Stron

niedziela, 3 grudnia 2023

PRYWATNE ŻYCIE DYKTATORÓW - Cz. I

CZYLI JAK ŻYLI (I JAK MIESZKALI) HITLER, STALIN, MUSSOLINI CZY MAO ZEDONG





Dziś zapraszam na nową serię tematyczną, która obejmować będzie przede wszystkim prywatne życie dyktatorów (często największych i najkrwawszych dyktatorów, takich jak Hitler, Stalin, Mao Zedong czy Pol Pot). Oprócz informacji ściśle prywatnych na temat danych dyktatorów, omówię również wydarzenia dziejące się w danym momencie historycznym w państwach, którymi władali, a także opiszę prywatne upodobania i talenty jakie owi dyktatorzy często przejawiali to były one różnorakie (Stalin np. pisał świetne wiersze, Hitler dobrze malował, a szczególnie szkicował, a Mao także pisał piękne wiersze, szczególnie o miłości). Wydaje się to dziwne że takie potwory w ludzkiej skórze zdolni byli do tak wzniosłych i często pięknych dzieł, ale jeśli uświadomimy sobie, że tak naprawdę to wszystko jest naszym wspólnym czyśćcem, który niektórzy zamieniają w swój prywatny raj, tworząc jednocześnie piekło dla innych. To jest temat na inną rozmowę i nie chciałbym się nad tym dłużej skupiać w tym temacie, warto jednak uświadomić sobie że nawet najgorsza ludzka menda ma prawo do miłości, gdyż z tej Miłości pochodzi i do tej Miłości wrócić pragnie, choć czasem jest to poprzedzone milionami ofiar. Nie da się opuścić owego czyśćca (czy też dla niektórych piekła), tego naszego ziemskiego czyśćca w inny sposób, niż tylko poprzez Miłość (i to bezinteresowną miłość do wszystkich istot), wielu zaś o tym zapomina i szuka czegoś innego, czegoś co mogłoby zastąpić owa Miłość - która jest jedynym wyjściem z naszej podróży przez wcielenia, i dlatego rodzą się potem takie idiotyzmy jak komunizm, nazizm, faszyzm czy inne tego typu izmy.

W każdym razie w tym temacie chciałbym się skupić bezpośrednio na prywatnym życiu dyktatorów i na ich miłostkach, słabościach czy też pasjach, a także obawach i lękach. Zacząć bym też chciał od Stalina, jako że wydaje mi się on w tym momencie najbardziej interesujący, biorąc pod uwagę fakt, ile mitów narosło na temat jego życia, jego ascetycznego życia, bo w Rosji do dzisiaj pokutuje przekonanie, że Stalin żył bardzo skromnie. Nosił codziennie ten sam mundur, jadł i pił niewiele, sypiał na twardym żołnierskim łóżku i otrzymywał pensję na poziomie wysoko wykwalifikowanego robotnika. To wszystko są mity w jakie wierzą miliony Rosjan, a także wielu innych sierot po komunizmie. Warto co nieco odkłamać w tym i w innych tematach (np. Hitler był ekscentrykiem i nieco dziwakiem stroniący od ludzi. Nazistowska propaganda zaś starała się z tych jego przywar uczynić zalety dobrego niemieckiego męża, rozmiłowanego we własnym domu na niemieckiej ziemi itd.). Przejdźmy zatem do tematu.



STALIN
W ŚWIĄTYNI BESTII
Cz. I




 Zacznijmy może od ukazania życia Stalina w latach jego największej popularności, gdy dzierżył w swym ręku całość władzy w Rosji sowieckiej, a dopiero potem przejdziemy do opowieści o jego życiu na tle zmieniających się uwarunkowań politycznych.

Otóż zacznijmy od tego, że Stalin praktycznie nie miał żadnych kontaktów z pieniędzmi w czasach gdy władał Związkiem Sowieckim a potem podbitą połową Europy. On (podobnie zresztą jak Hitler od połowy lat 20-tych) nie musiał martwić się ani o wydatki, ani w ogóle zajmować się kwestiami finansowymi. Wszystko bowiem czego zapragnął, wszystko czego chciał w magiczny sposób pojawiało się w jego otoczeniu, ot, na pstryknięcie palcem. Nie nosił przy sobie żadnych pieniędzy ponieważ nie potrzebował tego czynić, i tak nic za nie nie kupował i nigdzie nie wychodził - wszystko co miał wokół siebie opłacało państwo sowieckie, a Stalin żył tam w ogromnym przepychu, wbrew temu co twierdziła propaganda i co powielali później ludzie w swej głupocie. Nie miał pieniędzy, a miał wszystko wokół siebie, dosłownie wszystko. Na pstryknięcie palców miał sprowadzane do jego apartamentów kobiety - takie jakie chciał i jakiemu się podobały. Miał prywatne plaże, specjalnie dobranych ludzi i pałace w których toczyło się normalne życie, tak jakby przebywał w każdym z nich jednocześnie (nigdy bowiem nie było wiadomo w której rezydencji nagle się zjawi). Josif Wissarionowicz Dżugaszwili - czyli Stalin posiadał 18 pałaców i rezydencji w całej sowieckiej Rosji (niektóre z nich były zamienione w twierdze). Rezydencje te były oczywiście odizolowane od świata, otoczone kilkoma ogrodzeniami (np. drutem kolczastym, metalowym płotem i zasiekami) oraz oczywiście pilnowane 24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu przez specjalnie dobrane oddziały NKWD (liczące nawet, w niektórych największych pałacach Stalina - kilka tysięcy osób). A przecież nie byli oni jedyną ochroną dyktatora, bowiem na terenie samego pałacu (każdego pałacu) działała prywatna ochrona Stalina, niezależna od tamtej.

Każda rezydencja miała stały personel obsługi przynależny tylko danemu miejscu. W każdej też byli zatrudnieni kucharze, kelnerzy, lekarze (nawet toksykolodzy, mający sprawdzać jakość jedzenia podawanego Stalinowi do stołu), pielęgniarki, kierowcy, ogrodnicy. Z reguły stały personel każdej takiej rezydencji przekraczał 50 osób, ale z chwilą gdy zjawiał się w niej Stalin, stan osobowy zwiększał się co najmniej dwukrotnie, a często trzykrotnie. Wszystkie 18 rezydencji jakie posiadał do swego użytku Józef Stalin, to były: Kuncewo, Siemionowska, Zubałowo (wszystkie w Moskwie), następnie Nowa Macesta, Puzanówka, Riwiera, Blinowka (w Soczi), dalej Zimna Rzeczka, Ritza, Nowy Afon (ta wzniesiona w górach Kaukazu rezydencja, posiadała specjalny podziemny tunel wiodący do pięknej, prywatnej plaży), Suchumi, Missiury (znajdowała się tam specjalna porcelanowa wanna w pięknie urządzonej łazience, która dla komfortu Stalina nieustannie miała podgrzewać wodę, tak, aby nie pozwolić jej ostygnąć), Borżomi (tutaj zbudowano schody w taki sposób, aby ułatwić cierpiącemu na bóle korzonek Stalinowi wchodzenie na piętro), Tzchabato (wszystkie w Gruzji), następnie Koreiz, Gorłowinka, Trapeznikowo i Jewejnaja (na Krymie). Jako ciekawostkę należy dodać że nie wszystkie z tych rezydencji Stalin odwiedził w czasie swych rządów, w niektórych nigdy nie był, w innych był tylko raz w życiu, mimo to wszystkie one funkcjonowały tak, jakby generalissimus Związku Sowieckiego był tam stale obecny.

Stół sowieckiego dyktatora uginał się od wszelkiego rodzaju przysmaków. Ryby przywożono ze specjalnych stawów hodowlanych, przeznaczonych tylko i wyłącznie dla niego i w czasie gdy na Ukrainie ludzie zjadali trawę lub korę drzew (a często też dochodziło do przypadków kanibalizmu) bo niczego innego nie było w czasie Wielkiego Głodu z lat 1932-1933, Stalin miał wszystko, czego mógł sobie zażyczyć, a nawet więcej. Bez względu na to w której ze swych rezydencji przebywał, codziennie miał tam dostarczane samolotem świeże owoce prosto z Gruzji, jak również wino gruzińskie które lubił. Wszystkie inne przysmaki które spożywał Stalin (w tym bażanty, czy specjalnie pieczone na wolnym ogniu barany) pochodziło z odpowiednio wybranych i sprawdzonych hodowli, przeznaczonych tylko i wyłącznie na potrzeby Stalina i jego otoczenia (rodziny, ewentualnie najbliższych przyjaciół). Wszystko to oczywiście kosztowało niebagatelne sumy, którymi oczywiście Stalin się nie przejmował bo on za to nie płacił (zajmował się tym specjalny wydział zaopatrzeniowy NKWD). Wszystko co otaczało Stalina było najwyższej jakości, począwszy od potraw (które oczywiście były skrupulatnie sprawdzane przed podaniem dyktatorowi), a skończywszy na wystroju apartamentów w jego rezydencjach. Meble były wykonane z najlepszego drewna (w Moskwie zajmował się tym specjalnie wybrany i sprawdzony przez NKWD zakład meblarski), kryształy, lampy a nawet narożniki wykonano z taką starannością o szczegóły i dbałością nie tylko o to, aby przypodobać się dyktatorowi, ale przede wszystkim aby nie mógł on zrobić sobie przy nich żadnej krzywdy. Oczywiście było to w stu procentach niemożliwe do wykonania, ale sam fakt że starano się to robić z taką myślą też pokazuje atmosferę strachu jaka panowała w sowieckiej Rosji. Przecież gdyby Stalin potknął się chociażby o dywan w swoim apartamencie, to producent owego dywanu w najlepszym przypadku skończyłby w "uzdrowisku" na Magadanie, a tam - jak mówił pułkownik Kwiatkowski - zdycha się głęboko pod ziemią.




Wszyscy ludzie pracujący w rezydencjach Stalina (począwszy od sprzątaczek a na lekarzach skończywszy) to byli specjalnie dobrani, etatowi pracownicy NKWD, którzy dzięki temu że byli blisko Stalina mieli specjalne przywileje. Przysługiwał im np. dostęp do sklepów z deficytowymi towarami z zagranicy (w Polsce z czasów stalinizmu mówiło się o takich sklepach "za żółtymi firankami", a potem w latach 60-tych 70-tych i 80-tych to były sklepy towarowe: Pewex i Baltona - gdzie można było, oczywiście za prawdziwe pieniądze, czyli za dolary, marki, funty czy franki - kupić towary oficjalnie na rynku niedostępne, np. prawdziwe czekolady, a nie wyrób czekoladopodobny który smakował jak rozpuszczony smar. Zresztą cały ten komunistyczny ustrój to był jeden wielki wyrób czekoladopodobny).


REKLAMY PEWEXU i BALTONY z PRL-u





Pracownicy prywatnych willi Stalina mieli możliwość nie tylko robienia zakupów w specjalnych sklepach z deficytowymi towarami (niedostępnych w Związku Sowieckim dla zwykłych ludzi), ale również wysokie zarobki i własne, prywatne bezpieczeństwo. Stąd też wielu marzyło o tym, aby dostać taką pracę, ale nie było to łatwe, gdyż przede wszystkim dobrą opinię musiała ci wystawić służba bezpieczeństwa, która sprawdzała nie tylko daną osobę, ale również jej rodzinę, dalszych i bliższych krewnych oraz wszystkich znajomych. Jakiekolwiek podejrzenie natychmiast eliminowało taką osobę z kręgu kandydatów. A rezydencje pracowały 24 godziny na dobę (czy był tam Stalin, czy go nie było), dlatego też ekipy musiały się zmieniać co najmniej raz dziennie. Nie było też mowy o tym, żeby popełniono jakikolwiek błąd i zatrudniono osobę, która mogłaby w jakikolwiek sposób zaszkodzić dyktatorowi. To w ogóle nie wchodziło w rachubę, dlatego też odsiew kandydatów nawet wśród już sprawdzonych osób był niezwykle duży. Obsługa też była szkolona do szybkiej i bezszelestnej pracy (chodziło o to, aby lokatorom wieczornych i nocnych popijaw zapewnić maksimum komfortu). Bowiem Stalin swoje nocne popijawy urządzał z reguły ok. 10:00 lub 11:00 wieczorem, a kończył o około 5:00 nad ranem. Stoły oczywiście uginały się od wszelkich smakołyków, ale najwięcej było tam trunków, począwszy od gruzińskich win szczególnie Chwanczkara - ulubione wino Stalina), likierów, koniaków, szampanów i oczywiście wódek, hektolitry wódek. I wszyscy musieli pić, bowiem Stalin nie ufał tym, którzy odmawiali picia i tacy mogli być pewni że w najbliższym czasie stracą zaufanie wodza, a wraz z nim bezpieczeństwo i zapewne życie.




Po północy (lub tuż ok. godziny 1:00 w nocy) obsługa z reguły zmieniała zastawę (oczywiście na wcześniejsze wezwanie Stalina), gdy czterech kelnerów chwytało obrus z wszystkich czterech stron, łącznie z potrawami, sztućcami i trunkami jakie się tam znajdowały, zabierano to wszystko i lądowało to w worku, po czym rozkładano nowy obrus i przynoszono nowe potrawy: kotlety, kapustę po gruzińsku, smażone przepiórki i kolejne hektolitry wódki, wina i koniaków. Wszystko było ponownie gorące i gotowe do spożycia. Pijana ekipa rozchodziła się ok. 4:00 lub 5:00 nad ranem (niektórzy wręcz byli wynoszeni), ale Stalin miał silną głowę do alkoholu i był w stanie wytrzymać wielogodzinną popijawę.

Stalin był więc prawdziwym carem, nowym bolszewickim carem i choć oficjalnie po rewolucji 1917 r. na rozkaz Lenina miano zrezygnować z wysokich uposażeń urzędników państwowych, to jednak szybko okazało się to niewykonalne, gdyż urzędnicy i tak pobierali drugą (a często trzecią) pensję w formie łapówek. Ludzkiej natury nie dało się zmienić i nie można jej zmienić w taki sposób, chociaż bolszewicy utrzymywali że są ludźmi wyjątkowymi i innymi od całej reszty ludzkości, a jak mówił Stalin jeszcze w 1921 r.: "Jesteśmy nową arystokracją" i rzeczywiście, mnóstwo bolszewików w to wierzyło, a nawet niektórzy próbowali żyć w sposób ascetyczny, tak jak nakazywały ideały bolszewizmu (np. Feliks Dzierżyński - twórca Czeka - poprzedniczki NKWD, i jednocześnie człowiek który co najmniej dwukrotnie ocalił życie Józefowi Piłsudskiemu - z którym zresztą był spokrewniony - żył bardzo skromnie. A gdy zmarł w 1926 r. - zamordowany najprawdopodobniej z polecenia Stalina - to nie było w czym go pochować, bo nie miał nawet przyzwoitego garnituru. Nosił tylko jeden mundur wojskowy który nie nadawał się do takiej uroczystości, dlatego też trzeba było specjalnie uszyć mu do trumny garnitur). Stalin miał już zupełnie gdzieś dbanie o pozory bolszewickich utopii z książek dla marksistowskich intelektualistów. On wprowadzał bolszewizm bezpośrednio w życie, a bolszewicy według niego byli nową arystokracją więc mieli prawo żyć tak, jak żyła dawna arystokracja, a on jako przywódca partii miał prawo żyć jak car. I tak też żył. 




CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz