Mali chłopcy zawsze chcą być żołnierzami,Indianami,
policjantami, strażakami albo prezydentami - rosną, starzeją się, bywają żołnierzami, Indianami, strażakami, policjantami, prezydentami. Miewają już swoje komże, psy i okręty - a jednak tak naprawdę chcą jedynie być kimś innym i zadręczają się tym do śmierci.
Nieszczęśliwy kto nie jest takim małym chłopcem, dorosłym małym chłopcem, który gdzieś w zakamarku duszy hołubi wielkie marzenie, tęsknotę za czymś innym, odległym, lepszym...
Choć weekend dobiega już końca, to jednak weekendowy humor nie powinien nigdy nas opuszczać, dlatego też zapraszam na kolejną odsłonę zabawnych memów i śmiesznych historyjek.
Dziś chciałbym zaprosić na wybrane fragmenty z komedii sensacyjnej - "Sztos 2" z 2011 r. (reżyseria Olaf Lubaszenko). Jest to kontynuacja filmu "Sztos" z 1997 r, opowiadającego o dwóch trójmiejskich cinkciarzach - Eryku (grany przez Jana Nowickiego) i Kaziku (w tej roli Cezary Pazura) ps. "Synek", którzy oszukują ludzi (głównie cudzoziemców) oferując im wymianę walut a wciskając wycięte gazety w formie pieniędzy. Sztos 2 dzieje się jakieś 10 lat później, w 1981 r. na początku stanu wojennego w Polsce. I tu znów mamy do czynienia z "Synkiem" (Pazurą) oraz jego pomocnikiem Jankiem (Borys Szyc), a także Erykiem i kilku innymi - których major Urzędu Bezpieczeństwa - Królikowski (grany przez Bogusława Lindę), wraz ze swym pomocnikiem Lachoniem (Michał Piela), chce ich zmusić, aby skupowali dla niego obce waluty. Zarówno jednak "Synek" jak i Eryk nie byliby z sobą, gdyby nie spróbowali oszukać ubeków i nie zabrali pieniędzy dla siebie.
SZTOS 2
(2011)
WPADKA "SYNKA"
0:20 - "To facet jest!"
NIE PIJĘ!?
"Panowie, przykro mi bardzo, naprawdę wykluczone - nie piję" 🥴
KILKA SCEN RAZEM
MAŁY ADAM MAŁYSZ
0:20 - "Tylko pamiętaj Adaś na przyszłość - narty zawsze razem"
UBECY POD WPŁYWEM GRZYBKÓW HALUCYNOGENNYCH
0:50 - "Zamknąć Wojciecha, uwolnić Lecha"
(Hasło podziemnej Solidarności w czasach stanu wojennego w latach 1981-1983, dotyczyło ono oczywiście Wojciecha Jaruzelskiego - zwanego generałem, głównego sowieckiego namiestnika w Polsce i autora stanu wojennego, jak i Lecha Wałęsę pseudonim "Bolek" 🙄)
2:50 - "A wiesz, że Hitler też mieszkał w tym hotelu? We wrześniu 1939, chciał z okien zobaczyć kapitulację Helu, ale nie zobaczył bo nasi bronili się do 2 października"
"Skąd ty to wszystko wiesz?"
"Mój dziadek był w Wehrmachcie" 😆
A na koniec jeszcze coś z kacapi, z frontu miłośników ludobójstwa:
PRIGOŻINKI
"Panie carze, zaczęło się Pierogrzyn ruszył na Polskę/na Rosję" 🤣
0:15 - "Putin! skończyło się putinowanie, jeszcze 200 km. i ruszam na Moskwę i carska korona będzie moja"
0:50 - "Panie Pierogrzyn, już niedaleko, widać Moskwę!"
"Ooo to ja wracam... wracam bo się trochę cykam" 🤣
NIM JESZCZE NAD KONSTANTYNOPOLEM ZAŁOPOTAŁ ZIELONY SZTANDAR MAHOMETA
III
RZYMIANKA Z WYBORU
(W TROSCE O SYNA)
Cz. IV
KRÓL KRÓLÓW
Cz. IV
Szybko okazało się, że plotki o zbieraniu armii przez Gotarzesa na wschodzie Królestwa Partów nie są bezpodstawne. Rzeczywiście zebrał on znaczne siły i wsparty przez swych sojuszników Dahów i Kuszanów, szykował się on do ataku na Seleukię, Babilon i Ktezyfont. Jego brat Wardanes - który musiał zrezygnować z ataku na Armenię i to w dogodnym dla siebie momencie, gdy Rzymianie zajęci byli podbojem Brytanii - skierował teraz swe siły na wschód do Hyrkanii - królestwa swego brata. Obaj walczący o niepodzielną władzę królowie, spotkali się nad rzeką Erindes (dziś Atrak) w Hyrkanii, gdzie doszło do krwawej bitwy obu armii (43 r.). Zwycięsko wyszedł z niej Wardanes I, który zajął cały wschód kraju aż po rzekę Sindes (dolny bieg Amu-darii). Mógł teraz Wardanes czuć się zwycięzcą i jedynym władcą Partów (jego brat zbiegł poza granice kraju do Dahów), jego modlitwy więc do Ahura-Mazdy i jego ofiary z białych koni nisajskich w tym momencie (przynajmniej według niego samego) odniosły pożądany skutek. Ale, sytuacja wcale nie była tak dobra jakby się wydawało. Po pierwsze - Gotarzes przeżył i będąc w kraju Dahów, a także mając wciąż silne poparcie Kuszanów - w dalszym ciągu był niebezpieczny (Wardanes co prawda zaproponował Dahom sojusz i wsparcie oraz pewną ilość srebra w zamian za wydanie mu brata, ale Dahowie odmówili). Po drugie - będąc wciąż zagrożony ze wschodu, nie mógł Wardanes uderzyć na Armenię, więc wojna z Rzymem, która już zapowiadała się jako duży sukces, nie mogła zostać rozpoczęta (co prawda cesarz Klaudiusz długo nie przebywał w Brytanii i po pierwszych sukcesach powrócił do Rzymu, a dalsze walki kontynuowali tam Aulus Plaucjusz i Tytus Flawiusz Wespazjan, którzy zajęli osadę Brytów w Kamulodunum (dzisiejszy Colchester) - gdzie ogłoszono powstanie nowej rzymskiej prowincji Brytanii - 43 r.). Po trzecie wreszcie poważne niebezpieczeństwo stwarzali potomkowie Fraatesa IV, którzy w czasach Oktawiana Augusta (ok. 10 r. p.n.e.) wysłani zostali przez ojca do Rzymu i od tej pory żyli tutaj jako obywatele rzymscy (ale jednocześnie wciąż posiadali pełne prawo do tronu i korony Partów).
To ostatnie niebezpieczeństwo było bodajże największe, ponieważ znaczna część partyjskiej arystokracji wciąż wspierała "prawowitych następców" (jak nazywano potomków Fraatesa IV), szczególnie niepewne były zaś rody Suren i Karin. Obecnie głównym pretendentem do tronu z tej linii królewskiej, był niejaki Mitrydatesa (zwany przez Tacyta Meherdatesem). Stanowił on większe niebezpieczeństwo dla rządów Wardanesa I niż jego zbiegły brat Gotarzes. Król Królów jednak był dobrej myśli, mijały kolejne lata a Gotarzes nie próbował odzyskać władzy, Rzymianie zaś też nie byli chętni angażować się w trudną wojnę z Partami w górzystym terenie, gdzie ciężko operować rzymską piechotą czyli najdoskonalszą bronią jaką dysponowali. Wardanes doszedł więc do wniosku że niebezpieczeństwo minęło, a przynajmniej zostało oddalone w czasie. Nie docenił jednak determinacji partyjskich wielmożów, którym nie na rękę był król pragnący silnej władzy dla siebie. Oni woleliby nawet króla z rzymskiego nadania, króla, który żyjąc całe życie poza granicami państwa nie jest zorientowany w tutejszych układach i stosunkach, a to pozwalałoby nim sterować w pożądanym dla partyjskiej arystokracji kierunku. Nic więc dziwnego że właśnie w kręgach arystokracji zawiązał się spisek przeciw Wardanesowi, czego efektem było zabójstwo tego króla podczas polowania w roku 46 naszej ery. Partyjscy legitymiści nie przewidzieli jednak tego, że zaistniałą sytuację wykorzysta brat zamordowanego Wardanesa - Gotarzes, który wsparty przez wojska Dahów i Kuszanów, szybko zajął prawie cały kraj wraz z Babilonem, Seleukią i Ktezyfontem. To nie mogło się podobać arystokracji, nie taki był bowiem plan. Na tron mieli bowiem powrócić potomkowie Fraatesa IV a boczna linia Arsacydów miała zostać obalona. Jednak postępy Gotarzesa (który koronował się w tezy w Ktezyfoncie jako Gotarzes II), znacznie zmieniły sytuację.
Na gruncie legitymizmu stanął teraz ród Karin, który zawezwał z Rzymu do kraju Mitrydatesa. Mitrydates jednak - choć krwi irańskiej - całe życie przebywał w Rzymie i był z natury bardziej Rzymianinem niż Partem. Nie znał miejscowych stosunków, a język jakim się posługiwał od młodości to była łacina. Mimo to cesarz Klaudiusz zezwolił mu na powrót do kraju, choć jednocześnie nie wsparł go wojskiem dając jasno do zrozumienia że nie będzie się angażował w wewnętrzną wojnę Partów (polecił jednak namiestnikom z Syrii i Kapadocji udzielić mu wszelkiej pomocy w przedostaniu się przez Eufrat do kraju Partów). Ród Karin w Ostroene (północna Mezopotamia), już zbierał dla niego wojsko, gdyż było oczywiste że Gotarzes łatwo nie da za wygraną. Rzeczywiście Gotarzes również rozpoczął formowanie nowego wojska (starał się też o zapewnienie sobie protekcji niebios, szczególnie wielkiego boga Ahura-Mazdy, składając ofiarę na świętej górze Sambulos), jednocześnie podkreślał na każdym kroku że zbliżająca się wojna będzie wojną Irańczyków przeciwko Rzymianom i ich partyjskim stronnikom, czyli zdrajcom. Twierdził też że Mitrydates nie potrafi powiedzieć słowa w języku ludu Partów i posługuje się jedynie łaciną (co akurat nie było prawdą, ponieważ przebywając w Rzymie, Mitrydates również nauczył się języka swojej dawnej ojczyzny z myślą o tym, że może kiedyś obejmie tam tron). Wojna domowa jednak wybuchła (48 r.) a Mitrydates przekroczył Eufrat i z armią zebraną przez wspierających go wielmożów, ruszył na Gotarzesa. Ten obawiając się zdrady i nie czując się pewnie w zachodnich rejonach kraju, opuścił Ktezyfont i wycofał się na wschód, gdzie miał wielu sojuszników. Mitrydates oczywiście wkroczył do Babilonu i Ktezyfontu (gdzie się koronował), a następnie podążył za Gotarzesem na wschód. Do starcia obu armii doszło w Kurdystanie, nad rzeką Korma (początek 49 r.), a bitwa ta zakończyła się całkowitą klęską Mitrydatesa (który dostał się do niewoli, a następnie Gotarzes kazał obciąć mu uszy, obwozić go w hańbie po okolicy, a następnie wtrącił go do lochu jako uzurpatora, gdzie został zagłodzony).
Wydawało się że teraz pełny sukces odniósł Gotarzes, który nie miał już konkurentów do władzy (nie licząc oczywiście synów Mitrydatesa, którzy wciąż przebywali w Rzymie). Rzym nie zareagował na klęskę swego protegowanego (Klaudiusz wówczas, po skazaniu na śmierć żony Messaliny (48 r.) - która potajemnie poślubiła swego kochanka Gajusza Syliusa i planowała ogłosić go cezarem po obaleniu Klaudiusza - poślubił swą bratanicę Agryppinę Młodszą - 49 r. i nie miał głowy ani do nowej wojny, ani przez pewien czas do zajmowania się polityką. Choć należy też dodać, że w tymże 49 roku po raz pierwszy z Rzymu wypędzono Żydów, którzy przyjęli wiarę w Chrystusa - zapewne stało się to pod wpływem ich licznej diaspory zgromadzonej w Rzymie. Miało to więc miejsce na 15 lat przed pierwszymi prześladowaniami chrześcijan w stolicy Imperium - należy bowiem pamiętać, że pierwsze prześladowania neronowe w roku 64, obejmowały tylko granice samego Rzymu i wystarczyło wyjechać poza miasto, aby ocalić życie i dalej praktykować swoją wiarę. Dlatego też, gdy w powieści "Quo vadis" Henryka Sienkiewicza, uciekający przed prześladowaniami Święty Piotr ma wizję Jezusa, który na pytanie "Dokąd idziesz, Panie?" (Quo vadis, Domine?"), odpowiada "Idę do Rzymu, aby mnie tam ponownie ukrzyżowali", wtedy Piotr zawraca i w mieście Romulusa zostaje zabity wraz z innymi zdeklarowanymi chrześcijanami). W tym też czasie (ok. 49 r.) w Jerozolimie, odbył się pierwszy sobór Kościoła Chrystusowego (ekklesia), w którym doszło do sławnego sporu pomiędzy judeochrześcijanami (czyli Żydami, a co za tym idzie wyznawcami dotychczasowego Prawa Mojżeszowego), oraz poganochrześcijanami. Było to spowodowane tym, że po śmierci Chrystusa na krzyżu (ok. 30 r.), i pierwszych jerozolimskich prześladowaniach wspólnoty chrześcijańskiej (31 i 32 r.), w których zginął ukamienowany Szczepan (32 r.), a szczególnie po pierwszym większym jerozolimskim prześladowaniu z roku 37, duża część chrześcijan z Jerozolimy przyniosła się do Antiochii, gdzie stworzono podstawę pod nowy Kościół Chrystusowy. Wówczas zaczął się tam udzielać (nawrócony z judaizmu ok. 32/33 r. wkrótce po śmierci Szczepana) niejaki Paweł z Tarsu (wcześniej noszący imię Szaweł). To właśnie w Antiochii udzielał on masowych chrztów poganom, którzy gotowi byli przyjąć wiarę w Chrystusa Zmartwychwstałego. Nie spodobało się to wielu żydującym chrześcijanom zarówno w Antiochii, jak i w Jerozolimie. Podczas Soboru Jerozolimskiego Paweł występował zdecydowanie za koniecznością udzielania chrztu poganom i przyjmowaniem ich do wspólnoty chrześcijańskiej, bez konieczności wymagania od nich dokonania obrzezania wedle Prawa Mojżeszowego.
Spór jerozolimski był bardzo ostry w swym przekazie (w spisanym ok. 60 r. liście Pawła do chrześcijańskich gmin w Galacji, relacjonuje on ów spór, tymi słowy: "Fałszywi bracia, którzy po kryjomu zostali wprowadzeni i potajemnie weszli aby wyszpiegować naszą wolność, którą mamy w Chrystusie" a następnie dodaje: "A oznajmiam wam, bracia że ewangelia, którą ja zwiastowałem, nie jest pochodzenia ludzkiego, albowiem nie otrzymałem jej od człowieka ani mnie jej nie nauczono, lecz otrzymałem ją przez objawienie Jezusa Chrystusa". Innymi słowy Paweł otwarcie twierdził, iż grupa zdemęciałych starców próbuje przeszkodzić mu w misji, którą powierzył mu sam Chrystus (oczywiście nie bezpośrednio, bo Paweł nigdy Chrystusa nie spotkał, ale pośrednio poprzez własne nawrócenie). W sporze tym Paweł odniósł zwycięstwo, wsparty przez Piotra, Barnabę i Jakuba Sprawiedliwego (który najprawdopodobniej był bratem Jezusa Chrystusa), innymi słowy zgodzono się aby poganie nawracający się na Wiarę Chrystusową, zwolnieni byli z obowiązku przestrzegania Prawa Mojżeszowego (w tym oczywiście głównie z obrzezania), mieli jedynie przestrzegać postów w określone dni, a tym samym nie spożywać wówczas mięsa. Spór jerozolimski bardzo szybko (bowiem już ok. 50 r.) przyniósł się do Antiochii, gdzie znów debatowano nad tym, czy obrzezani mają prawo kontaktować się z nieobrzezanymi. Kontrowersje budziły bowiem wśród żydujących chrześcijan kwestie tego, czy pogano-chrześcijanie kontaktują się z częścią swych rodzin która pozostała pogańska, spożywają z nimi posiłki, ewentualnie używają tych samych naczyń, którymi tamci wielbią bożków. Oliwy do ognia wzbudziło przybycie do Antiochii ludzi z otoczenia Jakuba Sprawiedliwego, którzy mieli przekonać Piotra aby sprzeciwił się kontaktom takich pogano-chrześcijan z judeochrześcijanami. Paweł znów opowiadał się za wzajemnymi kontaktami byłych pogan i byłych judaistów, stwierdzając otwarcie: "Jeśli chodzi o spożywanie pokarmów, które już były bożkom złożone na ofiarę, wiemy dobrze, że nie ma na świecie ani żadnych bożków, aniżadnego boga, prócz Boga jednego" (1 Kor 8,4). "Lecz nie wszycy mają wiedzę. (...) Gdyby bowiem ujrzał ktoś ciebie, oświeconego wiedzą, jak zasiadasz do bałwochwalczej uczty, czyżby to nie skłoniło również kogoś słabego w sumieniu do spożywania z ofiar składanych bożkom? I tak to właśnie wiedza twoja sprowadziłaby zgubę na słabego brata, za którego umarł Chrystus. W ten sposób, grzesząc przeciwko braciom i rażąc ich słabe sumienia,grzeszycie przeciwko samemu Chrystusowi. Jeśli więc pokarm gorszy brata mego, przenigdy nie będę jadł mięsa, by nie gorszyć brata" (1 Kor 8,7.11-13). Spór ten ponownie - pomimo jawnego starcia Pawła z Piotrem - zakończył się sukcesem tego pierwszego.
A tymczasem w kraju Partów Gotarzes II, po rozprawieniu się z frakcją wspierającą Mitrydatesa, pewien był zwycięstwa i nie podejrzewał że kolejny atak może przyjść z najmniej spodziewanej strony. O to bowiem arystokraci partyjscy - wciąż niezadowoleni z panowania bocznej linii Arsacydów, poparli teraz kandydaturę do tronu Partów niejakiego Wononesa, który do tej pory władał w Medii Atropatene. Co prawda wywodził się on z rodu Arsacydów, ale z dalekiej linii, a poza tym była to linia od strony matki a nie ojca (który należał do plemienia Dahów). Aby więc umożliwić mu zdobycie tronu, skrytobójczo zamordowali Gotarzesa II (51 r.). Tak oto Wonones II objął władzę nad krainą Partów. Niestety jednak był on już człowiekiem sędziwym (wcześniej przez 40 lat panował w Medii Atropatene), i wkrótce potem zmarł. Tron jednak przypadł jego synowi - Wologazesowi I (51 r.), Przeciw któremu znów objawiła się silna frakcja hyrkańsko-dahijska (która wcześniej wspierała Wardanesa i Gotarzesa), a na której czele stał władca Adiabene - Izates II. Po przekazaniu tronu w Medii Atropatene swemu bratu Pakorusowi, Wologazes ruszył teraz na Adiabene, jednak nim doszło do starcia z armią Izatesa, Wologazes musiał się stamtąd wycofać, z powodu ataku na wschodnie rubieże kraju Dahów i Saków. Szczęśliwie jednak dla niego, wkrótce potem Izates zmarł, a władzę po nim w Adiabene objął wspierający Wologazesa Monobazes (52 r.). Wszystko zaczęło się więc układać po myśli nowego króla. Dwie frakcje - zarówno ta, składająca się z legitymistów, jak i ta wspierająca Gotarzesa, zostały rozbite lub mocno osłabione. Adiabene, Media Atropatene, a nawet wschodnie rubieże kraju uznały władzę Wologazesa. Teraz przyszła kolej na Armenię, gdzie władzę (od 51 r.) sprawował po swym stryju (którego zamordował) Mitrydatesie - Radamistos, syn króla iberyjskiego - Farasmanesa I. Radamistos - tak jak jego stryj - uznawał zwierzchność Rzymu, a tego Wologazes dalej tolerować nie zamierzał.
W 53 roku wkroczył do Armenii, zajmując największe miasta - Artaksatę i Tigranocertę (cesarz Klaudiusz skierował wówczas jeden legion do Armenii aby bronił rzymskich interesów w tym kraju, jednak mając do wyboru wojnę z Partami, ostatecznie postanowił się stamtąd wycofać). Partowie długo nie zagrzali tam jednak miejsca i gdy nadeszła zima wycofali się z Armenii. Wologazes jednak nie zamierzał rezygnować z tej krainy i na wiosnę 54 r. Partowie ponownie tam weszli. Radamistos został obalony, a tron przejął młodszy brat Wologazesa - Tirydates. Wydawało się że Rzymianie jakoś zaakceptują ten stan rzeczy, tym bardziej że Klaudiusz był już stary, niedołężny a do tego choroba jaką doświadczał przez całe życie, jeszcze bardziej się wzmogła. W październiku 54 r. jednak cesarz ten został otruty przez swą nową małżonkę Agrypinę Młodszą, która tym samym (mając wsparcie prefekta pretorianów - Sekstusa Afraniusza Burrusa, którego najprawdopodobniej była kochanką) wyniosła do cesarskiej purpury swego 16-letniego syna (17 lat kończył on w grudniu, a tym samym był jak dotąd najmłodszym władcą Imperium Romanum) Nerona Klaudiusza Cezara Druzusa Germanikusa (zwanego po prostu Neronem). Do jego wsparcia i nauki ściągnęła z wygnania Agrypina filozofa - Lucjusza Annaeusa Senekę i teraz Imperium rządził w imieniu młodego cesarza - triumwirat, złożony z Burrusa, Seneki i Agrypiny, a oni nie zamierzali odpuszczać niczego, w tym również i Armenii, dlatego też bardzo szybko rozpoczęto przygotowania do wielkiej wojny z Partami. Nowej wielkiej wojny.
Dziś wakacyjnie i na luzie - a nawet dość prywatnie, gdyż chciałbym się pochwalić (tak, pochwalić, a co? 😎) obiadkiem, jaki dziś przygotowałem dla siebie i swojej Damy. Oczywiście temat ten jest dość niecodzienny (bo też i rzadko się chwalę 🥴), ponieważ nie często zajmuję się gotowaniem (a nawet można powiedzieć że jestem w kuchni gościem). Oczywiście lubię i umiem gotować, ale do tego muszę mieć po pierwsze nastrój, a po drugie musi to być jakaś wyjątkowa okazja, abym przejął obowiązki "kucharza domu". Dziś jednak postanowiłem wcielić się w tę rolę, ponieważ chciałem pokazać mojej Pani jak kiedyś mama przygotowywała takie klasyczne zwykłe danie obiadowe, jak kotlet schabowy, ziemniaczki (szczególnie młode) i oczywiście ogórek kiszony (ewentualnie sałatka lub surówka). Oczywiście nie mam tutaj zastrzeżeń do kuchni mojej Damy, ale natchnęła mnie wena i zapewne zrobiłbym coś bardziej ambitnego, ale ponieważ miałem ochotę właśnie na takie danie, to i na tym zakończyłem 😋. Oczywiście wyszło wyśmienicie i możecie mi wierzyć na słowo. A stół był zastawiony w taki oto sposób (z tym, że oczywiście zrobiłem obiadek tylko dla nas dwóch 😍), a i wszystkie składniki były prawie takie same (brakowało tylko wódki baczewskiego, więc musiałem użyć zamiennika 😂😜). Poza tym chciałem chyba sobie też udowodnić że nie wypadłem z kulinarnej wprawy - w końcu mężczyźni to najlepsi kucharze na świecie prawda?! 🤓
Oto moje dzieło (ponieważ nie publikuję zdjęć prywatnych w mediach społecznościowych ani na blogu, przeto posłużę się zamiennikami. Ale jak już wcześniej wspomniałem możecie mi wierzyć na słowo, że praca którą wykonałem jest dokładnie taka jak poniżej 🙄).
TWÓRCY EUROPEJSKICH CYWILIZACJI SŁOWIANIE I CELTOWIE
PIERWSZE EUROPEJSKIE CYWILIZACJE
SŁOWIANIE
(POLITYCZNY UPADEK FILISTEI - DOMINACJA IZRAELA I JUDY)
(ok. 925 r. p.n.e. - 738 r. p.n.e.)
Cz. I
FILISTEA
CZASY UPADKU
(ok. 925 r. p.n.e. - 738 r. p.n.e.)
Cz. I
EGIPSKI ARMAGEDDON
(925 r. p.n.e.)
Cz. I
Minęło już ponad dwieście pięćdziesiąt lat od czasu, gdy po raz ostatni Egipcjanie zmierzyli się tzw. Ludami Morza, czyli plemionami nieznanego pochodzenia, przybyłymi z północy - niezwykle wojowniczymi i niespotykanymi wcześniej na terenach Bliskiego Wschodu i wschodniego rejonu Morza Śródziemnego. W czasie drugiego ataku na Egipt z ok. 1177 r. p.n.e. ataku dokonało kilka ludów zarówno z Zachodu jak i ze Wschodu. Były to ludy Szerdanów i Lukkanów (atakujące z Kanaanu), oraz ludy Szakalasz, Meszwesz, Akauasz i Tursza atakujące Deltę od strony morza. Inwazja ta (jak wiemy) zakończyła się niepowodzeniem najeźdźców, a poszczególne "Ludy Morza" zawróciły. Większa część z nich osiadła w Kanaanie gdzie stworzyła cywilizację zwaną dzisiaj filistyńską (Filistea i Szefela oraz kraj Dana i wpływ polityczno-kulturowy na całą Palestynę), ale nie wszystkie ludy tam się osiedliły. Część z nich (niewielka co prawda) wybrała pustynne tereny Libii, krainy leżącej na zachód od Egiptu i jego najdalej wysuniętych oaz. Szczególnie dominował tam lud o nazwie Meszwesz (o wielce prawdopodobnej transmiteracji nazwy tego plemienia też już pisałem, w każdym razie tutaj tylko przypomnę że Meszwesz to egipska nazwa plemienia najeźdźców z Północy, którego właściwa nazwa - po dodaniu samogłosek do pierwotnego egipskiego zapisu Mshvsh - Egipcjanie bowiem nie znali samogłosek - mógł brzmieć po prostu... Mazowszanie), który szybko podporządkował sobie lokalne libijskie plemiona nomadów i przejął władzę nad całą Libią. Nic lub zgoła niewiele wiadomo o władcach (lub wodzach) plemienia Meszwesz i dopiero pierwszym władcą który pojawia się z imienia, jest niejaki Paihuti (pradziad faraona Szeszonka I), chodź o jego latach panowania również nic nie wiadomo.
W tym czasie, gdy Paihuti zakładał (albo też rozwijał i umacniał) swoją dynastię w Libii, w Egipcie trochę się działo. Po śmierci (ok. 1155 r. p.n.e.) faraona Ramzesa III (który to toczył walki z Ludami Morza, gdy ok. 1177 r. p.n.e. najechały jego kraj), jego następcy nie należeli do władców wybitnych. Wszyscy oni nosili imiona po swym wybitnym przodku (prócz Setnachta - założyciela rodu, który był ojcem Ramzesa III, ale ponieważ panował on dosyć krótko, przeto realnie za założyciela dynastii uważa się właśnie Ramzesa - pozwolę sobie już nie wracać do jego osoby, gdyż nie ma ona większego znaczenia dla opisywanych przeze mnie wydarzeń) stąd też XX Dynastia Starożytnego Egiptu zwana była dynastią Ramessydów. Syn Ramzesa III, Ramzes IV był człowiekiem niezwykle bogobojnym (wszyscy oni byli bogobojni, mam więc tutaj na myśli raczej pewne pragnienia jakie posiadał Ramzes IV, a wiązały się one z chęcią zapewnienia sobie długiego i dostatniego życia w zgodzie z bogami). Utożsamiał się on nie tylko ze swym ojcem (który panował 32 lata), ale przede wszystkim z innym sławnym swoim imiennikiem, faraonem Ramzesem II Wielkim (który panował aż 66 lat). Wstępując na tron Ramzes IV miał ok. czterdziestu lat, a jego marzeniem było panować tyle samo lub nawet więcej lat niż Ramzes II. Aby do tego doprowadzić postanowił przekonać do siebie bogów i przez pierwsze pięć lat swego panowania rozbudowywał świątynie, upiększał je i obsypywał złotem i srebrem kapłanów - wszystko w imię zapewnienia sobie długiego życia. Nie udało się, zmarł po zaledwie siedmiu latach panowania (ok. 1148 r. p.n.e.). Ramzes V (syn poprzedniego władcy), wstępując na tron miał jakieś dwadzieścia kilka lat i wielkie nadzieje przed sobą. Zmarł w cztery lata później na ospę (ok. 1145 r p.n.e.). Tron teraz objął jego stryj (młodszy syn Ramzesa III) - Ramzes VI. Za jego panowania ujawniła się na większą skalę potworna fala bandytyzmu, szczególnie rabusiów grobów królewskich, z którymi władca nie był w stanie sobie poradzić (poza tym kasta kapłańska, a szczególnie wielcy kapłani najwyższych bóstw - żądni wielkich bogactw, gromadzili majątki często większe od majątku samego faraona. Afera korupcyjna w świątyni w Elefantynie z ostatnich lat panowania Ramzesa V była tego dobitnym przykładem).
Ok. 1136 r. p.n.e. na tron Egiptu po swym ojcu wstępuje Ramzes VII. Za jego rządów Egipt traci Synaj, a ogromny wzrost cen tworzy jeszcze większe problemy społeczne (złodzieje grobów królewskich stają się wówczas prawdziwą plagą i to do tego stopnia, że często po oficjalnym pochowaniu władcy jego ciało wraz z całym dobytkiem zabiera się ze świątyni grobowej i chowa w ukrytym mniejszym grobowcu. Jeden z takich grobowców został odnaleziony w latach 60 XX wieku; było tam łącznie zebranych kilka mumii władców XX dynastii leżących obok siebie. Przeleżały tam razem 3000 lat). Po śmierci Ramzesa VII, tron objął kolejny syn Ramzesa III - Ramzes VIII (ok. 1130 r p.n.e.), którego rządy trwały zaledwie kilkanaście a może tylko kilka miesięcy. Ramzes IX - wnuk zwycięzcy Ludów Morza (z ojca który nigdy nie objął tronu), był pierwszym od dłuższego czasu władcą, który panował dłużej niż dziesięć lat. Niestety, dłuższe panowanie nie przełożyło się na umocnienie kraju i likwidację wewnętrznego chaosu politycznego. Władca bowiem panował a nie rządził, administracja centralna praktycznie nie istniała (lokalni wielmoże na prowincji - nie mówiąc już o kapłanach - stawali się ważniejsi od faraona). W Tebach zaś, w Górnym Egipcie władzę objęła silna rodzina kapłańska, której twórcą potęgi (ok. 1150 r. p.n.e.) był nijaki Ramzesnacht. On to utkał sieć misternych powiązań rodzinnych, które obejmowały jego (jako arcykapłana Amona-Re), proroków tego boga, naczelnika miasta Teb i kilku innych dostojników. Już około 1140 r. p.n.e. potęga Ramzesnachta w Górnym Egipcie była tak wielka, że właściwie to on rządził krajem (oczywiście w imieniu faraona). Po prawie trzydziestu latach rządów (ok. 1125 r. p.n.e.) zastąpił go na tym stanowisku syn - Nesamon (który jednak krótko sprawował funkcję arcykapłana Amona-Re i ok. 1120 r. p.n.e. władzą arcykapłańską przejął jego młodszy brat Amenhotep). W czasach rządów Ramzesa IX doszło do dwóch wielkich rabunków królewskich grobów. Pierwszy miał miejsce w dziewiątym roku panowania tego władcy (czyli ok. 1120 r. p.n.e.). Wiemy o tym zarówno z "Dziennika" znalezionego w Deir el-Medina, jak również z 14 papirusów o tym opowiadających (odnalezionych w końcu XIX wieku). Opowiadają one o tym, iż pięciu rzezimieszków postanowiło okraść grób Ramzesa VI. Cztery dni ryli dziury w grobowcu a następnie wynieśli stamtąd wszystkie zgromadzone kosztowności. Doszło jednak między nimi do sprzeczki i jeden niezadowolony z łupów postanowił donieść władzom na pozostałych. Gubernatorem Teb był wówczas wezyr Chaemuaset, a naczelnikiem miasta (Teb Wschodnich czyli Luksoru i Karnaku) Paser III. Schwytali oni rabusiów, ukarali ich i ponownie zapieczętowali grobowiec.
Do większego skandalu związanego z rabusiami grobów królewskich, doszło jednak w szesnastym roku panowania Ramzesa XI (ok. 1113 r. p.n.e.). Tutaj szejka złodziei była znacznie lepiej zorganizowana i przygotowana. Składała się bowiem z okolicznych rabusiów, wśród których było również wielu Libijczyków, a poza tym grupa ta była w zmowie z naczelnikiem Teb Zachodnich - Pauraa (tzw. Miasta Umarłych czyli Doliny Królów i Doliny Królowych). Planowali oni obrabować groby władców XVII Dynastii które były słabiej pilnowane od grobowców faraonów Dynastii XX, XIX czy nawet XVIII; a poza tym chcieli również obrabować grobowce z Doliny Królowych. Podejrzewając Pauraa o współudział w rabunku lub przekupstwo, Paser napisał raport do wezyra, który natychmiast wszczął śledztwo w tej sprawie. Stwierdzono że dziesięć grobowców pozostało nietkniętych, próby włamania odnotowano tylko w grobowcach faraonów: Antefa V i Antefa VI oraz Sobekemsafa II (do którego włamano się poprzez już zrujnowane grobowce lokalnych wielmożów), oraz naruszono hypogeum królowej Isis (małżonki Ramzesa II Wielkiego). Niestety, komisja powołana przez Chaemuaseta zamknęła śledztwo z powodu niewystarczających dowodów tych, którzy zostali schwytani, co wywołało oburzenie mieszkańców Deir el-Medina i podejrzenie o korupcję samego wezyra. Sprawę wznowili kapłani w świątyni bogini Maat w Świętym kręgu boga Montu w Karnaku. Ostatecznie winę udowodniono siedemnastu ze schwytanych rabusiów (wszyscy oni byli członkami personelu świątynnego w Tebach) i wbito ich na pal. Nie była to jednak ostatnia tego typu próba rabunku królewskich grobowców (w wyżej wymienionym procesie doszło jeszcze do innych zdarzeń, jak choćby podpalenie kilku mumii). Rabusie stawali się coraz bardziej bezczelni i coraz bardziej bezwzględni, nie odstraszała ich już ani zapowiedź klątwy królewskiej ani też perspektywa kary śmierci i potępienia ich pamięci (poprzez brak pochówku. Egipcjanie bowiem uważali, że aby przetrwać w zaświatach należy zachować własne ciało tu - na ziemi. Kto zaś został pozbawiony pochówku i wydany np. na pastwę dzikich zwierząt lub ognia, ten nie mógł liczyć na ponowne odrodzenie w zaświatach).
ADORACJA AMONA-RE
Po śmierci Ramzesa IX (ok. 1110 r. p.n.e.), tron objął jego syn Ramzes X, którego panowanie trwało zaledwie cztery lata i niczym szczególnym się nie zapisał. Ok. 1107 r. p.n.e. tron po swym ojcu przejął Ramzes XI. Nowy władca był jeszcze młodzieńcem (prawdopodobnie nastoletnim chłopcem), zatem wielu wielmożów którzy za jego ojca już czuli się pewni swego, teraz całkowicie go ignoruje (szczególnie arcykapłan Amona-Re Amenhotep, który w Tebach każe się przedstawiać na reliefach jako równy królowi wzrostem - a to oznacza że równy mu również władzą). Ramzes XI jednak, który wyrósł w gronie władców słabych i niepewnych swej pozycji, oraz w kraju targanym wewnętrznymi zaburzeniami, przemocą i bandytyzmem - ma jednak ambicję ponownego odrodzenia kraju i dorównania swym wielkim imiennikom - Ramzesowi II i Ramzesowi III. Co prawda wstąpił on na tron jako chłopiec, ale przynajmniej w pierwszych latach panowania wykazywał się determinacją, energią i zdecydowaniem, dlatego też nakazał usunąć ze stanowiska Amenhotepa i wygnać go z kraju. Amenhotep jednak nie ochoty słuchać królewskich poleceń, tym bardziej że przez dziesiątki poprzednich lat zgromadził on i jego ojciec ogromne bogactwa, dzięki czemu był w stanie wystawić własną prywatną armię. Wybucha wojna domowa w czasie której wojska królewskie nie radzą sobie zbyt dobrze i dopiero wsparcie namiestnika Nubii - Panehesy, pozwala pokonać i wypędzić Amenhotepa z Teb. (ok. 1105 r. p.n.e.). Niestety, król jest zbyt słaby aby ostatecznie rozprawić się z rodzinką, która przejęła władzę nad Tebami (i realnie nad Górnym Egiptem) jakieś 50 lat wcześniej i przez ten czas umocniła się, zdobywając wpływy oraz poparcie również na północy - w Delcie. Dlatego też wypędzając Amenhotepa, powołuje na urząd arcykapłana Amona-Re jego syna - Ramzesnachta II. Rządy Ramzesa XI co prawda przez pierwsze kilka lat panowania przyniosły pewną poprawę umęczony i wewnętrzną niestabilnością ludności kraju, ale realnie nie udało się ani przywrócić egipskich wpływów w Palestynie ani w Libii, natomiast pozycja Egiptu w Nubii była wielce dyskusyjna i też utrzymywana tylko na zasadzie dobrych chęci tamtejszych namiestników. Rabunki królewskich grobów nie ustały a wręcz ich skala się zwiększyła. Natomiast nieoczekiwanie zaczęły rosnąć wpływy libijskie w samym Egipcie.
EGIPSKA TWIERDZA BUCHEN W NUBII
Było to dość nieoczekiwane, ponieważ Libijczycy uważani byli przez Egipcjan za nomadów i lud dzikich barbarzyńców, nadających się jedynie do walki jako najemnicy lub rabusie. Wiele się jednak zmieniło w kraju libijskim od czasu, gdy osiedlił się tam lud północy - zwany Meszwesz. Ok. 1090 r. p.n.e. na dworze Ramzesa XI w Pi-Ramzes zjawił się człowiek o korzeniach libijskich, a raczej nie tyle libijskich, ile właśnie pochodzący z ludu Meszwesz - dawnych najeźdźców egipskiej Delty. Miał na imię Herhor i zdobył sobie ogromny wpływ na króla. Gdy więc wkrótce potem Ramzesnacht II zmarł w Tebach, to właśnie Herhor został ogłoszony jego następcą i kolejnym arcykapłanem Amona-Re. Ok. 1088 r. p.n.e. ogłosił on początek nowej ery Egiptu - ery Odrodzenia (Uhem-Mesut). Od tej pory było trzech najpotężniejszych ludzi w Egipcie. Pierwszym był oczywiście faraon Ramzes XI który tylko panował lecz nie rządził. Drugim był wielki wezyr dolnego Egiptu - Smendes. Trzecim zaś właśnie Herhor - arcykapłan Amona-Re i jednocześnie wezyr Górnego Egiptu oraz dowódca tamtejszej armii i namiestnik Nubii (powierzenie tak wielkiej władzy jednemu człowiekowi spowodowało że Nubia zbuntowała się i odłączyła do Egiptu, a tamtejszy egipski namiętnik - Nehesy stał się lokalnym królem). Taki układ utrzymywał się do końca panowania Ramzesa XI który był ostatnim władcą XX Dynastii (co prawda Bolesław Prus w swojej powieści faraon z 1895 r. dodał jeszcze dwóch fikcyjnych władców Ramzesa XII i głównego bohatera swojej opowieści Ramzesa XIII, który miał właśnie toczyć walkę z Herhorem i drugim kapłanem Mefresem, ostatecznie zakończoną klęską władcy i jego śmiercią). Ramzes XI zmarł ok. 1077 r. p.n.e., wówczas to zarówno Smendes w Delcie (który zaraz rozpoczął rozbiórkę Pi-Ramzes, a budulec z tego miasta wykorzystał pod budowę nowego - Tanis) jak i Herhor w Górnym Egipcie przejęli pełnię władzy, a oba kraje realnie stały się niezależne od siebie. Tak oto zaczęła się nowa dynastia a Libijczycy zdobywali coraz większe wpływy i znaczenie w samym Egipcie.
CZYLI, JAK TO W POLSCE NARÓD WYBIERAŁ SWOICH KRÓLÓW?
BATORY - KOSZMAR MOSKALA
Cz. VIII
GDAŃSKA ZADRA
Cz. IV
Od 15 września 1576 r. miasto Gdańsk zostało zablokowane (znaczy wyrokiem królewskim zakazano spuszczać Wisłą zboże do Gdańska), a od 20 września oficjalnie uznane zostało za miasto zbuntowane. Co prawda po śmierci (12 października) cesarza rzymskiego - Maksymiliana II Habsburga (którego Gdańsk popierał jako konkurenta dla Stefana Batorego do tronu polskiego), rajcy miejscy byli skłonni uznać Batorego za króla i porozumieć się z nim, jednak ową propozycję opatrzyli żądaniem prawa do wypowiedzenia królowi posłuszeństwa w przyszłości, co ten uznał za godzące w jego majestat i honor, i odrzucił wszelkie rozmowy z Gdańszczanami. Po zakończeniu obrad sejmu toruńskiego (29 listopada), król pozostał w Toruniu jeszcze przez miesiąc, rozsyłając wici i zbierając armię (nieco na przekór samej szlachcie, która twierdziła na sejmie, że król - zgodnie z prawem - może rozesłać wici tylko w sytuacji zagrożenia zewnętrznego, a nie buntu miast Korony. Jednak ludzie z otoczenia samego monarchy - jak choćby Jan Zamoyski - stwierdzili, że sprawę buntu Gdańska należy potraktować jako zagrożenie zewnętrzne, gdyż po pierwsze miasto rozpoczęło rozmowy z Duńczykami, a po drugie wypowiedzenie posłuszeństwa przez miasto mowy niemieckiej można by traktować jako atak na jedność Rzeczpospolitej). W początkach stycznia 1577 r. (tuż po Nowym Roku) król wraz ze swym dworem wyjechał do Bydgoszczy. Tam też ponownie zjeżdżają (wcześniej byli bowiem na sejmie toruńskim) burmistrz Gdańska - Konstanty Ferber, rajca miejski - Jerzy Rosenberg i syndyk - Henryk Lembke. Oficjalnie pragną zgody i gotowi są uznać Stefana Batorego za swego króla, żądają jednak zniesienia Statutów Karnkowskiego (wprowadzonych w 1570 r. które zwiększały władzę królewską w mieście, poprzez danie prawa królowi do nakładania nowych podatków na handel morski, możliwość budowy okrętów wojennych w miejskim porcie i utrzymania wpływu na magistrat miejski). Król jest gotów ustąpić w sprawie Statutów, ale poza tym żąda bezwzględnego posłuszeństwa i uznania swej władzy (oraz wypłacenia 200 000 zł zaległych opłat, które Gdańsk winien był Rzeczpospolitej). Rajcy proszą o dziesięć dni do namysłu. Przybywają ponownie po dwunastu dniach, co już samo w sobie jest policzkiem wymierzonym w królewski majestat.
To już dla Batorego za wiele. Wpada w gniew i każe uwięzić wszystkich gdańskich posłów poza syndykiem Lembke (który miał wrócić do Gdańska i przekazać mieszkańcom wiadomość o królewskim gniewie i oficjalnym uznaniu miasta za wroga Rzeczpospolitej - innymi słowy Batory nałożył na miasto interdykt "ognia i wody") i pod strażą odesłać ich do Łęczycy, pod "opiekę" prymasa Jakuba Uchańskiego (niechętnego Batoremu, który po śmierci Maksymiliana musiał jednak przysiąc mu wierność). Interdykt "ognia i wody" wydał król Batory 12 lutego 1577 r. a oznaczał on mi mniej ni więcej wyjęcie mieszkańców Gdańska spod prawa jako wrogów Rzeczpospolitej. Oznaczało to, że każdego Gdańszczanina można było teraz bezkarnie zabić, a jego dobra i dobra wszystkich gdańskich kupców oraz rajców skonfiskować (a wielu bogatych gdańszczan miało swoje wierzytelności ulokowane w innych miastach Korony, z czego skwapliwie skorzystał król, konfiskując dobra gdańskie w Toruniu i Krakowie i włączając je do skarbu królewskiego). Odpowiedzią Gdańska jest wycelowanie armat miejskich w klasztor oliwski z jego słynną biblioteką (15 lutego), i otwarcie ognia (klasztor oczywiście był katolicki a większość mieszkańców Gdańska wyznawała luteranizm, jako że miasto było głównie miastem języka niemieckiego - a wówczas niemieckość była kojarzona przede wszystkim z protestantyzmem). Te pierwsze działa symbolizują rozpoczęcie wojny która dla obu stron nie jest wojną łatwą. Batory co prawda posiada wojska mobilne, ale niewiele ma armat, a i armia w większości składa się głównie ze szlachty, czyli z pospolitego ruszenia i należy dopiero oczekiwać przybycia poszczególnych chorągwi hetmańskich (jak i prywatnych kontyngentów szlacheckich oraz tych, wystawionych przez duchownych). Gdańsk zaś dopiero ściąga najemników (głównie rekrutując ich w miastach Rzeszy), ale jego mocną stroną są potężne mury miejskie - praktycznie nie do zdobycia. Aby jednak wystawić silną armię przeciw dobrze ufortyfikowanemu Gdańskowi, Batory potrzebuje pieniędzy i aby je zdobyć jest gotów na wiele, bardzo wiele.
7 marca 1577 r. król Stefan Batory wydaje kolejny uniwersał, ogłaszając tym razem całkowitą blokadę handlową Gdańska (od tej pory zboże spławiane Wisłą miało być kierowane do Torunia i Elbląga (pomysł ten, poddał królowi opat oliwski - Kacper Geschkau). Był to spory cios ekonomiczny dla Gdańska, czego efektem w kolejnych miesiącach było przeniesienie się do Elbląga cudzoziemskich kupców, spółek handlowych i obcych statków zawijających niegdyś do portu gdańskiego, a teraz do portu w Elblągu. W ramach zemsty Gdańszczanie skonfiskowali towary polskich kupców stojące na statkach w porcie gdańskim, ale to nie zrekompensowało im skali strat, jakie ponieśli w chwili ogłoszenia blokady ich miasta. Batory jednocześnie rozsyła wici, wzywając wszystkich zdolnych do noszenia broni, do stawienia się zbrojnie na dzień 23 marca. Jednocześnie przygotowując się do ostatecznej rozprawy z Gdańskiem, nie traci król z oczu zagrożeń wschodnich, bo tam Iwan IV Groźny, samoistny car moskiewski (ogłosił się carem w styczniu 1547 r., jednak Rzeczpospolita nie uznawała tego tytułu aż do 1634 r.) już szykował się do zajęcia całych Inflant. Jeszcze więc w lutym 1577 r. król wysłał do tej prowincji - jako administratora Jana Chodkiewicza i polecił mu przyjrzeć się umocnieniom twierdz inflanckich, głównie Rygi, a także usunąć niepewnych ludzi - szczególnie Niemców - którzy ( jak donoszono) sprzyjali księciu duńskiemu Magnusowi, co szedł z Iwanem w charakterze przyszłego władcy tych ziem (książę Magnus był żonaty z córką Iwana), a tak naprawdę w charakterze jego marionetki (miał zagwarantować, że twierdzę inflanckie poddadzą się jemu, jako Duńczykowi i nie zostaną wydane na pastwę Moskali, którzy już wówczas słynęli ze swego okrucieństwa w postępowaniu z wziętymi do niewoli jeńcami. Realnie jednak Magnus nie miał żadnej władzy i był tylko listkiem figowym Iwana, który wykorzystywał go gdy było mu to na rękę). Wielka wojna z Moskalami, to było to, na co czekał Batory, najpierw jednak musiał rozprawić się ze zbuntowanym Gdańskiem (kolejnym zaś królewskim marzeniem była wielka wojna z Imperium Osmańskim o oswobodzenie Węgier, tym bardziej że po śmierci Sulejmana Wspaniałego w 1566 r. jego następcy - szczególnie zaś z Selim II - sprawiali wrażenie raczej ułomnych niż jak dotąd przerażających wojowników islamu).
Oczywiście całkowita blokada Gdańska nie wchodziła w grę, tym bardziej że Gdańska flota znacznie górowała nad okrętami kaperskimi, wynajętymi przez króla w Elblągu, a poza tym na Bałtyku w rejonie Helu pojawiły się okręty duńskie - wspierające Gdańsk. Król pisze list do margrabiego Ansbachu - Jerzego Fryderyka Hohenzollerna, oferując mu opiekę nad jego chorym umysłowo kuzynem, księciem pruskim - Albrechtem Fryderykiem Hohenzollernem (który był lennikiem króla polskiego), za 200 000 zł. Król zwołuje również senat do Włocławka (wcześniej jednak listownie pyta się o zgodę biskupa kujawskiego - Stanisława Karnkowskiego czy nie ma nic przeciwko jego wizycie, odpowiedź biskupa jest dość zaskakująca, mianowicie odradza on wizytę królowi we Włocławku, twierdząc że miasto jest małe i spokojne i nie nawykłe do wrzawy dworu, a poza tym nie ma co tutaj jeść i jak sam twierdził - on sam przebywa we Włocławku góra cztery tygodnie, bo brak tutaj żywności. Król jednak nic sobie z żalów biskupa nie robił, zdając sobie sprawę, że ten po prostu nie chciał, aby dwór przyniósł się do Włocławka i aby dworzanie wyjęli jego zapasy; tym bardziej że po zniszczeniu klasztoru oliwskiego utracił już dobra gdańskie i nie chciał ponosić większych szkód materialnych), na którym - aby uzyskać pieniądze - zastawia swoje klejnoty koronne. Codziennie też z kancelarii królewskiej idą listy do rotmistrzów i do możnych panów z żądaniem, aby czym prędzej ściągali zbrojnie na Pomorze. Energia i praca jaką wykonuje w tym czasie król Stefan Batory jest nieporównywalna z niczym wcześniejszym, nie tylko z ospałym i dość leniwym Henrykiem Walezym, ale również z poprzednimi królami, jak choćby z Zygmuntem II Augustem, czy jego ojcem Zygmuntem Jagiellończykiem. Ta ciężka praca daje wreszcie efekt, zbierają się roty konne, formuje się silna piechota, tworzy się wreszcie artyleria (król osobiście dogląda każde nowe działo). Jednocześnie król będąc we Włocławku u biskupa Karnkowskiego, wymusza na nim (czy raczej przekonuje go) przekazanie tamtejszych skarbów kościelnych i klasztornych na rzecz państwa. Jednocześnie prosi Karnkowskiego by czym prędzej wymóg na prymasie Uchańskim zwołanie synodu prowincjonalnego, w celu uchwalenia przez duchowieństwo specjalnego podatku, zwanego subsydium charitativum (dobrowolnego podatku). Stary i głuchy już prymas Uchański, ostatecznie zgadza się zwołać synod prowincjonalny do Piotrkowa na 19 maja 1577 r. na którym to duchownictwo zgadza się na jednorazowy podatek, w celu wspomożenia wojennej polityki króla.
Król Batory z Włocławka śle uniwersały, zwołujące sejmiki powiatowe i generalne. Uniwersały te są odpowiednio przygotowane i tak sformułowane, aby pobudzały wśród szlachty patriotyczne uczucia. Mówi się tam bowiem o walkach Polaków o Gdańsk w dawnych czasach piastowskich. Przywołuje się w nich pieśń dawnych wojów Bolesława III Krzywoustego z XII wieku, która brzmiała "Naszym przodkom wystarczały ryby słone i cuchnące, my po świeże przychodzimy, w oceanie pluskające! ojcom naszym wystarczało, jeśli grodów dobywali, a nas burza nie odstrasza ni szum groźny morskiej fali. Nasi ojce na jelenie urządzali polowanie, a my skarby i potwory łowim, skryte w oceanie!". Ale przede wszystkim położono nacisk na przedstawienie walki o Pomorze i Gdańsk z Krzyżakami, począwszy od XIV wieku i zajęcia Gdańska (w 1309 r.) przez rycerzy Zakonu Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie (zwanych po prostu Krzyżakami), aż po wiktorię grunwaldzką 1410 r.) i ostatecznie Wojnę Trzynastoletnią z lat 1454-1466, w wyniku której całe Pomorze i Warmia znów wróciły do Korony Polskiej (Gdańsk opowiedział się po stronie Polski już w 1454 r. niszcząc tamtejszy zamek krzyżacki). Jednocześnie król Batory pisał o "gdańskich wieprzach" i ich próbie unicestwienia "polskiego imperium nad morzem". Ale nie tylko król zbroił się do ostatecznego starcia, czynili tak również Gdańszczanie. Rozpoczęto szeroką akcję werbowania najemników w krajach Rzeszy, a jednocześnie kronikarz miejski - Kasper Szutz zaczął rozsyłać po dworach europejskich dokumenty dotyczące sporu miasta z królem Batorym i przedstawiał w nich argumenty, na mocy których Gdańsk odmówił mu posłuszeństwa. W większości te pisma spotykały się z obojętnością lub nawet z wrogością (nikt bowiem nie wierzył w to, że miasto zdoła utrzymać swą niezależność w konfrontacji z całym krajem, szczególnie z takim królestwem jak Polska) jedynie król Danii Fryderyk II postanowił wspomóc Gdańsk (jego celem było bowiem niedopuszczenie do sytuacji, w wyniku której po pokonaniu Gdańska Rzeczpospolita wystawiłaby własną flotę i wpłynęła na Bałtyk). Gdańszczanie otrzymali więc wsparcie finansowe w Kopenhadze, a już w lutym 1577 r. w rejonie Helu pojawiły się duńskie okręty wojenne. Pewni owego wsparcia, do końca już plądrują i niszczą Gdańszczanie oliwski klasztor, a ich uzbrojone oddziały sieją postrach, dokonując napadów i rabunków na okoliczną ludność Pomorza. Jednocześnie Gdańsk wysyła posłów zarówno do cara Iwana IV Groźnego, jak i do chana krymskiego - Dewlet I Gireja i jego syna - Mehmeda II Gireja, namawiając ich do najazdu na Koronę oraz Litwę.
Pomimo niespożytej energii i zakrojonych na ogromną skalę przygotowań wojennych, zebranie licznej i silnej armii wymagało czasu. Gdańszczanie tymczasem zdołali znacznie szybciej zgromadzić wojsko, zaciągając łącznie 3900 najemników w krajach niemieckich, którzy mogli zostać wsparci przez 8000 mieszczan gdańskich (z których jednak doświadczenie wojskowe miało niecałe 1500 osób). Poza tym udało się Gdańszczanom zwerbować sławnego najemnika, bohatera i obrońcę Magdeburga - Jana Winkelbrucha z Kolonii. Król zaś w tym samym czasie (początek kwietnia 1577 r.) dysponował zaledwie 1446 jeźdźców i 1000 żołnierzy piechoty. Nie spodziewając się też żadnej większej akcji zaczepnej ze strony Gdańszczan, postanowił król wyjechać do Warszawy, aby spotkać się z królową Anną Jagiellonką (oraz przewieźć tam zgromadzone przez siebie środki finansowe). Spokojny więc o rozwój wojennych wydarzeń, przejeżdżał przez Gostynin i Gąbin (gdzie oczekiwała na niego królowa Anna) i tam też (19 kwietnia) dotarła doń nieoczekiwana informacja. A mianowicie Gdańszczanie zdając sobie sprawę że nie mogą dopuścić do połączenia się tych sił królewskich które już są na Pomorzu z tymi które król zwerbuje, a poza tym licząc każdy grosz, jaki muszą wydać na najemników; postanowili czym prędzej działać i uderzyć na Tczew, gdzie stacjonowały nieliczne siły królewskie. Opanowanie tego miasta rozciągnęłoby ich wpływy daleko na południe, poza tym należało spróbować przejąć inicjatywę czym prędzej, póki jeszcze posiadało się przewagę liczebną. Pierwszą próbę uderzenia na zgromadzone pod Tczewem wojska Jana Zborowskiego, podjęto 7 kwietnia 1577 r., ale szybko okazało się że niebiosa nie sprzyjają Niemcom w tej walce. Rozpętała się bowiem tak wielka nawałnica, tak wielki deszcz spadł i wiatr zaczął wiać, że zrzucał żołnierzy z koni. Wystraszeni owym bożym znakiem, najemnicy Winkelbrucha zawrócili. Niestety, tam gdzie w grę wchodzą wielkie pieniądze, tam przesądy muszą ustąpić miejsca twardej polityce - rada miasta zmusiła więc Winkelbrucha do ponownego uderzenia prawie 10 dni później
(16 kwietnia). Tak więc najemnicy ponownie opuścili mury miasta idąc pod pięknym sztandarem, na którym złotymi literami wyszyto napis Aurea Libertas (Złota Wolność - było to nawiązanie do Złotej Wolności szlacheckiej, z której brać szlachecka była tak dumna). Winkelbruch wiedział że gwarancją sukcesu jest również element zaskoczenia, dlatego postanowił czym prędzej uderzyć na Polaków, ale jednocześnie nie zamierzał zaniedbać żadnej okazji dającej mu przewagę. Dlatego też zamierzał zaatakować z dwóch stron, z lądu i z wody ( tym celu wysłał Wisłą dwa małe statki), wszystko też rozbijało się o to, czy uda się skutecznie zaskoczyć Polaków, czy też nie.
Element zaskoczenia się nie udał. Jan Zborowski został poinformowany o nadciąganiu wojsk Winkelbrucha i przygotował się na jego odparcie. Wyszedł z Tczewa pozostawiając tam jedynie 100 piechurów i 4 działa), a linię Wisły polecił obserwować 60 polskim Tatarom, którzy mieli odeprzeć atak owych dwóch statków. Do starcia obu armii doszło 17 kwietnia 1577 r. pomiędzy Jeziorem Lubiszewskim (w rejonie którego stanął Winkelbruch), a wsią Rokitki (przy czym to strona polska zajęła dogodniejszą pozycję do ataku). Zaciężni niemieccy lancknechci opierali się głównie na taktyce obronnej, której celem było doprowadzenie do zbliżenia z przeciwnikiem i pokonanie go siłą własnej przewagi liczebnej oraz uzbrojenia (w tym bojowego opancerzenia żołnierzy), dominowała wśród nich piechota, a to oznaczało że byli mało mobilni. Co innego Polacy, gdzie przede wszystkim stawiano na szybką mobilną lekkozbrojną jazdę, a przede wszystkim taktyką wojskową były przełamujące błyskawiczne uderzenia ciężko (późniejsza husaria) i lekkozbrojnej jazdy (taka sama taktyka szybkich przełamujących uderzeń obowiązywała również w wojsku II Rzeczpospolitej w latach 1919-1939, o czym już kilkakrotnie pisałem). Winkelbruch planował okrążenie sił polskich przez swoje liczniejsze wojska, ale uniemożliwiało mu to ukształtowanie terenu. Tymczasem Zborowski uderzył niespodziewanie na prawę skrzydło niemieckie - przełamując je - i nim Winkelbruch zdołał uporządkować szyki, pod naporem polskiej jazdy całe skrzydło rzuciło się do ucieczki, a wraz z nim pozostałe oddziały lewego skrzydła. Drogę ucieczki jednak uniemożliwiała im wąska grobla leżąca nad Jeziorem Lubiszewskim, a to powodowało że wielu lancknechtów zaczęło wpadać do rzeki i utonęło w jej nurtach. Polakom w walce pomagali węgierscy hajducy, którzy dopadali uciekających Niemców i mordowali ich z zimną krwią (Zborowski starał się powstrzymać ich morderczy zapał, ale bezskutecznie). Łącznie życie straciło 4416 Niemców Winkelbrucha, 1000 dostało się do niewoli (Winkelbruch ocalał tylko dzięki polskiemu szlachcicowi z Prus, niejakiemu Choińskiemu, który oddał mu swego konia i zapłacił za to życiem). Zdobyto również 7 dział dużych i 30 mniejszych, oraz 6 chorągwi (w tym tą z napisem Aurea Libertas). Polacy stracili 58 zabitych i 130 rannych. Zborowski w liście do króla (z 19 kwietnia) pisał, że gdyby miał więcej wojska, mógłby zdobyć Gdańsk.
PS. Należy też dodać że początek wojny prewencyjnej z Niemcami hitlerowskimi w 1933 r Marszałek Józef Piłsudski również zamierzał rozpocząć w Gdańsku. Pięknie to jest pokazane w spektaklu teatru telewizji pt. "Marszałek":
Ponieważ jest to jeden z nielicznych polskich seriali jakie lubiłem oglądać (serial emitowano w latach 2006-2016), przeto ponownie do niego wracam i dziś znów chciałbym zaprezentować wybrane przeze mnie, zabawne fragmenty z serialu "Ranczo", czyli perypetii mieszkańców jednej z Polski wsi na wschodzie kraju o nazwie Wilkowyje (oczywiście nazwa wsi jest zmyślona). Serial opowiada głównie o losach dwóch skłóconych ze sobą braci bliźniaków Piotra i Pawła (oczywiście obie te postacie zagrał jeden aktor - Cezary Żak) Jeden z nich jest wójtem gminy Wilkowyje (potem zostaje senatorem), drugi zaś jest księdzem w tutejszej parafii. Poza tym serial prezentuje również losy niejakiej Lucy Wilskiej - Amerykanki polskiego pochodzenia, która po śmierci swojej prababki przyjeżdża z Nowego Jorku do Wilkowyj i zamieszkuje w dworku prababki. Potem zakochuje się i żeni w miejscowym byłym malarzu Jakubie (zwanym Kusym) Sokołowskim, który opiekował się dworkiem, a który popadł w alkoholizm, jednak dla niej wychodzi z nałogu i wraca do malowania obrazów. Nieodzownym elementem krajobrazu Wilkowyj oczywiście jest ławeczka, stojąca nieopodal sklepu spożywczego i niedaleko kościoła, na którym nieustannie wręcz przesiaduje grupka czterech miejscowych mężczyzn, popijających swój ulubiony napój - wino owocowe. Serial złożony z szeregu zabawnych historyjek i śmiesznych wypowiedzi, które stanowią o kolorycie całego serialu. Dlatego też postanowiłem ponownie go tutaj zaprezentować.
Zapraszam:
ŁAWECZKA
1:07 - "Dzień dobry, pani pozwoli że się przedstawię".
"Nie podchodzić, mam paralizator. Tylko niech któryś spróbuje cwaniaczek" 😄
PRACA
1:30 - "Jak tylko je o jakiejś robocie gadać się zacznie, od tego zaraz kłótnia jest"
"Nawet w gazetach piszą że praca to największy stres" 😅
KSIĄDZ I WÓJT
0:10 - "Bić się chcesz, katabasie? To ściągaj tę swoją kieckę i się spróbujemy" 😂
"Niestety religia mi nie pozwala, miłosierdzie mam ci okazać - gadzie jeden".
🤭
PRZYZWOITY URZĄD GMINY
ZMĘCZONY WÓJT
0:15 - " Masz za moją krzywdę!"
KUSY I LUCY
KUSY SPALIŁ SWOJE OBRAZY
KUSY MALUJE
0:50 - "Wiesz co, od kiedy przestałem pić - lepiej się czuję. (...) Mam do ciebie taką prośbę, możesz przez chwilę nic nie mówić, bo chcę popracować nad ustami?" 😷
STAN AGONALNY WÓJTA
RÓWNI I RÓWNIEJSI
"Tu pijecie?"
"A czy to jest nasza wina że to jest jedyne bezpieczne miejsce w gminie (...) Wszędzie te wariaty z aparatami biegają (...) I potem skandal na całą Polskę" 😅
"Ale tu jest urząd, tu pić nie wolno!"
"Ja do toalety to chyba wolno?!" 🤭
"O, to są równi i równiejsi? (...) Zrobimy z tym porządek po wyborach!"
WÓJT I LUCY
0:25 - "Bongiorno"
"Co?"
WÓJT POTRZEBUJE KOBIET NA LISTĘ PARTYJNE W CHARAKTERZE SŁUPÓW 🤭
"Co znaczy że słupy na listy ci są potrzebne? jak w ogóle można o kobiecie powiedzieć słup?!" 🤣
POLICJANT, LUCY I REDAKTOR
"Pani ich ostatnio widziała żywych"
"Je, żywe!"
"Tych psów"
"Te psy!"
"Pan ma coś do powiedzenia w tej sprawie?"
"Tylko w sprawie fleksji"
"Spiszemy zeznanie. Fleksja to pańska suka była?" 😭
SOLEJUKOWA PRZYCHODZI DO SZKOŁY W UBRANIACH CHANEL, PRADA I GABBANA
"Pani dyrektor powiedziała że jak tak normalnie przychodzę ubrana, to przykrość koleżankom sprawiam i prestiż zawodu obniżam. To chciałam bardzo przeprosić i powiedzieć że więcej już tak nie będzie".
PARYŻ WART JEST MSZY
0:10 - "chuchnąć proszę (...). To wszystkich dotyczy"
"Słyszał pan panie doktorze, dwóm w starym pijakom mam chuchać?!"
0:45 - "Szwagier musi nas pobłogosławić i pomodlić się za nas"
"Wybaczcie ale mi jakoś niezręcznie byłoby się modlić za tę podejrzaną partię mego brata"
1:10 - "czerepach czy ty widzisz to co ja, ona swego szwagra w rękę pocałowała"
"Widać Paryż wart jest mszy"
"No, co?"
SIELSKO-ANIELSKO
1:23 - "tu nigdy nie będzie spokojnie? Ale to my to przyciągamy?"