Stron

środa, 11 stycznia 2023

UNIA POLSKO-LITEWSKO-MOSKIEWSKA - Cz. I

CZYLI 

WIELKIE POSELSTWO

ROKU 1600





"ZIEMIĘ ICH WZIĄĆ OBFITĄ, HARDOŚĆ IM UKRUCIĆ, WIARĘ I ZŁE ZWYCZAJE W LEPSZY RZĄD OBRÓCIĆ"

JAN PALCZKOWSKI
"KOLĘDA MOSKIEWSKA TO JEST WOJNY MOSKIEWSKIEJ PRZYCZYNY SŁUSZNE"
(1609)


W roku 1600 Rzeczospolita Polsko-Litewska była bodajże najpotężniejszym państwem ówczesnej chrześcijańskiej Europy. Imperium co prawda nie byliśmy nigdy, ale za to istniały ogromne możliwości, aby takie europejskie Imperium Polonorum stworzyć, zabrakło do tego tylko jednej podstawowej rzeczy - chęci. Polski bowiem charakter narodowy nigdy nie wytworzył w naszym narodzie potrzeby podboju, ekspansji i dominacji. Jeśli przeprowadzano ekspansje militarne (a w owym 1600 r. tak właśnie się stało, gdy Polacy i Rusini (Kozacy) - położyli kres rumuńskim planom zjednoczeniowym i zajęli Bukareszt dochodząc do Dunaju) to były one krótkotrwałe i nakierowane raczej na szybkie korzyści, bez planów dłuższej okupacji czy eksploatacji zajętego terytorium. Zresztą nie było potrzeby dokonywać ekspansji, gdyż rozszerzanie państwa postępowało na zasadzie dobrowolnych unii, a nie na zasadzie podboju i eksploatacji. Kraj był ogromny, na południowo-wschodnich rubieżach w ogóle nie zasiedlony, dlatego też dla każdego było wystarczająco dużo miejsca i ziemi do życia i nie potrzeba było dokonywać ekspansji czy wielkich zamorskich podbojów (jak czyniły to Hiszpania, Portugalia, Francja, Anglia czy nawet Szwecja) by zdobyć to, co i tak było na miejscu, a czego brakowało - można było sprowadzić. Kraj wówczas był bogaty a zapotrzebowanie na polskie zboże tak ogromne w Europie, że kilkukrotnie obawa jego wstrzymania prowadziła do kryzysu politycznego a nawet zapowiedzi wybuchu klęski głodu w krajach Europy Zachodniej. Ekspansja militarna była więc niepotrzebna.




Ale ekspansja nie była możliwa również dlatego, że Polacy nie byli narodem łupieżców. Jeśli miałbym nas scharakteryzować, to byliśmy podobni do owych tolkienowskich hobbitów z Shire, którzy cieszyli się spokojnym życiem i tym, co mają. Dlatego też nigdy nie mogliśmy stać się imperium gdyż umiłowanie spokoju i wolności przeczyło koncepcji silnej władzy imperialnej. Dominowało bowiem przeświadczenie o konieczności łączenia się z innymi państwami i narodami i tworzenia obopólnie korzystnych unii. A było czym się dzielić, gdyż w tamtym czasie bycie Polakiem oznaczało nie tylko dużą wolność osobistą i polityczną umocowaną w prawie, którego nawet król nie mógł złamać, ale przede wszystkim liczne przywileje. Nic więc dziwnego, że do Rzeczpospolitej ściągały wówczas tłumy Szkotów, Francuzów, Anglików, Niemców czy nawet Hiszpanów. Wszyscy bowiem chcieli żyć wolni i bezpieczni, z możliwością wyznawania takiej religii - jaką pragną, czy życia w taki sposób, jaki uważają za właściwy (i rzecz ta tyczyła się nawet tak mało istotnej kwestii, jak choćby... orientacja seksualna. W Polsce bowiem nigdy homoseksualizm nie był penalizowany i nigdy nikogo nie karano za tego typu stosunki, podczas gdy w Europie Zachodniej jeszcze w końcu XX wieku za praktykowanie homoseksualizmu można było trafić do więzienia. Homoseksualizm bowiem na naszych ziemiach nigdy nie był problemem natury prawnej, choć może czasem dowcipkowano sobie w towarzystwie, że ten czy tamten ma pewien defekt - nie może założyć rodziny).




Tak jak nie byliśmy narodem ekspansywnym, tak też bardzo często pragnęliśmy "podzielić się" naszymi wolnościami z innymi, w tym również z tymi, których uważaliśmy za totalnych niewolników władzy - czyli Moskalami, poddanymi cara. Pojawiło się też kilka propozycji zjednoczenia naszych krajów i narodów (tak, jak stało się z Litwinami czy Rusinami). Już Batory w 1586 r. proponował Moskwie unię z Rzeczpospolitą (w celu wspólnej rozprawy z Osmańską Turcją), ale jego śmierć w tymże roku i nieufność bojarów pokrzyżowała owe plany. Mimo to poeta Jan Jurkowski tak oto pisał w swym panegiryku "Hymenausie": "... kto zaś będzie taki, kto zjednoczy miłością Moskwę i Polaki?" I właśnie w 1600 r. ruszyło do Moskwy wielkie poselstwo pod przewodnictwem kanclerza wielkiego litewskiego - Lwa Sapiehy. Liczyło ono aż 1200 osób orszaku poselskiego, a celem poselstwa było przekonanie Moskwicynów do sojuszu i unii z Rzeczpospolitą. 

W tym czasie w Rosji panował car Borys Godunow. Nie był on spokrewniony z poprzednią dynastią Rurykowiczów, tak więc nie dzierżył stygmatu dziedzicznego pomazańca Bożego i miał mniej praw do czapki Monomacha, niż wiele żyjących w Rzeczpospolitej rodów, spokrewnionych z Rurykowiczami (takich jak choćby: Ostrogscy, Nieświccy a po nich Wiśniowieccy, Zbarascy, Zasławscy, Poryccy, Woronieccy, Czetwertyńscy, Ogińscy, Massalscy, Sokolscy, Puzynowie, Sołomereccy, Żyżemscy czy Szujscy). Ci jednak nie wysuwali pretensji do władzy nad schedą po Iwanie IV Groźnym i jego synu Fiodorze I. Fiodor był ostatnim przedstawicielem dynastii Rurykowiczów i panował w latach 1584-1598. Nie były to dobre dla kraju rządy a sam władca uchodził za "Bożego głupca" czyli człowieka nie do końca sprawnego umysłowo, co oczywiście nie przeszkadzało mu w sprawowaniu władzy, jako że w Rosji uważano że niedostatki umysłowe wcale nie szkodzą carstwu, a wręcz przeciwnie - służą jego chwale (i to była jedna z podstawowych różnic dzielących nasze kraje, gdyż w racjonalnej Rzeczpospolitej nie było możliwości wyboru durnia do władzy, gdyż jakakolwiek niedyspozycja umysłowa natychmiast eliminowała takiego kogoś z grona kandydatów do tronu).




Fiodor zaś był "słaby na umyśle" jak określił go kanclerz Sapieha, podczas swego wcześniejszego poselstwa do Moskwy. Ponoć cały czas się do siebie uśmiechał i bawił swymi insygniami koronnymi, a wedle Petrejusa z Erlesundy, kazał też bić w dzwony i wsłuchiwał się w ich dźwięki. Realnie więc jeszcze podczas jego panowania, krajem rządził Borys Godunow, który całkowicie podporządkował sobie ułomnego cara. Fiodor był trzecim synem Iwana Groźnego i drugim, który dożył dorosłości. Jego starszego o trzy lata brata - Iwana, ojciec zabił podczas kłótni, uderzając go posochem (okutym berłem) w głowę (1581 r.). A Iwan był rezolutnym i energicznym księciem, który miał szansę stać się silnym i dobrym władcą (podobnie jak książę Mustafa, zamordowany przez swego ojca - Sulejmana Wspaniałego w 1553 r). Najmłodszy zaś syn Iwana Groźnego - został zamordowany w wieku dziesięciu lat w Ugliczu (1591 r.) zapewne z polecenia Borysa Godunowa. Tym samym droga do władzy stanęła przed Borysem otworem, gdy w 1598 r. car Fiodor Iwanowicz zmarł. Wówczas, wbrew moskiewskiej tradycji, "przyjęto tu polską metodę wyłaniania władcy" - jak pisał amerykański badacz kultury rosyjskiej James H. Billington. Nowego cara wybrał Sobór Ziemski. Borys Godunow pragnął zreformować państwo, widząc jak wiele jest pozostałości z czasów niewoli mongolskiej i jak silne są zabobony Cerkwi prawosławnej (np. gdy w 1595 r. Godunow pragnął utworzyć pierwszy uniwersytet w Moskwie, napotkał tak silny opór Cerkwii - której przedstawiciele twierdzili że łacina zaprowadzi prawosławnych wiernych po władzę szatana, oraz że nie należy studiować ksiąg, a trzeba je palić, gdyż także są dziełem szatana - że musiał z tego pomysłu zrezygnować). 

Wszelka nauka i oświata, oraz reforma Cerkwi prawosławnej, zawsze szła do Moskwy z Ukrainy - a konkretnie z Kijowa (a tam docierały naukowe nowinki ze Lwowa i Krakowa szlakiem łacińskich misjonarzy). Wszystko, co w religii rosyjskiej było wziosłe a jednocześnie nie było tępym zabobonem, pojawiło się tam właśnie z polsko-ruskiej Ukrainy o czym kiedyś już nieco więcej pisałem. Zamiłowanie do czytania Pisma Świętego, do studiowania łaciny (która w Polsce była drugim oficjalnym językiem kraju, rozpowszechnionym nie tylko wśród szlachty, ale również mieszczan i chłopców dzięki sieci szkół parafialnych), oraz do zdobywania wszelkiej wiedzy, szła zawsze do Moskwy z kierunku polsko-litewsko-ruskiego. I to mogło nawet być korzystne dla Godunowa, ale Unia z Rzeczpospolitą i przyznanie tych samych praw bojarom, jakimi cieszyła się polska szlachta, było wielkim niebezpieczeństwem dla jego władzy. Dlatego też na niewiele zdały się apele kanclerza Sapiehy: "Myśmy z wami Słowacy (Słowianie) narodu jednego, Boga z wami chwalimy, w Trójcy jedynego". Car nie chciał słyszeć o unii i nie chciał też w Rosji żadnych wolności, dlatego też wielkie poselstwo kanclerza Sapiehy niewiele osiągnęło. Po pięciu miesiącach swego pobytu w Moskwie (październik 1600 - marzec 1601) zawarto jedynie 20-letni rozejm.

Warto jeszcze dodać, że pierwszą mapę Moskwy wykonali Polacy i Litwini, którzy przybyli tam, wraz z carem Dymitrem I Samozwańcem w latach 1605-1606. Było to wówczas ogromne osiągnięcie w Rosji, gdyż Cerkiew zdecydowanie sprzeciwiała się nauce geometrii i matematyki jako... dzieł szatana.


MOSKWA w  1612
(W 1610 r. zdobyta i obsadzona przez Polaków i Litwinów)





CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz