzieję że dostanie im się przynajmniej pieczęć podkanclerzego koronnego, jeśli nie zaszczytniejsze stanowisko. Batory postawił jednak na Zamoyskiego i od tej pory ta dwójka nadawała ton polityce Rzeczpospolitej przez następną dekadę. Zresztą Zamoyski nie był tutaj wyjątkiem, gdyż ogromną większość stanowisk zebrali przedstawiciele szlachty, nie zaś magnaci. Tym samym król dawał jasno do zrozumienia, że stawiać będzie na drobną szlachtę, która dała mu zwycięstwo i która - pod jego rządami - ma nie tylko siłę, ale i prawo decydować o przyszłości państwa.

Tymczasem na sejmie szlachta z niesmakiem pominęła królewskie wezwania do uchwalenia nowych podatków na wojsko i ściągnięciu zaległych, zaś z aprobatą wyraziła się o wysłaniu poselstw do cesarza, do Rzymu i do wojewody podolskiego - Mikołaja Mieleckiego, który uchodził za przywódcę stronnictwa cezarian i wciąż wspierał kandydaturę Maksymiliana Habsburga do polskiego tronu. Obrano zatem posłów, do cesarza: wojewodę inowrocławskiego - Jana z Krotoszyna, oraz sekretarza królewskiego - Jana Dymitra Solikowskiego (jak już wspomniałem wyżej, Zamoyski wykręcił się od tego rakiem, co potem okazało się rozsądne, gdyż owi posłowie zostali na rozkaz Maksymiliana w Ratyzbonie uwięzieni). Do papieża Grzegorza XIII posłano (z prośbą, by modlitwami i opieką swoją otoczył "spokojną i kwitnącą Rzeczpospolitą, ów mur osłaniający całe chrześcijaństwo") Grzymalczyka z Zamoyskich, do Moskwy zaś Stefana Grudzińskiego. Odebrano urząd referendarza koronnego - Stanisławowi Sędziwojowi Czarnkowskiemu (zwolennikowi Maksymiliana, który wbrew apelom senatorów, nie godził się uznać Batorego w zamian za zachowanie swojego urzędu), starostwo lanckorońskie utracił Olbracht Łaski (który również nie godził się uznać Batorego), tym bardziej, że Zamek w Lanckoronie zajął on bezprawnie, odbierając go wdowie po kasztelanie czerskim - Zygmuncie Wolskim (Lanckorona obsadzona była najemnikami z Niemiec i Włoch, a król do oblężenia Zamku posłał Stanisława Górkę, dając mu swoich Węgrów i komendę nad żołnierzami autoramentu narodowego. Oblężenie trwało kilka dni po czym załoga skapitulowała, a Zamek zwrócono wdowie po Zygmuncie Wolskim). Zniesiono też namiestnictwo mazowieckie (istniejące od 1526 r. po wygaśnięciu książęcej linii mazowieckich Piastów) czym ostatecznie zjednoczono Mazowsze z resztą ziem Korony.




A tymczasem posłowie: Dymitr Solikowski i Jan z Krotoszyna (Krotosz) wyruszyli do Ratyzbony. Pierwsze problemy zaczęły się już na Śląsku po przekroczeniu granicy, gdzie czyniono im nieustanne przeszkody i dopiero po dotarciu do czeskiej Pragi (gdzie akurat odbywał się - z udziałem młodego, 24-letniego niedawno koronowanego króla Czech, Węgier i Chorwacji Rudolfa Habsburga, syna cesarza Maksymiliana II - sejm czeskich stanów). Tam polscy posłowie zostali oficjalnie powitani i na prośbę Rudolfa, pozostali w Pradze do 16 maja 1576 r. (Rudolf - jeszcze przed swą koronacją - wysłany został przez ojca na dwór hiszpański, do swego stryjecznego kuzyna - króla Filipa II, syna cesarza Karola V, gdzie przebywał w latach 1564-1571. Widok sztywnego i pozbawionego radości dworu hiszpańskiego, był dla tego rozmiłowanego w alchemii oraz urokach i smakach wiedeńskiego dworu młodzieńca, ogromnym szokiem kulturowym, czego dopełnieniem był publiczny pokaz tzw.: auto-da-fe - wyznania wiary, w którym uczestniczył dnia - 8 października 1569 r. u boku swego kuzyna Filipa II, admirała Kastylii, markiza d'Astorga, księcia d'Arcos, hrabiego de Lermy, księcia de Najera i kilku innych. Był to przykład wszechwładzy hiszpańskiej inkwizycji, która urządzała specjalne krwawe przedstawienia, mające zmusić grzeszników do przyjęcia wiary - biczowali się oni i przysięgali iż żałują za grzechy, ci zaś, którzy nie żałowali, kończyli w ogniu rozpalonych stosów. Koszmarny widok, który młodemu Rudolfowi do końca życia obrzydził Hiszpanię). Polscy posłowie ruszyli następnie dalej do Ratyzbony, gdzie spotkali się z cesarzem Maksymilianem II dopiero w połowie czerwca 1576 r., po czym wygłosiwszy mowę, w której to Solikowski przestrzegał cesarza Maksymiliana przed wszczynaniem wojny między chrześcijanami i atakowaniem Rzeczpospolitej "kraju spokojnego, swobód swoich milszych nad życie strzegącego", bo w przeciwnym razie: "Polacy nie mają co czynić, jeno ważyć wszystko w obronie swojego spokoju i obecnego stanu Ojczyzny" - zostali na rozkaz cesarza uwięzieni (jako wysłannicy samozwańca Batorego), lecz nie od razu, a dopiero w drodze powrotnej, gdy płynęli statkiem po Dunaju do Linzu. Tamtejsza załoga zamku otrzymała rozkaz ich uwięzienia, jako "Turków - szykujących zamach na życie Cesarza". Wkrótce potem inni polscy posłowie zostali zatrzymani: Zygmunt Solikowski (brat Dymitra) w Wiedniu, Samuel Łaski w Glatz oraz Andrzej Górka w Pradze.


HISZPAŃSKA INKWIZYCJA W "DUCHACH GOI"





A tymczasem stało się jasne, że generatorem niechęci ziem i prowincji do osoby Stefana Batorego, jest przede wszystkim Gdańsk. Uporanie się z tym zbuntowanym miastem, było teraz dla Batorego najważniejsze, dlatego też po zakończeniu sejmu krakowskiego 30 maja 1576 r., wyjechał on (bez pożegnania z królową Anną, co ta przypłaciła atakiem nerwowym i silną migreną) do Warszawy, skąd miał koordynować dalszy plan działań wymierzonych w Gdańsk. Po drodze dołączyli do niego panowie wielkopolscy (m.in. Opaliński i Czarnkowski), co ostatecznie przeciągnęło tę prowincję na stronę Batorego. Był tylko jeszcze problem z prymasem Jakubem Uchańskim, gdy król zaprosił go na 3 czerwca do Warszawy, ale ten wysłał wiadomość iż jest obłożnie chory i przybyć nie zdoła. Wówczas Batory zadeklarował że osobiście odwiedzi go w Łowiczu i przyśle mu swoich Węgrów - Uchański wyzdrowiał natychmiast i przybył do Warszawy. Wkrótce potem (czerwiec-lipiec 1576 r.) również i Litwa zaprzestała swego oporu przeciw Batoremu. Tak oto w ciągu dwóch miesięcy nowy król pozyskał Wielkopolskę, Litwę i Mazowsze. Teraz jeszcze należało rozwiązać kwestię nowych podatków na wojsko i w tym celu król wydał w sierpniu uniwersał, zwołujący na październik sejm do Torunia. Nim jednak do tego doszło, wiele się jeszcze wydarzyło - m.in. poważnie rozchorował się cesarz Maksymilian Habsburg, co jego szanse na zdobycie polskiej korony sprowadzało praktycznie do zera (w październiku 1576 r. cesarz wydał swe ostatnie tchnienie, na łożu śmierci proszony przez swą małżonkę, córkę cesarza Karola V - Marię Habsburg, oraz swego syna i następcę Rudolfa i biskupów o przyjęcie ostatniego namaszczenia w obrządku katolickim. Maksymilian odmówił, pozostał bodajże jedynym władcą katolickiego Świętego Cesarstwa Rzymskiego, który w sercu pozostał protestantem). Również car Iwan IV wznowił wojnę w Inflantach (najpierw przeciwko Szwecji - gdzie jeszcze niedawno upokorzono jego posła Czichaczewa, który w 1575 r. przyjechał do Sztokholmu negocjować zawieszenie broni. Był on tam głodzony, znieważano go publicznie a nawet bito, a wszystko dlatego, że dwa lata wcześniej car wysłał królowi Szwecji - Janowi III Wazie list, w którym ubliżał mu i jego przodkom w najbardziej ordynarny sposób. Szwedzi potem wzięli odwet na carskim pośle, którego Iwan wysłał aby uzgodnić zawieszenie broni, które jednak trwało krótko i już w początkach 1577 r. wojna w Estonii i Inflantach rozgorzała na nowo. Lecz Batory - wiedząc dobrze o tym, że musi dać wreszcie odpór moskiewskiej nawale i bezczelności - Iwan bowiem pisywał do Batorego listy, w których zwracał się do niego słowami: "E, ty, sąsiad!" - lecz najpierw musiał rozwiązać kwestię zbuntowanego Gdańska i ostatecznie zakopać ostatnie plany wojny domowej w Rzeczpospolitej). 

 
CDN. 
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz