Stron

niedziela, 22 stycznia 2023

KRESY - POLSKO-RUSKIE DZIEDZICTWO WSCHODU - Cz. I

ZAPOMNIANY ŚWIAT DAWNY I WSPÓŁCZESNY





Dziś chciałbym podjąć się tematu dawnych polskich Kresów Wschodnich i wspólnego na nich, polsko-ruskiego dziedzictwa kulturowego. Ponieważ jednak najlepszym sposobem opowiadania o tych ziemiach i mentalności żyjących tam ludzi, będzie odwołanie się do dzieł z epoki, w której te dawne ziemie ruskie jeszcze oddychały polskim powietrzem, dlatego też posiłkować się będę artykułami prasowymi sprzed kilkudziesięciu a niekiedy nawet kilkuset lat. Powinno to bowiem ułatwić nam współczesnym, zrozumienie czym były wschodnie Kresy Rzeczypospolitej dla ludzi takich jak choćby Józef Piłsudski czy Adam Mickiewicz. Powinno to też uzmysłowić nam dlaczego ci ludzie, choć mówili po polsku i byli gorącymi polskimi patriotami, to jednak za Polaków się nie uważali (Piłsudski na przykład mówił o sobie że jest "starym Litwinem", zaś gdy był niezadowolony z jakichś oficerów, to zaczynał do nich mówić słowami: "Wy, Panowie Polacy..."; a Mickiewicz napisał polską epopeję narodowa, w której znalazły się słowa inwokacji: "Litwo, ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie. Ile Cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto Cię stracił. Dziś piękność Twą w całej ozdobie widzę i opisuję, bo tęsknię po Tobie...". W kolejnych częściach tej serii, zamieszczał będę nowy artykuł na temat Kresów, a zacznę od roku 1925 i artykułu zamieszczonego w Tygodniku Ilustrowanym, pt.:



KRESY, A MOCARSTWOWE STANOWISKO POLSKI
(11.04.1925)




 "Ziemie wschodnie Rzeczypospolitej stanowią połać wewnętrzną, zachodnią, rozległego obszaru, odgraniczonego od wschodu Dźwiną i Dnieprem, od zachodu - Niemnem, Bugiem i Złotą Lipą, opartego na południe o jary Dniestru. Jest to obszar, na którym w ciągu wieków rozgrywała się walka o potęgę naszej Rzeczypospolitej, jej całość i jej istnienie.

Odwieczne szlaki wojny, zdeptane po setki razy przez ciągnące armje, wykreśliły na mapie tych ziem tory, któremi szły wojska najezdnicze i któremi nasi hetmani prowadzili obrońców.

Chowański, Szeremetjew, Dołgoruki, Kreczetnikow, Repnin, Kutuzow i Dybicz - wytyczyli linje operacyjne na obszarze dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego Kamieniewowi, Rosenfeldowi i Tuchaczewskiemu. Młody nasz żołnierz w r. 1919 i 1920 szedł na przeciwnika po śladach wojsk Batorego, Czarnieckiego, Napoleona.

Na południu od bagien Prypeci niema piędzi ziemi, niestłoczonej kopytami końskiemi czambułów tatarskich, nie zdeptanej przez wojska kozackie, moskiewskie, tureckie i znowu moskiewskie. Tutaj rozstrzygały się losy najazdów, wychodzących z nad morza Czarnego i Zadnieprza; setki kilometrów przestrzeni ogromnych tego obszaru dzielą od siebie Korsuń i Beresteczko, Cudnów i Konotop, Podhajce, Chocim i Bracław.

Szlak Kachowskiego w r. 1792 nie był innym jak linja operacyjna Budiennego w r. 1920. Jak masy kozacko-tatarskie Chmielnickiego w r. 1648, usiłując wedrzeć się od południa w obszar rdzenny Rzeczpospolitej, odbiły się o Lwów, zatrzymały pod Zamościem… tak w r. 1920 kozacko-tatarsko-moskiewska Armja Konna odbiła się o Lwów, klęski doznała pod Zamościem, a między Bugiem i Styrem znalazła Beresteczko.

To zestawienie faktów i miejsc ma swoją wymowę. Dzieje wypisały krwawo na tych przestrzeniach naukę: czem są dla obrony Rzeczpospolitej jej ziemie wschodnie.

Jest to obszar obronny, na którym rozgrywała się od wieków obrona państwa przed zalewem, idącym od wschodu, obszar, którego przestrzeń sama osłaniała rdzeń Rzeczpospolitej, pozwalając na skupienie sił niezbędnych do rozprawy z najazdem. Rozdzielony szeroką błotną pustynią nadprypecką, obszar ten, a z nim wszystkie szlaki wschodniego najazdu, rozpada się na dwa główne teatry wojenne: północny i południowy. Pozwala to słabszemu szukać rozstrzygnięcia na jednym z nich, zdobywając za cenę utraconej przestrzeni czas niezbędny na drugim. Jeżeli bowiem fale najazdu przeleją się przez granicę wewnętrzną tego obszaru - połączą się pod Brześciem - strategiczną stolicą Rzeczpospolitej, jak nazywa go Mierosławski - wówczas bitwa walna nad Wisłą odpowiedź dać musi na pytanie - być, albo nie być. Tak było w r. 1794 i odpowiedź padła pod Maciejowicami. Tak było w r. 1920; odpowiedź dała operacja warszawska.

Część wymienionego obszaru obronnego na wschodzie, którą dziś mamy w naszych rękach, pozwala nam wyzyskać właściwości geograficzne zachodnich połaci dawnego Wielkiego Księstwa, Wołynia i Podola, dla obrony elastycznej i manewrowej i szukać rozstrzygnięcia, zanim serce Polski zostanie zagrożone.

Wojna nowoczesna jest z reguły wojną na wyczerpanie. Wymaga ona olbrzymich środków materjalnych - oraz pełnego napięcia wszystkich sił gospodarczych kraju. Pamiętać musimy o tem nieustannie - jakkolwiek w naszych specjalnych warunkach - uwzględniając właściwości sąsiadów, dążyć powinniśmy w razie potrzeby za wszelką cenę do szybkiego zwycięstwa i uwzględniać to dążenie w swych przygotowaniach obecnych, podejmowanych w czasie pokoju.

Licząc się zaś z długotrwałością zmagań wojennych, obowiązani jesteśmy przygotować również obronę nietylko w armji frontowej, lecz myśleć o ciężkiej walce, która się rozegra przy wszystkich ważniejszych warsztatach pracy.

Każdy naród - państwo posiada źródła siły - których rozwój i utrzymanie w chwili wojny zadecyduje o jego zwycięstwie, lub przegranej. Polska zaś obecna w tem szczególnem znajduje się położeniu - że, narażana na chwilowe przecięcie się komunikacji ze światem zewnętrznym, obronę swoją oprzeć musi o względną chociażby samowystarczalność.

Rola przemysłu wojennego przeto w Polsce - rola ważnych ośrodków tego przemysłu - jest na wypadek wojny decydującą.

Nie mając naturalnych granic obrony - których wartość stała się zresztą na skutek ostatnich doświadczeń w wielu wypadkach problematyczną - oprzeć musimy i dzisiaj skuteczną ochronę tych pierwszorzędnych ośrodków życiowych państwa - na naszem przedmurzu wschodniem. Obszar kraju, obejmujący województwa wschodnie, stanowi również i dzisiaj przedni teatr wojenny Rzeczypospolitej, na którym rozegrać się winny losy przyszłej wojny na wschodzie - bez dopuszczania jej do centrum państwa. Tam między Dźwiną i Dniestrem, w najdalszem oparciu się na zachód o linję Bugu, szukać należy zwycięstwa. Stąd waga tych ziem - dla przyszłości Rzeczypospolitej i obecnie jest rozstrzygająca.

By jednak te ziemie spełniły swą rolę historyczną, musimy je jaknajsilniej i jaknajistotniej scalić z Macierzą, asymilując je w ogólnopaństwowem i nowoczesnem, a nie mechanicznem słowa tego znaczeniu. Ostać się bowiem i zwyciężyć w nowoczesnej wojnie może naród - państwo tylko wówczas, gdy stanowi granitowy blok, wytrzymujący ciężkie i długotrwałe uderzenia wojenne.

Geograficzne zatem granice państwa należy dzisiaj wypełnić żywą treścią - należy w nie zamknąć nowożytny, a oparty na zdrowej tradycji ideał Rzeczypospolitej, której wielkość i honor każdy obywatel państwa pielęgnowałby troskliwie w sercu, a za której potęgę i całość każdy żołnierz byłby gotów położyć świadomie życie.

Nasze dzisiejsze pogotowie obronne opiera się na państwowym stanie posiadania, zakreślonym granicami, uzyskanemi ostatecznie w marcu 1923 roku.

Każda więc rezygnacja i niepowodzenie polskiej racji stanu w obrębie tych granic pomniejsza naszą siłę obronną, kurczy potencjonalne siły Rzeczypospolitej. Nie dysponując zaś w szczególności na wypadek wojny w dostatecznym stopniu obszarami litewskim, białoruskim, poleskim i małopolskim - stajemy odrazu na ostatniej linji obronnej, t. j. linji Niemna i Bugu - poza którą pozostaje nam już tylko "środkowy teatr wojny polskiej", tak nieszczęśliwą obarczony w dziejach naszych tradycją.

Usiłowała bowiem ongiś Polska zabezpieczyć trwale swój byt przez posuwanie się na wschód, przez powiększanie swych kresowych obszarów osłonnych. Ta właśnie idea zaprowadziła ją aż poza linję Dźwiny i Dniepru - po Wielkie Łuki, Wiazmę, Brańsk, Połtawę, bo aż do granicy obowiązującej Rosję przed rozejmem andruszowskim - zrodziła plany XVIII w., sięgające po Moskwę.

Że jednak Rzeczpospolita nie wypełniła ówczesnych swych zadań historycznych, że nie rzuciła pod nie zdrowych i należycie skonsolidowanych fundamentów, więc też przegrała - na jej zaś gruzach rozpostarła się zwycięsko carska Rosja.

Upadek Rzeczypospolitej - rozwijający się katastroficznie w ciągu XVII, XVIII i XIX wieku i wtrącający nas w hańbiące jarzmo niewoli - powinien przypomnieć nam i w tej dziedzinie niewzruszone prawdy historyczne, wynikające z dziejów Polski i narzucić zmianę dotychczasowego stanu rzeczy na terenie województw wschodnich.

Jest bowiem rzeczą oczywistą, że pogrążeni w osłabiających autorytet państwa walkach partyjnych, nie możemy dotychczas zdobyć się na jednolity program państwowy na kresach i jego konsekwentną realizację, sąsiadując z Rosją sowiecką, która przez swą zbyt często nieszczerą, ale bardzo zręczną politykę narodowościową dostarcza Kominternowi pierwszorzędnych przeciwko nam środków propagandystycznych - sami nie umiemy sharmonizować rozlicznych tendencyj, nurtujących społeczeństwo i stworzyć jednolity plan działania, bez którego niema trwałości i ciągłości jakiejkolwiek pracy.

Stan ten wymaga szybkiej a gruntownej rewizji, śmiałej decyzji oraz ścisłego tejże wykonania. W przeciwnym razie ziemie wschodnie Rzeczypospolitej, zamiast ją osłaniać czasu pokoju i wojny i być czynnikiem jej mocarstwowej potęgi, stworzyć mogą dogodną dla wrogów podstawę dla knowań, skierowanych przeciwko państwu i jego całości".

Władysław Sikorski, gen. dyw.






I rzeczywiście, jest w tym wiele prawdy. Ziemie wschodnie Rzeczypospolitej były nie tylko bastionem, chroniącym terytoria stricte polskie (Ziemie Koronne) przed najazdami wrogich armii (tatarskiej, tureckiej, moskiewskiej czy kozackiej), ale również były przeszkodą, chroniącą Europę Zachodnią przed zalewem turecko-tatarsko-moskiewskich hord. I dziś taka rolę pełni walcząca z moskiewską tyranią Ukraina, dlatego zwycięstwo Ukrainy jest tak ważne nie tylko dla Polski i innych państw Europy Środkowej, ale również dla całego Kontynentu, a także dla Stanów Zjednoczonych (choć z nieco innych powodów niż dla nas). 

A jednak, prawdę mówiąc wcale się nie dziwię, dlaczego Niemcy tak opornie bronią się przed wyrażeniem zgody na wysłanie przez Polskę i inne kraje czołgów Leopard. Dzieje się tak (m.in.) dlatego, że z punktu widzenia Berlina ta wojna dla Niemiec jest katastrofą. Niemcy nie mają żadnego interesu w jej przedłużaniu - ŻADNEGO! Ta wojna bowiem nie tylko bardzo osłabia Rosję, ale także osłabia ona Niemcy, czyli dwa kraje, które przed 24 lutego 2022 r. planowały wspólnie władać całą Europą, zjednoczoną w ramach nowej, IV Rzeszy Europejskiej (czyli tego, w co miała się zamienić Unia Europejska). Sojusz niemiecko-rosyjski był jak najbardziej naturalny, gdyż państwa te realnie nie mogą zawalczyć o dominację (czy też hegemonię) bez wzajemnego wsparcia.I tak było od wieków. Niemcy uważali wojnę z Rosją w 1914 r. za co najmniej nieporozumienie, jeśli nie za błąd (pytano nawet w Reichstagu: "Czego możemy żądać od Rosji po zwycięstwie? Polaków? Mamy z nimi wystarczająco dużo problemów w naszym kraju i nie potrzebujemy tych rosyjskich"). 




Gdyby zaś nie wsparcie Stalina, Hitler nigdy nie odważyłby się uderzyć na Polskę w 1939 r. (notabene nasi zachodni sojusznicy poświecili nas w 1939, mając nadzieję że uda im się dozbroić własne armie, nim Hitler będzie gotów uderzyć na Zachodzie. Niestety, dozbrojenie nic nie dało, zaś likwidacja Wojska Polskiego - jako siły odciążającej Wehrmacht na Wschodzie, stała się dla Francji i Wielkiej Brytanii zabójcza. Tak samo dziś Armia Ukraińska jest siłą, zdolną odeprzeć zagrożenie stojące przed Europą, zagrożenie powrotu "ruskiego Miru"). Gdyby Stalin nie wspierał Hitlera dostawami ropy i innych surowców, ten nie miałby jak zaatakować Francji w 1940 czy Jugosławii i Grecji w 1941 r. Jeden krwawy dyktator był potrzebny drugiemu do rozpętania wojny i dokonania podbojów. Również Hitler był potrzebny Stalinowi, umożliwił bowiem Armii Czerwonej zajęcie połowy Europy i próbę zajęcia całej w latach 1980-1981 do czego szykował się marszałek Kulikow. I znów, jak w 1920 r. pojawiła się ta "przeklęta zawalidroga" jak Rosjanie określają Polskę, która pokrzyżowała sowieckie plany wybuchu III wojny światowej (w sierpniu 1980 r. wybuchła rewolucja Solidarności, zaś płk. Ryszard Kukliński przekazał Amerykanom dokładne plany sowieckich uderzeń oraz schronów atomowych sowieckiego dowództwa, co oznaczało, że III wojna światowa trwałaby od chwili jej rozpoczęcia zaledwie kilkanaście minut, po czym sowieckie dowództwo i władze tego kraju zostałyby zlikwidowane. Kukliński zapłacił za ocalenie Polski i Europy przed atomową zagląda ogromną cenę - sowieccy agenci zamordowali mu w USA obu synów).




Podobnie jak wtedy, tak i dziś współpraca niemiecko-rosyjska byłaby korzystna dla obu stron, gdyż stworzyłaby swoistą hegemonię moskiewsko-germańską od Władywostoku aż po Brest i Lizbonę. Dlatego też w interesie Niemiec było szybkie pokonanie Ukrainy przez Rosję i powrót do normalnych stosunków. Przedłużająca się wojna i klęski Rosji na Ukrainie nie służą niemieckim interesom, gdyż bardzo osłabiają ten kraj zarówno politycznie, gospodarczo, militarnie jak i wizerunkowo (tutaj Niemcy osłabiają się sami, ale nie mają wyjścia, muszą udawać że popierają Ukrainę i kluczyć żeby całkowicie nie stracić reputacji). Natomiast, ta wojna bardzo wzmacnia kraje Europy Środkowo-wschodniej (Kraje Międzymorza), a już szczególnie Polskę, która wyrasta na militarne mocarstwo europejskie, na co Niemcy nie chcą i nie mogą pozwolić. Warto o tym pamiętać, bowiem niedawno pewien niemiecki profesor o nazwisku Asch otwarcie stwierdził: "Polska jest naszym wrogiem, dlatego też powinniśmy dążyć do odbudowania relacji z Rosją". Nie martwi owego profesora, ,że Rosja to kraj złodziei i bandytów porywających dzieci i mordujących w nieludzki sposób mężczyzn, kobiety i dzieci. Ich interesy są dla nich najważniejsze, dlatego też żadne Leopardy za zgodą Berlina na Ukrainę nie trafia, a na jesieni będą wybory w Polsce i z punktu widzenia Berlina, trzeba będzie zrobić wszystko, by zaprowadzić nad Wisłą deutsche Ordnung.




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz