Stron

sobota, 22 kwietnia 2023

RABACJA! - Cz. I

Z ZAPOMNIANYCH KART NASZEJ HISTORII


CZYLI KIEDY SZELA OSTRZYŁ KOSY 






Dziś chciałbym zaprezentować dzienniczek Emmy Stojowskiej, złożony w archiwum hrabiów Ostrowskich w Ujeździe. Co prawda pamiętnik ten jest już w dużej mierze zapomniany, ale wydaje mi się że jednak warto go odświeżyć pamięci współczesnych, ponieważ opowiada on historię dosyć nieprzyjemną w naszych dziejach, historię w której zaprzaństwo narodowe dotknęło również klasy najuboższe (tak jak w XVIII wieku dotknęło ono magnaterię i szlachtę), a wówczas byli nimi chłopi, którzy podpuszczeni przez zaborczy rząd austriacki mordowali swoich panów, czyli polską szlachtę zimą 1846 r. Przyznam się szczerze że okres ten nie tylko nie należy do moich ulubionych okresów historycznych, ale najchętniej bym o nich starał się zapomnieć lub też owinąć go zasłoną narodowej hańby. Robię wyjątek od tej reguły tylko dlatego, że warto jednak zapoznać się z pamiętnikiem panny Stojowskiej, gdyż ona opisuje dosyć barwnie wydarzenia których była osobiście świadkiem. Nim jednak przejdę do samego pamiętnika, warto też słów parę powiedzieć na temat czasu o których będzie on opowiadał, aby zobrazować w jakiej rzeczywistości przyszło żyć tym ludziom i co skłoniło chłopów galicyjskich do podjęcia się tak krwawego i haniebnego zadania, jakim było wymordowanie na polecenie austriackiego rządu dobrej części galicyjskiej szlachty polskiej którą owi Austriacy uważali za podejrzaną i uwikłaną w przygotowywanie powstania narodowego. O to jak wyglądały ówczesne realia:

Nim doszło jeszcze do pierwszego rozbioru Rzeczypospolitej, świetne niegdyś Królestwo Polskie, prześwietna Ojczyzna ludzi miłujących wolność i kraj uskrzydlonych jeźdźców, którego rozwój terytorialny był tak ogromny, że jak powiadano "z góry Ryga, z dołu Wiedeń, Moskwa zaś o rzut beretem albo pół..." - kraj ten popadł w wewnętrzne problemy ustrojowe, z których niestety nie był w stanie wyjść. Oczywiście planów reformy kraju było mnóstwo, problem polegał tylko na tym, że stronnictwa polityczne ówczesnej Rzeczpospolitej nie były w stanie samodzielnie ich przeforsować a ponieważ siły polityczne wzajemnie się równoważyły i biorąc pod uwagę obowiązujące w kraju wówczas - zabójcze dla ustroju - liberum veto, oznaczało to że każda reforma mogła być odrzucona sprzeciwem tylko jednego posła, który na sejmie wypowiedział jedno słowo "Veto" czyli "Nie pozwalam!". "Naród polski u zagranicznych stał się drugim izraelskim rodzajem, gdzie jest wstydem i hańbą zwać się Polakiem" - jak w 1763 r. zapisano w "Monitorze" Czartoryskich, a Stanisław Konarski w 1761 r pisał: "Niesława, hańba, słabość, sromota, upadek na wszystkiem całego narodu. Praw ojczystych zupełna ruina. Rozpacze wielkie po całym kraju, że już nigdy lepiej nie będzie i być nie może". Rzeczpospolita pozbawiona armii (prócz prywatnych pocztów magnackich) realnie stała się karczmą przejezdną i stajnią dla obcych wojsk, które (szczególnie w czasie wojny siedmioletniej w latach 50-tych XVIII wieku) przemierzały Rzeczypospolitą. Ustrój polityczny kształtowany od średniowiecza, zdegenerował się do głębi, choć wcześniej działał bez zarzutu i należy tutaj od razu dodać, że Polska była jedynym krajem w Europie w której filozoficzne idee państwa prawa i wolności realizowane były bezpośrednio w systemie społeczno-politycznym. Nim w Zachodniej Europie zaczęły pojawiać się filozofowie piszący o prawidłowym systemie politycznym, o tym, że król również musi podlegać prawu, tak jak każdy inny obywatel (obywatel a nie poddany), gdy idee te zaczęły kiełkować w Zachodniej Europie począwszy od Renesansu a skończywszy na wieku XIX, w Polsce było to realizowane już od dawna i to bezpośrednio, bez potrzeby uciekania się do filozoficznych tekstów. Na Zachodzie mordowano i truto władców i władczynie, w Polsce zaś nigdy nie zamordowano żadnego króla (dwukrotnie tylko podjęto nieudane próby zamachu na osobę monarchy, raz w 1523 r. gdy nieznany sprawca oddał strzał do przechadzającego się po krużgankach Wawelu króla Zygmunta I Jagiellończyka, a drugi raz w 1620 r. gdy chory umysłowo Michał Piekarski uderzył czakranem w głowę wychodzącego z katedry warszawskiej króla Zygmunta III Wazę. Obaj monarchowie przeżyli, a Piekarski zapłacił za to życiem, po torturach został rozerwany końmi). Król co prawda nie miał w Rzeczpospolitej wielkiej władzy i był wybierany przez naród (czyli szlachtę), ale  jego osoba była uświęcona i nietykalna.




Władysław Konopczyński pisał: "W nowożytnej Europie nigdzie, ani nawet w Anglii, nie było takiej rzeszy ludzi wolnych i uprzywilejowanych, biorących udział w życiu publicznem" jak właśnie w Polsce. 10% społeczeństwa było od XVI wieku bezpośrednio zaangażowane w kształtowanie ustroju politycznego i polityki Rzeczpospolitej, we Francji zaś pod koniec wieku XVIII tylko 1% społeczeństwa władało krajem, a w Wielkiej Brytanii jeszcze w połowie XIX wieku nie przekraczała ta liczba 4%. Co prawda nawet najuboższy szlachcic miał prawo głosu i mógł wybrać króla, to jednak należy tutaj dodać od razu że począwszy od końca XV wieku pozycja polityczna szlachty stawała się całkowicie dominująca w państwie, kosztem mieszczaństwa i chłopów. Realnie więc wytworzył się w kraju system podobny do ustroju panującego w starożytnej Sparcie, gdzie prawa polityczne posiadali tylko i wyłącznie spartiaci a cała reszta (czyli metojkowie i heloci) byli pozbawieni tych praw (metojkami w Rzeczypospolitej byli mieszczanie a helotami chłopi). Sama zaś szlachta - choć oficjalnie równa, niepodzielna i siebie nazywająca "bracią" - realnie dzieliła się w zależności od posiadanego majątku. Na samej górze była oczywiście magnateria, czyli królewięta kresowi posiadający (szczególnie na Ukrainie i Białorusi) olbrzymie majątki ziemskie, niejednokrotnie przewyższające powierzchnią wiele państw w Europie Zachodniej na przykład tych w Niemczech czy we Włoszech. Potem była szlachta średnia i na końcu zagrodowa czyli najuboższa, łącznie jakieś milion może milion dwieście tysięcy "suwerenów elektorów", żaden kraj w Europie nawet Rzym ze swoimi kardynałami nie miał ich tylu. A owa szlachta tocząc boje z królami przeciw wzmocnieniu władzy królewskiej, niechętna rozbudowie armii, niechętna wojnom zaczepnym - wojny obronne przyjmująca jedynie z konieczności, ufna swą siłę i wierność ("Gardła nasze za Ojczyznę nadstawiamy") i niewidząca zagrożeń płynących z zewnątrz, żyła niczym w formalinie. Miały lata, mijały wieki a szlachta nie zamierzała zmieniać "ustroju przodków" i to nawet wówczas gdy wokół Rzeczypospolitej zaczęły rosnąć potężne monarchie absolutne.

Tak oto naród, który wiek wcześniej zajął Moskwę, sięgał Dunaju zdobył Sztokholm i przedmieścia Konstantynopola, który ocalił Wiedeń przed turecką inwazją, teraz nie mając wojska, nie mając chęci na wzmocnienie władzy królewskiej i tworzenie stałej armii - musiał ulec silniejszym sąsiadom. Od 1717 r. i tzw.: "Sejmu Niemego" Rzeczpospolita była pod coraz większym wpływem Moskwy, zaś wybór na króla Stanisława Augusta Poniatowskiego (byłego kochanka carycy Katarzyny II) w 1764 r był tej kontroli ogromnym wzmocnieniem. Po otwartym buncie narodowym jaki wybuchł w 1768 r. w postaci Konfederacji Barskiej, Rosja uznała że nie jest w stanie dalej samodzielnie kontrolować całego kraju i jeżeli chce utrzymać swoje wpływy, musi podzielić się częścią ziem polskich z Prusakami i Austriakami. Trzy te kraje 5 sierpnia 1772 r. (już po stłumieniu Konfederacji Barskiej) podpisały w Petersburgu swoistą konwencję rozbiorową, na mocy której Moskwa dzieliła się ziemiami polskimi aby utrzymać swój wpływ na pozostałe tereny Rzeczpospolitej. Gwoli sprawiedliwości należy jednak dodać że Moskwa nie chciała rozbiorów Polski, gdyż i tak kontrolowała cały kraj. Do rozbiorów dążył przede wszystkim Berlin Fryderyka Wielkiego, który chciał odkroić dla siebie jak największe terytorium. Fryderyk Wielki jeszcze przed wstąpieniem na tron jako młodzieniec w 1731 r. po raz pierwszy w swych wyznaniach politycznych zadeklarował chęć przyłączenia Gdańska i tzw. Prus Zachodnich, a potem konsekwentnie realizował te cele zarówno w swych instrukcjach dla dowódców i polityków pruskich (1756, 1759) , jak i w swych testamentach (1752, 1768). Plany rozbioru ziem Korony Polskiej pojawiały się już od średniowiecza, ale swój realny kształt nabrały dopiero z chwilą osłabnięcia Rzeczypospolitej. Pierwszy, niezwykle niebezpieczny projekt rozbioru ziem polskich wyszedł ze strony Szwedów w roku 1656. Wówczas to w układzie zawartym w Labiawie król Szwecji Karol X Gustaw i elektor Brandenburgii - Fryderyk Wilhelm I (zwany Wielkim  Elektorem) podzielili pomiędzy siebie część ziem polskich i tak Szwedzi zajmowali polską część Inflant, Żmudź i Kurlandię, Wielkopolska miała zaś zostać włączona do Brandenburgii a elektor miał uzyskać samodzielność w Prusach Książęcych - dotąd będących lennem Rzeczpospolitej. Ten projekt rozbiorowy został rozszerzony w układzie z Radnot z 1658 r. w którym prócz Szwedów, Brandenburczyków dochodzili jeszcze Kozacy Chmielnickiego i  Siedmiogrodzianie księcia Jerzego II Rakoczego. Podział miał wyglądać następująco: Szwedzi zajęliby Inflanty polskie, Żmudź, Pomorze (czyli Prusy Królewskie), Mazowsze i ziemię Chełmińską, natomiast Kurlandia miała być odtąd lennem szwedzkim; Brandenburczykom przypadłaby Wielkopolska i Warmia a także rządy w Prusach Książęcych; na ziemiach Ukrainy i Rusi Czerwonej powstałoby państwo kozackie (prawdopodobnie z zachodnią granicą do Dniestru i Sanu); Małopolska zaś i ziemia Siewierska przypadłaby księciu Rakoczemu z Siedmiogrodu; Wielkie Księstwo Litewskie miało zawrzeć unię ze Szwecją, lecz na jego terenie wykrojoneby zostały dwa wielkie władztwa, należące do Janusza (Kobryń, Pińsk, Brześć, Biała, Dawidgródek) i Bogusława (Kleck, Słuck, Słonim, a w wersji większej również Mińsk Bobrujsk i Homel) Radziwiłłów. Plany te oczywiście nie weszły w życie, gdyż Rzeczpospolita po pierwszym okresie słabości odzyskała przewagę i wyparła siły siedmiogradzkie (1657), szwedzkie (1660), i moskiewskie (1660, 1661-1667), a Ukraina (czyli Hetmanat kozacki) została podzielona pomiędzy Rzeczpospolitą i Moskwą już w 1665 r.




Drugi projekt rozbioru ziem Rzeczypospolitej opracował dopiero w 1704 r. Stanisław Leszczyński (wówczas kandydat szwedzki na tron polski). W zamian za poparcie Szwecji oddawał jej Kurlandię i Semigalię, kozaków zaś jako lenników Rzeczpospolitej chciał przenieść na północ od Białorusi do województwa płockiego i witebskiego; Leszczyński uważał się również za księcia dziedzicznego województwa smoleńskiego, czernichowskiego i kijowskiego które wówczas było pod władzą Moskwy. W 1708 r jego konkurent do korony - elektor Saksonii Fryderyk August I zwany w Rzeczpospolitej Augustem II Mocnym) opracował nowy plan rozbioru Polski. Moskwie miało przypaść Wielkie Księstwo Litewskie - bez Polesia; Prusom Żmudź, Kurlandia i Semigalia; Saksonii zaś całe Królestwo Polskie z Ukrainą i Polesiem; zaś Stanisław Leszczyński jako król Polski otrzymałby tylko Pomorze. Już w 1709 r. po zwycięstwie pod Połtawą, car Piotr I opracował projekt zajęcia wszystkich ziem Rzeczypospolitej co oczywiście wówczas było niemożliwe. W 1710 r. król Prus Fryderyk I Hohenzollern wyszedł z planem kolejnego rozbioru: Moskwie miało przepaść całe Wielkie Księstwo Litewskie; Prusom Pomorze, Żmudź, Kurlandia i Semigalia (prócz Gdańska i Rygi które miały stać się Wolnymi Miastami), a Saksonii całe Królestwo Polskie wraz z Ukrainą. Leszczyński, który w 1709 r. utracił władzę na korzyść Augusta II Mocnego, już trzy lata później opracował nowy projekt rozbioru w którym Królestwo Polskie wraz z Ukrainą i Pomorzem oddawał Saksonii; Szwecji Kurlandię i Semigalię; a dla siebie z tytułem króla polskiego zostawiał Wielkie Księstwo Litewskie. 1713 r. powstał trzeci projekt Leszczyńskiego: dla siebie jako króla polskiego przeznaczał Królestwo Polskie i Wielkie Księstwo Litewskie z większością ziem ukrainych; Turcji oddawał ziemie które zajęli w latach 1672-1699, czyli województwo bracławskie, część kijowskiego i część podolskiego z Kamieńcem Podolskim; a Szwecji oddawał Kurlandię i Semigalię oraz Inflanty Polskie. W 1714 r. Leszczyński opracował czwarty projekt rozbioru ziem polskich: Augustowi II oddawał tytuł królewski oraz całe Królestwo Polskie, ziemie Ukrainy i Wielkie Księstwo Litewskie; w Szwecji Kurlandię, Semigalię i Inflanty Polskie; a sobie zostawiał województwo ruskie i bełskie. Był to przez długi czas ostatni plan rozbioru ziem polskich.




W czasach rządów saskich Wettynów państwa sąsiednie Rzeczpospolitej zrezygnowały z planów rozbiorowych, jakoby uznając iż Polska i Litwa na trwałe już przypadły Sasom. Dopiero pod koniec życia syna Augusta II Mocnego (czyli Fryderyka Augusta II zwanego w Polsce Augustem III) w 1762 r. caryca Elżbieta I opracowała plan wymiany Księstwa Kurlandii i Semigalii (które miały zostać włączone do Moskwy) na Prusy Książęce które miały zostać włączone do Rzeczpospolitej. Caryca zmarła jednak w tym samym roku a rządy na krótko przejął jej siostrzeniec - Piotr III który po zaledwie sześciu miesiącach został obalony przez swą żonę Katarzynę II. Ona to wprowadziła na tron polski w 1764 r. swego kochanka - Stanisława Augusta Poniatowskiego. W 1768 r. wybuchła republikańska opozycja przeciwko jego rządom znana pod nazwą Konfederacji Barskiej i dopiero po jej stłumieniu w 1772 r. Moskwa, widząc że nie utrzyma samodzielnie swych wpływów w Polsce zgodziła się na rozbiór pomiędzy Prusy i Austrię. Oczywiście dwór wiedeński i berliński intensywnie włączyły się w te plany. W 1768 r. z kręgów dworskich Marii Teresy - cesarzowej Austrii wyszedł projekt z zamiany ziem Śląska - który miał ponownie przypaść Austrii (utracony na rzecz Prus w 1742 r.), na Warmię, Kurlandię i Semigalię które zostałyby włączone do Prus, a cała reszta ziem polskich miała pozostać pod kontrolą rosyjską. Plan ten nie spodobał się Prusom i już w 1769 r Fryderyk II opracował swój własny projekt, w którym całkowicie pominął Austrię. Planował zająć Pomorze wraz z Gdańskiem i Warmią, Żmudź oraz w wariancie maksymalnym również Wielkopolskę. 17 lutego 1772 r. ogłoszona została w Petersburgu deklaracja prusko-rosyjska o rozbiorze ziem Rzeczypospolitej, 5 sierpnia zaś do tego grona dołączyła Austria. Państwa zaborcze przejęły wyznaczone wcześniej tereny. Rosja zajęła około 92 000 km. kw. z 1 300 000 ludności, Austria 81 000 km. kw. z 2 650 000 ludności, zaś Prusy zagarnęły ziemię o powierzchni 36 500 km. kw. z 580 000 ludności. Jako powód amputacji ziem polskich państwa zaborcze podawały "całkowity rozkład państwa" i anarchię (czyli to wszystko, co podtrzymywali przez dziesięciolecia, przekupując posłów na sejmach i wspierając złotą wolność szlachecką oraz liberum veto). To, że polski system polityczny przypominał wtedy już anarchię - nie ulega żadnej wątpliwości, ale rozbiory zostały przeprowadzone nie dlatego że Polska pogłębiała się w owej anarchii, tylko właśnie dlatego że chciała wprowadzić niezbędne reformy które miały ją z tej anarchii wyprowadzić. Wówczas to mocarstwa zaborcze uznały że należy działać i nie można pozwolić na wzmocnienie się Polski, bo to oznacza upadek ich planów.




Austriacy jako pierwsi postawili słupy graniczne na nowych ziemiach rozrywających całość polskiego organizmu państwowego (już w końcu maja 1772 r.), czyli ci którzy doszli najpóźniej wykazali się największą determinacją przy przyjęciu i eksploatacji tych terenów. Kraj ten nazwano Galicją i Lodomerią (częściowo było to odniesienie do dawnego Księstwa Halickiego, stąd właśnie nazwa Galicja). Pierwszym gubernatorem tych ziem z ramienia Habsburgów został hrabia Pergen, okupację Prus Królewskich (czyli Pomorza) przeprowadzali radca Brenckenhoff i prezydent Dornhardt, zaś województwa białoruskie caryca Katarzyna II oddała w zarząd Czernyszewowi. Nowe ziemie musiały złożyć hołd zaborcom, i tak Prusakom składano hołd w Malborku - 27 września 1772 r., Austriakom we Lwowie 4 października, a Moskalom na Białorusi 26 stycznia 1773 r. Niektóre miasta opierały się złożeniu hołdu, najdłużej opierał się Lwów (Semper Fidelis - Zawsze Wierny) i złożył go dopiero 29 grudnia 1773 r. Ten rozbiór był dziejowym memento i jeżeli Rzeczpospolita chciała uniknąć dalszych rozbiorów i dezintegracji państwa, musiała czym prędzej podjąć niezbędne reformy ustrojowe które mogłyby ocalić kraj przed upadkiem. Sprawą nie cierpiącą zwłoki było więc zniesienie zabójczego dla kraju liberum veto, wzmocnienie armii i uchwalenie konstytucji, ale przede wszystkim złamanie potęgi zapatrzonych głównie w dobro swoich rodów magnaterii i głupoty szlachty zapatrzonej w swą złotą wolność i widzącej w kraju słabym ratunku przed zaborami.





CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz