CZYLI JAK TO SIĘ ZACZĘŁO?
Ponieważ obecna sytuacja wykluczenia Polski z kręgu decyzyjnego na temat przyszłości Ukrainy i ewentualnego zakończenia konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, jest dla mnie wyjątkowo nie do przyjęcia (pojawiają się oczywiście głosy, że kto miałby tam pojechać? Ja uważam że mógłby tam pojechać prezydent Andrzej Duda, ale równie dobrze mógłby pojechać premier Donald Tusk. Co prawda nie głosowałem na niego i nie popieram ani jego, ani jego polityki, uważam go też za zwykłego cwaniaczka, kłamczucha i człowieka który działa na niekorzyść mojego Państwa, a związane to jest z jego wcześniejszymi zależnościami jeszcze z czasów Kongresu Liberalno-Demokratycznego, a także wciąż nie zastygły mi pragnieniami powrotu do Brukseli. Mimo to, to jest premier mojego kraju i jeśli tylko "odważyłby" się działać zgodnie z interesem naszego Państwa i Narodu, to miałby we mnie pełne wsparcie, bez względu na różnice polityczne). Dlatego też postanowiłem jeszcze dzisiaj zaprezentować wybrane fragmenty z książki Zbigniewa Parafianowicza "Polska na wojnie. Nieznane fakty, kulisy rozmów. Wielkość i małość polskiej polityki", opowiadającej o wydarzeniach dziejących się od roku 2021, czyli jeszcze sprzed wybuchu wojny na Ukrainie, aż do roku 2023 i konfliktu, jaki wybuchł wówczas między Polską a Ukrainą z powodu sporu o transport ukraińskiego zboża przez polskie terytorium. Ciekawie opisane są tam różne niuanse spotkań poszczególnych polityków - zarówno polskich, ukraińskich jak i niemieckich, francuskich, brytyjskich i amerykańskich. Ciekawa lekcja dla nas, aby wiedzieć jak działać w przyszłości i jak nie dać się ogrywać takim indywiduom jak Scholz czy Biden.
SPOTKANIE W WIŚLE
Dyplomata: (...) Na miesiąc przed wojną Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski spędzili razem w Wiśle dwa dni. Spotkanie było zaplanowane wiele miesięcy wcześniej i nie miało nic wspólnego z wojną. Chodziło o "projekt przyjaźń", który miał polegać na wejściu w buty Aleksandra Kwaśniewskiego z czasów pomarańczowej rewolucji, czyli zbudowaniu półprywatnych relacji pomiędzy Dudą a Zełenskim.
Dyplomata A zaangażowany w sprawy ukraińskie: Pomysł nieformalnego spotkania rzucił Jakub Kumoch, minister w Kancelarii Prezydenta, a potem kluczowa postać u boku Dudy w pierwszym roku wojny. Duda z początku miał wątpliwości. Bo zdawał sobie sprawę, że był już raz oszukiwany przez Poroszenkę. "Umówiłem się z nim na wiele rzeczy. Niemal żadnej nie spełnił" - miał mówić.
Dyplomata B: Chodziło o spór wokół Wołynia, ale nie tylko. Poroszenko nie wywiązał się z pomysłu wprowadzenia Polaka do rządu ukraińskiego. Co prawda zaproponował coś więcej, stanowisko szefa rządu, ale Balcerowiczowi, arcyprzeciwnikowi PiS. Duda potraktował to jako policzek.
Minister X: Ustaliliśmy, że trzeba się z Zełenskim spotkać w cztery oczy i po prostu po męsku napić się wódki.
Dyplomata A: "Duda powiedział, że najbardziej nadaje się Wisła. "Tam jest taka dobra karczma" - stwierdził. Miał na myśli obiekt w dyspozycji Kancelarii Prezydenta. (...) Spotkanie odbyło się w czwartek i piątek 20-21 stycznia 2022. I faktycznie było przełomowe w późniejszych stosunkach. Udział wzięły kluczowe postaci. Zełenskiemu towarzyszył Andrij Jermak, numer dwa ukraińskiej polityki. Oraz Andrij Sybiha, zastępca Jermaka odpowiedzialny za sprawy międzynarodowe. Po stronie polskiej byli główni "wojenni" doradcy prezydenta - Kumoch, oraz z ramienia rządu wiceszef MSZ Marcin Przydacz.
Minister X: Nie było planu że w Wiśle podpiszemy jakieś konkretne umowy. Obie strony były zainteresowane uruchomieniem stałego kanału komunikacji. Mniej formalnego. Bez ograniczeń protokolarnych. Bez straty czasu. Po rozmowach w Wiśle wieczór spędziliśmy, jedząc i pijąc.
Dyplomata B: Duda plus wóda równa się nienuda. Bez alkoholu Duda jest strasznym nudziarzem, po alkoholu odwrotnie. Wisła to była regularna impreza. Dyplomacja alkoholowa z bardzo satysfakcjonującym rezultatem. Duda jest świetnym opowiadaczem kawałów po rosyjsku. Nie wiem, skąd je zna, ale opowiadał je z dobrym akcentem.
Dyplomata A: Nikt nie spił się w trupa. Prezydenci testowali się. Żaden nie gadał głupot. Nikt nie odpadł. Może Zełenski trochę wolniej mówił, ale żaden głupot czy bełkotu. Zełenski nie wygląda, ale może sporo przyjąć. Nie zmienia się po alkoholu. Zachowuje pełną kontrolę. (...) Odniosłem wrażenie, że jest znacznie silniejszym politykiem, niż mógłby wskazywać kreowany jego obraz na Ukrainie przed wojną. (...) Nie kreuje się na wschodniego mużyka i bandytę. Nie przeklina nadmiernie. (...) Cwany i zawsze wychodzący na swoje. Mimo że nie prezentuje siły i nie pręży muskułów.
Człowiek z bliskiego otoczenia prezydenta: Pytałem w Wiśle, czy nie rozważają wariant ataku Rosjan na pełną skalę. Krążyły daty inwazji. Pisano też o wariancie zakładającym atak na Kijów. Zełenski nie dał jednoznacznej odpowiedzi. Mówił, że liczy się z każdym scenariuszem, ale obawia się, że jest w tym dużo przesady. Mówił, że każde doniesienie o dacie ataku to dla niego poważny problem, bo po takim newsie z Ukrainy uciekają miliony dolarów kapitału zagranicznego. Sugerował, że jego otoczenie będzie oficjalnie przekonywało, że do wojny nie dojdzie. Nie planował też mobilizacji. Chodziło o to, by nie uciekały pieniądze, ale też o zachowanie spokoju i powstrzymanie paniki wśród ludności.
Polityk ukraiński, obecny w Wiśle: Wisła była najlepszym spotkaniem, jakie na tym szczeblu odbyliśmy z Polakami. Wcześniej miewaliśmy problem z tym, czego właściwie oczekują od nas. Nie było jasności celów polskiej polityki wobec Kijowa. Poza ogólnikami, że jesteśmy dla Warszawy strategicznym partnerem. Dowiedzieliśmy się, że teraz jest wola na najwyższym szczeblu, aby współpracę napełnić treścią. Dowiedzieliśmy się, że chce tego też Jarosław Kaczyński, który od zawsze był wobec Ukrainy podejrzliwy. (...) Mieliśmy podstawę do nowej współpracy - zaufanie.
Dyplomata B: Rano po tej naszej alkodyplomacji wszyscy jedli śniadanie i byli dla siebie bardzo mili. (...) Wisła odbyła się w atmosferze biwaku na studiach. Pamiętam, że minister Przydacz puszczał Kumochowi utwór zespołu Braci Figo Fagot pod tytułem "Wóda zryje banie" (🤭).
Człowiek z bliskiego otoczenia prezydenta: Wisła była kluczowa dla stosunków polsko-ukraińskich w pierwszych stu dniach wojny. To był strzał w dziesiątkę. Nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, jaki będzie efekt. Ale jak patrzę na to z perspektywy czasu, to nie wiem, czy tam narodziła się autentyczna przyjaźń. Nikt tego nie powie wprost, ale te misie Duda-Zełenski są trochę wyreżyserowane. Zełenski radzi sobie z tym dobrze. To w końcu aktor. Duda trochę gorzej. Oni są od siebie bardzo różni (nic dziwnego Zełenski to przecież blokers z Krzywego Rogu, a Duda to inteligent z Krakowa). Zełenski zamknięty. Duda to typ harcerza. (...) No ale tyle, ile było można, wyciągnęli z tej znajomości. Była okazja, wykorzystali ją, udając wielką przyjaźń. Później, po tym karnawale przyjaźni, gdy Zełenski uwierzył, że jest Mahatmą Gandhim (pycha zawsze kroczy tuż przed upadkiem, a obecne poparcie prezydenta Zełenskiego na Ukrainie szoruje po dnie), Duda jako asystent Gandhiego nie był mu już potrzebny.
INWAZJA
Minister X: Nasi generałowie codziennie mówili: "Następne 72 godziny będą decydujące". Cały czas tak gadali przez kilka tygodni do znudzenia. Po kolejnej deklaracji, że kolejne 72 godziny zadecydują o losach wojny, ktoś ze służb rzucił: "Proszę państwa, z naszych informacji wynika, że na granicy z Ukrainą powróciła korupcja, która zniknęła całkowicie po 24 lutego". Skoro jest korupcja, to znaczy, że na Ukrainie wraca normalność (🥴). To było chyba na początku kwietnia. Ktoś wtedy powiedział: "Ukraina się obroniła". Wszyscy się śmiali. Nawet Kaczyński się śmiał. W poniedziałek 21 lutego 2022 Putin ogłosił niepodległość separatystycznych republik donieckiej i ługańskiej. Było jasne, że odwołujemy wszystko i jedziemy do Kijowa.
Człowiek z bliskiego otoczenia prezydenta: Duda był spokojny, ale czuł powagę sytuacji. Nie pozwolił jechać Solochowi, szefowi BBN. Prezydent powiedział przed wyjazdem do Kijowa, że ma zostać w Polsce. Ma zostać na wypadek wybuchu wojny. Co ciekawe, Soloch sam się zgłosił na ochotnika, chciał jechać. Prezydent powiedział mu, że ma zostać i pilnować spraw, gdyby coś się nam stało.
Minister Y: Wyjechaliśmy w środę 23 lutego. Bez rozgłosu. Samochodami. Z ochroną. Duda powiedział, że nie polecimy samolotem, bo jak się coś stanie, damy przeciwnikom argument, że Polska to państwo z dykty. On ma obsesję na tym punkcie. Syndrom smoleński. Duda boi się ośmieszenia państwa. (...) W Kijowie wtedy też był Nausèda (prezydent Litwy - Gitanas Nausèda). Na Litwę wrócił swoją casą. Samolotem wojskowym. Wszystkie loty cywilne zachodnich linii lotniczych były już odwołane.
Minister X: Wszystko niby było ekstra, ale plan wyjazdu i tak wyciekł do prasy. Szukaliśmy przecieku. Pojawiły się wzajemne oskarżenia. Litwinów do nas. Nas do Ukraińców i Litwinów. Nic się nie dało przeprowadzić w tajemnicy. To jest jakieś przekleństwo. Zbyt wiele osób jeszcze przed wydarzeniem chce mieć sukces.
Człowiek z bliskiego otoczenia prezydenta: Po drodze, gdzieś za Łuckiem zatrzymaliśmy się na ukraińskiej stacji benzynowej. Zabawna sytuacja miała miejsce. Na tym cpn-ie ukraińskim stał karnie w kolejce do kibla, żeby się wysikać. Jakaś pani stała. Jakiś pan. I on. Prezydent Nausèda potem mówi do Dudy: "Ale numer. Stałeś normalnie w kolejce do kibla na stacji benzynowej?" Oni tak ze sobą rozmawiają. Jest między nimi chemia. Między Dudą a Zełenskim jest dziwna przyjaźń. Z Nausèdą jest inaczej.
Minister Y: W Kijowie mieliśmy rozmowy w Pałacu Maryjskim. Tam Zełenski poinformował Dudę i Nausèdę że wybuchnie wojna.
Człowiek z bliskiego otoczenia prezydenta: Duda nie wyglądał na zdenerwowanego. Sytuacja była absurdalna. Wiedział, że nazajutrz wybuchnie wojna. Ale z drugiej strony był w mieście, w którym nie było żadnej paniki. Wszystko normalnie działało. Nikt z Kijowa nie uciekał. Nie było sznura aut korkujących wylotowe trasy ze stolicy. Normalne życie.
Minister X: Na do widzenia Zełenski powiedział Dudzie, że najprawdopodobniej widzą się po raz ostatni. On był przekonany, że zginie. Amerykanie proponowali mu ewakuację. (...) Odmówił.
Dyplomata A: Biden chciał wywieźć nie tylko Zełenskiego, ale też cały jego rząd, łącznie ze wszystkimi klientami tego systemu władzy. Amerykanie szykowali się na całkowity kollaps państwa.
Minister X: Podczas rozmów Duda-Nausèda-Zełenski panowała raczej schyłkowa atmosfera. Nie było miejsca na żarty.
Człowiek z bliskiego otoczenia prezydenta: W Kijowie ciągle poganiały nas polskie służby. Żebyśmy jak najszybciej wyjeżdżali z miasta. Że już czas. Po wizycie w Pałacu Maryjskim zapakowaliśmy się w samochody i odjazd. Po drodze dzwonił wiceszef Agencji Wywiadu Dominik Duda. Pytał, gdzie jesteśmy, bo się zaczęło. Prezydent powiedział tylko, że jakby co, to on sobie nie wyobraża tego, że trafia do niewoli. Powiedział, że nie ma opcji, że polski prezydent jest pokazywany na rosyjskich kanałach jako zakładnik. Oświadczył nam, że jak gdzieś na drodze wylądują Rosjanie, trzeba będzie się bić aż do nadejścia odsieczy. Mieliśmy wtedy obstawę GROM-u. I myślę, że naprawdę byśmy się bili.
Minister Y: Dziwny był ten wybuch wojny, bardzo abstrakcyjny. Ktoś z Agencji Wywiadu dzwoni do nas i mówi, że "już się zaczęło", że wybuchła wojna, ale po drodze żadnych śladów żadnej wojny nie było. Nikt nie budował blokpostów. Barykad nie wznoszono. Zwyczajne życie. Na granicy byliśmy przed godziną 24 czasu kijowskiego, czyli o 23 naszego. W Polsce w McDonaldzie jeszcze zestaw zjedliśmy.
Minister X: Po tym wyjeździe strasznie byłem zmęczony. Poszedłem od razu spać. Wybuch wojny przespałem. Budzę się, patrzę na telefon, dwadzieścia połączeń. (...) W tym czasie trwała już narada. To były te gabinety wojenne, które trwały przez kilka kolejnych tygodni czy nawet miesięcy. Prezydent, premier, najważniejsi ministrowie, szefowie służb. Pojechałem do Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Grzecznie przeprosiłem, usiadłem. Myślałem, że Duda mnie rozszarpie, byłem spanikowany. (...) Poprosiłem o głos i sam zaatakowałem: "Niech mnie budzą następnym razem". A Duda do mnie: "Przestań, uspokój się, wszyscy jesteśmy zdenerwowani, co ty robisz?"
Minister Y: Duda był jednym z pierwszych, do których po wybuchu wojny dzwonił Zełenski. A możliwe że to był jego pierwszy zagraniczny telefon. Moim zdaniem w tych dniach on chciał z Dudą po prostu pogadać. Pożalić się. "Stary, jestem tutaj, a ten c*** atakuje"
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz