Stron

niedziela, 17 grudnia 2023

HISTORIA ŻYCIA WSZECHŚWIATA - WSZELKIEJ CYWILIZACJI - Cz. CLXXVI

TWÓRCY EUROPEJSKICH CYWILIZACJI
SŁOWIANIE I CELTOWIE





PIERWSZE EUROPEJSKIE CYWILIZACJE

SŁOWIANIE

(POLITYCZNY UPADEK FILISTEI - DOMINACJA IZRAELA I JUDY)

(ok. 925 r. p.n.e. - 738 r. p.n.e.)

Cz. X




ŚMIERĆ ZACHARIASZA




FILISTEA
CZASY UPADKU
(ok. 925 r. p.n.e. - 738 r. p.n.e.)
Cz. X



RECHABICI
(841 - 753 r. p.n.e.)
Cz. III



 Pierwsze kilka lat panowania młodego króla Joasza (panował od 836 r. p.n.e.), upłynęły pod znakiem (nieoficjalnej) regencji prawdziwego władcy Królestwa Judy - czyli arcykapłana Świątyni Jerozolimskiej Jechojady. Zakazał on wszelkich innych kultów poza religią Mojżeszową, kazał zniszczyć wszelkie świątynie kananejskich i syryjskich bóstw - a ich kapłanów wygnać lub uśmiercić. Jego wpływ na króla też był całkowity, tym bardziej że chłopiec, jakim był Joasz, realnie nie mógł jeszcze rządzić krajem. Z biegiem lat jednak, gdy Joasz dorastał, zaczął coraz częściej pokazywać swoją niezależność wobec decyzji arcykapłana i tak na początku nieoficjalnie a z czasem coraz bardziej jawnie, zaczął się modlić przed posągiem Baala, co doprowadziło do konfliktu z Jechojadą (do czego zapewne młody król dążył). Gdy arcykapłan próbował siłą usunąć posąg bala z królewskiego pałacu w Jerozolimie, król rozkazał przeprowadzić kontrolę finansów Świątyni, oskarżając tamtejszych kapłanów o malwersacje finansowe. Wzajemne walki króla i arcykapłana trwały aż do śmierci Jechojady (ok. 825 r. p.n.e.). Ponieważ jednak stanowisko arcykapłana było dziedziczne w obrębie jednego rodu (wywodzącego się według legendy od Aarona - brata Mojżesza), przeto następcą Jechojady został jego syn Zachariasz, który wcale nie okazał się lepszym kandydatem dla króla i również ostro krytykował odradzające się pogańskie praktyki Joasza i jego dworu. Zachariasz posunął się nawet do tego, że publicznie oskarżył króla o bezbożność i wyrzeczenie się wiary przodków, a takie oskarżenie było bardzo poważnym aktem politycznym i musiało pociągnąć za sobą radykalne konsekwencje. Król Joasz nakazał więc ukamienować bezczelnego arcykapłana i tak się właśnie stało (ok. 820 r. p.n.e.?).

W tym też czasie Królestwo Judy bardzo traciło na znaczeniu w lokalnym układzie sił politycznych. Było ono znacznie słabsze - zarówno militarnie jak i gospodarczo - od Królestwa Izraela, a teraz miasta Filistei (które bardzo powoli odradzały się po katastrofie egipskiej z 925 r. p.n.e.) ponownie zaczęły dominować w tym regionie. Ponoć jeszcze za czasów Atalii, a na pewno już za czasów Joasza, filistyńskie miasto Gat narzuciło Judzie obowiązek corocznej daniny. Filistea odradzała się więc nie tylko gospodarczo ale i politycznie, a takie miasta jak Gat czy Aszdod ponownie stawały się poważnym problemem politycznym dla władców podzielonego królestwa Dawida i Salomona. Równie poważnym problemem był wzrost siły Królestwa Aramu, którego władca Hazael z Damaszku - po osłabieniu swego najpoważniejszego wroga, czyli Asyrii - w wyniku długoletniego buntu jaki w tym kraju wybuchł i o którym pisałem w poprzedniej części) ponownie urósł siłę, stanowiąc zagrożenie dla Izraela (podobnie jak miasta Gat, Aszdod czy Jabna dla Judy). W 814 r. p.n.e. zmarł król Jehu - władca Północnego Królestwa, jego następcą został syn Joachaz. Teraz było już pewne że najazd Aramejczyków jest już tylko kwestią czasu. Nowy król Joachaz starał się odnowić swój stosunek lenny z Asyrią (jego ojciec Jehu złożył hołd lenny Salmanasarowi III), namawiając króla Szamszi-Adada V do zaatakowania Damaszku, ale bezskutecznie. Wzrok Szamszi-Adada V padał teraz na zupełnie inne ziemie. Aby stłumić długoletni bunt swego brata Aszurdaninapla (820 r. p.n.e.) musiał Szamszi-Adad poprosić o pomoc króla Babilonu - Marduk-balassu-ikbi i podpisać z nim haniebny traktat, na mocy którego Asyria stawała się krajem zależnym od Babilonii. Teraz, gdy umocnił już swą władzę, mógł wreszcie podjąć konfrontację z południowym sąsiadem i zrzucić - uznawaną co prawda tylko formalnie, ale zawsze - zależność.




Ok. 815 r. p.n.e. Szamszi-Adad napadł na pogranicze będące w obrębie wpływów Babilonu, zniszczył je, a ludność przesiedlił do Asyrii. Ponieważ nie spotkał się ze sprzeciwem, w roku następnym przekroczył graniczną rzekę Dijalę i wkroczył do wschodniej Babilonii, pustosząc całą krainę. Zagrożony tą inwazją król Marduk-balassu-ikbi nie czekając na podejście Asyryjczyków pod Babilon, zorganizował koalicję, złożoną z państw: Elamu, Nimri (małe królestwo leżące na północ od Elamu), kilku plemion Chaldejskich (ich siedziby znajdowały się na południe od Babilonu i Zatoki Perskiej czyli Morza Gorzkiego - jak mawiali Asyryjczycy) oraz nielicznych plemion aramejskich. W 812 r. p.n.e. doszło do decydującej bitwy pomiędzy armią asyryjską pod wodzą króla Szamszi-Adada V a koalicją, którą prowadził władca Babilonii. Bitwa zakończyła się całkowitym zwycięstwem Asyryjczyków, Szamszi-Adad podszedł pod Babilon który otworzył przed nim swe bramy. Marduk-balass-ikbi został wyprowadzony na swoistym łańcuchu (wyglądało to tak że w wargę wkładano mu metalowe urządzenie, które zaciskało się i zmuszało go do podążania tam, gdzie chciał udać się ten który trzymał końcówkę łańcucha). Potem przewieziono go do Kalchu, gdzie najprawdopodobniej został zabity. Nowym królem Babilonu Szamszi-Adad mianował niejakiego Baba-aha-iddina (kapłana świątyni Marduka), a sam złożył ofiary przed posągiem Marduka w Esangili. Wybór Baby-aha-iddina szybko okazało się niewłaściwy, jako że ten dążył do usamodzielnienia się i zrzucenia asyryjskiej kontroli. Tak więc w roku następnym 811 p.n.e. Szamszi-Adad ponownie wyprawił się do Babilonu, zrzucił z tronu kapłana Marduka i na jego miejsce wstawił niejakiego Ninurtę? (brak pełnej nazwy jego imienia). Oczywiście ponownie odprawił ofiarę w Esangili i wrócił do Kalchu. Warto też wspomnieć, że jego małżonka królowa Sammuramat (zwana przez Greków Semiramidą) w tym czasie zajmowała się projektowaniem królewskiego ogrodu w Kalchu, który przeszedł do historii pod jej imieniem (wydaje się jednak że nie był on aż tak imponujący, jak dwa następne, które to zrodziły się właśnie z legendy "wiszących ogrodów Semiramidy". Kolejną próbę stworzenia podobnych ogrodów podjęła się królowa Zakutu, małżonka Sannacheryba, który w 689 r. doszczętnie spalił Babilon, zaś jej syn Asarhaddon po 681 r. p.n.e. rozpoczął odbudowę tego miasta i wówczas to Zakutu zapewne podjęła się misji stworzenia pierwszych wiszących ogrodów Semiramidy w Babilonie. Po raz drugi owe wiszące ogrody kazał wznieść w Babilonie ok. 600 r. p.n.e. król Nabuchodonozor II dla swej medyjskiej małżonki Amytis i właśnie te ostatnie ogrody Babilonu zostały uznane za jedno z Siedmiu Cudów Starożytnego Świata).




Natomiast przed inwazją na Babilonię Szamszi-Adada V zajmował problem rosnącego w siłę Królestwa Urartu, leżącego w górach pomiędzy jeziorem Wan a jeziorem Urmia i jeziorem Sewan. Mieszkańcy tego królestwa świetnie znali się na metalurgii, a ich wyroby docierały do najdalszych zakątków ówczesnego świata. Ich miasta (np. Tuszpa) były zaś położone w górskich terasach i trudno dostępne, natomiast pragnienie opanowania Syrii przez władców Urartu stało się poważnym zagrożeniem dla handlowych wpływów Asyrii i Szamszi-Adad musiał coś z tym zrobić. W latach 819-816 p.n.e. podjął on więc aż trzy kampanie wojenne przeciwko pogranicznym plemionom Nairi (nie należy mylić z Nimri - królestwem leżącym na północ od Elamu, w rejonie dzisiejszego środkowego Iranu). Szamszi-Adad zdołał podporządkować sobie te pograniczne tereny i dzięki temu na jakiś czas uniemożliwił Urartyjczykom próby ekspansji na południe i południowy-zachód, jednak wkrótce potem (bo w 811 r. p.n.e.) zmarł, po zaledwie 13 latach swoich rządów. Jako swego następcę pozostawił niepełnoletniego syna, noszącego imię Adad-Nirari III. Tak więc jako regentka (a tak naprawdę jako królowa) władzę przejęła teraz małżonka Szamszi-Adada V - Sammuramat. Była to pierwsza władczyni w historii Asyrii, pierwsza kobieta na tronie tego kraju, stąd może też wzięła się jej tak wielka popularność. W każdym razie przez kolejne pięć lat swoich regencyjnych rządów, Sammuramat będzie oficjalnie równa wszystkim poprzednim i następnym królom Asyrii, bowiem jej wizerunki będą umieszczane w takiej samej pozycji w jakiej umieszczono dotąd królów (a wydaje się nawet że pozycję, jaką udało jej się osiągnąć, posiadała jeszcze za życia swego małżonka, jako że występuje razem z nim na steli jako równa wzrostem - co miało ogromną symbolikę polityczną, gdyż królów z reguły pokazywano jako olbrzymów, aby tym samym podkreślić ich pozycję i władzę). Rządy Sammuramat były jednak okresem osłabienia międzynarodowej pozycja Asyrii, gdyż w tym czasie nie podejmowano żadnych wypraw wojennych (swoją drogą, tak mi się wydaje że królowie asyryjscy być może uciekali w owe wyprawy wojenne, aby nie musieć sprostać tym wszystkim ograniczeniom, jakie były im narzucane w sytuacji, gdy wiedli pokojowy żywot Któż bowiem mógłby noc w noc spółkować z nową dziewczyną, to trzeba by było naprawdę niespożytej energii, nic więc dziwnego że większość z nich wolała wojaczkę niż... takie tortury 😉).




W tych warunkach król Joachaz nie mógł w żaden sposób liczyć na pomoc Asyrii przed spodziewaną inwazją Hazaela z Damaszku na Królestwo Izraela. Starał się co prawda o sojusz z Joaszem z Judy i ten zapewne doszedł do (skutku choć nie ma co do tego żadnej pewności, ale późniejsze wydarzenia mogą o tym świadczyć), jednak to nie wystarczyło. Co prawda Aramejczycy wielokrotnie dostawali łupnia w bitwach z Asyryjczykami, to jednak ich armia bezwzględnie górowała nad Izraelitami. W każdym razie do owego ataku doszło (nie wiadomo dokładnie kiedy ono nastąpiło, można jednak założyć że około 810 r. p.n.e.) i Aramejczycy prowadzeni przez swego króla Hazaela natarli na Północne Królestwo. Doszło do bitwy w rejonie Samarii, która zakończyła się totalnym pogromem armii izraelskiej i to tak wielkim, że król Joachaz musiał podpisać upokarzający pokój, na mocy którego nie tylko przywracał w kraju usunięte (w wyniku rewolty jego ojca z 841 r. p.n.e.) kulty syryjskie i kananejskie, ale wręcz przyznawał im pierwszeństwo kosztem religii Mojżeszowej. Dodatkowo musiał zapłacić złotem i srebrem Hazaelowi i uznać się za jego lennika, w zamian tamten łaskawie pozwolił mu dalej panować. Teraz, po tak łatwo odniesionym zwycięstwie, król Aramu ruszył na Judę, która również nie była przygotowana do wojny (zapewne jednak ów atak spowodowany był tym, że jakieś kontyngenty z Judy znalazły się wśród wojsk Joachaza pod Samarią). Joasz zmobilizował swoich żołnierzy i stanął na ich czele. Doszło do bitwy z najeźdźcami (dokładnie nie wiadomo gdzie się to odbyło), która zakończyła się podobnie jak ta pod Samarią, całkowitym zwycięstwem Aramejczyków. Grube mury Jerozolimy co prawda zniechęciły Hazaela do prób zdobywania miasta, ale i tak wymógł na Joaszu dokładnie taki sam upokarzający pokój, jak wcześniej na Joachazie. Król musiał się wykupić złotem i srebrem, a poza tym przyznać pogańskim religiom pierwszeństwo w swoim królestwie. Następnie podbudowany kolejnym łatwym zwycięstwem Hazael, ruszył przeciwko filistyńskiemu miastu Gat. Miasta tego jednak nie zdobył i po uzyskaniu okupu powrócił do Damaszku. Mógł być jednak zadowolony ze swoich osiągnięć. Po latach kryzysu i asyryjskiej ekspansji, zdołał odbudować pozycję swego kraju i rozszerzyć kontrolę Aramu na królestwa Izraela i Judy (a także częściowo na Filisteę). W Asyrii panowała pokojowo nastawiona królowa Sammuramat, więc nie musiał obawiać się ataku z tej strony (tym bardziej jako kobieta raczej nie poprowadziłaby armii). Mógł więc być pewien że los mu sprzyja... ale nie na długo. 

Szczęście i nieszczęście często wymieniają się miejscami i to bardzo szybko, a człowiek powinien po prostu to akceptować i zarówno w chwilach szczęścia nie przejawiać zbytniej radości, jak również w chwilach upadku nie rozpaczać, wszystko bowiem można odwrócić (wszystko bowiem jest grą na tym świecie i choć ta gra często bywa dla nas smutna, bolesna albo traumatyczna, to jednak nie zmienia to faktu że jest to gra. Prawdziwy spokój osiągamy dopiero po zakończeniu gry, w miejscu, gdzie już nie musimy się o nic martwić i gdzie możemy - że tak się wyrażę - nieustannie się bawić i czynić co tylko nam się podoba - oczywiście nie w tej typowo egoistycznej postawie, ale tak to właśnie można sprecyzować. Tam jest nasz prawdziwy Dom, tu zaś jest kołchoz, który musimy znosić po to, aby ponownie na stałe już poznać drogę powrotu do Domu). Tak więc w roku 806 p.n.e. królowa Sammuramat ustąpiła (lub też zmarła) i pełną władzę objął jej syn - Adad-Nirari III. Tym samym skończył się spokojny i bezpieczny czas dla Hazaela, gdyż już w następnym roku nowy władca Asyrii podjął wielką kampanię syryjską, której zwieńczeniem było dotarcie pod mury Damaszku. Miasta tego co prawda nie zdobył, ale Hazael utracił już wszelkie wpływy zarówno w Izraelu jak i w Judzie, gdyż kraje te ponownie weszły w strefę wpływów Asyrii (zarówno Joachaz jak i Joasz musieli złożyć Adad-Nirariemu hołd i uznać się za jego lenników). Krótko więc trwała dominacja Damaszku nad Izraelem i Judą. Kampania ta jednak była również ostatnią i dla Asyryjczyków, jako że w kolejnych latach znacznie wzrosła potęga Królestwa Urartu i tam właśnie kumulowała się odtąd uwaga władców Kalchu. Hazel zaś został ponownie osłabiony i nie był w stanie zorganizować kolejnej wyprawy przeciwko południowo-zachodnim sąsiadom, to zaś dało czas i okazję władcom Izraela i Judy aby odbudować swoją pozycję i podjąć konfrontację z rosnącymi w siłę Filistynami.




Jako ciekawostkę można dodać, że rok 814 p.n.e. to również rok tradycyjnego założenia Kartaginy na afrykańskim wybrzeżu (na ziemiach dzisiejszej Tunezji). Dokonać tego miała (według rzymskiego historyka Pompejusza Trogusa, żyjącego na przełomie I wieku p.n.e i I wieku naszej ery) księżniczka tyryjska, córka króla Tyru Muttonesa - Dydona (zwana też Elissą). Po śmierci bowiem Muttonesa, jego syn i następca (a brat Dydony) Pigmalion, kazał zamordować jej męża, kapłana boga Melkarta Acherbasa (zwanego też w innych źródłach Sycheusem). Wszystko po to, aby dobrać się do nieprzebranych skarbów świątyni Melkarta, jakimi dysponował Acherbas. Dydona postanowiła więc uciec spod władzy swego brata i nakłoniła do tego wielu obywateli Tyru (samych mężczyzn), którzy pod osłoną nocy wsiedli na okręty i wypłynęli w morze. Po dotarciu do Cypru przyłączył się do nich tamtejszy kapłan bogini Asztarte, który wraz z rodziną postanowił udać się na przygodę życia do nowej ojczyzny, pod warunkiem wszakże, iż Dydona zagwarantuje mu, że on i jego potomkowie będą w nowym miejscu sprawować na wieki godność kapłańską. Z Cypru uprowadzono również 80 młodych dziewcząt, które miały w świątyni pełnić posługę kapłanek-prostytutek i jednocześnie być towarzyszkami dla uciekinierów z Tyru, którym bez wątpienia doskwierał brak kobiet. Po dotarciu do afrykańskich wybrzeży i zejściu na ląd, tyryjskim kolonistom na powitanie wyszedł władca libijskich Maksytanów, król Jarbas. Powitał on ich serdecznie, ale na prośbę Dydony o możliwość osiedlenia się, odparł, że mogą oni zająć tylko tyle miejsca, ile zajmie rozciągnięta na ziemi skóra upolowanego wołu. Dydona zgodziła się, choć wiedziała że był to zwykły podstęp ze strony Jarbasa. Postanowiła jednak go przechytrzyć i nakazała ciąć skórę wołu na drobne, cieniutkie paseczki, tak, aby objąć nimi znaczny obszar ziemi. Gdy tak się stało, pokazała swoje dzieło Jarbasowi, a ten musiał zgodzić się oddać im cały teren objęty skórą woła, gdyż w przeciwnym razie złamałby własne słowo. Ziemia ta była pierwotnym osadnictwem Fenicjan i znana była jako wzgórze Byrsa (Rzymianie stracili tam wielu żołnierzy w czasie zdobywania Kartaginy w 146 r p.n.e., gdyż każdy dom był tam swoistą twierdzą). Byrsa bowiem po łacinie znaczy "skóra", a tak właśnie tradycja rzymska przekazała wcześniejszą tradycję fenicką. Tak więc zaczęto budować pierwsze domy na wzgórzu Byrsa i oczywiście świątynię Melkarta i Asztarte (w czym pomogli Tyryjczykom ich feniccy ziomkowie z pobliskiej kolonii Ityke).

Pigmalion, gdy się o tym dowiedział, wpadł w złość i postanowił wyprawić się za morze, aby zniszczyć kolonię założoną przez jego siostrę. Ostatecznie wyperswadowali mu to kapłani, twierdząc że tak chcieli bogowie, zaś Kart Hadaszt (bo tak właśnie nazwano nową kolonię, czyli "Nowe Miasto") jest kolejną fenicką osadą w tamtym regionie. Według legendy zaś, gdy zaczęto kopać fundamenty, natknięto się na czaszkę wołu, co niosło za sobą zapowiedź że co prawda miasto będzie bogate, ale dochodzić do tego będzie ciężką pracą, w trudzie i znoju. Dydona poleciła więc kopać w innym miejscu, gdzie natknięto się na czaszkę konia i to uradowało wszystkich, gdyż świadczyło że będzie to dumny, bogaty i wojowniczy gród (innymi słowy, bogactwo zawdzięczać będzie rabunkowi). Panowanie Dydony nie trwało długo, zaledwie kilka lat, gdyż Jarbas postanowił się z nią ożenić, a ona - aby nie odrzucać otwarcie jego oświadczyn i nie skazywać mieszkańców na zemstę Libijczyków, postanowiła zginąć na stosie ofiarnym. Od tej pory stała się wieczną królową w pamięci Kartagińczyków, panią i opiekunką ich miasta, chociaż realnie wydaje się że jest to tylko piękna legenda i nie ma ona zbyt wiele wspólnego z prawdą. Na przykład bowiem grecki historyk Filistros z Syrakuz (żyjący w IV wieku p.n.e.) twierdził, że prawdziwymi założycielami Kart Hadaszt było dwóch tyryjskich wodzów Karchedon i Zoros (ale to też wydaje się mocno podejrzane, jako że imię Zoros jest zniekształconą nazwą Tyru). Cyceron zaś twierdził że Kartaginę założyła niejaka Cartere. Dziś już zapewne prawdy nie poznamy (chyba że uda nam się kiedyś skonstruować wehikuł czasu). W każdym razie piękna tradycja o Dydonie przetrwała wśród mieszkańców Kartaginy i stała się potem częścią wspólnej grecko-rzymskiej, a potem europejskiej cywilizacji.




O ile jednak opowieść o Dydonie wydaje się być jedynie zbieraniną najróżniejszych legend - lokalnych i fenickich, o tyle późniejsze o co najmniej dwa pokolenia założenie miasta na siedmiu wzgórzach, zwanego Rzymem, ma już znacznie więcej wspólnego z prawdą niż z legendami. Oczywiście przez dłuższy czas historycy twierdzili, że opowieść o dwóch braciach bliźniakach - Romulusie i Remusie jako założycieli grodu nad Tybrem, to też tylko wytwór fantazji twórców i historyków antycznych. Okazuje się jednak, że współczesna archeologia robi takie postępy, że pewne rzeczy możemy już dziś potwierdzić lub wykluczyć. Odnalezienie zaś (kilka lat temu, już dokładnie nie pamiętam kiedy) kompletnej chaty, wzniesionej w Rzymie w czasie kultury Villanowa (czyli wtedy, kiedy Rzym miał zostać założony) pokazuje dobitnie że tradycje o dwóch braciach wcale nie musi być legendą. Oczywiście dowody które archeolodzy przytaczali należałoby ponownie przedstawić i odnaleźć (przynajmniej ja musiałbym je odnaleźć, bo mam je gdzieś zapodziane), być może na ten temat powinienem zrobić oddzielny wątek (może właśnie w serii o początkach Rzymu, który planuje). W każdym razie twierdzenie iż dwaj bracia założyli Rzym jest znacznie bardziej prawdopodobne niż twierdzenie że  Kartaginę założyła Dydona (choć to ostatnie oczywiście też może w przyszłości okazać się prawdą).




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz