Stron

piątek, 10 listopada 2023

TAJNE PRZEZ... SZALONE - Cz. IV

CZYLI NAJDZIWNIEJSZE (I CZĘSTO PRZERAŻAJĄCE) POMYSŁY XX STULECIA



"GOŁĘBIE POKOJU"




 Dziś ponownie wracamy nad Tamizę, aby przyjrzeć się brytyjskim planom przeciwdziałania niemieckim aktom sabotażowym, wysyłanym komunikatami nad Albion za pomocą gołębi pocztowych. Swoją drogą przyznam się szczerze że nie rozumiem dlaczego do dziś gołębie są uważane za symbole pokoju? Czyżby brało się to jeszcze z Biblii i owego potopu Noego? bo tak naprawdę trudno wyjaśnić tę zagwozdkę. Gołębie bowiem nie mają w sobie nic z pokojowo usposobionych ptaków, a wręcz przeciwnie, są agresywne, wścibskie i jeśli nie mają naturalnego wroga szybko dominują daną okolicę. Są jednak wielcy miłośnicy tych ptaków, dla których zajmowanie się nimi to jest prawdziwa pasja (Ostatnio do Polski przyjechał nawet Mike Tyson, który też należy do zapalonych miłośników gołębi - sam je hoduje i o nie dba, natomiast w Polsce zakupił 100 tych ptaków w Piątnicy). 




Na polecenie Heinricha Himmlera szef Niemieckiego Związku Gołębiarzy przygotowywał partie gołębi, które miały zostać zrzucone (czy też wysłane) do Wielkiej Brytanii, w celu prostszego kontaktu z tamtejszymi niemieckimi agentami. Wystarczyło bowiem przywiązać zaszyfrowaną wiadomość do nogi gołębia i spuścić go tam, gdzie akurat rezydowali agenci, a następnie odesłać tą samą drogą do Francji. Brytyjski wywiad zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa takich właśnie działań, dlatego też w Londynie powołano Specjalną Jednostkę Gołębi Wojskowych, której zadaniem było przechwytywanie owych niemieckich gołębi i ich neutralizacja. Jak jednak miało to wyglądać? Otóż bardzo prosto, niemieckie gołębie miały być przechwytywane, ponieważ w brytyjskiej jednostce nie służyły brytyjskie gołębie a... jastrzębie (nazwa była więc nieco myląca), których zadanie polegało właśnie na neutralizacji niemieckich gołębi.




Ale gołębie pocztowe Brytyjczycy również wykorzystywali w tej wojnie. Gołębie miały bowiem przenosić konwencjonalne ładunki na tereny wroga a także broń biologiczną, którą można by było zatruć nieprzyjacielskie jednostki czy nawet całe miasta. Mimo daleko posuniętych badań w tej dziedzinie (szczególnie pod koniec wojny) realnie gołębie pocztowe nie zostały wykorzystane jako latająca broń, chodź w planach (pozostających na papierze) miały one pełnić funkcję podobną do japońskich pilotów-samobójców kamikadze (z tą różnicą że tutaj poświęcano by jedynie ptaki, a nie ludzi).



SKAŻONA ZIEMIA




 Po zwycięstwie nad bolszewikami w 1920 r. i podpisaniu polsko-sowieckiego traktatu pokojowego w Rydze w marcu 1921 r. (wyznaczającego również granicę pomiędzy tymi dwoma krajami), było oczywiste, że ta wojna jeszcze się nie skończyła i był to zaledwie pierwszy jej etap. Związek Sowiecki przez całe lata 20-te i 30-te przygotowywał się do nowej wojny światowej z imperializmem zachodnim, a wysuniętym ogniwem owego imperializmu dla Sowietów była właśnie Rzeczpospolita Polska - państwo o największym potencjale militarnym spośród wszystkich państw graniczących ze Związkiem Sowieckim. Dlatego też społeczeństwo sowieckie było przygotowywane przede wszystkim na konfrontację z Polską. W ciągu 20-lecia międzywojennego w Związku Sowieckim nagrano ponad 70 filmów z jasnym antypolskim przekazem (na inne kraje i inne narody takich filmów przypadało zaledwie kilka). Polska była tam prezentowana jako imperium absolutnego zła, Polacy mieli być klasowymi wyzyskiwaczami ludu pracującego (szczególnie oczywiście najgorsza była polska szlachta i Kościół Katolicki, a biedny lud miał cierpieć w milczeniu, wyczekując pomocy ze Wschodu).
O tym też opowiadały filmy takie jak "Wiatr od wschodu" czy "Piłsudski kupił Petlurę".

Polska była też wygodnym wrogiem na wszystko (podobnie jak od końca lat 20-tych takim wrogiem wewnętrznym byli trockiści, a oskarżenie od trockizm automatycznie skazywało ludzi na śmierć). Polską agenturą i polskimi knowaniami komuniści tłumaczyli społeczeństwu sowieckiemu dlaczego po likwidacji kułaków i Wielkim Głodzie na Ukrainie z lat 1932-1933, wciąż nie poprawia się w sytuacja w kraju. Zaczęto więc głosić że problemem są Białopolacy (sowiecki eufemizm zrodzony z połączenia słowa "biali" czyli wrogowie komunizmu i Polacy czyli naturalni wrogowie bolszewizmu) działający w Związku Sowieckim, że to oni powodują niezgodę, że to oni sabotują pracę robotników i chłopów (podobnie jak trockiści) i że opór z ich strony będzie rósł w ramach dalszych "postępów" socjalizmu.


FRAGMENT PROPAGANDOWEGO FILMU SOWIECKIEGO "PIERWAJA KONNAJA" z 1940 r. TUTAJ POKAZANY ATAK POLSKICH LOTNIKÓW NA BEZBRONNĄ LUDNOŚĆ



Oczywiście po polskiej stronie doskonale zdawano sobie sprawę z zagrożenia sowieckiego i wszelkie plany wojenne przygotowywano właśnie z myślą o tym niebezpieczeństwie. Między innymi dlatego właśnie rozwijano formacje kawaleryjskie,  gdyż one doskonale sprawdzały się na wielkich sowieckich przestrzeniach (o czym zresztą przekonali się boleśnie Niemcy, gdy okazało się że czołgi i samochody pancerne nie wszędzie dojadą, a często mroźna zima czy też brak dróg - co w Rosji było na porządku dziennym - uniemożliwia skuteczne przemieszczanie się po tym ogromnym kraju). Jednak polskie dowództwo zdawało sobie również sprawę, że dysproporcja ludnościowa wypada bez wątpienia na korzyść Sowietów, i nawet jeśli wygrałoby się kilka bitew, to i tak Sowieci mieli możliwość uzupełnienia strat i kontynuowania wojny, dlatego też poszukiwano czegoś odstraszającego, co zapobiegłoby w przyszłości skutecznie inwazji na nasz kraj (a tym samym na Europę). I znaleziono takie coś, a była to... broń chemiczna.

Pisałem już kiedyś że Polska i Japonia to były dwa kraje przed wybuchem II Wojny Światowej, które dysponowały największymi pokładami broni chemicznej (zresztą co ciekawe, tuż przed wybuchem Wojny, w gazetach przede wszystkim informowano ludność jak uniknąć ataku gazowego, jak zabezpieczyć okna i drzwi domów i jak postępować w przypadku natrafienia na epicentrum takiego ataku, między innymi zalecano iść zawsze z wiatrem, nigdy pod wiatr i oczywiście osłaniać chusteczką lub w najlepszym razie maską gazową twarz - szczególnie zaś nos i usta). Tę broń zamierzono wykorzystać w przypadku wojny z Sowietami i przerwania przez nich frontu. Gdyby wojna przybrała niekorzystny obrót, zamierzono skazić całe połacie Wschodu w taki sposób, żeby tamtejszą ziemię uczynić niezdatną do życia, a tym samym wyeliminować wszelką wrogą agresję która miałaby stamtąd przyjść. Żołnierze Armii Czerwonej zostaliby po prostu wytruci i tym samym ich marsz na Warszawę czy w głąb Polski zostałby zatrzymany. Był to jednak plan ostatniego ratunku i ostatniej nadziei i nie ma pewności też czy zostałby użyty, ale taką możliwość brano pod uwagę. 

Na skażonych terenach zapewne długo nie można by było przywrócić normalnego życia a przyroda tam odradzałaby się powoli, jednak biorąc pod uwagę zagrożenie, to i tak konsekwencje takiego działania byłyby mniej dotkliwe, niż ponowny upadek państwa, utrata Niepodległości i krwawa sowiecka okupacja.


JEŃCY SOWIECCY
1920



CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz